Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Ostrze nocy” to trzeci tom świetnej i pełnej tajemnic serii Księgi Ankh. Dwa poprzednie tomy bardzo mi się podobały i z tym było oczywiście tak samo. Autorka kolejny raz wciągnęła mnie do świata starożytnych wierzeń i zapewniła niezapomnianą przygodę, o której przez długi czas nie zapomnę. Fabuła książki jest wartka, dynamiczna i naprawdę cały czas coś się dzieje. Ja kolejny raz przepadłam w tym dziwnym i tajemniczym świecie i od razu pochłonął mnie wir wszechobecnych wydarzeń. To naprawdę bardzo dobra seria, ale niestety nie mogę Wam nic, a nic napisać o fabule, bo osoby, które nie czytały wcześniejszych tomów miałyby mord w oczach, gdyż wszystko byłoby ogromnym spoilerem. Musicie uwierzyć mi na słowo, że to historia ze świetnymi i charakterystycznymi bohaterami, która dostarczy Wam wielu emocji i wrażeń. Książkę czyta się niezwykle szybko, za sprawą lekkiego i przyjemnego w odbiorze stylu, jakim została napisana. Mnie wystarczył jeden wieczór, ale ta książka ma w sobie po prostu, to coś, co kusi i zniewala czytelnika i nie ma opcji, by odłożyć ją na półkę, wcześniej niż po dotarciu do ostatniej strony. Teraz muszę czekać na czwarty i zarazem ostatni tom, ale wiem, że warto, bo ta historia, to literacki sztos. To książka pełna niezapomnianych przygód, wrażeń i starożytnej magii, która zawładnie Waszym czytelniczymi duszami i przez długi czas o niej nie zapomnicie.

„Ostrze nocy” to fantastyczna powieść, w której znajdziecie tylko to, co najlepsze. To książka pełna emocji, magii oraz pradawnych tajemnic.

„Ostrze nocy” to trzeci tom świetnej i pełnej tajemnic serii Księgi Ankh. Dwa poprzednie tomy bardzo mi się podobały i z tym było oczywiście tak samo. Autorka kolejny raz wciągnęła mnie do świata starożytnych wierzeń i zapewniła niezapomnianą przygodę, o której przez długi czas nie zapomnę. Fabuła książki jest wartka, dynamiczna i naprawdę cały czas coś się dzieje. Ja...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Na samym początku muszę się Wam przyznać do tego, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością M. Leighton. Naprawdę nie wiem, jak to się stało, że wcześniej nie trafiłam na jej książki, no ale niestety tak się stało. Teraz jednak wiem, że to autorka godna uwagi i jeżeli każda jej książka jest tak samo dobra, jak „Jesteś moim teraz”, to koniecznie muszę wszystkie zaległości nadrobić.

W książce poznajemy trzydziestodwuletnią Brinkley, która po piętnastu latach wraca do miasteczka, w którym się wychowywała. Decyzja o powrocie nie należała do łatwych, jednak ze względu na swoją czternastoletnią córkę musiała to zrobić. Kobieta wiedziała, że powrót do przeszłości i spotkanie z matką, z którą nigdy nie miała dobrych stosunków nie będzie bezbolesne, ale nie podejrzewała, że najbardziej odczuje spotkanie z mężczyzną, który przed laty nadał sens jej życiu. Ich przyjaźń i miłość były zakazanym owocem, ale dzięki nim dziewczyna wiedziała, że żyje i tylko przy nim czuła się szczęśliwa. Niestety oboje musieli ukrywać swoją znajomość, bo przecież panna z dobrego domu nie mogła spotykać się z synem zwyczajnego robotnika. Niestety, gdy sekrety dziewczyny wyszły na jaw, musiała opuścić dom, nie mogąc nawet pożegnać się w ukochanych. Czy teraz po latach mają szansę naprawić to, co zniszczyli inni? Czy tajemnica, którą skrywa Brinkley przekreśli na nowo odbudowane zaufanie? O tym musicie dowiedzieć się sami.

Czytając tę powieść, odniosłam wrażenie, że została ona napisana sercem i uczuciami, które wypływają z każdego słowa, z każdego zdania, po prostu z każdej przeczytanej strony. Autorka w przepiękny sposób opisała uczucie, które rodziło się między bohaterami, ich przyjaźń, miłość, oddanie i zaufanie. Pokochali się jako nastolatkowie, a ich miłość, choć została złamana i zbrukana, to i tak przetrwała lata rozłąki. Autorka pokazała także, że niektórzy ludzie żyją według chorych stereotypów, że przekładają dobra materialne nad miłość do dzieci, oraz że ślepo wierzą ludziom, których nie powinno być w ich życiu.

„Jesteś moim teraz” to powieść przepełniona uczuciami i emocjami. Nie raz podczas czytania łza zakręciła się w moim oku, ale ta historia właśnie taka jest, że porusza najczulsze struny w sercu czytelnika. To powieść o trudnym dorastaniu, o poświęceniu, o demonach przeszłości, o rodzinnych sekretach i tajemnicach oraz oczywiście o miłości, która bardzo często jest lekiem na całe zło. M. Leighton napisała książkę, obok której nie można przejść obojętnie. Autorka nie boi się także pisać o trudnych i bolesnych tematach, opisuje wszystko prawdziwie, bez zbędnych ubarwień i idealizowania. Historię Brinkley i Dane’a mogłoby napisać prawdziwe życie, które nie zawsze maluje się w różowych kolorach, ale zawsze te kolory można namalować sobie samemu lub z pomocą bliskich i ukochanych osób.

„Odnaleźli prawdziwe szczęście. Pokazali mi, że życie jest tym, czym je uczynimy. Musimy być na tyle zdeterminowani, by realizować marzenia i robić to, co dobre, bez względu na opinię innych”.

Polecam Wam tę powieść z całego serca, bo to piękna historia, która wzrusza, momentami bawi i przede wszystkim daje nadzieję. To nie jest ckliwa opowiastka jakich wiele, ta książka dostarczy Wam prawdziwych i niezapomnianych emocji. Jestem o tym święcie przekonana.

Na samym początku muszę się Wam przyznać do tego, że to moje pierwsze spotkanie z twórczością M. Leighton. Naprawdę nie wiem, jak to się stało, że wcześniej nie trafiłam na jej książki, no ale niestety tak się stało. Teraz jednak wiem, że to autorka godna uwagi i jeżeli każda jej książka jest tak samo dobra, jak „Jesteś moim teraz”, to koniecznie muszę wszystkie zaległości...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kołysanka z Auschwitz to jedna z tych książek, przy której z trwogą przewraca się każdą kolejną kartkę. I choć przeczytałam już wiele książek o tej tematyce, mimo to za każdym razem jestem wstrząśnięta ogromem nieprawdopodobnego okrucieństwa, jakie zgotował człowiek człowiekowi. Tym razem było podobnie, choć autor starał się nie epatować przemocą i w sposób bardzo oględny jednakowoż rzetelny oddał grozę tamtego czasu i tamtego miejsca.

"Wzruszająca opowieść o wytrwałości, nadziei i sile w jednym z najbardziej przerażających okresów w historii świata

Niemcy, 1943 rok. Helene Hannemann budzi swoje dzieci, aby zaczęły szykować się do szkoły. Jej mąż Johann niedawno stracił pracę i nie ma szans na nową ze względu na swoje romskie pochodzenie. Jednak zanim rodzina Hannemann rozpocznie kolejny dzień, ich codzienność przerywają mundurowi wysłani przez SS.

Johann razem z pięciorgiem dzieci mają zostać zesłani do Auschwitz, ponieważ w ich żyłach płynie romska krew. Helene jest czystej krwi Niemką i może zostać, a mimo to dobrowolnie postanawia opuścić dom razem z najbliższymi. Wszyscy trafiają do nazistowskiego obozu koncentracyjnego.

Johann zostaje oddzielony od reszty rodziny, a Helene jako wyszkolona pielęgniarka zostaje
wyznaczona przez doktora Mengele do prowadzenia obozowego przedszkola. Nie ma złudzeń co do brutalnych zamiarów tego człowieka. Chce jednak dać tym małym niewinnym istotom, choć cząstkę nadziei oraz poczucie normalności.

Inspirowana życiem Helene Hannemann opowieść o heroicznej kobiecie, której odwaga i miłość rozświetliły najgorsze mroki historii."

Przez wiele lat od zakończenia wojny ludobójstwo dokonane na Romach pozostawało w cieniu holokaustu Żydów i zostało prawie zapomniane. Nie doczekało się również obszernej literatury. Mario Escobar opisuje dzieje ich eksterminacji na podstawie historii Helene Hannemann Niemki, która wyszła za mąż za Cygana i wraz z nim i ich piątką dzieci została wywieziona do obozu zagłady Auschwitz-Birkenau.

