-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać445 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2010-10-04
2010-09-01
Świetna powieść dla młodszej młodzieży w starym stylu (powieść, nie młodzież). Trochę historii, trochę fantastyki, trochę baśni, a wszystko to podane w wikińskim sosie i przybrane klarownym, jasnym i eleganckim językiem.
Jack jest uczniem druida i ma jedenaście lat, jego siostra Lucy jest rozpuszczoną jak dziadowski bicz pięciolatką, której mimo wszystko nie da się nie lubić. Żeby uratować swoją siostrzyczkę Jack najpierw daje się pojmać Wikingom, a potem przeżywa wiele wspaniałych i groźnych przygód.
Poza tą najprostszą warstwą pięknej opowieści dla dzieci kryje się jeszcze kilka, a najbardziej urzekło mnie to, za co polubiłam kiedyś "Mgły Avalonu" — przenikanie się wierzeń i religii: zarówno zderzenie starego (wierzenia Celtów) i nowego (chrześcijaństwo), jak i zderzenie dwóch kultur: anglosaskiej i wikińskiej.
Bardzo polecam, nie tylko dzieciom!
Świetna powieść dla młodszej młodzieży w starym stylu (powieść, nie młodzież). Trochę historii, trochę fantastyki, trochę baśni, a wszystko to podane w wikińskim sosie i przybrane klarownym, jasnym i eleganckim językiem.
Jack jest uczniem druida i ma jedenaście lat, jego siostra Lucy jest rozpuszczoną jak dziadowski bicz pięciolatką, której mimo wszystko nie da się nie...
2010-07-19
Moja druga ulubiona część cyklu o Ani jest też najmniej chyba dla tego cyklu reprezentatywna. Ania nie jest tu już długonogim podlotkiem wiecznie wpadającym w tarapaty z dwóch pierwszych tomów ani nawet romantycznym dziewczęciem z trzeciego (i trochę też piątego...).
W "Szumiących Topolach" jest mi zdecydowanie bliższa - zapracowana, gnębiona przez część mieszkańców miasta, czasem zniechęcona, czasem radosna. Taka Ania staje się bardziej ludzka i bardzo ją lubię.
Podoba mi się też sama forma powieści. Narracja trzecioosobowa jest tu poprzetykana listami i ten zabieg daje szersze pojęcie o tym co dzieje się w głowie Ani.
Wyraźnie czuć, że tę część napisała pisarka dojrzalsza (o 20 lat - "Ania na uniwersytecie" wydana została w 1915, a "Wymarzony dom Ani w 1917, podczas gdy "Anię z Szumiących Topoli" wydano dopiero w 1936) zarówno jako pisarka właśnie, jak i jako kobieta.
Polecam ten tom serdecznie również tym, którzy poprzednie "Anie..." uważają za zbyt infantylne i dziecięce.
Moja druga ulubiona część cyklu o Ani jest też najmniej chyba dla tego cyklu reprezentatywna. Ania nie jest tu już długonogim podlotkiem wiecznie wpadającym w tarapaty z dwóch pierwszych tomów ani nawet romantycznym dziewczęciem z trzeciego (i trochę też piątego...).
W "Szumiących Topolach" jest mi zdecydowanie bliższa - zapracowana, gnębiona przez część mieszkańców...
2010-07-16
"Ania na Uniwersytecie", to już (w odróżnieniu od dwóch poprzednich tomów) książka o miłości. może nie romans, bo poza wątkiem romantycznym sporo się tutaj dzieje, ale ze wszystkich tomów o Ani właśnie ten najbliższy jest typowej miłosnej historii dla nastolatek.
Ale mimo tego (choć za romansidłami nie przepadam) bardzo ten tom lubię. Może dlatego, że właśnie dzięki tej książce kiedyś tam w przeszłości nauczyłam się co jest najważniejsze w mężczyźnie? Kto wie.
