-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2021-12-09
Modlitwa, post, jałmużna. Nierozerwalne trio, a jednak o poście wszyscy zapomnieliśmy. Wszak Jezus głosił, że są takie rodzaje demonów, które można pokonać tylko za modląc się, poszcząc i dając. Chrystus zresztą zanim zaczął swoją działalność odbył 40 dniowy post na pustyni odpierając pokusy Szatana. Dopiero wtedy był gotów do misji, do której był posłany.
Autor przekonuje nas, abyśmy za pomocą postu (częściowego lub całkowitego) również dotarli do swojego wnętrza, odzyskali łączność z Bogiem, odkryli swoje powołanie, a także pokonali przeciwności losu. Franklin przytacza liczne historie ludzi, którzy ofiarowywali swoje posty w konkretnych intencjach. Bóg wysłuchał ich próśb.
Tylko, że niejedzenia mięsa w piątek zdaje się nie być do tego celu wystarczające...
Książka opisuje jedynie duchowy wymiar postu, więc przed praktyką dłuższych postów proponuję przygotować się pod kątem zdrowotnym. Publikacja Jasona Funga "Głodówka krok po kroku" będzie do tego odpowiednia.
Regularne poszczenie jest człowiekowi bardzo potrzebne - zarówno dla ducha jak i ciała. Po przeczytaniu książki będziesz po prostu głodny...postu.
Modlitwa, post, jałmużna. Nierozerwalne trio, a jednak o poście wszyscy zapomnieliśmy. Wszak Jezus głosił, że są takie rodzaje demonów, które można pokonać tylko za modląc się, poszcząc i dając. Chrystus zresztą zanim zaczął swoją działalność odbył 40 dniowy post na pustyni odpierając pokusy Szatana. Dopiero wtedy był gotów do misji, do której był posłany.
Autor...
2021-11-14
Za tę pozycję zabrałem się po przeczytaniu "Cukrzycę można wyleczyć" tego samego autora mając założenie, że będzie ona doskonałym uzupełnieniem wiedzy. I tak właśnie było.
Na okładce widnieje dwóch autorów, ale - z tego, co rozumiem - tak naprawdę Jimmy Moore jest odpowiedzialny tylko za jeden rozdział, w którym po prostu opisuje swoje eksperymenty z głodówkami. Rozumiem jednak, że w USA jest on osobą bardzo rozpoznawalną, stąd ten zabieg. Tym lepiej dla mnie, bo ja tę książkę kupiłem dla dr Funga.
Paradoksalnie, jak dla mnie nie jest to książka w głównej mierze o głodówce, ale o odżywaniu. Zdrowym odżywianiu i związanym z nim całym stylem życia.
Autor obala wiele mitów dotyczących "zdrowego" żywienia. Szczególnie jeśli chodzi o podejście do diet odchudzających i ogólnie panujący trend "jedz mniej, ruszaj się więcej", który - nie wiedzieć czemu - na dłuższą metę po prostu nie działa. Dowiadujemy się czemu obsesyjne liczenie kalorii i plan treningowy prowadzi do efektu jojo.
Jason Fung rozprawia się również z mitami dotyczącymi samych głodówek takimi jak: spadek zdolności mózgu, spalanie mięśni czy spowolnienie metabolizmu. Opierając się oczywiście na badaniach naukowych. Nie ma się co dziwić jednak bardzo złej opinii jaka przylgnęła do głodówek. Stoją za tym, rzecz jasna, koncerny produkujące żywność, które przekonują nas, że musimy coś przekąsić co 2 godziny, bo inaczej spadnie nasza efektywność, a na domiar złego będziemy marudni (#snickers).
Po uporaniu się z mitami, czytamy o szeregu niezwykle prozdrowotnych właściwości postów okresowych takich jak: spadek wagi, regulacja poziomu insuliny, glukozy, spadek ciśnienia, oczyszczanie organizmu, przestawienie organizmu na korzystanie ze zmagazynowanej tkanki tłuszczowej.
