-
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać442 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14 -
Artykuły
Zapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2014-12-26
2014-12-25
2014-10-19
2014-10-13
W marcu tego roku miałam okazję poznać młodego inkwizytora Luca Vero oraz jego towarzyszy. Tom po tomie, przeczytałam "Odmieńca" i "Krucjatę" i choć druga część serii "Zakon Ciemności" nie była tak dobra jak pierwsza, z niecierpliwością czekałam na moment, kiedy będę mogła poznać dalsze losy przyjaciół oraz rozwiązania postawionych zagadek. Dziś z zadowoleniem mogę powiedzieć, że autorka zaspokoiła moje oczekiwania.
Akcja książki "Złoto głupców" toczy się w tętniącej karnawałową zabawą, średniowiecznej Wenecji, dokąd Luca Vero, jego sługa Freize, brat Piotr oraz Izolda i Iszrak podążyli udając kupiecką rodzinę. Kamuflaż ten miał im umożliwić rozwiązanie kolejnego zadania, tym razem nie mającego zbyt wiele wspólnego z wypatrywaniem znaków końca świata. Zwierzchnik Zakonu Ciemności polecił inkwizytorowi odnaleźć źródło angielskich złotych nobli. Wykonując misję nasi bohaterowie poznają alchemików pracujących nad odkryciem kamienia filozoficznego i życia wiecznego. Natomiast Luca po raz pierwszy ma możliwość odnalezienia swojego ojca. Czy udało się mu oswobodzić go z niewoli osmańskiej? Czy wykonał swoje zadanie? Tego Wam nie zdradzę :)
Po przeczytaniu "Krucjaty" miałam olbrzymią nadzieję, że kolejny tom z serii będzie od niej lepszy. Philippie Gregory udało się tego dokonać. "Złoto głupców" okazało się tak dobre jak "Odmieniec", a może nawet lepsze. W przeciwieństwie do "Krucjaty" nie ma tu momentów, w których czytelnik mógłby się nudzić. Akcja cały czas, równomiernie się toczy, rozwijając przed nami trzy wątki. Złoto głupców, czyli główny temat książki oraz łączący się z nim motyw kamienia filozoficznego zostały świetnie wykorzystane;. wątek miłosny, tym razem okazał się elementem idealnie pasującym do karnawałowej, grzesznej Wenecji :) a historia ojca Luki, porwanego i więzionego przez Osmanów, zaczęła ciekawie się rozwijać. Przy okazji pojawiła się, dosłownie chwilowo, postać Radu Beja. Spodziewałam się, że człowiek ten stanie się czołową postacią tego tomu, ale widać jeszcze nie przyszła na niego pora :)
Nadal moim ulubionym bohaterem pozostaje Freize :) Chłopak ten jest niesamowity i podejrzewam, że do końca serii nie pojawi się nikt fajniejszy od niego :) Jednak brat Piotr miło mnie zaskoczył. Ten dotychczas twardo trzymający się zasad zakonnik, dla ratowania przyjaciela nie tylko ośmieszył się, ale nawet popełnił kłamstwo. Spodziewam się, że to dopiero początek zmian w jego postawie :) a w związku z tym, może zrobić się jeszcze ciekawiej w kolejnej części.
"Złoto głupców" wyjaśniło kilka zagadek z poprzednich tomów lecz nadal pozostawiło wiele spraw niewyjaśnionych. Kim jest Zwierzchnik Zakonu Ciemności? Czy na pewno stoi on po stronie dobra? Dlaczego Lukę zwą Odmieńcem? Jaką rolę odegra Radu Bei? Trzeba przyznać, że Philippa Gregory potrafi tak zakończyć książkę, żeby czytelnik chciał poznać dalsze losy bohaterów :) Czekam z niecierpliwością na kontynuację serii i liczę, że będzie ona jeszcze lepsza niż dotychczasowe książki :)
W marcu tego roku miałam okazję poznać młodego inkwizytora Luca Vero oraz jego towarzyszy. Tom po tomie, przeczytałam "Odmieńca" i "Krucjatę" i choć druga część serii "Zakon Ciemności" nie była tak dobra jak pierwsza, z niecierpliwością czekałam na moment, kiedy będę mogła poznać dalsze losy przyjaciół oraz rozwiązania postawionych zagadek. Dziś z zadowoleniem mogę...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-10-01
"Mała księżniczka" to książka po którą musiałam sięgnąć. Gdy zobaczyłam ten tytuł na liście nowości Wydawnictwa Egmont powróciły wspomnienia z dawnych lat. Jako dziecko z przejęciem oglądałam film o małej dziewczynce, która z dnia na dzień została biedną sierotą. Pamiętam, jak płakałam ze szczęścia, gdy po wszystkich przejściach, w końcu los Sary odmienił się. Wraz z książką "Mała księżniczka" mogłam jeszcze raz przeżyć historię Sary, tylko tym razem patrząc na nią okiem matki.
