-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Biblioteczka
2024-01-17
2016-09
2015
Przed laty moja przygoda z Panem Lodowego Ogrodu zakończyła się na trzecim tomie, kiedy w końcu w moje ręce wpadł czwarty, postanowiłam odświeżyć sobie cały cykl. Bałam się nieco, czy Grzędowicz wytrzyma próbę czasu, czy też nie okaże się, że magia powieści gdzieś uleciała. Na szczęście, jest dobrze. Powiem więcej, jest BARDZO dobrze, a śledzenie losów Nocnego Wędrowca smakuje równie dobrze, gdy ma się lat dwadzieścia z hakiem, jak i blisko dekadę więcej.
Cała opinia na:
http://www.kacikzksiazka.pl/2015/10/pan-lodowego-ogrodu-tom-1-jarosaw.html
Przed laty moja przygoda z Panem Lodowego Ogrodu zakończyła się na trzecim tomie, kiedy w końcu w moje ręce wpadł czwarty, postanowiłam odświeżyć sobie cały cykl. Bałam się nieco, czy Grzędowicz wytrzyma próbę czasu, czy też nie okaże się, że magia powieści gdzieś uleciała. Na szczęście, jest dobrze. Powiem więcej, jest BARDZO dobrze, a śledzenie losów Nocnego Wędrowca...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-25
Nikogo już nie ekscytują wampiry – sprowadzone w znacznej mierze do roli amantów, straciły swoją krwiożerczość i dzikość, dlatego zaczęły kojarzyć się przede wszystkim z niezbyt lotnymi powieściami dla nastolatek. Jednak kiedy to Stephen King bierze wampira na warsztat, wtedy będzie się działo, uwierzcie mi…
Salem to niewielka, licząca zaledwie tysiąc trzystu mieszkańców, mieścina położona w stanie Maine. To tutaj kilka najpiękniejszych lat swego dzieciństwa spędził poczytny pisarz Ben Mears i to właśnie to miejsce postanawia uczynić bohaterem swojej nowej powieści. W tym samym czasie w miasteczku pojawia się dwóch innych mężczyzn, którzy kupują stary, owiany złą sławą budynek, zwany Domem Marstenów. Jednocześnie w okolicy zaczyna dochodzić do dziwnych zaginięć i wypadków. Bez śladu znika kilkuletni chłopiec, ktoś bestialsko morduje psa i wiesza go na cmentarnej bramie, a jeden z grabarzy umiera nagle na nieznaną chorobę. Dla Salem skończyły się senne, spokojne lata…
Cała opinia na:
http://www.kacikzksiazka.pl/2014/08/miasteczko-salem-stephen-king.html
Nikogo już nie ekscytują wampiry – sprowadzone w znacznej mierze do roli amantów, straciły swoją krwiożerczość i dzikość, dlatego zaczęły kojarzyć się przede wszystkim z niezbyt lotnymi powieściami dla nastolatek. Jednak kiedy to Stephen King bierze wampira na warsztat, wtedy będzie się działo, uwierzcie mi…
Salem to niewielka, licząca zaledwie tysiąc trzystu mieszkańców,...
2014-08-10
Burzliwa historia Anglii, zwłaszcza okres Wojny Dwu Róż oraz rządy dynastii Tudorów, to wdzięczny i popularny temat wielu powieści. Dzięki opowiadającym o nich książkom Philippa Gregory zdobyła miano królowej powieści historycznej i zaskarbiła sobie serca tysięcy czytelników na całym świecie. Z kolei C.W. Gortner z pasją przenosi nas do XV i XVI-wiecznej Hiszpanii, by przybliżyć historię panowania Królów Katolickich i ich potomstwa. Z wypiekami na twarzy czytamy te powieści, dając się oczarować opowieściom o historii obcych krajów i ich władców. A co z naszym własnym dziedzictwem?
Gdy tylko ukazała się w zapowiedziach, „Korona śniegu i krwi” została okrzyknięta „piastowską grą o tron”, nasuwając nieuchronne, ale i mało fortunne skojarzenie z „Pieśnią Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina. Z powieściami amerykańskiego pisarza łączy ją bowiem jedynie prawdziwie imponująca liczba bohaterów, z których żaden nie wysuwa się na pierwszy plan oraz oparcie głównej osi fabuły na bezpardonowych walkach o tron, w tym przypadku polską koronę. Cherezińska umieściła akcję „Korony…” w trudnym i mrocznym momencie naszej historii – okresie rozbicia dzielnicowego i próbach ponownego zjednoczenia królestwa.
Choć początkowo czułam się nieco przytłoczona ilością Henryków i Władysławów, powieść wciągnęła mnie i absolutnie zachwyciła, pozostawiając z lekkim uczuciem rozczarowania, że licząca sobie ponad 700 stron książka skończyła się tak szybko. Dlatego z niekłamanym zachwytem sięgnęłam po jej kontynuację, „Niewidzialną koronę”, licząc na kolejną dawkę niesamowitych wrażeń. I nie zawiodłam się ani trochę. Mało tego, choć zdawało mi się to niemożliwe, kontynuacja okazała się jeszcze lepsza niż pierwszy tom.
Przeczytaj całą recenzję:
http://www.kacikzksiazka.pl/2014/08/niewidzialna-korona-elzbieta-cherezinska.html
Burzliwa historia Anglii, zwłaszcza okres Wojny Dwu Róż oraz rządy dynastii Tudorów, to wdzięczny i popularny temat wielu powieści. Dzięki opowiadającym o nich książkom Philippa Gregory zdobyła miano królowej powieści historycznej i zaskarbiła sobie serca tysięcy czytelników na całym świecie. Z kolei C.W. Gortner z pasją przenosi nas do XV i XVI-wiecznej Hiszpanii, by...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-02-12
"Zastanówcie się o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to dostać."
Kim są aniołowie? Dla większości z nas to świetliste, dobre i łagodne istoty zamieszkujące niebo i opiekujące się ludźmi. W dobie romansów paranormalnych, niektórym pewnie skojarzą się z przystojnymi młodzieńcami, którzy zakochują się w nastolatkach [sic!]. Maja Lidia Kossakowska zrywa z tym wizerunkiem i zapewniam Was, że po przeczytaniu Siewcy Wiatru spojrzycie na słodkie cherubinki innym wzrokiem.
Powieść przedstawia dzieje Królestwa Aniołów (Nieba) i Głębi (Piekła). Miejsca te diametralnie różnią się od powszechnie znanego obrazu – obłoków i jasnych ogrodów oraz czeluści wypełnionej siarką i smołą. Bardziej przypominają ziemskie królestwa – każde z nich dzieli się na siedem części zamieszkanych, a ich mieszkańców obowiązuje ścisła hierarchia. Aniołowie są bowiem podzieleni według chórów i większość z nich niemal z pogardą patrzy na tych, którzy są od nich niżsi rangą lub pochodzeniem. Sytuacja w Głębi jest jeszcze bardziej skomplikowana – mamy tu starą głębiańską arystokrację, demony i oczywiście upadłe anioły z Lucyferem na czele. Mieszkańcy Królestwa żyją sobie spokojnie w blasku Jasności, gdy pewnego dnia grupa najwyższych archaniołów z przerażeniem odkrywa, że Bóg zniknął. Nie wiedzą, czy odszedł na zawsze, czy powróci, czy też nie żyje. Ukrywają ten fakt przed innymi w obawie przed powszechnym buntem i chaosem, jaki zapanowałby we wszechświecie.