Każdy otrzymuje zachętę, aby dobrać system pod swoje życie prywatne i zawodowe. Na pewno przy odrobinie chęci i determinacji każdemu uda się wprowadzić w życie okresowe głodówki. Wszak trudno o prostszą formę diety.
Oczywiście dr Fung przestrzega również przed nieprzemyślanymi postami. Podaje grupy osób, które kategorycznie nie mogą stosować głodówek. Oraz osób, które mogą sobie na nie pozwolić, ale po konsultacji z lekarzem.
Generalnie, tę książkę można polecić każdemu. Nawet osoby, których waga jest w normie i nie mają problemów zdrowotnych powinny ją przeczytać. Natomiast jest to pozycja obowiązkowa dla ludzi zmagających się z nadwagą czy otyłością, chorujących na cukrzycę, nadciśnienie lub choroby serca.
"Zwykła głodówka może więcej zdziałać dla chorego niż najlepsze lekarstwa i najlepsi lekarze" ~ Mark Twain
Za tę pozycję zabrałem się po przeczytaniu "Cukrzycę można wyleczyć" tego samego autora mając założenie, że będzie ona doskonałym uzupełnieniem wiedzy. I tak właśnie było.
Na okładce widnieje dwóch autorów, ale - z tego, co rozumiem - tak naprawdę Jimmy Moore jest odpowiedzialny tylko za jeden rozdział, w którym po prostu opisuje swoje eksperymenty z głodówkami. Rozumiem...
2021-10-17
Sięgnąłem po tę pozycję ze względu na swój wysoki cukier i wrodzoną nieufność co do szeroko rozumianej służby zdrowia i, ściśle powiązanej z nią, branży farmaceutycznej. Dr Fung jedynie utwierdził mnie w tej nieufności.
Tak naprawdę nie jest to książka wyłącznie o walce z cukrzycą, ale generalnie poradnik zdrowego odżywiania. Podane tutaj wskazówki dotyczą wszystkich ludzi, nie tylko tych, którzy mają problem z cukrzycą czy inną chorobą. Pozwala zupełnie zmienić swoje myślenie o tym, jakie pokarmy powinniśmy spożywać, aby czuć się dobrze w swoim ciele i być w pełni zdrowymi ludźmi. Autor zadaje kłam wielu mitom dotyczącym "zdrowego" odżywiania popierając je przekonującymi badaniami. Wiele z tych rzeczy jest tak oczywistych, że człowiek zastanawia się jak mógł wcześniej tego nie zauważać.
W dużym skrócie chodzi o ograniczenie do minimum spożycia węglowodanów na rzecz zwiększenia ilości tłuszczu w codziennej diecie. I nie chodzi tutaj o oblizywanie frytek z McDonalda tylko o zdrowe kwasy tłuszczowe, tj te pochodzące z m.in. oliwy, orzechów, serów i ryb. Autor zachęca również do okresowych głodówek i rozprawia się z kłamstwami dotyczącymi postu stawiając je wyżej od stałej redukcji kalorii. Zresztą obsesyjnemu wręcz liczeniu kalorii też się oberwało. I słusznie.
Główne przesłanie książki jest takie, że choroby związanej z dietą nie można leczyć lekami/urządzeniami. A także bardzo pokrzepiające, że cukrzyca typu 2 jest chorobą całkowicie odwracalną i uleczalną. Dr Fung staje w opozycji do lekarzy, którzy zaliczyli cukrzycę jako chorobę przewlekłą i skazują pacjentów na farmakologię do końca ich, zatruwanego przez tę chorobę, życia. Podaje przykłady wielu osób, które za pomocą zmiany diety z zaawansowanej fazy choroby doszli do pełni zdrowia.
Leczenie cukrzycy lekami to tak naprawdę zamiatanie podłogi pod dywan. Tylko kiedyś ten dywan będzie trzeba podnieść.
