rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Całkiem niedawno wyszła nowa książka Justyny Kopińskiej Z nienawiści do kobiet.
Tak jak poprzednia Polska odwraca oczy  jest to zbiór ośmiu reportaży śledczych, które tak jak poprzednie wstrząsnęły Polska i opinią publiczną. Tytuł jest trochę mylący, bo reportaże przedstawione w pozycji nie dotyczą li jedynie kobiet.

Książkę rozpoczyna opowieść o synu Wioletty Villas, gwiazdy światowego formatu, która nie do końca była zrozumiana i akceptowana przez społeczeństwo. Opowiada jak to było być synem takiej gwiazdy i jakie piętno na nim odcisnęła osobowość Villas. Smutny przykład samotnego niekochanego dziecka.

Kolejne siedem reportaży mówią między innymi o: księdzu pedofilu, który jak to w Polsce bywa nie został ukarany. Opisuje rozmowę z homoseksualistą, który chce pozostać w wspólnocie kościelnej, chce nadal należeć do kościoła. Kolejna to opowieść o dyrektorze więzienia Adamie Górce. Pisze też o schizofreniku, który zamordował z zimną krwią i o "prawdzie statystyk" policji. To jest zła pozycja, niestety nie jest tak dobra jak pierwszy zbiór reportaży. Poczułam dość duże rozczarowanie słuchając tego zbioru. Nie wiem, czy wynika to z mojego uodpornienia się na zło, czy z tego, że książka jest bardzo nierówna i słabsza od Polska odwraca oczy.

Który z reportaży wywarł na mnie wrażenie?
reszta na
http://zaniczka.pl/moim-zdaniem/z-nienawisci-do-kobiet/

Całkiem niedawno wyszła nowa książka Justyny Kopińskiej Z nienawiści do kobiet.
Tak jak poprzednia Polska odwraca oczy  jest to zbiór ośmiu reportaży śledczych, które tak jak poprzednie wstrząsnęły Polska i opinią publiczną. Tytuł jest trochę mylący, bo reportaże przedstawione w pozycji nie dotyczą li jedynie kobiet.

Książkę rozpoczyna opowieść o synu Wioletty Villas,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przedpremierowo – Nora Katarzyna Puzyńska
Kolejny, bo już dziewiąty tom Sagi o Lipowie będzie miał premierę 17 kwietnia, ja dzięki współpracy z wydawnictwem Prószyński i S-ka miałam okazję przeczytać go wcześniej i czym prędzej śpieszę, z recenzją.


Fanów Kasi nie trzeba zachęcać do lektury kolejnych opowieści, a tym niezdecydowanym powiem, warto poświęcić kilkadziesiąt godzin, żeby poznać tą historię.

Książka Nora nawiązuje w dużej mierze do tego co działo się w Czarnych Narcyzach także nie radzę zaczynać przygody z bohaterami Lipowa, od tej pozycji, bo po prostu wiele stracicie. Kim jest Nora i jaka jest jej rola w opowieści dowiadujecie się stosunkowo późno, ale warto poczekać, bo intryga jest uknuta bardzo misternie. Do ostatnich stron książki autorka wodzi nas za nos.

Zastajemy bohaterów w momencie zakończenia śledztwa dotyczącego Czarnych Narcyzów.
Oczywiście książka rozpoczyna się zagadką, tym razem jest to zaginięcie bogatej nastolatki, która uczęszcza do SuperSzkoły miejsca bardzo elitarnego. Szkoła gromadzi młodzież z okolic, ale tylko tą która wykazuje jakiś talent. Sprawą zaginięcia zajmują się Daniel i Emilia, którzy pracują razem na komendzie w Brodnicy. Ich relacja nadal nie jest jasna, o ile Emilia nie boi się przyznać przed sobą co czuje do Daniela, ten nadal nie wie czego chce. Pracuje warunkowo, jeśli znowu zacznie pić zostanie bezapelacyjnie wywalony z komendy. Pilnuje się, chociaż przychodzi mu to z ogromnym trudem, picie kompensuje sobie nałogowym paleniem papierosów. Emilia też zostaje dostrzeżona przez przełożonych i ma przed sobą otwartą ścieżkę kariery.

W książce nie zabraknie również Klementyny, która chcąc nie chcąc, bawi się w matkę dla syna Teresy.
Kim jest Teresa, a właściwie kim była? Kochanką Klementyny. Za ten lesbijski wątek, Kasi należą się duże brawa. Biorąc pod uwagę przemianę jaką przechodzi obecnie autorka, zmiana fryzury, tatuaże, aż chce się zapytać ile z niej jest w Klementynie, i zapytałabym gdybym nie miała okazji poznać Kasi męża. Notabene bardzo fajnego faceta.

Wracając, syn Teresy jest zbuntowanym młodzieńcem z dość powikłaną przeszłością. Klementyna jest jedyną „bliską” mu osobą, rzeczywistość zmusza go do szukania u niej pomocy. Kobieta z początku bardzo negatywnie nastawiona do chłopaka pod wpływem czasu i okoliczności powoli zmienia swoje podejście. Klementyna jest na emeryturze, ale to nie przeszkadza jej w odnalezieniu pierwszego trupa, a w tym tomie trupów mamy pod dostatkiem.

Co chwila ktoś, gdzieś znika, ginie w niewyjaśnionych okolicznościach.
Jest też oczywiście nawiązanie do przeszłości, do wątku śmierci, która została uznana za wypadek, a czy tak było rzeczywiście wie tylko jedna osoba. Wątek z przeszłości wiąże się z zaginięciem BiBi ciekawskiej nastolatki i innymi trupami, których tożsamości zdradzić nie mogę, bo popsułabym Wam całą frajdę z czytania książki.

Wspomnę tylko, że Nowe Horyzonty ośrodek, który poznaliśmy w poprzedniej powieści nadal funkcjonuje i ma się dobrze, i odegra dużą rolę w intrydze. Sytuacja staje się coraz bardziej skomplikowana tym bardziej, że Weronika dowiaduje się że Valentine Blue, która panicznie bała się właściciela ośrodka Jana Kowalskiego, nie żyje. Psycholożka postanawia na własną rękę dowiedzieć się co takiego kryją Nowe Horyzonty.
Reszta na blogu zaniczka.pl

Przedpremierowo – Nora Katarzyna Puzyńska
Kolejny, bo już dziewiąty tom Sagi o Lipowie będzie miał premierę 17 kwietnia, ja dzięki współpracy z wydawnictwem Prószyński i S-ka miałam okazję przeczytać go wcześniej i czym prędzej śpieszę, z recenzją.


Fanów Kasi nie trzeba zachęcać do lektury kolejnych opowieści, a tym niezdecydowanym powiem, warto poświęcić kilkadziesiąt...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ferajna Robert Miękus, Janusz Petelski
Ocena 6,2
Ferajna Robert Miękus, Janu...

Na półkach: ,

Polskich książek o naszej rodzimej mafii trochę już jest, więc dlaczego miałbyś sięgnąć właśnie po Ferajnę Roberta Miękusa i Janusza Petelskiego. Może dlatego że jest to powieść obyczajowo-kryminalna, ale nie taki zwykły kryminał z motywem mafii. Może dlatego że jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym dla wszystkich językiem. Może dlatego że zaskakuje, wyciągając niejednego trupa z szafy.

Książka o mafii, polskiej do tego. Nie jest to właściwie mój target, bo ja lubię książki kryminalne, o seryjnych mordercach krwi i flakach. To tego tu nie uświadczysz, przynajmniej nie w takim stopniu, jak w przeciętnej klasie kryminale.



Dlaczego więc zdecydowałam się na przeczytanie jej? Bo...

Gangsterzy też ludzie. Lekkomyślni synowie i zaharowani ojcowie. Do tego żony, matki, córki, kochanki. Za dużo wiedzą, za dużo widzą. Trzeba je chronić. I nie dać się zabić, dlatego trzeba zabijać innych.

Chciałam zobaczyć to normalne życie mafioza i jego rodziny. Zobaczyć, czy Polacy są w stanie napisać coś na miarę Ojca Chrzestnego.

Książka ma dwóch autorów jeden z nich to historyk będący scenarzystą, drugi reżyser, będący scenarzystą. I tak się tę książkę czyta, jakby oglądało się film obyczajowy o rodzinie. Jest tylko drobne ale: to rodzina mafijna. Co prawda żona bossa Bosego udaje, że nie kuma czym zajmuje się jej mąż, córka nie pomaga ojcu w prowadzeniu biznesu, ale z kasy chętnie korzysta.



Dwóch synów, z których jeden lepszy od drugiego, wspomagają ojca w biznesie.

Mają bardzo swojskie ksywy: Krawiec, bo kroi ludzi jak materiał, i Felga, który prowadzi w miarę legalny biznes - warsztat samochodowy. Chłopcy zacnie zajmują się biznesem mafijnym czyli: wymuszaniem haraczy, dystrybucją i handlem narkotykami, tabletkami gwałtu. Takie tam drobiazgi.

Są pościgi, są niegrzeczni ludzie, których synowie muszą postawić do pionu i jest drugi Ojciec Chrzestny, który wyciąga łapy na teren Bosego. Tak właśnie zaczyna się książka, Bosy dostaje zawału i w świat idzie fama, że jest na wykończeniu. Skoro on się wykańcza to drugi boss mafijny Fantom próbuje położyć łapska na jego terenie.

No i synowie muszą prostować u wszystkich dłużników ten fakt. Odwiedzają ich mówiąc, że tatuś ma się dobrze i że długo jeszcze będzie się opiekował danym zakładem, czy salonem samochodowym. To się oczywiście nie podoba Fantomowi, który w myślach już policzył swoje zyski. I na tym właściwie opiera się historia.

