rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , , , , , ,

"Rozmowy z Cioranem" chociaż to zbiór reportaży, których wielki myśliciel XX wieku udzielał niezbyt często to jest to prawdziwa skarbnica wiedzy poglądów filozofa oraz wycinków z jego życia. Niektóre pytania co prawda się powtarzają, więc siłą rzeczy odpowiedzi są do siebie podobne, jednak na szczęście nie ma tego wiele i wcale nie sprawia to, iż lektura staje się nużąca.

Sam zastanawiam się która z tych rozmów jest najlepsza, dosłownie w każdej znajdzie się coś co zwraca na siebie uwagę. Reportaże rozjaśniły mi nieco w głowie i pozwoliły wyłapać pewne rzeczy, których nie udało mi się uchwycić samemu. Wiadomo w zależności od tego jak dana dyskusja zostanie poprowadzona zależy też jej przebieg, jedne są ciekawsze od innych.

Z książki dowiemy się między innymi kiedy po raz pierwszy Emil Cioran poczuł nudę, o problemach z bezsennością i jaki to miało wpływ na jego życie, o tym, że nie jest zdolny do wiary (mimo to lubił korzystać z motywów religijnych w swoim pisarstwie, interesował się też buddyzmem i mistycyzmem) chociaż jego ojciec był prawosławnym popem (zadbał też o wykształcenie syna), jakimi słowami matka poprawiła mu samopoczucie, jak to się stało, że zamieszkał we Francji, jakich twórców cenił.

Co ciekawe przekonamy się przede wszystkim, że Cioran nigdy nie uważał się za pesymistę ani mizantropa, owszem odczuwał odrazę do gatunku ludzkiego, ale nigdy go nie nienawidził wręcz był pełen empatii i współczucia w stosunku do innych, lubił wszystko negować więc często głosił sprzeczne ze sobą idee, a dzięki rozmowom w tej publikacji wszystko się pięknie wyjaśnia i czytając odpowiedzi Ciorana zaczynamy dostrzegać w tym wszystkim głębszy sens. Pisanie traktował jako terapię, bo wszak lepiej przelać swoje żale na papier niż na kimś się wyładować. Przypuszczam, że Emil Cioran był melancholikiem.

Mimo, że jego twórczość na pierwszy rzut oka nie jest wesoła to jednak sam myśliciel (za którego bardziej się uważał niż filozofa stricte) dostał nie raz informacje od czytelników, że to co napisał sprawiło, iż dzięki temu poczuli się lepiej i odechciało im się targnąć na swoje życie, bo w tym co głosił jest wiele optymizmu (stąd pewnie przydomek wesoły mizantrop). Sam Cioran zresztą twierdził, że jeśli ma się jeszcze powód do śmiechu to znaczy, że nie ma potrzeby kończyć swego istnienia. Także jak widać poczucie humoru i nie branie życia całkiem na serio było istotne dla tego filozofa.

Co ciekawe jako bystry obserwator rzeczywistości "przewidział" też zmierzch cywilizacji Zachodu ponieważ każda starzejąca się cywilizacja ulega w końcu degrengoladzie i czeka ją katastrofa (i wcale nie chodzi tu o wybuch bomby atomowej) przykładem niech będzie Imperium Rzymskie.
Interesujące, że w swych rozważaniach (zawartych zresztą w książce "Historia i utopia") wysnuł teorię, iż Rosja zdominuje całkowicie Europę chyba, że Chiny urosną w potęgę.

Filozof wspominał też, że jedną z nielicznych przyjemności jest muzyka i jest w stanie zrozumieć kogoś kto nie cierpi poezji, ale nie jest w stanie zrozumieć kogoś kto nie jest melomanem.

Uważał również, że po(d)stęp odbiera człowiekowi jego los i skazuje na fałszywe życie, sztucznie je przedłużając, a każdy zysk jest jednocześnie jakąś stratą dla ludzkości.

Zapytany o to z jakimi ze swoich książek czuje najbliższą więź wymienił: "O niegodności narodzin", "Sylogizmy goryczy" oraz "Upadek w czas". Nadmienię jeszcze, że czwarta publikacja "Święci i łzy" została odrzucona przez wydawcę gdyż ta obraziła jego uczucia religijne, a sama lektura ukazał się przypadkiem, Cioran wydał ją własnym nakładem, ale tylko dzięki temu, iż spotkał znajomego drukarza, który zaofiarował mu swą pomoc.

Nie sposób wspomnieć tu o wszystkim w tym zestawieniu, a Emil Cioran wręcz (co raczej mu się w swych publikacjach nie zdarza) z wielką precyzją formułuje swoje myśli i przekonania, dlatego jest to wartościowa książka i sądzę, że niezaznajomieni z dziełami Mistrza powinni zacząć od tego zbioru swoją przygodę z "wesołym" mizantropem.

"Rozmowy z Cioranem" chociaż to zbiór reportaży, których wielki myśliciel XX wieku udzielał niezbyt często to jest to prawdziwa skarbnica wiedzy poglądów filozofa oraz wycinków z jego życia. Niektóre pytania co prawda się powtarzają, więc siłą rzeczy odpowiedzi są do siebie podobne, jednak na szczęście nie ma tego wiele i wcale nie sprawia to, iż lektura staje się nużąca....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Za każdym razem gdy czytam Ciorana znajduję w jego aforyzmach, przemyśleniach coś nowego, wychwytuje "ukryty" sens, a raczej interpretuje ten sens i doznaje nagłej iluminacji jak ten filozof w tak prosty sposób w doborze oszczędnych słów potrafi ująć to co i ja odczuwam.

Emil Cioran to doskonały obserwator życia, który odnajduje sens życia w jego bezsensie, co pozwala mu o ironio żyć i trwać mimo całego chaosu jaki się wokół niego dzieje. Mógłby zakończyć swoje życie w każdej chwili, ale czy to byłoby logiczne działanie? Łatwiej jest skrócić swoje cierpienia, agonię niż stawić jej czoła. Sam autor doznaje w życiu różnych porażek, klęsk, które go kształtują, bo porażka to nasz sukces, a gdy do czegoś dochodzimy w pewnym momencie i tak doznamy upadku, czy to moralnego, czy też popadniemy w chorobę (a to osoby chore najlepiej spośród innych żyją pełnią życia), która doprowadzi nas do śmierci.

Śmierć to jedyna pewna rzecz w naszym życiu, wszyscy wiemy o tym, że kiedyś dojdzie do naszego końca, ale im dłużej żyjemy tym trudniej nam odejść z tego świata, bo już zdążyliśmy do niego przywyknąć, każda jednostka ma tę zadziwiają właściwość w swej próżności.

Naszym największym wrogiem, poza tym, że jesteśmy nimi my dla nas samych, jest pędzący nieustannie czas, my staramy się go zabić oczekując na koniec, a czas płynąc nieubłaganie przybliża ten moment tym samym zabijając nas.

Człowiek jest istotą niedoskonałą, sprzeczną, pełną hipokryzji, która szuka sobie "bogów" bo Ci dają mu siłę, nawet istoty "niższe" jakimi są nasi bracia określani przez nas "zwierzęta" (wszak wbrew temu co sądzimy są tak do nas podobne) to dla Ciorana pomyłka natury i dla niej byłoby dobrze aby życie ograniczyło się do roślinności. Jednak uważa zwierzęta za istoty doskonalsze od homo sapiens.

Filozof wątpi w to, że człowiek kiedykolwiek pozbędzie się swoich wad ponieważ na ich miejsce pojawią się zaraz nowe. Patrząc na ludzi widzi w nich "żywe" trupy, które należałoby wyzwolić od cierpienia zwanego życiem dlatego pierwsze co przychodzi mu na myśl to eksterminacja. Jedyne co pragnie mieć wspólnego z człowiekiem to to aby nim być, ograniczyć z nim kontakt, najlepiej przebywać w samotności. Ludzie są na tyle egoistyczni, że nawet tych których kochają starają się do siebie przywiązać i tym sposobem unieszczęśliwić, bo tylko zasłona zwana miłością nosi różowe okulary i nie jest w stanie odróżnić szczęścia od nieszczęścia, a mimo, że obydwa te stany prowadzą do smutku to i tak wolimy czuć euforię. O ile dla buddystów "Wszystko jest cierpieniem" to Emil Cioran idzie o krok dalej i twierdzi: "Wszystko jest koszmarem".

