-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2021-12-09
Modlitwa, post, jałmużna. Nierozerwalne trio, a jednak o poście wszyscy zapomnieliśmy. Wszak Jezus głosił, że są takie rodzaje demonów, które można pokonać tylko za modląc się, poszcząc i dając. Chrystus zresztą zanim zaczął swoją działalność odbył 40 dniowy post na pustyni odpierając pokusy Szatana. Dopiero wtedy był gotów do misji, do której był posłany.
Autor przekonuje nas, abyśmy za pomocą postu (częściowego lub całkowitego) również dotarli do swojego wnętrza, odzyskali łączność z Bogiem, odkryli swoje powołanie, a także pokonali przeciwności losu. Franklin przytacza liczne historie ludzi, którzy ofiarowywali swoje posty w konkretnych intencjach. Bóg wysłuchał ich próśb.
Tylko, że niejedzenia mięsa w piątek zdaje się nie być do tego celu wystarczające...
Książka opisuje jedynie duchowy wymiar postu, więc przed praktyką dłuższych postów proponuję przygotować się pod kątem zdrowotnym. Publikacja Jasona Funga "Głodówka krok po kroku" będzie do tego odpowiednia.
Regularne poszczenie jest człowiekowi bardzo potrzebne - zarówno dla ducha jak i ciała. Po przeczytaniu książki będziesz po prostu głodny...postu.
Modlitwa, post, jałmużna. Nierozerwalne trio, a jednak o poście wszyscy zapomnieliśmy. Wszak Jezus głosił, że są takie rodzaje demonów, które można pokonać tylko za modląc się, poszcząc i dając. Chrystus zresztą zanim zaczął swoją działalność odbył 40 dniowy post na pustyni odpierając pokusy Szatana. Dopiero wtedy był gotów do misji, do której był posłany.
Autor...
2019-03-28
Trzeba jasno zaznaczyć, że książka liczy 150 stron, ale słowa ks. Jerzego stanowią 1/3 jej objętości. Na resztę składa się wprowadzenie (od wydawcy, redakcji, wstęp ks. Małkowskiego i przedmowa prof. Szaniawskiego), uzupełnienia luk w zapiskach opis przebiegu procesu, w tym mowa końcowa mec. Wende oraz obszerny zbiór zdjęć i dokumentów procesowych, i z pogrzebu.
Trudno się jednak dziwić, że ks. Popiełuszko miał niewiele czasu na zapisywanie swoich przemyśleń, poświęcał bowiem w całości swój czas rodakom i ojczyźnie. Zresztą większość tu zawartych wspomnień jest pisana po wielu dniach, ks. Jerzy stara się rzetelnie odtworzyć wydarzenia z pamięci.
Te kilkadziesiąt stron osobistych notatek pozwalają nam bliżej poznać tę wspaniałą osobę. Był to człowiek ogromnej pokory i wiary, który poświęcił całe swoje życie służbie bliźnim i Bogu. Zawsze angażował się w pełni w to, co robi.
"Jak wiele potrafisz, Boże, zdziałać przez tak niegodne, jak ja, stworzenie. Dzięki Ci, Panie, że mną się posługujesz"
"Zauważyłem, że nieraz siedzę w domu, chociaż mógłbym gdzieś wyjechać, bo mi szkoda, że może pod moją nieobecność ktoś będzie potrzebował pomocy."
"I wszędzie, gdzie zaczynam coś robić, staram się albo nie robić tego wcale, albo traktować to bardzo poważnie i serce wkładać w to, co robię"
Ksiądz Jerzy Popiełuszko powinien być wzorem dla każdego katolika, dla każdego człowieka. Przykładem jak silni, zdeterminowani, niezłomni możemy być, będąc w bliskości z Bogiem. Ks. Jerzy pokazał jedyny słuszny sposób walki ze złem i niesprawiedliwością. W życiu powinniśmy mieć wartości, których nikt i nic nie jest w stanie podważyć. Wartości, w obronie których jesteśmy w stanie oddać życie..."Jestem przekonany, że to, co robię, jest słuszne, dlatego jestem gotowy na wszystko"
Sam opis przebiegu procesu, a raczej przedstawienia, swoistej komunistycznej ustawki, budzi głęboki smutek i zrezygnowanie. Ukojenie przynosi mowa końcowa mec. Wende, a także świadomość tego, że w perspektywie wykraczającej poza ten świat, sprawiedliwość zwycięży. Po prawdzie już zwyciężyła.