Oprócz tego jest kilka wątków pobocznych - moim ulubionym jest wątek Krystyny szwagierki Bosego, która jest przedstawiona jako zajebiście twarda sztuka, mająca głowę na karku. Nikogo poza Szwagrem nie uważa do swojego męża zwykła zwraca się tymi słowy:

Jej mąż, czyli Chałat, siedział przy komputerze w pokoju biurowym, z zadowoloną miną przeglądając w Internecie strony porno. Podniósł wzrok na wchodzących, szybko zamknął przeglądarkę. Żona popatrzyła na niego przez chwilę.

A Ty nie wiesz, co takie moje spojrzenie znaczy? Wypierdalaj!
Słodka prawda? Nic dodać nic ująć. Niestety w Polsce nikt nie wyobraża sobie żeby szefem gangu przestępczego mogła by być kobieta, moim zdaniem ona nadaje się do tej roli znakomicie. Bezkompromisowa, nieugięta i bardzo skrupulatna. W swoim oszustwie uczciwa, dla tych dla których powinna taka być.

Kolejnym wątkiem pobocznym jest małżeństwo Felgi z Kaśką. Chłopak pozwala sobie na zbyt wiele. Potrafi w agencji towarzyskiej Cioci Krysi przesiedzieć wiele godzin, a w domu ma żonę piękną i młodą. W końcu do tatusia dochodzi, że synek źle się prowadzi i że wszyscy to widzą. Takim oto słowy poucza swe dziecko:

Baran jesteś. Moja krew, a baran. Jak ty chciałbyś się rozwieść, jak ona wie o tobie więcej niż ty sam? Musiałbyś matkę swojego dziecka do piachu posłać, bo nigdy byś nie miał pewności, czy nie zbierze się jej na takie wspomnienia, co ich prokurator będzie chciał dzień i noc słuchać.

Tak, bo rodzina to przecież świętość, której nie można bezcześcić.

Takie jest założenie, a jak jest naprawdę? Tak naprawdę to sam szef mafii Bosy mówi:

Strachu to nie ma tylko wtedy,  jak przyjaciele i rodzina myślą, że już nie żyjesz.

Metoda ograniczonego, a właściwie braku zaufania przewija się przez cała powieść. Rodzice nie wierzą dzieciom, dzieci rodzicom, szefowie pracownikom, pracownicy szefom i tak kółko się zamyka wśród wzajemnych podejrzeń i niepewności.



Podsumowanie

Wbrew tematyce książka jest lekka, łatwa i przyjemna. Pokazuje, że głupcami wbrew pozorom rządzi się najtrudniej. Ukazuje nam przekrój mafijnego społeczeństwa, swoista drabinę zależności. Główny szef otoczony wianuszkiem napakowanych gangsterów-sześcianów, którzy nie są w stanie przyłożyć rąk do tułowia ze względu na swoje bicki i idą jak owce na rzeź za swoim panem. Najniżej w przestępczej hierarchii poniewierają się świry, psychopaci i głupki, tu rotacja jest największa, nie ma mowy o żadnym koleżeństwie czy zaufaniu. Jeden zabija drugiego na skinienie głowy szefa.  Kobiety gangsterów autorzy przedstawili stereotypowo, jako niemyślące niunie otoczone kiczem. Mam wrażenie, że tylko postać Kryśki (szwagierki) ma jakiś potencjał i coś może z niej być. Książka wyraźnie pokazuje, że kto ma trochę mózgu, sprytu i posłuszeństwa może zajść wysoko, nawet w takim świecie jak ten przedstawiony na jej łamach.

Jedno jest pewne jak wchodzisz do tego świata wiedz, że żywy z niego nie wyjdziesz.

Książka ma jeden minus: to pierwszy tom. Akcja została przerwana oczywiście w najbardziej spektakularnym momencie i autorzy na przyszłą cześć każą nam czekać.

Polskich książek o naszej rodzimej mafii trochę już jest, więc dlaczego miałbyś sięgnąć właśnie po Ferajnę Roberta Miękusa i Janusza Petelskiego. Może dlatego że jest to powieść obyczajowo-kryminalna, ale nie taki zwykły kryminał z motywem mafii. Może dlatego że jest napisana bardzo prostym i zrozumiałym dla wszystkich językiem. Może dlatego że zaskakuje, wyciągając...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Musiałam ochłonąć po przeczytaniu Czarnych Narcyzów Kasi Puzyńskiej, żeby w miarę sensownie zrecenzować Ci tę książkę. Przyznaję, że tym razem nie dawkowałam jej sobie tylko przeczytałam ją najszybciej jak mogłam. Często zarywając noce.



Dla niewtajemniczonych (chociaż nie wiem czy są jeszcze tacy, którzy nie znają Lipowa) to już ósmy tom sagi o Lipowie. To seria książek, w których mamy do czynienia ze grupą bohaterów i na przestrzeni tomów-lat poznajemy ich. Jesteśmy świadkami rozwoju osobowości i doświadczamy wraz z nimi różnych zawirowań życiowych.



Zawsze ten wątek obyczajowy jest w jakiś sposób połączony z wątkiem kryminalnym. Jedno przenika do drugiego, jak w życiu. Jeśli w życiu ktoś ostro zabaluje, to ma niższą wydajność w pracy i nie ma na to mocnych. Często okazuje się, że ten kogo mamy za dobrego człowieka, wcale takim nie jest. Puzyńska doskonale radzi sobie z kreowaniem postaci, mają one odpowiednią głębię i żyją nie tylko na kartach książki, ale i w wyobraźni czytelników. Potrafi w rozsądny sposób wytłumaczyć nierozsądne zachowania bohaterów. Jest doskonałą obserwatorka ludzi i umiejętnie przenosi ich zachowania do świata fikcji.

O czym są Czarne narcyzy? To opowieść o tym co kryje dusza ludzka. Jak wiele w niej tęsknot i zła. Opowiada o tym do czego zdolni są ludzie z własnej nieprzymuszonej woli i dlaczego zawsze wybierają kłamstwo od prawdy. To książkach o tym co ludzie lubią i ukrywają najmocniej czyli ich tajemnice. Na tajemnicę natykamy się na każdym kroku począwszy od pierwszych stron książki.

W tajemniczym domu leśniczego, który stoi pośrodku niczego i nazywa się Diabelec odkryte zostają zwłoki młodej dziewczyny i coś jeszcze, coś co mrozi krew w żyłach.

Daniel z ciapciulka stał się po prostu pijakiem. Jego relacje (jakie relacje??) z ludźmi są bardzo sporadyczne i niezwykle powierzchowne. Już nawet jego ukochana Mama nie jest w stanie wytrzymać tego, że stoczył się na dno. Nastoletni syn nie chce mieć z nim nic wspólnego. Daniel przypadkiem znajduje się na brodnickim Święcie Policji i tam poznaje dziewczynę w sukience w groszki, która twierdzi, że jest w stanie mu pomóc wrócić do pracy w policji. Daniel oczywiście podchodzi do tego sceptycznie, ale kiełkuje w nim iskierka nadziei. Tym bardziej, że te informacje są powiązane z ostatnią nierozwiązana sprawą śmierci bezdomnych.

W tym samym czasie Weronikę, za pośrednictwem medium społecznościowego ktoś błaga o pomoc i spotkanie. Psycholożka próbuje skonfrontować się z tą osobą, jednakże spotkanie nie dochodzi do skutku bo...

Ciężko jest pisać recenzję tak dobrej książki z tak wielowątkowa fabułą, żeby przypadkiem czegoś nie zdradzić i nie popsuć Ci frajdy z lektury.

Tak naprawdę wszyscy są podejrzani i wszyscy kłamią. Jak w takiej sytuacji Daniel może (i czy może) rozwiązać trudną sprawę, tym bardziej, że nie ma się już takich środków jak wtedy gdy był policjantem. Dreszczyku historii dodaje fakt, że autorka tak sprawnie zagmatwała historię, że poszła ona w kierunku okultyzmu.

Co ma z tym wszystkim wspólnego siekiera i sukienki w groszki? Czy jest jeszcze ktoś kto może pomóc Danielowi i wybaczy mu to co zrobił ze swoim życiem? Jak potoczy się wątek miłosny? Kogo w końcu Daniel wybierze, a może spotka kogoś nowego? Czy sprawa bezdomnych ma coś wspólnego z zabójstwem młodej dziewczyny? No i o co chodzi z wahadełkami?

Podoba mi się język jakim pisana jest książka, tak jak w życiu niektórzy z nas w chwilach wzburzenia używają wulgaryzmów i mają swoje powiedzonka, które wypowiadają nieświadomie. Takie dopracowanie szczegółów nadaje wiarygodności książce. Bardzo polecam, a jeśli jeszcze nie znasz powieści Kasi Puzyńskiej to koniecznie nadrób zaległości i zacznij od Motylka.

Musiałam ochłonąć po przeczytaniu Czarnych Narcyzów Kasi Puzyńskiej, żeby w miarę sensownie zrecenzować Ci tę książkę. Przyznaję, że tym razem nie dawkowałam jej sobie tylko przeczytałam ją najszybciej jak mogłam. Często zarywając noce.



Dla niewtajemniczonych (chociaż nie wiem czy są jeszcze tacy, którzy nie znają Lipowa) to już ósmy tom sagi o Lipowie. To seria...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Podchodziłam do tej książki z ogromnym wręcz sceptycyzmem. Po Dziewczynie z pociągu, na której się ogromnie zawiodłam, no może bardziej na Kingu, że to coś zarekomendował nie chciało mi się już sprawdzać tych "popularnych" i "modnych" książek.