Głównymi bohaterami są Anioł Zagłady Daimon, zwany Abbaddonem, archaniołowie Gabriel, Rafael, Michał i Rajzer oraz upadłe anioły Lucyfer i Asmodeusz. Ponadto pojawia się wiele postaci drugoplanowych, których nie sposób tutaj wymienić. Autorka stworzyła wielowymiarowych, realistycznych bohaterów, z których praktycznie żaden (nawet występujący w wątku pobocznych) nie wydaje się sztuczny ani mdły. Żaden też nie jest ani krystalicznie biały, ani czarny, choć mamy przecież do czynienia z istotami, które teoretycznie powinny takie być.
Zafascynował mnie sposób przedstawienia aniołów. Są to postaci z krwi i kości, targają nimi emocje i namiętności. Są tak ludzcy jak to tylko możliwe - uczciwi i odważni, ale i zarozumiali, zazdrośni i zaślepieni żądzą władzy. Znajdziemy tu bohaterów, ale również manipulantów i intrygantów. Większość z nich pije, pali i używa niecenzuralnego słownictwa. Bardzo spodobał mi się także obraz upadłych aniołów, którzy nie są wcale na wskroś źli. Przeciwnie, upadek Lucyfera był dla niego szokiem. Dlaczego? Został wygnany z powodu buntu, jaki wywołał. Jednak jego celem nie było przeciwstawienie się Bogu, chciał jedynie zwrócić na siebie jego uwagę, pragnął pokazać Mu, że świat potrzebuje zmian.
"Chcieliśmy tworzyć lepszy świat, krainę prawości i sprawiedliwości, z zbudowaliśmy…
- Piekło – podsumował Asmodeusz."
Urzekł mnie język, jakim zwracają się do siebie główni bohaterowie. Są bliskimi przyjaciółmi, którzy niejedno razem przeszli. Mamy więc Gabrysia, Michałka, Rafałka i Lucka, ewentualnie Lampkę (w końcu Lucyfer był aniołem niosącym światło), którzy spotykają się w tawernie „Pod Gorejącym Krzakiem”, żeby wypić piwo. Są kumplami z wojska, więc nadal utrzymują bliskie kontakty. Zresztą autorka wielokrotnie sygnalizuje, że Lucyfer nie jest na wskroś zły, że ma jeszcze szansę na odpokutowanie. Prawdziwe Zło to Antykreator, który niesie za sobą jedynie śmierć i zniszczenie. Kossakowskiej należy się uznanie za to, że pisanie książki poprzedziła wnikliwą analizą wielu źródeł. Prawie każda z postaci występująca w powieści ma swój pierwowzór właśnie w mitologii arabskiej, żydowskiej i rzymskiej. Dużym plusem jest również słowniczek pojęć i bohaterów znajdujący się na końcu książki.
Siewca Wiatru to fascynująca historia wojny, intryg i namiętności, w której jednak nie brak poczucia humoru. Bardzo spodobał mi się fragment, w którym dwóch bohaterów, anioł i demon, musi dostać się na Ziemię. Najszybszym i najbezpieczniejszym sposobem jest znalezienie inwokatora, czyli człowieka, który pragnie przywołać złe moce podczas obrzędu. Okazuje się jednak, że ludzkie wyobrażenie o tym, czego potrzebują demony różni się od rzeczywistości
"- Człowieku – jęknął na widok inwokatora – Zdejmij z siebie ten idiotyczny szlafrok w gwiazdki! Wyglądasz jak palant. Na ulicę też byś tak wyszedł? Dno, Abbaddonie. Z roku na rok stają się coraz gorsi.
Na dźwięk tytułu Freya nieszczęsn mag rozpłakał się. Łzy strachu spłynęły po policzkach, rozmazując demoniczny makijaż.
- Żałosne – powiedział Kamael [… ]- Skąd im przychodzi do głowy, że szanujący się demon będzie tolerował podobny chłam? Czy ja wyglądam na handlarza starzyzną?
Z obrzydzeniem podniósł w dwóch palcach zmumifikowaną rękę.
- Niby wisielca, tak? Wyrzuć to, facet. Jeszcze rozniesiesz jakąś zarazę."
Powieść Kossakowskiej to pozycja, którą każdy czytelnik zainteresowany fantastyką zdecydowanie powinien przeczytać. Polecam!
Opublikowano również na http://kacikzksiazka.blogspot.com/ oraz secretum.pl
"Zastanówcie się o co prosicie, bo przy odrobinie pecha możecie to dostać."
Kim są aniołowie? Dla większości z nas to świetliste, dobre i łagodne istoty zamieszkujące niebo i opiekujące się ludźmi. W dobie romansów paranormalnych, niektórym pewnie skojarzą się z przystojnymi młodzieńcami, którzy zakochują się w nastolatkach [sic!]. Maja Lidia Kossakowska zrywa z tym...
2013-11-23
Nie wiem, co takiego ma w sobie Marcin Mortka, że z każdą kolejną książką jego autorstwa, coraz bardziej mnie czaruje i zachwyca. Sprawdził się jako pisarz fantasy, wywołał gęsią skórkę „Miasteczkiem Nonstead”, zauroczył opowieściami dla dzieci o Wikingu Tappim. Za każdym razem odkrywam w jego prozie coś nowego. Tym razem nadeszła kolej na „Dom pod Pękniętym Niebem”, powieść w zamyśle skierowaną do młodzieży. I wiecie co? Choć mam trzydziestkę na karku, przeczytałam ją jednym tchem, w nosie mając kłujące ze zmęczenia oczy.
Książka rozpoczyna się dosyć standardowo – grupa młodzieży wybiera się w głąb lasu pod namioty. Jedynym dorosłym, jaki im towarzyszy, jest indiański przewodnik, Casey. Nic nie jest jednak tak, jak sobie zaplanowali – rozmowy się nie kleją, atmosfera robi się coraz cięższa i bardziej nieprzyjemna, choć nie zniechęca to chłopaków od prób wślizgnięcia się do śpiworów dziewczyn. Ich mało subtelne zaloty przerywa gwałtowne trzęsienie ziemi i pojawienie się dziwnych stworzeń, które atakują Caseya i zmuszają całą grupę do ucieczki w kierunku jedynego w okolicy schroniska. Nie wiedzą, że w lesie czai się coś, przed czym nie ochroni ich schowanie się w domu.
Już od pierwszych stron czuć napięcie, a atmosfera grozy przybiera na sile wraz z kolejnymi rozdziałami. „Dom pod Pękniętym Niebem” łączy w sobie horror i powieść postapokaliptyczną. Mortka wykorzystuje znane schematy i motywy - pomysł z grupą nastolatków, którzy po powrocie z biwaku odkrywają, że cały świat stanął do góry nogami, nasuwa jednoznaczne skojarzenie z serią „Jutro”. A jednak wyciska z nich coś świeżego, okrasza własnymi pomysłami i serwuje historię, która wciąga niezależnie od wieku czytelnika.
