Czytamy w weekend

LubimyCzytać LubimyCzytać
30.11.2018

Kto jeszcze przez ostatni tydzień zastanawiał się nad ucieczką do ciepłych krajów? Oj tak, zima zadomowiła się na dobre. Ale ma to też swoje dobre strony. Nie ma lepszej pory roku na nadrabianie czytelniczych zaległości niż zima. Redakcja też nie próżnuje, więc koniecznie sprawdźcie, za jakie lektury zabierzemy się w pierwszy weekend grudnia.

Czytamy w weekend

Terry Pratchett to moja wielka miłość. Był niesamowitym obserwatorem rzeczywistości i potrafił bardzo sprawnie na papierze obśmiać nasze wady – czytając jego książki, z pewnością niejednokrotnie wybuchniecie śmiechem, by po chwili zadumać się nad przywiązaniem do tradycji (w „Łupsie”), skutkami postępu (w „Para w ruch”) czy pielęgnowaniem pamięci o zmarłych (w „Piekle pocztowym”).

W tym tygodniu, gdy tylko w naszym biurze pojawiły się egzemplarze Sztucznej brody Świętego Mikołaja, od razu porwałam jeden egzemplarz. Nic to, że powiastka dla dzieci. Strasznie brakuje mi dzieł sir Terry’ego i jego wyjątkowego poczucia humoru, dlatego przygarnę wszystko, co opatrzone nazwiskiem Pratchett. A już wiem, że nie pożałuję mojej weekendowej przygody ze świątecznymi opowiadaniami mistrza. Otworzyłam książkę, przeczytałam kilka zdań i wybuchnęłam śmiechem. Tak, Terry Pratchett po raz kolejny wrócił… Chociaż tak naprawdę on przecież nigdy nie odszedł – jego duch cały czas unosi się nad jego powieściami, by od czasu do czasu wbić nam szpilę i rozśmieszyć aż do bólu brzucha.

GNU Terry Pratchett (kto czytał, ten wie)

Tak w ogóle to dla każdego wędkarza najlepiej, jak zacznie coś tam mieć do czynienia z rybami już jako szczeniak. Gdy w tajniki łowienia wprowadza człowieka tato, stryj, albo jaki przewoźnik. Mój tatuś nigdy nie łowił. Wychował się w małej wsi pośrodku lasu, więc bardziej przemawiał językiem grzybów. To on nauczył mnie chodzić między drzewami, uzbrojony w wiklinowy kosz i kozik, i schylać się z szacunkiem przed ich miękkimi kapeluszami. On nazwał dla mnie wszystkie prawdziwki, maślaki, kurki. Nie znaczy to, że nigdy nie siedziałem z wędką nad wodą, chociaż nie mam nic, czym mógłbym zaimponować królowi kłusowników, wujkowi Proszkowi. Kiedy miałem jedenaście lat, mama zabrała mnie na wakacje w Bieszczady. Mieszkaliśmy wtedy w domu u pani Zosi i jej męża Wiktora. Pan Wiktor miał twarz całą w zmarszczkach. Wtedy wyglądał na najstarszego człowieka, jakiego w życiu widziałem i używał dziwnych przekleństw, np. „no, do ciężkiej grypy”. Pewnego dnia zabrał swojego syna i mnie nad zarybiany staw niedaleko Soliny. Łowienie tam było łatwe. Karpie, płocie i okonie, które miały dość ścisku w wodzie, bez wahania łykały haczyk. Druga okazja nadarzyła się dopiero wiele lat później. Z grupą przyjaciół, jako świeżo upieczeni abiturienci, spędziliśmy tydzień w leśniczówce, gdzie tata jednego z kolegów pozostawał na służbie Lasów Państwowych. Nieopodal był staw, dlatego wszyscy mieliśmy ze sobą wędki. Sprzęt niegodzien uwagi, amatorszczyzna. Gdy szliśmy łowić, ryby wyczuwały moją ignorancję. Nie udało mi się nic złapać. Aż do ostatniego dnia, kiedy zniechęcony zostawiłem wędkę nad wodą i poszedłem zaznać innych rozrywek, które czasem stereotypowo przypisuje się wędkarzom. Przypomniałem sobie o tym bezużytecznym kiju po niedługim czasie. Kiedy poszedłem zlitować się nad naszą wspólną hańbą, zwinąć ją, spakować i odłożyć ad acta, okazało się, że wędka postanowiła sama dopisać ostatni rozdział do tej historii. Pod moją nieobecność spławik wpadł do wody, haczyk się zanurzył i zniknął w gębie niedużej płotki. Najdelikatniej jak umiałem uwolniłem biedaczkę i wypuściłem z powrotem do wody. Od tamtej pory nie wędkowałem.