Ludzie kochają wszelką anomalię, a życie jest jedną z największych jaka istnieje.

W po(d)stępie widzi też zagrożenia wynikające dla współczesnej społeczności, jednak nie są określone jakie to konkretnie niebezpieczeństwa czyhają na nas, chociaż domyślam się z innych wypowiedzi Emila, że może chodzić o postępującą urbanizację terenów zielonych (prawdopodobnie nie są to jedyne problemy).

Nie sposób jest przedstawić ogromu geniuszu tego wielkiego myśliciela XX wieku, w swojej "recenzji" użyłem pewnie sporo uproszczeń i sądzę, że nie wyłapałem wszystkiego, dlatego warto wracać do dzieła Mistrza od czasu do czasu, a gwarantuję, że odkryje się w nich coś nowego na co wcześniej nie zwróciliśmy uwagi.

Za każdym razem gdy czytam Ciorana znajduję w jego aforyzmach, przemyśleniach coś nowego, wychwytuje "ukryty" sens, a raczej interpretuje ten sens i doznaje nagłej iluminacji jak ten filozof w tak prosty sposób w doborze oszczędnych słów potrafi ująć to co i ja odczuwam.

Emil Cioran to doskonały obserwator życia, który odnajduje sens życia w jego bezsensie, co pozwala mu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

"Alraune" to pęd, którego nazwa zapewne jest prawie każdemu dobrze znana, jednak współczesnemu czytelnikowi np. miłośnikowi Harrego Portiera, znaczy Pottera, wybaczcie mi te żarcik słowny, jako korzeń pewnej trującej/halucynogennej rośliny określanej mianem mandragora. Skoro już wiem czym jest "Alraune" przejdźmy do "recenzji".

Sama historia oparta jest na micie o korzeniu mandragory (czyli tytułowej "Alraune" - jak już się domyślacie) wyglądem przypominającym ludzką istotę (małego ludzika). Legenda głosi, że powieszono całkiem nagiego zbrodniarza na rozdrożu, a z jego prącia na ziemię spadło parę kropel nasienia (które zapłodniło tę ziemię) i tak powstała alrauneczka. Gdy ktoś chciał wyrwać jej korzeń z ziemi musiał zatkać sobie uszy ponieważ "ludzik" krzyczał tak przerażająco, aż ludzie padali trupem ze strachu przy próbie pozyskania go. Następnie gdy już wyciągnięto płód z ziemi zanoszono go do domu, gdzie trzeba było odpowiednio go przechowywać, a w ofierze oddawać mały kawałek kęsa z posiłków oraz obmywać w winie w dni świątecznego odpoczynku. Dzięki temu mandragora przynosiła właścicielowi wiele szczęścia, bogactwo, miłość, chroniła od złych czarów, wpływała na płodność, jednak przebywając w danym miejscu przysparzała też cierpienia i mąk, a domowników prześladowało nieszczęście, tego kto ją posiadał popychała do chciwości, nierządu i zbrodni, a ostatecznie doprowadzała do upadku.

Każdy z rozdziałów ukazuje kolejne etapy opowiadania, w pierwszym poznajemy miejsce, gdzie zrodziła się idea powstania eksperymentu profesora medycyny Jakoba ten Brinkena (i jednocześnie tajnego radcy), którą poddał mu jego bratanek Frank Braun. Za namową syna siostry, studenta (korzystającego z uroków życia) zdobywa ejakulat skazańca, a następnie za pomocą Franka podstępem namawia najsłynniejszą w mieście ulicznicę aby służyła za surogatkę dla księcia i od tego momentu zaczyna się dziać cała masa nieprzypadkowych różnych osobliwych sytuacji, nie wszystkie z nich są jednak ze szczęśliwym zakończeniem.

W książce przedstawiono typ kobiety znanej jako femme fatale, o imieniu Alraune, piękna ale równie okrutna doprowadza mężczyzn do szaleństwa, a następnie śmierci, manipuluje otoczeniem niczym psychopata i podjudza do robienia rzeczy, których inni nie chcą robić, posiada też skłonności sadystyczne i dominuje swoich kochanków by ci spełniali każdy jej kaprys.

Moim zdaniem fabuła jest bardzo dobrze przemyślana, od początku do końca, nie wieje tu nudą. Ostrzegam znajdą się tu jednak wzmianki o dręczeniu i zabijaniu zwierząt, pożądaniu starego obleśnego "miłośnika" dzieci tajnego radcy ten Brinkena - jednak ten motyw nie jest opisywany ze szczegółami, pozostaje w sferze wyobraźni - co może być znacznie gorsze, bo czasem niedopowiedzenia są gorsze niż komentarz.

Czy słuszne jest zdanie: "Nowe tłumaczenie słynnej dekadenckiej powieści, pełnej grozy i perwersyjnego erotyzmu" z tylnej okładki powieści?

Dekadencka powieść zdecydowanie tak, groza również lecz bardziej subtelna pomimo iż trupy padają gęsto, co do perwersyjnego erotyzmu nie oczekujcie tu epizodów rodem z filmów dla dorosłych, jest to tylko zarys, ale wystarczający by zorientować się w którym momencie pojawiają się sceny intymne z życia bohaterów.

W twórczości Ewersa widać wyraźne wpływy Hoffmanna i Poego oraz neoromantyzmu, połączonego z fascynacją świata perwersji, dziwności, grozy i prowokacji. Myślę, że historia zawarta w "Alraune" obnaża mroczną naturę człowieka, niczym brak liścia figowego w kroczu nagusa i tym sposobem to dzieło sztuki, chociaż dla wielu nie będzie to wyżyna wybitności, to jednak dla mnie trafia do ulubieńców i nie żałuję czasu spędzonego nad lekturą, wciągnęła mnie swoją fabuła i liczę, że wkrótce będę miał okazję sięgnąć po "Ucznia Czarnoksięskiego" oraz "Wampira" (I i III tom z trylogii "Frank Braun" - "Alraune" to tom II) , a jeszcze bardziej, że znajdą się w mojej domowej biblioteczce, nie bez kozery Hanns Heinz Ewers to jeden z moich ulubionych pisarzy, pozostaje mi polecić, reklamacji nie uwzględniam.

"Alraune" to pęd, którego nazwa zapewne jest prawie każdemu dobrze znana, jednak współczesnemu czytelnikowi np. miłośnikowi Harrego Portiera, znaczy Pottera, wybaczcie mi te żarcik słowny, jako korzeń pewnej trującej/halucynogennej rośliny określanej mianem mandragora. Skoro już wiem czym jest "Alraune" przejdźmy do "recenzji".

Sama historia oparta jest na micie o korzeniu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , , ,

"Namaluj mnie jako martwą duszę" to limitowana pozycja wydana przez wydawnictwo Lashtal Press, nie jest nawet tomikiem poezji, to po prostu wiersz jednego z członków (Jhonn'a Balance'a) industrialno-eksperymentalnego brytyjskiego zespołu Coil zafascynowanego obrazami Aleistera Crowleya. Nadarzyła się okazja by kupić to arcydzieło więc nie mogłem przejść obojętnie obok.