Główni bohaterowie to mieszanka wybuchowa, a jednocześnie dosyć reprezentatywna dla współczesnych nastolatków – przyklejona do telefonu maniaczka portali społecznościowych, smętnie marudząca gotka, ambitna prymuska, szkolny playboy, mięśniak nie grzeszący rozumem, zafascynowany fantastyką nerd i nie wyróżniający się niczym, spokojny chłopak z głową na karku. Ludzie już od najmłodszych lat mają tendencję do szufladkowania, przypisywania każdemu w grupie określonej roli. Początkowo każdy z nastolatków wciela się w swoją rolę bezbłędnie i zachowuje wizerunek, pod jakim widzą, go inni. Jednak wydarzenia, jakimi są świadkami i postawienie w obliczu sytuacji kryzysowej, wymykającej się wszelkim logicznym wyjaśnieniom, sprawiają, że młodzi ludzie zmieniają się. Z niektórych wydobywa się to, co najlepsze, z innych wręcz przeciwnie, jakby szukali pretekstu, by dać upuść czającemu się w nich złu.
Spotkałam się z opiniami, że kreacja bohaterów to najsłabsza część tej powieści i całkowicie się z nią nie zgadzam. Uważam, że zarówno ich charaktery, jak i zachowanie zostało przedstawione wiarygodnie. Zmieniają się, ewoluują, trudno oceniać ich jednoznacznie, a jednocześnie potrafią zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Czy tak wyglądają papierowe postaci? Mam wrażenie, że czytałam zupełnie inną książkę niż autorzy niektórych recenzji. Podobnie wygląda kwestia zarzutu, że bohaterowie – zarówno ci nastoletni, jak i dorośli – postępują czasem nielogicznie i sami sobie szkodą nieprzemyślanym działaniem. A teraz, proszę wyobraźcie sobie sytuację, gdy na Waszej drodze staje monstrum rodem z koszmaru i na dodatek chce Was w najlepszym wypadku zjeść – jestem przekonana, że znajdziecie chwilę na racjonalne zaplanowanie dalszych działań i krok po kroku będziecie wprowadzać je w życie. No błagam! Ludzie, trochę wyobraźni, połowa z nas straci rozum, a druga rozbiegnie się w przerażeniu z krzykiem i piskiem.
Jedyną wadą, jaką dopatrzyłam się w książce to fakt, że mam ją jedynie w postaci ebooka, a nie wersji papierowej, która mogłaby dumnie wyprężyć się obok „Listów lorda Bathursta” na mojej półce.
Czy polecam? Bez dwóch zdań – przede wszystkim młodzieży, ale nie tylko, jestem bowiem pewna, że dorośli czytelnicy przeczytają ją z równie dużą przyjemnością. Panie Marcinie, czekam z utęsknieniem na kontynuację!
Nie wiem, co takiego ma w sobie Marcin Mortka, że z każdą kolejną książką jego autorstwa, coraz bardziej mnie czaruje i zachwyca. Sprawdził się jako pisarz fantasy, wywołał gęsią skórkę „Miasteczkiem Nonstead”, zauroczył opowieściami dla dzieci o Wikingu Tappim. Za każdym razem odkrywam w jego prozie coś nowego. Tym razem nadeszła kolej na „Dom pod Pękniętym Niebem”,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-15
http://www.kacikzksiazka.pl/2014/01/sowo-i-miecz-witold-jabonski.html
http://www.kacikzksiazka.pl/2014/01/sowo-i-miecz-witold-jabonski.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-20
Do tej pory moją ulubioną autorką powieści historycznych była Philippa Gregory, która zachwyciła mnie cyklem tudorowskim oraz serią Wojna Dwu Róż. Jednak kilka dni temu odkryłam pisarkę, która tworzy Brytyjce bardzo poważną konkurencję. Renata Czarnecka całkowicie oczarowała mnie swoim stylem i historią, którą zawarła w powieści „Barbara i król”.
O miłości Zygmunta Augusta do Barbary Radziwiłłówny słyszał chyba każdy. Potężna uczucie, które sprawiło, że władca złamał konwenanse, by zaznać szczęścia z ukochaną kobietą, stała się inspiracją dla pisarzy i twórców filmowych. Rozpacz króla po nagłej śmierci żony była na tyle silna, że władca nie wahał się korzystać z usług medium, by mieć kontakt choćby z duchem zmarłej. Aż chciałoby się rzec – taka miłość się nie zdarza. Jednak to nie Radziwiłłównie poświęcona jest powieść Renaty Czarneckiej, a innej Barbarze, której udało się zdobyć serce króla.
Rok 1570. Minęło blisko dwadzieścia lat od śmierci Radziwiłłówny, lecz Zygmunt August nadal nie potrafi pogodzić się z jej utratą. Sfrustrowany brakiem dziedzica i nieudanym małżeństwie z Elżbietą Habsurżanką, coraz bardziej podupada na zdrowiu i popada w depresję, nieustannie rozmyślając o zmarłej żonie. Zły stan fizyczny i emocjonalny króla wykorzystuje ród Mniszchów, podsuwając mu nową kochankę, młodziutką mieszczkę Barbarę Giżankę, do złudzenia przypominającą Radziwiłłównę. Dzięki niej władca odzyskuje radość życia i energię, jednocześnie jednak wywyższenie córki zwykłego kupca oraz coraz większe wpływy Mniszchów na króla wzbudzają zazdrość i nienawiść dworzan.
Autorka przenosi czytelnika w szesnastowieczne realia i robi to z prawdziwym kunsztem. Z pieczołowitością przedstawia atmosferę królewskiego dworu, pełnego intryg i spisków. Żądza władzy i zdobycia wpływów potrafi skłonić ludzi do najpodlejszych i najbardziej wyrachowanych zachowań. W najbliższych otoczeniu króla nikt nie może czuć się bezpiecznie, nawet gdy cieszy się jego łaską i zaufaniem. Jednocześnie widać, jak bardzo prawdziwe są powiedzenia, że fortuna kołem się toczy, a łaska pańska na pstrym koniu jeździ - zwłaszcza gdy mamy do czynienia z kochliwym władcą, przez którego sypialnię przewinęły się już tłumy kochanek.
Dużą zaletą powieści, obok jej wspaniałego klimatu i dbałości o detale, są jej bohaterowie – wyraziści, dopracowani i wiarygodni. Barbara Giżanka jawi się jako kobieta wyrachowana, lecz jednocześnie bezradna i pozbawiona prawa do decydowania o własnym losie. Mimo pewnej zachłanności i pazerności, budzi sympatię i współczucie. Wystarczy wyobrazić sobie młodziutką dziewczynę, która zostaje zmuszona przez własną rodzinę i mężczyznę, którego obdarza gorącym uczuciem, do dzielenia łoża ze starcem, który budzi w niej odrazę. A wszystko to dla dobra rodziny i interesów rodu Mniszchów. Współczucie budzi także postać złamanego cierpieniem władcy, który znajduje nową miłość i próbuje chwytać się życia wbrew zdrowemu rozsądkowi i stanowisku lekarzy.
Jak już wspomniałam, autorka całkowicie zauroczyła mnie subtelnym stylem oraz opowiedzianą przez siebie historią, która w niczym nie ustępuje intrygom snutym na dworze Tudorów, w których zaczytuje się cała rzesza fanek Philippy Gregory, do których sama zresztą należę. „Barbara i król” ma nad nimi tę przewagę, że jest nasza polska, więc tym bardziej zasługuje na uwagę. Bardzo serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po nią, dajcie się oczarować równie mocno jak ja.