Sara Crewe dzieciństwo spędziła w Indiach, otoczona miłością samotnie wychowującego ją ojca. Gdy osiągnęła wymagany wiek, ojciec odwiózł ją do Londynu. Tam na pensji dla dziewcząt rozpoczęła naukę pod czujnym okiem Pani Minchin.
Sara nie była zwyczajną, małą dziewczynką. Po mimo przepychu w jakim dorastała i wyjątkowego traktowania, była dzieckiem skromnym, kulturalnym i do wszystkich przyjaźnie nastawionym. Ponad to, wyróżniała się niesamowitą wyobraźnią i szeroką wiedzą zaczerpniętą z książek. Potrafiła na poczekaniu wymyślić tak niesamowitą historię, że słuchacze nie mogli się od niej oderwać. Niezwykły charakter sprawił, że Sara od razu znalazła przyjaciół. Życie dziewczynki wydawało się sielanką, aż do dnia jedenastych urodzin. Wówczas, w raz z informacją o śmierci ojca, życie Sary obróciło się o 360 stopni. Jednego dnia była małą księżniczką, następnego stała się niemalże żebraczką. Z wyróżnianej uczennicy, zdegradowana została do pozycji dziewczyny na posyłki.
"Mała księżniczka" to pozycja poruszająca między innymi takie tematy jak przyjaźń, zazdrość, funkcjonowanie w grupie rówieśniczej, ubóstwo, wykorzystywanie dzieci, czy wygórowane oczekiwania rodziców. Sara, główna bohaterka książki prezentuje postawę godną naśladowania i jednocześnie wzbudzającą podziw nawet wśród dorosłych. Ta mała dziewczynka pomimo tego, że z dnia na dzień zostaje sama na świecie, do tego pozbawiona środków do życia, nie traci hartu ducha. W beznadziejnej sytuacji, w której się znalazła, nie użala się nad sobą, nie załamuje się, tylko przyjmuje z godnością to co los dla niej przewidział. Pomimo złego traktowania, poniżających warunków w jakich przyszło jej żyć i pracy ponad siły potrafi dalej się uśmiechać, a wszelkie docinki ze strony zawistnych koleżanek przyjmuje z godnością księżniczki. Sara po mimo strasznej sytuacji w jakiej się znalazła, nie przestała zwracać uwagi na tych co mają jeszcze gorzej. Dzieli się tym co ma w danej chwili, jeśli nie jedzeniem, to chociaż opowieścią pozwalającą przetrwać najgorsze chwile.
"Mała księżniczka" to klasyka. Takiej książki nie trzeba analizować, nie ma co się zastanawiać czy jest ona dobra, wartościowa, bo to jest pewnik. Taką książkę można jedynie polecać. Więc ja polecam ją Wam, a Wy zaproponujcie ją swoim dzieciom, na prawdę warto.
http://yllla-cowgowiepiszczy.blogspot.com/2014/10/maa-ksiezniczka-f-h-burnett-recenzja.html
"Mała księżniczka" to książka po którą musiałam sięgnąć. Gdy zobaczyłam ten tytuł na liście nowości Wydawnictwa Egmont powróciły wspomnienia z dawnych lat. Jako dziecko z przejęciem oglądałam film o małej dziewczynce, która z dnia na dzień została biedną sierotą. Pamiętam, jak płakałam ze szczęścia, gdy po wszystkich przejściach, w końcu los Sary odmienił się. Wraz z...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-07
2014-07-23
Biorę do ręki książkę. Czytam pierwszych kilka stron i już się uśmiecham. Główna bohaterka bowiem, przypomina mi mnie samą z przed kilku lat. Kamila to młoda dziewczyna, kochająca książki i róże, unikająca życia realnego, za to intensywnie żyjąca w świecie budowanym przez bujną wyobraźnię. To nieśmiała i mimo swojego wieku, naiwna jak dziecko dziewczyna. Pomimo swojej infantylności od pierwszych chwil wzbudziła we mnie pozytywne uczucia.
