rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Lepiej już umrzeć Andrew Child, Lee Child
Ocena 6,4
Lepiej już umrzeć Andrew Child, Lee C...

Na półkach:

Zaczyna się naprawdę mocnym uderzeniem. Czyżby miała to być ostatnia powieść z cyklu, w której definitywnie żegnamy głównego bohatera? Czy Reachera nagle opuściło szczęście? Czy tak ma się to skończyć?
Nie zdradzę oczywiście zakończenia, ale mogę zapewnić, że miłośnikom cyklu znów zagwarantowano solidną rozrywkę. Reacher w pełnej krasie – czeka nas kolejna, interesująca partia gry o przejrzystych zasadach. Coś jak kolejna partia szachów – niby podobna do poprzedniej, a przecież zupełnie inna.

Zaczyna się naprawdę mocnym uderzeniem. Czyżby miała to być ostatnia powieść z cyklu, w której definitywnie żegnamy głównego bohatera? Czy Reachera nagle opuściło szczęście? Czy tak ma się to skończyć?
Nie zdradzę oczywiście zakończenia, ale mogę zapewnić, że miłośnikom cyklu znów zagwarantowano solidną rozrywkę. Reacher w pełnej krasie – czeka nas kolejna, interesująca...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Martwa ręka, czyli upadek hrabiego Monte Christo Aleksander Dumas, F. Le Prince
Ocena 5,9
Martwa ręka, c... Aleksander Dumas, F...

Na półkach:

Zupełnie nieudana kontynuacja znanej chyba każdemu historii hrabiego Monte Christo. Akcja dzieje się kilka lat po opisanych tam wydarzeniach, kiedy jeden z drugoplanowych bohaterów odkrywa w sobie siłę, aby dokonać na hrabim zemsty.
Już sam fakt, że ów osobnik miał najmniej powodów aby się mścić, bo życie zniszczył sobie w zasadzie sam, sprawia, że treść staje się groteskowa. Jest przy tym jednostajna i miałem wrażenie, że przez cały czas jedzie z górki własnym rozpędem. Nie wiem, co kierowało Autorem, gdy to pisał. Odnoszę wrażenie, że z jakiegoś powodu postanowił zniszczyć wszystko, co zbudował w poprzedniej powieści, jak dziecko, które zbudował piękny zamek z klocków, aby go doszczętnie zburzyć. Nastrój zupełnie nieudany, a sam motyw martwej ręki moim zdaniem dziwaczny i przekombinowany.
Miłośnikom hrabiego Monte Christo zdecydowanie odradzam. Czeka ich rozczarowanie.

Zupełnie nieudana kontynuacja znanej chyba każdemu historii hrabiego Monte Christo. Akcja dzieje się kilka lat po opisanych tam wydarzeniach, kiedy jeden z drugoplanowych bohaterów odkrywa w sobie siłę, aby dokonać na hrabim zemsty.
Już sam fakt, że ów osobnik miał najmniej powodów aby się mścić, bo życie zniszczył sobie w zasadzie sam, sprawia, że treść staje się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznam, że od tego Autora nie oczekuję wiele. Ma świetny warsztat pisarski i o ile nie zacznie stosować swoich schematów, ma szansę napisać dobrą powieść.
Tę mogę zaliczyć do bardziej udanych, właśnie ze względu na brak, albo może raczej spore ograniczenie często używanego schematu. No i jest nastrój! Bo czego innego oczekiwać w starym, obszernym domostwie z czasów wiktoriańskich, w którym na pewno dzieje się coś niesamowitego? W każdym takim domu słychać nocami jakieś skrzypnięcia, odgłosy, jakby wciąż zamieszkiwała tam historia. A jeśli jeszcze dokonano tam morderstwa, to wiadomo, że człowiek jest w stanie usłyszeć wszystko.
Rodzina zjeżdża się do starego domu, w którym nieznany sprawca zamordował jej ojca. Chodzi o testament. Nieprzyjemna wizyta, ale konieczna. I nagle gdzieś, nie wiadomo gdzie, zapodziało się dziecko jednej z par. Wiadomo, że nie opuszczą bez niego domu, a cała rodzina zgodnie pomaga je odnaleźć. Bezskutecznie. Czyżby dom jednak miał swoja tajemnicę? I te szepty, słyszane przez niektórych gości – to złudzenie? Chyba nie!

