-
Artykuły
Plenerowa kawiarnia i czytelnia wydawnictwa W.A.B. i Lubaszki przy Centrum Nauki KopernikLubimyCzytać1 -
Artykuły
W świecie miłości i marzeń – Zuzanna Kulik i jej „Mała Charlie”LubimyCzytać1 -
Artykuły
Zaczytane wakacje, czyli książki na lato w promocyjnych cenachLubimyCzytać1 -
Artykuły
Ma 62 lata, jest bezdomnym rzymianinem, pochodzi z Polski i właśnie podbija włoską scenę literackąAnna Sierant4
Biblioteczka
Mimo wszystko dam 7. Rozdziały, które osobiście mnie ,,zastanawiały" w sensie negatywnym to te, przywołujące wypowiedzi, interpretacje i ,,przeczucia'' osób ,,mocno" trzecich, które to miały bardzo się zaprzyjaźnić z bohaterem. Kompletnie nic to nie wniosło, a jest zwykłym zbiorem logicznego rozumowania w różnych kierunkach odnośnie tego co się mogło stać. Budowanie przyjaźni po 2-3 spotkaniach samo w sobie wrażenia nie robi i jest odpowiednikiem zbudowania luźnej, świeżej znajomości w rozumowaniu europejskim. Tatuowanie sobie motta Justina- które swoją drogą odkryciem Ameryki nie jest- przez ludzi niezobowiązująco przewijających się przez jego życie znowu jest dla mnie potwierdzeniem zagrania psychologii. Sam autor się z tym nie kryje: ,,najważniejsza" ambasada wszczęła alarm, stąd zaginięcie to stało się swego rodzaju ikoną. Dobrze, że chociaż inni zasłużyli na poświęcenie im 8 rozdziału w książce...
Mną o wiele bardziej wstrząsnęło jedno bardzo przykre doświadczenie z dzieciństwa podróżnika. Mogło odpalić machinę poszukiwań i pytań. Poza tym- tak jak to w przypadku celebrytów- słuchacze, czy ,,followersi" też chcą czuć się ważni i biją się o to kto poznał lepiej, kto więcej wiadomości wymienił, kto dłużej jadł lunch w hostelu. Stąd te tatuaże i wspomnienia: ciekawe, ile z nich faktycznie miało miejsce.
Wszystko to jeszcze pośród informacji o tym, że chyba nie doszło do nieprzerwanego transu, czy niezakłóconej medytacji w jaskini tak, jak było to zapowiedziane na mediach społecznościowych. Justin w tej kwestii miał słuszne dylematy. Sam duchowy przewodnik, którego sobie wybrał, już od pierwszych dni wyłożył się ze swoimi zamiarami- pomimo ostrzeżeń, że nie tak wygląda prawdziwy Sadhu (i to od ludzi- z całym szacunkiem- mądrzejszych od Justina), lecz ten nie usłuchał.
Autor dotarł do wielu dodatkowych informacji i nazw, które można potraktować jako punkt do dalszych poszukiwań, ale w innych źródłach. Oby i inne zaginięcia doczekały się takiej dokumentacji. Oby ,,komuś się chciało". Bądź co bądź, jest to duchowa podróż, ale zamerykanizowana. Chociaż jak na samego bohatera, i tak ,,mogło być gorzej". Nadal ciężko jest spekulować i odpowiedzieć na pytanie: Co tam takiego jest, że wędrowiec przepada bez śladu? I tu należałoby zrobić zarys podróżników z innych części globu. Pozbierać inne spojrzenia na świat, które zabrali ze sobą do Indii. Tak dla równowagi, bo zamiast odpowiedzi, poszerzy nam się sam kontekst. Po szczegóły sami już -śladami zaginionych, w tym Justina-musimy polecieć do Indii.
