rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Trochę taki czarny kryminał. Świetnie poprowadzone śledztwo, znakomite dialogi, opowieść napisana z nerwem. Wreszcie naprawdę niebywałe zakończenie... No, no, autorowi należy się naprawdę duuuży plus. Polecam, że tak powiem, całym sobą.

Trochę taki czarny kryminał. Świetnie poprowadzone śledztwo, znakomite dialogi, opowieść napisana z nerwem. Wreszcie naprawdę niebywałe zakończenie... No, no, autorowi należy się naprawdę duuuży plus. Polecam, że tak powiem, całym sobą.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Z niemiłym i niemałym zdziwieniem zauważyłem, że ten produkt jest tak wysoko oceniany. Przypadkowo bowiem postanowiłem na własne się oczy przekonać, kto zacz ten Patterson, który na swoich książkach zarabia rocznie jakieś dzikie miliony. Przedsiębiorstwo pod nazwą "James Patterson" wydało w 2015 roku coś chyba 14 tytułów. Z początku naiwnie sądziłem, że Dżejms siedzi, bidny, po nocach stukając w klawiaturę, żeby się wyrobić z tymi 14 tytułami rocznie i zarobić trochę na chleb, żeby nie żyć w nędzy. O święta naiwności! Okazało się, że Dżejms ledwie podrzuca parozdaniowe pomysły, a armia ghostwriterów siedzi po nocach, żeby te 14 tytułów rocznie napisać. I taka jest ta książka. Pomysł niezły, natomiast wykonanie to najgorszy sort chińskiej produkcji przemysłowej. Produkcja produktów książkowych. Dżejms i armio ghostwriterów, nie idźcie tą drogą!

Z niemiłym i niemałym zdziwieniem zauważyłem, że ten produkt jest tak wysoko oceniany. Przypadkowo bowiem postanowiłem na własne się oczy przekonać, kto zacz ten Patterson, który na swoich książkach zarabia rocznie jakieś dzikie miliony. Przedsiębiorstwo pod nazwą "James Patterson" wydało w 2015 roku coś chyba 14 tytułów. Z początku naiwnie sądziłem, że Dżejms siedzi,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie ma co gadać, trzeba czytać. Swego czasu to film nr 2 mojej listy filmów wszech czasów.
PS. Rok 2015. Plac Bankowy. Przystanek tramwajowo-autobusowy w stronę Pragi. Młody chłopak na klawiszach notorycznie wygrywa temat miłosny z "Ojca...".

Nie ma co gadać, trzeba czytać. Swego czasu to film nr 2 mojej listy filmów wszech czasów.
PS. Rok 2015. Plac Bankowy. Przystanek tramwajowo-autobusowy w stronę Pragi. Młody chłopak na klawiszach notorycznie wygrywa temat miłosny z "Ojca...".

Pokaż mimo to


Na półkach:

Lekturę Pana Marka wylosowała mi akurat maszyna losująca, pomiędzy jedną lekturą a inną. Trochę ta książka zaskakująca, bo nie sądziłem, że tak się Pan Marek wyszczerzy, znaczy napisze o sobie tak szczerze. W każdym razie z pewnością jedna z ikon czasu młodości niejednego i niejednej. Mnie osobiście rozśmieszyło, że Pan Marek nazywa się Niedźwiecki, a rodzice - Państwo Niedźwiedzcy. Dalej jeszcze śmieszne było, jak pan Marek samochodem wpadł pod tramwaj, a do domu wracał tymże samochodem mając opracowaną trasę z zakrętami tylko w prawo (a może tylko w lewo?). Oraz najbardziej, jak Pan Marek poszedł do sąsiadów z góry i zrobił im awanturę, bo się zachowywali za głośno. Taki ciepły radiowy głos, a potrafił towarzystwo rozstawić po kątach. No, no, no... ;-)

Lekturę Pana Marka wylosowała mi akurat maszyna losująca, pomiędzy jedną lekturą a inną. Trochę ta książka zaskakująca, bo nie sądziłem, że tak się Pan Marek wyszczerzy, znaczy napisze o sobie tak szczerze. W każdym razie z pewnością jedna z ikon czasu młodości niejednego i niejednej. Mnie osobiście rozśmieszyło, że Pan Marek nazywa się Niedźwiecki, a rodzice - Państwo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Za takie słabizny i epatowanie banałem powinno się autora oskubać żywcem i bez znieczulenia.