W każdym razie serdecznie polecam ten tom nie tylko nastoletnim panienkom. Choć radzę najpierw przypomnieć sobie (lub poznać) dwa poprzednie.
"Ania na Uniwersytecie", to już (w odróżnieniu od dwóch poprzednich tomów) książka o miłości. może nie romans, bo poza wątkiem romantycznym sporo się tutaj dzieje, ale ze wszystkich tomów o Ani właśnie ten najbliższy jest typowej miłosnej historii dla nastolatek.
Ale mimo tego (choć za romansidłami nie przepadam) bardzo ten tom lubię. Może dlatego, że właśnie dzięki tej...
2010-07-15
"Anią z Avonlea" lubię bardziej niż pierwszy tom cyklu. Może dlatego, że główna bohaterka bardziej się do tego lubienia nadaje (przyznaję, że za Anią z poprzedniego tomu raczej nie przepadałam), może dlatego, że książka nie stara się objąć tak szerokiego czasu jak poprzednia, a może dlatego, że Ania jest już nieco mniej dziecinna i jej problemami można się nieco bardziej przejąć.
Dość, że bardzo ten tom jej przygód lubię i wracam do niego za każdym razem z sentymentem. Styl Lucy Maud Montgomery ogromnie przypadł mi do gustu dzięki pewnemu dystansowi do opisywanej rzeczywistości i pięknemu językowi (Dwa pierwsze tomy czytam nieodmiennie w tłumaczeniu pani Rozalii Bernsteinowej, które uważam za jedyne słuszne). Cudnie czyta się też o społeczeństwie tamtej Kanady.
Naprawdę wiele można z tej lektury wynieść, więc szczerze namawiam do powrotu do niej, jeżeli już czytaliście, lub zapoznania się z nią, jeśli jej jeszcze nie znacie.
"Anią z Avonlea" lubię bardziej niż pierwszy tom cyklu. Może dlatego, że główna bohaterka bardziej się do tego lubienia nadaje (przyznaję, że za Anią z poprzedniego tomu raczej nie przepadałam), może dlatego, że książka nie stara się objąć tak szerokiego czasu jak poprzednia, a może dlatego, że Ania jest już nieco mniej dziecinna i jej problemami można się nieco bardziej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2010-07-13
Bardzo lubię całą serię o Ani, a pierwszy tom, choć znam go najlepiej, czytałam zdecydowanie najrzadziej. Pamiętałam go dobrze z filmu i słuchowiska, ale z lektury dużo słabiej. Ostatnie powtórzenie "Ani z Zielonego Wzgórza" sprawiło mi wiele przyjemności.
Jest to bardzo przyjemna książka, choć uważam, że pewna krzywdę robi się jej omawiając ją w szkołach tak wcześnie. Czytając Anię już nie jako jej rówieśnica skupiałam się może mniej n a jej perypetiach, a bardziej na stylu autorki (bardzo przyjemny z lekkim dystansem do rzeczywistości) i obyczajowym tle powieści.
Szczerze polecam przeczytanie tej książki, nawet jeżeli miałaby to być powtórka z lektury. Może i Wy przekonacie się, że część rzeczy, które z "Ani..." pamiętacie była tak naprawdę w filmie, a nie w książce...
Bardzo lubię całą serię o Ani, a pierwszy tom, choć znam go najlepiej, czytałam zdecydowanie najrzadziej. Pamiętałam go dobrze z filmu i słuchowiska, ale z lektury dużo słabiej. Ostatnie powtórzenie "Ani z Zielonego Wzgórza" sprawiło mi wiele przyjemności.
Jest to bardzo przyjemna książka, choć uważam, że pewna krzywdę robi się jej omawiając ją w szkołach tak wcześnie....
2010-07-08
Jedna z lektur mojej młodości. Książka dla nieco starszych panienek, niż "Polyanna" tej samej autorki, całkiem przyjemna, choć nie jest to na pewno dzieło genialne.