Kiedy zobaczyłam Obce dziecko Rachel Abbott pozycję, która była równie dobrze reklamowana i zachwalana co książka Abbot, chciałam ją przeczytać. Nie wiem, czy to te oczy na okładce mnie przyciągnęły, czy napis na okładce:Czasem dobrzy ludzie robią złe rzeczy.

"Czasem dobrzy ludzie robią złe rzeczy"

Stwierdziłam, że jeśli ta pozycja mi się nie spodoba, to stracę zaufanie do swojego gustu literackiego.
"Mistrzowski thriller, sensacja rynku wydawniczego."
Ta, jasne, kolejne przewidywalno-nudne flaki i to jeszcze dość płytkie, bo żerujące na najpopularniejszych uczuciach tych do dziecka. Bo kogoż nie wzruszają dzieci, jeszcze te malutkie słodkie i niewinne. Czytając pierwsze strony, kiwałam głowa nad banalnością intrygi matka zabita, dziecko porwane - spokojnie to pierwsze strony książki. Potwierdzało się to co myślałam rozpoczynając lekturę, pomyślałam, że dalej będzie tylko gorzej. Niestety osoby których zdanie sobie cenię, względem literatury, jeszcze jej wtedy nie przeczytały musiałam sama doczytać ją do końca.

I tu niespodzianka, bo dosłownie z kartki na kartkę wsiąkałam coraz bardziej w historię, wkurzając się, że nie przewidziałam zwrotów akcji. Autorka przez 448 stron umiejętnie buduje napięcie, drażni się z czytelnikiem i na szczęście odchodzi od obecnie dość popularnej formy, ukazania intrygi oczami sprawcy. Świat jaki nam pokazuje, niestety istnieje, przytłacza i dusi ludzi z normalną psychiką. To co muszą przezywać ludzie kiedy, zrządzeniem losu, złymi decyzjami czy też przymuszeni koniecznością, znajdują się w nieodpowiednim miejscu i robią rzeczy, o które nie podejrzewaliby sami siebie.

Zło istnieje, funkcjonuje tuż obok nas. Często widzimy je i sami sobie tłumaczymy, że to nie moja sprawa, nie będę się wtrącać. A po fakcie, najczęściej złym fakcie, zaczyna się gdybanie. Gdyby kobieta nie jechała sama z dzieckiem, tylko z kimś jeszcze czy dziecko zostałoby porwane? Gdyby ojciec nie był biznesmenem doszłoby do tego? Czy status majątkowy ma tu jakieś znaczenie. Czy powinno się badać psychologicznie wszystkich którzy chcą mieć dzieci? Czy każdy zły czyn, popełniony przez nas, kiedyś się zemści?

"Jeden mroczny sekret. Jeden potworny akt zemsty. Finał, którego nie przewidział nikt."

Książkę bardzo dobrze się czyta, nie ma w niej nudnych momentów i opisów "okoliczności przyrody". Moim zdaniem wszystkiego jest w sam raz, ot takie dobrej klasy czytadło thillerowate. Odpowiednie tempo akcji, chociaż bohaterowie mogliby być trochę bardziej zarysowani (tak jestem upierdliwa), ale w końcu to nie podręcznik z psychopatologii tylko thriller. Odpowiednio zamotana intryga, która wielokrotnie kieruje nas w ślepe zaułki by w końcu sensownie zostać wyjaśniona.

To że czasami dobrzy ludzie robią złe rzeczy wiemy, no dobrze wiedzą ci którzy kochają kryminały, jeśli chcesz podjąć dyskusję czy można, czy warto, co może usprawiedliwić "zły" czyn przeczytaj książkę i wpadnij do mnie - podyskutujemy.
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Filia Mroczna Strona, które udostępnia 20 stron thrillera na zachętę.
Czytasz na własną odpowiedzialność, ostrzegam, że możesz chcieć więcej.

Podchodziłam do tej książki z ogromnym wręcz sceptycyzmem. Po Dziewczynie z pociągu, na której się ogromnie zawiodłam, no może bardziej na Kingu, że to coś zarekomendował nie chciało mi się już sprawdzać tych "popularnych" i "modnych" książek.

Kiedy zobaczyłam Obce dziecko Rachel Abbott pozycję, która była równie dobrze reklamowana i zachwalana co książka Abbot, chciałam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo ubolewałam, że nie mogłam zakupić Łaskuna Katarzyny Puzyńskiej na Warszawskich Targach Książki. To największa impreza moli książkowych, a tu brak na stoisku książki czołowej autorki Wydawnictwa Prószyński? Podejrzewam, że to był celowy zabieg, bo przecież najmilsza jest chwila przed zjedzeniem miodziku. Wydawnictwo trochę poprawiło swój wizerunek w moich oczach kiedy okazało się, że dział promocji zrobił mi (i wielu innym blogerom-recenzentom) niespodziankę i miałam przyjemność przedpremierowo przeczytać ebooka.


W atmosferze „nie ma mnie dla świata, nie przeszkadzać” zaczęłam czytać i… zaczęłam się wkurzać. Co ta cholera nawywijała. Cholera czyli Podgórski. Do tej pory pierdołowaty, tak nie bójmy się tego słowa, pierdołowaty Ciapulek nagle zrobił zwrot o 180 stopni i stał się bandytą, obłudnikiem i chamem. Cóż takiego uczynił? Ano poza tym, iż zrujnował życie kobiecie, którą kocha, po drodze poranił wszystkich, których mógł i którzy dla niego coś znaczą, to stał się głównym obwinionym w sprawie dość makabrycznego zabójstwa.

Morderca stworzył instalację z rozczłonkowanych ciał kobiety i mężczyzny. Połączył je na szybko zszywaczem tapicerskim, a na miejscu zbrodni technicy odkryli dowód, który obciąża Daniela i robi z niego priorytetowego podejrzanego. Zaczyna się pościg za naszym ciapulkiem, który już ciapulkiem nie jest. Czy Daniel zabił? Jeśli tak, to dlaczego? Co takiego się stało w jego mózgu, że dokonał tak koszmarnego czynu? A jeśli nie jest winny, to czy ktokolwiek wstawi się za nim? W takich chwilach nie wiadomo kto przyjaciel, a kto wróg, na kogo uważać, a czyją pomoc można przyjąć. Mazurskie lasy, jeziora, zarośla doskonale się nadają na kryjówkę, ale czy aby na pewno?

Kasia przyzwyczaiła nas do sielskości, spokoju, spokojnego jeziora, szumu drzew i delikatnej mżawki. Niby jakieś morderstwo, ale to wszystko podszyte było spijaniem sobie z dzióbków słodyczy życia. Utopce dały zapowiedź zmiany klimatu, ale szczerze mówiąc myślałam, że Kasia wróci do stylu z poprzednich książek. A tu taka niespodzianka. Jak dla mnie rewelacja, lubię konkret, przeciwności losu, fatum i niespodziewane zbiegi okoliczności. W Łaskunie dużo jest psychologicznych aspektów, które uwiarygadniają zarysowaną fabułę. Książka wywołuje emocje, wkurza, powoduje momentami odruch obrzydzenia, nie dowierzamy, że zło które zostało opisane istnieje. Postaci, które stworzyła są spójne, mają wielowymiarowe osobowości, skomplikowaną psychikę, mnóstwo w nich szarości i ukrytych tajemnic, które wychodzą na światło dzienne wtedy kiedy najmniej się tego spodziewamy – jak w życiu. Są dopracowani w każdym calu, wiarygodni i niezwykli zarazem. Projektant i psychiatra skradli moje serce, to dopiero oryginały. Przemawia do mnie „zmechrany” życiem Daniel, lubię go o wiele bardziej, niż młodszego aspiranta Podgórskiego z brzuszkiem i mamusią stojąca z pachnącym ciastem za jego plecami.

Intryga jak zwykle wielowątkowa, wielowymiarowa i uknuta z taka precyzją, że po przeczytaniu książki jedyne co nam się nasuwa na usta to „nieźle Kaśka, jak mogłaś mnie tak oszukać”.

Zachęcam do przeczytania książki, nawet tych, którzy nie znają jeszcze powieści Puzyńskiej.

Za możliwość przedpremierowego przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

Bardzo ubolewałam, że nie mogłam zakupić Łaskuna Katarzyny Puzyńskiej na Warszawskich Targach Książki. To największa impreza moli książkowych, a tu brak na stoisku książki czołowej autorki Wydawnictwa Prószyński? Podejrzewam, że to był celowy zabieg, bo przecież najmilsza jest chwila przed zjedzeniem miodziku. Wydawnictwo trochę poprawiło swój wizerunek w moich oczach...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Grimm City Wilk! - baśń kryminalna?
Nie przepadam za twórczością Jakuba Ćwieka, miałam kilka podejść do jego utworów i nie… to zdecydowanie nie jest to co mi się podoba.

Nie chcąc trwać uparcie przy swoim zdaniu, które wyrobiłam sobie kiedyś tam, zainteresowałam się jego nową powieścią zakwalifikowaną jako kryminał sf.

