-
ArtykułySherlock Holmes na tropie genetycznego skandalu. Nowa odsłona historii o detektywie już w StorytelBarbaraDorosz1
-
ArtykułyDostajesz pudełko z informacją o tym, jak długo będziesz żyć. Otwierasz? „Miara życia” Nikki ErlickAnna Sierant3
-
ArtykułyMagda Tereszczuk: „Błahostka” jest o tym, jak dobrze robi nam uporządkowanie pewnych kwestiiAnna Sierant1
-
ArtykułyLos zaprowadzi cię do domu – premiera powieści „Paryska córka” Kristin HarmelBarbaraDorosz1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
I tak oto nadszedł koniec jednego z moich ukochanych cyklów. A dokładniej trylogii, "Diabelskie Maszyny". Zawsze kiedy biorę ostatni tom jakiejś serii do ręki odczuwam smutek. Równocześnie chcę i nie chcę go przeczytać. Tak samo było w tym przypadku. Jednak, co jest dość oczywiste, nie potrafiłam powstrzymać się przed poznaniem dalszych losów moich ukochanych bohaterów - Jema, Tessy i Willa, oraz wszystkich pozostałych :) Zapewne większość pragnie wiedzieć, jak zakończył się trójkąt miłosny, dla którego praktycznie nie było bezbolesnego zakończenia. Cóż, tutaj szczegółów nie poznacie, ale dowiecie się, jakie są moje odczucia względem tej powieści. Zapraszam :) Przy okazji ostrzegam: Ci, którzy nie czytali poprzednich tomów - strzeżcie się spoilerów!
"Dobrzy cierpią, źli kwitną, a wszystko co śmiertelne i tak przemija."[s. 115]
Już na samym początku Cassandra Clare daje nam przebłysk przeszłości, który uświadamia czytelnika jeszcze bardziej, że oto część, w której wszystko się wyjaśni i zakończy, ale czy na pewno będzie to kategoryczny koniec wszystkiego? Cóż, pewnych rzeczy owszem, jednak niekiedy koniec jest dopiero początkiem, a zatem przejdźmy do tego, co zastajemy na początku w powieści.
Tessa przygotowuje się do ślubu z Jemem. Will stara się poradzić sobie z siostrą, która postanowiła zostać Nocnym Łowcą. Charlotte zaczyna ciążyć to, że inni uważają jej osądy za niegodne zaufania, tylko przez wzgląd na to, że jest kobietą. Henry jest po prostu sobą, ale także mniej uważny czytelnik zacznie teraz dostrzegać w nim kogoś więcej, niż bezradnego i niczego nieświadomego młodego mężczyznę. Pozostali próbują ułożyć sobie jakoś życie, ale nad wszystkim nadal ciąży groźba Mortmaina i jego diabelskich maszyn. Jakie ofiary zostaną poniesione przy ostatecznym starciu? Przekonajcie się...
W tym tomie Tessa dowiaduje się więcej o sobie samej, poznaje swoje pochodzenie oraz okoliczności swego poczęcia. Ponad to ponownie zostaje ona porwana przez Mortmaina i wbrew własnej woli musi wykonywać to, czego od niej zażąda. Jem wraz z Willem pragną zrobić wszystko co w ich mocy, byle tylko uratować ukochaną. A jak się okaże, nie będzie to łatwe. Wiele się będzie działo, a czytelnik niejednokrotnie odczuje ból straty, razem z bohaterami powieści. Jest to książka, która nie pozwoli Wam odpocząć w trakcie jej czytania.
"Każdy potrzebuje lustra, żeby zobaczyć w nim swoje lepsze ja. Takim lustrem są oczy tych, którzy nas kochają. A czasami najpiękniejsze jest to, co krótkotrwałe."[s. 183, 184]
Autorka zachwyca ponownie. Niczego innego zresztą się nie spodziewałam. "Mechaniczna księżniczka" obfituje w akcje, emocje i odpowiedzi na wszystkie nasze pytania. Książka wciąga i trzyma w napięciu aż do ostatnich stron. Czytelnik przeżywa mnóstwo różnych emocji, pozytywnych, ale też tych mniej. Jest śmiech, są także łzy. Ale przede wszystkim, jest kolejna niesamowita powieść Cassandry Clare.