Kołysanka z Auschwitz to książka przede wszystkim o sile matczynej miłości. Miłości, która jest silniejsza nawet od woli przetrwania. Heroiczna postawa Helene dawała nadzieję, wielu, którzy dzielili z nią obozową niedolę. Niejednokrotnie narażała się na śmierć, próbując wynegocjować lepsze warunki dla dzieci w przedszkolu, którego była założycielką lub wręcz chroniąc innych przed "eliminacją" jak nazywali Niemcy wysyłanie więźniów do komór gazowych. Czy współczesne kobiety zdolne by były do takich czynów, czy bycie matką jest jednoznaczne z byciem odważnym i pełnym poświęceń?

Książka ta to kolejne świadectwo niewyobrażalnej zbrodni, jaką był Holokaust, który pochłonął miliony ludzkich istnień, a naszym moralnym obowiązkiem jest ocalić od zapomnienia. Należy mieć świadomość, że w dzisiejszych czasach nie brakuje szaleńców na miarę Hitlera, którzy są gotowi w imię spaczonej idei zawładnąć umysłami tłumu, a dzisiaj wcale nie jest tak trudno trafić na podatny grunt. Trzeba uświadamiać i uwrażliwiać przede wszystkim młodzież poprzez, chociażby obcowanie z taką literaturą. Nie dopuśćmy, aby ta tragedia powtórzyła się jeszcze raz!

Pełna skrajnych emocji, cierpienia, bólu, ale i nadziei, piękna i poruszająca. Kołysanka z Auschwitz Mario Escobara. Polecam Wam z czystym sumieniem, choć nie jest to łatwa lektura, ale książki o tej tematyce takie muszą być, to gwarantuje, że pozostaną na zawsze w pamięci.

Kołysanka z Auschwitz to jedna z tych książek, przy której z trwogą przewraca się każdą kolejną kartkę. I choć przeczytałam już wiele książek o tej tematyce, mimo to za każdym razem jestem wstrząśnięta ogromem nieprawdopodobnego okrucieństwa, jakie zgotował człowiek człowiekowi. Tym razem było podobnie, choć autor starał się nie epatować przemocą i w sposób bardzo oględny...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Walcząc o odkupienie” to jedna z takich książek, po której ciężko się pozbierać. Historia w niej zawarta jest piękna, wzruszająca, ale także przepełniona ogromną dawką bólu i cierpienia. Książkę przeczytałam już jakiś czas temu, ale ona cały czas siedzi w mojej głowie, okupując myśli i nie dając o sobie zapomnieć. To historia, która porusza najczulsze struny wrażliwości i zakorzenia się w sercu i umyśle czytelnika. Muszę nadmienić, że czytając prolog, moje oczy wypełniły się łzami, a strach ściskał moje serce, więc z obawą i lękiem zatracałam się w tej niepokojąco pięknej historii.

Ryan to bohater, który już od najmłodszych lat zmaga się z bólem, odrzuceniem i ogromną stratą. By ulżyć swojemu cierpieniu i w pewien sposób odkupić swoje winy postanawia wstąpić do Autralian Army, by poświęcić się krajowi i narodowi. To także ucieczka od dziewczyny, która jest dla niego całym światem, ale Ryan uważa, że nie jest godny jej uczuć i że dziewczyna zasługuje na kogoś lepszego. Oczywiście nie jest to prawdą, bo tylko Ryan tak naprawdę daje dziewczynie szczęście. Kiedy spotykają się po latach, tłumione uczucia i pożądanie dają o sobie znać, a Ryan uświadamia sobie, że już dłużej nie potrafi żyć bez dziewczyny, która jest jego światłem i całym światem.

„Kocham cię Fin. Zawsze kochałem. Od chwili, kiedy weszłaś na te szkolne schody, potknęłaś się wprost na moje serce. Nigdy nie przestanę. Będę cię kochał dłużej, niż gwiazdy świecą na niebie”.

Ta książka to wulkan emocji, które atakują czytelnika z każdej strony. To niesamowicie prawdziwa historia, w której smutek, ból, rozgoryczenie i cierpienie mieszają się z prawdziwą przyjaźnią, nieproszoną miłością, zmysłowością, namiętnością i ogromnym poświęceniem oraz oddaniem. Miłość pomiędzy bohaterami była silna, ale czy była w stanie przezwyciężyć wszystko? Tego już musicie dowiedzieć się sami.

"Mój oddech, moje serce, moje życie.
Nigdy Cię nie opuszczę, jeśli tylko będę bezpieczny w twoim sercu".

W książce pojawia się temat niezwykle ważny, mianowicie chodzi o wojnę, a co za tym idzie walkę za ojczyznę. Wojna to straszna s.uka, która zabiera siostry, braci, synów i córki, ale to dzięki takim ludziom jak Ryan inni obywatele mogą spać spokojniej. Myślę, że autorce idealnie udało się przedstawić obraz dramatu, który rozgrywa się na Bliskim Wschodzie. Czytając fragmenty, w których Ryan przebywał na misji, całym sercem byłam z tym chłopakiem i z jego przyjaciółmi. Podziwiałam ich za odwagę, za chęć walki oraz za to, że nawet w tak trudnych warunkach potrafili żartować. Wtedy śmiałam się razem z nimi, ale w chwilach, kiedy musieli walczyć, moje serce zamierało, bo nie wiedziałam, czy każdy z nich będzie miał szansę wrócić do domu. To naprawdę bardzo emocjonująca książka, a historia w niej zawarta mogłaby wydarzyć się naprawdę.

„Walcząc o odkupienie” to bardzo przejmująca, wzruszająca i przede wszystkim prawdziwa powieść o miłości, o przyjaźni oraz o wielkim cierpieniu. To także książka o poświęceniu własnego szczęścia, o odkupieniu win i walce z demonami przeszłości. To historia o strachu rodziców, rodzeństwa, czy ukochanych osób, którzy patrzą, jak ich bliscy idą walczyć za kraj. Ale przede wszystkim to piękna opowieść, która już na zawsze zostanie w mym sercu i myślę, że u Was będzie podobnie. Powieść skłania do rachunku sumienia oraz do zastanowienia się nad własnym życiem. Dzięki niej rozumiemy, jak ważne jest to, by cieszyć się każdą chwilą, bo nigdy nie wiemy, co wydarzy się za chwilę, jutro, za tydzień, czy miesiąc. Koniecznie musicie ją przeczytać. Zapomniałabym napisać, że przed lekturą zaopatrzcie w dość duże opakowanie chusteczek, bo ta historia wyciśnie z Was wiele łez.

„Walcząc o odkupienie” to jedna z takich książek, po której ciężko się pozbierać. Historia w niej zawarta jest piękna, wzruszająca, ale także przepełniona ogromną dawką bólu i cierpienia. Książkę przeczytałam już jakiś czas temu, ale ona cały czas siedzi w mojej głowie, okupując myśli i nie dając o sobie zapomnieć. To historia, która porusza najczulsze struny wrażliwości i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę się Wam przyznać, że Agnieszka Olejnik bardzo, ale to bardzo zaskoczyła mnie swoją najnowszą powieścią. Książka, która na samym początku wydawała się zwyczajną młodzieżówką, w której spodziewałam się tylko fajnie rozbudowanego wątku miłosnego, okazała się także w pewnym sensie kryminałem. I za to należą się autorce duże brawa, bo dzięki temu książka nabrała charakteru i wyrazu. Spodobał mi się ten wątek kryminalny oraz to jak autorka go poprowadziła, jest on bardzo tajemniczy, nieprzewidywalny i naprawdę prawie do samego końca nie wiedziałam, kto stał za morderstwem. Wiem, że to nie pierwsza książka autorki, w której pojawia się zbrodnia, ale czasami nawet autorzy rasowych kryminałów mają problem, by wprowadzić mnie w maliny, a Agnieszce Olejnik się to udało. Ale może już dość o tym wątku, teraz skupię się na dwójce głównych bohaterów.

Książce poznajemy Witka, ucznia liceum, który ma synestezję, czyli widzi kolory i fakturę słów. Poza tym chłopak jest niezwykle inteligentny, nauka nie jest dla niego żadnym problemem, jednak dzięki swojej inności ma problemy z nawiązywaniem relacji z innymi ludźmi, bo wie, że nikt go nie zrozumie. Jest inny i dobrze o tym wie, więc woli być samotnikiem niż narażać się na jeszcze większe kpiny ze strony rówieśników. Jednak wszystko zaczyna się zmieniać, gdy w liceum, w którym uczy się chłopak, pojawia się Magda. Dziewczyna od razu zaczyna go fascynować, a kolory, które jej towarzyszą są dla niego przyjemne i miłe w odbiorze. Podstępem nie zdradzając jej swojej tożsamości, nawiązuje z dziewczyną telefoniczny kontakt. Kontaktują się codziennie, ich rozmowy stają się coraz dłuższe, a z czasem nawiązuje się pomiędzy nimi bardzo silna więź. Tylko co zrobi Magda, kiedy się dowie, kim tak naprawdę jest jej telefoniczny przyjaciel? O tym musicie przekonać się sami.