Na okładce (niedokładnie okładce, bo w wewnątrz "książeczki") umieszczono obraz Aleistera przedstawiający "diabła", a ponad to jako wspaniały dodatek wydawnictwo losowo załączało jedną z czterech malarskich prac Crowleya w formie kartek, mnie trafiła się akwalera bez nazwy z 1934 roku przedstawiająca kobietę, wiem, że jest jeszcze akwalera (posiadam ją w postaci  małego obrazu powieszonego na ścianie) ukazująca czterech mnichów niosących czarnego kozła do nikąd, gdzieś w śnieżnych góra, na trzeciej widnieje zaś wisielec, a czwarta pocztówka nie wiem co prezentuje, nie udało mi się odnaleźć tej grafiki. Szkoda, że wydawnictwo nie dawało wszystkich czterech pocztówek do tego "tomiku", ale może kiedyś mi się uda zdobyć pozostałe trzy kartki do kolekcji, bardzo by mnie to ucieszyło i niewątpliwie dopełniło to dzieło sztuki.

Interpretacja tej mrocznej poezji leży w gestii każdego, sam poeta zmarł śmiercią tragiczną więc nie poznamy jego myśli, chyba że gdzieś w internecie uda się je odszukać.

Ja sądzę, że w poemacie chodzi o to by ktoś spojrzał w głąb dusz poety, a dostrzeże, że jest trawiony pustką, świadczą o tym emocje jakie odczuwa, z dnia na dzień szuka sensu życia, którego nie odnajduje zamiast tego zauważa absurd i iluzję otaczającej go rzeczywistości, świat jawi mu się jako piekło na ziemi, a on sam powoli umiera i stąd domaga się by namalowano go oczami wyobraźni jako martwą duszę.

Polecam, taką mroczną poezję wręcz kocham, im więcej w niej makabry, melancholii, dekadencji, nihilizmu, śmierci, degrengolady i zgnilizny tym lepiej.

"Namaluj mnie jako martwą duszę" to limitowana pozycja wydana przez wydawnictwo Lashtal Press, nie jest nawet tomikiem poezji, to po prostu wiersz jednego z członków (Jhonn'a Balance'a) industrialno-eksperymentalnego brytyjskiego zespołu Coil zafascynowanego obrazami Aleistera Crowleya. Nadarzyła się okazja by kupić to arcydzieło więc nie mogłem przejść obojętnie obok.

Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

"Jesień duszy" Georg'a Trakl'a to zbiór smutnych wierszy, które zawierają w sobie słowa klucze (np, noc), niektóre z nich pojawiają się dosyć często, po pewnym czasie czytelnik zacznie je wyłapywać co prowadzi nas do konkluzji, że poeta w swej wierszowanej formie poruszał się w dość hermetycznym środowisku. Wszystkie jego dzieła traktują o przemijaniu, śmierci, zgniliźnie i upadku, mamy tu zatem piękny przykład dekadencji.

Twórczość poety rozpoczyna się niewinnie, pięknym onirycznym językiem by pozorny spokój został zburzony przez jakieś katastroficzne wydarzenia. Poezja Trakl'a przedstawia zapis jego wewnętrznych przeżyć, stany melancholijne, narkotyczne, alkoholowe, doświadczenia wojenne, relacje z siostrą (z którą oskarżano go o kazirodczy związek) i malownicze opisy przyrody. Najczęstszą porą roku pojawiającą się w dorobku pisarza jest jesień, tuż potem zima, więc to już daje nam wyobrażenie jak nieszczęśliwym i osamotnionym człowiekiem był Georg Trakl (wiadomo jesień - umieranie, zima - śmierć).

Tytuł tomiku "Jesień duszy" jest jak najbardziej trafiony, interpretuję go jako więdnący za życia, dążący do śmierci, schyłku. Oczywiście polecam się zapoznać z tym cudownym dziełem sztuki.

"Jesień duszy" Georg'a Trakl'a to zbiór smutnych wierszy, które zawierają w sobie słowa klucze (np, noc), niektóre z nich pojawiają się dosyć często, po pewnym czasie czytelnik zacznie je wyłapywać co prowadzi nas do konkluzji, że poeta w swej wierszowanej formie poruszał się w dość hermetycznym środowisku. Wszystkie jego dzieła traktują o przemijaniu, śmierci, zgniliźnie i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

"Sekretne drzwi" Marlen Haushofer to książka o nieszczęśliwej kobiecie szukającej szczęścia, chociaż nie wierzącej w to, że owo "szczęście" w ogóle istnieje, próbuje żyć tak by móc zadowolić innych skoro sama jest osamotniona i niespełniona, stara się zachować pozory i prowadzić się jak inni jednak sama nie znajduje przyjemności w tym co cieszy pozostałych ludzi, czasem wręcz przytłacza ją "normalne" życie.

Mimo, że ma krąg przyjaciół to jednak stara się ich trzymać na dystans. Po nie udanych relacjach z mężczyznami znajduje też miłość na dobre i na złe, a przynajmniej tak sądzi, zachodzi w ciąże, mimo, iż nigdy nie planowała mieć dzieci, postanawia urodzić malucha ponieważ jej partner cieszy się z tego faktu, ale nic nie jest w stanie spowodować zmiany sposobu jej myślenia, miewa ciągłe stany melancholii, które powodują, że jej krótkie poczucie szczęścia zostaje zburzone i pryska równie szybko jak się zjawiło, a brak zrozumienia ze strony bliskich nie pomaga, a wręcz komplikuje dalsze życie Anette.

Anette jest rozdarta między swoimi pragnieniami, a pragnieniami bliskich, będąc kobietą wrażliwą potrafi sięgnąć w głąb siebie i wykazać się wielką empatią, i zrozumieniem, przez co czuje, że powinna być sama i odciąć się od wszelkich uczuć, co wcale nie jest łatwe.

Bardzo dobra książka, jest tak jak lubię przygnębiająco i smutno. Strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o czytelnicze rozpoczęcie roku, na pewno przyjrzę się pozostałym utworom literackim Pani Haushofer jak tylko uda mi się je zdobyć.

"Sekretne drzwi" Marlen Haushofer to książka o nieszczęśliwej kobiecie szukającej szczęścia, chociaż nie wierzącej w to, że owo "szczęście" w ogóle istnieje, próbuje żyć tak by móc zadowolić innych skoro sama jest osamotniona i niespełniona, stara się zachować pozory i prowadzić się jak inni jednak sama nie znajduje przyjemności w tym co cieszy pozostałych ludzi, czasem...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Poznajemy nietoperze Radosław Dzięciołowski, Marek Kowalski, Grzegorz Lesiński
Ocena 8,8
Poznajemy niet... Radosław Dzięciołow...

Na półkach: , , , , , ,

Dwóch znakomitych naukowców i chiropterologów Marek Kowalski i Grzegorz Lesiński wraz z innymi zabiera nas do świata tajemniczych i cieszących się złą renomą zwierząt, nietoperzy. Spowodowane jest to licznymi przesądami nie mającymi odzwierciedlenia w rzeczywistości. Od dawna w różnych kulturach cywilizacji nietoperze były negatywnie postrzegane (np jako sługi Szatana czy po tak prozaiczne rzeczy jak wkręcanie się we włosy), jednym z nielicznych wyjątków były Chiny gdzie zwierzęciu temu przypisywano (nadal się przypisuje) symbol pomyślności(szczęścia). Ta popularnonaukowa książka to pigułka podstawowej wiedzy, acz mocno okrojonej, o tych sympatycznych zwierzątkach, dla przeciętnego Kowalskiego niezaznajomionego z tematem idealna do rozpoczęcia swojej przygody z nietoperzami o ile przeciętny Kowalski będzie chciał sięgnąć po tego typu literaturę (śmiem wątpić).

Społeczność nietoperzy jest niesamowita, dzięki obserwacjom grup różnych gatunków, które na całym świecie występują w ponad tysiącu gatunków uzmysławia nam jak bardzo każdy z rodzajów nietoperzy się różni, ale
czasem jedne gatunki są bardzo podobne do innych i różnią je tylko drobne niuanse.