Do tej pory moją ulubioną autorką powieści historycznych była Philippa Gregory, która zachwyciła mnie cyklem tudorowskim oraz serią Wojna Dwu Róż. Jednak kilka dni temu odkryłam pisarkę, która tworzy Brytyjce bardzo poważną konkurencję. Renata Czarnecka całkowicie oczarowała mnie swoim stylem i historią, którą zawarła w powieści „Barbara i król”.
O miłości Zygmunta Augusta...
2013-12-04
http://kacikzksiazka.blogspot.com/2013/12/opata-do-serca-marta-obuch.html
http://kacikzksiazka.blogspot.com/2013/12/opata-do-serca-marta-obuch.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-11-10
Opublikowano także na kacikzksiazka.blogspot.com
„Orły Imperium. Pościg” to już kolejna odsłona przygód rzymskich centurionów, Katona i Macro, biorących udział w podboju Brytanii w połowie I wieku naszej ery. I z wielką radością i satysfakcją mogę stwierdzić, że wraz z kolejnymi tomami cyklu autor nie tylko nie rozmienia się na drobne, ale wręcz pisze coraz lepiej.
Choć od przybycia Rzymian do Brytanii minął już rok, nadal nie udało im się rozgromić potężnej armii celtyckiego wodza Karatakusa. W końcu zbliża się długo wyczekiwana bitwa, która może zaważyć na dalszych losach kampanii. Katon i Macro zostają przydzieleni do kohorty świeżo przybyłego z Rzymu Maksymiusza, który dostaje rozkaz obrony brodu na rzece Tamesis. Niestety w skutek niekompetencji dowódcy, żołnierzom nie udaje się utrzymać pozycji. Naczelny wódz armii, Aulus Plaucjusz rozkazuje przykładne ukaranie całej kohorty skazując ją na zdziesiątkowanie. Wśród żołnierzy, którzy mają zostać straceni, znajduje się także Katon. Jednak Macro nie ma zamiaru bezczynnie przypatrywać się śmierci przyjaciela, a i on sam nie ma ochoty tak szybko rozstawać się z życiem.
Ponownie zaskoczyło mnie, z jaką prędkością pochłonęłam kolejny tom „Orłów Imperium”. Książka liczy ponad czterysta stron i została wydana w formacie nieco większym niż standardowy, a jednak jej lektura zajęła mi zaledwie jeden wieczór. Akcja mknie naprzód, bohaterów czekają kolejne wyzwania i bitwy do stoczenia - jednym słowem non stop coś się dzieje i nie pozwala nawet na chwilę nudy. Można wprawdzie zauważyć pewny schemat, według którego zbudowana jest fabuła kolejnych tomów cyklu - Katon i Macro mają do wykonania pozornie beznadziejne misje i mimo niebezpieczeństw zawsze udaje im się wyjść z nich bez większego szwanku - na szczęście sprawnie poprowadzona akcja sprawia, że można na ten drobny mankament przymknąć oko.
Od pierwszego spotkania głównych bohaterów minął rok, nie są oni już tymi samymi żołnierzami, którzy przybyli do Brytanii – zmienili się, ewoluowali i stali się znacznie bardziej interesujący. Katon nie jest już naiwnym idealistą, choć nadal można dostrzec w nim młodzieńczy zapał. Zdobyte doświadczenia zahartowały go zarówno fizycznie, jak i psychicznie i emocjonalnie. Z kolei Macro coraz częściej potrafi zaskoczyć i wyjść poza formę prostego, wręcz prostackiego, centuriona, któremu w głowie tylko bitka, wypitka i kobiety. Tym razem dał się poznać po prostu jako świetny żołnierz, jeszcze lepszy przyjaciel i po prostu honorowy człowiek z zasadami.
Choć „Orły Imperium” to historia podboju Brytanii przedstawiona z punktu widzenia rzymskich legionistów, Scarrow nie ma oporów przed tym, by pokazać okrucieństwo żołnierzy i drastyczne, by nie powiedzieć sadystyczne, decyzje niektórych dowódców. Trudno jest traktować Brytów, a zwłaszcza ich przywódcy, jako postaci negatywne skoro jedynie bronią się przed najeźdźcami, którzy na dodatek traktują ich jak dzikich barbarzyńców, podludzi. I mimo ogromnej sympatii dla głównych boahterów powieści, nie ukrywam, że nie zawsze życzyłam ich odnoszenia tak spektakularnych sukcesów.
„Pościg” to piąta z kolei część cyklu i jak dotąd ostatnia przetłumaczona na język polski. Mam szczerą nadzieję, że wkrótce doczekamy się także wydania kolejnych tomów przygód Katona i Macro, bo nie ukrywam, że zżyłam się z nimi i chciałabym poznać ich dalsze losy. Cały cykl polecam zaś wszystkim fanom powieści historyczno-przygodowych, w których fikcja literacka przeplata się z faktami historycznymi, a całość okraszona jest wartką akcją i licznymi scenami batalistycznymi.
Opublikowano także na kacikzksiazka.blogspot.com
„Orły Imperium. Pościg” to już kolejna odsłona przygód rzymskich centurionów, Katona i Macro, biorących udział w podboju Brytanii w połowie I wieku naszej ery. I z wielką radością i satysfakcją mogę stwierdzić, że wraz z kolejnymi tomami cyklu autor nie tylko nie rozmienia się na drobne, ale wręcz pisze coraz lepiej.
Choć...
2013-10-29
http://kacikzksiazka.blogspot.com/2013/10/przeglad-konca-swiata-deadline-mira.html
http://kacikzksiazka.blogspot.com/2013/10/przeglad-konca-swiata-deadline-mira.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-26
http://kacikzksiazka.blogspot.com/2013/10/krol-cierni-mark-lawrence.html
http://kacikzksiazka.blogspot.com/2013/10/krol-cierni-mark-lawrence.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-09
Opublikowano także na kacikzksiazka.blogspot.com
Nareszcie jest! Trzy tygodnie temu miał swoją premierę długo wyczekiwany, szósty tom niezrównanego cyklu tudorowskiego pióra Philippy Gregory. Brytyjka po raz kolejny przenosi nas do szesnastowiecznej Anglii, tym razem przedstawiając tragiczną, pełną intryg i spisków historię Marii Stuart, królowej Szkotów.
Rok 1568. Zaledwie dwudziestosześcioletnia Maria Stuart zmuszona do ucieczki z własnego kraju, szuka pomocy u swej kuzynki Elżbiety I. Jednak ze względu na skandal i niejasne okoliczności, w jakich opuściła Szkocję, zamiast azylu zostaje uwięziona, a angielscy lordowie mają przeprowadzić stosowne dochodzenie w jej sprawie. Jej strażnikiem i opiekunem zostaje szlachetny i honorowy George Talbot, hrabia Shrewsbury. Początkowo, zarówno on, jak i jego żona, Bess, uważają, że dzięki goszczeniu królowej zyskają nie tylko bogactwa, ale i większy prestiż. Niestety, szybko przekonują się, jak niebezpieczne jest towarzystwo Marii Stuart. Bess dostrzega, że jej mąż widzi w niej nie tylko królewskiego więźnia, ale i piękną kobietę. Co gorsze, jej pobyt wkrótce doprowadza ich do ruiny finansowej i ściąga na nich podejrzenie knucia spisków skierowanych przeciwko Elżbiecie.