Miasto Grimm – ponura, spowita obłokami tłustej czerni metropolia to miejsce, gdzie o sprawiedliwość równie trudno, co o bezchmurne niebo. Zbudowane na ciele olbrzyma, napędzane jego smolistą krwią i odłamkami węglowego serca trwało w dawno ustalonym porządku. Do teraz. Na przestępczą scenę wkracza właśnie bezkompromisowo Nowy Gracz, a oficer policji Wolf zostaje brutalnie zamordowany we własnym domu. Czy te fakty się łączą? I czy czerwony płaszcz z kapturem zaobserwowany u głównej podejrzanej w sprawie zabójstwa czyni ze sprawy zbrodnię na tle religijnym?
Jakub Ćwiek tym razem funduje nam gorzki, brutalny kryminał noir w niezwykłym świecie inspirowanym amerykańskim podziemiem przestępczym lat dwudziestych i trzydziestych. W mieście, w którym rządzi strach i… opowieść.

W tym mieście nie wybacza się żadnych błędów!
Gorzki i brutalny kryminał noir uwielbiam takie. Ćwiek ma pomysł na tą książkę od porządku do jej tajemniczego zakończenia. Daje nam uniwersum, którego jeszcze nie było. Uwiarygadnia je na stronach książki do tego stopnia, że wchodzimy w to bez chwili wahania i jak w moim przypadku „dusimy się”. Musiałam robić sobie przerwy, bo czułam jak smog okrywa mnie całą, zalepia mi nos i usta.

Miasto, w którym dzieje się akcja książki autor stworzył od podstaw, dlatego też opisy dzielnic np. Pępek, Flaki, Podpaszka, czy też więzienia jako Domku Trzeciej Świnki na początku wzbudzają konsternację, dopóki nie zrozumiemy, że miasto jest zbudowane na olbrzymie. I już pod powiekami mam Guliwera przywiązanego mnóstwem lin i linek i oblezionego przez malutkie ludki. Kreacja całości – dopracowanie szczegółów, ropowego deszczu, czy filtrów w taksówkach, które muszą być wymieniane – zachwyca. Zachwyca też zamiana boga na Bajarza – tak, religia opiera się na bajkach. Nie ma znanych nam pieniędzy są tylko dijmarowe file nie ma ….. nic już nie napiszę, gdyż takich smaczków jest w książce o wiele więcej, doczytajcie sami.

Bohaterowie są skrojeni na miarę, realistyczni, z przywarami, które obserwujemy u siebie lub swoich znajomych i oczywiście najważniejszy z nich niczym nie wyróżnia się tłumu, całkowicie przypadkowo zostaje wmieszany w tą całą kabałę. Do tego stróże prawa, dociekliwa dziennikarka, wszystko to już było, ale u Ćwieka zostało podane w sposób bardzo przystępny No dobra według mnie nazwanie jednego z bohaterów Mortimerem i skracanie jego imienia do Mort to przegięcie – wywołuje zbyt dużo skojarzeń.

Powiecie, no ok nawiązuje do bajek do tego co już ktoś stworzył – owszem nawiązuje – w umiejętny sposób, który zachwyca spójnością i świeżością. Czytając Grimm City nie czujemy się jakby ktoś nam serwował odgrzewane kotlety (lub rybę). Na bazie tego co już znamy tworzy zupełnie nowa jakość. Pokazuje miasto, jego zaułki, religię i panujące zasady, bez tej otoczki książka byłaby bardzo płaska i niewiarygodna. A on robi to na tyle umiejętnie, że nie czujemy się przytłoczeni ogromem opisów (tych nikt nie lubi, prawda), a motyw morderstw choć istotny, nie jest przytłaczający.

To co czytamy na stronach książki mi osobiście przypomina trochę mi trochę Sin City, chodzi mi oczywiście o klimat, o wszechobecną korupcję, o mafię, która swoimi mackami sięga wszędzie, o przytłaczającą wręcz atmosferę dramatyczności.

To mroczna książka, nawet jak pojawiają się „dobre” momenty nie maja one nic wspólnego z bajkami i ich sielankowością. Tak więc jeśli spodziewasz się baśni….. :)

Polecam :)

Grimm City Wilk! - baśń kryminalna?
Nie przepadam za twórczością Jakuba Ćwieka, miałam kilka podejść do jego utworów i nie… to zdecydowanie nie jest to co mi się podoba.

Nie chcąc trwać uparcie przy swoim zdaniu, które wyrobiłam sobie kiedyś tam, zainteresowałam się jego nową powieścią zakwalifikowaną jako kryminał sf.

Miasto Grimm – ponura, spowita obłokami tłustej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Są takie książki, o które zapadają nam w pamięci na długo, a są tez takie, po których ślad zanika zaraz po doczytaniu do końca.

Niestety do tej drugiej kategorii zalicza się debiut p. Graczyk, a zapowiadało się tak ciekawie:

Nina Goldberg, zmęczona podwójnym życiem męża, zamierza udowodnić całemu światu, że Tomasz Goldberg, współwłaściciel prywatnej Kliniki Chirurgii Plastycznej, pozornie uczciwy i szlachetny człowiek nie zasługuje na miano człowieka bez skazy.

Gdy pewnego dnia Warszawą wstrząsa brutalne morderstwo pary kochanków, Maksymilian Wilk i Adam Mazur, śledczy z warszawskiej policji, stają przed niezwykle trudnym zadaniem wytropienia sprawcy. Niestety tajemnicze znaki, jakie psychopatyczny morderca pozostawia po sobie w miejscu dokonania zbrodni, zamiast przybliżyć ich do rozwikłania zagadki, naświetlają kolejne niewiadome.

Jest tajemnica, jest psychopata są makabryczne zbrodnie, czyli dokładnie to co lubię i czego oczekuję po książce kryminalnej, jednakże mimo spełnienia tych wszystkich zmiennych reszta była, delikatnie pisząc, odrealniona i niespójna, że czytanie jej mimo niewielkiej ilości stron zajęło mi sporo czasu.

Nie lubię w książkach braku profesjonalizmu, a takim wykazał się śledczy pozwalając sobie na zacieśnienie relacji z główną poszkodowaną, czy też główna podejrzaną. I znowu kłania się brak zarysu psychologicznego postaci. Który powodował, że w wiarygodność i profesjonalizm śledczych musiałam uwierzyć na słowo, ich intuicyjność i szczęśliwe zbiegi okoliczności wywoływały u mnie spore niedowierzanie.

Książka jest zdecydowanie za krótka, ale napisana po tzw. łebkach - bez żadnej głębi. W pewnym momencie miałam wrażenie, że oglądam serial amerykański w którym tak się wszystko układa, że w jednym odcinku śledczy są w stanie złapać seryjnego mordercę i do tego odnaleźć miłość swojego życia.

Nie spisywałabym jej całkowicie na straty, gdyż pomysłowość p. Graczyk ma. Sposoby na uśmiercanie kolejnych ofiar są rodem z Piły lub Oszukanego przeznaczenia, a zakończenie zaskakuje. Mam nadzieję że następna książka Pani Magdy będzie bardziej rozbudowana, gdyż potencjał ma bardzo duży.

Są takie książki, o które zapadają nam w pamięci na długo, a są tez takie, po których ślad zanika zaraz po doczytaniu do końca.

Niestety do tej drugiej kategorii zalicza się debiut p. Graczyk, a zapowiadało się tak ciekawie:

Nina Goldberg, zmęczona podwójnym życiem męża, zamierza udowodnić całemu światu, że Tomasz Goldberg, współwłaściciel prywatnej Kliniki Chirurgii...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Bieg po życie Lopez Lomong, Mark Tabb
Ocena 8,0
Bieg po życie Lopez Lomong, Mark ...

Na półkach: ,

Bieg po życie - musisz przeczytać.

Ta książka mnie sponiewierała, przeczołgała i podniosła. Ile człowiek, człowiekowi może zadać zła. Czym to jest podyktowane, że zachowujemy się tak barbarzyńsko wobec innej istoty? Nie wiem, czy cokolwiek jest w stanie usprawiedliwić takie zachowanie.

Miał zaledwie sześć lat, kiedy został porwany. Sudańscy rebelianci wydarli go z rąk matki i osadzili w przepełnionej chacie bez okien. Był za mały, by szkolić go na żołnierza. Każdego dnia patrzył więc, jak w odorze fekaliów jeden po drugim umierają jego przyjaciele…

Wybawieniem okazało się trzech „aniołów stróżów”, starszych kolegów, którzy zorganizowali ucieczkę. Przez trzy dni i trzy noce bez chwili wytchnienia biegł z nimi przez sawannę. Tylko po to, by trafić do obozu dla uchodźców w Kenii.

Kakuma stała się jego domem na długie lata, zanim dzięki adopcji trafił do Stanów Zjednoczonych. W nowej rzeczywistości bieganie było jedyną znaną mu rzeczą. To ono pozwoliło mu spełnić marzenie i wystartować w igrzyskach olimpijskich.

Fenomen biegania rozpowszechnia się, zataczając coraz większe kręgi nawet tu w naszym blogerskim środowisku. Wiecie, że ja pamiętam jak biegłam, śni mi się to czasami. Po łące jak byłam u dziadków i chodziłam jeszcze. Zapewne nie było to ani zbyt piękne, ani zbyt szybkie, ale pamiętam to uczucie trawy pod stopami i lekkości, uczucie, którego na razie nie mogę doświadczać, ale kto wie… :)

Tak magię biegania opisuje Lopez:

"Kiedy biegłem, nie myślałem o moim pustym brzuchu ani o tym, jak wylądowałem w tym miejscu. Nad niewieloma rzeczami w moim życiu miałem kontrolę. Pracownicy ONZ-etu decydowali o dostawie żywności, o tym, kiedy z kranów płynęła woda, nawet o tym kiedy mogliśmy się dożywić ich śmieciami. A kiedy biegłem, byłem jedyną osobą, która miała kontrolę nad moim życiem. Biegłem dla siebie. Nie miałem butów, lecz bieganie boso łączyło mnie z ziemią. Jakby ścieżka pod moimi stopami i moje ciało stawało się jednym."