Dla niektórych będzie zaskoczeniem zróżnicowana dieta takiego nietoperza (w zależności od regionu zamieszkania), od nektaru kwiatów poprzez owoce, owady, ryby, małe ssaki, ptaki po krew, czy występująca w wyjątkowych sytuacjach padlinożerność. Skoro o krwi już mowa to jako "element grozy" pozwolę sobie wspomnieć o istniejących trzech gatunkach nietoperzy wampirów budzących strach w umysłach ludzi, które w Polsce nie występują, ale mają za to ciekawą cechę, potrafią się podzielić pokarmem z innymi towarzyszami gdy ci mieli kiepski dzień licząc na zasadę wzajemności gdy oni nie pochlipali świeżej krwi bo akurat im się nie powiodło na łowach. Co ciekawe taki wampir potrafi sprawnie poruszać się po ziemi. Tylko jeden z trzech gatunków wampirów pije krew ssaków. Niestety nietoperze te mogą przenosić wściekliznę, więc trzeba zachować odpowiednie środki ostrożności (jak w przypadku kontaktu z każdym dzikim zwierzęciem).

Po więcej interesującej treści zapraszam do sięgnięcia po tę
interesującą książkę. Od jej premiery mija co prawda prawie 24 lata, ale zebrane w niej informacje myślę, że aż tak bardzo się nie dezaktualizują, część pewnie została uzupełniona, a część nadal nie odkryta ponieważ prowadzenie obserwacji nietoperzy to nie łatwa sprawa, sądzę, że zmienił się też sprzęt badawczy, zaś metody badań nie aż tak bardzo, ale mogę się mylić w tej kwestii gdyż to tylko moje przypuszczenia. W tej krótkiej książce znajdują się też cudowne zdjęcia tych uroczych zwierzątek i ich pyszczków. Nieobiektywnie daję dychę, zrozumcie to nietoperze inaczej być nie może. Polecam, całym sercem wspieram ochronę tych cudownych istot.

Dwóch znakomitych naukowców i chiropterologów Marek Kowalski i Grzegorz Lesiński wraz z innymi zabiera nas do świata tajemniczych i cieszących się złą renomą zwierząt, nietoperzy. Spowodowane jest to licznymi przesądami nie mającymi odzwierciedlenia w rzeczywistości. Od dawna w różnych kulturach cywilizacji nietoperze były negatywnie postrzegane (np jako sługi Szatana czy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ucieczka Logana George Clayton Johnson, William F. Nolan
Ocena 6,6
Ucieczka Logana George Clayton John...

Na półkach: , , ,

"Ucieczka Logana" autorstwa Georgea Claytona Johnsona i Williama F. Nolana to postapokaliptyczna utopia, której wizja mnie nie porwała, także mam drugą nietrafioną lekturę w tym roku (wcześniej nie podeszły mi przygody Agenta 007). Być może się starzeję i elementy since fiction przestają mnie interesować? Nie to nie to, "Ucieczka Logana" jest przeciętną książką.

Fabuła zapowiadała się znakomicie, a film z 1978 roku który widziałem w dzieciństwie uświadczył mnie, że książka będzie tylko lepsza. No cóż być może gdybym sięgnął po tę pozycję gdy byłem nastolatkiem spodobałaby mi się bardziej i bym się nią zachwycał, a tymczasem jest to zmarnowany potencjał.

Głównym bohaterem powieści jest Logan 3 (w filmie miał nr 6), który wykonuje zawód Grabarza i nie chodzi w nim o to by grzebać zmarłych, a polować na uciekinierów. Otóż Logan żyje w świecie gdzie głównodowodzący superkomputer zwany Mózgiem kontroluje cały system (czyżby sztuczna inteligencja), a w tym świecie ludzie mogą żyć tylko do 21 lat, podczas porodu montuje im się sztuczny zegar życia w postaci kryształu na prawej ręce (albo lewej - wybaczcie umknął mi ten szczegół), od urodzin do wieku 7 lat świeci na niebiesko, od 7 lat do 14 na żółto, od 14 lat do 21 roku życia na czerwono, na 24 godziny przed ukończeniem tegoż wieku mieni się w barwach czarno-czerwonych, gdy doba minie kryształ czernieje. W tym wypadku człowiek ma dwa wyjścia poddać się dobrowolnie uśpieniu lub uciekać do mitycznego Sanktuarium, ale jest pewien haczyk za uciekinierem podążają Grabarze aby za pomocą broni wyeliminować buntowników, którzy dobrowolnie nie dadzą się zamordować.

Logan postanawia wykorzystać swoje ostatnie chwile by dostać się do Sanktuarium i w spektakularny sposób zakończyć swój żywot doprowadzając do jego upadku, i zlikwidować rebeliantów. W tym celu wykorzystuje zdobyty klucz na uciekinierze i kontaktuje się ze spiskowcami. Krok po kroku wraz z napotkaną siostrą anarchisty Doyla Jessicą, od którego odebrał ów klucz rusza by wypełnić swoją ostatnią wolę, a droga usiana jest masą niebezpieczeństw, jakie w dużej części, w moim osobistym odczuciu, zepsuły treść książki, bo były zbyt przesadzone (delikatnie mówiąc), no ale nie zawsze spodoba nam się czyjaś fantazja (w filmie lepiej to wszystko rozwiązali opuszczając niepotrzebne i nietrafione pomysły, tak więc jest to typowy przykład na to iż w tym wypadku ekranizacja jest lepsza od literatury).
Logan musi uważać zwłaszcza na swojego byłego partnera Francisa, który depcze mu po piętach i przekonać o swoich dobrych intencjach Ballarda czterdziestodwuletniego "starca", który jako jedyny zachował życie ponieważ jego kryształ okazał się być wadliwy i nie przestał świecić po przekroczeniu "magicznego wieku" na czerwono, a który to uformował grupę abnegatów.

Co ciekawe jest druga część zatytułowana w wolnym tłumaczeniu "Świat Logana", która nie została nigdy przetłumaczona na język polski i wydana w Polsce. Książka ewidentnie dla miłośników literatury SF, a co mi się w niej podobało, mroczna wizja przyszłości rzecz jasna. Takie rzeczy przyciągają mnie niczym światło ćmę.

Nie polecam, ani nie odradzam, mam ambiwalentne odczucia, szkoda bo pomysł rewelacyjny, a wykonanie troszkę przekombinowane.

"Ucieczka Logana" autorstwa Georgea Claytona Johnsona i Williama F. Nolana to postapokaliptyczna utopia, której wizja mnie nie porwała, także mam drugą nietrafioną lekturę w tym roku (wcześniej nie podeszły mi przygody Agenta 007). Być może się starzeję i elementy since fiction przestają mnie interesować? Nie to nie to, "Ucieczka Logana" jest przeciętną książką.

Fabuła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Drobna adnotacja:
Kupiłem książkę ze względu na to, że jestem miłośnikiem rodziny Addamsów i na piękne ilustracje. Sama treść kierowana jest dla dzieci i nastolatków aby mogły uczyć się pewności siebie, asertywności i dowiedziały się jak ważne jest utrzymywanie relacji, dbanie o swój rozwój itp. Daję siedem gwiazdek w końcu kocham Wednesday, mroczną gotkę, chociaż treść dla mnie to nic odkrywczego, dobrze że przemycili trochę smaczków o tej postaci, jest tu też parę cytatów z innych źródeł o osobliwej rodzince.

Drobna adnotacja:
Kupiłem książkę ze względu na to, że jestem miłośnikiem rodziny Addamsów i na piękne ilustracje. Sama treść kierowana jest dla dzieci i nastolatków aby mogły uczyć się pewności siebie, asertywności i dowiedziały się jak ważne jest utrzymywanie relacji, dbanie o swój rozwój itp. Daję siedem gwiazdek w końcu kocham Wednesday, mroczną gotkę, chociaż treść dla...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

Mimo oczywistego przekazu "Lucyfera" Vondel'a ja jednak postrzegam Lucyfera jako postać bohatera tragicznego.

Lucyfer nie jest wcale zły (w myśl powiedzenia: "Nie taki diabeł straszny jak go malują"), jest buntownikiem, któremu nie podoba się zastany ład, chce więc stworzyć nowy porządek i wraz z Apolionem, Belialem, Belzebubem i zastępami Lucyferian staje przeciwko "wszechwiedzącemu" i "nieomylnemu" władcy, który określa się jako bóg i jego "świętej" armii bezmyślnych wykonawców woli.