Na koniec cytat, który najbardziej mnie dotknął:
"Nawet nie czuję do nich złości. Czuję tylko jakiś dziwny żal. Jak tak można, w tej samej Ojczyźnie. Czy to są jeszcze Polacy? Czy można się tak zaprzedać?"
Trzeba jasno zaznaczyć, że książka liczy 150 stron, ale słowa ks. Jerzego stanowią 1/3 jej objętości. Na resztę składa się wprowadzenie (od wydawcy, redakcji, wstęp ks. Małkowskiego i przedmowa prof. Szaniawskiego), uzupełnienia luk w zapiskach opis przebiegu procesu, w tym mowa końcowa mec. Wende oraz obszerny zbiór zdjęć i dokumentów procesowych, i z pogrzebu.
Trudno...
2021-09-11
"Dziesiątka" bynajmniej nie za kunszt literacki, ale za to, ile dobra ta książka może zdziałać. Ilu chrześcijan utwierdzi (utwierdziła) w wierze, ilu ateistów odnajdzie (odnalazło) drogę do Boga. A wszystko dzięki tym ponad czterystu stronom napisanym przez Lee Strobela.
Różnie to z moją wiarą bywało, głównie jeśli chodzi o aspekt tzw. 'praktykowania'. Wierzący niepraktykujący..Tak...Niemniej, szczęśliwie w trakcie swojego życia nigdy na poważnie nie kwestionowałem zmartwychwstania Jezusa. Oczywiście pojawiały się w mojej głowie przelotne myśli w stylu: a co, jeśli to wszystko nieprawda? Ale nigdy nie pochylałem się nad nimi. Ot, przyszły, poszły.
Z uwagi na to nigdy nie rozważałem całego aspektu boskości Jezusa, jego śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia w kategoriach naukowo-historyczno-dowodowych. Myślałem, że to kwestia wiary i tylko wiary, opierając się na słowach, które Jezus wypowiedział do Tomasza: "Uwierzyłeś dlatego, że Mnie ujrzałeś? Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli". A więc ja po prostu uwierzyłem.
Po co więc sięgnąłem po tę pozycję? Pewnie to głupie i mało chlubne, ale głównie po to, żeby zdobyć argumenty do ewentualnych, nazwijmy to, rozmów z ateistami. Bo umówmy się "widzisz, to jest wielka tajemnica wiary" nikogo z niewierzących raczej nie przekona...
Śmiało można powiedzieć, że Lee Strobel zajął się tematem całkowicie kompleksowo. Jego kolejni rozmówcy poruszają m.in kwestię przyczyny różnic w Ewangeliach, przytłaczającej liczby rękopisów NT, zgodności danych w NT z odkryciami archeologicznymi, tekstów poza testamentalnych potwierdzających fakty z Pisma Świętego. Biegli pochylają się wnikliwie nad samą postacią Jezusa, obalając kolejne zarzuty sceptyków. Na przykład, że Jezus uzdrawiał na zasadzie autosugestii, czy też posługiwał się hipnozą, a nie czynił cuda.
Generalnie im dalej, tym większe działa są wytaczane przez kolejnych uczonych. Kulminacja następuje w trzeciej części, która dotyczy ściśle śmierci i zmartwychwstania Chrystusa.
Jeśli ktoś się zniechęci na pierwszych kilkudziesięciu stronach książki, zachęcam gorąco przejść do bezpośrednio do trzeciej części (s.271). Tutaj robi się naprawdę ciekawie.