Bohaterowie powołani do życia przez autorkę są niesamowici i będę to powtarzać przy każdej recenzji jej książki (przynajmniej mam nadzieję, że to się nie zmieni). Jak zwykle przyjemnie spędziłam z nimi czas, nawet z tymi, którzy dopiero co dołączyli do tego grona. Chociażby Cecily, siostra Willa, która jest ciekawą postacią i miło patrzeć jak rozkwita w tej książce, wnosząc do niej także pewną dozę humoru i zaciętości, szczególnie w starciach z bratem. Każdy z bohaterów zmienia się w pewnym stopniu, jednak największą zmianę przechodzi ktoś, kogo imienia tutaj nie wymienię, coby Wam zbyt dużo nie zdradzić. Momentami smutno było mi na to patrzeć, jednak, jak się przekonacie, owej zmiany nie dało się uniknąć.
Cóż więcej mogłabym napisać o tej pozycji, żeby nie brzmiało to jakbym tylko ją wychwalała? Ciężko inaczej, bowiem "Mechaniczna księżniczka", w moim odczuciu, to idealne zakończenie tej trylogii. Owszem, wylałam mnóstwo łez, czy to smutku, czy radości, ale na samym końcu czułam się wielce usatysfakcjonowana. Autorka powaliła mnie na kolana, przez co wzrosło moje uznanie dla niej. Nie umiem ubrać wszystkich tych emocji w słowa, ale wiele się działo, z czego ogromnie się cieszę. Takie właśnie książki są najlepsze - po których nie potrafimy znaleźć słów, aby je opisać, poza banalnymi przymiotnikami, jak "cudowna", "niesamowita", "wspaniała" itp., które i tak nie oddają w pełni jej świetności.
"Życie to niepewna sprawa, dlatego chce się zapamiętać z niego pewne chwile, wyryć je w umyśle, żeby móc później wyjąć wspomnienie jak zasuszony kwiat włożony między kartki książki i ponownie się nim rozkoszować."[s. 360]
Książkę tę polecam wszystkim fanom Cassandry Clare; miłośnikom jej pióra, świata Nocnych Łowców, magii, ale także wiktoriańskiej Anglii, intryg oraz miłości i przyjaźni silniejszych niż wszystko. Powieść ta Was nie zawiedzie, a wprost przeciwnie - podbije Wasze serce. Wszyscy, którzy czytali "Dary Anioła" i spodobały się one Wam, nalegam - sięgnijcie i po "Diabelskie Maszyny". Autorka stworzyła niesamowitą historię, pełną realistycznych postaci i z napawającym nadzieją zakończeniem. Zakończeniem, które wszystkiego nie kończy, a wręcz zaczyna coś nowego. POLECAM! :)
____
http://ruczek.blogspot.com/
I tak oto nadszedł koniec jednego z moich ukochanych cyklów. A dokładniej trylogii, "Diabelskie Maszyny". Zawsze kiedy biorę ostatni tom jakiejś serii do ręki odczuwam smutek. Równocześnie chcę i nie chcę go przeczytać. Tak samo było w tym przypadku. Jednak, co jest dość oczywiste, nie potrafiłam powstrzymać się przed poznaniem dalszych losów moich ukochanych bohaterów -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Niesamowity ciąg dalszy przygód Tessy, Willa i Jema, a także reszty ich przyjaciół. Dość długo pozycja ta leżała na mojej półce zanim nabyłam "Mechanicznego anioła" i mogłam zagłębić się w jej lekturze. Teraz, kiedy w końcu przeczytałam ostatnie zdanie, nadszedł czas na przybliżenie Wam i tej pozycji oraz moich wrażeń z nią związanych. Jak ten tom wypadł na tle poprzedniego? Cóż, przekonajcie się sami :)