Przyznam, że od tego Autora nie oczekuję wiele. Ma świetny warsztat pisarski i o ile nie zacznie stosować swoich schematów, ma szansę napisać dobrą powieść.
Tę mogę zaliczyć do bardziej udanych, właśnie ze względu na brak, albo może raczej spore ograniczenie często używanego schematu. No i jest nastrój! Bo czego innego oczekiwać w starym, obszernym domostwie z czasów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mniej więcej w połowie powieści zorientowałem się, że znam już tę historię. Pamiętam, że dawno temu oglądałem film na jej podstawie. No i od razu postacie nabrały znajomego charakteru.
Powieść opisuje perypetie prawdziwych twardzieli – poszukiwaczy złota na mroźnej Alasce. Bezwzględną walkę o byt, konkurencję w walce o złotodajne pola, ale ważne są tam także przyjaźń i lojalność. Nie brak elementów nieco oderwanych od klimatu – jak rewelacyjny system gry w ruletkę, opracowany przez głównego bohatera – chyba marzenie każdego hazardzisty.
Reasumując, realistyczno-przygodowa powieść z klimatem – mroźnym i przenikającym do kości – ale może właśnie dlatego tak bardzo wyrazistym.

Mniej więcej w połowie powieści zorientowałem się, że znam już tę historię. Pamiętam, że dawno temu oglądałem film na jej podstawie. No i od razu postacie nabrały znajomego charakteru.
Powieść opisuje perypetie prawdziwych twardzieli – poszukiwaczy złota na mroźnej Alasce. Bezwzględną walkę o byt, konkurencję w walce o złotodajne pola, ale ważne są tam także przyjaźń i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ukrywam, że poczułem przyjemne łaskotanie, gdy odkryłem, że akcja dzieje się w Warszawie. Polskie akcenty są zresztą często spotykane u tego Autora. Warszawa wczesnych lat 90., w czasie transformacji ustrojowej, co ma spory wpływ na losy bohaterów. Bo tu muszą zmierzyć się nie tylko z tajemniczym demonem, zamieszkującym podmiejskie kanały, ale i z ludzkimi przywarami, które uwypuklają się w czasie ogólnego chaosu, jaki wtedy miał miejsce. Ci którzy pamiętają ten okres, wiedzą dobrze o czym mówię – czas, w którym stare zasady przestały obowiązywać, a nowe dopiero się w bólu rodziły.
Sam główny wątek jest dość schematyczny i charakterystyczny dla tego autora. Znacznie ciekawsze są tutaj tak dobrze nam znane i świetnie sportretowane ludzkie postawy z tamtych czasów. Jest amerykańska bizneswoman, pośród bezwzględnych korporacyjnych graczy. Jest postkomunistyczny policjant, który z trudem odnajduje się w nowej rzeczywistości. I jest bolesna historia miasta, które przeżyło powstanie, zniszczenie i odbudowę – i ta historia też ma tutaj znaczącą rolę. Plus dla Autora za dobrze odrobioną lekcję.

Nie ukrywam, że poczułem przyjemne łaskotanie, gdy odkryłem, że akcja dzieje się w Warszawie. Polskie akcenty są zresztą często spotykane u tego Autora. Warszawa wczesnych lat 90., w czasie transformacji ustrojowej, co ma spory wpływ na losy bohaterów. Bo tu muszą zmierzyć się nie tylko z tajemniczym demonem, zamieszkującym podmiejskie kanały, ale i z ludzkimi przywarami,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo polowałem na tę książkę, ale w końcu się udało.
Wciągająca opowieść o młodym prawniku, poszukującym pracy. Początkowo skupia się głównie na tym wątku, pokazując, jak silna jest na tym rynku konkurencja. I to pomimo faktu, że główny bohater ma zanadrzu poważny argument: sprawę o wielkie odszkodowanie, tak oczywistą, że renomowana kancelaria nie ma prawa przegrać. Ukazuje też, jak bezwzględna jest walka o każdą sprawę, w której ofiara nie liczy się w ogóle, a prawnicy, niby drapieżcy krew, wyczuwają tylko wielką kasę za odszkodowanie.
Napisana jest świetnie – to w końcu Grisham. Wciąga, choć nie w taki sposób, aby nie dało się od niej oderwać Książka jest warta polecenia, ale aby ją ocenić, dla mistrzów stosuję skalę mistrzowską – u tego Autora bywało już lepiej. Znacznie lepiej.

