-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać438 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant13 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
Mam straszne mieszane uczucia co do tej książki. Niby fajne, ale jednak ta cała Pantala.... eh... W pewnym momencie odczułem pewną monotonnie. Smoki podróżują przez las i nagle jeden z nich wpada w jakąś pułapkę. Chwile potem kolejny. O wiele, wiele dłuższa chwile kolejny i kolejny. Trochę to było za częste. Skoro niektóre z nich żyją w tym lesie od urodzenia to, czemu tak często wpadały w pułapki i były tak mało ostrożne?
Również sam las czy raczej dżungla. Była mowa ze tylko jedna roślina nie jet zabójcza. Przesadzone.
Podobało mi się odkrycie jak i sam fakt drugiej wioski Leafwingów. Fajnie to było zrobione.
Niby królowa Wasp miała być tym złym a tu jednak nie.
Na sam koniec książki okazuje się, że smoki z Pantali, a przynajmniej część, lecą na Pyrhie. Nie chciałbym, aby jedno z drugim miało coś wspólnego...
Ciekawi mnie, w jaki sposób główny antagonista zostanie pokonany.
Całkowicie bez sensu lesbijski wątek Sundew i WIllow. Po co? Mogły być tylko przyjaciółkami. Nic by to nie zmieniło. Tak teraz wygląda ameryka gdzie wszystko jest na siłę wpychane, aby zadowolić 1% społeczeństwa.
Mam straszne mieszane uczucia co do tej książki. Niby fajne, ale jednak ta cała Pantala.... eh... W pewnym momencie odczułem pewną monotonnie. Smoki podróżują przez las i nagle jeden z nich wpada w jakąś pułapkę. Chwile potem kolejny. O wiele, wiele dłuższa chwile kolejny i kolejny. Trochę to było za częste. Skoro niektóre z nich żyją w tym lesie od urodzenia to, czemu tak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Bardzo podoba mi się połączenie wszystkich 3 tomów w jeden. Szkoda, że to nie stało się z poprzednimi mangami.
Byłem bardzo zaskoczony, że owym tajemniczym kotem był... Sol. Nie spodziewałem się tego. Fajnie było poznać jego przeszłość, i jak widać od początku nie był za dobrym kotem.
Bardzo podoba mi się połączenie wszystkich 3 tomów w jeden. Szkoda, że to nie stało się z poprzednimi mangami.
Byłem bardzo zaskoczony, że owym tajemniczym kotem był... Sol. Nie spodziewałem się tego. Fajnie było poznać jego przeszłość, i jak widać od początku nie był za dobrym kotem.
Zostało potwierdzone, że główną postacią będzie Luna. Nie podoba mi się to ani trochę. Dlaczego Luna? Dopiero co w arcu był SIlkwing. O wiele chętniej zobaczyłbym Lynx. Ale rozumiem, że odpada, bo tom wcześniej był Lodoskrzydły. Więc może Deszczoskrzydłego zwanego Pineapple. To byłoby ciekawe. Mieliśmy już Silkwinga w tym arcu dlatego po raz kolejny mi nie pasuje i nie chcę, aby był.
WoF stracił swój urok. Seria, gdzie nie ma ludzi albo są jako pożywienie, za chwilę stanie się serią gdzie wszystkie smoki będą miały człowieka, który na nich lata. To nie jest JWS.
Nie spodobało mi się wyjaśnienie przez Tui, czym było wypalenie. Znów to samo, gdzie ludzkość swoimi czynami ściągnęła na siebie kataklizm. Kataklizm w postaci smoków. Smoki zniszczyły ludzką cywilizację. Typowy schemat. Ale problem, że teraz jak bohaterowie to wiedzą to zaraz zaczną traktować ich jak równych. A dwa tomy dalej powstanie imperium ludzi i smoków i zaczną na smokach latać. Cholerni ludzie. Po co oni w tej serii??!
Fabuła działa się praktycznie w jednym miejscu. Główna bohaterka była uwięziona przez sporą część książki i obserwowała losy innych. Nie było wielkiej walki czy czegoś. Trochę zajeżdża też mlp — evil turns good.
Tui chciała pokazać, że nie trzeba być specjalnym smokiem z darami i nie wiadomo czym. A wystarczy być przeciętnym z chęcią zmiany czegoś na dobre, oraz że z pomocą przyjaciół można tego dokonać i to wcale nie przy użyciu siły. I co? I źle to wyszło.
Jedna jakaś inteligencja przejmuje władzę nad innymi i posługuje się nimi jak marionetkami. W tym przypadku roślina, chociaż nie do końca. Ale wciąż tam są ci, których przejęła. Ta część jest nie najgorsza. Bo walcząc z takim smokiem ranisz niewadzącemu nikomu wcześniej smoka, który najpewniej był dobry.
Niektórzy bohaterowie w ogóle zostają pominięci, jak Blue. Nie, żeby on mnie obchodził. Albo Królowa Wasp, która na koniec, mimo iż była ważną antagonistką przez serie, w ogóle nie dostaje swoich ostatnich słów, a znika gdzieś w tle. Generalnie też nie wiadomo, co robią towarzysze bohaterki.
Ogólnie w 3 arcu wszystko jest bardzo ugrzecznione. Dość sporo się różni z tym co było w 1 arcu. Nie podoba mi się to.
Myślę, że wystarczająco wiele razy mówiłem, jak bardzo jestem rozczarowany, że ludzie odgrywali dużą rolę w 3 arcu. O wiele bardziej wyjątkowym podejściem byłoby, aby byli zwierzętami domowymi lub jedzeniem smoków. Czyli dokładnie to co było z nimi do 10 tomu. A to, co pokazała 15, było tak złe pod każdym względem...
Kolejnym? głównym antagonistą był człowiek żyjący od około 5k lat. Niby to nie była magia, ale jednak to była magia. I to w głównej mierze on był odpowiedzialny za wypalenie, wszystko zaczęło się od jego planu.
"“Dragons and humans, living in peace after all this time,”
Luna said, tilting her head back to watch the sunlight through the leaves. “I can’t wait to see what that future is like.”"
Bleh.
Epilog również jest rozczarowaniem. Brak jakiejkolwiek wzmianki o postaciach, które rzeczywiście każdy polubił. Czyli 1-10.
Tui nie umie pisać zakończeń cykli. 5 też miała wady. Ale tak tragicznie źle jak to to nie było.
Poznaliśmy też dwa nowe smoki. Pierwszy z nich, Dusty, w ogóle mógłby nie istnieć. Był jak rzep do psi.. smoczego ogona. Istniał po to, aby bohaterowie trafili do dziury. A drugi smok... heroicznie się poświęca dla dobra, ale nie czuć emocji żadnych, poza tym, że dobrze, że to już koniec. Z nią samą też były problemy. Ale to już trzeba znać treść. Samej luny też nie lubię, jedynie, o czym potrafiła myśleć to jak dana scena będzie wyglądać na gobelinie, który stworzy.
Sky teraz brzmi na mniej głupiego jak to było w Dragonslayer.
To jest cykl o smokach, dlatego te książki były tak wyjątkowe!
Beznadziejna książka. Tani fanfik.
