-
Artykuły„Smak szczęścia”: w poszukiwaniu idealnego życiaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyNigdy nie jest za późno na spełnianie marzeń? 100-letnia pisarka właśnie wydała dwie książkiAnna Sierant4
-
Artykuły„Chłopcy z ulicy Pawła”. Spacer po Budapeszcie śladami bohaterów kultowej książki z dzieciństwaDaniel Warmuz7
-
ArtykułyNajlepszy kryminał roku wybrany. Nagroda Wielkiego Kalibru 2024 dla debiutantkiKonrad Wrzesiński8
Biblioteczka
2020-12-20
2014-10
2014-03
2015-01
2016-09-28
2017-02-02
"Któregoś dna pani Radford opowiadała o przyczynach powstań - było wiele czynników, mówiła, ale najważniejszy jeden: gdy ludzie patrzą w przyszłość i nie widzą przed sobą niczego, na co chcieliby czekać."
W związku z plebiscytem na najlepszą książkę roku 2016, postanowiłam ogłosić właśnie przeczytaną książkę jako zwycięzcę w moim prywatnym plebiscycie na najbardziej ch*owe zakończenie początku obecnego roku.
Bo oto mam przed sobą najgorsze z możliwych zakończeń, mianowicie: zakończenie otwarte, które charakteryzuje się tym, że nie wiemy jak właściwie wszystko się skończyło. Co z bohaterami?, co z pandorami?, co z Wyścigiem? Jedyne co dostaliśmy to: możliwość spekulacji, a w najlepszym wypadku wstęp do dopisania kolejnej części, której raczej nie będzie.
Co innego można powiedzieć o tej książce?
Niewiele.
Słaba nie jest, ale nie oszukujmy się - (jak to mówią) dupy nie urywa.
Nieudolna podróbka Igrzysk śmierci, choć przynajmniej bohaterowie byli całkiem nieźle nakreśleni, fabuła nie usypiała, czytało się dość szybko i ogólnie cała reszta spełniła wszelkie normy jakie mogłyby być ważne dla czytelnika.
Jest jednak coś, co wyróżniło tą serię na tle innych i nadało jej splendoru. Jeden wątek, który wyszedł autorce świetnie. (Oczywiście wyłączając ten wątek ze schrzanionego zakończenia). Mam tu na myśli pandory. Pandory i ich relacje z bohaterką. Pandory i ich umiejętności oraz wierność. Pandory i ich niemalże uczłowieczenie. Pandory, które sprawiły, że czytając Ogień i wodę oraz Kamień i sól miałam wrażenie, że książki te wcale nie opowiadały o Wyścigu, a o zwierzętach.
"Któregoś dna pani Radford opowiadała o przyczynach powstań - było wiele czynników, mówiła, ale najważniejszy jeden: gdy ludzie patrzą w przyszłość i nie widzą przed sobą niczego, na co chcieliby czekać."
W związku z plebiscytem na najlepszą książkę roku 2016, postanowiłam ogłosić właśnie przeczytaną książkę jako zwycięzcę w moim prywatnym plebiscycie na najbardziej ch*owe...
2016-05-08
"Zobaczyła jakieś poruszenie po lewej – ktoś wbiegł na drogę? – i dotarło do niej momentalnie, że Ray, by to ominąć, skręcił gwałtownie w lewo i jechał prosto w las. (...) Wjechał prosto w drzewo, maska auta była zgnieciona niemal do połowy. Teraz już widziała, co było tego powodem. Na środku drogi, parę metrów dalej, stał tygrys. Patrzył na Heather swoimi głębokimi, czarnymi oczami, starymi i pełnymi smutku; oczami, które obserwowały, jak przemijały wieki. W tej samej chwili pojęła, że on się boi – hałasu, ognia i wrzeszczącego po obu stronach drogi tłumu. Ale ona, Heather, już się nie bała. Do przodu popchnęła ją jakaś niewytłumaczalna siła. Nie czuła nic, poza litością i zrozumieniem. Ona i tygrys byli na drodze sami. Dym wzbijał się kłębami w powietrze, ogień lizał niebo, a Heather Nill podeszła bez wahania do tygrysa, delikatnie położyła mu rękę na głowie i wygrała."
Też tak macie, że gdy autor, którego lubicie napisał coś nowego, z miejsca zakładacie, że następna książka również będzie dobra? A gdy jakiś pisarz was rozczarował, staracie trzymać się z dala od innych jego dzieł?
Ja tak mam.
