rozwiń zwiń

Dobrze wyjść z pisarzem: Marcel Proust

Joanna Janowicz Joanna Janowicz
16.11.2016

… i w swoim głodzie szczęścia nie żądać od życia niczego, jak tylko, aby się zawsze układało w szereg szczęśliwych popołudni. Dziś o marzeniu o powrocie do szczęśliwych letnich popołudni spędzanych na powolnej lekturze i nieobciążonych żadną presji i Marcelu Prouście, którego 94. rocznica śmierci przypada 18 listopada.

Dobrze wyjść z pisarzem: Marcel Proust

Zaczęte, lecz odłożone na bok tomy nie dają mi spokoju. Straszą, prześladują, niepokoją. A tu kolejne czekają w niby to statycznych, cierpliwych kolejkach. Czekają wszędzie. Leżą na stoliku przy łóżku. Piętrzą się w trzech stosach na stoliku do kawy (nie ma gdzie postawić kawy). Zawalają przestrzeń regałów, ale to oczywiste, więc do wybaczenia. I wreszcie jest ten stosik – niczym przypomnienie wiecznego czyśćca – na moim biurku w pracy.

No wiem, wiem, nie mam na co narzekać, tylko na nadmiar książek do przeczytania. Może tak, może nie. Mówię jak jest, a jest właśnie tak.

Nie mam ochoty czytać żadnej z nich. Ogarnął mnie jakiś straszny, przymulający przesyt. Mam dosyć książek. Czytam i czytam, i nudzę się kosmicznie. Byłoby o wiele łatwiej, gdyby po prostu mi się nie podobały. Oficjalnie – tj. przed samą sobą i na swoim koncie na LC – uznałabym je za niedoczytane i koniec pieśni. Ale wiele z nich mi się podoba, przynajmniej podobało, gdy je zaczynałam, ale po nich przyszły kolejne, a po nich kolejne, a po nich kolejne… wszystkie niecierpiące zwłoki, wszystkie do przeczytania tu i teraz, zaraz, a najlepiej wczoraj. W efekcie jestem zmęczona tym ciągłym przymusem czytania (oczywiście, to w większości przypadków  t y l k o przymus wewnętrzny) i cierpię na książkowstręt.

Marzy mi się powrót do czytania jednej książki naraz. I do nie zaczynania kolejnej, dopóki jej nie skończę. Marzy mi się powrót do cichych, odległych dni lata, które były moim udziałem, gdy miałam naście lat, gdy zamykali nasze ponure liceum na dwa miesiące i mogłam czytać, czytać, czytać – i robić to powoli, w swoim tempie, wystawiając od czasu do czasu twarz do słońca ze strategicznego miejsca, jakim był leżak na balkonie mieszkania moich rodziców.

(...) każdy czytelnik jest, kiedy czyta, czytelnikiem samego siebie - swoim własnym. Dzieło pisarza to tylko rodzaj instrumentu optycznego zaofiarowanego czytelnikowi, aby czytelnik mógł rozeznać się w tym, czego, gdyby nie książka, nie dostrzegłby w sobie może. Rozpoznanie w samym sobie, przez czytelnika, tego, co mówi książka, to dowód jej prawdy (...)- i vice versa, przynajmniej w pewnej mierze, za różnicę bowiem między dwoma tekstami może ponosić często odpowiedzialność nie autor, ale czytelnik (...).

Marcel Proust – Czas odnaleziony  

W takich warunkach w trzy miesiące przeczytałam siedem tomów W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta. Czy istnieje lepsza książka ilustrująca ideę slow readingu? Zdania ciągnące się przez całe akapity, akapity przelewające się ze strony na stronę i dogłębna analiza każdej emocji, każdego emocjonującego wydarzenia. Dziś już się tak nie pisze – i prawdopodobnie na szczęście. Dziś się już nie czyta takich książek – kto miałby na to czas?

Może od czytania trzeba odpoczywać, od czasu do czasu przechodzić czytelniczy detoks, tak jak przechodzi się inne diety oczyszczające. Jedną możliwością jest odstawić wszystko i nie czytać nic, aż się zatęskni do zadrukowanych stron. Drugą – dawkowanie. Odstawienie wszystkiego, co niepotrzebne i danie sobie przyzwolenia na to, by czytać przez trzy miesiące, pół roku – dajmy na to – tylko „W poszukiwaniu straconego czasu”, którego przecież pewnie nie mogłam w pełni pojąć w czasie tamtej licealnej lektury.