Zostało potwierdzone, że główną postacią będzie Luna. Nie podoba mi się to ani trochę. Dlaczego Luna? Dopiero co w arcu był SIlkwing. O wiele chętniej zobaczyłbym Lynx. Ale rozumiem, że odpada, bo tom wcześniej był Lodoskrzydły. Więc może Deszczoskrzydłego zwanego Pineapple. To byłoby ciekawe. Mieliśmy już Silkwinga w tym arcu dlatego po raz kolejny mi nie pasuje i nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W końcu Ognista Gwiazda dowiaduje się o mocy trójki kotów, aż przyklasnąłem na ten moment. Dość długo czekałem kiedy w końcu pozna prawdę i stało się to o wiele szybciej niż myślałem, dobrze. Chociaż nie za dużo się przez to zmieniło, kilka rozmów Ognistego z trójką i chyba tyle.
Klan Cienia jak to Klan Cienia... zawsze irytuje swoim istnieniem. Czy oni potrafią robić cokolwiek innego niż wprowadzać chaos i kłamać? Chyba nie.
Jeden z kotów Pioruna został poważnie ranny. Jak dla mnie na plus, bo to coś ciekawszego i innego niż zwykle. Ciekawe jak to się rozwinie. Czy straci radość z życia przez swoją niemoc, czy nie? O ile wcześniej nie umrze.
Najciekawsze rzeczy jak zwykle robi Sójcze Pióro. Jego wątki są najbardziej interesujące.
Klan Gwiazdy jak to Klan Gwiazdy, często irytuje, ale miło spotkać koty, które odeszły już kilka lub kilkanaście tomów temu. Coś mam wrażenie, że Nakrapiany Liść jest najczęściej spotykanym kotem.
Bluszczowa na okładce wygląda przepięknie. Jedna z najlepszych okładek. Za to Gołębie jest tak brzydka...
Dziwne, że Sójcze nie szpiegował Bluszczowej w snach po tym jak dowiedział się o od niej, że śniła, że K Cienia miał ich zaatakować. Nie pasowało to do jego charakteru, zmarnowana scena przez autorki.
Chyba pierwszy raz w historii tych książek w końcu to Piorun atakuje inny klan, w tym przypadku, aby odebrać terytorium. Łał. Jeszcze tego nie było, aby Ognista nie był tym dobrym do granic bólu dla innych klanów. Co swoją drogą również jest i dużą wadą. Bluszczowa go zmanipulowała, a Ognista jej po prostu posłuchał. To do niego niepodobne i nie powinno mieć miejsca patrząc na jego dotychczasowe postępowanie. Duży minus za to.
W końcu Ognista Gwiazda dowiaduje się o mocy trójki kotów, aż przyklasnąłem na ten moment. Dość długo czekałem kiedy w końcu pozna prawdę i stało się to o wiele szybciej niż myślałem, dobrze. Chociaż nie za dużo się przez to zmieniło, kilka rozmów Ognistego z trójką i chyba tyle.
Klan Cienia jak to Klan Cienia... zawsze irytuje swoim istnieniem. Czy oni potrafią robić...
A więc teraz koty z MP nie dość, że mogą ginąć po śmierci (K Gwiazdy tak samo. Idiotyczne!), to teraz spokojnie mogą zrobić kilka kroków, aby z ich terytoriów dostać się na terytoria klanów (Idiotyczne!). Za chwilę koty z mrocznej puszczy nauczą się przejmować ciała żyjących kotów. Hmmm, jakbym to już gdzieś słyszał.... a no tak. #Tak_będzie (Beznadzieja!)
Dlaczego te cholerne umarłe koty nie mają sprecyzowanych zasad tego, co mogą robić a czego nie. Tylko z każdą nową książką dostają nowe moce i możliwości.
Lwi Płomień pierwszy raz dowiaduje się, że Sójcze Pióro nie jest ślepy w snach i to w dodatku, że wie, jak Lwi wygląda. Nie został ten wątek w żaden sposób rozbudowany. Dwa zdania, koniec. Wielka szkoda, byłoby to bardzo ciekawe.
Klan Gwiazdy udowadnia, że są zwykłymi kotami, które mają te same podziały co klany na ziemi. Czyli coś, co Sójcze od dawna mówił. Dziwne, że w ogóle nie zaczęły tam ze sobą walczyć i się zabijać. Bo jak wiemy, po śmierci można umrzeć jeszcze drugi raz, ale już na zawsze. (Idiotyczne!) Albo kto wie, może istnieje Klan Gwiazdy Gwiazdy gdzie trafiają umarłe koty z Klanu Gwiazdy. Nie zdziwiłbym się po tym, co Erinki robią.
Rodzina trójki, czy raczej czwórki, dowiaduje się o przepowiedni. W KOŃCU TE KOTY ZE SOBĄ ROZMAWIAJĄ.
Ognista Gwiazda był czwartym kotem z przepowiedni. To było zaskoczeniem. Nie przeszło mi nawet przez myśl, że to on. Byłem do końca przekonany, że to Ostrokrzewiasta. I szczerze... równie dobrze mógł wcale nie być tym wybranym. Nic by to nie zmieniło.
Obłoczny Ogon na właśnie oczy przekonał się, że Klan Gwiazdy istnieje. Walka z nieżyjącym kotem jest jednym ze sposobów na uwierzenie. Ciekawe jak to się rozwinie. (Pewnie nijak).
Również ciekawe co na to wszystko powie Ćmie Skrzydło. Która przecież nie wierzy w klan Gwiazdy. A teraz miała dowody przed swoimi oczami które biegają i mówią i w ogóle wszystko. Ciekawe.
Brakuje mi Kruczej łapy w tych tomach. Szkoda, że z dwójki przyjaciół Ognistego tylko Szara Pręga jest z nim i walczy u jego boku. (Z tego, co wiem, to zginął w tym samym czasie co Ognisty).
Nie widzę większego sensu we współpracy między klanami, w której do każdego z klanów zostają wysłane po trzy koty z każdego innego klanu. O ile jak najbardziej powinni współpracować ze sobą, tak to akurat nie ma dla mnie sensu. Raczej koty z własnego terytorium wiedzą lepiej jak na nim walczyć. Jedynie mogliby być posłańcy proszący o posiłki czy coś w tym rodzaju. Także to trochę zrobione na siłę, aby koty współpracowały. Wolałbym, aby to wyglądało jakoś bardziej sensownie. Może na przykład zrobienie jednego wielkiego obozu na wysepce spotkań i przyprowadzenie tam wszystkich kotów i obrona tego miejsca.
A co do współpracy. Trochę za szybko przywódcy godzą się na wspólne działanie. Dopiero co wszyscy byli podzieleni i wrogo nastawieni do każdego a tu nagle zaczynają współpracę. Chociaż z drugiej strony ich medycy im to 'rozkazują', co prawda, to jednak medycy którzy są autorytetem.
Kolejna rzecz. Koty z MP powinny zaatakować każdy obóz oddzielnie, a nie wszystkie jednoczenie. Przez swoją głupotę przegrały.