Mogę wziąć za przykład Maggie Stiefvater. W jej twórczości natknęłam się na Lament, którego nie skończyłam, a potem na Wyścig śmierci, który był nuuudny, więc za Dreżenie nie próbowałam się nawet zabierać. Jest też Stpehanie Meyer. Chociaż nie czytałam sagi Zmierzch, to po obejrzeniu filmów raczej nie spodziewałam się niczego wybitnego, więc gdy w moje ręce trafiła książka nie potrafiłam jej skończyć. Jednak wcześniej natrafiłam też na Intruza, do którego podeszłam sceptycznie (zwłaszcza, że owa książka została mi wepchnięta przez bibliotekarkę, kiedy szukałam książek, a Intruz był cholerną cegłą, która przerażała mnie swoimi gabarytami, bo od czasów dzieciństwa, minęło niewiele czasu odkąd znów zaczęłam czytać), a Intruz okazał się świetny.
No i mamy Lauen Oliver. Delirium było pierwszą książką tej autorki, która wpadła w moje ręce i mnie zachwyciła. Nadal pamiętam moment gdy zaczęłam ją czytać i jest to jedno najmilszych wspomnieć. Co z tego, że dwie kolejne części były już nieco słabsze, a 7 razy dziś, choć dobre, również nie wspięło się na wyżyny twórczości?
Moc pierwszego wrażenia polega właśnie na tym, że pamięta się właśnie pierwsze wrażenie. Gdy więc zobaczyłam tytuł "Panika" wraz ze średnio zachęcającym opisem oraz dość słabą oceną (7,04) i tak odczułam potrzebę zapoznania się z książką. (Bo to napisała Lauren Oliver, która napisała Delirium!!!)
Jednakże Delirium było chyba najlepszą książką autorstwa pani Oliver, bo cała reszta chociaż wartościowa i dobra, wypada raczej blado.
A jednak sięgnęłam po Panikę. Moja podświadomość podpowiadała mi, że nie będzie to gniot i jednocześnie nic wyjątkowego, a mimo to i tak miałam dość spore wymagania wobec tej pozycji, bo zapragnęłam poczuć znowu podobne uczcie ekscytacji jakie towarzyszyło mi przy lekturze Delirium.
Oczywiście książka była bardzo dobra. Ale przecież miała być świetna! A tymczasem Panika nie była tym czego się spodziewałam.
W umyśle każdego, (a przynajmniej mam nadzieję, że większości) kto czyta opis danej książki, pojawia się wyobrażenie dotyczące tego jak może wyglądać fabuła. Moje wyobrażenia o książkach nigdy jeszcze nie pokryły się z prawdziwym stanem rzeczy i chyba z innymi jest podobnie. Nic nie szkodzi. Ale w przypadku Paniki odnoszę wrażenie, że moje wyobrażenie było lepsze niż to co przeczytałam. Na dodatek przy lekturze podobnych książek, które wyraźnie zmarnowały tkwiący w nich potencjał, a mimo to wciąż potrafią zaciekawić - chociaż mogłyby być lepsze - nabieram coraz większego wstrętu do zakończeń, które powinny być zajebiste, zostawiając po sobie kilka miłych wspomnień, a tymczasem unicestwiają i umniejszają wszystko to co działo się wcześniej.
I jeszcze ten morał na samym końcu. Brrrr. Banał, banałem pogania.
Zawiodłam się bo liczyłam na coś naprawdę wow!, a tak się nie stało.
Może kiedyś....
"Zobaczyła jakieś poruszenie po lewej – ktoś wbiegł na drogę? – i dotarło do niej momentalnie, że Ray, by to ominąć, skręcił gwałtownie w lewo i jechał prosto w las. (...) Wjechał prosto w drzewo, maska auta była zgnieciona niemal do połowy. Teraz już widziała, co było tego powodem. Na środku drogi, parę metrów dalej, stał tygrys. Patrzył na Heather swoimi głębokimi,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-04
"- Obecnie przechodzimy przez ten miły etap, kiedy to wszyscy są zgodni że nie wolno już nigdy dopuścić do tego, że powtórzyły się niedawne okropności. Ogół jednak dość szybko zaczyna się różnić opiniami. Jesteśmy kapryśnymi głupimi istotami o marnej pamięci i wielkim talencie do samozniszczenia. "
"- Obecnie przechodzimy przez ten miły etap, kiedy to wszyscy są zgodni że nie wolno już nigdy dopuścić do tego, że powtórzyły się niedawne okropności. Ogół jednak dość szybko zaczyna się różnić opiniami. Jesteśmy kapryśnymi głupimi istotami o marnej pamięci i wielkim talencie do samozniszczenia. "
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to