Za takie słabizny i epatowanie banałem powinno się autora oskubać żywcem i bez znieczulenia.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Słabe. Brak napięcia, banalna anegdota, przewijanie kartek raczej z przyzwyczajenia niż prawdziwej chęci poznania, co dalej. Wyłącznie dla młodzieży.

Słabe. Brak napięcia, banalna anegdota, przewijanie kartek raczej z przyzwyczajenia niż prawdziwej chęci poznania, co dalej. Wyłącznie dla młodzieży.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Napisane dobrze. Aczkolwiek, najważniejsze moje wrażenie po lekturze, to takie, że... mało o samym tenisie. Z drugiej strony zastanawiam się, jak można pisać o tysiącu rozegranych spotkań, żeby nie zanudzić czytelnika na śmierć np.: z Rafterem grałem w środę po południu (dokładnie o 17.00), w szóstym gemie, przy stanie po 30, zagrałem slajsa, który wszedł w linię (od wewnętrznej strony). Rafter nie odebrał i stanąłem przed szansą przełamania... przepraszam, to było moje podanie, więc stanąłem przed szansą wyjścia na 2-1 w gemach w piątym secie.
Agassi jest nietuzinkową postacią i czytelnik mu kibicuje w przejściach życiowych i karierze. 450 stron można bezproblemowo łyknąć w (wpisać dowolną liczbę) dni. Podkreślę jednak, że trochę mało w tej opowieści np. z atmosfery wielkich wielkoszlemowych bojów z Samprasem, walki z (chyba) nielubianym Beckerem itp.

Napisane dobrze. Aczkolwiek, najważniejsze moje wrażenie po lekturze, to takie, że... mało o samym tenisie. Z drugiej strony zastanawiam się, jak można pisać o tysiącu rozegranych spotkań, żeby nie zanudzić czytelnika na śmierć np.: z Rafterem grałem w środę po południu (dokładnie o 17.00), w szóstym gemie, przy stanie po 30, zagrałem slajsa, który wszedł w linię (od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie bardzo rozumiem skąd takie uwielbienie dla Kinga i to "mistrzowanie" mu przy każdej okazji. Bogiem a prawdą stosunkowo niewiele czytałem owego mistrza, ale zgodnie z zasadą "nie znam, to się wypowiem" niniejszym się wypowiadam. Z ręką na tzw. sercu nie dostrzegam tej podkreślanej przez wielu aury zagrożenia. Do paroksyzmów doprowadzała mnie konstrukcja oraz kompetencje wampirycznej grupy pościgowej - niestety, były to paroksyzmy śmiechu lub znudzenia. Oraz te wszystkie krwiożercze wampiry budzące swoje kolejne ofiary delikatnym pukaniem do okna i szeptem "pozwól mi wejść". Nie, to kategorycznie nie jest opowieść dla (w miarę) dorosłego czytelnika. Raczej horror rodem z serii "opowieści z krypty".

Nie bardzo rozumiem skąd takie uwielbienie dla Kinga i to "mistrzowanie" mu przy każdej okazji. Bogiem a prawdą stosunkowo niewiele czytałem owego mistrza, ale zgodnie z zasadą "nie znam, to się wypowiem" niniejszym się wypowiadam. Z ręką na tzw. sercu nie dostrzegam tej podkreślanej przez wielu aury zagrożenia. Do paroksyzmów doprowadzała mnie konstrukcja oraz kompetencje...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kuriozum. Miałem nadzieję, że autor porobi sobie trochę jaj - w przeciwieństwie do poważnie potraktowanej opowieści "World War Z" (uważam znakomitej!). Doprowadzi do absurdu niektóre "zagrożenia"wynikające z ograniczeń samej konstrukcji postaci zombie. Zaśmieje się subtelnie, a czasem pełną piersią z "poczucia smaku" zombie. Niestety, z grobową miną autor przez 500 stron opowiada, jak to wiejąc przed zombiem trzeba mieć przy sobie: a) klucz szesnastkę, b) półtora metra drutu, c) co tam komu jeszcze się kiedykolwiek do czegokolwiek przyda. Przypomina to niemniej kuriozalny program o przewidujących Amerykanach, którzy budują schrony i zbierają uzbrojenie na wypadek wojny z kosmitami.
I na koniec - wcale, ale to wcale nie czyta się tego z wypiekami na twarzy. Jeżeli już z jakimiś wypiekami, to z wypiekami od znudzenia.
Uciekać od tego poradnika jeszcze szybciej niż przed zombie!