Jak każdy doskonale się domyśla ta ogromna wspólna bitwa, jak i przyjaźnie międzyklanowe są tylko chwilowe. Za chwile znów pewnie wszystko będzie po staremu i klany będą siebie bardziej lub mniej nienawidzić. Nigdy nie nauczą się, że razem mogą więcej. Albo szybko o tym zapomną. I potem kolejne tomy będą tym samym, gdzie Klan Cienia jak zawsze atakuje Pioruna itd. Tak nie powinno być i mam ogromną nadzieję, że nie będzie, że się to zmieni. Bo mam dość tej do bólu schematyczności, a te wydarzenia były na tyle wpływowe, że powinny coś zmienić w tych kotach.
Ale co ja się oszukuję. Nigdy coś takiego się nie stanie. Tak samo, jak wielka wędrówka nic nie zmieniła.
Starożytne koty pomogły klanom w walce. I KLAN GWIAZDY TEŻ. W końcu klan Gwiazdy w realny sposób pomógł klanom i nie był bezużyteczny jak zawsze! Dobrze nam znane postacie, które już od dawna nie żyły, walczyły ramię w ramię ze swoim klanem, pokonując wroga. (Co nie jest bez wad, bo to udowadnia, że śmierć nie jest niczym istotnym. I równie dobrze można wrócić po śmierci do klanów i np. kogoś zabić). W końcu też pierwszy raz koty Klanu widziały na własne oczy umarłych towarzyszy z Gwiazdy. Bo przecież nigdy "normalne" koty nie widziały swoich pobratymców z KG.
Dużo z bohaterów ginie i to wcale nie tych mało znaczących. Giną ci którzy byli ważni w poprzednich cyklach, ale i nie tylko. Najbardziej mi szkoda Nakrapianego Liścia. Zniknęła na zawsze. (Co jest idiotyczne!) Nie będzie już czekać na Ognistego w Klanie Gwiazdy. Zawsze o niego dbała i pomagała mu w potrzebie. Teraz będzie w KGG.
Śmierć Złamanej Gwiazdy była beznadziejna! Deus ex machina. Tragedia, jak takie coś mogło zostać napisane.
Po tym tomie funkcjonowanie klanów powinno się zmienić. Na własne oczy widziały swoich pobratymców, przyjaciół, partnerów z Gwiazdy walczących ramię w ramię ze złem. Koty nie powinny wątpić w istnienie Gwiazdy. Tak samo jak relacja czterech klanów powinna ulec zmianie. Nie powinni rywalizować ze sobą. A wspólnie działać i pomagać sobie nawzajem w potrzebie. (Co nigdy się nie stanie).
Zakończenie książki, te kilka ostatnich stron, było piękne. Pożegnaliśmy Ognistą Gwiazdę. Teraz już jest w Klanie Gwiazdy. Szkoda. (Ale hej, przecież zawsze może wrócić i znów przewodzić klanem, przecież może tak zrobić, Erinki to umożliwiły, więc dlaczego nie?).
Jak się okazuje "Tylko ogień uratuje nasz klan" jest wciąż ciągnięte.
Niestety jego śmierć była bardzo idiotyczna w taki sposób jaki została pokazana. Już bym wolał, aby Tygrysie go zabił, a potem on sam został zabity przez Lwiego Płomienia. Bo pokazanie tego, że stoi w sumie bez ran i zostaje zasłonięty dymem, a potem już leży martwy, jest tak bardzo idiotyczne.
Z wiki:
"Kiedy Kate została zapytana, dlaczego Ognista Gwiazda nie został po prostu zabity przez Tygrysią Gwiazdę, autorka odpowiedziała, że nie mogła pozwolić, by "zło go zabiło", tylko miał zginąć z powodu "przeznaczenia itp."[67]."
No fajnie, spoko. Niech będzie, ale nie w taki sposób jaki to zrobiła.
Walka klanów z MP została za szybko rozegrana, była mało satysfakcjonująca. Powinno to zająć większą część książki niż to, co dostaliśmy. (W końcu od trzeciego cyklu te koty z MP przygotowywały się do starcia). Walka z Tygrysim również była mało satysfakcjonująca. Nie licząc tego co pisałem wyżej.
Mianowanie Wiewiórczego Lotu zastępcą przez Jeżynowego było głupie. Zrobił to tylko dlatego, aby pokazać, że jej wybaczył. Nie widzę, aby to akurat ona na to zasługiwała. I nie dlatego że za kłamstwa itd. A po prostu były lepsze koty na to miejsce.
Niestety wydawnictwo doi $$$ z serii, ile się da. Dlatego oto nastał koniec znanej nam serii Wojowników i niech tak pozostanie.
Omen Gwiazd okazał się najsłabszym cyklem z dotychczasowych.
Czy ten ostatni tom jest godnym zakończeniem i pożegnaniem 24 książek w których śledziliśmy poczynania kilku pokoleń kotów, z czego część z nich pokochaliśmy? Nie.
A więc teraz koty z MP nie dość, że mogą ginąć po śmierci (K Gwiazdy tak samo. Idiotyczne!), to teraz spokojnie mogą zrobić kilka kroków, aby z ich terytoriów dostać się na terytoria klanów (Idiotyczne!). Za chwilę koty z mrocznej puszczy nauczą się przejmować ciała żyjących kotów. Hmmm, jakbym to już gdzieś słyszał.... a no tak. #Tak_będzie (Beznadzieja!)
Dlaczego te...
Najlepsza nowelka z wojowników!
Najlepsza nowelka z wojowników!
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
"Survivors is not written by the original Erin Hunters, but two other authors have joined the team under the same pen-name"
Także takie oszustwo. Nie ma co się spodziewać ze ten cykl/książka będzie tak dobry jak cykl wojownicy. Zresztą podobnie jak z nowym tomem wiedźmina - Szpony i kły. Niby na okładce pisze Sapkowski a tak naprawdę nie ma z tym nic wspólnego.
Trochę irracjonalna jest ta fabuła. Trzęsienie ziemi wszystkich ludzi zabiło, a kogo nie zabiło, to uciekł. Ale pomoc w szukaniu ocalonych nie nadchodzi. Może dopiero w kolejnych tomach? No i same psy były jakieś takie niezbyt psie. Jakby w ogóle straciły może nie całą, ale prawie całą swoją psowatość. Nie podobał mi się ten tom i nie zamierzam sięgać po kolejne.
"Survivors is not written by the original Erin Hunters, but two other authors have joined the team under the same pen-name"
Także takie oszustwo. Nie ma co się spodziewać ze ten cykl/książka będzie tak dobry jak cykl wojownicy. Zresztą podobnie jak z nowym tomem wiedźmina - Szpony i kły. Niby na okładce pisze Sapkowski a tak naprawdę nie ma z tym nic wspólnego.
Trochę...
To było, o wiele lepsze niż się spodziewałem. Nie przepadam za Pantalą, nie jest to ani trochę coś, co oczekiwałbym po tym cyklu, nawet jeśli polubiłem kilku bohaterów. Ale ta książka wraca do klimatu 1 i 2 arcu. Królowa Snowfall była o wiele ciekawszą postacią niż sądziłem. Był to też naprawdę zabawny tom.
Lynx oh Lynx, miło było ją zobaczyć. Również w końcu Lodoskrzydłe czy raczej Snowfall uświadomiła sobie, że żyją nie tylko i wyłącznie dzięki samym sobie, ale też dzięki pomocy innych plemion. Przez co pozbyła się kilku tradycji Lodoskrzydłych.