To co w książce irytuje, przynajmniej mnie, to powtórzenia. Przy tego rodzaju poradnikach mam w zwyczaju ważniejsze zdania czy akapity czytać po kilka razy, aby mieć pewność, że to zostanie w głowie. Tutaj po pewnym czasie uświadomiłem sobie, że nie muszę stosować tej taktyki, ponieważ autor jeszcze co najmniej 17 razy powtórzy to kluczowe zdanie. Generalnie rozumiem zamysł, autor chciał mieć pewność, że jego główne przesłania naprawdę wryją się w głowę czytelnika i będzie on rozumiał mechanizmy, które kierują organizmem. W połowie lektury można być przytłuczonym nawałem powtórzeń, jednak skutkuje to tym, że po zakończeniu książki jesteśmy w stanie głosić wykłady o cukrzycy typu 2, działaniu insuliny, glukozie, fruktozie, obtłuszczeniu wątroby itp
Polecam tę książkę każdemu, kto chce poprawić jakość swojego życia. Wszak jesteśmy tym, co jemy.
"Gdybym miał w domu powódź nie kupowałbym wiader, mopów i ręczników dzień po dniu, tydzień po tygodniu, rok po roku. Nie wymyślałbym różnych typów wiader ani droższych mopów lub systemów odprowadzania wody, by mieć pewność, że woda szybko zniknie. Znalazłbym źródło wody i je zakręcił!" ~ Dr Verner Wheelock
Sięgnąłem po tę pozycję ze względu na swój wysoki cukier i wrodzoną nieufność co do szeroko rozumianej służby zdrowia i, ściśle powiązanej z nią, branży farmaceutycznej. Dr Fung jedynie utwierdził mnie w tej nieufności.
Tak naprawdę nie jest to książka wyłącznie o walce z cukrzycą, ale generalnie poradnik zdrowego odżywiania. Podane tutaj wskazówki dotyczą wszystkich...
2021-09-11
"Dziesiątka" bynajmniej nie za kunszt literacki, ale za to, ile dobra ta książka może zdziałać. Ilu chrześcijan utwierdzi (utwierdziła) w wierze, ilu ateistów odnajdzie (odnalazło) drogę do Boga. A wszystko dzięki tym ponad czterystu stronom napisanym przez Lee Strobela.
Różnie to z moją wiarą bywało, głównie jeśli chodzi o aspekt tzw. 'praktykowania'. Wierzący niepraktykujący..Tak...Niemniej, szczęśliwie w trakcie swojego życia nigdy na poważnie nie kwestionowałem zmartwychwstania Jezusa. Oczywiście pojawiały się w mojej głowie przelotne myśli w stylu: a co, jeśli to wszystko nieprawda? Ale nigdy nie pochylałem się nad nimi. Ot, przyszły, poszły.
Z uwagi na to nigdy nie rozważałem całego aspektu boskości Jezusa, jego śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia w kategoriach naukowo-historyczno-dowodowych. Myślałem, że to kwestia wiary i tylko wiary, opierając się na słowach, które Jezus wypowiedział do Tomasza: "Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli". A więc ja po prostu uwierzyłem.
Po co więc sięgnąłem po tę pozycję? Pewnie to głupie i mało chlubne, ale głównie po to, żeby zdobyć argumenty do ewentualnych, nazwijmy to, rozmów z ateistami. Bo umówmy się "widzisz, to jest wielka tajemnica wiary" nikogo z niewierzących raczej nie przekona...
Śmiało można powiedzieć, że Lee Strobel zajął się tematem całkowicie kompleksowo. Jego kolejni rozmówcy poruszają m.in kwestię przyczyny różnic w Ewangeliach, przytłaczającej liczby rękopisów NT, zgodności danych w NT z odkryciami archeologicznymi, tekstów poza testamentalnych potwierdzających fakty z Pisma Świętego. Biegli pochylają się wnikliwie nad samą postacią Jezusa, obalając kolejne zarzuty sceptyków. Na przykład, że Jezus uzdrawiał na zasadzie autosugestii, czy też posługiwał się hipnozą, a nie czynił cuda.