Clou książki jak dla mnie można sprowadzić do dwóch kwestii:
Większość z ludzi, którzy twierdzą, że widzieli Jezusa po jego śmierci, oddała życie w obronie tego świadectwa. Po co mieliby znosić to prześladowanie i męczeńską śmierć? W obronie kłamstwa? Żeby niby co osiągnąć? Pieniądze możemy wykluczyć.
Apostołowie uciekli spod krzyża, zamknęli się szczelnie i żyli w strachu. Po kilkudziesięciu dniach jednak poszli w świat i zaczęli mężnie głosić Ewangelię nie cofając się przed niczym. Co się takiego stało po śmierci Jezusa, że zaszła w nich taka zmiana?
Oto jak podsumowuje swoje śledztwo sam autor:
"W świetle bardzo przekonujących faktów, jakie poznałem w toku śledztwa, w obliczu tej przytłaczającej lawiny dowodów w sprawie Chrystusa, największą ironią okazało się to, że więcej wiary wymagałoby ode mnie pozostanie przy ateizmie niż uwierzenie w Jezusa z Nazaretu!"
Chrystus umarł, Chrystus zmartwychwstał, Chrystus powróci!
"Dziesiątka" bynajmniej nie za kunszt literacki, ale za to, ile dobra ta książka może zdziałać. Ilu chrześcijan utwierdzi (utwierdziła) w wierze, ilu ateistów odnajdzie (odnalazło) drogę do Boga. A wszystko dzięki tym ponad czterystu stronom napisanym przez Lee Strobela.
Różnie to z moją wiarą bywało, głównie jeśli chodzi o aspekt tzw. 'praktykowania'. Wierzący...
2020-07-18
Pozwolę sobie opisać Projekty Eliasz i Jonasz wspólną recenzją.
To moje pierwsze spotkanie z O. Szustakiem na papierze. I muszę przyznać, że jestem trochę (może nawet bardzo) zawiedziony, a i po części czuję się oszukany.
Po pierwsze, gdyby nie puste strony, rozmiar czcionki, ilustracje i generalnie rozwlekły styl, to te książki miałaby ok. 80 stron, a tak udało się dobić do 160-190. To mógłby być atut w zestawieniu z bardzo konkretną i niesamowitą treścią.
Jednak tak nie jest. Nie mogłem uciec od przekonania, że autor na siłę próbuje dopasować się z tezami do biblijnych opowieści o Eliaszu i Jonaszu. Może lepiej, jakby z tych dwóch książek stworzyć jedną bez przywiązania do konkretnego bohatera?
I ten język. W wielu momentach po prostu zbyt luźny w mojej skali. To, co na Youtubie mnie czasami lekko irytuje, w słowie pisanym uderzało mnie już dużo mocniej.
Pewnie moja opinia jest ściśle związana z ogromnymi oczekiwaniami jakie miałem wobec tych książek. Okej, zachęcają do wejścia w bliską relację z Bogiem, do zawierzenia Mu w pełni. Do pokonywania grzechu i innych słabości. Ale nie znalazłem tu tego, czego szukałem.
Mimo wszystko, historię o Jonaszu oceniam o gwiazdkę wyżej. Jakoś ogólne wrażenie miałem trochę lepsze. Kilka fragmentów przykuło moją uwagę. M.in ten:
"Gdy czytam Pismo Święte i gdy przyglądam się swojemu życiu, widzę coraz wyraźniej, że największą siłą mężczyzny jest jego słabość" (s.129)
Może to po prostu zły moment na tę lekturę. Może powinienem przeczytać te książki raz jeszcze. Może to zrobię i zdziwię się, jak mogłem wyrazić taką opinię. Teraz tego nie wiem. Ale mimo mojej sympatii dla Ojca Adama oraz będą wdzięczny za pozytywne zmiany w moim życiu, których udało mi się dokonać za pośrednictwem jego internetowej działalności, na tę chwilę nie mogę ocenić tych książek wyżej. (a i tak pewnie ocenę zawyżyłem).
Pozwolę sobie opisać Projekty Eliasz i Jonasz wspólną recenzją.