Długo polowałem na tę książkę, ale w końcu się udało.
Wciągająca opowieść o młodym prawniku, poszukującym pracy. Początkowo skupia się głównie na tym wątku, pokazując, jak silna jest na tym rynku konkurencja. I to pomimo faktu, że główny bohater ma zanadrzu poważny argument: sprawę o wielkie odszkodowanie, tak oczywistą, że renomowana kancelaria nie ma prawa przegrać....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wystarczy przytoczyć film „Pokłosie”, albo wspomnieć o Jedwabnem – i już wiadomo, że nie będzie łatwo. Kady naród ma w historii momenty, którymi trudno się chwalić. I ta powieść też jest o bolesnej próbie rozliczenia niechlubnej przeszłości. I choć główny bohater, wprawdzie przybysz z USA, ale urodzony, wychowany w tej wsi i bezpośredni świadek bolesnych wydarzeń sam nie ma powodu by się rumienić, to przecież jest częścią tej społeczności i mimo wszystko czuje z nią więź.
Powieść znów nasunęła refleksję, która nawiedza mnie od wielu lat i każe mi zadać samemu sobie kilka pytań. Co budzi bestię w zwykłym człowieku? Czy tkwi ona w każdym z nas? Czy każdy z nas byłby zdolny do przemocy, do zbrodni, do okrucieństwa? Czy to tkwi w naszej naturze i wystarczy zapewnienie bezkarności, aby bestia pokazała pazury?
Nie znam odpowiedzi i chyba też nie zna jej Autor. Ale skoro człowiek zaczyna się nad tym zastanawiać, to chyba warto było to przeczytać.

Wystarczy przytoczyć film „Pokłosie”, albo wspomnieć o Jedwabnem – i już wiadomo, że nie będzie łatwo. Kady naród ma w historii momenty, którymi trudno się chwalić. I ta powieść też jest o bolesnej próbie rozliczenia niechlubnej przeszłości. I choć główny bohater, wprawdzie przybysz z USA, ale urodzony, wychowany w tej wsi i bezpośredni świadek bolesnych wydarzeń sam nie ma...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niesamowite, gdzie ten Masterton potrafi wyszukać demona! A jednak zawsze istnieje tam jakaś religijna, albo obyczajowa osnowa. Przecież istnieją kultury, w których włosy to coś wstydliwego, nie do końca czystego, co ma związek z siłami ciemności. No i tutaj także zło materializuje się, wykorzystując obcięte włosy. A tych nie brakuje, bo akcja zaczyna się w zakładzie fryzjerskim.
Owszem, trzyma w napięciu. Dobrze napisana, lekkim piórem, co u tego Autora jest raczej regułą niż wyjątkiem. Potrafi wciągnąć. A wady? Cóż, nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że to typowy, taśmowy, seryjny wyrób, do bólu schematyczny i mało odkrywczy. Ale najważniejsze – czyli nastrój – jest.

Niesamowite, gdzie ten Masterton potrafi wyszukać demona! A jednak zawsze istnieje tam jakaś religijna, albo obyczajowa osnowa. Przecież istnieją kultury, w których włosy to coś wstydliwego, nie do końca czystego, co ma związek z siłami ciemności. No i tutaj także zło materializuje się, wykorzystując obcięte włosy. A tych nie brakuje, bo akcja zaczyna się w zakładzie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciekawe, choć wydaje się wtórne. Treść bardzo podobna do „Czasu zabijania” – ten sam wątek gwałtu, przemocy i samosądu. I znów Jake Bridgance musi bronić sprawcy. Tyle tylko, że tym razem ma przeciwko sobie nawet stróżów prawa. Co mnie zaciekawiło, to fakt, że tutaj odbrązowiona zostaje obrona. Tak samo jak przeciwna strona, stosuje ona kruczki prawne i niezbyt uczciwe zagrania, które z pewnością ze sprawiedliwością nie mają wiele wspólnego. A mimo to czytelnik tej stronie kibicuje.
Napisane przystępnym językiem, bez zbytniego zagłębiania się w prawniczy bełkot. No i jest wszystko, co może się zdarzyć w sądzie: jest oskarżenie, jest formowanie ławy przysięgłych, jest rozprawa. Czyli nic, czego nie byłoby w innych powieściach. Dlatego trudno uznać ją za dzieło wybitne. Ale na pewno warta przeczytania – czytelnik nie nudzi się ani przez chwilę.