Czytam książkę dalej. Strony przeskakują jedna za drugą, a ja śmieję się i płaczę. Złoszczę się i cieszę. Krzyczę "Zastanów się co robisz. Nie bądź tak łatwowierna!!!". Ekscytuję się i rumienię jak ta niedoświadczona życiowo dziewczyna. Z niecierpliwością wyczekuję na kolejne ich spotkanie. I doszukuję się wśród wielu informacji tych, które pozwolą zrozumieć, cóż ten mężczyzna zrobił, że ma tak wielkie wyrzuty sumienia?
Zbliżam się do końca, ciągle popychana chęcią odkrycia, co tak właściwie się stało? Dlaczego zniknął? Co łączyło go ze śmiercią Kamili matki? A może nic go nie łączyło i chodziło o zupełnie coś innego? Snuję domysły i przewiduję jak zachowa się Kamila. Czytając ostatnie strony dosłownie pocą mi się dłonie, a moja dusza podskakuje z niecierpliwości. Podekscytowanie zbliżającą się chwilą odkrycia tajemnicy rośnie do granic możliwości. I ...
Nagle rozczarowanie.
W takim napięciu czekałam na zakończenie przynoszące odpowiedzi na pytania, które sobie zadawałam. Na rozwiązanie tajemnicy. Tymczasem moja ciekawość mało, że nie została zaspokojona, to jeszcze wzrosła! Jakbym nie miała pod ręką kolejnej książki z cyklu, to byłabym dosłownie zła. Jak można zostawić czytelnika w takim stanie!!! Przecież tak nagromadzona ciekawość i emocje mogą człowieka rozerwać od środka!
Na szczęście "Zacisze Gosi" czekało na mnie na półce i szybko mogłam ugasić płonącą ciekawość. Wśród moich wielu wersji rozwiązań tajemnicy, nie znalazło się, żadne choćby zmierzające w dobrą stronę. Taka sytuacja zwyczajnie nie przeszła mi przez myśl. Stop! Za daleko wybiegam.
Wracając do książki "Ogród Kamili". Zdaję sobie sprawę, że niekoniecznie to, co we mnie wzbudza takie emocje, będzie z taką samą mocą działać na Was. Jednak mogę Wam zagwarantować, że "Ogród Kamili" to na prawdę dobra i odrywająca od rzeczywistości lektura. Mamy teraz wakacje więc samo nasuwa się na myśl, że to książka idealna na te upalne dni i burzowe wieczory. Jednak sprawdzi się ona również w samotne, zimowe wieczory z kubkiem herbaty czy kakao w dłoni.
Biorę do ręki książkę. Czytam pierwszych kilka stron i już się uśmiecham. Główna bohaterka bowiem, przypomina mi mnie samą z przed kilku lat. Kamila to młoda dziewczyna, kochająca książki i róże, unikająca życia realnego, za to intensywnie żyjąca w świecie budowanym przez bujną wyobraźnię. To nieśmiała i mimo swojego wieku, naiwna jak dziecko dziewczyna. Pomimo swojej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-16
2014-06-28
2014-05-30
"Jeszcze jeden dzień" to historia bejsbolisty Charlesa "Chicka" Benetta. Poznajemy ją dzięki osobie, która przeprowadziła z Chickiem rozmowę. Tożsamość tej osoby niech pozostanie póki co tajemnicą, by nie zepsuć niespodzianki tym, którzy zdecydują się przeczytać książkę. Wspomniana osoba stwierdziła, że czytelnikowi będzie łatwiej uwierzyć w całą historię, gdy opowie ją sam Chick. Tak więc główny bohater opowiada nam o swoim życiu, a opowieść o tym, jak popełnił samobójstwo, przeplata swoimi wspomnieniami z dzieciństwa. Autor natomiast uzupełnia książkę listami matki do syna oraz fragmentami dziennika Chicka, które stanowią zestawienie sytuacji, w których matka stanęła po jego stronie i on nie stanął po jej stronie.