Generalnie im dalej, tym większe działa są wytaczane przez kolejnych uczonych. Kulminacja następuje w trzeciej części, która dotyczy ściśle śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
Jeśli ktoś się zniechęci na pierwszych kilkudziesięciu stronach książki, zachęcam gorąco przejść do bezpośrednio do trzeciej części (s.271). Tutaj robi się naprawdę ciekawie.
Clou książki jak dla mnie można sprowadzić do dwóch kwestii:
Większość z ludzi, którzy twierdzą, że widzieli Jezusa po jego śmierci, oddała życie w obronie tego świadectwa. Po co mieliby znosić to prześladowanie i męczeńską śmierć? W obronie kłamstwa? Żeby niby co osiągnąć? Pieniądze możemy wykluczyć.
Apostołowie uciekli spod krzyża, zamknęli się szczelnie i żyli w strachu. Po kilkudziesięciu dniach jednak poszli w świat i zaczęli mężnie głosić Ewangelię nie cofając się przed niczym. Co się takiego stało po śmierci Jezusa, że zaszła w nich taka zmiana?
Oto jak podsumowuje swoje śledztwo sam autor:
"W świetle bardzo przekonujących faktów, jakie poznałem w toku śledztwa, w obliczu tej przytłaczającej lawiny dowodów w sprawie Chrystusa, największą ironią okazało się to, że więcej wiary wymagałoby ode mnie pozostanie przy ateizmie niż uwierzenie w Jezusa z Nazaretu!"
Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci!
"Dziesiątka" bynajmniej nie za kunszt literacki, ale za to, ile dobra ta książka może zdziałać. Ilu chrześcijan utwierdzi (utwierdziła) w wierze, ilu ateistów odnajdzie (odnalazło) drogę do Boga. A wszystko dzięki tym ponad czterystu stronom napisanym przez Lee Strobela.
Różnie to z moją wiarą bywało, głównie jeśli chodzi o aspekt tzw. 'praktykowania'. Wierzący...
Tak jak w przypadku "Potęgi podświadomości" tak i teraz nie jestem w stanie ocenić książki. Dla mnie Murphy to postać - najłagodniej mówiąc - kontrowersyjna.
Jedno jest pewne. Będąc chrześcijaninem, trzeba być bardzo, ale to bardzo ostrożnym w czytaniu tej pozycji. Nie wiem, co słowo 'modlitwa' robi w tytule. Powinna tam widnieć 'afirmacja'. Znowu mamy do czynienia z potokiem pojęć takich jak: Najwyższa Inteligencja, Najcudowniejsza Miłość, Nieskończona Energia, Najdoskonalsza Obecność itp. Gdyby za każdym razem umieścić tam Bóg, Ojciec, Jezus czy Stwórca, to znacznie mniej drzew by ucierpiało, a książka byłaby bardziej wartościowa. Ale my nie o tym.
Kilkadziesiąt pierwszych stron trafiło u mnie totalnie w próżnię, nie wzbudziło żadnych emocji. Później było trochę sensownie, aż dotarłem do rozdziału: "Jak się modlić przy użyciu talii kart". Przeczytałem. Możecie pominąć, a najlepiej wyrwać te strony, żeby nie kłuły w oczy. Szczegóły przemilczę, zaufajcie mi.
Tak więc z tych 150 stron, zostało mniej więcej połowa, z których mogłem coś wyciągnąć. Niestety pojawiło się parę poważnych zgrzytów, które zaraz przytoczę. Abstrahuję już od faktu, że cała twórczość Murphiego z punktu widzenia chrześcijanina jest jednym wielkim zgrzytem. Można przez nią przebrnąć tak, jak mówiłem, będąc bardzo ostrożnym i każde jego słowo przesiewając przez swoją wiarę i swój umysł. Jestem wdzięczny Bogu (Bogu, nie Podświadomości ani Energii, ale o tym za chwilę), że wiele lat temu, gdy sięgnąłem po 'Potęgę' potrafiłem wyciągnąć z niej tylko to, co dobre. Przejdę teraz do wspomnianych zgrzytów.