Ciekawe, choć wydaje się wtórne. Treść bardzo podobna do „Czasu zabijania” – ten sam wątek gwałtu, przemocy i samosądu. I znów Jake Bridgance musi bronić sprawcy. Tyle tylko, że tym razem ma przeciwko sobie nawet stróżów prawa. Co mnie zaciekawiło, to fakt, że tutaj odbrązowiona zostaje obrona. Tak samo jak przeciwna strona, stosuje ona kruczki prawne i niezbyt uczciwe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pełna uroku opowieść Bogdana, zwanego Bożkiem, młodego Warszawiaka, który podczas wojennej tułaczki znalazł się w Związku Radzieckim i to w jego azjatyckiej części, tak różnej od wszystkiego, co do tej pory znał. Żyje w nieludzkich warunkach, pracuje ponad siły, obdarty, głodny i na swój sposób samotny, choć żyje między ludźmi. Ma tylko jedno pragnienie – dostać się do armii gen. Andersa. I w takich okolicznościach przeżywa swą pierwszą, prawdziwą miłość.
Historia opowiedziana jest piękną, bogatą polszczyzną. Wrażliwość głównego bohatera sprawia, że otoczenie wydaje się znacznie bogatsze niż w rzeczywistości jest. Bożek jest bohaterem typowym dla Józefa Hena: wrażliwym humanistą, którego los rzucił w twardą i zimną rzeczywistość, na którą nie był przygotowany i którą przeżywa o wiele intensywniej niż otaczający go, prości ludzie.
Coraz bardziej zaczynam lubić tego autora.

Pełna uroku opowieść Bogdana, zwanego Bożkiem, młodego Warszawiaka, który podczas wojennej tułaczki znalazł się w Związku Radzieckim i to w jego azjatyckiej części, tak różnej od wszystkiego, co do tej pory znał. Żyje w nieludzkich warunkach, pracuje ponad siły, obdarty, głodny i na swój sposób samotny, choć żyje między ludźmi. Ma tylko jedno pragnienie – dostać się do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem Jack Reacher nareszcie ma godną siebie partnerkę. Już nie musi być zarówno mózgiem, jak i ramieniem całej operacji, bowiem jego towarzyszka dorównuje mu, a nawet przewyższa go pod względem intelektualnym. Czyżby więc pozostał ramieniem? Też nie musi, bo ona również potrafi walczyć. I na jego dawnej robocie zna się równie dobrze jak on.
Już choćby z tego powodu koncepcja została nieco zmieniona i przez to ta część cyklu jest nieco inna. Nawiązuje tu do jednej z poprzednich części: „61 godzin”. Jak pamiętamy, Reacherowi pomogła tam bardzo obecna dowódczyni Sto Dziesiątej, choć występowała tylko jako głos w telefonie. Głos na tyle interesujący, że Reacher postanowił ją odwiedzić. I zjawiwszy się niespodziewanie w swojej dawnej jednostce, od razu wpada w poważne tarapaty, z których naprawdę trudno będzie mu się wykaraskać.
Poza tym, jest to taki sam element dobrze znanej czytelnikowi gry, o jasnych zasadach: źli ludzie chcą pozbyć się Reachera, a on nie tylko nie ma zamiaru im na to pozwolić, ale też z całą determinacją stara się ich pokonać. Czasem fortelem, czasem pięścią, innym razem tym, co akurat ma pod ręką. Miłośnicy cyklu dobrze znają ten styl, więc nudzić się na pewno nie będą. To coś jak James Bond - kolejna partia dobrze znanej gry.

Tym razem Jack Reacher nareszcie ma godną siebie partnerkę. Już nie musi być zarówno mózgiem, jak i ramieniem całej operacji, bowiem jego towarzyszka dorównuje mu, a nawet przewyższa go pod względem intelektualnym. Czyżby więc pozostał ramieniem? Też nie musi, bo ona również potrafi walczyć. I na jego dawnej robocie zna się równie dobrze jak on.
Już choćby z tego powodu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kontynuacja „Wojowników nocy”. Czy lepsza od poprzedniej części? Na pewno inna. Na plus można zapisać samą koncepcję siejącego zniszczenie demona, ciekawie stworzoną i konsekwentnie opowiedzianą. Nawiązania do poprzedniej części są ograniczone do postaci Kassyxa i Tebulota, co sprawia, że nie czyta się tego jako kontynuacji, tylko jako osobną powieść, niemniej spotkanie starych znajomych było całkiem sympatyczne.
Ale sami Wojownicy Nocy już nie tyle ocierają się o kicz, co są jego ucieleśnieniem. Ich opisy przywodzą na myśl bohaterów niesamowicie głupiego filmu z Arnoldem Schwarzeneggerem, „Uciekinier”, w którym wydawanie wyroków śmierci polega na udziale skazańca w obłędnym teleturnieju. Zwłaszcza jeden z nich, w kretyńskim stroju, obsypanym świecącymi diodkami – wypisz, wymaluj: Wojownik Nocy! No i dlaczego bronią jednego z nich jest coś tak idiotycznego jak drut, nawinięty na pałeczkę? Co to ma być? Książka na podstawie komiksu?