Mimo wszystko dam 7. Rozdziały, które osobiście mnie ,,zastanawiały" w sensie negatywnym to te, przywołujące wypowiedzi, interpretacje i ,,przeczucia'' osób ,,mocno" trzecich, które to miały bardzo się zaprzyjaźnić z bohaterem. Kompletnie nic to nie wniosło, a jest zwykłym zbiorem logicznego rozumowania w różnych kierunkach odnośnie tego co się mogło stać. Budowanie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Od IV rozdziału jest pełna wielu trafnych uwag i spostrzeżeń. Nie dla ludzi, którzy czytając o pewnych zjawiskach, myślą z oburzeniem, że: "nie no nie wszyscy", "nie będzie mi stary facet gadał co mam robić", czy "przecież ja żyję inaczej, więc to tak nie wygląda". Traktowanie o fenomenach zawsze wiąże się albo z wyciąganiem średniej, albo generalizacją za pomocą opisów. Wniosek 1: nie dla ,,nadwrażliwych".
,,Minusem" i ewentualnym ,,skandalem", który wywołuje ta pozycja jest to, że jest cieniutka i zbiera w sobie prawie same wnioski badań wcześniej już przeprowadzonych. Skutkiem może być uczucie mokrego prysznica i polekturowa refleksja o autorze, jako o ,,oderwanym od rzeczywistości' starcze''. Nie mniej, jak sobie rozłożymy tę treść na czynniki pierwsze, przypiszemy ją do czasów dawnych i współczesnych- zobaczymy ,,co działo się z gotowaną żabą" na przestrzeni lat, oraz zgłębimy się w tło filantropów, którym najbardziej na świecie zależy na ,,daniu ludziom przyjemności"- to wiele rzeczy nagle nabiera pewnego sensu. Konieczne jest też poznanie tematu od strony politycznej. Wniosek 2: świat ociekający seksem tylko dla indywidualistów, o przynajmniej minimalnym fundamencie moralnym ze spiżu.
Od IV rozdziału jest pełna wielu trafnych uwag i spostrzeżeń. Nie dla ludzi, którzy czytając o pewnych zjawiskach, myślą z oburzeniem, że: "nie no nie wszyscy", "nie będzie mi stary facet gadał co mam robić", czy "przecież ja żyję inaczej, więc to tak nie wygląda". Traktowanie o fenomenach zawsze wiąże się albo z wyciąganiem średniej, albo generalizacją za pomocą opisów....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Jest nieźle wydana. Problemem jest tutaj to, że nie czuję, że czytam wypowiedzi Page'a. Możliwe, że to kwestia tłumaczenia, chociaż mam też wrażenie, że dziennikarz nie do końca wyszedł z łatką ,,drążącego" po mojej lekturze. Z takim gitarzystą można podzielić się ciekawszymi spostrzeżeniami. Tutaj nawet sam Jimmy momentami nie okazuje zainteresowania pytaniami, choć stara się coś tam wygrzebać z pamięci. Nie mniej, plus za rozmowy o technikaliach. To powinna być praca dla osoby, która nie tylko fascynuje się mistycyzmem gitarzysty, ale sama rozmawia z tej pozycji. Dla pasjonatów muzyki, raczej konieczna będzie dodatkowa lektura w oryginale. Może tam będzie więcej magii. Do głowy przychodzi mi też taka myśl, że może sam Jimmy zostawia całą wiedzę i czar na tę pośmiertną autobiografię, o której żartobliwie wspominał. W tym przypadku, mogę liczyć na najwyżej ,,niezłe" wrażenia wszystkich tych prób zbudowania portretu ze zbyt człowieczej perspektywy.
Jest nieźle wydana. Problemem jest tutaj to, że nie czuję, że czytam wypowiedzi Page'a. Możliwe, że to kwestia tłumaczenia, chociaż mam też wrażenie, że dziennikarz nie do końca wyszedł z łatką ,,drążącego" po mojej lekturze. Z takim gitarzystą można podzielić się ciekawszymi spostrzeżeniami. Tutaj nawet sam Jimmy momentami nie okazuje zainteresowania pytaniami, choć stara...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to