Will pragnie odnaleźć demona, który przed laty rzucił na niego klątwę i o pomoc prosi znanego już nam czarodzieja, Magnusa Bane'a. Walka z Mistrzem nadal trwa, a nowo pozyskane informacje kierują śledztwo na całkiem nowe tory. Jednak Mistrz jest stale krok przed nimi - to budzi podejrzenie, że w Instytucie czai się zdrajca. Jakby tego było mało, niektórzy członkowie Clave pragną pozbyć się Charlotte ze stanowiska kierownika Instytutu w Londynie, przez co mieszkający tam Nocni Łowcy zostaliby przeniesieni, a niektórzy straciliby dach nad głową. W tym samym czasie Tessa i Jem zbliżają się do siebie, a między nimi zaczyna rodzić się coś więcej niż zwykła przyjaźń. Jak zareaguje na to Will? Czy Tessa odkryje tajemnicę jej pochodzenia? Czy w tak ciężkich chwilach bohaterowie znajdą czas na miłość? I czy przyjaciele odkryją w swoim gronie zdrajcę?
Autorka po raz kolejny świetnie wykonała swoją pracę. II tom jest jeszcze bardziej pasjonujący od poprzedniego. Intryga się zacieśnia, niektóre sprawy zostały już wyjaśnione, jednak stale pojawiają się nowe niewiadome, a tajemnica Tessy nadal, do samego końca, pozostaje nierozwiązana. Jednak nie jest to wymuszone. Autorka porusza ten temat niejednokrotnie i powolutku naprowadza Czytelnika na ślady, mogące rozwiązać tę tajemnicę, co tylko zwiększa ciekawość i chęć poznania tego sekretu. Przykładem mogą być tu wydarzenia z pewnego balu, które rzucają nowe światło na jej pochodzenie, ale przy okazji, oczywiście, rodzą jeszcze więcej pytań. W tej części rozwija się także wątek miłosny, a główna bohaterka staje przed trudnym wyborem. I tutaj należą się pisarce brawa, gdyż, moim skromnym zdaniem, wybrnęła z tego najlepiej jak mogła. Inne rozwiązanie uznałabym za niezwykle okrutne. Ale nic więcej na ten temat nie zdradzę ;)
Pani Clare nadal sprawnie posługuje się swoim piórem, dzięki czemu jej powieść jest ponownie lekturą lekką i przyjemną w czytaniu. Bohaterowie odsłaniają swoje drugie oblicza i skrywane na dnie duszy sekrety, przez co wzbudzają w Czytelniku jeszcze więcej sympatii. Miejsce akcji poszerza się nam o miasteczko Yorkshire, gdzie to dowiadujemy się kilku ciekawych informacji, jednak nadal przez większość czasu akcja toczy się w Londynie.
W tej części jeszcze bardziej zżyłam się z bohaterami, chociaż wcześniej nie myślałam, że będzie to możliwe. Moje emocje szalały, wszystko przeżywałam razem z postaciami; wszystkie ich porażki i zwycięstwa, radości i smutki. Zatem w tym polu nic się nie zmieniło. Zmieniło się natomiast nastawienie bohaterów do samych siebie. Głównie taką przemianę można zaobserwować w przypadku Willa i Jema, którzy to, można by rzec, dojrzewają i przestają godzić się ze swoim losem. Zaczynają pragnąć od życia czegoś więcej i walczą o to. Dziwne, ile dobrego może zdziałać jedna osoba...