Philippa Gregory ponownie oczarowuje lekkością pióra oraz obrazami, jakie kreśli za pomocą słów. Wspaniale oddaje realia epoki, bogactwem opisów sprawiając, że przed oczami czytelnika wyrastają szesnastowieczne domostwa, pełne przepychu sale i mroczne twierdze. Z dbałością o wszelkie detale przedstawia codzienne życie ówczesnej arystokracji, sprawiając, że niemalże można zobaczyć piękno strojów, poczuć pod palcami fakturę materii, czy usłyszeć grającą cicho lutnię.
Jednak to nie obrazowy i czarujący styl autorki sprawia, że od jej książek nie można się oderwać. Gregory jest mistrzynią tworzenia portretów silnych, niezwykłych kobiet, którym przyszło żyć w czasach, gdy to mężczyźni byli panami świata. Narracja „Uwięzionej królowej” poprowadzona jest z punktu widzenia trojga bohaterów - Marii, Bess i George’a, ale to kobiety grają tu pierwsze skrzypce.
Tragiczne losy Marii Stuart sprawiły, że jej postać otacza swoista legenda, dzięki której jej wady i przewinienia usuwają się w cień. Autorka pokazuje ją w nowym świetle - nie jako niewinną ofiarę niewłaściwych mężczyzn, jacy stanęli na jej drodze, ale inteligentną, przebiegłą i ambitną władczynię, która nie cofnęłaby się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Uznawana za najpiękniejszą kobietę swoich czasów, obdarzona niewątpliwym urokiem, nie wahała się korzystać z tego czaru, by zjednywać sobie otaczających ją mężczyzn. Jednak mimo świadomości, że została potraktowana niesprawiedliwie i w gruncie rzeczy walczyła jedynie o odzyskanie tego, co jej się prawnie należało, jej postać nie wzbudza sympatii, jedynie współczucie i – znacznie częściej – irytację.
Bess stanowi jej całkowite przeciwieństwo. Pochodząca ze społecznych nizin, pięła się po drabinie społecznej dzięki kolejnym małżeństwom, które ostatecznie przyniosły jej znaczny majątek i pozycję wystarczającą do poślubienia hrabiego Shrewsbury. Mimo niewątpliwego awansu, Bess pozostała prostolinijną kobietą o kupieckiej duszy, dla której posiadane ziemie, srebra i gotówka, stanowią główny życiowy priorytet. Wraz z pojawieniem się jej życiu Marii Stuart, traci nie tylko gromadzone przez lata bogactwo, lecz również uczucie męża, całkowicie oczarowanego piękną, młodą władczynią. Zestawienie tych dwóch kobiet, tak odmiennych, a jednocześnie uzależnionych od siebie, to niewątpliwie największa zaleta tej powieści.
„Uwięziona królowa” z pewnością zachwyci fanów Philippy Gregory. Polecam ją także osobom, które dopiero zamierzają poznać twórczość tej niezwykłej pisarki. Choć jest to kolejny tom cyklu, stanowi zamkniętą całość i można traktować go jako niezależną powieść.
Opublikowano także na kacikzksiazka.blogspot.com
Nareszcie jest! Trzy tygodnie temu miał swoją premierę długo wyczekiwany, szósty tom niezrównanego cyklu tudorowskiego pióra Philippy Gregory. Brytyjka po raz kolejny przenosi nas do szesnastowiecznej Anglii, tym razem przedstawiając tragiczną, pełną intryg i spisków historię Marii Stuart, królowej Szkotów.
Rok 1568....
2013-10-03
Opublikowano także na kacikzksiazka.blogspot.com
„Kochanek dziewicy” to kolejna odsłona porywającej historii dynastii Tudorów w wykonaniu jednej z moich ulubionych pisarek, Philippy Gregory. Pierwsze trzy powieści wchodzące w skład cyklu, które miałam przyjemność czytać, skupiały się na Henryku VIII i jego kolejnych żonach. Tym razem główną bohaterką jest Elżbieta I, nieodrodna córka swego ojca, jedna z najpotężniejszych i najbardziej fascynujących kobiet nie tylko w historii Anglii, ale i całej Europy.
Powieść rozpoczyna się w chwili obwołania Elżbiety nową królową, po bezpotomnej śmierci jej siostry Marii. Wychowana z dala od dworu, młoda władczyni czuje się zagubiona i przytłoczona odpowiedzialnością, jaka na nią spadła, mimo że szczerze wierzy, iż korona Anglii jest jej przeznaczona. Już w pierwszych miesiącach panowania musi zmierzyć się nie tylko z konfliktem religijnym w kraju, który w każdej chwili grozi wybuchem wojny domowej, ale także z narastającym sporem z Francją, która rości sobie prawa do Szkocji. Jednocześnie rada królewska niestrudzenie poszukuje najlepszego kandydata do jej ręki, lawirując między propozycjami złożonymi przez różne europejskie królewskie rody. Jednak sama Elżbieta, wbrew zdrowemu rozsądkowi, nawiązuje romans z jednym z dworzan – przystojnym, lecz chorobliwie ambitnym Robertem Dudleyem.
Przedstawiony w powieści obraz Elżbiety różni się nieco od wizerunku, do którego większość z nas przywykła. Autorka opisuje jedynie pierwsze lata panowania królowej i kładzie nacisk przede wszystkim na jej życie prywatne, dokonania polityczne usuwając nieco w cień. Nie znajdziecie tu więc informacji na temat jej patronatu nad teatrem i literaturą, czy wielkich dokonań militarnych, które miały miejsce dopiero w późniejszym czasie. Niemniej jednak z kart powieści wyłania się fascynujący obraz kobiety inteligentnej, sprytnej, wręcz przebiegłej, a jednocześnie niepewnej siebie, humorzastej i niestabilnej emocjonalnie. Z jednej strony ambitnej i niezależnej, a z drugiej dającej się porwać gorącemu, ale toksycznemu uczuciu do mężczyzny, który bez skrupułów wykorzystujejej uczucie i uległość do realizowania własnych politycznych ambicji.
Oprócz Elżbiety znaczącą rolę w powieści odgrywa właśnie Robert Dudley, wywodzący się z rodu arystokratycznego, lecz okrytego złą sławą. Jest on typowym uwodzicielem, w pełni zdającym sobie sprawę z wypływu, jaki ma na kobiety. Jednocześnie jego nieposkromiona ambicja i niezaspokojony apetyt na władzę sprawiają, że odstręcza nie tylko wszystkich wokół siebie, ale i samego czytelnika. Największe oburzenie wywołuje to, jak okrutnie obszedł się z zakochaną w nim i ślepo mu wierzącą żoną. Na przeciwległym biegunie znajduje się polityczny przeciwnik Dudleya, William Cecil, zaufany doradca królowej. I choć niektóre z jego działań mogą budzić sprzeciw, to właśnie on okazał się najbardziej interesującą i wartą poznania postacią tej powieści.