Kuriozum. Miałem nadzieję, że autor porobi sobie trochę jaj - w przeciwieństwie do poważnie potraktowanej opowieści "World War Z" (uważam znakomitej!). Doprowadzi do absurdu niektóre "zagrożenia"wynikające z ograniczeń samej konstrukcji postaci zombie. Zaśmieje się subtelnie, a czasem pełną piersią z "poczucia smaku" zombie. Niestety, z grobową miną autor przez 500 stron...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę za dużo podwórkowego psychologizowania głównej postaci kobiecej, ale sama historia smaczna. Prosta rozgrywka między zbójem a ofiarą. Oczywiście przerysowana do granic, niemniej jednak - jak pokazuje życie - wcale nie taka niemożliwa.

Trochę za dużo podwórkowego psychologizowania głównej postaci kobiecej, ale sama historia smaczna. Prosta rozgrywka między zbójem a ofiarą. Oczywiście przerysowana do granic, niemniej jednak - jak pokazuje życie - wcale nie taka niemożliwa.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Trochę słabo. Nazwisko pisarza bardzo głośne, produkcje filmowe na podstawie jego powieści - powiedzmy, do obejrzenia, ale już sama lektura to ledwie dolna strefa stanów mocnośrednich. Sadziłem, że to styl pisania klasą zbliżony do poziomu prawdziwego giganta takiej narracji - Fredericka Forsytha. Nic bardziej mylnego. Forsyth to klasa wyżej. A "Patrioci" to nudnawa i rozwlekła, pozbawiona napięcia i z zawartością nieznośnego sentymentalizmu historia.

Trochę słabo. Nazwisko pisarza bardzo głośne, produkcje filmowe na podstawie jego powieści - powiedzmy, do obejrzenia, ale już sama lektura to ledwie dolna strefa stanów mocnośrednich. Sadziłem, że to styl pisania klasą zbliżony do poziomu prawdziwego giganta takiej narracji - Fredericka Forsytha. Nic bardziej mylnego. Forsyth to klasa wyżej. A "Patrioci" to nudnawa i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najgorsze jest to, że każdy cwaniak całą tego rodzaju wiedzę ma w małym palcu. A człowiek uczciwy, jak przeczyta, to się zdziwi, że takimi prostymi (prostackimi?) metodami można osiągać swoje cele. Profesor Cialdini powinien do tej książki dodać jeszcze rozdział o kantowaniu starszych ludzi na tzw. "wnuczka". Osobiście miałem do czynienia z takim przypadkiem i słowo daję, że gdybym podówczas takiego wnuczka spotkał, to wnuczek stałby się śp. wnuczkiem. A wracając do książki, to najbardziej do dziś (a czytałem lat temu -ście) pamiętam numer następujący: jeżeli chcesz, żeby ktoś pożyczył ci 100 zł, to poproś go o 200. On zapewne odmówi pożyczki, wtedy ty dokonujesz złotego strzału prosząc, żeby w tej sytuacji pożyczył ci chociaż stówę. Wówczas tamten "moralnie" już nie ma prawa odmówić i najczęściej ci tę stówkę pożyczy...