Za wolność zapłacił wysoką cenę, nie dość, że został upokorzony gdyż walczył o swoje prawa to jeszcze skazano go na wieczne cierpienie, okaleczono jego ciało, zmienił się w "potwora".

Lucyfer co prawda przegrał bitwę, nie oznacza to jednak, że nie działa dalej i przeciwstawia się często absurdalnym, i nielogicznym edyktom boga.

Jakże ja współczuję Lucyferowi, dla mnie jest symbolem wolności i sprzeciwu, budzi moją sympatię i jest mi go zwyczajnie żal, na dodatek przedstawia się go w złym świetle i przypina łatkę złoczyńcy, a na świecie nic nie jest czarno białe.

Bóg = dobro, Szatan = zło, pokazuje to jak człowiek lubi uproszczać sobie uczynki jednych i drugich, podczas gdy każdy ma swoje słabości, nie ma bytów doskonałych i nawet jeśli mówią, że "przepotężny" absolut nim jest, to wszelkie zapisy w biblii temu przeczą. To tylko moje przemyślenia i odczucia podczas czytania dramatu, wyciągnąłem zupełnie inne wnioski, ponieważ mój punkt widzenia jest zupełnie inny niż człowieka epoki, w którym utwór powstawał.

Sam utwór dramatyczny czyta się dość szybko i przyjemnie, w moim wydaniu język został uwspółcześniony (zresztą to chyba pierwsze i jedyne tłumaczenie), co dla niektórych może być wadą, podobno nie oddaje całej swej świetności jakim jest oryginał mimo to polecam aby przekonać się samemu, na pewno nie będzie to czas stracony.

Mimo oczywistego przekazu "Lucyfera" Vondel'a ja jednak postrzegam Lucyfera jako postać bohatera tragicznego.

Lucyfer nie jest wcale zły (w myśl powiedzenia: "Nie taki diabeł straszny jak go malują"), jest buntownikiem, któremu nie podoba się zastany ład, chce więc stworzyć nowy porządek i wraz z Apolionem, Belialem, Belzebubem i zastępami Lucyferian staje przeciwko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , ,

"Malowany Ptak" Jerzego Kosińskiego to kontrowersyjne dzieło, którego władze komunistyczne nie chciały wydać gdyż uznano je za antypolskie, zresztą do tej pory wzbudza ono emocje w Polakach, ponieważ w historii ukazuje armię radziecką jako zbawców narodu polskiego, a polskich chłopów jako zabobonnych brutali i degeneratów, dodatkowo gniew wywołało to, że sam pisarz nie zaprzeczył na początku, iż jego książka nie jest fikcją literacką, przypisano mu więc za to łatkę niewdzięcznika (dostał też plakietkę plagiatora - "Wystarczy być" ponoć łudząco przypomina "Karierę Nikodema Dyzmy, a "Malowanego Ptaka" podobno napisali za niego pisarze widmo). Niech każdy osądzi sam jak jest, nie mniej "jego" proza moim zdaniem jest genialna.

Przypuszczalnie przemoc i seksualizm w twórczości Kosińskiego to standard, za jakiś czas przekonam się sam, bo niewątpliwie sięgnę po pozostałe jego utwory, znam jeszcze "Wystarczy być", a raczej ekranizację z 1979 roku i również mi się spodobała.

Czytałem już wcześniej "Malowanego Ptaka", ale to było wieki temu i wiele rzeczy mi uleciało, podobnie jak z ekranizacji "Wystarczy być", ale cieszę się, że znów sięgnąłem po tę pozycję, bo zachęciła mnie ona do poznania całej twórczości pisarza i być może zakupię sobie teraz wszystkie dzieła zebrane Jerzego Kosińskiego, w każdym razie jeśli nie teraz, to co się odwlecze to nie uciecze.

Fabuła, w skrócie:
"Żydowski chłopiec zostaje odesłany przez rodziców na wieś, gdzieś do Europy Wschodniej, do staruszki Marty, która ma zająć się chłopcem podczas wojny, sami rodzice zdecydowali się na ten krok, by chronić syna ponieważ działali w podziemiu, przeciw hitlerowcom. Nieświadomie wepchnęli chłopaka z deszczu pod rynnę, jako czarna owca chłopak staje się obiektem drwin, przemocy i prześladowań, co nie pozostaje obojętne na jego psychikę. Po śmierci opiekunki tuła się od wioski do wioski".

Ciekawe, że wątek kiedy chłopak "zwraca się" do Szatana nie wywołał wśród kościoła oburzenia, chociaż nie wiem, bo specjalnie nie szukałem informacji na ten temat. W każdym razie ze swojej strony polecam, ewidentnie "Malowany Ptak" trafił w moje upodobania czytelnicze, myślę, że groza (którą uwielbiam) przyczyniła się do tego w dużej mierze, mimo iż to nie horror (w sensie gatunkowym), a literatura piękna to budzi ona niepokój, ponieważ ludzie są zdolni do najwymyślniejszego okrucieństwa i to nie tylko względem swojej rasy, a innych zwierząt (uczulam jeśli kogoś razi krzywda żywych istot, to książka zdecydowanie nie dla niego).

Scena która zwróciła moją szczególną uwagę to wtedy kiedy chłopak wspomniał, że "łowca ptaków", u którego tymczasowo gościł zamordował nietoperza, jako miłośnik tych uroczych zwierząt bezgranicznie to mnie dotknęło, nie tylko to oczywiście bo jest tu wiele takich paskudnych scen, ale najbardziej przemawia do nas krzywda tego kogo lub co kochamy.

"Malowany Ptak" Jerzego Kosińskiego to kontrowersyjne dzieło, którego władze komunistyczne nie chciały wydać gdyż uznano je za antypolskie, zresztą do tej pory wzbudza ono emocje w Polakach, ponieważ w historii ukazuje armię radziecką jako zbawców narodu polskiego, a polskich chłopów jako zabobonnych brutali i degeneratów, dodatkowo gniew wywołało to, że sam pisarz nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Zdaję sobie sprawę, że poniższy tekst dla niektórych (większości) będzie brzmieć niczym żart, ale uwierzcie są ludzie, którzy identyfikują się z wampirami, mało tego tacy którzy wierzą w to, że nimi są.

Dawno temu mając naście lat, czytając o fikcyjnych wampirach czy też oglądając o nich filmy zastanawiałem się czy one istnieją? Otóż tak, co prawda nie są to nieśmiertelni umarli, którzy powstali z grobu, ale łączy je z nimi jedna rzecz, i to też tylko z częścią tej społeczności, krew, tak dobrze przeczytaliście krew. Krew to życie, krew to również śmierć.

Subkultura wampiryczna to dość skomplikowany temat dlatego wyciągnę moim zdaniem wspólny mianownik (po szczegółowe informacje zapraszam do książki). "Prawdziwe" wampiry czy też wampyry (jak lubią niektórzy członkowie społeczności się określać by odróżnić ich od tych fikcyjnych) dzielą się zasadniczo na dwa typy: wampiry praniczne (psychiczne[energetyczne] w skrócie psi-, odżywiające się energią z żywicieli) i sangwiniczne (odżywiające się krwią swoich żywicieli).