Jestem pod dużym wrażeniem kreacji bohaterów, w którą autorka włożyła naprawdę wiele pracy. I Witek i Magda to bohaterowie z krwi i kości, niezwykle charakterystyczni i wyraziści. Choć są młodzi, to każdy z nich dźwiga na swoich barkach ogromny bagaż doświadczeń. Niby są nastolatkami, którzy dopiero wchodzą w dorosłość, a muszą sobie sami radzić, muszą podejmować odpowiedzialne decyzje i muszą zmagać się wieloma przeciwnościami losu. Na pierwszy rzut oka wydają się różnić od siebie, ale kiedy lepiej ich poznałam, doszłam do wniosku, że są zupełnie tacy sami. Oboje samotni, wyobcowani, pragnący jedynie spokoju i zrozumienia. Poza tym Magda skrywa tajemnice, które odbierają jej radość życia. Jakie to tajemnice? Tego oczywiście Wam nie zdradzę.

„Czasami mam wrażenie, że jesteś jedynym człowiekiem, który… - urwała na chwilę, a gdy podjęła, jemu zaparło dech ze wzruszenia, bo mówiła dokładnie to, co on sam chciałby powiedzieć. - Że jesteś jedynym człowiekiem podobnym do mnie. Zupełnie jakbyśmy byli na obcej planecie, zamieszkałej przez istoty różne od nas, o jakichś dziwnych odnóżach, pokryte łuskam… Nikt inny nie może mi pomóc, nikt inny nie mówi w moim języku, nikt nie może mi podać ręki, tylko Ty. Ale na tej planecie nie ma słońca, jest całkiem ciemno, dlatego nie widzę twojej twarzy. Wiem tylko, że jest taka jak moja”.

Muszę jeszcze nadmienić, że autorka bardzo dokładnie przedstawiła nam rys psychologiczny bohaterów. Dzięki niemu łatwiej było mi zrozumieć Magdę i Witka. Nie raz czułam się, jakbym siedziała w ich głowach i razem z nimi przeżywałam ich wszystkie bolączki i rozterki. To naprawdę świetni bohaterowie, którzy zawładną Waszymi sercami i nie raz będziecie ubolewać nad niesprawiedliwością, która wiele razy ich dotknęła.

„Chciał podać jej kilka faktów dotyczących miłości. Wyjaśnić, że jest to tak naprawdę efekt działania C8H11N, inaczej mówiąc PEA, czyli fenyloetyloaminy, która powstaje w międzymózgowiu, a konkretnie w podwzgórzu. Chciał jej wyjaśnić, że jeśli wziąć pod uwagę klasyczne objawy, takie jak szybsze bicie serca, brak tchu, ściskanie w dołku i pobudzenie, to nie ma wątpliwości, że jest zakochany ”.

„Mów szeptem” to piękna opowieść o pierwszej nieśmiałej miłości, o bólu, niezrozumieniu, cierpieniu oraz samotności. Ta książka niesie także jedno ważne przesłanie… INNY NIE ZNACZY GORSZY… mam nadzieję, że kiedyś wszyscy to zrozumieją. Gorąco Wam ją polecam, bo obok niej nie można przejść obojętnie.

„Mów szeptem, jeśli mówisz o miłości”.

Ukłony w stronę autorki.

Muszę się Wam przyznać, że Agnieszka Olejnik bardzo, ale to bardzo zaskoczyła mnie swoją najnowszą powieścią. Książka, która na samym początku wydawała się zwyczajną młodzieżówką, w której spodziewałam się tylko fajnie rozbudowanego wątku miłosnego, okazała się także w pewnym sensie kryminałem. I za to należą się autorce duże brawa, bo dzięki temu książka nabrała charakteru...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak już zapewne wiecie Penelope Ward jest jedną z moich ulubionych autorek i do tej pory żadna z jej książek mnie nie rozczarowała. Napisałam do tej pory, bo niestety Napij się i zadzwoń do mnie to książka, która mnie zawiodła i niestety rozczarowała. Pomysł na fabułę był naprawdę świetny, ale w wykonaniu coś poszło nie tak. W tej powieści zabrakło mi wszystkiego, do czego przyzwyczaiła mnie autorka. Zabrakło mi ognia, pasji, namiętności, emocji i wrażeń. Przeczytałam książkę i mam ochotę o niej jak najszybciej zapomnieć. Oczywiście ktoś powie, że romans to mało wymagający gatunek i ja się z tym zgodzę, ale podczas czytania chcę odczuwać przyjemność, a nie jak w tym przypadku nie czuć kompletnie nic. No może nic, to za dużo powiedziane, bo wiele razy odczuwałam ogromną irytację. Uważam, że najsłabszym ogniwem tej książki jest Rana i choć wiele razy podkreślam, że lubię bohaterów, którzy wywołują we mnie skrajne emocje, którzy mnie wkurzają i momentami irytują, to jednak Rana przekroczyła wszystkie granice i po kilkudziesięciu stronach zaczęła na mnie działać jak płachta na byka. Drażniło mnie w niej dosłownie wszystko, jej zachowanie, jej niezdecydowanie, jej obawy, jej przemyślenia, no kurcze naprawdę wszystko. Jednak najbardziej wkurzyła mnie w momencie, w którym zaczęła oceniać przeszłość Landona, a sama nie miała czystego sumienia i przez długi czas ukrywała przed chłopakiem dużą tajemnicę. Myślę, że gdyby Ranę zastąpiła inna bohaterka, to książka nabrałaby zupełnie innego wyrazu i historia w niej zawarta byłaby zdecydowanie dużo lepsza. Do Landona się nie przyczepie, bo polubiłam tego chłopaka i chyba prawdę powiedziawszy, nie trzymałam kciuków za jego związek z irytującą Raną.

Oczywiście Penelope Ward nie byłaby sobą, gdyby nie poruszyła w książce trudnych i bolesnych tematów. Niestety wszystkie te tematy zostały przytłoczone przez wszystkie irytujące przemyślenia głównej bohaterki i nie wywołały we mnie żadnych emocji. Czytałam je na sucho i naprawdę choć się starałam, to nie potrafiłam współczuć ani Landonowi, a tym bardziej Ranie.

No cóż, książkę przeczytałam i szybko o niej zapomniałam. Szkoda, że tak się stało, bo Penelope Ward to autorka, której książki zawsze dostarczały mi wielu emocji i wrażeń. Oczywiście ta jedna wpadka nie zmienia mojego zdania o jej twórczości i mam nadzieję, że jej kolejna książka, która pojawi się na naszym rynku wydawniczym, zatrze złe wrażenie po "Napij się i zadzwoń do mnie".

Jak już zapewne wiecie Penelope Ward jest jedną z moich ulubionych autorek i do tej pory żadna z jej książek mnie nie rozczarowała. Napisałam do tej pory, bo niestety Napij się i zadzwoń do mnie to książka, która mnie zawiodła i niestety rozczarowała. Pomysł na fabułę był naprawdę świetny, ale w wykonaniu coś poszło nie tak. W tej powieści zabrakło mi wszystkiego, do czego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mia Sheridan ma na swoim koncie książki dobre i takie troszkę gorsze, jednak ja zawsze z ogromną przyjemnością zagłębiam się w historiach, które wychodzą spod jej pióra. Tym razem w moje ręce trafiła powieść, która całkiem niedawno miała swoją premierę, oczywiście chodzi mi o „Bez tajemnic”. Jeżeli mam być całkiem szczera, to muszę napisać, że mam mieszane uczucia odnośnie tej historii i tak prawdę powiedziawszy, niczym szczególnym autorka mnie nie zaskoczyła. No może tym, że książka została podzielona na dwie części. W pierwszej poznajemy historię opowiedzianą z perspektywy Evie, a w drugiej z perspektywy głównego bohatera, czyli taką prawię powtórkę z rozrywki, w której na całe szczęście dowiadujemy się więcej z jego przeszłości. Osobiście nie mam problemu z takimi zabiegami ze strony autorów, ale jeżeli ktoś nie lubi czytać jeszcze raz tego samego, to spokojnie część drugą może sobie odpuścić, bo wiele nie straci. Mia Sheridan słynie z tego, że jej książki zawsze są bardzo emocjonujące, poruszające i dostarczają wielu wrażeń i na tym polu autorka mnie nie zawiodła, szczególnie odczułam to podczas czytania fragmentów z przeszłości bohaterów. Jednak niestety książka okazała się do bólu przewidywalna oraz schematyczna i już na samym początku można się domyślić, jak dalej potoczą się losy bohaterów. Zabrakło mi jakiś nieoczekiwanych zwrotów akcji i chyba jakiegoś dramatu, który wywróciłby życie bohaterów do góry nogami. No ale, że to Mia Sheridan to nie będę marudzić, bo i tak bardzo fajnie spędziłam czas, poznając historię Evie oraz Leo. Niemniej jednak wiem, że autorkę stać na wiele więcej, bo niejednokrotnie jej książki wywoływały we mnie efekt wow. Poza tym muszę nadmienić, że „Bez tajemnic” to debiut autorki, więc tej książce naprawdę można wiele wybaczyć. Każdy autor kiedyś zaczynał, a naprawdę trudno zadebiutować książką, do której nikt by się nie przyczepił. Oprócz tego dostrzeżecie, jak na przestrzeni lat zmienił się i udoskonalił warsztat autorki.