Książka składa się z czterech rozdziałów, których tytuły wskazują na upływający czas oraz na przemianę zachodzącą w nastawieniu głównego bohatera do życia. Przez kolejne strony książki, Chick robi swoisty rachunek sumienia i uświadamia sobie, że faworyzował swojego ojca, pomimo tego, że to matka obdarzyła go bezwarunkową miłością. To matka była przy nim bez względu na wszystko, to ona walczyła o to, by zdobyć fundusze na wykształcenie syna. Ona dobrze mu radziła. Ojciec natomiast tylko wymagał. Chick robił wszystko by zadowolić ojca. Za wszelką cenę chciał zasłużyć na jego miłość. Przez ojca, rzucił studia, na które tak ciężko pracowała jego matka. Ze względu na ojca, w dzień urodzin matki oszukał rodzinę i pojechał zagrać w niewiele znaczącym meczu. Ten dzień okazał się ostatnim dniem, który mógł spędzić z matką. Chick stracił tę możliwość, a gdy sobie to uświadomił, załamał się. Przez resztę życia towarzyszyło mu poczucie winy.
"Wciąż słyszałem jego słowa, wymuszające na mnie decyzję: Synek mamy czy synek taty, Chick! Jak będzie?
- Dokonałem niewłaściwego wyboru - szepnąłem.
Matka pokręciła głową.
- Dziecko nie powinno musieć wybierać."
Książka "Jeszcze jeden dzień" pokazuje trudną prawdę: bardziej staramy się o miłość, o którą musimy walczyć. Chick nie jest wyjątkiem w tej kwestii i nie ma co się dziwić, że tak bardzo starał się zadowolić ojca. Jak każde dziecko pragnął miłości obojga rodziców. O miłość ojca musiał walczyć. W nadziei, że ją zdobędzie robił to czego ojciec od niego oczekiwał, bez względu na konsekwencje i nie myśląc o tym, czego on sam pragnie. O miłość matki nie musiał się starać, wiedział, że ona go kocha bez względu na wszystko. Dlatego mimowolnie przesunęł ją na drugie miejsce. Nie oznaczało to, że ją mniej kochał, ale jeżeli w grę wchodził ojciec, potrzeby i racje matki schodziły na dalszy plan.
Książka "Jeszcze jeden dzień" uświadamia nam także fakt, że notorycznie tracimy czas na rzeczy, tylko pozornie ważne, a to, co faktycznie się liczy odkładamy na później. Przedkładamy pracę, karierę nad czas spędzony z rodziną. Nie myślimy o tym, że pewnego dnia możemy już nie mieć możliwości porozmawiać z najbliższymi. Charles Benett dostał szansę jakiej my nigdy nie otrzymamy. Mógł spędzić z matką jeszcze trochę czasu, mógł z nią porozmawiać i pogodzić się z jej stratą. Dla nas jedyną szansą jest przesłanie tej książki. Jeżeli weźmiemy je sobie do serca, to wykorzystamy czas, który nam pozostał tak, by go nie żałować.
Zarówno w książce "Jeszcze jeden dzień", jak i "Zaklinacz czasu" nie znajdziecie szybkiej akcji, ani zdań wyzwalających nie wiadomo jakie emocje. Natomiast dzięki nim zwrócicie uwagę na sprawy tak oczywiste, że zapominamy o nich na co dzień. Mitch Albom w swoich książkach przypomina co jest ważne i daje nam szanse zmienić swoje życie wtedy, kiedy jest jeszcze na to czas.
"Jeszcze jeden dzień" to piękna książka, a jej autor zdecydowanie do mnie trafia. Z pewnością sięgnę po kolejne dzieła Mitcha Albom i Wam również polecam na chwilę zwolnić, poczytać i zastanowić się nad własnym życiem.
http://yllla-cowgowiepiszczy.blogspot.com/2014/06/jeszcze-jeden-dzien-mitch-albom.html#more
"Jeszcze jeden dzień" to historia bejsbolisty Charlesa "Chicka" Benetta. Poznajemy ją dzięki osobie, która przeprowadziła z Chickiem rozmowę. Tożsamość tej osoby niech pozostanie póki co tajemnicą, by nie zepsuć niespodzianki tym, którzy zdecydują się przeczytać książkę. Wspomniana osoba stwierdziła, że czytelnikowi będzie łatwiej uwierzyć w całą historię, gdy opowie ją sam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-06-08
2014-04-26
Wstęp budzący niepokój, wyczulający zmysły, zmuszający do skupienia i nasłuchiwania, jakbyśmy my sami byli zagubieni w lesie zalanym mlekiem mgieł.
Cała książka jest niezwykle tajemnicza. Jej akcja toczy się w lesie mgieł, o którym krążą przerażające opowieści. Nikt poza leśniczym, nie wie, że wśród drzew, daleko od cywilizacji, stoi stary dom, a w nim mieszkają boginie piękna. Mgły, mrok, bezimienne mogiły, lustra, manekiny i tajemnicze obrazy, to wszystko tworzy niesamowity klimat. Budzi w czytelniku niepokój i strach przed czającym się niebezpieczeństwem.