Autor twierdzi, że skoro w każdym z nas mieszka Bóg, to każdy z nas jest Bogiem i każdy atrybut Boga jest też naszym atrybutem. A skoro Bóg istnieje od zawsze, to każdy z nas również istnieje od zawsze. On tak napisał, ja naprawdę tego nie zmyślam.
Dalej na jednej ze stron zanegowane jest istnieje szatana i tego, że człowiek jest przez niego kuszony. To, że Bóg jest nieskończenie większy od szatana, bo jeden jest Stwórcą, a drugi stworzeniem, to jasne. Ale największą sztuczką diabła było przekonanie nas, że nie istnieje. Nie dajmy się zwieść.
Kolejna rzecz jest bardziej ogólna. Jedni powiedzą, że to kwestia nazewnictwa i nie ma się co czepiać, ale uważam, że trzeba się czepiać. Trudno jest czytać książkę, w której musisz ciągle zmieniać to, co masz czarno na białym, na to, co pozostanie w zgodzie z twoją wiarą. A więc Murphy próbuje nas przekonać usilnie, że Bóg to Podświadomość i możemy sobie stosować te pojęcia dowolnie (no chyba, że ja jestem uprzedzony).
Otóż Bóg to Bóg. Duch Święty to Bóg. Jezus Chrystus to Bóg. Urodził się, przeżył 33 lata na świecie, został ukrzyżowany, umarł, zmartwychwstał - to przedmiot naszej wiary. Nie jest Energią, Obecnością czy Podświadomością. Sam termin 'podświadomość', kiedyś podmieniałem na Bóg. Teraz pojawił się we mnie dla tego sprzeciw. Po przebuszowaniu google'a, najbardziej się przychylam, aby termin 'podświadmość' rozumieć jako 'duszę'. I nie stosować ich wymiennie, ale używać wyłącznie tego drugiego. Bo to jest w zgodzie z nauką Kościoła, a nie z filozofią wielce oświeconych największych ateistów.
Także tak...niemniej...jest w tej książce również kilkanaście przydatnych fragmentów w zakresie formułowania pozytywnych, wspierających myśli i przekonań. Fragmentów, które mogą okazać się niezwykle pomocne w osiągnięciu pełni zdrowia i szczęścia. Jednak nic ponad to, co było już zawarte w bestsellerze autora.
To chyba by było na tyle...Może ktoś po przeczytaniu mojego wpisu, uzna, że jestem zacofany i mam zamknięty umysł, a Boga postrzegam jako starca siedzącego na chmurce. Dobrze, akceptuję to, choć nie jest to prawdą. Ale tak sobie myślę, że gdybym z 'pełni otwartym umysłem' podszedł do tej książki, to wylądowałbym w szpitalu psychiatrycznym lub na cmentarzu (w zależności od powodzenia próby samobójczej).
Także jeszcze raz bardzo ostrzegam! Jeśli nie czujecie się na tyle silni, to nie czytajcie tej książki, ani "Potęgi podświadomości". Wystarczy, że wdrożycie w życie zasadę, żeby Wasze myśli i działania były przepełnione miłością i optymizmem, bo od tego zależy wasze zdrowie i szczęście. Wszystko jednak opiera się na fundamencie, jakim jest Bóg.
Nie starajcie się zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się niezrozumiałe. Są rzeczy, których poznanie i zrozumienie czeka nas dopiero po śmierci. Zaakceptujmy to i nie traćmy czasu.
Tak jak w przypadku "Potęgi podświadomości" tak i teraz nie jestem w stanie ocenić książki. Dla mnie Murphy to postać - najłagodniej mówiąc - kontrowersyjna.
więcej Pokaż mimo toJedno jest pewne. Będąc chrześcijaninem, trzeba być bardzo, ale to bardzo ostrożnym w czytaniu tej pozycji. Nie wiem, co słowo 'modlitwa' robi w tytule. Powinna tam widnieć 'afirmacja'. Znowu mamy do czynienia z...