W trakcie czytania odnosiłam wrażenie, że to tylko szkic i gdyby ktoś przysiadł i napisał na jego podstawie ze dwa razy dłuższą książkę, to mogłaby ona być naprawdę dobra.
Ale cóż — ponieważ jest, tak jak jest, spokojnie oceniam tę książkę jako średnią. Czyta się ją bardzo przyjemnie, a akcja, choć toczy się niespiesznie, zawiera też trochę niespodzianek.
Jedna z lektur mojej młodości. Książka dla nieco starszych panienek, niż "Polyanna" tej samej autorki, całkiem przyjemna, choć nie jest to na pewno dzieło genialne.
W trakcie czytania odnosiłam wrażenie, że to tylko szkic i gdyby ktoś przysiadł i napisał na jego podstawie ze dwa razy dłuższą książkę, to mogłaby ona być naprawdę dobra.
Ale cóż — ponieważ jest, tak jak...
2010-06-10
Siesicka w dobrej formie. Problemy zarówno wchodzącego w dorosłość rodzeństwa, jak i ich rodziców, ciągle jeszcze wspominających okupację, na którą przypadła ich młodość.
Opowieść o sile miłości zarówno tej damsko-męskiej, jak i tej rodzicielskiej (a zwłaszcza w tym przypadku macierzyńskiej), o tym jak upodabniamy się do swoich rodziców, kiedy byli w naszym wieku i o tym jak ciężko jest zaakceptować matce to, że jej dzieci chcą się uczyć na własnych błędach.
Lubię styl Siesickiej, lubię jej książki i choć Beethoven i dżinsy" nie należą może do tych najulubieńszych, to i tak mogę je szczerze polecić nie tylko młodzieży.
Siesicka w dobrej formie. Problemy zarówno wchodzącego w dorosłość rodzeństwa, jak i ich rodziców, ciągle jeszcze wspominających okupację, na którą przypadła ich młodość.
Opowieść o sile miłości zarówno tej damsko-męskiej, jak i tej rodzicielskiej (a zwłaszcza w tym przypadku macierzyńskiej), o tym jak upodabniamy się do swoich rodziców, kiedy byli w naszym wieku i o tym...
Amerykańskie południe, równouprawnienie czarnych i reakcje ludzi na wprowadzenie ustawy o prawach obywatelskich, nieszczęśliwa dziewczynka, nękana wspomnieniami z przeszłości, czarna pomoc domowa, która chce wpisać się na listę głosujących i wreszcie ucieczka od wszystkiego i wakacje u sióstr pszczelarek. Czarnych, dodajmy, bo niektórym wydaje się ważne to, że biała dziewczynka mieszka w "czarnym domu". Choć tak naprawdę dom sióstr Boatwright jest pomalowany na kolor bardzo, bardzo różowy...
Urokliwa książka, skierowana jednak bardziej do młodzieży niż do dorosłych. Wiem, że gdybym przeczytała ją jakoś na początku liceum czy pod koniec podstawówki podobałaby mi się dużo bardziej. Ale przeczytałam ją teraz i uważam po prostu za dobrą książkę. Książkę unikającą — co ważne — ckliwych rozwiązań. Bo mimo, że wszystko kończy się dobrze, a życie toczy się dalej, niektóre rzeczy pozostają w pamięci.
Naprawdę dobra, polecam serdecznie wszystkim, ale ostrzegam przed miejscami napuszonym językiem (trochę w stylu sposobu myślenia o sobie wczesnej Ani Shirley — śmiertelnie poważnego). Mimo wszystko, warto.
Amerykańskie południe, równouprawnienie czarnych i reakcje ludzi na wprowadzenie ustawy o prawach obywatelskich, nieszczęśliwa dziewczynka, nękana wspomnieniami z przeszłości, czarna pomoc domowa, która chce wpisać się na listę głosujących i wreszcie ucieczka od wszystkiego i wakacje u sióstr pszczelarek. Czarnych, dodajmy, bo niektórym wydaje się ważne to, że biała...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to