-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
Na pewno wielokrotnie spotkaliście się z motywem zdrady w literaturze, filmie, a może nawet w życiu, lecz czy kiedykolwiek zastanawialiście się czym ona jest? Nadużyciem zaufania? Niedotrzymaniem danej obietnicy? Jednorazowym wybrykiem? Nieświadomym wyborem czy może czynem dokonanym z premedytacją? Tak naprawdę zdrady nie da się zdefiniować w jeden sposób. Jedni będą traktować ją jak błąd, przewinienie, a inni jak definitywny koniec.Niektórzy próbują z nią walczyć, dlatego wybaczają lub wymazują z pamięci, lecz czy można o niej zapomnieć i powrócić do porządku dziennego? Niezależnie od wszystkiego zdrada pozostawia swe piętno nie tylko na osobie zdradzonej, lecz także i na zdradzającej. Jedno jest pewne - zdrada zmienia wszystko.
Trzydziestoletnia Delia prowadzi normalne życie. Ma dobrą pracę, ukochanego mężczyznę, psa i własny kąt. Od dziesięciu lat jest w szczęśliwym związku z Paulem z którym planuje wspólną przyszłość. Kobieta jest pewna swoich uczuć, dlatego w końcu postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i mu się oświadczyć. Mężczyzna jest zaskoczony nagłą decyzją ukochanej, ale przyjmuje propozycje , aby uczcić tę chwilę idą do pobliskiego pubu. Paul ukradkiem wysyła esemesa, który przez przypadek trafia do Delii. Okazuje się, że był on przeznaczony dla pewnej młodej studentki - kochanki Paula. Od tego momentu życie głównej bohaterki diametralnie się zmienia. I nic już nie jest takie jakie być powinno.
Nastała jesień, wieczory są dłuższe, a dni stają się coraz zimniejsze, dlatego każdy czytelnik marzy o tym, aby usiąść sobie wygodnie, na kanapie z kubkiem gorącej herbaty i z przyjemną lekturą. Właśnie takie plany miałam na wczorajszy wieczór. Miałam ochotę przeczytać coś lekkiego, a zarazem chwytającego za serce. Mój wybór padł na powieść autorstwa Mhairi McFarlane pt." To przez Ciebie!". Wzięłam ją do ręki, powtórnie przeczytałam opis i przez dobre piętnaście minut zachwycałam się okładką. Te wyraziste kolory pobudziły moją wyobraźnię, a napis "Wybuchniesz głośnym śmiechem" tylko podsycił moją ciekawość, dlatego do lektury podeszłam z ogromnym entuzjazmem. Czy było warto zagłębiać się w zwariowany świat Delii?
Oczywiście, że tak! I właśnie w tej chwili muszę Wam napisać, że od dzisiaj ta postać zajmuje w moim sercu wyjątkowe miejsce. Nie wiem jak udało jej się to zrobić, ale od pierwszych stron zaskarbiła sobie moją sympatię. Poczułam z nią tak silną więź, że okładając książkę na półkę czułam tak bezkresny smutek, że o mały włos się nie popłakałam. I piszę to całkowicie szczerze. Polubiłam ją za jej niesamowite poczucie humoru, determinację, siłę , dystans do siebie, za pazur i za niewinność. Tak naprawdę nie da się jej scharakteryzować w kilku słowach, bo chwilami była ostra jak papryczka chili, a w następnym rozdziale zachowywała się jak prawdziwa oaza spokoju. Właśnie takie bohaterki jak ona sprawiają, że czytelnikowi robi się od razu cieplej na sercu. Świat jej się zawalił, a ona z godnością potrafiła się podnieść, otrzeć łzy i pójść dalej. Jednak nie myślcie, że Delia Moss to postać idealna. O nie! Popełniała błędy i nie zawsze zachowywała się odpowiednio, ale właśnie w tym tkwił jej nieodparty urok. Ta nie idealność sprawiła, że każda czytelniczka mogłaby się z nią utożsamić. I nie ważne czy ma się piętnaście, trzydzieści czy osiemdziesiąt lat - Delia to idealna towarzyska dla każdej kobiety niezależnie w jakim wieku.
Jak już wiecie Delię pokochałam z całego serca, ale to nie oznacza, że cała powieść toczy się tylko wokół niej. Oprócz niesamowitej głównej bohaterki poznajemy cały wachlarz barwnych i wyrazistych postaci. Każda z nich dodaje powieści uroku, humoru, akcji, a nawet tajemniczości. I właśnie to najbardziej mi się podobało, ponieważ żadna z postaci nie była papierowa, nudna czy schematyczna. Nawet nie wiedziałam czego się mogę po nich spodziewać. Na każdym kroku byłam zaskakiwana i nie mogłam przewidzieć ich kolejnych wyborów. Jedni zyskiwali moją sympatię od razu, do innych podchodziłam z dystansem, ale po jakimś czasie zdobywali moje uznanie, lecz nie każdą postać polubiłam . Kilka charakterów znalazło się na mojej "czarnej liście", ale mimo wszystko nie wyobrażam sobie tej powieści bez nich.
Muszę przyznać, że autorka potrafi czytelnika niejednokrotnie zaskoczyć i przede wszystkim zaciekawić. Nie było momentu, żebym choć przez chwilę przysypiała czy ziewała z nudów, wręcz przeciwnie. Przez cały czas byłam skupiona i zachłannie przewracałam kolejne strony. Chciałam jak najszybciej poznać kolejne przygody bohaterki i razem z nią odkrywać tożsamość i prawdziwe intencje innych bohaterów, ale z drugiej strony pragnęłam jak najdłużej delektować się powieścią. Nawet na moment nie chciałam odłożyć tej książki na półkę.
Początkowo myślałam, że będzie to typowa komedia z różnymi śmiesznymi i absurdalnymi momentami, ale tak do końca nie było. Owszem w "To przez Ciebie!" znajdziemy wiele zabawnych scen i niejednokrotnie będziemy się śmiać czy uśmiechać, ale nie zabraknie też pięknych, wzruszających i smutnych momentów, które chwycą Was za serce.
"To przez ciebie!" to książka, którą trzeba przeczytać, ponieważ tylko ona może przemienić pochmurne dni w najpiękniejszą pogodę. Sprawi, że chandra jesienna zniknie szybciej niż się pojawiła, a świat stanie się jeszcze cudowniejszy i ciekawszy niż dotychczas. Po zapoznaniu się z niesamowitymi perypetiami głównej bohaterki będziecie chcieli jak najszybciej rzucić wszystko i wyruszyć w niezapomnianą podróż do Londynu. Jestem pewna, że nie będziecie żałować czasu spędzonego przy tej lekturze.
Na pewno wielokrotnie spotkaliście się z motywem zdrady w literaturze, filmie, a może nawet w życiu, lecz czy kiedykolwiek zastanawialiście się czym ona jest? Nadużyciem zaufania? Niedotrzymaniem danej obietnicy? Jednorazowym wybrykiem? Nieświadomym wyborem czy może czynem dokonanym z premedytacją? Tak naprawdę zdrady nie da się zdefiniować w jeden sposób. Jedni będą...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Pamiętacie moją recenzję "Gwiazdy Wschodu" ? Byłam pod ogromnym wrażeniem twórczości Pani Igi Wiśniewskiej, dlatego sięgając po "Pięć minut" postawiłam powieści bardzo wysoko poprzeczkę. Od samego początku czułam, że będzie to dobra książka i miałam nadzieję, że znowu zostanę mile zaskoczona, lecz nie spodziewałam się, że po jej przeczytaniu będę kompletnie wyprana z emocji, zapłakana i, że przez najbliższe dni będę ciągle do niej wracać myślami. Od poniedziałku próbowałam pozbierać myśli i napisać recenzję, ale co podchodziłam do komputera to nie mogłam zmusić się do napisania kilku słów, o zdaniach nawet nie wspominając, dlatego mam nadzieję, że wybaczycie mi jeśli moja wypowiedź będzie trochę chaotyczna, ale naprawdę nie wiem czy uda mi się opisać emocje jakie wzbudziła we mnie opowieść Diany.