Miło było zobaczyć kolejną książkę o Lodoskrzydłych, to jest naprawdę ciekawe plemię. A Winter... z kim on będzie? Mam nadzieję, że znajdzie miłość, na którą zasługuje. Oczywiście jak każdy chciałem, aby był z Moon no ale Tui spieprzyła sprawę. Może nie wszyscy wiedzą, ale Tui wzorowała Qibliego na swoim synu. Chyba więcej nie trzeba dodawać. Mam nadzieję, że to będzie Lynx, jest bardzo fajną smoczycą. A Moon... widać, że Winter wciąż ją kocha, sporo dla niej poświęcił.
Nie podoba mi się, że nagle z książki gdzie najważniejsze są smoki, a ludzie to tylko jedzenie, robi się, że jednak tych ludzi nie można jeść. Nie powinno do tej zmiany w ogóle dojść. Zaraz to się zmieni w jakiegoś Eragona, gdzie będą smoki i ich jeźdźcy. Albo, co gorsza w JWS. Nie chcę tego, to jest bardzo zła zmiana. Jest milion książek na rynku o smokach i ludziach.
W końcu dowiadujemy się, dlaczego magia Animusów przestała działać i kto jest za to odpowiedzialny. Poznajemy również historię życia Jerboa oraz Jerboa II. To było bardzo ciekawe. Animusów już kilka spotkaliśmy i wiemy, co potrafią. Ale dopiero Jerboa pokazała, co tak naprawdę może zrobić magia Animusów, cokolwiek, co jej przyjdzie do głowy, bez ograniczeń.
Nie podobało mi się, że Tui zapominała o strażnikach Snowfall. Najpierw z nią byli, przy niej, a ona musiała im dawać rozkazy, chociażby i machnięcie ogonem. Potem nagle Tui o nich zapomina, a sami strażnicy nie szukają swojej Królowej. Potem Tui sobie o nich przypomina, aby za chwilę znów zniknęli. Słabo.
Bardzo brakowało mi, aby książka była dłuższa i powiedziała coś więcej o czasie kiedy Snowfall została królową przed informacją o lecących smokach z Pantali.
Hybrydy i związki między innymi plemionami od początku serii były czymś normalnym. O ile na początku serii - 1 tom - nie było ich za bardzo widać, tak z biegiem czasu stały się bardziej widoczne. I nie było z tym żadnego problemu. Sam kibicowałem kilku. Jednak w tym tomie mam problem, bo wydaje mi się, że Tui na siłę przekroczyła granicę kiedy owe zawiązki smoków o innych kolorach łusek (czy też ludzi o innych kolorach skóry) z fajnych i spoko stały się do bólu przesadzone. Jest ich po prostu bardzo za dużo i są na siłę wrzucone. Wątek romansu siostry Snowfall z Błotoskrzydłym był CAŁKOWICIE niepotrzebny.
To było, o wiele lepsze niż się spodziewałem. Nie przepadam za Pantalą, nie jest to ani trochę coś, co oczekiwałbym po tym cyklu, nawet jeśli polubiłem kilku bohaterów. Ale ta książka wraca do klimatu 1 i 2 arcu. Królowa Snowfall była o wiele ciekawszą postacią niż sądziłem. Był to też naprawdę zabawny tom.
Lynx oh Lynx, miło było ją zobaczyć. Również w końcu Lodoskrzydłe...
Osoby które czekają na polskie wydanie raczej się nie doczekają.
"Dziękujemy za zainteresowanie. Nie planujemy tłumaczenia pozostałych książek autorki."
Jak na ostatni tom z tego cyklu jestem trochę zawiedziony. Akcja dzieje się szybko, za szybko. W jednym momencie bohaterowie są gdzieś w Brazylii, w dżungli a po chwili już w kryjówce Rileyego. Wiem, że bywało tak wcześniej ale wydaje mi się ze w tym tomie było tego za dużo. Bo zaczęło mi to przeszkadzać. Gdyby książka była dłuższa albo nie była ostatnią byłoby o wiele lepiej.
Ze wszystkich baz Zakonu przeżywa tylko kilkunastu żołnierzy. Jak dla mnie jest to jednak trochę za mało… powinno być ich więcej. A jednak udaje się im wraz z Rileyem i resztą smoków ( + nowe, samice które zostały uwolnione przez Rileygo i Zakon oraz kilkoma chińskimi i pomocą Dantego, tak Dante im pomógł ! szok) pokonać Talon. Liczyłem że w końcu świat się dowie o smokach i wojnie i wojsko itd pomoże czy coś…. ale przeliczyłem się. Dalej wszystko jest cholerną tajemnicą. I tak pozostanie.
W poprzednim tomie było sugerowane ze Garret może zmienić się w smoka. Za sprawą między innymi krwi Rileygo oraz snów w których leciał w przestworzach. Eh, nic z tego, nie został smokiem.
Zakończenie mnie trochę zdziwiło. Ember została prezesem Talonu a Garret dowódcą Zakonu, a przynajmniej tej garstki żołnierzy która wszystko przeżyła.
A co za tym idzie został podpisany traktat o zawieszenie broni.
A dla zainteresowanych kto jest z kim. To oczywiście Garret z Ember a Riley z Mist.
Osoby które czekają na polskie wydanie raczej się nie doczekają.
"Dziękujemy za zainteresowanie. Nie planujemy tłumaczenia pozostałych książek autorki."
Jak na ostatni tom z tego cyklu jestem trochę zawiedziony. Akcja dzieje się szybko, za szybko. W jednym momencie bohaterowie są gdzieś w Brazylii, w dżungli a po chwili już w kryjówce Rileyego. Wiem, że bywało tak...
Osoby które czekają na polskie wydanie raczej się nie doczekają.
"Dziękujemy za zainteresowanie. Nie planujemy tłumaczenia pozostałych książek autorki."
Najlepiej wydać 2 tomy a zainteresowanych kolejnymi mieć w dupie!
Osoby które czekają na polskie wydanie raczej się nie doczekają.
"Dziękujemy za zainteresowanie. Nie planujemy tłumaczenia pozostałych książek autorki."
Najlepiej wydać 2 tomy a zainteresowanych kolejnymi mieć w dupie!
Osoby które czekają na polskie wydanie raczej się nie doczekają.
"Dziękujemy za zainteresowanie. Nie planujemy tłumaczenia pozostałych książek autorki."
Najlepiej wydać 2 tomy a zainteresowanych kolejnymi mieć w dupie!
Osoby które czekają na polskie wydanie raczej się nie doczekają.
"Dziękujemy za zainteresowanie. Nie planujemy tłumaczenia pozostałych książek autorki."
Najlepiej wydać 2 tomy a zainteresowanych kolejnymi mieć w dupie!
Bardzo nie podobał mi się Żółw. Jest strasznym hipokrytą. Skrywa ogromny sekret i nie chciałby, aby ujrzał on światło dziennie, a bez żadnego problemu wyjawia wszystkim sekret Moon.