Spodobał mi się pomysł oraz forma książki. Tajemnicza, zagmatwana i często niezrozumiała teraźniejszość, jest bardzo powoli odkrywana w retrospekcjach. Fragmenty o przeszłości głównej bohaterki nakręcają całą historię i sprawiają, że brniemy w nią dalej. Przez większą część książki, to właśnie tych retrospekcji wyczekiwałam. Po każdym kolejnym fragmencie odkrywającym przeszłość zastanawiałam się, jak skończyła się tamta historia. W losach głównych bohaterów starałam się dopatrzeć wskazówek. Kiedy już mi się wydawało, że wiem, rozumiem, moją pewność burzyły nieskładające się w sensowne zdanie, słowa szalonego Branka. I tak w zasadzie do samego końca niczego nie byłam pewna, jednak odkrywanie prawdy sprawiało mi sporą przyjemność. Zakończenie książki zaskoczyło mnie i jednocześnie pozostawiło w niepewności. Do tej pory zastanawiam się, czy faktycznie to już koniec tej historii. Czy aby na pewno wszystko zrozumiałam? Nie wiem jak to możliwe, ale równolegle z tym zaskoczeniem, czuję również jakiś niedosyt.
Bohaterów w książce "Dopóki śpiewa słowik" jest niewielu i właściwie nie mogę o nich pisać, by zbyt wiele nie zdradzić. Powiem tylko, że nie przypadł mi do gustu Jari, główny bohater książki. Od samego początku cisnęły mi się na usta słowa: oj głupiutki czyżyku, ty ciągle na coś liczysz, a one zwyczajnie cię wykorzystują. Jari jest naiwnym nastolatkiem, który bez oporu pozwala sobą mnipulować. Pożądanie zasłania mu oczy i sprawia, że robi to czego się od niego oczekuje. Tym swoim zaślepieniem denerwował mnie, ale widać dla potrzeb książki właśnie taki musiał być.
Książka "Dopóki śpiewa słowik" jest dziwna, bardzo tajemnicza, inna. Były w niej momenty, które zaczynały mnie nudzić, ale retrospekcje sprawiały, że chciałam czytać dalej. Nie wszystko co czytałam rozumiałam, a mimo wszystko podobało mi się to. Podobała mi się ta tajemniczość, obietnica, że coś się zdarzy, a jednocześnie zakończenie pozostawiło we mnie uczucie niedosytu. Nie mogę powiedzieć, że książka mnie zachwyciła, ale nie mogę również powiedzieć, że mi się nie podobała, bo czytałam ją z dużą przyjemnością. Ta opowieść jest tak dziwna, że trudno ją ocenić. Jest niepokojąca.
Wstęp budzący niepokój, wyczulający zmysły, zmuszający do skupienia i nasłuchiwania, jakbyśmy my sami byli zagubieni w lesie zalanym mlekiem mgieł.
Cała książka jest niezwykle tajemnicza. Jej akcja toczy się w lesie mgieł, o którym krążą przerażające opowieści. Nikt poza leśniczym, nie wie, że wśród drzew, daleko od cywilizacji, stoi stary dom, a w nim mieszkają boginie...
2014-01-30
"Cena ciała" to historia młodej prostytutki, która za namową brata, swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami postanowiła dzielić się na blogu. Z czasem, pod wpływem komentarzy i dyskusji z czytelnikami, zaczęła odczuwać bezsens swego życia. Jolka, główna bohaterka książki, stopniowo dojrzewała do podjęcia decyzji, mającej wpływ na jej dalsze losy oraz życie bliskich jej osób. Jak potoczyło się jej życie? Czy przeszłość pozwoliła o sobie zapomnieć?
Pomysł na przeniesienie losów i rozmyślań prostytutki do sieci, bardzo mi się spodobał. Stąd podkreślenia w cytowanym na wstępie zdaniu.
Przypomnijcie sobie jakie blogi czytacie od pierwszego do ostatniego słowa, nie omijając żadnego wpisu? No właśnie, nie te tematyczne, tylko te osobiste. Po książkę "Cena ciała" sięgnęłam właśnie jak po taki osobisty blog, zaciekawiona losami, kobiety żyjącej z nierządu, jej przeżyciami, myślami, jej zdaniem na różne tematy. Lubimy śledzić losy innych i znać ich myśli. Forma bloga sugeruje, że są to losy prawdziwej osoby, do tego pisane anonimowo więc bardziej szczerze i otwarcie. To przyciąga, działa na nas.