Kontynuacja „Wojowników nocy”. Czy lepsza od poprzedniej części? Na pewno inna. Na plus można zapisać samą koncepcję siejącego zniszczenie demona, ciekawie stworzoną i konsekwentnie opowiedzianą. Nawiązania do poprzedniej części są ograniczone do postaci Kassyxa i Tebulota, co sprawia, że nie czyta się tego jako kontynuacji, tylko jako osobną powieść, niemniej spotkanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tym razem to nie horror, a raczej thriller. Książka kryminalno-sensacyjna, w której nie doszukamy się magii, ciemnej mocy, ani zjawisk nadprzyrodzonych. Chyba, że za takowe uznamy hipnozę – bo tej jest w powieści sporo.
Conor, szef ochrony luksusowego sklepu, były policjant, ma zły dzień. Dwóch świetnie zorganizowanych gangsterów dokonuje napadu na skarbiec. Biorą zakładników, między innymi Conora, i wydaje się, że nie ma sposobu, aby im przeszkodzić. Na ścisłą współpracę z policją nie ma na co liczyć – policjanci nienawidzą Conora za wyśledzenie i ujawnienie nielegalnych praktyk i postawienie kilku z nich przed sądem. Prowadzący sprawę oficer wprost informuje go, że nie może doczekać się, kiedy ten da mu pretekst, aby mógł mu wpakować kulkę. Co robić?
Więcej nie zdradzę, wspomnę tylko, że cała ta akcja ma drugie dno i nic nie jest tam tym, czym się wydaje.
Powieść nietypowa jak na tego autora. Nie ma nastroju grozy, ale potrafi spowodować zwilgotnienie rąk. Solidnie i logicznie zawiązana akcja pędzi i nie zwalnia nawet na chwilę. W dodatku, to przecież Masterton – on zwykle nie szanuje świętości typu: „on przecież nie może zginąć, to byłoby zbyt okrutne!”. To wszystko sprawia, że czytelnik nie potrafi przewidzieć dalszego ciągu i nie ma pojęcia, kto dożyje do ostatniej strony.
Miło było wziąć do ręki coś innego niż horror, ale napisany takim samym językiem i z taką samą pasją.

Tym razem to nie horror, a raczej thriller. Książka kryminalno-sensacyjna, w której nie doszukamy się magii, ciemnej mocy, ani zjawisk nadprzyrodzonych. Chyba, że za takowe uznamy hipnozę – bo tej jest w powieści sporo.
Conor, szef ochrony luksusowego sklepu, były policjant, ma zły dzień. Dwóch świetnie zorganizowanych gangsterów dokonuje napadu na skarbiec. Biorą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Urocza książka – tak można ją w skrócie opisać. Z pewnością zawiera wątki autobiograficzne, o czym świadczy dobra znajomość tematu. A o czym opowiada? O akcjach czegoś w rodzaju milicji rybackiej, która miała pilnować przestrzegania przepisów pośród drobnych rybaków, którzy notorycznie je łamali. Historie te opowiada nam młody chłopak, który w ten sposób właśnie zarabia na opłacenie czesnego w szkole średniej. Przygody bywają niebezpieczne, bowiem rybacy są świetnie zorganizowani i potrafią zadbać o swój interes, w dodatku desperacko nie zgadzają się na wszelkie ograniczenia. Cóż jednak można zrobić, gdy tym interesem jest zwykłe okradanie pobliskiej hodowli, albo okrutny połów na zestawy haków, które bardziej kaleczą ryby, niż łowią?
Każdy rozdział opowiada inny wątek, ale wszystkie mają tę samą atmosferę morskiej bryzy. Książka pogodna, mimo częstych scen zapierających dech w piersiach. Chwilami zabawna, jak podczas pościgu za włoskimi rybakami, albo swoistego wyścigu z greckim kłusownikiem. Z pewnością odkrywam Londona na nowo.