Jeżeli chodzi o bohaterów, to nie mam względem nich żadnych zastrzeżeń. Nie są może jacyś wyjątkowi, ale każdy z nich jest bardzo ludzki, ma swoje problemy i dźwiga na barkach ogromny bagaż doświadczeń. Myślę, że ich polubicie i będziecie im kibicować w drodze do szczęścia.

„Bez tajemnic” to książka, której nie będę polecać, ani odradzać, ale uważam, że każdy fan Mii Sheridan powinien poznać tę historię, chociażby po to, żeby przekonać się, jak autorka do tej pory rozwinęła skrzydła. To powieść o trudnej przeszłości, o złamanych obietnicach i przede wszystkim o pierwszej prawdziwej oraz nieśmiałej miłości.

Mia Sheridan ma na swoim koncie książki dobre i takie troszkę gorsze, jednak ja zawsze z ogromną przyjemnością zagłębiam się w historiach, które wychodzą spod jej pióra. Tym razem w moje ręce trafiła powieść, która całkiem niedawno miała swoją premierę, oczywiście chodzi mi o „Bez tajemnic”. Jeżeli mam być całkiem szczera, to muszę napisać, że mam mieszane uczucia odnośnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Zapach konwalii” Danuty Korolewicz to powieść, która po prawie sześciu latach doczekała się swojego wznowienia w nowej szacie graficznej. Przyznam się Wam szczerze, że nowa okładka podoba mi się dużo bardziej niż ta stara i bardziej oddaje klimat książki.
W tym tomie powraca była dziewczyna Mariusza, Matylda, która sieje niewyobrażalny zamęt w głowie Anki i na wszystkie sposoby próbuje odzyskać chłopaka. Jednak nie tylko Anka będzie próbowała rozdzielić młodych zakochanych. Grzegorz, brat Anki także będzie starał się namieszać w ich związku. Oprócz tego pojawia się w książce nowa bohaterka Ara, która jest dawną znajomą Mariusza. To wspaniała i utalentowana młoda dziewczyna, która niestety będzie krok od depresji. Jak potoczą się losy bohaterów? Czy zwycięży miłość? Tego już musicie dowiedzieć się sami.

Mimo, że jest to książka lekka, niezobowiązująca i przyjemna w odbiorze, to autorka porusza w niej także trudne tematy. Głównym z nich jest chora i zaborcza zazdrość, która jeszcze nigdy nikomu nie przyniosła nic dobrego, ale pojawia się także temat depresji, czy alkoholizmu, z którym zmaga się wielu ludzi.

Jeżeli chodzi o bohaterów, to uważam, że ich kreacja wyszła autorce bardzo dobrze. To postacie z krwi i kości, które mają mają swoje zalety oraz wady. Każdy z nich jest inny i na swój sposób wyjątkowy i charakterystyczny. Jestem przekonana, że każdy z nich wzbudzi w Was wiele skrajnych emocji. Jednych polubicie, a do drugich poczujecie antypatię i oto właśnie chodzi, by bohaterowie dostarczali nam nie zawsze dobrych emocji.

„Zapach konwalii” to powieść o trudnych relacjach damsko-męskich oraz o wygórowanych ambicjach, które potrafią się zemścić. To także książka o miłości, zazdrości i zaborczości. Czyta się ją bardzo szybko, mimo tego, że znajdziecie w niej trochę przydługich opisów.

„Zapach konwalii” Danuty Korolewicz to powieść, która po prawie sześciu latach doczekała się swojego wznowienia w nowej szacie graficznej. Przyznam się Wam szczerze, że nowa okładka podoba mi się dużo bardziej niż ta stara i bardziej oddaje klimat książki.
W tym tomie powraca była dziewczyna Mariusza, Matylda, która sieje niewyobrażalny zamęt w głowie Anki i na wszystkie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Słodki drań Vi Keeland, Penelope Ward
Ocena 7,5
Słodki drań Vi Keeland, Penelop...

Na półkach:

Vi Keeland i Penelope Ward to autorki, których książki uwielbiam i choć każda z nich osobno pisze świetnie, to jednak uważam, że jako duet i tak wypadają dużo lepiej. W stu procentach się uzupełniają, a historie, które wychodzą spod ich pióra, są po prostu genialne i zachwycające. Tym razem miałam przyjemność przeczytać „Słodkiego drania” i cóż ja mogę o tej książce napisać, chyba tylko to, że historia Aubrey i Chance’a zachwyca, zniewala, fascynuje i przede wszystkim uwodzi. Autorki odwaliły kawał świetnej roboty i już po kilku stronach wiedziałam, że to ich kolejna książka, która mnie zauroczy, rozbawi do łez i że świetnie spędzę przy niej czas. Nie żałuję ani minuty, którą spędziłam z tymi wspaniałymi bohaterami, bo od razu poczułam z nimi więź i najmocniej jak mogłam, trzymałam kciuki, by ich historia miała happy end. Poza tym to jedna z takich książek, która mimo tego, że została napisana według utartych schematów, to i tak ma w sobie to coś, co nas do niej przyciąga. Nie można się od niej uwolnić, a rozstanie z bohaterami jest niemal bolesne. To genialny romans z intrygującą i wciągającą fabułą, w którym oczywiście znajdziemy elementy komedii oraz wyrazistych i nietuzinkowych bohaterów, z którymi nie sposób się rozstać. Ja przepadłam i zatraciłam się w tym zmysłowym świecie i wiecie co? Myślę, że z Wami będzie podobnie.

Według mnie autorki stworzyły genialnych bohaterów. Każdy z nich jest inny i bardzo charakterystyczny. Aubrey to kobieta twardo stąpająca po ziemi, zadziorna, i jak to określił Chance, mająca kij w tyłku który na całe szczęście dzięki niemu znika. Moment, w którym poznaje Chance’a jest jej nowym początkiem. Właśnie przeprowadza się na drugi koniec kraju, by zacząć nowy rozdział w życiu. Nie wie tylko, że osiem dni, które spędzi z tym zakręconym i seksowym chłopakiem wywróci jej na nowo poukładane życie do góry nogami. Jeżeli chodzi o Chance’a, no to cóż… to mój kolejny książkowy ideał (no wiem, wiem, ja i te moje ideały;)). Ale naprawdę jego postać jest po prostu świetna. To arogancki, ale bardzo zabawny dupek, którego od razu pokochałam. To przystojny i słodki drań, który głęboko skrywa swoje tajemnice. Aubrey od razu zawróciła mu głowie, ale wiedział, że nie może i że nie powinien się do niej zbliżać. Tylko czy można wygrać z tak gorącą i zadziorną dziewczyną, jaką jest Aubrey? Gdy wydaje się, że między tą dwójką będzie coś poważnego, mężczyzna znika… Pojawia się po dwóch latach, w momencie, w którym Aubrey znów zaczęła się uśmiechać, a w jej życiu pojawił się nowy mężczyzna. Jednak Chance tak łatwo się nie poddaje i zaczyna walkę o kobietę, o której nie może zapomnieć i która wypełniła pustkę w jego sercu. Czy mu się to uda? Tego oczywiście Wam nie zdradzę. Zapewniam Was tylko, że nic nie będzie łatwe, a mężczyzna będzie musiał się natrudzić, by Aubrey poświęciła mu chwilkę swojego czasu. Jednak Chance to bardzo pomysłowy mężczyzna, który łatwo się nie poddaje.

"Wymeldowałam nas oboje i przez sześć godzin siedziałam w holu. To było głupie. Zniknęły jego ubrania. Najwyraźniej nie zamierzał wracać, skoro wymknął się, gdy spałam. Mimo to z jakiegoś powodu nie chciałam wyjeżdżać. Siedziałam na skórzanej kanapie na tętniącym życiem dziedzińcu wewnętrznym hotelu i wpatrywałam się tępo w główne wejście. Może zmienił zdanie? Może wskoczył w autobus i był już w połowie drogi do Kalifornii, kiedy pożałował swojej decyzji? Co, jeśli przybiegnie z powrotem, a mnie już tu nie będzie? Wtedy sobie przypomniałam, że on ma mój numer telefonu, a mimo to nie zadzwonił. Jeszcze boleśniej uświadomiłam sobie prawdę."