"Jedni psycholodzy doradzali mi, żebym pisała pamiętnik, inni twierdzili, że jeśli podzielę się z kimś swoimi przeżyciami, poczuję się lepiej – nawet jeśli tym kimś okaże się kartka papieru. Do tej pory ignorowałam ich rady. Może i mieli dyplomy wyższych uczelni, ale nie przeżyli tego co ja, więc nie mogli mnie zrozumieć.
Co sprawiło, że zmieniłam zdanie? Prosta rzecz – nadzieja. Po raz pierwszy od długiego czasu pozwoliłam sobie wierzyć, że mogę znowu prowadzić normalne życie. Ale żeby to zrobić, musiałam wyrzucić z siebie to wszystko, co nagromadziło się przez długie lata..."
Początek zaczął się niepozornie. Główna bohaterka postanawia na kartach powieści opowiedzieć nam swoją historię. Wraz z nią wyruszamy w podróż do przeszłości i powoli poznajemy jej wspomnienia. Naszą wspólną wędrówkę zaczynamy od chwili gdy Diana ma jedenaście lat. Przyglądamy się jej otoczeniu, poznajemy jej myśli i przyjaciół. Mamy wgląd do jej myśli i emocji.Bohaterka nic przed nami nie ukrywa. Opisuje nam swoje pierwsze zauroczenie, pocałunek, pierwszy smak alkoholu. Nie ma rzeczy z jej życia o których byśmy nie wiedzieli. Jest z nami absolutnie szczera, co sprawia, że mamy wrażenie jakbyśmy znali ją całe życie.Nie będę ukrywać, że polubiłam ją od pierwszej strony. Bardzo się z nią zżyłam, dlatego przeżywałam wszystko równie mocno jak ona.
Można by rzec, że dziewczyna nie ma na co narzekać. Jej tata jest szanowanym lekarzem, a mama pielęgniarką. Mieszkają w dobrej okolicy i mają piękny duży dom z basenem. Diana dostaje wszystko o co poprosi, co nie oznacza, że jest rozkapryszonym i rozpuszczonym dzieckiem. Wręcz przeciwnie, bohaterka od najmłodszych lat cechuje się dużą mądrością i samodzielnością. Nie zależy jej na takich rzeczach jak najnowszy smartfon czy markowe ciuchy.
I na pewno w tej chwili zastanawiacie się co ma ta książka w sobie, że mną wstrząsnęła. Przecież póki co nie napisałam nic sensownego. Jedynie, że jest to historia pewnej zamożnej rodziny, która sprawia wrażenie zwyczajnej albo doskonałej. Nic bardziej mylnego. Za fasadą idealności kryje się pustka.Odniosłam wrażenie, że każdy z członków żyje osobno. Brakowało w nich przynależności czy więzi. Każdy z zewnątrz widział w nich wzór, a tak naprawdę były to tylko pozory. W moim odczuciu nie byli dobrymi rodzicami. Nie wiem jaki był ich tok myślenia, ale odniosłam wrażenie, że w ich mniemaniu wystarczyło zapewnić córce dach nad głową, pieniądze i inne dobra materialne. Nie zawracali sobie głowy rozmową czy wspólnym wyjściem. Jednak miałam nadzieję, że ich zachowanie się zmieni. I owszem zmieniło się, ale tylko na gorsze. Jako rodzina nie udało im się przetrwać najcięższej próby. Zachowanie rodziców Diany wprawiło mnie w osłupienie. Nie spodziewałam się, że mogą okazać się tak okrutni i bezduszni. Całą winą i poczuciem odpowiedzialności obarczyli córkę. Pogrążyli się w smutku zapominając o tym, że mają jeszcze jedno dziecko, które ich potrzebuje. Jak matka może powiedzieć córce, że jej nienawidzi? Niestety, może.
Ostatnie strony powieści przesiąknięte są śmiercią, bólem, poczuciem winy i nienawiścią. Czytając je czułam okropny ucisk w klatce piersiowej i pragnęłam jak najszybciej zakończyć tę historię. Nie mogłam znieść cierpienia Diany, którą naprawdę bardzo mocno polubiłam. Najchętniej weszłabym na chwilę do środka powieści i udzieliłabym bohaterce wsparcia. Najgorsze w tym wszystkim było to, że została z tym całkowicie sama. W najbliższych jej osobach nie miała żadnego oparcia. Zamiast pocieszenia i ukojenia otrzymała pogardę i zawiść.
Książka pt."Pięć minut" Igi Wiśniewskiej tak mnie pochłonęła, że nie odłożyłam jej dopóki nie dotarłam na ostatnią stronę. Zmiażdżyła mnie emocjonalnie i doprowadziła do tego, że wylałam morze łez. Nie jest to książka, którą będę wspominała z uśmiechem, wręcz przeciwnie. Gdy tylko o niej pomyślę poczuję ogarniający mnie smutek. Cały czas zastanawiam się jak dalej potoczyło się życie głównej bohaterki - czy przyzwyczaiła się do bólu i przede wszystkim czy potrafiła sobie wybaczyć. Tę książkę powinien przeczytać każdy rodzic, bo niesie ona ze sobą pewną naukę, że rodzicielstwo nie polega tylko na tym, aby zapewnić dziecku dostani byt i dobra materialne. Dla dziecka najważniejsza jest miłość i poczucie bezpieczeństwa. Jeśli macie już dość "głupiutkich" powieści, sięgnijcie po "Pięć minut" ta książka na pewno Was nie zawiedzie,a historia Diany na długo pozostanie w Waszej pamięci.
Pamiętacie moją recenzję "Gwiazdy Wschodu" ? Byłam pod ogromnym wrażeniem twórczości Pani Igi Wiśniewskiej, dlatego sięgając po "Pięć minut" postawiłam powieści bardzo wysoko poprzeczkę. Od samego początku czułam, że będzie to dobra książka i miałam nadzieję, że znowu zostanę mile zaskoczona, lecz nie spodziewałam się, że po jej przeczytaniu będę kompletnie wyprana z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Koniec świata prędzej czy później i tak nadejdzie, i zabierze, że sobą wszystko co zbudowaliśmy i stworzyliśmy do tej pory. Wobec sił wyższych i natury jesteśmy bezsilni i nie mamy żadnych szans na wygraną. Tak naprawdę trudno jest wyobrazić sobie apokalipsę. Nie wiemy jak może ona wyglądać i jakie będą jej skutki. Może pewnego dnia Słońce wygaśnie, Księżyc zniknie albo w ciągu jednej minuty wszystkie żywioły obrócą się przeciwko człowiekowi.
Pewnego dnia dwanaście meteorytów uderza w Ziemię. Giną niewinni ludzie. Ci którzy przeżyli snują teorie spiskowe, ale prawdę znają tylko nieliczni, ponieważ w ich żyłach płynie krew starożytnych cywilizacji i tylko oni mogą przystąpić do walki i odpowiedzieć na wezwanie.
Z każdego ludu został wybrany jeden Gracz, który od dziecka był szkolony na doskonałego zabójcę i sprytnego stratega. Trzeba spełnić tylko jeden warunek mieścić się w przedziale wiekowym od 13 do 20 lat. Umiera gracz, umiera cały jego lud. W tej grze jest tylko jedna zasada - jej brak. Czy jesteś gotowy na Wezwanie?
Wyjątkowo zacznę od okładki, która z każdym kolejnym spojrzeniem podoba mi się coraz bardziej. Gdy pierwszy raz zobaczyłam zapowiedź "Endgame. Wezwanie" to właśnie ona przyciągnęła moją uwagę. Najbardziej spodobało mi się to, że nie mogłam po niej odgadnąć o czym może być ta powieść . Wielki srebrny znak umieszczony na złotym lśniącym tle nie zdradzał za dużo,a ja nie należę do osób cierpliwych dlatego szybko postanowiłam zapoznać się z opisem. I wtedy już wiedziałam, że ta książka jest dla mnie stworzona. Tak nieraz bywa, że po kilku zdaniach mamy już pewność czy dana lektura jest dla nas czy nie. W "Endgame. Wezwanie" zakochałam się od pierwszego wejrzenia, lecz czy to uczucie przy bliższym poznaniu nie wygasło? Absolutnie nie. Jestem totalnie zauroczona historią jaką stworzył James Frey i będę ją przez długi czas wspominać. Pewnie zastanawiacie się dlaczego. Spokojnie, już Wam wszystko wyjaśniam.