Gdy tylko zobaczyłam, że wydawnictwo Sonia Draga zamierza wydać esej Mendozy Co z tą Katalonią?, pierwszą moją myślą było: „dlaczego nie mogliście wydać tego w maju?!”. Dlaczego w maju? Bo wtedy wylewałam hektolitry łez, krwi i potu nad swoim licencjatem poświęconym właśnie katalońskiemu kryzysowi. A skoro przetrawiłam już gorzkie wspomnienia związane z procesem składania pracy i obrony, to w końcu mogę poczytać o tym regionie dla przyjemności. Bez zakreślaczy, karteczek indeksujących oraz mnóstwa kartek i notatek rozrzuconych wokół.

Tę książkę wybrałam też z powodu jej grubości. Jest malutka. Ma zaledwie sto stron, dużą interlinię i rozmiar A5. Jako że listopad nie okazał się dla mnie dobrym czasem (zapalenie krtani skutecznie zniweczyło wszystkie moje plany, również te czytelnicze), to muszę jakoś przełamać czytelniczą niemoc. Na półce mam trzy zaczęte książki i pokaźny stosik tych, które czekają na swoją kolej. Mam nadzieję, że te 100 stron będzie dobrą rozgrzewką na nadchodzący, ostatni już miesiąc tego roku.

A Wy z jakimi lekturami spędzicie pierwszy weekend grudnia?


komentarze [255]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
WystukaneRecenzje  - awatar
WystukaneRecenzje 02.12.2018 20:58
Czytelniczka

O pisaniu na chłodno

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 O pisaniu na chłodno
Krystian  - awatar
Krystian 02.12.2018 19:53
Czytelnik

Róbta co chceta Czyli z sercem jak na dłoni - 20 lat grania

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Róbta co chceta Czyli z sercem jak na dłoni - 20 lat grania
awatar
konto usunięte
02.12.2018 16:31
Czytelnik

Użytkownik wypowiedzi usunął konto

ogarbejbe  - awatar
ogarbejbe 02.12.2018 14:01
Czytelniczka

Próba

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Próba
Ambrose 02.12.2018 14:08
Bibliotekarz

Wg mnie to bardzo ciekawa i przewrotna książka, która stanowi ciekawy wkład w literaturę traktującą o dojrzewaniu.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
ogarbejbe 02.12.2018 14:21
Czytelniczka

Cieszę się bardzo. Długo czekałam żeby ją przeczytać ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Mateusz Cioch 02.12.2018 17:16
Czytelnik

Wszystko, co lśni o wiele lepsze ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Wszystko, co lśni
ogarbejbe 02.12.2018 18:00
Czytelniczka

"Wszystko co lśni" już przeczytane ;)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Pani_Ka 03.12.2018 00:01
Czytelniczka

Warto przeczytać obie :) Miłej lektury.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Krasnalek  - awatar
Krasnalek 02.12.2018 13:29
Czytelniczka

Ofiara losu
Olewnik. Śmierć za 300 tysięcy

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Ofiara losu  Olewnik. Śmierć za 300 tysięcy
Evita  - awatar
Evita 02.12.2018 12:07
Czytelniczka

Zaczęłam Zakładnik pani w bibliotece polecała, więc wzięłam. Później będę wybierać między Dokąd odchodzą parasolki i Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w okresie II wojny światowej

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Zakładnik  Dokąd odchodzą parasolki  Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w okresie II wojny światowej
Pani_Ka 03.12.2018 00:01
Czytelniczka

Ja spośród 'oczekujących' książek wybrałam "Parasolki" i nie żałuję żadnej chwili z nimi spędzonej :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Aliath  - awatar
Aliath 02.12.2018 11:50
Czytelniczka

U mnie nadal cykl Draconis Memoria i jego ostatnia część Cesarstwo popiołów.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Cesarstwo popiołów
_Magnolia_  - awatar
_Magnolia_ 02.12.2018 11:11
Czytelniczka

Ostatni Namsara kontynuuję, ale nie wiem, kiedy skończę, pomimo że bardzo dobrze się czyta, bo nie mam czasu by usiąść i na spokój sobie poczytać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Ostatni Namsara
biruta  - awatar
biruta 02.12.2018 10:58
Czytelniczka

Czytam Nora

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Nora
Aghama  - awatar
Aghama 01.12.2018 22:29
Czytelniczka

Czytam na zmianę Everest. Góra gór i
Traktat o łuskaniu fasoli :)

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
 Everest. Góra gór  Traktat o łuskaniu fasoli