Polecam Wam tę powieść z całego serca, bo to piękna, zmysłowa, namiętna i pełna humoru historia o prawdziwej miłości, która pojawia się znikąd i łączy na zawsze. To książka niezwykle zaskakująca, emocjonująca i także pouczająca, więc koniecznie musicie ją przeczytać. Jestem przekonana, że zatracicie się w tej historii tak jak i ja.

Vi Keeland i Penelope Ward to autorki, których książki uwielbiam i choć każda z nich osobno pisze świetnie, to jednak uważam, że jako duet i tak wypadają dużo lepiej. W stu procentach się uzupełniają, a historie, które wychodzą spod ich pióra, są po prostu genialne i zachwycające. Tym razem miałam przyjemność przeczytać „Słodkiego drania” i cóż ja mogę o tej książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Żona bankiera” to książka, po którą sięgnęłam z czystej ciekawości, gdyż nie znałam wcześniejszej twórczości autorki. Poza tym uwielbiam thrillery i kryminały, a ta książka miała tak ciekawy opis, że po prostu musiałam ją przeczytać. Teraz gdy jej lekturę mam już za sobą, mogę tylko i wyłącznie napisać, że to bardzo dobry thriller sensacyjny, który wciąga w głąb fabuły już od pierwszej strony. Autorka z lekkością przeniosła mnie do świata skorumpowanych i głodnych władzy polityków oraz do świata globalnej finansjery, ukrytych pieniędzy, w którym nie istnieje żadne prawo. Przyznam się Wam szczerze, że obawiałam się tej historii, ale autorka stanęła na wysokości zadania i zapewniła mi ogrom emocji oraz wrażeń. Akcja jest dynamiczna, cały czas coś się dzieje, fabuła jest nieprzewidywana, a zakończenie zaskakujące, po prostu w tej książce wszystko jest tak jak lubię. To naprawdę bardzo dobra książka, z którą świetnie spędziłam czas i na pewno przeczytam inne książki tej autorki.

Główne bohaterki tej książki to Annabel i Marina. Annabel to żoną bankiera z Genewy, który pewnego dnia ginie w tajemniczej katastrofie lotniczej. Annabel ciężko pogodzić się z tą szokującą informacją i nie potrafi uwierzyć w wyjaśnienia policji, która twierdzi, że był to tylko nieszczęśliwy wypadek. Zrozpaczona kobieta sama postanawia poznać prawdę. Jednak nie zdaje sobie sprawy, że jej prywatne śledztwo odkryje wiele tajemnic, szokujących faktów i przerażających informacji z życia jej męża. Marina to dziennikarka, która pracuje nad głośną sprawą powiązaną właśnie z zagranicznymi bankami. Obie kobiety zostają uwikłane w niebezpieczną intrygę. Czy wyjdą z tego cało? Czy odkryją niebezpieczną prawdę? Tego musicie dowiedzieć się sami.

„Żona bankiera” to genialna i oryginalna powieść, która została dopracowana w każdym nawet najmniejszym szczególe. Naprawdę widać jak wiele pracy musiała włożyć w nią autorka, bo każdy wątek jest bardzo dobrze przemyślany, a co najważniejsze doprowadzony do końca, więc wszystko jest dla nas jasne i przejrzyste. To książka pełna intryg, tajemnic i niedopowiedzeń, które napędzają całą akcję. To książka, w której bardzo łatwo się zatracić i bardzo łatwo poczuć się jeden z jej bohaterów. Poza tym ich kreacja wyszła autorce perfekcyjnie, każdy z nich jest inny i do samego końca nie wiadomo, kto mówi prawdę, a kto cały czas kłamie. To świetna książka z niesamowicie wciągającą fabułą, od której nie sposób się oderwać.

W swojej książce autorka pokazuje, że chciwość ludzka nie zna granic...

„Żona bankiera” to książka, po którą sięgnęłam z czystej ciekawości, gdyż nie znałam wcześniejszej twórczości autorki. Poza tym uwielbiam thrillery i kryminały, a ta książka miała tak ciekawy opis, że po prostu musiałam ją przeczytać. Teraz gdy jej lekturę mam już za sobą, mogę tylko i wyłącznie napisać, że to bardzo dobry thriller sensacyjny, który wciąga w głąb fabuły już...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jako zajadły fan thrillerów, nie mogłam sobie odmówić lektury powieści J.L. Butler „Nigdy cię nie opuszczę”. Wcześniej nie znałam twórczości tej autorki, ale zaciekawił mnie opis oraz mroczna i tajemnicza okładka. Liczyłam, że książka będzie mocna, wyrazista i dostarczy mnie wielu wrażeń. Niestety się przeliczyłam, bo w tym thrillerze, thrillera brak. Szkoda, bo intryga, którą wymyśliła autorka, była naprawdę dobra i gdyby została dobrze poprowadzona, to wyszłaby z tego rewelacyjna książka. Autorka bardziej skupiła się na obyczajowej i romansowej stronie historii i z thrillera zrobiła zwykły i do bólu przewidywalny romans. Myślę, że gdybym nie była czytelniczą masochistką, to porzuciłabym tę książkę już po przeczytaniu stu stron, bo jej lektura była dla mnie po prostu dramatem. Bardzo często odnosiłam wrażenie, że ta historia jest po prostu o niczym i czytanie wlekło się mi jak flaki z olejem. Szkoda, że ta powieść okazała się takim niewypałem, bo naprawdę liczyłam na historię fajną, mocną, która dostarczy mi wielu wrażeń. Chyba nie ma nic, co mogłabym napisać na jej obronę, bo to naprawdę książka bez akcji i bez jakichkolwiek zwrotów akcji. Zniknięcie żony Martina, jest chyba najbardziej szokującym wydarzeniem, które miało miejsce w tej książce. Szkoda, szkoda, naprawdę wielka szkoda, że książka z fajnym pomysłem na fabułę została tak sknocona i zmarnowano jej potencjał. Oczywiście może Wam, ta powieść przypadnie do gustu, ale ja mam względem niej same negatywne odczucia. Nawet bohaterowie nie potrafili się obronić, byli drażniący, wkurzający i co najgorsze nijacy.

Podsumowując: „Nigdy cię nie opuszczę” to książka nudna, nijaka i ciągnąca się jak flaki z olejem. Zawsze staram się poznać kilka książek danego autora, by wyrobić sobie o nim zdanie, ale myślę, że w tym przypadku odpuszczę sobie inne książki tej autorki. Thriller, który mrozi krew w żyłach... jasne ;)

Jako zajadły fan thrillerów, nie mogłam sobie odmówić lektury powieści J.L. Butler „Nigdy cię nie opuszczę”. Wcześniej nie znałam twórczości tej autorki, ale zaciekawił mnie opis oraz mroczna i tajemnicza okładka. Liczyłam, że książka będzie mocna, wyrazista i dostarczy mnie wielu wrażeń. Niestety się przeliczyłam, bo w tym thrillerze, thrillera brak. Szkoda, bo intryga,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Dearest Dandelion” to drugi tom z cyklu "Dearest". Tym razem poznajemy Jaxa, brata bliźniaka Clementine oraz jej współlokatorki, Danielle. Oboje bohaterów poznaliśmy już w poprzednim tomie i jeżeli mam być szczera, to zbytnio nie polubiłam Jaxa, chłopak wydawał się mi aroganckim dupkiem, którego interesuje tylko i wyłącznie on sam. Jednak teraz, gdy go poznałam, całkowicie zmieniłam o nim zdanie. Chłopak okazał się wspaniałym młodym człowiekiem, który dla osoby, którą kocha, jest w stanie zrobić wszystko.

Oczywiście Jax to playboy, którego nie interesują poważne związki. Wystarczają mu niezobowiązujące znajomości i przygody na jedną noc. Jednak wszystko zaczyna się zmieniać w momencie, w którym poznaje Dani, która jest jego całkowitym przeciwieństwem. Dziewczyna zaprząta wszystkie jego myśli i chłopak odnosi wrażenie, że już skądś ją zna. Pomiędzy nimi zaczyna iskrzyć i czują do siebie wzajemne przeciąganie. Czy Jax odważy się na poważny związek? Co się stanie, gdy odkryje, że już ją zna? Tego musicie dowiedzieć się sami.

"Kocham głęboko, całą swoją duszą. Moi poprzedni faceci byli jak ciepły koc w chłodny dzień. Jax jest płomieniem, ogniem, który wypala mnie na wskroś."

Jeżeli mam być całkowicie szczera, to myślę, że tom pierwszy był troszkę lepszy. Teraz też nie było źle, jednak uważam, że w poprzedniej części dużo więcej się działo, a i delikatny wątek sensacyjny, który pojawił się w historii Clementine i Gavina, był taką wisienką na torcie i dodał książce wyrazu i charakteru. Teraz też jest ciekawie i historia bohaterów bez wątpienia wciąga i można się w niej zatracić, no ale zabrakło mi jakiegoś efektu wow.