Lopez w wieku 16 lat został adoptowany przez rodzinę z USA, rodzinę która zaadoptowała jeszcze czterech afrykańskich chłopców. Jedną z pierwszych próśb chłopca była możliwość pobiegania i pogrania w piłkę. Kiedy się okazało, że te „pobieganie” to dystans 30 kilometrów, rodzice natychmiast zaprosili trenera biegów przełajowych. W książce jest sporo wątków humorystycznych, wywołujących u nas czytelników śmiech przez łzy.

"To była najzimniejsza woda. jaką czułem w życiu. Skakałem dookoła, usiłując umyć się i nie zmarznąć, bezskutecznie, Nic dziwnego, że ci ludzie są tacy biali. Branie prysznica każdego dnia w tak zimnej wodzie musiało ich wybielić."

To książka o determinacji o walce i o aniołach. Czasami tak się dzieje, że bez względu na geny, na środowisko w którym się wychowują, na przeciwności jakie napotykają na drodze – ludzie robią rzeczy wielkie. Ludzie, po których nie spodziewalibyśmy się i nie dalibyśmy za nich tzw. „funta kłaków”, wygrywają olimpiady, zdobywają doktoraty, są wybitnymi naukowcami. Lopez miał szczęście i trafił na dobrych ludzi, na ludzi którzy go pokochali i wspierali cały czas obdarzając ogromną miłością i dzięki temu i swojemu charakterowi osiągnął tak wiele.

"Opowieść Lopeza Lomonga jest dowodem na to, że wystarczy kilka osób dobrej woli, żeby zmienić świat na lepsze. Każdy z nas może wesprzeć działania dające szansę rozwoju mieszkańcom sudańskich wiosek. Z własnego doświadczenia wiem, że to wcale nie takie trudne. Im więcej dobra damy innym, tym więcej będzie go w nas samych.

Janina Ochojska, Polska Akcja Humanitarna"

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Sine Qua Non

Bieg po życie - musisz przeczytać.

Ta książka mnie sponiewierała, przeczołgała i podniosła. Ile człowiek, człowiekowi może zadać zła. Czym to jest podyktowane, że zachowujemy się tak barbarzyńsko wobec innej istoty? Nie wiem, czy cokolwiek jest w stanie usprawiedliwić takie zachowanie.

Miał zaledwie sześć lat, kiedy został porwany. Sudańscy rebelianci wydarli go z rąk...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zaczyna się inaczej niż większość książek. Bohaterem prologu jest pies, który nocą coś słyszy i chce temu czemuś pomóc. Wie, czuje, instynkt mu podpowiada, że dzieje się coś niedobrego, że musi biec na ratunek. Razem z nim czują to inne psy które wyciem budzą cała pogrążoną we śnie wioskę.

Mija dwadzieścia lat. Pięknego słonecznego dnia wycieczka szkolna, spaceruje po ogrodzie zoologicznym, dzieci przyglądają się zwierzętom, śmieją się i żartują. Do czasu, kiedy to na jednym z wybiegów dostrzegają ludzką rękę.

Formuła jest trochę inna niż w typowym kryminale, tu sprawcę (teoretycznie) znamy już na początku książki. Do morderstwa przyznaje się pracownica ZOO, która zajmuje się hodowlą małych zwierzątek – wiecie słodziutkie białe myszki, szczurki itp., które służą za karmę dla większych zwierząt – ona je rozmnaża, dba o nie, a potem zabija. Osobiście nie przepadam za cyrkami i ogrodami zoologicznymi i nigdy wcześniej nie zastanawiałam się skąd pracownicy biorą pożywienie dla tych mięsożernych. Kiedyś myślałam, że po prostu kupują u rzeźnika jakieś resztki, ale to przecież takie nieekonomiczne.

Przyznanie się, przyznaniem, ale zawsze znajdzie się jakaś nadgorliwa osoba, której „coś nie pasuje” i zacznie szukać na własną rękę sprawiedliwości. I tak jest też w tym wypadku. Tą nadgorliwą jest niedowartościowana policjantka Sanela Beara, która nie dość, że jest imigrantką to jeszcze charakteryzuje się nadzwyczajną zaciekłością i odwagą. Wiecie taka mała upierdliwa co wszędzie nos swój wściubi i na dodatek ma niesamowita intuicję. Podobały mi się przebłyski wspomnień Saneli, to było niepokojące i intrygujące.

To zdecydowanie nieszablonowy kryminał, który wsysa czytelnika do swojego świata i nie pozwala mu odejść nawet na chwilę. Ciekawostką jest fakt przedstawienia procesu określania poczytalności mordercy przez psychologów, wcześniej z taką tematyką się nie spotkałam. I przyznam, że parę razy się mocno zdziwiłam czytając jak pracują tacy psychologowie.

Powiem tak, to jedna z lepszych książek jakie ostatnio przeczytałam, co prawda wkurzał mnie młody psycholog, który był kompletnie nieprofesjonalny i wręcz antypatyczny, ale przecież tacy idioci też żyją na świecie i często zajmują wysokie stanowiska. Podejrzewam, że miał wkurzać i wkurzał. Watek romantyczny też mnie wkurzał, ale to dlatego, ze mój romantyzm określam na minus 10.

Jest takie powiedzenie „Czym różni się fikcja od prawdy? Fikcja musi być prawdopodobna”. I ta fikcja mogła się wydarzyć. Istnieją takie opuszczone wioski, nawet w naszej Ojczyźnie, gdzie największym wspólnym dobrem jest święty spokój. I to co dzieje się za furtką, dzieje się i zostaje za furtką. Zresztą to nie jest reguła, która dotyczy tylko wsi, także w miastach ludzie nie reagują na krzywdę, która spotyka innych.
Serdecznie polecam i zachęcam do kupna.
Za możliwość przeczytania ebooka dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka

Zaczyna się inaczej niż większość książek. Bohaterem prologu jest pies, który nocą coś słyszy i chce temu czemuś pomóc. Wie, czuje, instynkt mu podpowiada, że dzieje się coś niedobrego, że musi biec na ratunek. Razem z nim czują to inne psy które wyciem budzą cała pogrążoną we śnie wioskę.

Mija dwadzieścia lat. Pięknego słonecznego dnia wycieczka szkolna, spaceruje po...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Istnieje wiele publikacji, które poruszają problematykę niepełnosprawności jednakże Historia niepełnosprawności dr Marcina Garbata jest pierwszą książką o dziejach niepełnosprawności, o genezie i rozwoju rehabilitacji, pomocach technicznych oraz o wspieraniu osób z niepełnosprawnościami.

Wyobraźcie sobie, że do tej pory nie było w Polsce takiej książki, nikt nie zajął się tematem tak dogłębnie jak autor.

Osoby niepełnosprawne są na świecie od zarania dziejów. Osoby chore, zdeformowane, uszkodzone przez rożnego rodzaju wypadki, chorzy psychicznie, upośledzeni umysłowo ich losy układały się różnie, w zależności od tego w jakim kraju się urodziły, czy pochodziły z bogatej, czy biednej rodziny. Zawsze wzbudzały zainteresowanie czasami też lęk, często były mrocznym obiektem pożądania, szczególnie osoby niskiego wzrostu nazywane potocznie karłami, które swego czasu na dworach królewskich były oznaką zamożności.

Wystawiane w cyrkach, obwożone po wsiach w klatkach, czasami celowo oszpecane, żeby były potworniejsze. Wiele z nich zabijano zaraz po narodzeniu. W Sparcie odbywało się to tak:

Najlepsze jednostki gwarantowały ciągłość i wysoką jakość całej wojskowej społeczności, najgorsze zaś były zbędne i nieprzydatne. Egzekucje słabych i niedorozwiniętych dzieci odbywały się poprzez porzucenie ich na wzgórzach Tajgetu
Minęły wieki, a nadal niewiele się zmieniło i jest tak jak w starożytnej Grecji gdzie to:

wiele osób {...} zwłaszcza z niższych warstw społecznych, mniej wykształconych oraz niewolników, odczuwało prymitywny i zabobonny lęk przed ludźmi poważnie chorymi, zdeformowanymi oraz odstającymi od psychofizycznej normy. Szczególnie widoczne to było, gdy nie znano danej osoby, etiologii i charakteru dysfunkcji, a symptomy choroby lub niepełnosprawności były nagłe, gwałtowne, straszne i niepokojące jak przy padaczce i innych tego typu chorobach.
Ups zmieniło się to, że teraz wykształcenie nie ma znaczenia lęk przed odmiennością, innością istnieje nadal. Przyznam się, że sporo rzeczy, które przeczytałam w książce mnie zaskoczyło. Na przykład, to że Koran nakazuje:

I nie dawajcie nierozumnym waszych dóbr, które dał wam Bóg jako utrzymanie; lecz dajcie im zaopatrzenie z niego i ubierajcie ich, i przemawiajcie do nich życzliwie.
Wysoki stopień tolerancji odmienności prawda?

Najbardziej przyjaźni niepełnosprawnym byli Celtowie. Wyobraźcie sobie, że 300 lat przed narodzinami Chrystusa oni już mieli schroniska, sierocińce i szpitale dla potrzebujących. Każde plemię opiekowało się chorymi, niepełnosprawnymi
i rannymi. Dla porównania pierwsze przytułki wśród innych narodów pojawiły się dopiero w średniowieczu.