Druga najlepsza pozycja od Tui (Pierwsza to Darkstalker). Bardzo lubię Moon, nie da się jej nie lubić. Jest taka urocza. Miała trudne dzieciństwo i potężny dar. Bardzo żałuje ze jej matka tak krótko wystąpiła na kartkach książki. Chciałbym lepiej ją poznać. Jak opiekowała się Moon itd.
Potężny Szpon opowiada naszej Moon (w dużym skrócie) jak wygląda typowa lekcja Nocoskrzydłego smoczęcia na wulkanie.
"Na lekcjach [...] Jak kłamać, jak stworzyć przekonująca przepowiednię, jak robić wrażenie, jakby czytało się w czyiś myślach. Wszystko to cię ominęło."
Chciałbym bardzo zobaczyć, jak to wszystko wyglądało, bardziej zagłębić się w tą część życia Nocoskrzydłych, typowego Nocoskrzydłego smoczęcia. Bo aktualnie każdego Nocoskrzydłego, jakiego poznajemy głębiej, jest... wyrzutkiem. Nie jest za bardzo przywiązany do plemienia. Moon, Starflight, Fatespeaker, nawet po części Deathbringer.
Bardzo nie podobał mi się Żółw. Jest strasznym hipokrytą. Skrywa ogromny sekret i nie chciałby, aby ujrzał on światło dziennie, a bez żadnego problemu wyjawia wszystkim sekret Moon.
Druga najlepsza pozycja od Tui (Pierwsza to Darkstalker). Bardzo lubię Moon, nie da się jej nie lubić. Jest taka urocza. Miała trudne dzieciństwo i potężny dar. Bardzo żałuje ze jej matka tak...
W końcu premiera książki się odbyła. Jest to interesujący tom. Pokazuje jak bardzo zła jest zmiana smoków w coś lub kogoś innego przy pomocy magii animusów. Szkoda tylko, że Tui o tym zapomniała pisząc 10 tom.
Dodatkowo zastanawia mnie, czemu Groźba jest aż tak bardzo popularna będąc, jakby nie patrzeć, morderczynią, a Darkstalker z góry jest skazywany na tego złego.
W końcu premiera książki się odbyła. Jest to interesujący tom. Pokazuje jak bardzo zła jest zmiana smoków w coś lub kogoś innego przy pomocy magii animusów. Szkoda tylko, że Tui o tym zapomniała pisząc 10 tom.
Dodatkowo zastanawia mnie, czemu Groźba jest aż tak bardzo popularna będąc, jakby nie patrzeć, morderczynią, a Darkstalker z góry jest skazywany na tego złego.
Jeden z ciekawszych tomów. W końcu otrzymujemy spore spojrzenie na Lodoskrzydłe, o których wcześniej nie było za dużo. Świetna końcówka.
Jeden z ciekawszych tomów. W końcu otrzymujemy spore spojrzenie na Lodoskrzydłe, o których wcześniej nie było za dużo. Świetna końcówka.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Świetna zabawa. Jako gratis do głównej książki z pewnością fajny. Niestety sama książeczka jest bardzo krótka. Sesja bardzo fajna. Chociaż też szkoda, że nie jest dłuższa i szkoda, że w tak małym składzie. Bardzo chciałbym jeszcze zobaczyć powrót do Opowieści z Pętli. Tym bardziej że to nie koniec historii patrząc na zakończenie książeczki.
Baniak w 2023 powrócił do Opowieści z Pętli! Ale wydaje mi się, że wszystko, co tutaj miało miejsce nie ma żadnego znaczenia w nowych sesjach.
Świetna zabawa. Jako gratis do głównej książki z pewnością fajny. Niestety sama książeczka jest bardzo krótka. Sesja bardzo fajna. Chociaż też szkoda, że nie jest dłuższa i szkoda, że w tak małym składzie. Bardzo chciałbym jeszcze zobaczyć powrót do Opowieści z Pętli. Tym bardziej że to nie koniec historii patrząc na zakończenie książeczki.
Baniak w 2023 powrócił do...
Podchodziłem do książki z dużym dystansem. Miałem okazję już poznać autora dzięki jego poprzedniej książce — ‘Powietrzny Korsarz’. Chociaż powinienem napisać niestety, bo nie było to ani trochę udane pierwsze spotkanie. Teraz po 8 latach przychodzi ‘Ziemia i Skrzydła’. Jest to książka niby lepsza. Autor wciąż dużo czerpie z Temerairego. Świat smoków jest bardzo podobny, ale same smoki zostały, że tak powiem, trochę ulepszone. Mówiąc ogólnie, mają więcej do powiedzenia od siebie, bardziej stawiają na swoim, są bardziej niezależne oraz bardziej inteligentne, duży +. Dodatkowo fajnie byłoby zobaczyć książkę z takim światem, ale gdzie nie są bardziej lub mniej poniewierane przez ludzi, a gdzie, jak już, to one mogą poniewierać.
Duża ilość ras z różnymi cechami każdej poszczególnej. Od małych szybkich, przez duże ciężkie, po takie które zieją ogniem. Nie wszystkie mają ogień albo w ogóle niektóre posiadają inne ‘zionięcie’, czy widzenie w ciemności. Prawie to samo co zawierał Temeraire, ale oczywiście też jest sporo nowości, na przykład kwas. Albo smok, który ma błony, przez co jest świetnym pływakiem w głębinach. Jednak w tym przypadku nie są to książki w pełni przygodowe a zawierające bardzo bardzo dużo polityki.
Kolejny duży plus należy się za to, że jednym z gatunków książki jest postapo. Nie przypominam sobie żadnej książki o smokach i postapo. Bardzo fajnie, coś nowego. A cyberpunka, którego zresztą nie lubię, *ja* tutaj nie widziałem. Jakiś tam smok miał protezę prosto z XXV wieku, czy były jakieś inne nowoczesne urządzenia i pare innych rzeczy. Może się nie znam, ale *ja* tutaj nie widzę cyberpunka.
Z rzeczy, które mi nie przypadły do gustu to, na początku, wstawianie zdań wypowiedzianych przez postaci w innych językach. Podczas walki przy statku transportowym, początek książki. Wstawki dialogów angielskie i francuskie. O ile po francusku jak najbardziej spoko, o tyle po angielsku jakoś tak strasznie to żenująco wyglądało. Może dlatego, że francuskiego nie znam.
Szkoda, że smoki podczas scen podniebnych potyczek z wrogiem były dość cicho, niezbyt dużo się udzielały czy to do swoich kapitanów, czy innych smoków, które były obok.
Nie wiem, po co na przestrzeni całej książki było z 5(?) scen, gdzie bohaterowi musieli się ‘odlać’ pod drzewem czy innym krzakiem, czy innej sytuacji. Może jestem w błędzie, ale nie przypominam sobie, aby gdziekolwiek z przeczytanych setek książek była chociaż jedna podobna scenka. Za którymś razem miałem już tego dość. Tylko brakowało, aby na koniec była scena, gdzie wszyscy sikają ku zachodzącemu słońcu, byłoby ROMANTYCZNIE.
Sposób, w jaki wygląda zakłócenie komunikacji radiowej, jest dość… fajnie, gdyby to wyglądało jakoś inaczej. Tym bardziej jeśli tak wygląda cała jedna strona.