W przeciwieństwie do pozostałych książek wchodzących w skład cyklu tudorowskiego, mamy tu do czynienia z narracją trzecioosobową. Do tej pory Philippa Gregory przyzwyczaiła mnie do bardzo wnikliwych portretów psychologicznych głównych bohaterek swoich powieści, jednak tym razem w postaci Elżbiety czegoś mi zabrakło. Poznajemy ją przede wszystkim w działaniu, wielu jej decyzji i opinii musimy domyślać się i dopatrywać między wierszami. Myślę, że lepszym i bardziej intrygującym rozwiązaniem byłaby próba zagłębienia się w jej psychikę.
Niemniej jednak powieść stanowi rewelacyjny obraz szesnastowiecznej Anglii, zarówno tej dworskiej, jak i prowincjonalnej, którą widzimy oczami żony Dudleya, Amy. Autorka precyzyjnie i z dbałością o wszelkie detale przenosi czytelnika w świat dworskich flirtów i intryg. Barwnie ukazuje szczegóły codziennego życia, które niewiele przypominały współczesne wyobrażenia o życiu władców ówczesnego świata i osób ich otaczających.
Philippa Gregory ponownie ujęła mnie swoim talentem do łączenia fikcji literackiej z faktami historycznymi, choć niestety powieść nie porwała mnie tak bardzo, jak „Kochanice króla” czy „Dwie królowe”. Niemniej jednak z ogromną przyjemnością ponownie zanurzyłam się w świat dynastii Tudorów, do czego Was także serdecznie zachęcam.
Opublikowano także na kacikzksiazka.blogspot.com
„Kochanek dziewicy” to kolejna odsłona porywającej historii dynastii Tudorów w wykonaniu jednej z moich ulubionych pisarek, Philippy Gregory. Pierwsze trzy powieści wchodzące w skład cyklu, które miałam przyjemność czytać, skupiały się na Henryku VIII i jego kolejnych żonach. Tym razem główną bohaterką jest Elżbieta I,...
2013-09-24
W ciągu kilku ostatnich tygodni głośno zrobiło się na temat „Braci Hioba”. Nietrudno zauważyć, że powieść całkowicie podbiła serca czytelników, którzy w entuzjastycznych słowach rozpływają się nad nią w zachwytach. I choć zwykle tak jednoznaczne wychwalanie nowości wydawniczej wywołuje we mnie raczej chęć ucieczki niż poddania się euforii tłumu, tym razem z pełną świadomością dołączam do wielbicieli „Braci…” – książka jest absolutnie wspaniała!
Anglia, połowa XII wieku. Trwa krwawa i bezpardonowa wojna domowa pomiędzy zwolennikami cesarzowej Matyldy i jej kuzyna Stefana z Blois. Kraj, już od kilku lat pogrążony w wyniszczających walkach, stoi na granicy anarchii. Jedynym miejscem, gdzie nie dociera wojenna zawierucha jest niewielka wysepka, miejsce odosobnienia dla bardzo specyficznych podopiecznych klasztoru św. Pankracego. Trafiają na nią przypadki określane przez bogobojnych braciszków za „nieuleczalne” - ludzie odrzuceni przez Bogą bądź ze względu na upośledzenie fizyczne lub psychiczne, bądź też za potwierdzone przez przeora opętanie.
Można się więc domyślać, jaką gromadkę stanowią tytułowi bracia Hioba. Większość z nich to anglosascy chłopi, m.in. syjamscy bracia Wulfryk i Godryk, cierpiący na zespół Downa Oswald, Luke, przekonany, że w jego brzuchu drzemie wąż, a także starzec podający się za świętego króla Edmunda. Jest wśród nich także trzech normańskich szlachciców: młodziutki Simon cierpiący na epilepsję, psychopatyczny i sadystyczny seryjny morderca Regi, a także tajemniczy Losian, który stracił pamięć i którego dręczą przerażające sny. Pewnego dnia ich trudne, ale uporządkowane życie na wyspie wywraca się do góry nogami za sprawą gwałtownej burzy, podczas której zniszczone zostają wszystkie zabudowania i zapasy. Chcąc nie chcąc, mężczyźni pod przewodnictwem Losiana opuszczają wyspę i wyruszają w głąb ogarniętego wojną kraju, by odnaleźć w nim swoje miejsce, a jednocześnie zmierzyć się z własnymi słabościami i sekretami.
Rebecca Gablé zabiera nas w niezwykłą podróż po średniowiecznej Anglii, pokazując przekrój przez warstwy ówczesnego społeczeństwa poczynając od koronowanych głów, poprzez pomniejszą szlachtę, chłopów, aż po tych najbiedniejszych, odrzuconych przez świat wyrzutków. Realia epoki zostały pokazane znakomicie i to zarówno pod względem warunków życia, jak i mentalności ówczesnych ludzi. Na pierwszy plan rzuca się w oczy sposób traktowania niepełnosprawności, zwłaszcza umysłowej, przez dwunastowieczny Kościół, odrzucający wszystkich tych, którzy odbiegają od normy jako jednostki pozbawione duszy i skazane na wieczne potępienie. Siłą rzeczy poglądy wyznawane przez duchowieństwo znajdują odzwierciedlenie w postępowaniu zwykłych ludzi, widzących w osobie różniącej się od przyjętych standardów dziwadło, które należy w najlepszym razie wyszydzić, a w najgorszym zabić.
„Bracia Hioba” to nie tylko lekcja ówczesnej historii i obyczajów, to także – a może przede wszystkim – wciągająca opowieść o losach niezwykłych bohaterów. Fabuła została świetnie przemyślana, a mnogość wątków nie pozwala na oderwanie się od lektury. Co więcej, w wielu miejscach, autorka zaskoczyła mnie nagłym zwrotem akcji, całkowicie zmieniając mój punkt widzenia na wiele spraw. Przede wszystkim jednak jest to opowieść o przyjaźni, wierności własnym ideałom i odkrywaniu samego siebie.
Bohaterowie to zdecydowanie jeden z największych plusów tej powieści. Choć na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim sylwetki Simona i Losiana, ich współtowarzysze zostali nakreśleni równie wspaniale. Rzadko się zdarza, że nie potrafię wskazać ulubionej postaci, zwłaszcza gdy jest ich tak spora plejada. W tym przypadku właśnie tak jest. Każdy z nich jest inny i oczarowuje w odmienny sposób. Co więcej, wszyscy noszą w sobie mniejszą lub większą dozę szaleństwa lub mroku, więc choć są bohaterami pozytywnymi, nie wszystkie ich czyny można oceniać jednoznacznie. Wulfryk i Godryk ujmują swoją niezwykłą serdecznością i optymizmem, choć z drugiej strony nie wahają się poderżnąć wrogom gardła. Król Edmund zachwyca talentem do snucia historii i duszpasterską opieką, jaką roztacza nad każdym, kto jej potrzebuje. Jednocześnie jednak potrafi rzucić się do gardła każdemu, komu wymsknie się z ust najmniejsze nawet przekleństwo. Nawet nieobliczalny i socjopatyczny Regi ma w sobie coś, co budzi sympatię mimo jego odrażających czynów.
„Bracia Hioba” nie bez przyczyny zbierają tak entuzjastyczne recenzje. Książka wciąga i fascynuje, stanowi świetną mieszankę historii, przygody i opowieści o podstawowych wartościach, które definiują nasze człowieczeństwo. Myślę, że przypadnie do gustu nawet tym, którzy zwykle z historią są na bakier, bowiem jej przesłanie jest uniwersalne, a lekkie pióro autorki sprawia, że powieść czyta się wręcz sama. Bardzo serdecznie i z pełną odpowiedzialnością – polecam!