Książkę przeczytałam z dużym zaciekawieniem. Jakby nie zmęczenie fizyczne, to pewnie pochłonęłabym ją od razu w całości. Pomimo wcześniej przeczytanego opisu z okładki, który sugeruje, że przeszłość nie da spokoju głównej bohaterce, zakończenie i tak niesamowicie mnie zaskoczyło. Aż mnie kusi napisać "CZEGOŚ TAKIEGO" się nie spodziewałam. Cała ta historia dziewczyny, która stała się prostytutką od początku wydawała mi się bardzo realna. Odnosiłam wrażenie, że mogłaby to być historia, przykładowo, mojej sąsiadki. Natomiast jakoś nie potrafiłam, a może nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że otaczający nas świat jest tak brutalny ... a przecież jest. Wyparłam możliwość takiego zakończenia tej historii i pewnie stąd u mnie jeszcze większe zaskoczenie.
Książkę "Cena ciała" bardzo lekko mi się czytało, jest to zasługa stylu autora, jego gładkich zdań itd. Niestety te piękne zdania jak dla mnie są wadą książki, ponieważ nie pasują do mojego wyobrażenia bohaterki. Rozumiem, że Jolka starała się nie przeklinać, pisać poprawnie, jasno formułować zdania, że była córką nauczyciela... Jednak czytając ją miałam ciągle wrażenie, że zbyt dobrze idzie jej pisanie. Pamiętam jak nieporadnie składałam zdania zaczynając pisanie bloga. Nawet teraz, pisząc tę recenzję nie jestem zadowolona ze sposobu przelania swoich myśli na papier. Jolka natomiast sprawia wrażenie osoby piszącej z dużą łatwością. Zbyt dużą jak na osobę, która nie ma na co dzień kontaktu z literaturą, która z dnia na dzień po prostu siada do komputera i zaczyna pisać. W przypadku tej książki bardziej pasowałby mi mniej składne zdania, ale jest to moje zdanie i przyznam szczerze, że jestem ciekawa co inni na ten temat myślą.
Książkę polecam i z ciekawością czekam na Wasze opinie :) http://yllla-cowgowiepiszczy.blogspot.com/2014/02/cena-ciaa-marek-weiss-recenzja-zysk-i-s.html#more
"Cena ciała" to historia młodej prostytutki, która za namową brata, swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami postanowiła dzielić się na blogu. Z czasem, pod wpływem komentarzy i dyskusji z czytelnikami, zaczęła odczuwać bezsens swego życia. Jolka, główna bohaterka książki, stopniowo dojrzewała do podjęcia decyzji, mającej wpływ na jej dalsze losy oraz życie bliskich jej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-07
Książka przy której można się pośmiać :) szara i trudna codzienność została przerysowana, ale dzięki temu tak zabawna. Recenzję wraz z ilustracjami książki, możecie zobaczyć na moim blogu http://yllla-cowgowiepiszczy.blogspot.com/2014/02/dziecko-dla-odwaznych-leszek-k-talko.html
Książka przy której można się pośmiać :) szara i trudna codzienność została przerysowana, ale dzięki temu tak zabawna. Recenzję wraz z ilustracjami książki, możecie zobaczyć na moim blogu http://yllla-cowgowiepiszczy.blogspot.com/2014/02/dziecko-dla-odwaznych-leszek-k-talko.html
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-02
"Machiavelli dla mam" pomimo tego, że to książka sklasyfikowana jako poradnik, nie jest typowym poradnikiem. Suzanne Evans opisuje w niej swój eksperyment polegający na przełożeniu rad Machiavellego zawartych w "Księciu" na życie rodzinne. Pisze o swoich zwycięstwach i porażkach, o problemach i trudnościach jakie spotkała wprowadzając w życie rady Machiavellego. Przy tym nie ukrywa przed czytelnikiem swoich wad i słabości. Przyznaje się nawet do tego, że zastanawiała się nad oddaniem swojej córki z zespołem Downa do adopcji. Autorka nie narzuca swoich rozwiązań, nie pisze co, jak powinniśmy zrobić. Mówi natomiast "kierujcie się własnym systemem wartości i celami, które chcecie osiągnąć".