Najgorsze jest to, że każdy cwaniak całą tego rodzaju wiedzę ma w małym palcu. A człowiek uczciwy, jak przeczyta, to się zdziwi, że takimi prostymi (prostackimi?) metodami można osiągać swoje cele. Profesor Cialdini powinien do tej książki dodać jeszcze rozdział o kantowaniu starszych ludzi na tzw. "wnuczka". Osobiście miałem do czynienia z takim przypadkiem i słowo daję,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wpadłszy któregoś razu w szał czytania współczesnej polskiej prozy, losowo wybrałem Wyręby. Groza to raczej niegroźna, a i główne straszydło też jakieś takie niewydarzone. W każdym razie mnie do gustu jako straszak specjalnie nie przypadło. Natomiast sama książka to całkiem przyjemna i klimatyczna opowieść z lekkim, powtarzam, bardzo lekkim dreszczykiem. Dlaczego zatem Wyręby wpadły mi podówczas w ręce? Diabeł jeden wie.

Wpadłszy któregoś razu w szał czytania współczesnej polskiej prozy, losowo wybrałem Wyręby. Groza to raczej niegroźna, a i główne straszydło też jakieś takie niewydarzone. W każdym razie mnie do gustu jako straszak specjalnie nie przypadło. Natomiast sama książka to całkiem przyjemna i klimatyczna opowieść z lekkim, powtarzam, bardzo lekkim dreszczykiem. Dlaczego zatem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oczywiście najważniejsza i najciekawsza jest część dotycząca śledztwa. Szokować mogą niektóre ustalenia, zwłaszcza te rzucające cień na działalność i udział amerykańskich służb śledczych i specjalnych. Krótko omówiono też najpopularniejsze teorie spiskowe, ale że lat już upłynęło kilkadziesiąt od wydania książki, to i teorii powstało już zapewne dwa razy tyle. Myślę też, że nie sposób czytając dziś o zamachu na prezydenta JFK oprzeć się myślom o katastrofie smoleńskiej. Trudno/nietrudno sobie wyobrazić co działoby się w dzisiejszej Polsce po katastrofie w takim wymiarze, jak w Dallas.

Oczywiście najważniejsza i najciekawsza jest część dotycząca śledztwa. Szokować mogą niektóre ustalenia, zwłaszcza te rzucające cień na działalność i udział amerykańskich służb śledczych i specjalnych. Krótko omówiono też najpopularniejsze teorie spiskowe, ale że lat już upłynęło kilkadziesiąt od wydania książki, to i teorii powstało już zapewne dwa razy tyle. Myślę też, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdyby nie film braci Coen, to po lekturze "Kraju..." nie zauważyłbym, że to świetna opowieść. Niezbyt odpowiada mi super minimalistyczny styl pisarza, a "amerykański bełkot" w postaci dialogów wręcz irytuje. Owszem, zdaję sobie sprawę, że to opowieść o prostych ludziach. Czytając jednak miałem niekiedy wrażenie, że "przysłuchuję" się rozmowie debili. Za to czarny charakter już się chyba dostał do panteonu literacko-filmowych czarnych charakterów.

Gdyby nie film braci Coen, to po lekturze "Kraju..." nie zauważyłbym, że to świetna opowieść. Niezbyt odpowiada mi super minimalistyczny styl pisarza, a "amerykański bełkot" w postaci dialogów wręcz irytuje. Owszem, zdaję sobie sprawę, że to opowieść o prostych ludziach. Czytając jednak miałem niekiedy wrażenie, że "przysłuchuję" się rozmowie debili. Za to czarny charakter...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słabe. Ot, do poczytania w pociągu. I to wyłącznie w kolejach polskich. Do zagranicznych nawet nie wnosić ;-)

Słabe. Ot, do poczytania w pociągu. I to wyłącznie w kolejach polskich. Do zagranicznych nawet nie wnosić ;-)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Czy można pasjonująco pisać o szachach? Można. Ale co tam pisanie! Wystarczy spojrzeć na końcową pozycję jednej z partii XIX-wiecznego meczu de La Bourdonnais-McDonnell, żeby zrozumieć, że "Kod Leonardo da Vinci" to przy trzech czarnych pionkach o krok od promocji - ledwie małe miki ;-)

Czy można pasjonująco pisać o szachach? Można. Ale co tam pisanie! Wystarczy spojrzeć na końcową pozycję jednej z partii XIX-wiecznego meczu de La Bourdonnais-McDonnell, żeby zrozumieć, że "Kod Leonardo da Vinci" to przy trzech czarnych pionkach o krok od promocji - ledwie małe miki ;-)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Absolutnie fantastyczne! Nie czytać przed siedemdziesiątką z dwóch powodów: po pierwsze, można nie zrozumieć; po drugie, jest szansa, że lepszych opowiadań już się nie znajdzie. Szkoda, że autor spełnia się wyłącznie w tej formie narracji. Chociaż z drugiej strony może to dobrze, bo powieści byłyby słabsze?