Do takiego wyrzeczenia, do takiego książkowego postu należałoby się jednak dobrze przygotować. Kto wie, czy nawet nie włączając w to obicie korkiem swojej sypialni, tak by lepiej wczuć się w sytuację piszącego Marcela Prousta – słabowitego, schorowanego, zakopanego w sypialni, całymi godzinami zapisującego słowami kolejne kartki kajetów. Kiedyś się nad tym nie zastanawiałam, ale dziś myśl, że ktoś siedzi i pisze w łóżku tyle stronic, przetwarzając swoje życie na potrzeby 7-tomowej powieści (ostatniej nie zdążył dokończyć) – wydaje mi się co najmniej trochę przerażająca.

I jak w takich warunkach udało się Marcelowi Proustowi stworzyć nieraz tak prześwietlone światłem, impresjonistyczne wizje minionych letnich dni nad morzem, spacerów w stronę Guermantes i w stronę Swanna?

Czasem kiedy czytamy nowe arcydzieło genialnego człowieka, odnajdujemy w nim z przyjemnością wszystkie własne refleksje, którymiśmy gardzili, wesołości i smutki, któreśmy dławili, cały zlekceważony przez nas świat uczuć, którego wartość odsłania nam nagle książka, gdzie go odnajdujemy.

Marcel Proust – Uwięziona

Czy Wam też zdarza się taki czytelniczy przesyt? Jak sobie z nim radzicie, jeśli długo, naprawdę długo trwa? I jakie są Wasze doświadczenia z książkami Prousta?


komentarze [8]

Sortuj:
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
lechatnoir 18.11.2016 16:25
Czytelniczka

Bardzo słaby tekst, chyba najgorszy z całego cyklu „Dobrze wyjść z pisarzem”. To miało być o Proustcie? Serio? Te trzy, do bólu oklepane, frazesy na krzyż?

„Dogłębna analiza każdej emocji, każdego emocjonującego wydarzenia. Dziś już się tak nie pisze”. „Tak” – czyli właściwie jak? Co autorka miała na myśli? Prozę psychologiczną? „.Dziś się już nie czyta takich książek –...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Ytr0001 18.11.2016 21:19
Czytelnik

W sumie to się zgadzam, jak zobaczyłam, że będzie o Prouscie to bardzo się ucieszyłam, czekałam na jakieś przemyślenia, nawet niewielkie, takie do których będę mogła się odnieść, ale to tutaj? Nieszczególnie mogłam cokolwiek napisać (więc mi się odechciało). Trochę szkoda, bo zakochałam się w stylu Prousta tego lata i liczyłam na poznanie stosunku autorki artykułu do niego,...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
agata65 24.08.2018 04:27
Czytelnik

Faktycznie takie dziecinne podejście autorki można wyróżnić :d
Proust to niekwestionowany geniusz literacki to trzeba podkreślać jak widać.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się
Meszuge 16.11.2016 20:01
Czytelnik

Przesyt? Nie czytać nic przez tydzień? Chyba tego nie rozumiem… Być może dlatego, że nic takiego nigdy mnie nie spotkało. Oczywiście, zdarzało się, że miałem po dziurki w nosie literatury określonego typu albo jakiegoś autora, ale to oznaczało tylko, że następną lekturę muszę sobie wybrać z innej półki. Jako księgarz zawsze miałem do dyspozycji setki (jeśli nie tysiące)...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Łukasz Witt 16.11.2016 17:01
Czytelnik

Wydaje mi się, że czytelniczy przesyt jest stanem przewlekłym u wielu czytających w nadmiarze ;) Nie wyobrażam sobie sytuacji, że miałbym czytanie literatury pięknej itp. łączyć z jakąkolwiek pracą i ktoś wyznaczałby mi terminy, wtedy zwyczajnie bym się buntował, i czytał w swoim tempie. Weźmy wspomnianego Prousta, co to byłaby za frajda, jeśli mielibyśmy wyznaczony miesiąc...

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post więcej
Joanna Janowicz 16.11.2016 10:05
Czytelniczka

Zapraszam do dyskusji.

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
AMisz 16.11.2016 16:45
Bibliotekarka | Oficjalna recenzentka

Myślę, że to specyfika pracy w LC. Mam to samo :/

Czytelnicy oznaczyli ten post jako spam Zobacz ten post
Niezalogowany
Aby napisać wiadomość zaloguj się