Jako ciekawostkę napiszę Wam, że rehabilitacja ma swoje początki na trzy tysiące lat przed Chrystusem w Indiach i Chinach stosowano ćwiczenia fizyczne, które miały poprawić lub utrzymać stan zdrowia. Ćwiczenia gimnastyczne, joga, masaże starochińskie, ćwiczenia oddechowe, akupunktura i medytacja - to wszystko jest znane od tysiącleci.

Autor opisuje nam rozwój rehabilitacji medycznej, zaopatrzenie protetyczne
i techniczne. Napisał również o rozwoju rehabilitacji społecznej, likwidowaniu barier fizycznych i w komunikowaniu się. Przedstawił nam jak na przestrzeni wieków wyglądało zatrudnianie osób niepełnosprawnych. Opisał też sport osób niepełnosprawnych. Brakuje mi tylko rehabilitacji seksualnej, którą autor pominął, a szkoda.
Książka jest bogato ilustrowana rycinami i fotografiami.

Do przeczytania zachęcam nie tylko osoby zawodowo zainteresowane niepełnosprawnością, ale też tych którzy lubią poszerzać swoje horyzonty.

Autor od wielu lat jest Pełnomocnikiem Rektora ds. Niepełnosprawnych Studentów na Uniwersytecie Zielonogórskim. Wielki szacunek za ogrom pracy jaką pan Marcin włożył w napisanie tej książki. O solidnym do niej przygotowaniu świadczy chociażby fakt, że książka ma 38 stron bibliografii.

Za możliwość przeczytania i opisania książki dziękuję wydawnictwu Novae Res

Istnieje wiele publikacji, które poruszają problematykę niepełnosprawności jednakże Historia niepełnosprawności dr Marcina Garbata jest pierwszą książką o dziejach niepełnosprawności, o genezie i rozwoju rehabilitacji, pomocach technicznych oraz o wspieraniu osób z niepełnosprawnościami.

Wyobraźcie sobie, że do tej pory nie było w Polsce takiej książki, nikt nie zajął się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Charlotte Link – czytam ją z przyjemnością, większą lub mniejszą ale przyjemnością.

Po Nieproszonym gościu myślałam, że autorka wyczerpała już swój potencjał literacki i zaczyna przynudzać. Z pewną więc obawą sięgnęłam po jej kolejną książkę Obserwatora. I poczułam znajomy dreszcz. Znacie to uczucie kiedy to co czytacie pochłania was w całości, kiedy czujemy ja każdym swoim zmysłem. Link ma dar do kreowania świata w taki sposób, że czytelnik już po kilku stronach czuje, że w nim uczestniczy. Czujemy strach ofiar, samotnych kobiet okrutnie zamordowanych. W tym przypadku obserwujemy Obserwatora, wkurzamy się na jego nieudolność chcemy mu pomóc, a za chwile podejrzewamy go o popełnianie zbrodni by za moment…. Nie będę do końca zdradzać swoich odczuć, żeby nie popsuć Wam zabawy jaką będziecie mieć czytając książkę, sami po zastanawiajcie się kim może być ta bestia i czy aby na pewno jest bestią…?

Charlotte Link – czytam ją z przyjemnością, większą lub mniejszą ale przyjemnością.

Po Nieproszonym gościu myślałam, że autorka wyczerpała już swój potencjał literacki i zaczyna przynudzać. Z pewną więc obawą sięgnęłam po jej kolejną książkę Obserwatora. I poczułam znajomy dreszcz. Znacie to uczucie kiedy to co czytacie pochłania was w całości, kiedy czujemy ja każdym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wszyscy jesteśmy manipulowani – Anders de la Motte Geim, Buzz, Bubble – z czystym sumieniem polecam cykl Anders de la Motte o Henriku HP Petterssonie.

Geim Buzz Bubble to książki do końca trzymające poziom.

Jednym z bohaterów Geima jest HP – to, pisząc kolokwialnie, po prostu wałkoń, cwaniaczek, żyjący od imprezy do imprezy. Bez stałej pracy i celu w życiu, chce jak najwięcej zarobić w jak najkrótszym czasie. Nie obchodzą go inni, uważa jest niedoceniany przez społeczeństwo i że zasługuje na wiecej. Typ, przed jakim mamusie ostrzegają nastoletnie panienki, a one właśnie taki uwielbiają, bo wierzą że miłością zmienią go w ciepły pantofel na swojej stópce. Drugim bohaterem książki jest inspektor Rebecca Normen, zupełnie inna niż HP. Chorobliwie wręcz ułożona, ze stałą pracą, rozwijająca się karierą i brakiem żyłki hazardzisty. Jedyna skazą na jej czyściutkim obliczu jest jej przeszłość, która w dziwny sposób daje o sobie znać.
Akcja książki rozpoczyna się w momencie, gdy HP wracając z melanżu znajduje komórkę, bierze ją z zamiarem sprzedania rzecz jasna, i wchodzi w wirtualny świat manipulacji i popularności. To co go motywuje to kasa, później dochodzi do tego popularność i to, że w końcu ktoś (czytaj tłumy fanów) go docenia. Nagrody są coraz cenniejsze, a zadania coraz mniej etyczne, ale HP to nie przeszkadza.
Rebeeca także zostaje wplątana w grę, w grę której zasad złamać nie wolno.
Uciążliwością, która w następnych tomach daje się jeszcze bardziej we znaki jest postać HP. Bezmyślnego, mało inteligentnego egocentryka, który jakimś cudem ogarnia się i dożywa do kolejnego tomu. Jego język to splot wulgaryzmów i angielskich wtrąceń, mało przekonywujących frazeologizmów, które niektórych mogą irytować.
Nie polubiłam HP jak dla mnie to pasożyt, z tym większym więc zdziwieniem ocknęłam się gdy, za jednym zamachem przeczytałam ostatnia kartkę pierwszego tomu i sięgnęłam po kolejny.

Geim, później Buzz i Bubble opisują cos co może istnieć, coś co nas otacza na co dzień, coś czemu poddajemy się bez zastanowienia, bo kto z nas poddaje w wątpliwość treści zamieszczane przez media?

Wszyscy jesteśmy manipulowani – Anders de la Motte Geim, Buzz, Bubble – z czystym sumieniem polecam cykl Anders de la Motte o Henriku HP Petterssonie.

Geim Buzz Bubble to książki do końca trzymające poziom.

Jednym z bohaterów Geima jest HP – to, pisząc kolokwialnie, po prostu wałkoń, cwaniaczek, żyjący od imprezy do imprezy. Bez stałej pracy i celu w życiu, chce jak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przyznam się, że kupiłam bo zainteresowała mnie reklama, bo chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o stosunkach panujących w rodzinach arabskich, a książka obiecywała dużo, dużo więcej.

Rzuciłam się i w połowie książki spostrzegłam, że….nic nowego się nie dowiedziałam.
Autorka opisuje swoje życie w LA i to jak stała się szoferką, następnie zaczyna otaczać swoją pracę tak wielką tajemnicą, że mam wrażenie iż sama o wiele bardziej nakręca się tym co przeżyła, niż czytający.
Napiszę tak.
Niczego nowego nie dowiedziałam się z tej książki. Niczym mnie nie zaskoczyła, nie zaszokowała ani nie odniosłam wrażenia, że autorka robi to z reporterską wręcz dokładnością. Ot po prostu opisała przygodę swojego życia.
Pożaliła się nam jak to jej było ciężko, bo nic nie mogła zjeść w czasie pracy, bo była dyspozycyjna 24h/na dobę. Sorry taka praca. Wystarczyłoby, żeby wcześniej zamiast batonów energetyzujących kupiła sobie owoce i inne zdrowe przekąski czułaby się lepiej. Parę stron dalej pisze, że służące zabierały ją do hotelu i jadła z nimi posiłki z pięciogwiazdkowej restauracji na koszt rzecz jasna króla. Czyli aż tak źle nie było. Autorka chce być doceniona i podejmuje się załatwienia spraw, których inni nie mogą, bądź najzwyczajniej w świecie nie chcą załatwić. Swoją nadgorliwością pokazuje rodzinie królewskiej, że mogą wszystko. Następnie dziwi ją, że księżniczka chciała 3 ipody teraz już i nie rozumie, że potrzebna jest historia karty kredytowej itp. A skąd niby to dziecko ma o tym wiedzieć? Na co dzień zamknięta w pałacu, teraz wypuszczona między ludzi, na dodatek może ubierać się jak chce i robić co chce. To co chce nie obejmuje przebywania z chłopakami i ludźmi spoza świty królewskiej. Księżniczki dobrze wiedza, że nawet niewinne podejrzenie o to, że zrobiła coś niezgodnego z koranem jest wstanie wykluczyć ją z dostatniego życia. Przestrzegają więc zasad i bawią się jak mogą.
Ta ogromna potrzeba bycia docenionym wyziera na czytelnika z kart książki. Podkreśla, że np. nikt inny nie byłby w stanie załatwić sześćdziesięciu identycznych biustonoszy w stonowanych kolorach i, czego nie ukrywa, liczy na suty napiwek, na zakończenie pracy. To jedyna, albo aż jedyna rzecz, która mnie zainteresowała. Czy było warto tak się poświęcać i tak pracować, czy zapłata będzie sowita?
Nie będę dalej spolerować, bo może jednak ktoś będzie chciał przeczytać tę książkę.

Przyznam się, że kupiłam bo zainteresowała mnie reklama, bo chciałam się dowiedzieć czegoś więcej o stosunkach panujących w rodzinach arabskich, a książka obiecywała dużo, dużo więcej.