Urocza książka – tak można ją w skrócie opisać. Z pewnością zawiera wątki autobiograficzne, o czym świadczy dobra znajomość tematu. A o czym opowiada? O akcjach czegoś w rodzaju milicji rybackiej, która miała pilnować przestrzegania przepisów pośród drobnych rybaków, którzy notorycznie je łamali. Historie te opowiada nam młody chłopak, który w ten sposób właśnie zarabia na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Akcja dzieje się tuż po wojnie, jeszcze nie zdążyły ostygnąć zgliszcza. Więzień UB, były partyzant o pseudonimie Dymitr, dostaje nieoczekiwanie od władz propozycję współpracy. Ale nie chodzi o „sypanie”. Wręcz przeciwnie. Polecenie dotyczy wytropienia i schwytania wspólnego wroga, sprytnego przestępcy, dawnego hitlerowskiego konfidenta, który obu stronom zalazł za skórę. Więzień zgadza się, choć powoduje nim chęć nie tyle zemsty, co oczyszczenia z zarzutów swego dawnego dowódcy.

Akcja właściwa ma miejsce w małej miejscowości, która po koszmarze wojny powoli zaczyna funkcjonować w miarę normalnie. Działa tu kilka knajp i zakładów usługowych, a ludzie jakby z całej siły chcieli zapomnieć o minionych dniach. Atmosfera przypomina trochę „Toast”.

Sam Dymitr jest postacią skomplikowaną – na pozór prostoduszny i szczery, potrafi jednak grać według narzuconych mu reguł. Nad wiek dorosły, choć nie pozbył się jeszcze dawnej, naiwnej nieco nadziei, tylko „schował ją” – na późniejsze, lepsze czasy. Choć nie brakuje wzajemnych oskarżeń i podejrzeń o nieczystą grę, on wciąż wierzy w człowieka.

Akcja jak w dobrym kryminale. A narracja… Ech, miło było czytać tę piękną, bogatą, ale ze szczególnym rodzajem umiaru polszczyzną. Chyba staję się miłośnikiem autora.

Akcja dzieje się tuż po wojnie, jeszcze nie zdążyły ostygnąć zgliszcza. Więzień UB, były partyzant o pseudonimie Dymitr, dostaje nieoczekiwanie od władz propozycję współpracy. Ale nie chodzi o „sypanie”. Wręcz przeciwnie. Polecenie dotyczy wytropienia i schwytania wspólnego wroga, sprytnego przestępcy, dawnego hitlerowskiego konfidenta, który obu stronom zalazł za skórę....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję - mnie ta powieść urzekła.

Zaczyna się z grubej rury – od świetnie zaplanowanego i wykonanego napadu, zorganizowanego przez sprytnych złodziei. Nie, nie na bank – na bibliotekę, z której skradziono prawdziwe skarby – bezcenne rękopisy.

I dalej już powieść ani na chwilę nie rozmija się ze swym głównym tematem: książką. Akcja dzieje się pośród ludzi, związanych z literaturą – nie tylko pisarzy, ale również księgarzy. Powieść jest zadziwiająca, bo z jednej strony czyta się ją jednym tchem, z drugiej – ma niesamowity, spokojny, nawet leniwy klimat i słoneczną wręcz urodę. Brzmi jak oksymoron, ale to prawdziwy żółw wyścigowy. Jednocześnie leniwy i gnający na złamanie karku.

W tej pozycji dla odmiany nie ma ani jednego prawnika. Są wprawdzie agenci FBI, ale nie grają pierwszych skrzypiec. Nie ma rozpraw sądowych, a śledztwo też na poły nieformalne. Za to cała akcja dzieje się pośród takich ludzi jak my – miłośników książek. Wszyscy oni kochają słowo pisane. Dochodzi do tego południowy klimat wybrzeży Florydy, słońce, wieczne lato, żółwie morskie, wychodzące na brzeg – i mamy całość wciągającej i pięknej powieści. Mnie ona zachwyciła właśnie tym nastrojem, tematyką i do tego jeszcze stylem, który nie pozwala się od niej oderwać.

Dziękuję, panie Grisham – na takie właśnie książki, mistrzowskie, czekam z Pańskiej strony!

Przyznaję - mnie ta powieść urzekła.

Zaczyna się z grubej rury – od świetnie zaplanowanego i wykonanego napadu, zorganizowanego przez sprytnych złodziei. Nie, nie na bank – na bibliotekę, z której skradziono prawdziwe skarby – bezcenne rękopisy.