Wąpierze żerują na swoich dawcach (z którymi podpisują umowy/kontrakty, dawcą niekoniecznie musi być ich życiowy partner) pobierając część życiodajnej esencji by uzupełnić swoją energię, gdyż z jakiegoś powodu nie są w stanie wytworzyć swojej, najprawdopodobniej jest to spowodowane uszkodzeniem przy połączeniu czakr. Wampiry odczuwają tego skutki poprzez upadku na zdrowiu, bólami głowy, gorszym samopoczuciem, a gdy udadzą się do lekarza ten nie jest w stanie stwierdzić czemu tak się dzieje.
Te które decydują się pić krew również pobierają z tego życiodajnego fluidu energię, nie dzieje się to jednak podczas gryzienia w szyję, mają w tym celu specjalistyczny "sprzęt" (lancety czyli małe narzędzie służące do pobierania niewielkiej ilości krwi na potrzeby badań medycznych, które można kupić w większości aptek gdyż osoby chore na cukrzycę wykorzystują je do sprawdzania poziomu cukru we krwi, chociaż bywa, że nacinają skórę zwykłą żyletką - wiem
brzmi strasznie), a samej krwi nie piją litrami, wystarczy im kilka kropel (proces pożywiania się nazywają żerowaniem).

Niektóre z nich mogą być wrażliwe na światło słoneczne, nie spowoduje to jednak ich śmierci, ale mogą doznać osłabienia i ich skóra zostanie podrażniona przez promienie.

Mają też swój kodeks postępowania, rytuały, protokoły, hierarchię i slang.

Poza swoimi upodobaniami nie różnią się znacząco od "zwykłych" ludzi, podobnie jak człowiek mają takie same potrzeby, rozwijać się, spotykać, tworzyć relacje, wyznawać różne doktryny, filozofie itp.

Przyznaje, że pozycja ta bardzo mi się spodobała i zachęciła do dalszych studiów nad wampiryzmem, szkoda, że w Polsce wydaj się tak mało pozycji z tym związanych (przynajmniej ja nie znalazłem więcej). Książka dla otwartych umysłów, interesujących się wampiryzmem, okultyzmem jak i pogaństwem (śmiało mogą też sięgnąć po nią ludzie zainteresowani lucyferianizmem). Ciekawa lektura z której można poznać punkt widzenia każdego z bohaterów książki Michelle Belanger, wiadomo jedne spodobają się bardziej drugie mniej, ale warto zapoznać się z treścią.

Zdaję sobie sprawę, że poniższy tekst dla niektórych (większości) będzie brzmieć niczym żart, ale uwierzcie są ludzie, którzy identyfikują się z wampirami, mało tego tacy którzy wierzą w to, że nimi są.

Dawno temu mając naście lat, czytając o fikcyjnych wampirach czy też oglądając o nich filmy zastanawiałem się czy one istnieją? Otóż tak, co prawda nie są to nieśmiertelni...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

"Paryski Spleen" to poematy napisane prozą, wówczas dość świeże na rynku literackim, książka zawiera aż pięćdziesiąt takich utworów przesiąkniętych ponurym nastrojem, przygnębieniem, złością, apatią, chandrą, mizantropią, wstrętem, brzydotą, biedą, śmiercią i okraszone poetycką metaforą na rzeczywistość XIX wiecznego Paryża. Z tomu bije typowy "swąd dekadenckiej zgnilizny". Jak to bywa część z utworów podobała mi się bardziej, a część mniej. Moim zdaniem warto zwrócić uwagę na "Pies i flakon", "Kuszenie albo Eros, Plutos i Sława", "Śmierć bohaterska", "Fałszywa moneta", "Sznur", "Powołania", "Bądźcie pijani", "Portrety kochanek", "Strzelnica i cmentarz" oraz "Gdziekolwiek z dala
od świata" - bo te najlepiej zapadły mi w pamięci, im bliżej byłem ku końcowi tym bardziej zaczęło mi się to dzieło sztuki podobać, widać potrzebowałem dłuższej chwili by się dostroić. Myślę, że za każdym razem gdy przeczytamy "Paryski spleen" wyciągniemy z niego coś nowego, odkryjemy więcej wspaniałych sentencji. Baudelaire kolejnym swym dziełem przypieczętował swój geniusz i potwierdził, że jest mym ulubionym poetą, nie mogę się doczekać by sięgnąć po kolejne jego dokonania, z czasem zakupię je z wielką chęcią aby uzupełnić swoją domowa biblioteczkę.

"Paryski Spleen" to poematy napisane prozą, wówczas dość świeże na rynku literackim, książka zawiera aż pięćdziesiąt takich utworów przesiąkniętych ponurym nastrojem, przygnębieniem, złością, apatią, chandrą, mizantropią, wstrętem, brzydotą, biedą, śmiercią i okraszone poetycką metaforą na rzeczywistość XIX wiecznego Paryża. Z tomu bije typowy "swąd dekadenckiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Baudelaire stał się prekursorem symbolizmu, egzystencjalizmu i dekadentyzmu, a w jego twórczości da się wyczuć wpływ czarnego romantyzmu mimo, iż jego twórczość przypadała na epokę pozytywistyczną.

Styl pisania poety jest bardzo trudny do przetłumaczenia, a polscy artyści, którzy najlepiej oddali jego ducha twórczości wywodzili się z Młodej Polski, w tym mój ulubiony Stanisław Korab-Brzozowski.

Charles Baudelaire jest buntownikiem zastanej rzeczywistości, pięknu przeciwstawia obraz brzydoty, życiu śmierci, cnocie perwersji, dobru zła, jasności mroku etc. W pesymistyczny i zgorzkniały sposób odnosi się do przyszłości, gdyż zdaje sobie sprawę, że śmierć jest jedynym celem życia.

W swoich utworach wylewa wiadro pomyj na współczesną mu grupę mieszczańską, sam klęka przed Szatanem błagając go w przewrotnej modlitwie o litość, bo zło jest wieczne i niepokonane, opisuje makabryczne rozkładanie się zwłok ludzkich jako przemijanie, motyw mizantropi, sprzeczności oraz niepewności łącząc to odrobiną zmysłowej cielesności.

Jego epatowanie śmiałą erotyką, brzydotą jak również obrazami zła i profanacji, poruszaniem tematów prostytucji, dewiacji, życia na marginesie społecznym oraz buntu przeciwko tradycji i religii wywołało skandal, a autora oskarżano wielokrotnie o obrazę moralności.

Moimi ulubionymi wierszami w tomiku poezji jest "Padlina (aka. Zwłoki)" i "Litanie do Szatana" w tłumaczeniu Koraba-Brzozowskiego oczywiście, wszystkie jego interpretacje utworów Baudelaire najbardziej mnie fascynują, ale Adam M-ski, Antoni Lange i Bronisława Ostrowska też udźwignęli ciężar przemyśleń twórcy.

Myślę, że nie jeden zespół ze sceny Black Metalowej mógłby użyć poezji z "Kwiatów Zła", chętnie bym usłyszał to połączenie geniuszu poety z geniuszem muzycznym.

Baudelaire stał się prekursorem symbolizmu, egzystencjalizmu i dekadentyzmu, a w jego twórczości da się wyczuć wpływ czarnego romantyzmu mimo, iż jego twórczość przypadała na epokę pozytywistyczną.

Styl pisania poety jest bardzo trudny do przetłumaczenia, a polscy artyści, którzy najlepiej oddali jego ducha twórczości wywodzili się z Młodej Polski, w tym mój ulubiony...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Genialny pomysł, diabeł uwięziony w książce, pragnący zakończyć swoją ciężką egzystencję, który zwraca się do czytelnika aby ten pomógł mu ją przerwać spalając jego więzienie, gdyż sam nie może tego zrobić, ale zamiast osiągnąć ten efekt czytelnik czyta dalej i zastanawia się jak autor książki rozwiąże to na sam koniec, a pisarz umiejętnie podsyca uwagę przez co przewracamy kartkę za kartką by dowiedzieć się co stanie się dalej. Szkoda, że powstała tylko jedna część, Barker mógłby stworzyć z tego całą serię i opisać przygody pana B.

Nie jest to typowy horror, chyba odpowiednim określeniem byłoby nazwanie tego dark fantasy, ale klimat jak najbardziej mroczny.

Dlaczego dałem aż dziesięć na dziesięć gwiazdek? Bo to kawał dobrej literatury. Po pierwsze demon (czyli coś co tygryski lubią najbardziej), po drugie samotny demon, po trzecie okaleczony demon, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, demon pełen nienawiści do ludzkości i nie tylko ludzkości.