Absolutnie fantastyczne! Nie czytać przed siedemdziesiątką z dwóch powodów: po pierwsze, można nie zrozumieć; po drugie, jest szansa, że lepszych opowiadań już się nie znajdzie. Szkoda, że autor spełnia się wyłącznie w tej formie narracji. Chociaż z drugiej strony może to dobrze, bo powieści byłyby słabsze?

Pokaż mimo to


Na półkach:

Na okładce mojego egzemplarza widnieje zdanie (z pamięci): "prawdziwy superkryminał XX wieku". Nic dodać, nic ująć. Albo dodać, że to w ogóle wzorzec kryminału wszechczasów. Powinno się go zakopać w Sevres pod Paryżem. A autor może już umrzeć, bo nic lepszego człowiek nie jest w stanie napisać :-)

Na okładce mojego egzemplarza widnieje zdanie (z pamięci): "prawdziwy superkryminał XX wieku". Nic dodać, nic ująć. Albo dodać, że to w ogóle wzorzec kryminału wszechczasów. Powinno się go zakopać w Sevres pod Paryżem. A autor może już umrzeć, bo nic lepszego człowiek nie jest w stanie napisać :-)

Pokaż mimo to


Na półkach:

Problem z kryminałem jako takim jest z grubsza jeden - koniec końców rozwiązanie okazuje się banalne. Jest to genetyczna choroba tego gatunku i przy obecnym stanie medycyny wyleczyć się jej nie da (jedyne co, to może się zdarzyć cud za wstawiennictwem). Ze świecą w ręku szukać kryminalnej opowieści, której finał czytelnika zaskakuje, a nie "zaskakuje". Podobnie jest z kryminałem niniejszym. Niby jakieś niestworzone rżnięcia (za przeproszeniem), a okazuje się, że zabił przysłowiowy pan Józek. I to z powodów tyleż logicznych, co właśnie banalnych. Osobiście mam również tego typu książkom za złe pewną barokowość samej zbrodni. O ile mogę ją (barokowość) znieść (choć nie znoszę) u Dana Browna, to bardzo mnie razi owa wymyślność zbrodniarzy z rynku krajowego. Wiadomo, w Ameryce czub na czubie siedzi, więc pozycja zwłok pod kątem 39 stopni Celsjusza w nikłej poświacie 10 tysięcy świec zapachowych, specjalnie czytelnika nie dziwi. Ale nie w Sandomierzu! A zwłokom w "Ziarnie" brakuje już tylko inkrustacji macicą perłową. Sama opowieść dzieje się tu i teraz, ma pretensje obyczajowo-kulturowo-światopoglądowe, więc niestety jej wiarygodność na tych wyszukanych zbrodniach lekko cierpi. Niemniej zostało napisane sprawnie, ze zgryźliwym miejscami humorem i celną obserwacją. Nie wiem, czy autor w innych swoich powieściach podobnie amerykanizuje. Jeśli tak, to raczej już po kolejny odcinek przygód pana prokuratora nie sięgnę. Bo ja poza tym w ogóle nie lubię seriali.

Problem z kryminałem jako takim jest z grubsza jeden - koniec końców rozwiązanie okazuje się banalne. Jest to genetyczna choroba tego gatunku i przy obecnym stanie medycyny wyleczyć się jej nie da (jedyne co, to może się zdarzyć cud za wstawiennictwem). Ze świecą w ręku szukać kryminalnej opowieści, której finał czytelnika zaskakuje, a nie "zaskakuje". Podobnie jest z...

więcej Pokaż mimo to