-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński3
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel2
Biblioteczka
2024-05-19
2024-05-04
2024
Zrażona lekturą innej książki z siódemką i Evelyn w tytule, nie spodziewałam się po lekturze tej książki niczego. Ot, chciałam zobaczyć o co było tyle szumu kilka lat temu, gdy wychodziła. No i przepadłam.
Świat wykreowany w "siedmiu mężach,...." jest tak żywy, że momentami zapominałam, że nie jest to autentyczna biografia jakieś gwiazdy filmowej. W bohaterów się wierzy, a historia Evelyn porywa z każdą stroną.
Problemem tej książki są wszystkie fragmenty, gdy do głosu dochodzi Monique (mam nadzieję, że imię poprawne, naprawdę musiałam się zastanowić, jak ta kobieta się nazywała). Jej przemyślenia stanowią niepotrzebny rozpraszacz zamiast klamry kompozycyjnej. Rozczarowuje szczególnie główna tajemnica łącząca obie główne bohaterki, która jest jasna mniej więcej od połowy historii, jeśli się w życiu przeczytało więcej niż jedną książkę i oglądnęło kilka filmów.
Książkę polecam, ale z poprawką na chwilowe oderwania od przyjemnej lektury na rzecz przynudzania Monique.
Zrażona lekturą innej książki z siódemką i Evelyn w tytule, nie spodziewałam się po lekturze tej książki niczego. Ot, chciałam zobaczyć o co było tyle szumu kilka lat temu, gdy wychodziła. No i przepadłam.
Świat wykreowany w "siedmiu mężach,...." jest tak żywy, że momentami zapominałam, że nie jest to autentyczna biografia jakieś gwiazdy filmowej. W bohaterów się wierzy, a...
2024
Re-read po wielu latach.
Czytając "Grę o tron" po raz pierwszy byłam sporo młodsza (zdecydowanie poniżej granicy wieku, który przydałoby się osiągnąć, by czytać książki Martina) byłam oczarowana. Bogate charaktery, cięte dialogi, naturalizm scen, piękne opisy.
Przynajmniej tak to zapamiętałam.
Teraz dochodzę do wniosku, że pierwsza część sagi jest książką przeciętną. O ile "Pieśń lodu i ognia" w formie w jakiej znajduje się teraz (wciąż głęboko wierzę w wydanie "wichrów zimy" i "snu o wiośnie" ) stanowi misternie utkaną sieć genialnych momentami intryg, zwrotów akcji i szalonych teorii snutych przez fanów, tak "Gra o tron" stanowi zdecydowanie długi prolog tej historii.
Zaletą "Gry" jest lekkość z jaką jest napisana. Kolejne rozdziały czyta się szybko i płynnie. Przy pierwszym zetknięciu utrudnieniem będą setki, jeśli nie tysiące nazwisk, imion, koligacji rodzinnych i okołorodzinnych, nazw siedzib, miejscowości i miejsc, które pojawiają się w niektórych rozdziałach jakby je z karabina maszynowego wystrzelił.
Podsumowując: jako początek serii, wprowadzenie bohaterów i zarysowanie akcji : 9/10. Jako samodzielna książka niestety 5/10. I piszę to jako zagorzała fanka "Gry o tron" zarówno książkowej, jak i serialowej (ostatnie sezony niech przykryje zasłona milczenia)
Re-read po wielu latach.
Czytając "Grę o tron" po raz pierwszy byłam sporo młodsza (zdecydowanie poniżej granicy wieku, który przydałoby się osiągnąć, by czytać książki Martina) byłam oczarowana. Bogate charaktery, cięte dialogi, naturalizm scen, piękne opisy.
Przynajmniej tak to zapamiętałam.
Teraz dochodzę do wniosku, że pierwsza część sagi jest książką przeciętną. O...
2024-01-03
2024-01-14
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony byłam ciekawa rozwiązania całej zagadki. Nie zawiodło mnie samo rozwiązanie zagadki kto jest mordercą, ale wyjaśnienie nadnaturalności było takie hmmm niesatysfakcjonujące. Książkę trochę się męczy, szczególnie niektóre momenty. Generalnie książka była nudna. Dopiero Ostatnie sto stron czyta się za jednym zamachem.
Mam mieszane uczucia. Z jednej strony byłam ciekawa rozwiązania całej zagadki. Nie zawiodło mnie samo rozwiązanie zagadki kto jest mordercą, ale wyjaśnienie nadnaturalności było takie hmmm niesatysfakcjonujące. Książkę trochę się męczy, szczególnie niektóre momenty. Generalnie książka była nudna. Dopiero Ostatnie sto stron czyta się za jednym zamachem.