Dużym plusem tej historii jest jej naprzemienna narracja, która pozwala nam dogłębnie poznać bohaterów. Poznajemy ich obawy, lęki i wszystkie przemyślenia. Osobiście uwielbiam, gdy taka narracja pojawia się w książkach, bo zawsze lepiej poznawać historię z perspektywy obojga głównych bohaterów. Oczywiście w książce spotkamy także Clementine, Gavina i ich innych przyjaciół, dzięki temu widzimy, jak dalej toczy się ich życie. Nie ukrywam, że bardzo czekam na kolejny tom, by poznać historię Darena, który w pewien sposób zniszczył życie Clementine. Jestem bardzo ciekawa, co wymyśliła dla niego autorka.

Czy książkę polecam? Oczywiście, że tak. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. To historia o przyjaźni, o miłości, namiętności, pożądaniu i drugich, ostatnich szansach.

„Dearest Dandelion” to drugi tom z cyklu "Dearest". Tym razem poznajemy Jaxa, brata bliźniaka Clementine oraz jej współlokatorki, Danielle. Oboje bohaterów poznaliśmy już w poprzednim tomie i jeżeli mam być szczera, to zbytnio nie polubiłam Jaxa, chłopak wydawał się mi aroganckim dupkiem, którego interesuje tylko i wyłącznie on sam. Jednak teraz, gdy go poznałam, całkowicie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Siła jej piękna Małgorzata Falkowska, Anna Karnicka, Agnieszka Opolska, Daria Skiba, Agnieszka Sudomir, Alicja Wlazło, Agnieszka Zakrzewska, Maria Zdybska
Ocena 7,0
Siła jej piękna Małgorzata Falkowsk...

Na półkach:

"Siła jej piękna" to przepiękna i bez wątpienia wyjątkowa antologia, do której opowiadania napisało osiem cudownych autorek. To opowiadania napisane przez kobiety, o kobietach i dla kobiet, choć myślę, że niejeden mężczyzna powinien je także przeczytać. Wszystkie historie są piękne, emocjonujące i bardzo prawdziwe. Z wieloma bohaterkami będzie łatwo się Wam utożsamić i odnajdziecie w nich cząstkę siebie. Historie kobiet naprawdę dostarczą Wam wielu emocji, nie raz będziecie walczyć ze łzami wzruszenia, a innym razem uśmiech będzie gościł na Waszych twarzach. Nietrudno sobie wyobrazić, że te historie napisało prawdziwe życie, że wydarzyły się naprawdę, bo każda autorka swojej opowieści oddała serce i przelała na papier mnóstwo uczuć oraz emocji. Mówi się, że kobiety to słaba płeć, ale to nieprawda. My kobiety jesteśmy może słabe fizycznie, ale naszej sile psychicznej nie dorówna żaden mężczyzna. Jesteśmy silne i piękne, nigdy o tym nie zapominajcie.

Nie będę opisywać Wam wszystkich opowiadań, które znalazły się w antologii. Napiszę tylko troszkę o jednym z nich, do którego pisałam rekomendację i które naprawdę bardzo mnie poruszyło i dało do myślenia. Mam na myśli opowiadanie Agnieszki Zakrzewskiej „Mój strach nosi twoje imię”. To jedna z tych historii, która mogłaby wydarzyć się naprawdę. Autorka na kilkunastu stronach zawarła całą paletę emocji, smutek, strach, lęk, obawy i na całe szczęście na końcu radość. To historia o strachu, o braku wiary w siebie, o toksycznych relacjach z matką, o obcych ludziach, którzy są w stanie odmienić nasze życie, a także o wyzysku w pracy. Historia smutna, ale bardzo prawdziwa. Razem z Barbarą przeżywałam jej historię i trzymałam kciuki za jej przyszłość.

Agnieszka Zakrzewska w opowiadaniu „Mój strach nosi twoje imię” serwuje nam solidną dawkę prawdziwego życia. Historia Barbary uświadamia, że w każdej chwili możemy odmienić swój los i z uśmiechem na twarzy spojrzeć z przyszłość.

"Siła jej piękna" to zbiór ośmiu wspaniałych opowiadań, które uświadamiają nam, jak ogromna siła drzemie w każdej kobiecie. Każde opowiadanie jest inne i wyjątkowe. Myślę, że każdy z Was znajdzie w tej antologii historię, która najbardziej mu się spodoba i trafi do serca.

"Siła jej piękna" to przepiękna i bez wątpienia wyjątkowa antologia, do której opowiadania napisało osiem cudownych autorek. To opowiadania napisane przez kobiety, o kobietach i dla kobiet, choć myślę, że niejeden mężczyzna powinien je także przeczytać. Wszystkie historie są piękne, emocjonujące i bardzo prawdziwe. Z wieloma bohaterkami będzie łatwo się Wam utożsamić i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Stało się już normą, że na każdą kolejną książkę Joanny Jax czeka się z niecierpliwością, w szczególności, kiedy jest to kolejna część serii tak jak w przypadku "Ziemi ludzi zapomnianych". Tym razem czas oczekiwania był nieco dłuższy, ale oczywiście było warto.....jak zwykle.

"Różni ludzie i ich życiorysy, odmienne spojrzenie na świat i inne marzenia, jednak nadchodzi chwila, gdy ich drogi się krzyżują w jednym z bydlęcych wagonów. Pozbawieni majątku, rozdzieleni z bliskimi, pewnego dnia zostają zmuszeni, by wyruszyć w daleką podróż do miejsca, w którym nic już nie będzie takie samo. Walka o przetrwanie, głód i choroby wystawiają moralność człowieka na ciężką próbę. Postawy i wybory dokonywane w ekstremalnych sytuacjach nie są tak oczywiste, jak mogłoby się z pozoru wydawać. Czy trudy życia i brak perspektyw zmienią tych ludzi na zawsze, czy też zdołają ocalić resztki człowieczeństwa?"

Przyszło mi do głowy, że książki Joanny Jax powinny być lekturami szkolnymi. W bardzo przystępny sposób można z nich pogłębiać wiedzę historyczną. I choć zazwyczaj poczynania głównych bohaterów, jak i oni sami są fikcją literacką, tak już całe tło wymyślonej przez autorkę fabuły jest, jak najbardziej zapisane na kartach naszej historii. W tych książkach nie ma miejsca na nudę, nie ma zbędnych opisów, a marka autorki gwarantuje, że każdy detal jest skrzętnie dopracowany. Jeżeli pojawiają się jakieś niejasności, to na pewno taki był zamysł autorki i można być pewnym, że wcześniej czy później wszystko zostanie dokładnie wyjaśnione.

„Ziemia ludzi zapomnianych” to kontynuacja historii kilkorga Polaków, którzy w czasie drugiej wojny światowej zostają zesłani na Syberię. Modry Sad nazywa się miejsce, gdzie przyjdzie im w urągających człowieczeństwu warunkach spędzić lata niewoli.
Dla wielu z naszych rodaków tak samo, jak dla niektórych z bohaterów powieści Kazachstan to miejsce, z którego już nigdy nie było dane im powrócić do ojczyzny.
Ta część naszej historii przez dziesiątki lat była zakłamywana albo przemilczana. Dziś powoli ostatni Sybiracy odchodzą, a wraz z nimi wspomnienia o tych tragicznych wydarzeniach, dlatego naszym obowiązkiem jest ocalić je od zapomnienia i utrwalać w pamięci dla przyszłych pokoleń.

„Kochasz i nie rozumiesz, za co i dlaczego, wierzysz, chociaż wszystko temu przeczy, byś wierzył, masz nadzieję, chociaż wszystko krzyczy, że nie powinieneś jej mieć, bo nie widzisz nawet światełka w mroku. To są paradoksy życia, a jednocześnie nasza największa siła. To z miłości, wiary i nadziei czerpiemy naszą moc. Każdego można złamać, odebrać mu honor, godność i zdrowie, ale tych trzech rzeczy nikt nas pozbawić nie może. One są z nami teraz i będą, gdy umrzemy, a nasze dusze będą krążyć w nieznanym nam świecie."


„Ziemia ludzi zapomnianych” to książka przepełniona emocjami, niezwykle poruszająca i taka, która zapada głęboko w pamięci. Polecam gorąco!

Stało się już normą, że na każdą kolejną książkę Joanny Jax czeka się z niecierpliwością, w szczególności, kiedy jest to kolejna część serii tak jak w przypadku "Ziemi ludzi zapomnianych". Tym razem czas oczekiwania był nieco dłuższy, ale oczywiście było warto.....jak zwykle.