I dalej już powieść ani na chwilę nie rozmija się ze swym głównym tematem: książką. Akcja dzieje się pośród ludzi, związanych z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zbiór opowiadań, których akcja dzieje się na wyspach, rozsianych po Oceanie Spokojnym, głównie na Hawajach. Napisane pięknym, bogatym, ale nie przesadnie ukwieconym językiem, idealnie oddają klimat tamtych miejsc – i to nieraz dosłownie. Ale, jak to z opowiadaniami bywa, jedno gorsze, drugie lepsze i trudno ocenić je wszystkie razem.

Zaczyna się nieźle. Opowiadania „Szeryf Kony” i „Chińczak” naprawdę wciągają. Potem jednak jest niesamowicie nudne „Na kobiercu Makaloa”, które czyta się jak podrzędny h’arlequin. Na szczęście zaraz za nim natrafiłem na „Chatę Mapuhiego”, w którym dzieje się naprawdę wiele.

Im dalej tym lepiej. Żadne się nie powtarza, każde jest na inny temat i opowiada o czymś zupełnie innym. Niektóre o strasznych i krwawych walkach, np. „Szatany z Fuatino”, inne po prostu o ludziach („Dom pychy”, „Na pokładzie”), jeszcze inne o katastrofach żywiołowych (np. „Perły Parlaya”).

I każde z nich wzbudza refleksję. W każdym z nich autor zmusza do zastanowienia się nad sobą, nad ludzkością i ich przywarami, czy też nad dylematami moralnymi, ostatecznie nad małością człowieka wobec żywiołu.

Piękna, klasyczna literatura z klimatem.

Zbiór opowiadań, których akcja dzieje się na wyspach, rozsianych po Oceanie Spokojnym, głównie na Hawajach. Napisane pięknym, bogatym, ale nie przesadnie ukwieconym językiem, idealnie oddają klimat tamtych miejsc – i to nieraz dosłownie. Ale, jak to z opowiadaniami bywa, jedno gorsze, drugie lepsze i trudno ocenić je wszystkie razem.

Zaczyna się nieźle. Opowiadania „Szeryf...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trzecie i naprawdę niezłe spotkanie Harry’ego Erskine’a z Misquamacusem. Kolejny raz zanurzymy się w indiańskiej magii, tym razem o wiele, wiele groźniejszej niż poprzednio. Tu już ofiary zemsty szamana idą w tysiące, a Stany czeka prawdziwy kataklizm.
Hary Erskine to bardzo ciekawa postać, właśnie dlatego, że jest tak zwyczajna. To człowiek przeciętny, żaden superbohater. A jednak to on znów musi uratować ludzkość przed zemstą potężnego czarownika. A ten na pomoc wezwał nie tylko krwiożercze indiańskie bóstwo, ale i potężnego ducha voodoo, aby czarni i czerwoni mężowie zjednoczyli siły i wspólnie pozbyli się białych, maszcząc się za krzywdy, które od nich doznali.
Na szczęście Harry również nie jest sam.
Dobra pozycja, choć opisy kataklizmów wydały mi się przydługie i zaczynało już wiać nudą. A to postacie nakreślone ciekawie i przekonująco. No i ten nastrój!
A najbardziej ucieszyło mnie spotkanie ze starymi znajomymi z poprzednich części.

Trzecie i naprawdę niezłe spotkanie Harry’ego Erskine’a z Misquamacusem. Kolejny raz zanurzymy się w indiańskiej magii, tym razem o wiele, wiele groźniejszej niż poprzednio. Tu już ofiary zemsty szamana idą w tysiące, a Stany czeka prawdziwy kataklizm.
Hary Erskine to bardzo ciekawa postać, właśnie dlatego, że jest tak zwyczajna. To człowiek przeciętny, żaden superbohater....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wiedźmin. Szpony i kły Nadia Gasik, Katarzyna Gielicz, Przemysław Gul, Piotr Jedliński, Sobiesław Kolanowski, Beatrycze Nowicka, Andrzej W. Sawicki, Michał Smyk, Barbara Szeląg, Jacek Wróbel, Tomasz Zliczewski
Ocena 6,8
Wiedźmin. Szpo... Nadia Gasik, Katarz...