To moje pierwsze spotkanie z O. Szustakiem na papierze. I muszę przyznać, że jestem trochę (może nawet bardzo) zawiedziony, a i po części czuję się oszukany.
Po pierwsze, gdyby nie puste strony, rozmiar czcionki, ilustracje i generalnie rozwlekły styl, to te książki miałaby ok. 80 stron, a tak udało się...
2020-07-22
Pozwolę sobie opisać Projekty Eliasz i Jonasz wspólną recenzją.
To moje pierwsze spotkanie z O. Szustakiem na papierze. I muszę przyznać, że jestem trochę (może nawet bardzo) zawiedziony, a i po części czuję się oszukany.
Po pierwsze, gdyby nie puste strony, rozmiar czcionki, ilustracje i generalnie rozwlekły styl, to te książki miałaby ok. 80 stron, a tak udało się dobić do 160-190. To mógłby być atut w zestawieniu z bardzo konkretną i niesamowitą treścią.
Jednak tak nie jest. Nie mogłem uciec od przekonania, że autor na siłę próbuje dopasować się z tezami do biblijnych opowieści o Eliaszu i Jonaszu. Może lepiej, jakby z tych dwóch książek stworzyć jedną bez przywiązania do konkretnego bohatera?
I ten język. W wielu momentach po prostu zbyt luźny w mojej skali. To, co na Youtubie mnie czasami lekko irytuje, w słowie pisanym uderzało mnie już dużo mocniej.
Pewnie moja opinia jest ściśle związana z ogromnymi oczekiwaniami jakie miałem wobec tych książek. Okej, zachęcają do wejścia w bliską relację z Bogiem, do zawierzenia Mu w pełni. Do pokonywania grzechu i innych słabości. Ale nie znalazłem tu tego, czego szukałem.
Mimo wszystko, historię o Jonaszu oceniam o gwiazdkę wyżej. Jakoś ogólne wrażenie miałem trochę lepsze. Kilka fragmentów przykuło moją uwagę. M.in ten:
"Gdy czytam Pismo Święte i gdy przyglądam się swojemu życiu, widzę coraz wyraźniej, że największą siłą mężczyzny jest jego słabość" (s.129)
Może to po prostu zły moment na tę lekturę. Może powinienem przeczytać te książki raz jeszcze. Może to zrobię i zdziwię się, jak mogłem wyrazić taką opinię. Teraz tego nie wiem. Ale mimo mojej sympatii dla Ojca Adama oraz będą wdzięczny za pozytywne zmiany w moim życiu, których udało mi się dokonać za pośrednictwem jego internetowej działalności, na tę chwilę nie mogę ocenić tych książek wyżej. (a i tak pewnie ocenę zawyżyłem).
Pozwolę sobie opisać Projekty Eliasz i Jonasz wspólną recenzją.
To moje pierwsze spotkanie z O. Szustakiem na papierze. I muszę przyznać, że jestem trochę (może nawet bardzo) zawiedziony, a i po części czuję się oszukany.
Po pierwsze, gdyby nie puste strony, rozmiar czcionki, ilustracje i generalnie rozwlekły styl, to te książki miałaby ok. 80 stron, a tak udało się...
2018-12-02
Szaleńcy boży to zbiór niezwykłych opowiadań ze świętymi w rolach głównych. Z każdej można wyciągnąć jakąś mądrość, może spróbować ją odnieść do swojego życia. Co mnie zaskoczyło, mimo użycia staropolszczyzny, lektura nie nastręczała trudności, a niektóre historie wręcz pochłonąłem. Moje ulubione to te o św. Hieronimie i św. Mikołaju.
Myślę, że przestawione postawy mogą służyć jako kierunek w jakim powinien podążać każdy Chrześcijanin. Bezkresna, niepodważalna wiara oraz ogromna miłość do Boga, bliźnich i zwierząt w połączeniu z pokorą. To dawało tytułowym szaleńcom tak głęboki spokój ducha, którego myślę, że wielu z nas dzisiaj tak bardzo poszukuje.