"Różni ludzie i ich życiorysy, odmienne spojrzenie na świat i inne marzenia, jednak nadchodzi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Jednostka” to powieść, która skusiła mnie swoim innym, dziwnym, niepokojącym i w pewnym stopniu przerażającym opisem. Nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, ale czułam, że będzie to książka, która wywrze na mnie spore wrażenie i uwierzcie mi, że w ogóle się nie pomyliłam. Słowa, którymi mogłabym określić tę książkę, to straszna i przerażająca. Autorka w bardzo autentyczny sposób opisała wizję okrutnej przyszłości i chybabym się załamała, gdyby tak miał kiedyś wyglądać nasz świat. Mogłoby się wydawać, że w tej historii ludzkie życie nic nie znaczy, ale tak prawdę powiedziawszy, jest zupełnie inaczej. Osoby samotne, które nie mają dzieci, nie mają żony, czy męża, po przekroczeniu pewnego wieku, stają się dla rządu i dla społeczeństwa „towarem luksusowym”. Kobiety po pięćdziesiątce, a mężczyźni po sześćdziesiątce zostają przeniesieni do luksusowego zakładu, w którym oczekują swojego końca i może wszystko byłoby ładnie i pięknie, ale ci ludzie są tam po prostu zabijani. Są traktowani jak króliki doświadczalne oraz jako dawcy narządów, dla ludzi z rodzinami, którzy są dla społeczeństwa przydatni. Czytając, włos jeżył się mojej głowie i nie mogłam zrozumieć, jak niektórzy ludzie potrafią być bezduszni oraz okrutni. Tego naprawdę nie idzie sobie wyobrazić i mam nadzieję, że nigdy, przenigdy takie praktyki nie będą stosowane. Troszeczkę żałuję, że autorka nie opisała choć w małym stopniu tej drugiej strony, czyli ludzi, którzy otrzymywali narządy od osób, które przecież specjalnie zostały zabite, by uratować im życie. Ja chyba nie potrafiłabym się z tym pogodzić i wolałabym godnie umrzeć niż żyć dalej kosztem innego niewinnego życia. Zakończenie książki bardzo mnie zaskoczyło, byłam przekonana, że główna bohaterka podejmie zupełnie inną decyzję.

Uważam, że pomysł na książkę był świetny i przede wszystkim zaskakujący. „Jednostka” to książka, którą czyta się z wielkim niepokojem i przerażeniem. To wizja okropnej przyszłości, w której tylko uprzywilejowane jednostki mają prawo cieszyć się życiem. To książka, która na pewno wywrze na Was duże wrażenie i na pewno skłoni Was do wielu refleksji.

„Jednostka” to powieść, która skusiła mnie swoim innym, dziwnym, niepokojącym i w pewnym stopniu przerażającym opisem. Nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, ale czułam, że będzie to książka, która wywrze na mnie spore wrażenie i uwierzcie mi, że w ogóle się nie pomyliłam. Słowa, którymi mogłabym określić tę książkę, to straszna i przerażająca. Autorka w bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam twórczość Katy Evans i każdą z jej książek mogę brać po prostu w ciemno, ale czasami są i takie sytuacje, w których autor delikatnie zawodzi. Oczywiście nie napisze, że drugi tom cyklu Biały dom jest zły i niedobry. Co to to nie, ale uważam, że autorka delikatnie schrzaniła kontynuację tego cyklu. Jak wiecie, poprzedni tom skończył się dramatycznym rozstaniem Matthew i Charlotte, więc byłam pewna, że ta sytuacja w tym tomie zostanie trochę pociągnięta. Jednak autorka postanowiła zrobić mi psikusa i na samym początku połączyła ich na nowo. I w sumie to też nie byłoby takie złe, gdyby w dalszej części książki pojawił się jakiś spektakularny dramat, który pozwoliłby mi rwać włosy z głowy i kląć na czym świat stoi. Na nieszczęście autorka postawiła na zupełnie inne rozwiązanie i przesłodziła całą historię na maksa. Z jednej strony cieszę, że ich historia miała taki bieg, bo oboje zasługiwali na szczęście, ale przez tę sielankę i idyllę zabrakło mi w książce wyrazistych emocji. Oczywiście nie zaprzeczam, że przeczytałam ją z dużym zainteresowaniem i za jednym razem, jednak zabrakło mi spektakularnych wydarzeń, które wywołałyby wiele niezapomnianych emocji i wrażeń.

Kolejny raz pochylę się nad postacią Matta, który według mnie był idealny. Ten mężczyzna zauroczył mnie już w poprzednim tomie i to uczucie nie zmieniło się do samego końca. To świetny mężczyzna, cudowny mąż i idealny prezydent. Myślę, że niejedno kobiece serce zabije dla niego szybciej. Poza tym w tym tomie pokazał, że ma jaja i udowodnił, że dla kobiety, którą kocha, jest w stanie zrobić wszystko. Więc naprawdę nie wątpię w to, że ten przystojny, seksowny, lojalny i oddany krajowi mężczyzna zawróci Wam w głowach. Jeżeli chodzi o Charlotte, to jej postać tutaj tak jakby przygasła i zrobiły się z niej ciepłe kluchy. Nie zaprzeczam, że kobieta była dużą podporą dla Matthew i sama robiła sporo dla społeczeństwa, jednak momentami irytowało mnie jej zachowanie, w szczególności jej zachwyty nad doskonałością Matta. Ja wiem, że każdy z nas podziwia swoje drugie połówki, ale tym razem było tego zdecydowanie za dużo.

Nie uważam, że ta książka jest zła, ale mogłaby być dużo lepsza. Uważam, że autorka zmarnowała jej potencjał i nie pokazała do końca, na co ją stać, a przecież dobrze wiemy, że Katy potrafi pisać naprawdę świetnie. Myślę, że każdy kto przeczytał pierwszy tom, powinien poznać zakończenie tej historii, bo to mimo wszystko fajna opowieść o miłości, o fascynacji oraz o trudnych wyborach.

Uwielbiam twórczość Katy Evans i każdą z jej książek mogę brać po prostu w ciemno, ale czasami są i takie sytuacje, w których autor delikatnie zawodzi. Oczywiście nie napisze, że drugi tom cyklu Biały dom jest zły i niedobry. Co to to nie, ale uważam, że autorka delikatnie schrzaniła kontynuację tego cyklu. Jak wiecie, poprzedni tom skończył się dramatycznym rozstaniem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Odzyskanie” to powieść, która wywarła na mnie duże wrażenie. Do tej pory nie znałam twórczości autorki, ale po lekturze tej książki, wiem, że muszę wszystko nadrobić. Autorka zawarła w niej historię bardzo prawdziwą, z której wylewają się uczucia oraz emocje. Już po przeczytaniu kilku stron poczułam, jak wiele serca oraz pracy włożyła w tę powieść autorka i dzięki temu raz, dwa pochłonęła mnie fabuła, a co za tym idzie, stałam się niemym bohaterem tej książki. Stałam z boku i milcząc, obserwowałam wszystko to, co zgotował los głównej bohaterce. Jestem pod dużym wrażeniem tego, jak autorce udało się na tych 448 stronach opisać kilkadziesiąt lat z życia jednej rodziny. Jak pokazała nam ich problemy, ich troski oraz zmiany, które zachodziły w nich oraz w kraju. To historia wielowymiarowa, która wielokrotnie chwytała mnie za serce i którą przeżywałam całą sobą. To książka ciężka, miejscami okrutna, ale zdecydowanie dająca nadzieję.

Myślę, że polubicie główną bohaterkę, ja od razu obdarzyłam ją sympatią. Alina to kobieta bardzo silna, która w swoim życiu przeszła naprawdę wiele. Przesiedlenie nie było dla niej łatwe, w nowym miejscu czuła się obco i niekomfortowo, ale z czasem udowodniła sobie i innym, że tylko od nas samych zależy to, gdzie poczujemy się dobrze jak w domu. Oczywiście bohaterów jest dużo więcej, ale nie będę opisywać każdego z nich. Nadmienię tylko, że każdy z nich jest nierozerwalną częścią tej historii, ale to Alina w niej pierwsze skrzypce.

Dużym atutem tej książki jest jej prawdziwość oraz obrazowość. Autorka z łatwością opisała i pokazała mi powojenny Lublin, więc bez problemu znalazłam się z w nim wraz z bohaterami. Razem z nimi uczyłam się w nim mieszkać i razem z nimi przeżywałam ich problemy oraz troski dnia codziennego. Nie każdy autor potrafi to uczynić, ale Annie Robak-Reczek w stu procentach się to udało.

„Odzyskanie” to kawał dobrego obyczaju, który czyta się na jednym wdechu. To książka o odzyskiwaniu własnej tożsamości oraz o nowych początkach, które nie zawsze należą do udanych. To kawał dobrej literatury obok, której nie można przejść obojętnie.