Jakabok Botch ukazuje nam jak diabeł wcale, a wcale nie różni się od nas ludzi. Tylko my lubimy zwalać na kogoś własne winy, bóg "wspaniały", człowiek tym bardziej, więc to wszystko wina Szatana, on jest zły. G...o prawda my tak postrzegamy rzeczywistość, czarno biało, nie dostrzegając, iż żyjemy w świecie pełnym absurdu, okrucieństwa i bezsensu, staramy sobie jakoś to wszystko uporządkować, wierzyć w coś, szukać zajęcia aby uciec od cierpienia, nudy, aby nie przytłoczyła nas szara rzeczywistość. Jesteśmy jak chory na nieuleczalną chorobę czekający na śmierć, a między czasie odczuwamy mękę, owszem mamy raz lepsze dni, a raz gorsze, nawet na tym nędznym padole doświadczamy dobrych rzeczy, np miłość.

Jednak miłość to ciężki kawałek chleba, na początku jest pięknie, później trzeba umiejętnie być ze sobą, gdyż samo uczucie nie wystarczy aby pozostać przy drugiej osobie, często też miłość mylona jest z zauroczeniem. Nie wspomnę, że bywa i tak, iż od miłości do nienawiści dzieli nas tylko jeden krok.

Jak na ironię w życiu dużo łatwiej znaleźć jest kogoś z kim zaspokoimy swoje żądze, niż kogoś kto spędzi go razem z nami, aż po jego kres, czasem nie znajdziemy takiej osoby w ogóle przez ten cały długi nędzny żywot, sami się rodzimy i sami umieramy, nawet nie dane jest nam zakończyć tego cierpienia, bo natura wyposażyła nas w mechanizm obronny, tylko nieliczne osoby pod wpływem impulsu są w stanie przebić ten mur, dużo łatwiej przyszłoby nam odebrać istnienie innej istocie.

Podsumowując.

Życie jest niesprawiedliwe! Jesteśmy właśnie takim demonem uwięzionym w prozie życia.

Ja mam takie przemyślenia czytając tę książkę, a ponieważ uwielbiam melancholiczną, przygnębiającą i pesymistyczną literaturę (a za taką uznaję tę) więc pisarz trafił w me gusta, bo to nie tylko jakaś bajeczka fantasy, ale autor pięknie opisał w krzywym zwierciadle rzeczywistość jaka nas otacza i to w przystępnej formie, oczywiście to tylko moja skromna opinia. Jak to mówią opinia jest jak d..a, każdy ma własną.

Genialny pomysł, diabeł uwięziony w książce, pragnący zakończyć swoją ciężką egzystencję, który zwraca się do czytelnika aby ten pomógł mu ją przerwać spalając jego więzienie, gdyż sam nie może tego zrobić, ale zamiast osiągnąć ten efekt czytelnik czyta dalej i zastanawia się jak autor książki rozwiąże to na sam koniec, a pisarz umiejętnie podsyca uwagę przez co przewracamy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Muszę przyznać, że manifest nie jest pseudonaukowym bełkotem jakim spodziewałem się, że będzie. Widać, że człowiek, który go pisał nie jest przeciętnym Kowalskim.
W eseju poruszone są problemy XX i XXI wieku, jakim jest system, którym rządzi z całą pewnością garstka najbogatszych ludzi (o których nic nie wiemy), stoją oni na czele piramidy, a im podlegają państwa, banki, korporacje, rządy, nauka, religia, ekologia i wiele innych instytucji.
Brzmi jak teoria spiskowa? Zgadza się, ale czy to znaczy, że to kłamstwo? Nawet jeśli, jest takie porzekadło: "W każdym kłamstwie jest ziarnko prawdy". Zawsze pozostaje ta niepewność, a "przypadkowe" zdarzenia zdają się je potwierdzać. Dobrze pamiętać też słowa pewnego znanego vlogera: "To że coś brzmi logicznie niekoniecznie musi być prawdziwe, a coś co brzmi całkowicie nielogicznie jest nieprawdziwe, a coś co jest całkowicie bez sensu nie oznacza, że nasi politycy tego nie zrobią".

Postać Teda Kaczynskiego jest mi znana nie od dziś, jest to człowiek nad wyraz inteligentny i ma bardzo ciekawe spostrzeżenia, nadmienię, że w niektórych punktach pokrywają się i one z moimi, jednak w przeciwieństwie do Unabombera ja nie widzę dla świata nadziei na rewolucję.
Mimo, że nieliczne jednostki nie wchodzą między wrony i nie kraczą jak i one, nie mają najmniejszych szans na złamanie "społeczeństwa industrialnego", ludzie są zbyt wygodniccy i zbyt ufają technologii. Jedyna szansa na powrót do korzeni to jakaś katastrofa, wszystko jedno czy ekologiczna, czy spowodowana działalnością człowieka. Załóżmy nawet, że coś takiego się stanie, czy żywot człowieka od tego się polepszy? Nie, co najwyżej matka natura odetchnie na trochę, aż znów zostanie zbezczeszczona, bo człowiek znów zacznie działać i dążyć do polepszenia swojej sytuacji życiowej. Jak wszystkie żywe organizmy (bakterie, protisty, grzyby, rośliny i zwierzęta -> człowiek jako ssak zaliczany jest do królestwa zwierząt) dążymy do przetrwania. System powstanie od nowa, być może będzie całkowicie inny, ale jak wiemy historia lubi się powtarzać. Nie jestem też orędownikiem przemocy w celu osiągania swoich celów, gdyż człowiek, który używa przemocy nie potrafi rozwiązać swoich problemów w inny sposób.

Zresztą ja nie uważam, że wszystko co zostało stworzone przez człowieka w okresie industrializacji jest złe, to zależy w jaki sposób zostanie to wykorzystane, niestety możemy się spodziewać, że mimo iż technologia jest tworzona z myślą o "dobru społeczeństwa", "dobru środowiska" i wszelkiemu innemu dobru to tak niestety nie jest, przede wszystkim chodzi o zysk, własny interes. Rozwojowi technologii jak na ironię towarzyszy też wojna, wtedy najczęściej prężnie się rozwija.

Wszelkie ideologie, którym hołdują lewicowcy (i nie tylko oni) są wykorzystywane do interesów systemu, często są celowo przez niego spaczone, jednak zaślepieni wyznawcy (niczym ortodoksyjni wierzący w religię) nie są w stanie trzeźwo myśleć, brak im zdrowego rozsądku i przyjmują absurdalne pomysły za coś zgodnego ze swoją ideologią. Są oporni na wszelkie argumenty i wyznają zasadę, skoro nie jesteś z nami to przeciwko nam.

"Nie istnieje człowiek, sprawa, zjawisko, a nawet żadna rzecz, dopóty, dopóki w sposób swoisty nie zostały nazwane. Władzą jest więc moc swoistego nazywania ludzi, spraw, zjawisk i rzeczy tak, aby te określenia przyjęły się powszechnie. Władza nazywa, co jest dobre, a co złe, co jest białe, a co czarne, co jest ładne, a co brzydkie, bohaterskie lub zdradzieckie; co służy ludowi i państwu, a co lud i państwo rujnuje; co jest po lewej ręce, a co po prawej, co jest z przodu, a co z tyłu. Władza określa nawet, który bóg jest silny, a który słaby, co należy wywyższać, a co poniżać".
-Zbigniew Nienacki, Dagome Iudex (tom 1); Ja, Dago

System ma wszystko dokładnie przemyślane, wydaje się, iż jesteśmy wolni, dumnie wmawia się nam, iż żyjemy w demokracji i nie ma lepszego ustroju niż ten i nigdy nie powstanie, możemy wszystko, tylko czy aby na pewno? Co krok jesteśmy ograniczani, wmawia nam się, że to dla naszego dobra, co krok wprowadza się jakieś uchwały, zakazy, nakazy, prawa, daniny, opłaty itp pierdoły.