„Od... hzzt... biór... hzzt. Ja... hzzt.. prawie w ogóle hzzzt... cię nie... hzzzt... słyszę... my mamy mocniejsze.. hzzzt radio. Hzzzt.. przekażę wam shzzzt... pewne sugestie.”
Na przestrzeni całej książki pojawia się kilka słów/zdań, które chyba każda z postaci w książce wypowiada. Na przykład słowo „bydlęta/bydlaki”, którymi są nazywani ci niekoniecznie dobrzy. Mam wrażenie, że każda postać z książki powiedziała to słowo kilka razy. Tak jakby w języku brakowało innych określeń. Również część postaci jest… nie interesujemy się ich losem, czy zginą, czy nie, są nam obojętni.
Autor uwielbia półsmoki. Kolejna książka, gdzie bohaterem jest półsmok. Co na początku było lekkim zaskoczeniem, bo nie było o tym wiadome, oraz zmartwieniem, bo w Korsarzu też był półsmok. Niestety nie czuję do niego żadnej sympatii, nie skradł ani trochę mojego serca. Ciągle drze japę i wyzywa. Brakowało mu cech, przez które obserwowanie jego przygody byłoby rzeczywiście przyjemne, no i co najważniejsze, aby nam na nim zależało, bo nie zależy. Albo zależy, aby zginął, bo był najbardziej niesympatyczną postacią. O ile sam zamysł, aby wyróżnić się na tle wszystkich dobrych postaci w każdej książce, może i jest okej, o tyle nie bez powodu takich książek zbytnio nie ma (Sam żadnej wcześniej takiej nie spotkałem). Zamiast czytać, to chętniej bym ją odłożył i tak już zostawił. Bo w końcu co mnie przy niej trzyma? Albo jest po prostu źle stworzony.
Oczywiście ‘jego’ smok, Miragomor, był ciekawszy.
Wracając do postaci, najbardziej interesującą postacią w książce przebijającą wszystkich oraz półsmoka jest Xandara.
Xandara – Najciekawsza postać. Dlaczego? Chociażby ze względu na jej przeszłość. Czyli porwanie i uwięzienie i eksperymenty. Ale też, mimo wszystko, na teraźniejszość. Czemu mimo wszystko? Bo o ile nie mam najmniejszej ochoty czytać o ziemskiej religii w książkach, o tyle w przypadku smoka wydaje się to ciekawe. Xandara jest kapłanką Demokratycznego Chrześcijańskiego Kościoła Obydwu Gatunków. Jest jedną z najbardziej charakterystycznych postaci, wyróżnia się na tle całej reszty. W jaki sposób i dlaczego smok miałby się zainteresować religią? Po co? Oczywiście wiadomo, że skoro smoki żyją z ludźmi od setek lat, to w końcu przyjęły ludzie myślenie w różnych aspektach. Ale po co miałyby wierzyć w cokolwiek? Religia o nich nigdy nie traktowała. A taka Xandara wierzy w to i chce nawracać ludzi. Smok nawracający ludzi albo i inne smoki. Brzmi interesująco jako pomysł na głównego bohatera, ale miałbym ogromne obawy przed tym, jakby to zostało wykonane.
Było jeszcze kilka ciekawych bohaterów, głównie smoczych bohaterów.
Azrukal — Z charakteru raczej nie zachęcający do poznania — oschły. Chyba że kiedyś taki nie był. Z pewnością ciekawe jest to, że to on tutaj jest tym najważniejszym. To on rozstawia po kątach ludzi i smoki, a nie ludzie jego. Chociażby jego kapitan. Azrukal go wychował i to on się smoka słucha, a nie na odwrót. W sumie jego kapitan – Saptorys, to ciekawy wątek, w jaki sposób smok mógłby wychowywać chłopca.
Wiem, że sam Miragomor wychowywał Fulugusa, ale już ustaliliśmy, że Fulugus nie jest fajną postacią.
Vorliant — Smok psychiatra. Bardziej lub mniej filozoficzne spojrzenie na ludzi i smoki. Na ich różnice, podobieństwa i tak dalej.
Jeszcze mógłbym dodać Clivie (i jej kapitan) – smoczyca mająca sporą wiedzę na temat ludzkiej kultury oraz Feinriel i żeby nie wyszła z tego wszystkiego rozprawka, to skończmy na tym.
Bardzo mi się podoba, że wydawnictwo promuje książkę poprzez piękne arty smoczych postaci, które można zobaczyć na ich stronie na FB.
Ktoś, komu Temeraire przypasował, tutaj się raczej niezbyt odnajdzie. Mi się… powiem tak… gdyby nie było polityki, albo byłoby jej 2/3 mniej, to byłbym może zadowolony (ale to nie wszystko, co mi przeszkadzało), trudno gdybać co by było gdyby. Przez to, że jest jej aż tyle, książka podobała mi się o wiele mniej niż by prawdopodobnie mogła.
Super świat, postapo i smoki. Ogromny potencjał dla książki przygodowej z barwnymi postaciami. Zarówno tymi głównymi jak i pobocznymi. Ciekawe i przede wszystkim interesujące smoki już są. Ocena końcowa taka, jaką widać. Stety niestety sporo gwiazdek poszła za przytłaczającą i z reguły nudnawą politykę oraz za głównego bohatera.
Czy przy 2 tomie będę się *świetnie* bawił? Nie wydaje mi się.
Czy sięgnę po 2 tom? Tak. Czuję w serduszku coś do tych kilku rzeczy, które mnie zauroczyły.
EDIT: Doskonale zdawałem sobie sprawę, że książka będzie zawierać duży wątek polityczny, ale i tak miałem zamiar teraz czy później ją przeczytać ze względu na smoki.
Podchodziłem do książki z dużym dystansem. Miałem okazję już poznać autora dzięki jego poprzedniej książce — ‘Powietrzny Korsarz’. Chociaż powinienem napisać niestety, bo nie było to ani trochę udane pierwsze spotkanie. Teraz po 8 latach przychodzi ‘Ziemia i Skrzydła’. Jest to książka niby lepsza. Autor wciąż dużo czerpie z Temerairego. Świat smoków jest bardzo podobny, ale...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Aktualnie najsłabsza pozycja z nowelek. Ćmie Skrzydło jest słabawo napisaną postacią z ogromnym potencjałem. Niby nie wierzy w klan Gwiazdy i wszystko, co z nim związane, ale wstający z grobu przywódcy są już czymś normalnym, tak? Także... jaki jest powód, że nie wierzy? Oczywiście jest to ciekawe i jak najbardziej fajnie, że taka postać istnieje. Tylko powinna zostać lepiej przemyślana i zrobiona.
Niby nowelka opowiada o Mglistej Gwieździe, ale oba koty są na pierwszym planie.