W ciągu kilku ostatnich tygodni głośno zrobiło się na temat „Braci Hioba”. Nietrudno zauważyć, że powieść całkowicie podbiła serca czytelników, którzy w entuzjastycznych słowach rozpływają się nad nią w zachwytach. I choć zwykle tak jednoznaczne wychwalanie nowości wydawniczej wywołuje we mnie raczej chęć ucieczki niż poddania się euforii tłumu, tym razem z pełną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-22
Zagubieni Chłopcy wrócili! Naprawdę niewiele zapowiedzi wydawniczych ucieszyło mnie tak bardzo, jak kontynuacja opowieści o Kędziorze, Milczku, Stalówce i pozostałej ekipie, która pod wodzą Dzwoneczka stworzyła w starym lunaparku Drugą Nibylandię. Pierwszy tom ich przygód zachwycił mnie całkowicie i niepodważalnie, dlatego po drugi sięgnęłam z bananem na twarzy, palpitacjami serca i oczekiwaniami tak wysokimi, że Mount Everest mógł się wydawać przy nich niepozorną kupką piasku.
Dla niewtajemniczonych - krótkie wyjaśnienie, kim są Zagubieni Chłopcy. Pamiętacie towarzyszy Piotrusia Pana? Tych wiecznych chłopców, którzy nie chcieli dorosnąć, a w głowie były im tylko figle i psoty? Oto oni, tylko starsi o dwadzieścia lat, ubrani w skóry i kurtki z naszywkami, rwący chętne panienki i równie chętni do picia, jak i wszczęcia rozróby. Zdradzeni przez Piotrusia i zmuszeni do opuszczenia Nibylandii, zmuszeni zostali dorosnąć. Przynajmniej pod względem fizycznym, bo krzepy im nie brak, choć ciężko wymagać od nich odpowiedzialności, czy choćby chwili powagi.
Książka składa się z pięciu powiązanych ze sobą tematycznie i chronologicznie opowiadań, które właściwie można traktować jak kolejne rozdziały powieści. Podobnie jak w pierwszym tomie, napisane są lekko, z zadziorem i charakterystycznym poczuciem humoru. Kolejne wszczynane przez bohaterów awantury oraz wszechobecne bluzgi - nieodłącznych atrybut Kędziora - budują specyficzną, ale wciągającą atmosferę, której nie sposób się oprzeć.
Z drugiej strony spod płaszczyka rubasznego humoru wyłania się nieco gorzki i refleksyjny obraz trudnego dzieciństwa bohaterów naznaczonych piętnem zdrady ze strony najbliższego przyjaciela i skazanych na zdanie się na własne siły. Ponadto, choć żaden z nich tego nie chce, dorosłość zdaje się czyhać na nich niemalże na każdym kroku, wymagając uwagi, odpowiedzialności, czy zastanowienia się nad konsekwencjami własnych czynów.
Największym atutem książki, tuż obok lekkiego pióra autora, są jej bohaterowie. Każdy z nich jest wyjątkowy i mimo wad, całkowicie ujmujący. Moimi zdecydowanym ulubieńcem są Milczek, Stalówka i Kędzior, choć pozostałych także obdarzyłam ogromną sympatią. I dlatego zakończenie, jakie zaserwował Jakub Ćwiek, powaliło mnie na kolana i wprawiło w głęboki szok. Takich rzeczy, drogi Panie Autorze, nie robi się takim bohaterom! Mam szczerą nadzieję, że kolejny tom wszystko wyprostuje i wynagrodzi im to, czego doświadczyli.
I jeszcze kilka słów na temat wydania, które jest świetne, podobnie jak w przypadku pierwszego tomu. Na usztywnionej okładce wytatuowany Dzwoneczek prezentuje się w towarzystwie Stalówki, Kruszyny i Pana Propera w nieodłącznym czerwonym krawacie. Autorem ilustracji (podobnie jak tej na okładce pierwszej części) jest Iwo Strzelecki. Jego rysunki znajdziecie także wewnątrz książki – bardzo dobrze podkreślają klimat opowiadań!
Podsumowując, czy po salwach zachwytu mogłabym nie polecić Wam „Chłopców 2”? Mnie Jakub Ćwiek ponownie uwiódł świetną lekturą, lekkim piórem i humorem. Pozostaje mi czekać na tom trzeci, oby ukazał się jak najszybciej!
Zagubieni Chłopcy wrócili! Naprawdę niewiele zapowiedzi wydawniczych ucieszyło mnie tak bardzo, jak kontynuacja opowieści o Kędziorze, Milczku, Stalówce i pozostałej ekipie, która pod wodzą Dzwoneczka stworzyła w starym lunaparku Drugą Nibylandię. Pierwszy tom ich przygód zachwycił mnie całkowicie i niepodważalnie, dlatego po drugi sięgnęłam z bananem na twarzy,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-08
Opublikowano także na stronie: www.kacikzksiazka.blogspot.com
Nie od dziś wiadomo, że w kwestiach podejścia do własnej historii mamy niesamowitą wręcz skłonność do martyrologii. Można czasem odnieść wrażenie, że więcej mówi się o męczennikach niż o tych, którym naprawdę udało się czegoś dokonać. Dotyczy to między innymi Brygady Świętokrzyskiej – oddziału Narodowych Sił Zbrojnych, walczącego podczas II Wojny Światowej z niemieckimi i sowieckimi oddziałami. Komunistyczna propaganda przypięła im łatkę polskich faszystów, dosyć skutecznie - jak się okazuje – deprecjonując ich osiągnięcia w pamięci całego społeczeństwa.
Elżbieta Cherezińska przyzwyczaiła nas do pasjonujących powieści historycznych, dotyczących przede wszystkim średniowiecznej Skandynawii. Nie tak dawno zachwyciła rewelacyjną „Koroną Śniegu i Krwi” udowadniając, że równie dobrze odnajduje w Polsce podczas rozbicia dzielnicowego. Tym razem autorka postawiła na II Wojnę Światową i po raz kolejny pokazała, że nie ma sobie równych.
Większość książek opowiadających o rzeczywistości wojennej pełna jest patosu i bardzo subiektywnego punktu widzenia. Cherezińska dokonała niemalże cudu – w obiektywny sposób przedstawiła historię polskich żołnierzy walczących w różnych formacjach tworzonych z ramienia różnych ugrupowań - od prawa do lewa. Wbrew temu, co można przeczytać choćby w oficjalnej recenzji na stronie wyborcza.pl, „Legion” nie jest prawicową laurką, lecz próbą zerwania z wersją historii serwowaną nam po wojnie przez władze podlegające Sowietom.