Pokaż mimo to2024-01-01
2023-12-04
2023-11-23
2023-11-21
2023-11-17
2023-11-15
2023-10-06
Eh… pierwszy tom mnie zmęczył. Właściwie pierwsze półtora tomu. Druga połowa drugiego tomu dała mi nadzieje, że zrozumiem dlaczego pół internetu tak uwielbia te serie. Trzeci tom pozbawił mnie złudzeń. Znowu mam problem z dłużyznami, pseudofilozoficznych dywagacjami w których autorka w tym tomie rozkochała się w zupełności. Ilość zdrad i niepowodzeń, jakie spadają na główną bohaterkę jest tak przesadzony, że robi się komiczny. Jedyne co ratuje te serie to Kitaj i Venka, bo Rin w trzecim tomie robi się tak irytująca, że liczyłam strony do końca.
Eh… pierwszy tom mnie zmęczył. Właściwie pierwsze półtora tomu. Druga połowa drugiego tomu dała mi nadzieje, że zrozumiem dlaczego pół internetu tak uwielbia te serie. Trzeci tom pozbawił mnie złudzeń. Znowu mam problem z dłużyznami, pseudofilozoficznych dywagacjami w których autorka w tym tomie rozkochała się w zupełności. Ilość zdrad i niepowodzeń, jakie spadają na główną...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-10-03
Po niesamowicie męczącej części pierwszej i połowie części drugiej (które w mojej opinii ciągną się w nieskończoność jak przydługi, nudnawy prolog), drugą połowa Republiki Smoka czyta się jednym tchem. Napięcie jest, akcja jest, czuć stawkę wydarzeń. Tylko co z tego, jeśli ostateczny zwrot akcji, nie zaskakuje już zupełnie, bo bohaterkę spotkało tyle nieszczęść, zdrad i różnych nieprzyjemności, że jeszcze jedna właściwie nie robi czytelnikowi różnicy?
Po niesamowicie męczącej części pierwszej i połowie części drugiej (które w mojej opinii ciągną się w nieskończoność jak przydługi, nudnawy prolog), drugą połowa Republiki Smoka czyta się jednym tchem. Napięcie jest, akcja jest, czuć stawkę wydarzeń. Tylko co z tego, jeśli ostateczny zwrot akcji, nie zaskakuje już zupełnie, bo bohaterkę spotkało tyle nieszczęść, zdrad i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-30
Zachęcona tym, że pół internetu (conajmniej) zachwyca się „wojną makową” sięgnęłam po te książkę w dobrej wierze. No i się mocno zawiodłam. Dawno już nie męczyłam się tak okrutnie. Opowieść jest bardzo nie równa - raz czyta się ekspresowo, akcja jest wartka, ciekawa, by następne sto stron zajęło trzy dni. Rin jako bohaterka jest postacią bardzo ludzką - wiele rzeczy jej nie wychodzi, wiele musi wywalczyć. Jednak historia nie porywa. Być może problemem jest bardzo długi czasu akcji. Przez całą książkę miałam wrażenie, że czytam prolog do tomu drugiego. Największy problem mam jednak z brutalnością tej książki ( i to nie tak, że brutalności nie lubię, owszem lubię), która jest tak wyolbrzymiona, że aż przerysowana.
Zachęcona tym, że pół internetu (conajmniej) zachwyca się „wojną makową” sięgnęłam po te książkę w dobrej wierze. No i się mocno zawiodłam. Dawno już nie męczyłam się tak okrutnie. Opowieść jest bardzo nie równa - raz czyta się ekspresowo, akcja jest wartka, ciekawa, by następne sto stron zajęło trzy dni. Rin jako bohaterka jest postacią bardzo ludzką - wiele rzeczy jej...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-06
2023-07-03
2023-06-01
2023-06-08
2023-04-26
Re-read po latach.
Nie zawiodłam się. Tak samo dobra, równa przez całą swoją majestatyczną grubość. Martinowi należy oddać jedną rzecz: potrafi wykreować bohatera w taki sposób, że czytelnik będzie dążył go sympatią bez względu na wady. Bardzo wyraźnie rysuje się to w postaci Tyriona.
Jedna rzecz się zmieniła na przestrzeni lat. Wątek Daenerys, który kiedyś był dla mnie najciekawszy w całej sadze, teraz mógłby nie istnieć. Za to zaczęłam doceniać wojnę psychologiczną jaką Tytuon prowadzi z Cercei.
Re-read po latach.
więcej Pokaż mimo toNie zawiodłam się. Tak samo dobra, równa przez całą swoją majestatyczną grubość. Martinowi należy oddać jedną rzecz: potrafi wykreować bohatera w taki sposób, że czytelnik będzie dążył go sympatią bez względu na wady. Bardzo wyraźnie rysuje się to w postaci Tyriona.
Jedna rzecz się zmieniła na przestrzeni lat. Wątek Daenerys, który kiedyś był dla mnie...