"Mechanicznego księcia" polecam, tak jak w przypadku I tomu, miłośnikom pióra Cassandry Clare, fanom tego gatunku, a także wielbicielom samych postaci, które ja pokochałam już podczas lektury "Mechanicznego anioła". Pisarka w tym tomie Was nie zawiedzie, a możliwe, że nawet przerośnie Wasze oczekiwania, jak i było w moim przypadku. Teraz pozostaje mi tylko uzbroić się w cierpliwość i czekać na tom III. Jeszcze raz, z całego serca POLECAM! :)
"Zawsze uważałem, że nie można naprawdę się zgubić, jeśli się zna własne serce. Ale mogę się pogubić, nie znając twojego."
~http://ruczek.blogspot.com~
Niesamowity ciąg dalszy przygód Tessy, Willa i Jema, a także reszty ich przyjaciół. Dość długo pozycja ta leżała na mojej półce zanim nabyłam "Mechanicznego anioła" i mogłam zagłębić się w jej lekturze. Teraz, kiedy w końcu przeczytałam ostatnie zdanie, nadszedł czas na przybliżenie Wam i tej pozycji oraz moich wrażeń z nią związanych. Jak ten tom wypadł na tle...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
I tak oto nadszedł koniec jednego z moich ukochanych cyklów. A dokładniej trylogii, "Diabelskie Maszyny". Zawsze kiedy biorę ostatni tom jakiejś serii do ręki odczuwam smutek. Równocześnie chcę i nie chcę go przeczytać. Tak samo było w tym przypadku. Jednak, co jest dość oczywiste, nie potrafiłam powstrzymać się przed poznaniem dalszych losów moich ukochanych bohaterów - Jema, Tessy i Willa, oraz wszystkich pozostałych :) Zapewne większość pragnie wiedzieć, jak zakończył się trójkąt miłosny, dla którego praktycznie nie było bezbolesnego zakończenia. Cóż, tutaj szczegółów nie poznacie, ale dowiecie się, jakie są moje odczucia względem tej powieści. Zapraszam :) Przy okazji ostrzegam: Ci, którzy nie czytali poprzednich tomów - strzeżcie się spoilerów!
"Dobrzy cierpią, źli kwitną, a wszystko co śmiertelne i tak przemija."[s. 115]
Już na samym początku Cassandra Clare daje nam przebłysk przeszłości, który uświadamia czytelnika jeszcze bardziej, że oto część, w której wszystko się wyjaśni i zakończy, ale czy na pewno będzie to kategoryczny koniec wszystkiego? Cóż, pewnych rzeczy owszem, jednak niekiedy koniec jest dopiero początkiem, a zatem przejdźmy do tego, co zastajemy na początku w powieści.
Tessa przygotowuje się do ślubu z Jemem. Will stara się poradzić sobie z siostrą, która postanowiła zostać Nocnym Łowcą. Charlotte zaczyna ciążyć to, że inni uważają jej osądy za niegodne zaufania, tylko przez wzgląd na to, że jest kobietą. Henry jest po prostu sobą, ale także mniej uważny czytelnik zacznie teraz dostrzegać w nim kogoś więcej, niż bezradnego i niczego nieświadomego młodego mężczyznę. Pozostali próbują ułożyć sobie jakoś życie, ale nad wszystkim nadal ciąży groźba Mortmaina i jego diabelskich maszyn. Jakie ofiary zostaną poniesione przy ostatecznym starciu? Przekonajcie się...
Autorka zachwyca ponownie. Niczego innego zresztą się nie spodziewałam. "Mechaniczna księżniczka" obfituje w akcje, emocje i odpowiedzi na wszystkie nasze pytania. Książka wciąga i trzyma w napięciu aż do ostatnich stron. Czytelnik przeżywa mnóstwo różnych emocji, pozytywnych, ale też tych mniej. Jest śmiech, są także łzy. Ale przede wszystkim, jest kolejna niesamowita powieść Cassandry Clare.