„Odzyskanie” to powieść, która wywarła na mnie duże wrażenie. Do tej pory nie znałam twórczości autorki, ale po lekturze tej książki, wiem, że muszę wszystko nadrobić. Autorka zawarła w niej historię bardzo prawdziwą, z której wylewają się uczucia oraz emocje. Już po przeczytaniu kilku stron poczułam, jak wiele serca oraz pracy włożyła w tę powieść autorka i dzięki temu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Anna Partyka – Judge ma na swoim koncie już kilka wydanych książek, jednak moja przygoda z jej twórczością rozpoczęła się dopiero teraz. Dobrze wiecie, że lubię poznawać twórczość naszych rodzimych autorów, którzy piszą naprawdę dobrze, więc moje oczekiwania względem tej książki były bardzo duże. Ponadto bardzo zaciekawił mnie opis książki, która owiany jest tajemnicą i zdradza naprawdę niewiele. Już po przeczytaniu kilku stron, wiedziałam, że to świetna książka, która dostarczy mnie niemało emocji.

W książce poznajemy sześć kobiet: Jowitę, Basię, Martę, Annę, Karolinę i Edytę , które dzieli prawie wszystko, ale łączy je jedno… zdrada. Każda z nich poczuła to niemiłe uczucie na własnej skórze, ale dzięki temu wszystkie kobiety zmierzają ku wspólnemu celowi, który ma im pomóc odmienić życie. Czy uda im się go zrealizować? Tego już musicie dowiedzieć się sami.

Sześć historii i sześć kobiet, które łączy jeden cel. Muszę się Wam przyznać, że na samym początku obawiałam się, że pogubię się w każdej z historii i będą mieszać się i bohaterki i wydarzenia. Jednak moje obawy były na wyrost, bo autorka opisała wszystko w taki sposób, że nie można niczego ze sobą pomieszać. Wszystko jest klarowne, przejrzyste i co najważniejsze dopracowane w najdrobniejszym szczególe. Każda z kobiet jest dla nas niczym otwarta księga, poznajemy ich słabości, wady, zalety i marzenia. Osobiście polubiłam każdą z nich i w każdej znalazłam cechy, które mam i ja, więc tym bardziej ich historie znalazły drogę do mojego serca.

„Na krawędzi uczuć” to książka pouczająca, mądra i przede wszystkim do bólu prawdziwa. To po prostu prawdzie życie, które często ma słodko-gorzki smak. To wzruszająca powieść o życiu i o zdradzie, której jakimś stopniu doświadczył każdy z nas. To książka, która odziera ze złudzeń i skłania do wielu poważnych przemyśleń.

Anna Partyka – Judge ma na swoim koncie już kilka wydanych książek, jednak moja przygoda z jej twórczością rozpoczęła się dopiero teraz. Dobrze wiecie, że lubię poznawać twórczość naszych rodzimych autorów, którzy piszą naprawdę dobrze, więc moje oczekiwania względem tej książki były bardzo duże. Ponadto bardzo zaciekawił mnie opis książki, która owiany jest tajemnicą i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

T.M. Frazier przyzwyczaiła nam do tego, że jej książki są szokujące, brutalne i pełne mroku. Osobiście uwielbiam to połączenie, bo czasami warto odpocząć od książek pełnych ckliwych frazesów, kwiatków i serduszek. Przyznam się Wam szczerze, że historia Abby i Jake’a mocno mną poruszyła i nie raz mnie zszokowała. Przeczytałam ją już jakiś czas temu, ale jej mrok cały czas siedzi w mojej głowie.

„Mroczna miłość” to powieść, która wchłonęła mnie do swojej mrocznej fabuły już na samym początku. To dobrze napisany romansu z elementami erotyki, który zadziwia, czasami rozśmiesza, wzrusza, ale przede wszystkim napawa lękiem. Ostatnio przejedli mi się przystojniacy z milionami na koncie, więc z ogromną przyjemnością zatraciłam się w brutalnym i niebezpiecznym świecie bohaterów. I Jake i Abby to bohaterowie, którzy nigdy nie mieli lekko. Życie cały czas kopało ich po tyłku i rzucało kłody pod nogi. Gdy się poznali, nic nie zapowiadało, że ich drogi złączą się na dłużej, ale jak wiemy serce nie sługa i zawsze potrafi wygrać z rozumem. Niestety ich życiem nadal rządził mrok, a los kolejny raz postanowił dać im w kość. Czy będzie im dane odnaleźć szczęście? Tego już Wam oczywiście nie zdradzę.

Polubiłam bohaterów, choć nie ukrywam, że czasami miałam ochotę nimi potrząsnąć i sprawić, by nie utrudniali sobie życia. Kibicowałam im i trzymałam kciuki za ich zrodzony w mroku związek. Ich historia jest pełna bólu, rozczarowań oraz brutalności. To mroczny romans, w którym nie znajdziecie serduszek oraz kwiatków, mimo że opowiada historię pięknej i trudnej miłości.

Jeżeli lubicie książki o niegrzecznych pełnych tajemnic mężczyznach, którzy stoją na bakier z prawem. Jeżeli nie przeszkadzają Wam wulgaryzmy, to ta powieść będzie dla Was idealna. To genialna mieszanka romansu i erotyki, w której brutalny świat miesza się z miłością, magnetycznym pożądaniem i wyborami, które potrafią złamać serce.

T.M. Frazier przyzwyczaiła nam do tego, że jej książki są szokujące, brutalne i pełne mroku. Osobiście uwielbiam to połączenie, bo czasami warto odpocząć od książek pełnych ckliwych frazesów, kwiatków i serduszek. Przyznam się Wam szczerze, że historia Abby i Jake’a mocno mną poruszyła i nie raz mnie zszokowała. Przeczytałam ją już jakiś czas temu, ale jej mrok cały czas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moje kolejne spotkanie z twórczością Abbi Glines mogę zaliczyć do udanych. Kolejny tom z serii The Field Party zapewnił mi kilkugodzinną rozrywkę i dostarczył sporą dawkę emocji. Mimo że książka jest bardzo przewidywalna i miejscami cukierkowa, to historia Riley oraz Brady’ego pochłania bez reszty. Ja odłożyłam książkę dopiero po przeczytaniu ostatniej strony i nie żałuję żadnej minuty spędzonej z tą dwójką bohaterów. To przepiękna historia o prawdziwej młodzieńczej miłości, której nie ominą, przeciwności i kłody rzucane przez los.

Bardzo spodobała się mi kreacja bohaterów, stworzona przez autorkę. Od razu ich polubiłam i razem z nimi przeżywałam ich radości oraz smutki. Narracja prowadzona jest naprzemiennie, więc raz poznajemy myśli Riley, a innym razem Brady’ego, a to jest to, co uwielbiam w czytanych powieściach, bo lubię poznawać punkt widzenia każdego z głównych bohaterów.

Riley to dziewczyna, która w swoim krótkim życiu przeszła wiele. Zgwałcona i odrzucona przez sąsiadów, musiała wraz z rodzicami wyjechać z rodzinnego miasta. Gdy powraca po kilku latach, nadal nie jest jej łatwo, gdyż wszyscy pamiętają wydarzenia z przeszłości oraz to, że oskarżyła „cudownego chłopaka” o gwałt. Jednak jest jedna osoba, która ma w nosie, to co myślą inni i zaprzyjaźnia się z dziewczyną. Brady z każdym dniem staje się dla niej coraz ważniejszy i szybko zbliżają się do siebie. Tylko, czy ten związek ma szanse na przetrwanie? Ponadto i w życiu Brady’ego dochodzi do niemiłych wydarzeń i chłopak będzie potrzebował wsparcia ukochanej dziewczyny. Jeżeli jesteście ciekawi, jak potoczy się ich historia, to koniecznie musicie sięgnąć po tę książkę, bo ja już więcej nic Wam nie napiszę. ;)

Abbi Glines potrafi niesamowicie zaciekawić czytelnika, jej styl jest prosty, lekki oraz niezmiernie przyjemny w odbiorze. I to właśnie przez ten lekki styl, jej książki są przeze mnie pochłaniane w kilka godzin. Tak również było w przypadku „Pozwól się kochać”, powieść została odłożona na półkę, dopiero gdy dotarłam do ostatniej strony. I choć fabuła książki nie jest zbytnio skomplikowana i możemy przewidzieć zakończenie, to autorka z premedytacją, co jakiś czas rzuca naszym bohaterom przysłowiowe kłody pod nogi. W tej części wiele dzieje, jest wiele smutku oraz bólu, ale także pojawia się radość, śmiech oraz oczywiście miłość, która potrafi wyleczyć niejedną okaleczoną duszę, a obumarłe serce przywrócić do życia, by zabiło mocniej dla tej jednej ukochanej osoby.

Polecam Wam tę książkę z czystym sumieniem, bo historia w niej zawarta, jest fajną odskocznią od codziennej rzeczywistości.

Moje kolejne spotkanie z twórczością Abbi Glines mogę zaliczyć do udanych. Kolejny tom z serii The Field Party zapewnił mi kilkugodzinną rozrywkę i dostarczył sporą dawkę emocji. Mimo że książka jest bardzo przewidywalna i miejscami cukierkowa, to historia Riley oraz Brady’ego pochłania bez reszty. Ja odłożyłam książkę dopiero po przeczytaniu ostatniej strony i nie żałuję...

więcej Pokaż mimo to