Rzuciłam się i w połowie książki spostrzegłam, że….nic nowego się nie dowiedziałam.
Autorka opisuje swoje życie w LA i to jak stała się szoferką, następnie zaczyna otaczać swoją pracę tak...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ta książka mnie zabolała. Zabolała tym bardziej, że w swojej nieświadomości sięgnęłam po nią zaraz po Głębokich ranach Nele Nelhaus, którą oceniam jaką godną przeczytania.
Wracając do Link, stypa nudna mętna stypa, która ciągnie się przez kolejne kartki i tylko nadzieja na to, że zaraz zacznie się coś dziać powoduje, że przekładamy kolejną kartkę. Rzecz dzieje się we współczesności i w czasach wojennych w mieścinie gdzieś w Normandii. Opisuje właściwie same zaburzone relacje, między matka a synem, mężczyzną kobietą, kobieta i kobietą. Tam nie ma nic co byłoby w stanie mnie zatrzymać na dłużej. Niby nic nie ma a książkę przeczytałam :) Ano tak przeczytałam bo oczekiwałam, że coś się stanie, że coś mnie poruszy, zachwyci… i na tym oczekiwaniu i dawaniu kolejnych szans przeminęła mi cała książka. Historia, która nam opisuje Link jest taka sama jak każda wojenna sytuacja. Zły nazista (który później okazuje się chorym psychicznie człowiekiem – no bo jak to inaczej logicznie wytłumaczyć?, jak to wytłumaczyć tak żeby Ci wrażliwsi zrozumieli), okupowana wioska, jedyną nowością jest tu to, że hitlerowiec nie gwałcił dziewczynki – nie do końca to rozumiem, bo jakoś ten wątek został przez autorkę przyjęty za fakt. Hitlerowiec znajduje dziewczynkę w domu i postanawia że ona zostanie z nim i jego zoną, będzie udawać ich córkę, i nawet (mimo swojej choroby psychicznej) w obliczu śmierci głodowej nie wyrzuca jej na zbity łeb. Czasami zastanawiam się ile razy jeszcze tematyka wojenno-nazistowsko-obozowo-strasznietraumatyczna będzie wałkowana, i czy komuś uda się jeszcze wycisnąć z niej coś czego do tej pory nie wiemy? Sporo w niej myślenia życzeniowego i tego że prawdziwa, przyjaźń, uczucie zmieni nawet najgorszą patologię w dobrego człowieka według mnie słabe.
Specjalnie nie piszę za dużo o treści bo wielu jest wielbicieli Link – przekonajcie się sami :)

Ta książka mnie zabolała. Zabolała tym bardziej, że w swojej nieświadomości sięgnęłam po nią zaraz po Głębokich ranach Nele Nelhaus, którą oceniam jaką godną przeczytania.
Wracając do Link, stypa nudna mętna stypa, która ciągnie się przez kolejne kartki i tylko nadzieja na to, że zaraz zacznie się coś dziać powoduje, że przekładamy kolejną kartkę. Rzecz dzieje się we...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wyczytałam już sporo książek kryminalnych i nadszedł czas na Tess Gerristen.
Wydawało mi się, że jej nie czytałam, ale tylko mi się wydawało. Po kilku rozdziałach Ciała przypomniało mi się, że skądś to znam jednocześnie nie pamiętam końca. Czemu nie pamiętam?, bo zapewne w połowie tekstu tak mnie zamuliło, że rzuciłam książkę w kąt lub oddałam do biblioteki.
Tym razem postanowiłam skończyć, czytam, i mam wrażenie że to kolejne wcielenie Nory Roberts – czytam i wkurzam się, że ta pani doktor – Kat jest tak naiwna i pokazuje zwłoki, opowiada o szczegółach śledztwa facetowi, którego praktycznie nie zna, a jedyne co o nim wie to to że szuka córki, która mu uciekła i która jest powiązana ze śledztwem.
Oczywiście ten facet jest bajecznie bogaty, samotny i pełen złych doświadczeń przez to średnio zainteresowany płcią przeciwną inną niż Kat. Zamiast wymuskanej pięknej i cholernie bogatej swojej własnej przyjaciółki woli, panią doktor, która lubuje się w sekcjach zwłok i określaniu sposobu zejścia ze świata jej klientów, do tego chętnie bierze udział w bójkach i jest nieustraszona. wow!!
Oczywiście bohaterowie zakochują się w sobie idą do łóżka (no tego by nikt się nie spodziewał), itp itd, i gdzieś w oddali majaczy jakiś wątek kryminalny.
Czy tylko mi ta opowieść wydaje się tak naiwna, że aż boli?
Nigdy więcej Gerristen, to zdecydowanie nie dla mnie, za słodko, za głupio zbyt przewidywalnie.
Jeden z motywów, który mnie rozbawił tzw. śmiech histerii: Kat kradną auto, więc co robi rycerz? kupuje jej mercedesa – serio??!!
Ta książka to takie marzenie dziewczynki, a właściwie 30 letniej singielki i wybaczcie ale nie widzę tam nic z thrilleru medycznego, za jaki jest uważana.

Wyczytałam już sporo książek kryminalnych i nadszedł czas na Tess Gerristen.
Wydawało mi się, że jej nie czytałam, ale tylko mi się wydawało. Po kilku rozdziałach Ciała przypomniało mi się, że skądś to znam jednocześnie nie pamiętam końca. Czemu nie pamiętam?, bo zapewne w połowie tekstu tak mnie zamuliło, że rzuciłam książkę w kąt lub oddałam do biblioteki.
Tym razem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem maniaczką książek i filmów grozy. Uwielbiam horrory te z wyższej półki dające człowiekowi poczucie niepokoju na długie godziny, ale też i te klasy F z flakami, krwią i durnowatymi scenariuszami pełnymi blondynek z dużym biustem i pustą czaszką.
Po książkę Henela sięgnęłam z wielką nadzieją na dobrą rozrywkę. Po Dardzie wzrosła moja ufność w talent polskich autorów grozy. On Łukasza Henela ta nadzieję ledwo co we mnie rozbudzoną bezceremonialnie zabił. Książkę można określić jednym słowem przewidywalna. O tyle o ile ciężko w obecnych czasach coś nowego wymyślać o tyle rozpoczęcie książki spotkaniem pięknej nieznajomej, która znika pozostawiając po sobie jedynie medalion, a później nocą niespodziewanie pojawia się i oczywiście lądują razem w łóżku. Piękna nieznajoma nad ranem znika, zostawiając naszego bohatera z niedosytem i tajemnicą. Really? Miałam wrażenie, że czytam jakieś marzenia senne młodego onanisty, który owszem chce zaspokoić swoje żądze, ale rano to już niekoniecznie chciałby przebywać w jej obecności. Oczywiście to, że ona znika nad ranem nie powoduje w nim
niepokoju….. ehhh.
W książce pełno jest takich wątków tak oczywistych, że aż irytujących. Jakieś stukania, ciemna piwnica, braki prądu, jakaś oczywista niechęć wioskowych ludzi, oczywistości gonią oczywistości. Czytałam, czytałam, czytałam i czekałam na tą grozę. Przez 1/3 książki autor prowadzi z nami grę i nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby to miało do czegoś doprowadzić. Niestety (i tu uwaga spojler) nic, ale to nic w tej książce nie powoduje że chociaż na chwilę nasze serce zaczyna szybciej bić, ręce się pocą i nerwowo rozglądamy się po pokoju. Nie przekonuje mnie to, że dwie starsze panie ze strachu wyskakują przez okno, a policja po wykonaniu podstawowych czynności śledczych nie pojawia się więcej na miejscu zbrodni zostawiając właściciela bez dodatkowych pytań. Akcja zaczyna się „zagęszczać” gdzieś po połowie książki, ale pełno w niej nielogicznych fragmentów. Z jednej strony wszystko co spotkało bohatera jest niezwykłe i niewytłumaczalne, a z drugiej strony on z uporem maniaka nie widzi w tym nic złego. Oczywiście pojawia się również ksiądz, kolejne morderstwa i tajemnica związana z pałacem (również przewidywalna), która ma nam wytłumaczyć wrogość mieszkańców pobliskiej wioski. Tajemnicą tą jest…. no nie będę zdradzać kolejnych szczegółów, bo być może ktoś z Was ma skłonności masochistyczne i skusi się na przeczytanie jej. Ja słuchałam jej na audiobooku, sposób czytania pana Filipowicza powodował, że momentami wybuchałam śmiechem – między innymi przy zmienianiu zamków przez bohatera książki.
To nie jest horror do jakich jestem przyzwyczajona, to nie jest książka na którą warto tracić czas
Oczywiście może być jeszcze jedno rozwiązanie, jestem tak zdegenerowana i zblazowana że niewiele mnie przestraszy :)