"Każdy potrzebuje lustra, żeby zobaczyć w nim swoje lepsze ja. Takim lustrem są oczy tych, którzy nas kochają. A czasami najpiękniejsze jest to, co krótkotrwałe."[s. 183, 184]
Tessa dowiaduje się więcej o sobie samej, poznaje swoje pochodzenie oraz okoliczności swego poczęcia. Ponad to ponownie zostaje ona porwana przez Mortmaina i wbrew własnej woli musi wykonywać to, czego od niej zażąda. Jem wraz z Willem pragną zrobić wszystko co w ich mocy, byle tylko uratować ukochaną. A jak się okaże, nie będzie to łatwe. Wiele się będzie działo, a czytelnik niejednokrotnie odczuje ból straty, razem z bohaterami powieści. Jest to książka, która nie pozwoli Wam odpocząć w trakcie jej czytania.
Bohaterowie powołani do życia przez autorkę są niesamowici i będę to powtarzać przy każdej recenzji jej książki (przynajmniej mam nadzieję, że to się nie zmieni). Jak zwykle przyjemnie spędziłam z nimi czas, nawet z tymi, którzy dopiero co dołączyli do tego grona. Chociażby Cecily, siostra Willa, która jest ciekawą postacią i miło patrzeć jak rozkwita w tej książce, wnosząc do niej także pewną dozę humoru i zaciętości, szczególnie w starciach z bratem. Każdy z bohaterów zmienia się w pewnym stopniu, jednak największą zmianę przechodzi ktoś, kogo imienia tutaj nie wymienię, coby Wam zbyt dużo nie zdradzić. Momentami smutno było mi na to patrzeć, jednak, jak się przekonacie, owej zmiany nie dało się uniknąć.
Cóż więcej mogłabym napisać o tej pozycji, żeby nie brzmiało to jakbym tylko ją wychwalała? Ciężko inaczej, bowiem "Mechaniczna księżniczka", w moim odczuciu, to idealne zakończenie tej trylogii. Owszem, wylałam mnóstwo łez, czy to smutku, czy radości, ale na samym końcu czułam się wielce usatysfakcjonowana. Autorka powaliła mnie na kolana, przez co wzrosło moje uznanie dla niej. Nie umiem ubrać wszystkich tych emocji w słowa, ale wiele się działo, z czego ogromnie się cieszę. Takie właśnie książki są najlepsze - po których nie potrafimy znaleźć słów, aby je opisać, poza banalnymi przymiotnikami, jak "cudowna", "niesamowita", "wspaniała" itp., które i tak nie oddają w pełni jej świetności.
"Życie to niepewna sprawa, dlatego chce się zapamiętać z niego pewne chwile, wyryć je w umyśle, żeby móc później wyjąć wspomnienie jak zasuszony kwiat włożony między kartki książki i ponownie się nim rozkoszować."[s. 360]
Książkę tę polecam wszystkim fanom Cassandry Clare; miłośnikom jej pióra, świata Nocnych Łowców, magii, ale także wiktoriańskiej Anglii, intryg oraz miłości i przyjaźni silniejszych niż wszystko. Powieść ta Was nie zawiedzie, a wprost przeciwnie - podbije Wasze serce. Wszyscy, którzy czytali "Dary Anioła" i spodobały się one Wam, nalegam - sięgnijcie i po "Diabelskie Maszyny". Autorka stworzyła niesamowitą historię, pełną realistycznych postaci i z napawającym nadzieją zakończeniem. Zakończeniem, które wszystkiego nie kończy, a wręcz zaczyna coś nowego. POLECAM! :)
____
http://ruczek.blogspot.com/
I tak oto nadszedł koniec jednego z moich ukochanych cyklów. A dokładniej trylogii, "Diabelskie Maszyny". Zawsze kiedy biorę ostatni tom jakiejś serii do ręki odczuwam smutek. Równocześnie chcę i nie chcę go przeczytać. Tak samo było w tym przypadku. Jednak, co jest dość oczywiste, nie potrafiłam powstrzymać się przed poznaniem dalszych losów moich ukochanych bohaterów -...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to