Akcja „Legionu” toczy się od pierwszych dni wojny aż do chwili jej zakończenia. Początkowo mnogość wątków i postaci może nieco przytłaczać, jednak im dalej w las, tym sytuacja staje się coraz bardziej przejrzysta i klarowna. Na pierwszy plan wysuwają się przede wszystkim Leonard Szczęsny Zub-Zdanowicz ("Ząb"), Władysław Kołaciński ("Żbik"), Władysław Marcinkowski ("Jaxa"), nie brak tu jednak licznych postaci drugoplanowych, które odgrywają równie istotną rolę w fabule. Znaczna część bohaterów pojawiających się na kartach powieści to postaci historyczne, a nawet ci fikcyjni stworzeni zostali przez autorkę jako zlepek różnych, faktycznie istniejących ludzi. Chylę czoła przed autorką za ogrom pracy, jaki musiała włożyć podczas zbierania materiałów źródłowych – z pewnością była to praca tytaniczna, ale efekt naprawdę był tego warty.
Książka wciąga od pierwszych stron i to zarówno ze względu na fabułę, jak i styl pisania Cherezińskiej – fascynujący, wciągający i (nieco przewrotnie biorąc pod uwagę tematykę) pełen humoru. I absolutnie nie oznacza to, że podeszła do tematu zbyt lekko. Wręcz przeciwnie, lektura wywołuje całą gamę emocji – od wzruszenia i współczucia, poprzez złość i poczucie bezsilności, aż po poczucie dumy i solidarności z tymi, co walczyli. Jednocześnie jednak brak tu, wspomnianego już przeze mnie uderzania w męczeńskiego ton. Można uznać, że autorka pisze „ku pokrzepieniu serc”, jednak miejscami pod względem wykonania jej powieści bliżej do tarantinowskich „Bękartów wojny” niż do kolejnego martyrologicznego pomnika.
Czy polecam? Obowiązkowo! To jedna z tych książek, które każdy powinien przeczytać, zwłaszcza młodzież, której usilnie się wmawia, że być dumnym z własnej historii to powód do wstydu. A jako podsumowanie pozwolę sobie przytoczyć wypowiedź autorki zaczerpniętą z posłowia:
"Cieszmy się naszą historią. Poznawajmy ją z ciekawością i radością. Pomniki zamieniają bohaterów w kamień, a historię czynią twardą i nieprzystępną. Opowieści mogą otwierać przeszłość i oddawać ludziom/historii życie. Bierzmy je takim, jakim było. W nas też jest Las."
Opublikowano także na stronie: www.kacikzksiazka.blogspot.com
Nie od dziś wiadomo, że w kwestiach podejścia do własnej historii mamy niesamowitą wręcz skłonność do martyrologii. Można czasem odnieść wrażenie, że więcej mówi się o męczennikach niż o tych, którym naprawdę udało się czegoś dokonać. Dotyczy to między innymi Brygady Świętokrzyskiej – oddziału Narodowych Sił...
2013-08-14
http://kacikzksiazka.blogspot.com/2013/08/niesmiertelny-catherynne-m-valente.html
http://kacikzksiazka.blogspot.com/2013/08/niesmiertelny-catherynne-m-valente.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-08-07
Recenzja opublikowana także na blogu kacikzksiazka.blogspot.com
„Orły Imperium” autorstwa Simona Scarrowa to jedna z najsłynniejszych w ostatnich latach serii przygodowo-historycznych. Cykl podbił serca czytelników w wielu krajach, jednak najlepszą i najbardziej przemawiającą do mnie rekomendacją były słowa mojego ulubionego pisarza, Bernarda Cornwella, który stwierdził, że „rywalizować ze Scarrowem to dla niego prawdziwe wyzwanie”. Tak zachęcona zasiadłam do lektury i… blisko czterystustronicową książkę pochłonęłam w niespełna dwa dni!
Rok 42 n.e. Do Drugiego Legionu, najpotężniejszej rzymskiej jednostki militarnej, stacjonującej wówczas w Germanii, przybywa kilkunastoletni zaledwie rekrut, Katon. Dzięki rekomendacji samego cesarza Klaudiusza już pierwszego dnia dostaje on awans, czym wzbudza zawiść i pogardę pozostałych legionistów. Jedynie nieokrzesany i zaprawiony w bojach centurion Macro dostrzega w chłopaku potencjał i postanawia dać mu szansę. A okazji do wypróbowania zdolności nowego rekruta nie zabraknie – wkrótce legionistów czeka następna kampania, tymrazem mająca na celu podbój Brytanii.
Już od pierwszych stron wiedziałam, że to książka stworzona dla mnie – fabuła wciąga, akcja toczy się szybko i bez zgrzytów, a główni bohaterowie skradli mi serce. Katon i Macro różnią się od siebie tak dalece, jak tylko jest to możliwe. Pierwszy, wychowany w pałacu, wykształcony i inteligentny, z głową wypełnioną marzeniami i wizjami romantycznej miłości do pewnej zielonookiej niewolnicy, urzeka swoją młodzieńczą naiwnością. Drugi z kolei jest odważny, twardy, i choć awansował dzięki swojej waleczności oraz talentowi, nadal pozostał prostym, niepiśmiennym żołnierzem z rubasznym poczuciem humoru. Macro ma jednak w sobie taki urok, że nie sposób przejść koło niego obojętnie.
Scarrow przenosi czytelnika w bezwzględny świat, w którym słabe jednostki po prostu nie mają szans na przetrwanie. Z jednej strony mamy trudne i niebezpieczne żołnierskie życie, do którego tak ciężko jest przyzwyczaić się Katonowi, a z drugiej spiski i intrygi knute przez możnych ówczesnego świata. Każdy stara się uszczknąć dla siebie kawałek tortu, jakim jest władza, bogactwo i wpływy, nie patrząc przy tym na koszty i dążąc po trupach do celu.
Właściwie jedynym zastrzeżeniem są wpadki językowe, które wprawdzie nie zdarzają się często, ale pozostawiają pewien niesmak. Chyba najbardziej skrajnym przykładem jest użycie przez żony rzymskiego legata słowa „bombowo”, które po pierwsze nijak ma się do epoki, a po drugie w ustach kobiety z tak wysoką pozycją brzmi po prostu groteskowo. I raczej nie jest to kwestia tłumaczenia, a języka stosowanego przez autora, bowiem na anglojęzycznych stronach także można spotkać się z zarzutem, że Scarrow stosuje miejscami zbyt współczesny, wręcz slangowy język.
Czymże jednak jest kilka źle dobranych słów, skoro od powieści nie można się oderwać? Znajdziecie w niej interesującą intrygę, polityczne spiski, krwawe walki oraz delikatnie zarysowany wątek romansowy – jednym słowem, dla każdego coś miłego. Osobiście jestem „Orłami Imperium” zachwycona i z ogromną przyjemnością zamierzam sięgnąć po kolejny tom cyklu.
Recenzja opublikowana także na blogu kacikzksiazka.blogspot.com
„Orły Imperium” autorstwa Simona Scarrowa to jedna z najsłynniejszych w ostatnich latach serii przygodowo-historycznych. Cykl podbił serca czytelników w wielu krajach, jednak najlepszą i najbardziej przemawiającą do mnie rekomendacją były słowa mojego ulubionego pisarza, Bernarda Cornwella, który stwierdził,...
Trzeci tom to prawdziwa jazda bez trzymanki!
Cała opinia:
http://www.kacikzksiazka.pl/2016/12/pan-lodowego-ogrodu-tomy-2-i-3-jarosaw.html
Trzeci tom to prawdziwa jazda bez trzymanki!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCała opinia:
http://www.kacikzksiazka.pl/2016/12/pan-lodowego-ogrodu-tomy-2-i-3-jarosaw.html