Jestem maniaczką książek i filmów grozy. Uwielbiam horrory te z wyższej półki dające człowiekowi poczucie niepokoju na długie godziny, ale też i te klasy F z flakami, krwią i durnowatymi scenariuszami pełnymi blondynek z dużym biustem i pustą czaszką.
Po książkę Henela sięgnęłam z wielką nadzieją na dobrą rozrywkę. Po Dardzie wzrosła moja ufność w talent polskich autorów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chyba niepotrzebnie zaczęłam i skończyłam czytać Witkowskiego na Drwalu.
Drwal jaki jest każdy wie, to kultowe skojarzenie z macho, który to nas kobiety za włosy i do jaskini. Czemuż za te włosy?, coby się nam piasku nie nabrało dlatego za te włosy ciągnie. Obiekt pensjonarskich westchnień za tym co tajemnicze i ponuractwem zarażone, my wiemy, że tylko dla innych on taki zimny i niedostępny, nas przecież będzie płatkami róż obsypywał, będzie miział naszego kotka Puszka i przynosił kawkę do łóżka. Drwal jest też typem macho w kulturze gejowskiej, oni tuszując rzęsy i nakładając kolejną warstwę błyszczyku również tęsknią za męskim „mężczyzom” w tym zniewieściałym świecie.
Książka opowiada o intelektualiście przeintelektualizowanym uciekającym od zgiełku miasta i tłumów fanów w głuszę, PRL-owską głuszę, a raczej po peerelowskie popłuczyny dawnej świetności. Wyjeżdża w okolice posezonowych Międzyzdrojów żeby nacieszyć się spokojem i Drwalem, a przy okazji napisać coś, stworzyć. Przyznam, że zachwycił mnie język Pana Witkowskiego jego styl pisania, zasób słów, mnogość metafor, nawiązań do literatury, do rzeczywistości nas otaczającej i ich ułożenie sprawiło mi ogromną przyjemność, jednakże treściowo na raz wytrzymałam tylko połowę książki. Parę razy czułam się jakby oglądając, podglądając jakoś Dzień świra w formie książkowej. Sarkazmu i ironii autor nie żałował, ale robi to z takim wdziękiem, że raczej bez strachu powracać do Międzyzdrojów może.
W momencie poznania Luja i zjawisk tudzież sytuacji, które nastąpiły później przerwać musiałam zarzucona tą mnogością, tym stylem i głosem Witkowskiego. Miałam wrażenie, że autor powrzucał wszystko co wg niego „przyda się do prozy” i nawet czar językowy tego mojego przytłoczenia i konsternacji nie mógł zmazać. Odłożyłam więc książkę czym prędzej coby wrócić do niej po wypoczęciu. Według mnie, nie jest to kryminał jakiego spodziewają się sympatycy Mankella czy Nesbo, ale „ja coś czułam, ja odczuwałam coś, jakieś odczucia, uczucia odczuwałam”*, że powinnam przeczytać najpierw Lubiewo oswoić się z intelektualistą, douczyć się, nauczyć i kojarzenie poprawić zanim po kolejną prozę sięgnę. Pewna jestem, że sporo wyrażeń z tej książki do języka potocznego wsiąknie niczym krem w skórę staruszki.


Przeczytać książkę Drwal to jak – „dostać tak cudzym życiem rozkokoszonym, obiadowym jak czyjąś mokrawą kuchenną ścierką po twarzy”* nie każdy pisarz potrafi, tak obrazowo i językowo wyobraźnią czytelnika zawładnąć.

Chyba niepotrzebnie zaczęłam i skończyłam czytać Witkowskiego na Drwalu.
Drwal jaki jest każdy wie, to kultowe skojarzenie z macho, który to nas kobiety za włosy i do jaskini. Czemuż za te włosy?, coby się nam piasku nie nabrało dlatego za te włosy ciągnie. Obiekt pensjonarskich westchnień za tym co tajemnicze i ponuractwem zarażone, my wiemy, że tylko dla innych on taki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W tej książce historia zaczyna się od końca. Było morderstwo z zimną krwią, było oskarżenie znalazł się też wyrok, w zapadnięciu, którego nasza bohaterka odegrała niebagatelną rolę. Dzięki jej zeznaniom skazano jej brata za te zabójstwa. Libby poznajemy 25 lat po ogłoszeniu wyroku, jest zblazowaną panną, strasznie antypatyczną. Przez lata żerowała na tym, że ona jako jedyna ocalała z krwawej rzezi jaka odbyła się w jej rodzinnym domu, gdzie zginęła matka i jej dwie siostry. Dostawała pieniądze od ludzi „wrażliwych na los” biednej sierotki, żyła za nie, nie kalając swoich rączek żadną pracą. Niestety nie jest już słodką dziewczynką, a kasa się skończyła. Jej temat już się opatrzył, a zainteresowanie ludzi pobiegło w inną stronę, tam gdzie jest więcej nowego nieszczęścia, którym się karmią. Chcąc nie chcąc musi więc poszukać jakiś źródeł finansowania (oczywiście nie myśli o pracy) i tu pojawia się promyk nadziei zesłany przez członków Klubu Zbrodni, którzy oferują jej pieniądze w zamian za rozmowę. Wyrachowana Libby idzie na spotkanie, i tam okazuje się, że zebrani ludzie nie zachwycają się jej osoba, a osaczają ją pytaniami o wiarygodność złożonych przez nią przed laty zeznań. Uważają, że jej brat Ben został niesłusznie skazany i chcą jej zapłacić za pomoc w jego uwolnieniu. Wyrachowana kobieta oczywiście godzi się na ta propozycję, a w myślach przelicza już ile może na tym zarobić. Zarobek jednak nie okazuje się tak łatwy jak przypuszczała, zaczyna się zastanawiać co tak naprawdę widziała, a co jej wmówiono. Spotyka się z ludźmi z przeszłości, dowiaduje się o rzeczach, o których nie miała pojęcia, o sytuacjach i sprawach które w jej wspomnieniach wyglądają inaczej. Szuka prawdy.
Czy znajdzie? Czy ta prawda przyda się do czegoś? Czy będzie umiała sobie poradzić z demonami przeszłości? I w końcu czy Ben zostanie uwolniony i czy on
będzie tego chciał? Czy Libby zarobi na tym, że pomaga tym żądnym taniej sensacji fanom?

Polecam Mroczny zakątek Gillian Flynn – autorka prowadzi nas zakamarkami naprawdę mrocznymi, nie pozostawia nas obojętnymi, wkurzamy się, współczujemy, chłoniemy każde słowo. Zdajemy sobie sprawę, ze autorka bezczelnie nami manipuluje, a mimo to zagłębiamy się w książkę coraz bardziej zastanawiając się ile w nas jest z tych hien, które żywią się cudzym nieszczęściem, a ile litościwych samarytan.
To już druga książka Flynn, która trafia na listy bestsellerów.
Ja z niecierpliwością czekam na ekranizację książki w roli głównej moja ukochana Charlize Theron.

W tej książce historia zaczyna się od końca. Było morderstwo z zimną krwią, było oskarżenie znalazł się też wyrok, w zapadnięciu, którego nasza bohaterka odegrała niebagatelną rolę. Dzięki jej zeznaniom skazano jej brata za te zabójstwa. Libby poznajemy 25 lat po ogłoszeniu wyroku, jest zblazowaną panną, strasznie antypatyczną. Przez lata żerowała na tym, że ona jako jedyna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Gdy słyszę stwierdzenie „francuski kryminał” od razu na myśl przychodzi mi Louis de Funes i jego żandarm w wielu odsłonach. Kryminalna komedia, którą się zachwycałam wieki temu nie znając innych. Francuski pisarz kryminałów? Zero skojarzeń, ba nawet uważam to za kiepski żart. Jak może Francuz napisać dobry kryminał? Phii. Z takim nastawieniem poznaję Bernarda Miniera i jego „Bielszy odcień śmierci” i zakochuję się od pierwszych słów książki.

Uwielbiam za całokształt, za skomplikowaną zagmatwaną wielowątkową fabułę i jak nie lubię zimy to w tej książce mnie zachwyca.

Grudzień 2008 roku, dolina w Pirenejach. Wczesnym rankiem pracownicy elektrowni wodnej znajdują na górnej stacji kolejki linowej okaleczone ciało konia.
Tego samego dnia młoda absolwentka psychologii obejmuje posadę w ściśle strzeżonym zakładzie psychiatrycznym dla przestępców, położonym w tej samej dolinie.
Zaczyna się ciekawie prawda? A potem jest tylko lepiej.

Minier stworzył postać czterdziestoletniego komendanta Martina Servaza. Policjant jest człowiekiem z krwi i kości, żaden tam super bohater. Wręcz przeciwnie rozwiedziony z dorastająca córką masą niepozałatwianych spraw, ale za to z dużym doświadczeniem i intuicją. Lubię takich „normalnych” funkcjonariuszy (i tu dygresja: odstępstwem jest postać przerysowanego Jacka Reacher, ale o tym w innym poście), zmagających się z przestępcami i będącymi ciągle na służbie.

Poza dobrze zarysowanymi bohaterami dużym plusem powieści jest szpital psychiatryczny-więzienie. Szpital z którego nie da się uciec, bo procedury przejścia z jednego skrzydła na drugie są tak skomplikowane, że nie ma praktycznie żadnej szansy żeby ktoś się z niego wydostał i zaczął znowu zagrażać „normalnym” ludziom. Młoda psycholożka próbuje swoich umiejętności na najgroźniejszym psychopacie. Chce ustalić skąd wzięły się jego biologiczne ślady na miejscu zbrodni.

Autor wodzi nas za nos przekierowując nasze podejrzenia raz w jedną, a za chwile w inną stronę. Za to właśnie lubię kryminały za nieprzewidywalność. Już Ci się wydaje, że wiesz, że jesteś pewna kto zabija i z politowaniem kiwasz głową, nad nieudolnością autora by za kilka kartek przepraszać go w myślach wyzywając siebie od półgłówków.

Gdy słyszę stwierdzenie „francuski kryminał” od razu na myśl przychodzi mi Louis de Funes i jego żandarm w wielu odsłonach. Kryminalna komedia, którą się zachwycałam wieki temu nie znając innych. Francuski pisarz kryminałów? Zero skojarzeń, ba nawet uważam to za kiepski żart. Jak może Francuz napisać dobry kryminał? Phii. Z takim nastawieniem poznaję Bernarda Miniera i jego...

więcej Pokaż mimo to