Aktualnie najsłabsza pozycja z nowelek. Ćmie Skrzydło jest słabawo napisaną postacią z ogromnym potencjałem. Niby nie wierzy w klan Gwiazdy i wszystko, co z nim związane, ale wstający z grobu przywódcy są już czymś normalnym, tak? Także... jaki jest powód, że nie wierzy? Oczywiście jest to ciekawe i jak najbardziej fajnie, że taka postać istnieje. Tylko powinna zostać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Od razu przejdźmy do najważniejszej rzeczy. Smoki. Z tego powodu po tę książkę sięgnąłem. I być może część ludzi też. Czy przedstawione smoki są satysfakcjonujące? No... i tak i nie, ale raczej nie do końca. Ale to po kolei. Świat jest bardzo interesujący. Nie ma za wiele książek, gdzie smoki żyją we współczesnym świecie. Albo prawie współczesnym, bo jednak książka dzieje się te kilkadziesiąt lat temu. Wciąż jednak jest to prawie współczesny świat w porównaniu z około średniowiecznym klimatem prawie wszystkich pozostałych smoczych książek. To z pewnością jest na ogromny plus. Ciekawy świat z masą możliwości.
Między ludźmi a smokami panuje pokój. Który jest raczej napięty. Wcześniej jednak nie było tak kolorowo i oba gatunki bardziej lub mniej ze sobą walczyły. Raczej bardziej i raczej to smokom udawało się łatwiej zabijać ludzi niż na odwrót. Gdyż sami ludzie nie mieli technologii – rakiet itd. Nie, żeby teraz ludzie mieli jakąś dużą przewagę. Smoki są potężne, lecz nie niezniszczalne.
Książka dzieli się na dwie części.
W samej książce pojawiają się tylko dwa smoki. Kazimir oraz jeszcze jeden istoty dopiero w drugiej części.
Kazimir na początku wydaje się bardzo ciekawą postacią. Pojawia się już praktycznie na pierwszej stronie. Ogólnie książka zaczyna się bardzo ciekawie. A samego Kazimira chce się bliżej poznać, dowiedzieć się kim jest. Niestety dużo później się to rozlewa i nie jest już tak bardzo ekscytujący, miałki się robi. A na dodatek złego w drugiej części zmienia się w człowieka i tak już pozostaje do końca. I być może na zawsze, chyba że autor rozszerzy uniwersum o kolejny tom. Także uważam Kazimira za (Lekkie? Spore?) rozczarowanie względem tego co było na początku książki. Również nie poznajemy o nim samym zbyt wiele. Nie ma zbytnio jego POV. Są tylko krótkie od czasu do czasu jednostronnicowe wstawki. Sam też nie zdradza zbyt dużo o innych smokach. Samego Kazimira nie ma też na kartkach książki jakoś dużo. Nie znaczy to, że jest go mało, ale spodziewałem się więcej.
W świecie występuje pięć gatunków smoków. Niebieskie — mniejsze (co nie znaczy, że małe), ale zwinniejsze i inteligentne. Czerwone – największe i najsilniejsze. Oraz jeszcze Białe, Pustynne i Zielone. O których to nie ma żadnych informacji.
Same smoki żyją na pustkowiach na terytoriach wielu państw. Ludzie raczej się tam nie zapuszczają. W przypadku smoków niektóre pracowały, aby zarobić złoto czy inną walutę. (Problem jest taki że nie wiadomo po co w ogóle chciały pracować, bo powodu żadnego nie widać i go pewnie nie ma) Chociaż były zatrudniane tylko przez tych którzy nie mieli innego wyboru. Czyli najbiedniejszych. Ogólnie smoki jako społeczność odcięła się od kontaktów z ludźmi. Ale nie znaczy, że wszystkie. Ludzie też nie mają dobrej opinii o samych smokach. Są dla nich zwierzętami, bestiami bez duszy. Ogromnymi i niebezpiecznymi. (Tak głównie uważają starsi, gdyż młodsze osoby, młodzież, raczej chciałaby zostać smokami). Mimo pokoju zdarzy się, że jakiś kogoś spali czy zje. Także nie są grzeczniutkie, ale też nie robią tego raczej na oczach innych ludzi, bo jednak traktat obowiązuje.
Druga część książki dzieje się w innym świecie, w jednej z wielu alternatywnych rzeczywistości. Przejście między światami mniej lub bardziej kojarzyć się może ze Złotym Kompasem / Mrocznymi materiami. Drugi świat, przynajmniej ten jeden, jest zbliżony do tego skąd przyszli bohaterowie, ale różni się większymi bądź mniejszymi wydarzeniami. Inny prezydent, śmierć innej osoby, inne wybory życiowe bohaterów. O ile żyją, bo właśnie mogą nie żyć.
Przypomniałem sobie czemu nie do końca przepadam za książkami young-adult. Mam na myśli bohaterów w wieku około 16 lat, w tym przypadku chodzi mi o 17-letniego chłopaka. Który to nie dość, że mógłby konkurować z Bondem czy Wickiem to jeszcze przewyższyć ich względem umiejętności. Także mamy 17-letniego specjalistę zabójcę, którego serce zostaje przebite… strzałą miłości przez innego chłopaka. Nasz zabójca się zakochał.
Tak, w książce występuje gejowski wątek. Który to wątek był tak bardzo bezużyteczny, niepotrzebny i wsadzony na siłę, bo taka moda… Nic z niego nie wynikło. Sam romans też pojawił się nagle, z dupy. Mogli zostać przyjaciółmi ze względu na ich dzieciństwo, chociażby.
Bohater zabójca, o ile był ważną postacią w części pierwszej tak w części drugiej był zbędny. Prawie zbędny, bo się okazuje, że to on pokonał główne zło… samochodem z zamocowanym pługiem. Do tego wrócę później.
Książka ma kilka perspektyw kilku bohaterów. Byłem przekonany, że to będzie sporą wadą. Jak się okazało, Ness w tym przypadku dał sobie radę i nie wyszło to źle. Ale wciąż brakowało mi zdecydowanie większej perspektywy Kazimira. Oraz niektóre perspektywy były też niepotrzebne.
Fabularnie było okej ale nie jest to książka, którą chciałbym przeczytać jeszcze raz za jakiś czas. Nie będzie moją ulubioną. Fabuła rozwija się do punktu kulminacyjnego… który okazuje się tylko połową drogi a właściwy punkt następuje daleko później.
Czasami bohaterowie dowiadują się coś, co moim zdaniem jednak dowiedzieć się nie do końca powinni. Nagle jakaś postać wie, jak ma na imię inna postać, gdzie mają się udać, albo jeszcze inna babeczka w sklepie z pierdołami potrafi rozpoznać, że draśnięcie ucha to rana postrzałowa. No… nie pasowało mi to do końca. Chociaż to są małe rzeczy to, jeśli jest ich za dużo z pewnością mogą zmniejszyć ogólny odbiór.
Dosyć dużo postaci ginie zabitych pociskami pistoletów. Nie sądziłem, że aż tyle śmierci tu będzie. Tym bardziej z pistoletów, a nie z ognia smoków. Książka ma dość dużo zwrotów akcji. Być może nawet i za dużo. Chociaż raczej nie są oczywiste i nie sądzę, aby można było się ich domyśleć.
Nie podobało mi się, że historię napędza przepowiednia. Czytałem już kilka książek z przepowiedniami. Głównie mam na myśli cykl Wojownicy. O ile na początku było to fajne, tak potem robiło się nudne i monotonne. W tym przypadku owa przepowiednia nie była aż tak bardzo przepowiednią jak w Wojownikach, ale też mniej lub bardziej napędzała historię.