W książce "Machiavelli dla mam" nie znalazłam odkrywczych rad, być może dlatego, że według testu zawartego w końcowej części książki, sama jestem mamą makiaweliczną, jednak sam pomysł porównania rodziny do państwa jest ciekawy i wart uwagi. Po przeczytaniu całej książki mogę powiedzieć, że czas spędzony na jej lekturze minął mi przyjemnie. Niestety jak wspomnę początki, to muszę przyznać, że styl autorki drażnił mnie. Ciągłe nawiasy typu "opowiem o tym, szerzej w kolejnych rozdziałach", powtarzanie pewnych sformułowań ("nie żartowałabym w tak poważnej sprawie"), sposób nawiązywania do dzieła Machiavellego ("Postanowiłam rozwiązać problem ... z pomocą Machiavellego", "Zwróciłam się o pomoc do Machiavellego") to szczegóły, które przykuwały moją uwagę. W dalszej części książki było już zdecydowanie lepiej i książkę czytałam z dużą przyjemnością.
Podobało mi się podejście autorki do samej siebie i do swojej rodziny. Dobrze jest wiedzieć, że nikt nie jest idealny, że autorka książki też jest człowiekiem, który popełnia błędy. Dzieli się z nami swoimi doświadczeniami, żebyśmy my mogli uniknąć tych samych błędów.
"... kluczem do zadowolenia z siebie i sukcesów rodzicielskich oraz zadowolenia z rodziny i rodzinnego szczęścia - była nie tyle zmiana w zachowaniu dzieci, co w moim własnym."
Książkę polecam wszystkim zmęczonym mamom, które potrzebują wsparcia. Dzięki tej książce będziecie mogły spojrzeć na problemy rodzinne z lotu ptaka i oczami innej kobiety. Zobaczycie, że nie tylko Wy borykacie się z takimi problemami i zrozumiecie, że musicie zacząć działać, by zmienić swoje położenie.
http://yllla-cowgowiepiszczy.blogspot.com/2014/05/machiavelli-dla-mam-suzanne-evans.html
"Machiavelli dla mam" pomimo tego, że to książka sklasyfikowana jako poradnik, nie jest typowym poradnikiem. Suzanne Evans opisuje w niej swój eksperyment polegający na przełożeniu rad Machiavellego zawartych w "Księciu" na życie rodzinne. Pisze o swoich zwycięstwach i porażkach, o problemach i trudnościach jakie spotkała wprowadzając w życie rady Machiavellego. Przy tym...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-07
Cóż, Katarzyna Michalak ma dar wyciskania ze mnie łez ;)
Cóż, Katarzyna Michalak ma dar wyciskania ze mnie łez ;)
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-04-20
Książka "Przytulanki szmacianki" na wstępie zawiera informację o ściegach i tkaninach, które możemy wykorzystać do stworzenia przytulanki. Następnie strona po stronie, pojawiają się kolejne projekty zabawek wraz ze szczegółową instrukcją oraz spisem potrzebnych rzeczy.
Do stworzenia szmacianek nie trzeba zbyt wiele. Ścinki, końcówki materiałów, stare ubrania, wypełnienie zużytych poduszek ... trochę czasu i przede wszystkim chęci :) Podpowiem Wam, że skrawki materiałów możecie zdobyć przy okazji wizyty u krawcowej :)
Poszczególne szmacianki są na tyle proste, że nie przerażają niedoświadczonych swoim poziomem trudności oraz nie wpędzają w kompleksy swoją idealnością. Książka zawiera 50 projektów zabawek, które wykonać może każdy. Wystarczy skorzystać z przygotowanego wykroju oraz zamieszczonej instrukcji.
Podejrzewam, że dla osób posiadających doświadczenie w szyciu, instrukcje z tej książki będą banalne, jednak osoby początkujące dowiedzą się z nich wielu ciekawych rzeczy. Będą wiedziały na co zwrócić uwagę, w jakiej kolejności wykonać poszczególne elementy i jak to wszystko złożyć w całość. Dzięki nim osoba szyjąca uniknie takiej sytuacji w jakiej znalazłam się ja :)
Myślę, że uszycie kilku przytulanek wg zamieszczonych w książce wzorów, pozwoli zainteresowanemu nabyć wiedzę i doświadczenie pozwalające na tworzenie zabawek wg własnego projektu. "Przytulanki szmacianki. 50 projektów zabawek z resztek" polecam wszystkim mamom, które chciałyby sprawić swoim maluchom niespodziankę i dać im coś stworzonego własnoręcznie. Zabawkę jedyną w swoim rodzaju i stworzoną z miłości do obdarowanego.