Po pierwsze ta powieść jest jedną wielką chodzącą zagadką, a ja jako prawdziwy Detektyw uwielbiam łamigłówki. Z wypiekami na twarzy śledziłam losy bohaterów i próbowałam ich przechytrzyć. Oczywiście nie było mi łatwo, ponieważ wystartowałam z biegu, a oni się do tego przygotowywali się przez kilkanaście lat, ale chociaż próbowałam. Nawet nie wiecie ile frajdy sprawiło mi tropienie, szukanie i analizowanie tego wszystkiego. A gdy do akcji dołączyły szyfry, liczby, litery i pradawne rysunki poczułam się jakbym była w raju. Musiałam wczytywać się bardzo uważnie, ponieważ każdy szczegół był na wagę złota, a jedna chwila nieuwagi mogła zakończyć się śmiercią. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że udało mi się dotrwać do końca tej walki! Teraz mam czas na regenerację i mam nadzieję, że za jakiś czas ponownie stanę do pojedynku z naszymi Graczami.
Muszę przyznać, że nie zazdroszczę bohaterom. To co oni musieli przejść nie mieści mi się w głowie, a autorzy wcale im nie ułatwiali zadania. O nie! Co rusz rzucali im kłody pod nogi albo wystawiali na ciężkie próby. Co chwilę musieli ze sobą walczyć i rywalizować. Nie obyło się też bez zdrad, intryg i kłamstw.
Każdy z uczestników był przybiegły, silny, bezlitosny, ale nie można zapomnieć o tym, że byli tylko ludźmi z różnymi lękami i słabościami. Na każdym kroku towarzyszyła im presja i wielki ciężar odpowiedzialności. Jeden zły ruch i nie żyjesz, a razem z tobą cały twój lud i bliscy. Naprawdę zawodnicy nie mieli łatwego ani przyjemnego życia. Musieli starać się funkcjonować normalnie, a przy okazji przygotowywać się do czegoś co mogło, ale nie musiało nadejść.
Cieszę się, że autorzy nie poszli w schematy i stworzyli pełnokrwiste i wyraziste postaci. Każdy był inny, ale żaden nie został wyidealizowany. Z pośród dwunastu Graczy ciężko było mi wybrać jednego faworyta. I skończyło się na tym, że kibicowałam wszystkim po trochu - wiem, to było strasznie dwulicowe, ale wierzcie mi czy nie, każdy w jakimś stopniu złapał mnie za serce, nawet Ci najbardziej okrutni Gracze.
Historia stworzona przez Jamesa Freya tak mnie wciągnęła,że dopiero pod koniec zauważyłam brak akapitów. W tej powieści nic nie jest przypadkowe, więc niewyjustowany tekst musi coś znaczyć. Możliwe za tym kryje się coś więcej i kto wie może jest to cenna wskazówka dla czytelnika w dalszym rozwiązywaniu zagadki. Jestem bardzo ciekawa czy taki zabieg zostanie wykorzystany w drugiej części.
Tak niesamowitej książki dawno nie czytałam. Zgadzam się w stu procentach ze stwierdzeniem, że jest to "Książka jakiej świat nie widział". Powieść od początku do samego końca zaskakuje i trzyma w napięciu. Nie znajdziemy tutaj utartych schematów i nie ma w niej miejsca na nudę czy przewidywalność. Jestem pewna, że każdy czytelnik znajdzie w tej powieści coś dla siebie. Nie mogę się doczekać kolejnej części i mam nadzieję, że utrzyma poziom swojej poprzedniczki.
Koniec świata prędzej czy później i tak nadejdzie, i zabierze, że sobą wszystko co zbudowaliśmy i stworzyliśmy do tej pory. Wobec sił wyższych i natury jesteśmy bezsilni i nie mamy żadnych szans na wygraną. Tak naprawdę trudno jest wyobrazić sobie apokalipsę. Nie wiemy jak może ona wyglądać i jakie będą jej skutki. Może pewnego dnia Słońce wygaśnie, Księżyc zniknie albo w...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Pierwsza miłość jest niezwykłym przeżyciem. Często ją idealizujemy i nie widzimy w niej żadnych wad. .Świat staje się bardziej wyrazisty , lepszy, kolorowy i patrzymy na przyszłość przez różowe okulary. Czujemy mocniej i intensywniej. Każdy gest pozostaje w naszej pamięci raz na zawsze. Z uśmiechem wspominamy pierwszy pocałunek, randkę, a nawet pierwszą kłótnię. Nie chcemy rozstawać się z drugą połówką nawet na chwilę. Dla ukochanego jesteśmy gotowi na wszystko, nawet na rzeczy, których normalnie byśmy nie zrobili. Pierwsza miłość pozostaje w pamięci niezależnie od tego czy kończy się pomyślnie czy też nie.
Anabel mieszka wraz z ciocią w małym miasteczku Tchorewie i uczęszcza do pobliskiego liceum. W szkole nie ma za dużo koleżanek, ponieważ nie ma blond włosów i nie pasuje do klonów lalki Barbie. Jednak dziewczyna ma jedną oddaną przyjaciółkę Klarę z którą spędza każdą wolną chwilę. Życie nastolatki jest poukładane, dopóki nie pojawia się w jej klasie nowy uczeń Aleksander. Chłopak od razu zaczyna się nią interesować i zrobi wszystko, aby ją do siebie przekonać.
Co skrywa tajemniczy Aleksander i dlaczego interesuje się akurat Anabel?
Jestem świeżo po lekturze i kompletnie nie wiem co napisać, a musicie wiedzieć, że zdarza mi się to
naprawdę rzadko. Już kilkanaście razy próbowałam napisać coś sensownego, a co chwilę wciskam spację i kasuję
wszystko. Wiem, że żadne słowa nie oddadzą w pełni tego co teraz czuję. Mam tyle nieposkładanych myśli i przy okazji pustkę w głowie. To co przed chwilą przeczytałam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Byłam przygotowana na lekką powieść o nastoletniej miłości, a okazało się, że trzymałam w ręku tykającą bombę, która czekała tylko na moment eksplozji. Od bardzo dawna nikt nie wyprowadził mnie w pole tak jak uczyniła to Pani Wiśniewska. I z żalem stwierdzam, że nie udało mi się przewidzieć tego co się wydarzyło, ale z drugiej strony jestem zadowolona z takiego obrotu sprawy, ponieważ lubię być zaskakiwana.
Miałam dwie następujące obawy wobec tej książki. Pierwsza, że czeka na mnie ckliwa i schematyczna powieść, druga, że po niespełna dwustu stronach nie zdążę dokładnie poznać bohaterów, a już będę musiała się z nimi pożegnać. W obu przypadkach moje lęki okazały się niesłuszne. Postacie zostały tak wykreowane, że od pierwszej strony wzbudziły moją sympatię, a w szczególności ciemnowłosa Anabel - spokojna i trochę wycofana ze społeczeństwa dziewczyna. Wiecie co najbardziej mnie w niej urzekło - zwyczajność. Nie była ani nadzwyczajnie głupia, ani wyidealizowana. Taką nastolatkę jak ona można spotkać wszędzie: w sąsiedztwie, na ulicy, w szkole, na przystanku. Owszem, zakochała się bez pamięci w Aleksandrze, ale pod tym kryło się coś innego lecz ani my, ani bohaterka nie wiedzieliśmy dokładnie co.
On natomiast był jej przeciwieństwem - przystojny, pewny siebie, tajemniczy i nie znosił zasad. Żył po swojemu nie zważając na nic, więc dlaczego zainteresował się akurat nią - cichą, pokrzywdzoną przez los szarą myszką? Brzmi znajomo, prawda? Taki wątek bardzo często pojawia się w młodzieżówkach. Jednak na całe szczęście dla Pani Wiśniewskiej nie istnieje takie coś jak utarty schemat.
"-Nie wiem, może jest jakimś rodzajem demona? Wiesz,jacy oni są. DIABELNIE przystojni,pojawiają się na ziemi,by uwieść jakąś śmiertelniczkę i ściągnąć ją do piekła."