W świecie występuje magia. Nie do końca mi to pasowało. Jakoś tak.. dziwne to było. Normalny świat 1:1, ale z dodanymi smokami, a później do tego dochodzi magia. Część rzeczy jest też w ten sposób wyjaśniania. Czyli nie ma żadnego wyjaśnienia z wyjątkiem:
"Bo to magia. Nie można zadawać pytań, bo to magia. Nigdy niczego nie wyjaśnia, bo to magia. Nie wiadomo skąd się bierze, bo to magia. To właśnie mi się w magii nie podoba, że wszystko w niej dzieje się magicznie!"
W drugiej części książki mamy smoczycę która niszczy, pali, zabija ludzi i miasta. Było to świetnie, bo nie ma za dużo okazji w książkach, aby rzeczywiście widzieć, jak smok niszczy jakiś kawałek świata niosąc śmierć. No i też zjadając ludzi. Tym bardziej w XX wieku. Samej smoczycy jest całkiem sporo.
Wracając do pługa… smoczyca zostaje pokonana pługiem. Żaden pocisk czołgowy czy wszystko inne co posiadała armia w latach 50 nie było w stanie jej pokonać, przebić. A tu nagle zjawia się pan zabójca, wjeżdżając w smoka samochodem w brzuch. Sam smok był ogromny więc ni kompletnie nie widzę w jaki sposób miałby to zrobić. Przejechałby pod nią nic jej nie robiąc. Tym bardziej że trafił w tej jeden słaby punkt, gdzie pociski nie mogły. Nie licząc, że w ogóle nie było wiadome, że jakikolwiek słaby punkt istnieje. Bardzo to było słabe. Zakończenie jest naprawdę słabe.
Sam autor też za dużo rzeczy chciał wcisnąć do jednej książki. I tak oto napisał książkę, która zajmuje się: rasizmem, brutalnością policji, przepowiedniami, smokami, wieloma wszechświatami, zimną wojną, religią, wiarą, kultami, miłością, rodziną, boskością, niszczeniem światów, mitami, intrygami.
Sam owy policjant był zły… gdy po prostu był zły, koniec.
Jeszcze jedna dygresja. Ojcu bohaterki nie podoba się ogólne zachowanie, podejście np owego policjanta do jego córki, ale z drugiej strony on ma identyczne zachowanie, podejście do smoka. Oskarża również córkę o kłamstwa, co jest prawdą, ale sam zachowuje się identycznie i też kłamie córce.
Jak się również okazuje smoki rodzą się na dwa sposoby. Pierwszy, oczywisty z jaj. (Same smoki stworzyła bogini). Drugi sposób to… że człowiek zmienia się w smoka gdy bardzo bardzo tego pragnie. Mniej więcej. Po prostu niektórzy ludzie się… zesmoczyli… porzucając poprzednie życie.
Ciekawe były przeplatające się perspektywy dziecka – Grace i smoczycy. Z jednej strony zniszczenie i śmierć a z drugiej mała zagubiona bezradna, lecz w zasadzie całkiem inteligentna dziewczynka.
Tak oto sam Kazimir jeszcze dwieście lat temu był człowiekiem (aktualnie jego wiek to smoczy nastolatek), ale smoki pomogły mu ukazując mu jego prawdziwą formę, smoczą formę. Bez ludzi nie byłoby smoków, bez smoków nie byłoby… a nie, w tą stronę to nie działa. I też nie do końca, bo smoki się również wykluwały, więc byłoby ich po prostu mniej.
Samą książkę czytało się łatwo i szybko. Nie można się przy niej nudzić, co najwyżej irytować, jeśli się coś nie podoba w przedstawionych wydarzeniach czy postaciach.
Co koniec końców sądzę?
Pozycja ma kilka mocnych i ciekawych momentów. Ma też nie tak wcale mało słabych. Jeśli ktoś chce ją przeczytać tylko i wyłącznie ze względu na smoki to powiem tak: Jeśli nie znasz innych smoczych książek jak Temeraire to nie warto. Są lepsze do przeczytania niż ta. Jeśli jednak już posiadasz takową wiedzę, znasz Temerairego, Pern, WoFa i jeszcze kilka innych, to wtedy jak najbardziej może to być książka, po którą możesz sięgnąć.
Od razu przejdźmy do najważniejszej rzeczy. Smoki. Z tego powodu po tę książkę sięgnąłem. I być może część ludzi też. Czy przedstawione smoki są satysfakcjonujące? No... i tak i nie, ale raczej nie do końca. Ale to po kolei. Świat jest bardzo interesujący. Nie ma za wiele książek, gdzie smoki żyją we współczesnym świecie. Albo prawie współczesnym, bo jednak książka dzieje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Kolejna książka z nowego kontynentu. Kolejne rozczarowanie, że seria zbacza na zły tor. Nie podoba mi się nowy kontynent ani nowe plemiona. Nie podoba mi się to, że sporo wątków nie zostało wyjaśnionych albo były za krótkie. Co z np Tsunami i Riptide (Przybój)? Praktycznie nic o nich nie było po 2 tomie. Jedynie co to wizja Moon daje informacje ze kiedyś będą razem. Ale za mało było ich na kartkach cyklu. Za mało... tak naprawdę prawie wcale. I to nie tylko te dwie postaci. Są jeszcze inne... wiele innych. Tui powinna skupić się na postaciach z 1-10 i je rozwijać! Kolejną książką z "Legends" Kolejny Winglet. (Chociaż do tych tez mam problem, bo są kurde za krótkie. Ledwo 20 stron z tekstem)
Początek książki jest nudnawy, bohaterzy nic nie robią, tylko ukrywają się. Dopiero potem to się rozwija. Po czym zwalnia i znów przyśpiesza. Dowiadujemy się także kilku szokujących/bardzo ważnych informacji. Odnośnie tego jak królowa kontroluje plemię. Odnośnie samych HiveWing-ów. Kim tak naprawdę jest Katydid dla Cricket. Czyli głównej bohaterki tego tomu.
Pojawiają się postacie z Pyrrhii. Znajdują się dosłownie na kilku stronach. W prologi i epilogu. To samo co w poprzednim tomie. Są jakby używane do tego, aby zainteresować starszego fana. I tylko tyle. Tui porzuciła starych bohaterów. Takie mam zdanie. Ale mimo wszystko mam nadzieje ze się mylę. Mam nadzieje ze w 14 i 15 tomie powrócą wszyscy z 1-10. I to, co pisałem u góry lub w poprzednich tomach, zostanie zwrócone z nawiązką.
Nie napisałem o Clearsight, a to jest najważniejsza rzecz w tej książce. Po prostu nie nie nie. Nie mogę uwierzyć ze to ona...
Kolejna książka z nowego kontynentu. Kolejne rozczarowanie, że seria zbacza na zły tor. Nie podoba mi się nowy kontynent ani nowe plemiona. Nie podoba mi się to, że sporo wątków nie zostało wyjaśnionych albo były za krótkie. Co z np Tsunami i Riptide (Przybój)? Praktycznie nic o nich nie było po 2 tomie. Jedynie co to wizja Moon daje informacje ze kiedyś będą razem. Ale za...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to