Na półkach:

Ciekawy zbiór opowiadań, napisanych przez fanów „Wiedźmina”. Akcja każdego z nich dzieje się w uniwersum, stworzonym przez Andrzeja Sapkowskiego, a bywa że biorą w nim udział także stworzeni przez niego bohaterowie.
Opowiadania, jak to zwykle z nimi bywa, są nierówne i trudno się je ocenia wszystkie razem. I wiem, że nie powinienem przyrównywać ich do oryginału, choćby dlatego, że napisał to ktoś inny. Ale cóż poradzę, że najbardziej podobały mi się te, które klimatem zbliżone były do sagi o wiedźminie?
Niektóre, jak np. początkowy „Kres cudów”, choć mamy tam okazję spotkać samego Białego Wika i to w dodatku w towarzystwie Jaskra, jakoś nie potrafiło mnie zachwycić. Zdecydowanie inny sposób narracji sprawia, że brakuje mu tego nieuchwytnego czegoś, choć sam pomysł jest niezły. Lepiej pod tym względem wypada „Krew na śniegu”. „Ironia losu” też niezłe, ale wydało mi się trochę przekombinowane. Gdyby nakręcić według niego film, zapewne byłoby w nim sporo taniego efekciarstwa. Za to bardzo podobały mi się następne: „Co dwie głowy” z Triss i Lambertem oraz „Skala powinności” z Coenem. Tam nie tylko utrzymano oryginalny klimat, ale i treść potrafiła wciągnąć. „Bez wzajemności” też jest niezłe, a Jaskier bardzo bliski oryginału. „Lekcja samotności”, choć niewątpliwie z klimatem, jakoś do mnie nie dotarło. Za to na uwagę zasługuje „Nie będzie śladu” – tam bohaterowie są skomplikowani, jak u Sapkowskiego. „Dziewczyna która nigdy nie płakała”, opowiadające o losach Toruviel, jest chyba najlepsze z całego zbioru. „Ballada o Kwiatuszku” niespecjalnie mnie zachwyciło, choć nie można odmówić mu humoru. Ostanie „Szpony i kły”, choć klimatem odbiega od oryginału, potrafi zaciekawić, jako że odsłania przed nami kulisy znanego z oryginalnych opowiadań zdarzenia, ale widzianego z drugiej strony.
Reasumując – bardzo ciekawa pozycja, nie tyle uzupełniająca, co rozbudowująca uniwersum wiedźmina. Fanów serii na pewno zaciekawi.

Ciekawy zbiór opowiadań, napisanych przez fanów „Wiedźmina”. Akcja każdego z nich dzieje się w uniwersum, stworzonym przez Andrzeja Sapkowskiego, a bywa że biorą w nim udział także stworzeni przez niego bohaterowie.
Opowiadania, jak to zwykle z nimi bywa, są nierówne i trudno się je ocenia wszystkie razem. I wiem, że nie powinienem przyrównywać ich do oryginału, choćby...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Strażnik Andrew Child, Lee Child
Ocena 6,6
Strażnik Andrew Child, Lee C...

Na półkach:

Reacher wkracza w XXI wiek – co za szumny podtytuł! Tymczasem jedyna zmiana w życiu Reachera polega na tym, że zaczyna on sporadycznie używać komórki. Sprawy serwerów, wokół których toczy się akcja, jakby go nie dotyczyły. Jest to po prostu jeszcze jeden przedmiot, który należy zdobyć i chronić, aby nie wpadł w niepowołane ręce – zupełnie tak samo, jak to miało miejsce w przypadku ważnego dokumentu. Poza tym, wszystko dzieje się po staremu. Reacher wciąż jest mistrzem dedukcji i wcale nie sprawia wrażenia zagubionego w skomputeryzowanym świecie, którego przecież w ogóle nie zna, jakby żył nie w nim, a obok niego. Spuszcza łomot nieprzyjemnym typom, pomaga tym, którzy tej pomocy potrzebują – jak zawsze. I jedyne, co zmieniło się u niego z wiekiem – czy nie odnieśliście wrażenia, że stał się strasznym gadułą? Jego kwestie, niegdyś tak lakoniczne i pełne treści, tutaj zajmują nieraz po pół strony. Za dużo gada, za dużo! Jeszcze ktoś to wykorzysta. Majorze (były), przywołuję was do porządku!

Reacher wkracza w XXI wiek – co za szumny podtytuł! Tymczasem jedyna zmiana w życiu Reachera polega na tym, że zaczyna on sporadycznie używać komórki. Sprawy serwerów, wokół których toczy się akcja, jakby go nie dotyczyły. Jest to po prostu jeszcze jeden przedmiot, który należy zdobyć i chronić, aby nie wpadł w niepowołane ręce – zupełnie tak samo, jak to miało miejsce w...

więcej Pokaż mimo to