To książka z gatunku paranormal romance, ale nie ma tu wilkołaków, wampirów czy zmiennokształtnych. Cały czas się zastanawiałam kim lub czym jest Aleksander. Nie dawało mi to spokoju i przez cały czas musiałam się pilnować, żeby nie zajrzeć na ostatnią stronę. Naprawdę nie wiem jak wytrzymałam do końca. Ostatnie rozdziały przeczytałam w bardzo szybkim tempie. Nie mogłam się doczekać finału tej historii i muszę przyznać, że zakończenie wprawiło mnie w osłupienie. Chyba przez dziesięć minut wpatrywałam się w wytłuszczony napis "Koniec" i nie wierzyłam własnym oczom. Musiałam przeczytać ostanie strony, pięć razy, aby się upewnić, że to prawda. Nadal jestem pod wrażeniem i przy okazji w ciężkim szoku. Coś czuje, że szykuje się nieprzespana noc.
Z czystym sumieniem mogę polecić Wam książkę pt. "Gwiazda Wschodu" Igi Wiśniewskiej. To niesamowita opowieść o pierwszej miłości, która nie do końca jest tak bajkowa jak mogłoby się wydawać. W tej powieści zaciera się linia pomiędzy rzeczywistością, a złudzeniem, a na czytelnika czyhają na każdym kroku pułapki, więc czytajcie uważnie i nie dajcie się wyprowadzić w pole. Z całego serca polecam.
Pierwsza miłość jest niezwykłym przeżyciem. Często ją idealizujemy i nie widzimy w niej żadnych wad. .Świat staje się bardziej wyrazisty , lepszy, kolorowy i patrzymy na przyszłość przez różowe okulary. Czujemy mocniej i intensywniej. Każdy gest pozostaje w naszej pamięci raz na zawsze. Z uśmiechem wspominamy pierwszy pocałunek, randkę, a nawet pierwszą kłótnię. Nie chcemy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Na pewno znacie historię o wiecznym chłopcu zwanym Piotrusiem Panem, dowodzącym całą zgrają Zaginionych Chłopców. Zamieszkali wspólnie krainę zwaną Nibylandią. Wiedli tam życie pełne zabaw i psot. Nie zamierzali nigdy dorosnąć ani powrócić do swoich rodzin. Byli na swój sposób szczęśliwi. Codziennie wymyślani nowe gry i ich życie składało się z ciągłych przygód. W międzyczasie walczyli ze złym kapitanem Hakiem i jego piratami. Piotruś Pan miał wielu przyjaciół, ale szczególną sympatią darzył Dzwoneczka - wróżkę oraz Wendy - zwykłą dziewczynkę. Wszystko brzmi baśniowo, prawda? A jak myślicie jak po kilku latrach wygląda życie Zaginionych Chłopców? Czy nadal żyją w błogiej nieświadomości? I czy ich życie nadal jest piękną bajką?
Dawni wierni przyjaciele Piotrusia stali się jego największymi wrogami. Teraz dowództwo objęła Dzwoneczek, która każe nazywać siebie "Mamą". Mama wraz z Milczkiem, Kędziorem, Kryszną, Stalówką i Bliźniakami przeniosła się do starego lunaparku zwanego Drugą Nibylandią tam ukrywają się przed swym dawnym kompanem . Chłopcy stali się mężczyznami, odstawili plastikowe samochodziki i przesiedli się na prawdziwe motory. Spotykają się z dziewczynami, pakują się w kłopoty i korzystają z życia. Nadal jednak podlegają pewnym regułom i mają w sobie wiele z dziecka - nie potrafią usiedzieć w jednym miejscu, platają sobie nawzajem figle i najważniejsze nadal świetnie się bawią .Niestety, coś kryje się za fasadą sielanki...
"Nie ma przegranych, dopóki piłka w grze."
Sięgając po tę książkę kompletnie nie wiedziałam czego mogę się po niej spodziewać. Opis fabuły umieszczony na tylnej okładce był zwięzły i za dużo nie zdradzał. Rezultat tego był taki, że poczułam się jak małe dziecko otwierające prezent Bożonarodzeniowy - nie wiedziałam co mnie czeka w środku, a moja ekscytacja ciągle rosła w górę. W końcu wzięłam powieść do ręki i ledwo zaczęłam ją czytać, a już zostałam wciągnięta w wir wydarzeń i tak zostało do samego końca. Z każdym kolejnym zdaniem i następną stroną nasuwało mi się coraz więcej pytań, a Pan Jakub nie zamierzał odkryć wszystkich swoich kart, asa miał zawsze w rękawie. Już myślałam, że wiem co się dalej wydarzy, a tu nagle akcja zmieniała się o sto osiemdziesiąt stopni i wprawiała mnie w osłupienie.
Muszę przyznać, że autor ma smykałkę do kreowania oryginalnych, a przede wszystkim realnych postaci. Chwilami miałam wrażenie jakbym znała ich całe życie. Opisy były wyczerpujące co sprawiało, że bez problemu odróżniałam i zapamiętywałam ich imiona. Nawet teraz po skończonej lekturze bez problemu mogę scharakteryzować każdego z osobna. Wielokrotnie uśmiechałam się i śmiałam z ich poczynań, żartów i docinek. Naprawdę bardzo szybko zyskali moją sympatię, choć nie będę ukrywać, że najbardziej polubiłam Kędziora i Milczka. Do jednej postaci długo się przekonywałam i nadal nie jestem pewna co mam o niej myśleć. Chodzi tu o Dzwoneczka. Nie mogłam rozgryźć tej zagadkowej bohaterki i cały czas miałam nieodparte wrażenie, że ma ona nieczyste intencje. Raz zachowywała się jak najlepsza mama, a chwilami jak kobieta bez skrupułów. Nie zdradzę Wam czy się co do niej pomyliłam czy nie, ponieważ o tym musicie przekonać się sami.
Autor pisze bardzo płynnie co sprawia, że ze wdziękiem przeskakuje z jednego opowiadania do drugiego przy czym czytelnik nie traci wątku. Choć każdy kolejny rozdział przedstawia inną przygodę i daje możliwość poznania innych Zagubionych to nadal mamy świadomość tego co się dzieje. Nie czujemy się przytłoczeni czy zdezorientowani, wręcz przeciwnie coraz bardziej jesteśmy ciekawi tego co może się zdarzyć i kto będzie głównym bohaterem następnej historii. Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to do języka. Jak dla mnie w powieści było za dużo wulgaryzmów. Rozumiem, że pisarz chciał przedstawić nam najprawdziwszy gang z krwi i kości, gdzie motocykliści ciągle rzucają "mięsem' , ale bez przesady. Gdyby nie te notoryczne przeklinanie oceniłabym tę książkę jeszcze wyżej, a tak muszę ocenę niestety obniżyć.
Jestem pod ogromnym wrażeniem oprawy graficznej. Piękna ilustracja na przodzie i z tyłu książki, do tego niesamowite rysunki w środku powieści i na samym końcu przedstawiające poszczególnych bohaterów to wszystko dodało powieści jeszcze więcej uroku i magii . Podczas czytania wielokrotnie podziwiałam ilustracje i nie mogę sobie wyobrazić by mogło ich zabraknąć w tym wydaniu.
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko polecić Wam książkę pt. "Chłopcy" Jakuba Ćwieka. Jeśli chcecie przeżyć niesamowitą przygodę i pragniecie poznać ciekawych i wyrazistych bohaterów, poczuć niepokojący klimat i wyruszyć w niebezpieczną drogę do Drugiej Nibylandii to ta powieść jest dla Was. Jednak uprzedzam to niegrzeczna wersja Piotrusia Pana.
Na pewno znacie historię o wiecznym chłopcu zwanym Piotrusiem Panem, dowodzącym całą zgrają Zaginionych Chłopców. Zamieszkali wspólnie krainę zwaną Nibylandią. Wiedli tam życie pełne zabaw i psot. Nie zamierzali nigdy dorosnąć ani powrócić do swoich rodzin. Byli na swój sposób szczęśliwi. Codziennie wymyślani nowe gry i ich życie składało się z ciągłych przygód. W...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czy nigdy nie chcieliście rzucić wszystkiego, uciec gdzieś daleko i nie zważając na nic, i na nikogo wyruszyć w pogoń za swoimi marzeniami. Czy nie pragnęlibyście choć na moment zapomnieć o swoich zobowiązaniach, pracy, codziennej rutynie i pójść za śladem własnych pragnień i oczekiwań. Czy nieraz przed snem zastanawiacie się jak by wyglądało Wasze życie gdybyście choć raz zaryzykowali i postawili wszystko na jedną kartę i posłuchali głosu własnego serca, a nie rozumu.