Szaleńcy boży to zbiór niezwykłych opowiadań ze świętymi w rolach głównych. Z każdej można wyciągnąć jakąś mądrość, może spróbować ją odnieść do swojego życia. Co mnie zaskoczyło, mimo użycia staropolszczyzny, lektura nie nastręczała trudności, a niektóre historie wręcz pochłonąłem. Moje ulubione to te o św. Hieronimie i św. Mikołaju.
Myślę, że przestawione postawy mogą...
2018-12-18
Świadectwo to opis życia i piękny portret największego Polaka w dziejach świata.
Początkowo dominuje chronologia wydarzeń, później autorzy opisują życie Jana Pawła II bardziej tematycznie. Jego liczne pielgrzymki, chęć zjednoczenia Chrześcijaństwa, walka w obronie życia, dialog z innymi religiami, zmierzenie się z własną chorobą i ograniczeniami. Najwięcej miejsca poświęcone jest wieloletniej walce z komunizmem, walce w obronie godności człowieka i uszanowania jego praw, walce zakończonej sukcesem.
Najbardziej wstrząsającym fragmentem jest opis zamachu na Papieża. Przyznam, że nie byłem świadom jak blisko było najgorszego. Strach pomyśleć, gdzie byłaby Polska, gdzie byłby świat, gdyby papieskie rany okazały się śmiertelnymi.
Ktoś na górze jednak czuwał i to Polak wprowadził Kościół w trzecie tysiąclecie, by po niemal 27 latach wielkiej posługi odejść do Domu Ojca.
Świadectwo to opis życia i piękny portret największego Polaka w dziejach świata.
Początkowo dominuje chronologia wydarzeń, później autorzy opisują życie Jana Pawła II bardziej tematycznie. Jego liczne pielgrzymki, chęć zjednoczenia Chrześcijaństwa, walka w obronie życia, dialog z innymi religiami, zmierzenie się z własną chorobą i ograniczeniami. Najwięcej miejsca...
Tak jak w przypadku "Potęgi podświadomości" tak i teraz nie jestem w stanie ocenić książki. Dla mnie Murphy to postać - najłagodniej mówiąc - kontrowersyjna.
Jedno jest pewne. Będąc chrześcijaninem, trzeba być bardzo, ale to bardzo ostrożnym w czytaniu tej pozycji. Nie wiem, co słowo 'modlitwa' robi w tytule. Powinna tam widnieć 'afirmacja'. Znowu mamy do czynienia z potokiem pojęć takich jak: Najwyższa Inteligencja, Najcudowniejsza Miłość, Nieskończona Energia, Najdoskonalsza Obecność itp. Gdyby za każdym razem umieścić tam Bóg, Ojciec, Jezus czy Stwórca, to znacznie mniej drzew by ucierpiało, a książka byłaby bardziej wartościowa. Ale my nie o tym.
Kilkadziesiąt pierwszych stron trafiło u mnie totalnie w próżnię, nie wzbudziło żadnych emocji. Później było trochę sensownie, aż dotarłem do rozdziału: "Jak się modlić przy użyciu talii kart". Przeczytałem. Możecie pominąć, a najlepiej wyrwać te strony, żeby nie kłuły w oczy. Szczegóły przemilczę, zaufajcie mi.
Tak więc z tych 150 stron, zostało mniej więcej połowa, z których mogłem coś wyciągnąć. Niestety pojawiło się parę poważnych zgrzytów, które zaraz przytoczę. Abstrahuję już od faktu, że cała twórczość Murphiego z punktu widzenia chrześcijanina jest jednym wielkim zgrzytem. Można przez nią przebrnąć tak, jak mówiłem, będąc bardzo ostrożnym i każde jego słowo przesiewając przez swoją wiarę i swój umysł. Jestem wdzięczny Bogu (Bogu, nie Podświadomości ani Energii, ale o tym za chwilę), że wiele lat temu, gdy sięgnąłem po 'Potęgę' potrafiłem wyciągnąć z niej tylko to, co dobre. Przejdę teraz do wspomnianych zgrzytów.