Jednak demokracja jak wszystkie ustroje jest zepsuta od środka, niczym jabłko, zaczyna co raz bardziej gnić, aż zgnije całkowicie i nic zdrowego już nie pozostanie. Wszyscy buntownicy, których Ted uważa za outsiderów i zdolnych do dokonania rewolucji (a takich jest mniejszość), są tylko trybikiem w wielkiej maszynie, gdyby system ich nie potrzebował już dawno zostaliby zmieleni, przeżuci i unicestwieni. Co z tego, że niektórzy widzą więcej, myślą inaczej skoro egzystencja nie ma sensu, a my stawiamy sobie cele wmawiając sobie, że jest dobrze.

System wszystko pięknie koloryzuje używając propagandy, metody małych kroków, okna overtona i innych psychologicznych, i podstępnych sztuczek. Im bardziej się rozwija tym lepiej z indoktrynacją obywateli, jesteśmy na takim etapie, że większość wie o nas prawie wszystko, a jednocześnie jesteśmy na tyle bezmyślni, że sami dostarczamy o sobie informacji, chociażby na tzw. mediach społecznościowych. Chciałoby się rzec z podstępem (tak to nie jest przejęzyczenie, z podstępem, a nie z postępem) czasu.

"Zło należy czynić od razu i w całej pełni, aby ludzie krócej cierpieli. Dobro zaś należy dawać po trochu, aby ludzie długo mogli się nim cieszyć".
-Zbigniew Nienacki, Dagome Iudex (tom 1); Ja, Dago

Nie widzę naszej przyszłości w kolorowych barwach, cokolwiek zrobimy mamy przerąbane.

Wybacz Ted ja nie dostrzegam światełka w tunelu. Chociaż bardzo bym chciał. Zatem cieszę się ostatnimi ostojami środowiska przyrodniczego (naturalne już nie istnieje, praktycznie cała kula ziemska została zmodyfikowana przez człowieka do własnych potrzeb) bo ono zanika na rzecz betonozy, pozostaną może parki narodowe, rezerwaty, parki, skwery czy trawniki i to chyba wszystko?

Muszę przyznać, że manifest nie jest pseudonaukowym bełkotem jakim spodziewałem się, że będzie. Widać, że człowiek, który go pisał nie jest przeciętnym Kowalskim.
W eseju poruszone są problemy XX i XXI wieku, jakim jest system, którym rządzi z całą pewnością garstka najbogatszych ludzi (o których nic nie wiemy), stoją oni na czele piramidy, a im podlegają państwa, banki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , , , ,

Niestety na polskim rynku brakuje tego typu poradników (wielka szkoda), jedynie wydawnictwo Czarna Owca wydało reportaż w tej tematyce, mam nadzieję, że w przyszłości będzie u nas więcej literatury BDSM i nie mam na myśli erotyków jak np. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" bo one to czysta fikcja mająca tyle wspólnego z rzeczywistością co ja z kuśnierstwem, zaś poradnik dostarcza szczegółowych informacji na temat danej praktyki, w tym tu uświadczymy "zabawy" z igłami jak i wzmianki o fetyszu krwi - a gdzie krew tam i pojawiają się też wampiry, nie to nie żart, są ludzie którzy uważają się za krwiopijców, ale to już inny temat. Treść publikacji raczej dla miłośników mocniejszych wrażeń oraz dla tych z otwartym umysłem, nie dla tych co się boją ostrych przedmiotów i widoku krwi.

Książka mimo iż ma tylko sto parę stron zawiera wiele cennych informacji, jak się przygotować, co będzie potrzebne przy oddaniu się temu "mistycznemu" doświadczeniu (gdyż według autorki igły nie tylko dotykają sfery cielesnej, ale i duchowej), gdzie można się wkłuwać, a gdzie nie, jakie niesie to za sobą zagrożenia i oznajmia, że można zrobić sobie lub komuś krzywdę oraz co należy zrobić gdy już stanie się coś niedobrego i skąd czerpać potrzebną wiedzę.

Doświadczeni "piercerzy" jak i miłośnicy ekstremalnych wrażeń nie znajdą tu nic nowego raczej same podstawy, ale czasem dobrze sobie odświeżyć swoją własną wiedzę.

Nawet najlepszy poradnik nie zapewni całkowitego bezpieczeństwa i nie ustrzeże przed popełnianiem błędów, należy mieć to na uwadze gdy ktoś się zdecyduje na "zabawy" z igłami.

Polecam, mnie czytało się dość szybko, tym którzy nie czytają po angielsku będzie ciężko, ale na szczęście mamy co raz lepsze translatory, tylko czasem czytelnicy będą musieli się nastukać klawiszami na klawiaturze, ja na szczęście radzę sobie z tym językiem obcym na tyle aby większość tekstu zrozumieć, dobrze jednak iż istnieją słowniki i przy okazji można tą znajomość języka pogłębić, dlatego jest to dodatkowy atut tej pozycji.

Niestety na polskim rynku brakuje tego typu poradników (wielka szkoda), jedynie wydawnictwo Czarna Owca wydało reportaż w tej tematyce, mam nadzieję, że w przyszłości będzie u nas więcej literatury BDSM i nie mam na myśli erotyków jak np. "Pięćdziesiąt twarzy Greya" bo one to czysta fikcja mająca tyle wspólnego z rzeczywistością co ja z kuśnierstwem, zaś poradnik dostarcza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Wszystko co dobre ma swój początek i koniec podobnie jak heksologia opowiadań Clivea Barkera, wszystkie one mimo, że jedne lepsze, drugie gorsze trzymają poziom, średnia całego cyklu wychodzi 6,8 , ale ja osobiście przyznałbym pełną dziesiątkę.

Ranking opowiadań:

Miejsce pierwsze: Ostatnia sztuczka 8/10

Miejsce drugie: Krew grabieżców 7/10

Miejsce trzecie: Zmierzch w cieniu wież 7/10

Miejsce czwarte: Życie śmierci 7/10

Miejsce ostatnie: Przy Jerusalem Street 7/10

Wszystko co dobre ma swój początek i koniec podobnie jak heksologia opowiadań Clivea Barkera, wszystkie one mimo, że jedne lepsze, drugie gorsze trzymają poziom, średnia całego cyklu wychodzi 6,8 , ale ja osobiście przyznałbym pełną dziesiątkę.

Ranking opowiadań:

Miejsce pierwsze: Ostatnia sztuczka 8/10

Miejsce drugie: Krew grabieżców 7/10

Miejsce trzecie: Zmierzch w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ranking opowiadań:

Miejsce pierwsze: W ciele 8/10

Miejsce drugie: Zakazany 7/10

Miejsce trzecie: Madonna 7/10

Miejsce ostatnie: Dzieci krzyku 5/10

Tak jak w pierwszym tomie średnia wychodzi 6,7 (no dobrze o 0,4 więcej) , ale osobiście dałbym siedem, bo jedno z opowiadań zaniża notę.

Ranking opowiadań:

Miejsce pierwsze: W ciele 8/10

Miejsce drugie: Zakazany 7/10

Miejsce trzecie: Madonna 7/10

Miejsce ostatnie: Dzieci krzyku 5/10

Tak jak w pierwszym tomie średnia wychodzi 6,7 (no dobrze o 0,4 więcej) , ale osobiście dałbym siedem, bo jedno z opowiadań zaniża notę.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , , ,

Ranking opowiadań:

Miejsce pierwsze: Precz, Szatanie! 7/10

Miejsce drugie: Polityka ciała 7/10

Miejsce trzecie: Węzły śmierci i życia 7/10

Miejsce czwarte: Objawienia 7/10

Miejsce ostatnie: Era żądzy 7/10

Ranking opowiadań:

Miejsce pierwsze: Precz, Szatanie! 7/10

Miejsce drugie: Polityka ciała 7/10

Miejsce trzecie: Węzły śmierci i życia 7/10

Miejsce czwarte: Objawienia 7/10

Miejsce ostatnie: Era żądzy 7/10

Pokaż mimo to