Wspominałam już Wam kiedyś, że przed przeczytaniem opisu książki zawsze najpierw przyglądam się okładce i próbuję odgadnąć o czym dana pozycja jest. Gdy pierwszy raz ujrzałam w internecie zapowiedź książki pt. "Ucieczka w dzicz" , spojrzałam na pięknego rudego kota, który spoglądał na mnie swymi zielonymi oczami i czułam się przez niego bacznie obserwowana. Przez myśl przeszło mi kilka koncepcji na temat fabuły, aż w końcu bliżej postanowiłam zapoznać się z opisem. Byłam mile zaskoczona gdy okazało się, że głównymi bohaterami będą koty, a nie ludzie. Od pierwszej chwili wiedziałam, że muszę zapoznać się bliżej z twórczością Erin Hunter.
Rdzawy jest zwykłym domowym kotem. Zawsze ma pełną miskę jedzenia, ciepłe posłanie i dobrych opiekunów. Jednak jemu czegoś brakuje. Od jakiegoś czasu odczuwa pilną potrzebę pójścia do mrocznego lasu i zapolowania na mysz. Tam na miejscu spotyka dzikie koty, które na próbę chcą przyjąć go do swego Klanu Pioruna. Kot zdaje sobie sprawę z tego, że ta jedna decyzja zaważy na całym jego życiu. Czy domowy pupil poradzi sobie w nieznanym mu lesie, gdzie na każdym kroku czai się niebezpieczeństwo? Tym bardziej, że pomiędzy czterema klanami - Pioruna, Cienia, Wiatru i Rzeki trwa zacięta walka o terytorium.
Nie spodziewałam się, że ta książka, aż tak mnie pochłonie. Zaczęłam czytać i dosłownie przepadłam. Zapomniałam o otaczającym mnie świecie i wyruszyłam w niezapomnianą podróż do sekretnego obozowiska kocich bohaterów. Wspólnie z nimi wędrowałam, polowałam na zwierzynę i ćwiczyłam "kocie zapasy". Na jakiś czas przeniosłam się do ich fascynującego życia. Bardzo się z nimi zżyłam i nie chciałam rozstać, dlatego nie odłożyłam lektury dopóki nie dotarłam na ostatnią stronę.
Autorka miała naprawdę świetny pomysł na fabułę. Widać było, że wszystko dokładnie przemyślała i zaplanowała. Zadbała o każdy nawet najmniejszy detal. Nic w tej powieści nie było absurdalne lub nielogiczne, a wątki płynnie łączyły się ze sobą w jedną spójną całość.
Do tego bardzo lubię gdy akcja toczy się w naszych realiach, ale jest osadzona po za zasięgiem naszego wzroku. Przecież koty żyją wśród nas, ale czy kiedykolwiek ktoś z nas pomyślał o tym, że koty mogą się łączyć się ze sobą w stada i tworzyć własną wspólnotę na terenie lasu? Nigdy nie pomyślałam o czymś takim, ale dzięki Pani Hunter teraz wiem gdzie może znajdować się mój zaginiony kot - pewnie i on dołączył do któregoś z klanów.
Kolejna rzecz, która mi się spodobała to przedstawiony punkt widzenia ze strony kota. Ich tok rozumowania i nazewnictwo wielokrotnie mnie rozbrajało.Wiecie jak nasza rasa została nazwana? Dwunożnymi, weterynarz został okrzyknięty - Obcinaczem, szosa - Drogą Grzmotu, a samochody -Ryczącymi Potworami, ale dzięki temu zabiegowi lepiej mogłam wczuć się w ich role i spojrzeć na świat kocimi oczami. W końcu dla nas samochody są niezbędnymi przedmiotami dotarcia do celu, a dla nich są monstrum, które zagraża im życiu.
Jak przystało na bardzo dobrą fantastykę nie zabrakło tu przyjaźni, lojalności, poświęcenia, ale znalazło się też miejsce dla zdrad, intryg, chciwości i bitew w których ucierpiały lub ginęły niewinne stworzenia. Autorka nie stworzyła cukierkowej historii, pełnej słodkich, pulchnych i miłych kotków lecz wykreowała silne i dzikie kocury. Udowodniła też, że ludzi i zwierzęta łączy bardzo dużo. Cierpią, walczą, kochają i czują tak jak my. Toczą walki o władzę, knują perfidne pomysły i zabijają., ale muszą też przestrzegać pewnych praw. Dla większości z nich ważny jest honor i klan, który traktują jak najbliższą rodzinę i są gotowi oddać za niego własne życie.
"Wojownicy. Ucieczka w dzicz" to idealna lektura dla czytelnika w każdym wieku. Pani Hunter pisze prosto, a zarazem bardzo plastycznie co sprawia, że książkę czyta się błyskawicznie. Spotkałam się z opinią, że ta powieść skierowana jest typowo dla młodszego odbiorcy z czym ja się do końca nie zgodzę. Owszem nawet dziesięciolatek odnajdzie się w tej historii,ale gdy tylko się w niej zgłębimy to dostrzeżemy coś więcej niż zwykłą historię opowiadającą o życiu dzikich kotów. W tej powieści znajdziecie też dużo ważnych wartości takich jak honor, odwaga, braterstwo, lojalność ale i też pojawia się rywalizacja, sabotowanie, dwulicowość i bezpodstawne oskarżanie innych członków klanu. Nieważne czy masz dziesięć, szesnaście, trzydzieści czy pięćdziesiąt pięć lat - na pewno w tej książce znajdziesz coś dla siebie.
Czy nigdy nie chcieliście rzucić wszystkiego, uciec gdzieś daleko i nie zważając na nic, i na nikogo wyruszyć w pogoń za swoimi marzeniami. Czy nie pragnęlibyście choć na moment zapomnieć o swoich zobowiązaniach, pracy, codziennej rutynie i pójść za śladem własnych pragnień i oczekiwań. Czy nieraz przed snem zastanawiacie się jak by wyglądało Wasze życie gdybyście choć...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Usiądźcie wygodnie, zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że jesteście piękni, młodzi, bogaci i popularni. Macie wszystko o czym inni mogą sobie co najwyżej pomarzyć. Obracacie się w prestiżowych kręgach, wszyscy marzą o tym, abyście przez chwilę z nimi porozmawiali. Wiele osób z płci przeciwnej Was adoruje, a inne dziewczyny są o to zazdrosne. Siadacie przy najlepszych stolikach w stołówce, parkujecie gdzie chcecie. Jednym słowem....rządzicie. Brzmi nieźle, prawda? A teraz się zastanówcie jakbyście się zachowywali się wobec tzw. "przeciętniaków". Traktowalibyście ich jak równych sobie czy wręcz przeciwnie - gardzilibyście nimi i przy każdej możliwej okazji pokazywalibyście im gdzie ich miejsce. Na pewno teraz czytając to wybieracie wariant pierwszy, ale prawda jest taka, że nikt z nas nie zna odpowiedzi na to pytanie.. chyba, że znajduje się w takim położeniu.
Fabuła: Elizabeth - śliczna, popularna i idealna - budzi się na jachcie po imprezie z okazji swoich osiemnastych urodzin, które świętowała w towarzystwie szóstki najbliższych przyjaciół.Słyszy uporczywy łomot. Idzie sprawdzić źródło hałasu, a to co widzi, zmienia w jej świecie wszystko. Dlaczego przyjaciele przestają ją dostrzegać,dlaczego nie słyszą, co do nich mówi? Krok po kroku Liz odtwarza układankę ze wspomnień, żeby odnaleźć odpowiedź na najważniejsze pytanie. Dlaczego znalazła się pomiędzy światami?