Autor twierdzi, że skoro w każdym z nas mieszka Bóg, to każdy z nas jest Bogiem i każdy atrybut Boga jest też naszym atrybutem. A skoro Bóg istnieje od zawsze, to każdy z nas również istnieje od zawsze. On tak napisał, ja naprawdę tego nie zmyślam.
Dalej na jednej ze stron zanegowane jest istnieje szatana i tego, że człowiek jest przez niego kuszony. To, że Bóg jest nieskończenie większy od szatana, bo jeden jest Stwórcą, a drugi stworzeniem, to jasne. Ale największą sztuczką diabła było przekonanie nas, że nie istnieje. Nie dajmy się zwieść.
Kolejna rzecz jest bardziej ogólna. Jedni powiedzą, że to kwestia nazewnictwa i nie ma się co czepiać, ale uważam, że trzeba się czepiać. Trudno jest czytać książkę, w której musisz ciągle zmieniać to, co masz czarno na białym, na to, co pozostanie w zgodzie z twoją wiarą. A więc Murphy próbuje nas przekonać usilnie, że Bóg to Podświadomość i możemy sobie stosować te pojęcia dowolnie (no chyba, że ja jestem uprzedzony).
Otóż Bóg to Bóg. Duch Święty to Bóg. Jezus Chrystus to Bóg. Urodził się, przeżył 33 lata na świecie, został ukrzyżowany, umarł, zmartwychwstał - to przedmiot naszej wiary. Nie jest Energią, Obecnością czy Podświadomością. Sam termin 'podświadomość', kiedyś podmieniałem na Bóg. Teraz pojawił się we mnie dla tego sprzeciw. Po przebuszowaniu google'a, najbardziej się przychylam, aby termin 'podświadmość' rozumieć jako 'duszę'. I nie stosować ich wymiennie, ale używać wyłącznie tego drugiego. Bo to jest w zgodzie z nauką Kościoła, a nie z filozofią wielce oświeconych największych ateistów.
Także tak...niemniej...jest w tej książce również kilkanaście przydatnych fragmentów w zakresie formułowania pozytywnych, wspierających myśli i przekonań. Fragmentów, które mogą okazać się niezwykle pomocne w osiągnięciu pełni zdrowia i szczęścia. Jednak nic ponad to, co było już zawarte w bestsellerze autora.
To chyba by było na tyle...Może ktoś po przeczytaniu mojego wpisu, uzna, że jestem zacofany i mam zamknięty umysł, a Boga postrzegam jako starca siedzącego na chmurce. Dobrze, akceptuję to, choć nie jest to prawdą. Ale tak sobie myślę, że gdybym z 'pełni otwartym umysłem' podszedł do tej książki, to wylądowałbym w szpitalu psychiatrycznym lub na cmentarzu (w zależności od powodzenia próby samobójczej).
Także jeszcze raz bardzo ostrzegam! Jeśli nie czujecie się na tyle silni, to nie czytajcie tej książki, ani "Potęgi podświadomości". Wystarczy, że wdrożycie w życie zasadę, żeby Wasze myśli i działania były przepełnione miłością i optymizmem, bo od tego zależy wasze zdrowie i szczęście. Wszystko jednak opiera się na fundamencie, jakim jest Bóg.
Nie starajcie się zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się niezrozumiałe. Są rzeczy, których poznanie i zrozumienie czeka nas dopiero po śmierci. Zaakceptujmy to i nie traćmy czasu.
Tak jak w przypadku "Potęgi podświadomości" tak i teraz nie jestem w stanie ocenić książki. Dla mnie Murphy to postać - najłagodniej mówiąc - kontrowersyjna.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toJedno jest pewne. Będąc chrześcijaninem, trzeba być bardzo, ale to bardzo ostrożnym w czytaniu tej pozycji. Nie wiem, co słowo 'modlitwa' robi w tytule. Powinna tam widnieć 'afirmacja'. Znowu mamy do czynienia z...