Jestem pod ogromnym wrażeniem powieści jaką stworzyła Pani Jessica . Wiedziałam że będzie to dobra książka, ale nie spodziewałam się, że przerośnie moje najśmielsze oczekiwania. Już od samego początku czułam aurę tajemniczości otaczającą całą historię. Pewne w niej było tylko to, że główna bohaterka nie żyje. Tak naprawdę niczego ani nikogo nie mogłam być pewna, ponieważ co rusz, autorka serwowała nagły zwrot akcji. Przyjaciele stawali się wrogami, obcy ludzie przyjacielami, miłość nie była taka słodka i naiwna na jaką wyglądała. Prawie co drugą stronę szerzej otwierałam oczy i byłam ciekawa co nowego się wydarzy. Nie sądziłam, że ludzie mogą być aż tak podli i że kierują się tak płytkimi wartościami. W końcu musiałam to zrobić - otworzyć jeszcze szerzej oczy i uświadomić sobie jak mało wiem o życiu, bo przecież świat nie jest tylko biały albo czarny.
Nie mogę i nawet nie chcę Wam zagwarantować, że Liz skradnie czyjeś serce, wręcz przeciwnie. Podczas czytania kilkakrotnie będziecie się zastanawiać czy ją lubicie, tolerujecie, nie znosicie czy współczujecie. Ja chyba nie mogę się zdobyć na to, by napisać, że z całego serca ją polubiłam. W ogóle nie wiem co mam o niej powiedzieć. Tyle razy zmieniałam o tej postaci zdanie i co dziwne nadal nie wiem co czuję. Zdarzyły się chwile kiedy chciałam nią potrząsnąć i powiedzieć " "Dziewczyno, otwórz oczy", ale potem nagle robiło mi się jej strasznie żal, zaczynałam jej współczuć i z całego serca chciałam jej pomóc, i przy okazji zrozumieć jej płytkie zachowanie za życia. Owszem była ładna i popularna, ale czy to ważne? Czy to ją usprawiedliwia? Moim zdaniem nie.
Jeśli chodzi o inne postacie, wszyscy zostali wykreowani na bardzo realistyczne osobowości. Nikt z nich nie został wyidealizowany, ani przedstawiony jako dobra duszyczka czy demon zła. Wszyscy popełniali błędy, kochali, cierpieli, marzyli, manipulowani czy kłamali. Po prostu byli zwykłymi ludźmi, których możemy spotkać wszędzie, na ulicy, w kawiarni, w szkole, w sąsiedztwie.
Nie jestem pewna czy polubiłam Elisabeth, ale znalazły się dwie postacie, które skradły moje serce. Jedną z nich był jej ojciec - stracił pierwszą żonę, a potem musiał pochować swoją jedyną ukochaną córkę- chyba nie ma nic gorszego od pochowania własnego dziecka. Starał się jak mógł aby dobrze ją wychować i zapewnić jej wszystko.
Drugi bohater, który zasługuje na chwile uwagi jest Alex. Jedyna postać jaką w pełni rozumiałam, Nie oceniał ludzi pod względem majętności, statusu społecznego czy urody. Patrzył na wnętrze człowieka, nie owijał w bawełnę, jasno mówił co czuje i co myśli. Polubiłam go za trzeźwość myślenia , bezpośredniość i dobroć. Nie lubił swojej towarzyski, ale starał się jak mógł żeby jej pomóc.
Po jakimś czasie zaczęło mnie to zastanawiać czemu on jej tak nie lubi, dlaczego trzyma ją tak na dystans. Potem się dowiedziałam.... Nie chcę Wam spojlerowoać, ale napisze tylko tyle, że ja na jego miejscu nie umiałabym jej wybaczyć.
Podczas czytania byłam w szoku, że pisarka w tak płynny sposób przeskakiwała z teraźniejszości w przeszłość. Raz byliśmy wraz ze zmarłymi,a potem w delikatny sposób cofaliśmy się w czasie do ich przeszłości i wspomnień. Bardzo mi się ten zabieg spodobał, ponieważ bliżej mogłam poznać przeszłość bohaterki i jej bliskich. Pani Warner w niesamowicie piękny sposób przelała wszystkie możliwe emocje jakie mogą towarzyszyć ludziom. W tej powieści znajdziecie wszystko - miłość, chorą fascynację, zazdrość, zawiść, przyjaźń, śmierć, ból i rozczarowanie. Już od dawna nie czytałam tak prawdziwej historii - no cóż nadal jestem pod wrażeniem i pewnie jeszcze długo będę.
Nie zostało mi nic innego jak tylko polecić Wam wszystkim książkę autorstwa pt. "Pomiędzy światami" - to piękna choć smutna historia młodej Elisabaeth i jej bliskich. Pełna bólu i błędów różnej wagi, ale też i ciepła i ogromnej sile wybaczenia. Jeśli chcecie przeczytać powieść nieszablonową i nieschematyczną, z nie idealną główną bohaterką to ta książka jest dla Was. Nawet po przeczytaniu jej i odłożeniu na półkę, nadal będziecie do niej wracać myślami, bo o takiej historii się nie zapomina.
Usiądźcie wygodnie, zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, że jesteście piękni, młodzi, bogaci i popularni. Macie wszystko o czym inni mogą sobie co najwyżej pomarzyć. Obracacie się w prestiżowych kręgach, wszyscy marzą o tym, abyście przez chwilę z nimi porozmawiali. Wiele osób z płci przeciwnej Was adoruje, a inne dziewczyny są o to zazdrosne. Siadacie przy najlepszych...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zapewne nie przeczytałabym tej książki, ale w mojej bibliotece nie mam już prawie co wypożyczać, dlatego skusiłam się na tę pozycję. Przykuła moją uwagę, swoim grzbietem, a dokładniej mówiąc swoim krwistym napisem ( czerwone napisy, zawsze mnie intrygują). Postanowiłam zaryzykować i wypożyczyłam ją.
Po śmierci rodziców Silla, otrzymuje od niejakiego Diakona , notes z zaklęciami jej zmarłego ojca. Dziewczyna na cmentarzu przy grobie rodziców postanawia wypróbować jedno z zaklęć na liściu. W tajniki magii postanawia wtajemniczyć swojego starszego brata- Ressa.
Nicholas przeprowadza się wraz z ojcem i z jego nową żoną do domu nieżyjącego dziadka, który zapisał chłopakowi całą posiadłość. Po kłótni z macochą wychodzi z domu i idzie na cmentarz. Tam po raz pierwszy widzi i poznaje Sillę.
Nastolatkowie są sobą zauroczeni. Razem próbują zrozumieć magię. Wszystko się komplikuje kiedy na grobie rodziców dziewczyny, ktoś kreśli runy opętania. Od tej chwili Silla, Nicholas i Reese próbują odnaleźć czarownika i dowiedzieć się kto chce zniszczyć ich rodzinę.
"Nie wiem jak to ci to opisać...nagle zrozumiałem wiele rzeczy. I...-zamknął oczy- kolory...drzewa miały tysiąc odcieni zieleni, a niebo...niebo... Nie niebieskie, tylko niebieskosrebnobiałozielononiebieskie. Nie ma na to słowa. Wiatr szumi ci w piórach, latasz, kołujesz,wirujesz,spadasz i podlatujesz, zawsze wiesz, co się dzieję, gdzie są chmury, czy nie jesteś za wysoko"
Powiem szczerze, że sama nie wiem co mam myśleć o tej książce. Początek nie był najgorszy, za dużo nie zdradzał i powoli wprowadzał czytelnika w historię, ale przewracając kolejne strony coraz bardziej zaczęłam się zastanawiać czy nie zostawić jej i zacząć czytać coś innego. Jeśli chodzi o sam pomysł autorki to jest bardzo interesujący. Mamy wątek miłosny, magię, morderstwo i tajemnicę, ale samo wykonanie było trochę sztuczne i moim zdaniem chwilami wymuszone.
"Jej oczy rozbłysły, chociaż były pewnie ułamkiem światła, które miała w sobie wtedy"
Narracja prowadzona jest w dwóch perspektyw Nicholasa i Silii. Lubię takie rozwiązania, ponieważ lepiej wtedy poznajemy głównych bohaterów, ale problem polegał na tym, że autorka skupia się tylko na nich. Nie mamy szansy lepiej poznać innych postaci. Co do głównej postaci była mi niestety obojętna, nie wzbudziła we mnie żadnych emocji, po prostu była. Irytowało mnie ciągłe zakładanie jej „masek”. Jedyne co mi się w niej podobało to ten jej upór, aby ochronić swoich najbliższych i zachować dobre imię zmarłych rodziców. Co do Nicholsa, też nie sprawił mnie o zawrót głowy, a przyznam się, że często jestem zauroczona męskimi postaciami . Denerwowało mnie to, że chłopak ciągle wałkował dwa tematy: jak bardzo nie do zniesienia jest macocha i jak mocno jest zły na swoją biologiczną matkę.
Brakowało mi również tej atmosfery tajemniczości oraz scen kiedy mogłabym się chociaż trochę uśmiechnąć. Przez większość czasu czytałam tę powieść bez jakichkolwiek emocji. Było mi żal Silii i jej brata i bardzo mocno im współczułam, znaleźli się w bardzo ciężkiej sytuacji, ale nie zyskali mojej sympatii. Dużo rzeczy było też do przewidzenia. Cały czas miałam nadzieję, że książka w którymś momencie mnie doszczętnie wciągnie i nie wypuści, aż do samego końca, tak się nie stało. Jednak autorka poratowała się jednym zabiegiem – fragmentami pamiętnika czarnego charakteru. Dzięki temu, powieść nabiera trochę wyrazistości, ponieważ możemy poznać złego bohatera od początku i zrozumieć chociaż, odrobinę jego rozumowanie.
"W słońcu jej skóra wyglądała blado, niemal przezroczyście. W tej chwili liczyło się tylko to, że się w niej zakochuje, a nie - dlaczego"
Na całe szczęście w historii Silii i Nicholasa nie znajdziemy zbędnego trójkąta miłosnego, dzięki temu książka trochę u mnie zapunktowała. Chociaż miałam obawy, że w któryś momencie pojawi się kolejny chłopak walczący o względy dziewczyny i jej moc. Relacja między nimi została fajnie przedstawiona, ale moim zdaniem troszkę za szybko wszystko się potoczyło.
Podsumowując „Magia krwi” autorstwa Tessy Gratton to przeciętna książka dla młodzieży, która nie sprawia, że można dostać przez nią palpitacji serca. Idealna jako niezobowiązująca i lekka historia na odprężenie. Napisana została prostym i przyjemnym językiem, skierowanym głównie dla młodzieży. Powieść na pewno ma swoich zwolenników, niestety ja do nich nie należę.
Zapewne nie przeczytałabym tej książki, ale w mojej bibliotece nie mam już prawie co wypożyczać, dlatego skusiłam się na tę pozycję. Przykuła moją uwagę, swoim grzbietem, a dokładniej mówiąc swoim krwistym napisem ( czerwone napisy, zawsze mnie intrygują). Postanowiłam zaryzykować i wypożyczyłam ją.
Po śmierci rodziców Silla, otrzymuje od niejakiego Diakona , notes z...
Kosmita. Obcy. Ufoludek. Ufo. Pozaziemianin. Ile razy zastanawialiście się nad ich istnieniem? Słyszeliście różne spekulacje na ich temat. Czytaliście różne artykuły o teoriach słynnych naukowców, ale czy kiedykolwiek naprawdę wierzyliście w ich istnienie? Czy zdawaliście sobie sprawę z tego że tam gdzieś daleko we Wszechświecie mieszkają Obcy, którzy czekają tylko na to aby zawitać na naszą planetę i delikatnie mówiąc nas z niej wykurzyć? Ja też w to nie wierzyłam. A jednak.
Wystarczyły cztery fale aby zginęło siedem miliardów ludzi. Pierwsza fala przyniosła ciemność. Druga powódź. Trzecia zarazę. Czwarta przyniosła uciszaczy – cichych morderców. Została garstka ocalałych. Jednak przetrwać mogą tylko najsilniejsi. Co okaże się piątą falą?
Przyznam się bez bicia, że pierwszy raz mam styczność z kosmitami w książce. Kiedyś zaczęłam czytać Intruza Stephenie Meyer, ale nie udało mi się jej przeczytać do końca. Z „Piątą falą” było inaczej. Już od pierwszych stron dałam się wciągnąć w świat wykreowany przez pisarza. Dosłownie zostałam pochłonięta przez tę historię .Z jednej strony chciałam jak najszybciej ją przeczytać i zaspokoić swoją ciekawość, a z drugiej chciałam jak najdłużej delektować się nią. I chyba wybrałam pierwszą, bo zarwałam całą noc.
Na samym początku poznajemy Cassie - dziewczynę mieszkającą w namiocie, śpiącą z pluszowym misiem i piszącą pamiętnik, a przy okazji wściekłą na Obcych i zdeterminowaną, aby odnaleźć młodszego brata. To jej oczami widzimy zaistniałą sytuację. Wiemy tylko tyle ile ona wie. Gdy ona błądzi, my błądzimy razem z nią. Bohaterka ma wiele teorii na temat Przybyszów -tak nazywa Obcych. Ma kilka zasad, których stara się przestrzegać ,a najważniejsza brzmi :nie ufaj nikomu. Przez dłuższy okres czasu myśli, że jest jedynym człowiekiem na świecie, a przy życiu trzyma ją tylko jedna obietnica złożona bratu.
Jednak Cassie nie jest jedyną narratorką powieści. Łącznie mamy czterech narratorów : Cassie, Łowcę, Sama oraz Bena. Mamy okazję poznać inne spostrzeżenia na inwazję, ponieważ każdy z nich znajduję się w innym położeniu. Możemy połączyć w całość wszystko o czym udało nam się dowiedzieć, ale prawda jest taka, że tym więcej wiemy to tak naprawdę wszystko staje się jeszcze bardziej pogmatwane i skomplikowane. Aż w końcu sami przestajemy wszystkim ufać i . Przez jakiś czas zdawało mi się, że już wiem kto jest zły, ale potem nastąpiła zmiana narratora i zaczęłam mieć wątpliwości. Nie zdradzę Wam jednak czy moje wątpliwości były słuszne.
Wielkim plusem tej książki jest także ta wielka niewiadoma. Nie możemy przewidzieć co w kolejnym rozdziale zaserwuje nam Rick Yancey. . Chyba postanowił pobawić się z nami w ciuciubabkę i wodził nas za nos przez całą powieść. Sprawił, że kilka razy otworzyłam szerzej oczy i powiedziałam :”Serio, Rick? W co ty się ze mną bawisz”. Przez całą przygodę z bohaterami miałam taki sam mętlik jak oni i chwilami marzyłam o tym, żeby przestać myśleć, ale nie mogłam. Pragnęłam razem z nimi stawić czoła Obcym i dać im nauczkę.
Spodobało mi się to, że nie ma tu postaci idealnych. Każdy z nich ma coś na sumieniu i walczy z demonami przeszłości. Starają stać się lepszymi ludźmi mimo, że ich jutro nie jest pewne. Powoli uczą się zaufania i wspólnie walczą o wspólną przyszłość. Niestety początkowo nie mogłam strawić głównej bohaterki. Jej odzywki, zachowanie i ciągłe pretensje sprawiały mnie o bóle głowy. Kilka razy chciałam nią potrząsnąć i przemówić jej do rozsądku. Jednak potem zaczęłam ją trochę rozumieć. Przeszła przez piekło, a jej życie diametralnie się zmieniło. Musiała w wieku szesnastu lat dorosnąć i zadbać o siebie i brata. Na całe szczęście potem udało jej się zyskać moją sympatię swoją stanowczością , przebiegłością i determinacją.
Zdziwiłam się kiedy w połowie książki pojawił się też wątek miłosny- tego akurat się nie spodziewałam. Został bardzo fajnie nakreślony, tak realistycznie i naturalnie. Wszystko działo się powoli i ze smakiem.
Podsumowując: Jeśli nie czytaliście „Piątej fali” Ricka Yancey to szybko nadróbcie zaległości. Ta książka przede wszystkim udowadnia nam jak ważna jest lojalność, odwaga , poświęcenie i dotrzymywanie obietnic. Pokazuje człowieka w obliczu wielkiej tragedii, gotowego na wszystko dla swoich bliskich.
Nie jest to kolejna typowa młodzieżówka ze schematami, tylko coś nowego i naprawdę interesującego. Gwarantuję Wam niezapomnianą przygodę z tajemnicami w roli głównej. Na pewno się przy niej nie zanudzicie.
Kosmita. Obcy. Ufoludek. Ufo. Pozaziemianin. Ile razy zastanawialiście się nad ich istnieniem? Słyszeliście różne spekulacje na ich temat. Czytaliście różne artykuły o teoriach słynnych naukowców, ale czy kiedykolwiek naprawdę wierzyliście w ich istnienie? Czy zdawaliście sobie sprawę z tego że tam gdzieś daleko we Wszechświecie mieszkają Obcy, którzy czekają tylko na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czy wiedzieliście o tym , że tylko pół procenta ludzi jest geniuszami? Osoby te posiadają wysoki iloraz inteligencji, cechują się ponadprzeciętnymi zdolnościami, a ich myśli, pomysły ,wynalazki mogą zmienić bardzo wiele na naszej planecie. Na pewno słyszeliście o Albercie Einstainie czy Wolfgangu Amadeuszu Mozarcie, czy o innych wybitnych jednostkach. To oni łamali stereotypy i zmieniali spojrzenie ludzi na otaczający ich świat. Zadziwiali, szokowali, wychodzili poza ramy schematu. Często w swoich epokach byli niedoceniani, a teraz uchodzą za ikony nauki. Dzięki swojej odwadze, determinacji i wierze, dokonywali rzeczy niemożliwych. To dzięki nim, następowały przełomy.Jednakże nie możemy zapomnieć o tym, że byli przede wszystkim ludźmi, a życie częściej usłane jest kolcami, aniżeli różami.
Carrie Pilby w wieku szkolnym przeskoczyła trzy klasy i teraz w wieku dziewiętnastu lat, może już pochwalić się zdobytym dyplomem na Harvardzie. Dziewczyna nie przepada za towarzystwem ludzi, dlatego cały swój wolny czas spędza w zaciszu domowym. Terapeuta Carrie chce jej pomóc i każe jej zrealizować pięciopunktowy plan:
1.Zrobić 10 rzeczy sprawiających radość,
2. Zostać członkiem jakiejś organizacji lub klubu,
3. Iść na randkę,
4. Wyznać komuś (z wyjątkiem własnego terapeuty), ile dla niej znaczy,.
5. Bawić się w sylwestra.
Realizacja planu nie jest tak prosta, jakby się mogło wydawać, a spokojnie życie Carrie staje do góry nogami...
Biorąc do ręki powieść autorstwa Caren Lissner pt. ,,Carrie Pilby. Nieznośnie genialna", nie wiedziałam czego mogę się po niej spodziewać. Po powtórnym przeczytaniu i przeanalizowaniu opisu wywnioskowałam, że pewnie czeka mnie kolejna sympatyczna młodzieżówka, z piękną , inteligentną szarą myszką i z jakimś przystojnym bad boyem, który może jej pomóc w zaakceptowaniu siebie. Jakie było moje zdziwienie gdy okazało się, że nie trzymam w ręku kolejnej słodkiej i naiwnej historii o wielkiej miłości, lecz niesamowicie dojrzałą powieść o poszukiwaniu siebie i o próbach odnalezienia swojego miejsca w dzisiejszym świecie, a główna postać wcale nie była myszką, a prawdziwym kocurem z charakterem!
Kiedy już odłożyłam książkę na półkę długo zastanawiałam się nad tym jak powinnam ocenić tytułową postać. Naprawdę bardzo rzadko mam do czynienia z tak złożonymi postaciami jak ona. Podziwiam autorkę za to, że nie wykreowała kolejnej dziewczyny, która ciągle użala się nad swoim losem i popełnia głupie błędy, lecz stworzyła niesamowicie nieznośnego geniusza! Tok myślenia Carrie, z każdą kolejną kartką intrygował mnie coraz bardziej - jej rozumowanie świata, zasady, którymi się kierowała, wprawiały mnie w osłupienie, ale po chwili zdawałam sobie sprawę, że w wielu kwestiach ma ona rację. Jednakże nie myślcie, że panna Pilbay jest bez wad. Wysokie IQ, ukończenie Harvardu i szybkie liczenie pokaźnych liczb nie gwarantuje idealności. Dziewczyna miała spory problem z nawiązywaniem nowych znajomości, ponieważ ciągle szukała osób podobnych do niej, a jak już wiecie tylko pół procent ludzi jest geniuszami. Jednak muszę się Wam do czegoś przyznać - Carrie naprawdę wielokrotnie mi zaimponowała i nie chodzi tu wcale o wiedzę, ale o jej mądrość życiową.Umiała przyznać się do błędu i ponieść konsekwencje za swoje czyny. Podobało mi się w niej to, że nie kierowała się opinią innych, zawsze miała swoje zdanie, i nie próbowała się na siłę się zmieniać, żeby ludzie ją lubili czy tolerowali. Owszem chciała mieć przyjaciół, ale nie za taką cenę jak utrata siebie. Gdy ją poznajemy zachowuje się jak aspołeczna, samotna i zgorzkniała dziewczyna, ale z każdym następnym rozdziałem możemy zaobserwować jej wewnętrzną przemianę. Nie mogę Was zapewnić, że pokochacie ją od pierwszej strony, ale mogę zagwarantować, że z każdą kolejną stroną, będziecie ją lubić coraz bardziej, aż w końcu stanie się Waszą ulubioną postacią.
Temat samotności i wyobcowania jest często poruszany w literaturze, jednakże pisarze często za bardzo go ubarwiają, komplikują i skupiają się na rzeczach mniej ważnych dla czytelnika. Podam przykład - mamy samotną bohaterkę i ni skąd ni zowąd pojawia się przystojny chłopak i wszystko nagle staje się prostsze. Dziewczyna nagle akceptuje siebie i wraz z ukochanym żyje długo i szczęście. W prawdziwym życiu tak często się to nie zdarza i dobrze o tym wiemy, dlatego Pani Lissner należą się gromkie brawa za wyjście poza utarte schematy i stworzenie realistycznej historii- bez konserwantów i sztucznych barwników. Mamy Carrie- nastolatkę z problemami, która małymi kroczkami pokonuje swoje bariery, ma chwile zawahania, buntuje się i nieraz zachowuje się nieznośnie, ale właśnie to sprawia, że czytelnik docenia daną lekturę. Bo nie dostaje bajki, gdzie wszystko kończy się happy endem, lecz bolesną rzeczywistość z którą trzeba się zmierzyć.
"- Nauki ścisłe są ścisłe - wyjaśniłam.
- A filozofia? Przecież nie jest ścisłą dziedziną.
- Ale dąży do ścisłości"
Autorka posługiwała się prostym i przystępnym językiem, ale w powieści znajdziecie wiele filozoficznych sentencji . Nawet jeśli filozofa Wam nie leży, nie przejmujcie się, ponieważ główna bohaterka często rozmyśla nad bardzo interesującymi i ważnymi sprawami. Nie będą to wywody typu, dlaczego trawa jest zielona, lecz dłuższe przemyślenia na temat życia, moralności, zasad czy społeczeństwa. Podczas czytania wielokrotnie się zatrzymywałam i analizowałam myśli bohaterki. I uświadamiałam sobie jak mało zastanawiałam się nad niektórymi sprawami.Ba! Albo wcale o nich nie myślałam. Dzięki tej powieści spojrzałam szerzej na otaczający mnie świat i doszłam do wniosku, że muszę częściej sięgać właśnie po takie książki, które po przeczytaniu zostawiają we mnie ślad i zapełniają jakąś lukę. No cóż, jestem totalnie zauroczona twórczością Pani Lissner i mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję przeczytać kiedyś kolejne powieści tej autorki.
Nie da napisać doskonałej książki, ale zawsze można próbować. Pani Lissner zaryzykowała i stworzyła piękną i nietuzinkową powieść o nieznośnie genialnej Carrie Pilby, która nie tylko rozśmieszy czytelnika, ale także pokaże mu świat od innej strony ,więc jeśli macie dość typowych młodzieżówek i poszukujecie czegoś świeżego i ambitnego to śmiało możecie sięgnąć po " Nieznośnie genialną". Satysfakcja gwarantowana!
Czy wiedzieliście o tym , że tylko pół procenta ludzi jest geniuszami? Osoby te posiadają wysoki iloraz inteligencji, cechują się ponadprzeciętnymi zdolnościami, a ich myśli, pomysły ,wynalazki mogą zmienić bardzo wiele na naszej planecie. Na pewno słyszeliście o Albercie Einstainie czy Wolfgangu Amadeuszu Mozarcie, czy o innych wybitnych jednostkach. To oni łamali...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to