Link do całej recenzji: http://yllla-cowgowiepiszczy.blogspot.com/2014/04/przytulanki-szmacianki-zabawki-recznie.html
Książka "Przytulanki szmacianki" na wstępie zawiera informację o ściegach i tkaninach, które możemy wykorzystać do stworzenia przytulanki. Następnie strona po stronie, pojawiają się kolejne projekty zabawek wraz ze szczegółową instrukcją oraz spisem potrzebnych rzeczy.
Do stworzenia szmacianek nie trzeba zbyt wiele. Ścinki, końcówki materiałów, stare ubrania, wypełnienie...
2014-03-01
"Krucjata" to druga ksiażka Philippy Gregory, którą miałam okazję przeczytać. Jest to dalsza część "Odmieńca", o którym pisałam stosunkowo niedawno. "Krucjatę" przeczytałam zaraz po skończeniu pierwszego tomu, niestety jakoś brakowało mi chęci i weny, do napisania jej recenzji. I takim to sposobem dopiero dziś o niej Wam piszę.
Luca Vero, wraz ze swym służącym i przyjacielem Freize i bratem Piotrem otrzymali rozkaz, by kierować się do Pescary. Dzięki temu mogli dalej podróżować z Izoldą i Iszrak, które poznali przy okazji wypełniania swojej pierwszej misji. Na jednym z noclegów spotkali bardzo liczną grupę dzieci zmierzających do Ziemi Świętej - Dziecięcą Krucjatę. Dzieciom przewodniczył Johann Dobry. Kim był ten haryzmatyczny młodzieniec? Czy natchnionym sługą Boga, za którego się podawał, czy może jednak wysłannikiem diabła? Czy Krucjata była jendym ze znaków zbliżającego się końca świata?
Po przeczytaniu "Odmieńca" bardzo spieszyłam się z poznaniem dalszych losów Luca Vero i jego towarzyszy. Byłam bardzo ciekawa, jaką misję tym razem dostaną. Niestety na początku książki "Krucjata" zawiodłam się. O ile sam pomysł krucjaty dzieci uważam za bardzo dobry, to niestety fragmenty opisujące jak doszło do tego, że tak duże ilości dzieci zebrały się w okół swojego przewodnika i wraz znim ruszyły pieszo przez świat, nudził mnie. Johann Dobry w swych zeznaniach powtarzał się, a mnie to zwyczajnie drażniło. Chciałam już wiedzieć w jakim kierunku rozwinie się akcja, tymczasem tkwiłam ciągle w opowieści, o tym jak to Johann usłyszał głos Boga.
Dalej zrobiło się ciekawiej, akcja trochę przyspieszyła. Johann Dobry swoimi przemówieniami trafiającymi do słuchających wywołał u mnie wręcz dreszcz i jeszcze bardziej wzmógł ciekawość. Niestety moja radość z tak fajnie rozwijającej się akcji niepotrwała długo. Znowu przyszedł moment, w którym zrobiło się nudno. Na domiar złego pogubiłam się, w zapoczątkowanym w pierwszej części przygód Luca Vero, wątku miłosnym, a tym czasem wątek ten zaczął się mocno rozwijać. Powiedziałabym nawet, że za mocno zaczął wysuwać się na pierwszy plan.
Patrząc na "Krucjatę" jako na całość nie mogę powiedzieć, że jest to zła książka, ale nie mogę również powiedzieć, że jest tak dobra jak "Odmieniec". Jest ona zbyt nierówna. Spodziewałam się czegoś lepszego, tymczasem raz było ciekawie innym razem nudziłam się. Zakończenie książki naszczęście było dobre. Pojawienie się nowego bohatera oraz końcowy rozwój wydarzeń, sprawiły, że znowu czekam na kolejną część serii Zakon Ciemności i mam nadzieję, że dorówna ona części pierwszej :) I sprawi, że zapomnę o niedoskonałościach "Krucjaty" :) a całą serię będę mogła zaliczyć do tych zdecydowanie dobrych :)
Książkę możecie wygrać w moim konkursie. Zapraszam:
http://yllla-cowgowiepiszczy.blogspot.com/2014/03/konkurs-3.html
"Krucjata" to druga ksiażka Philippy Gregory, którą miałam okazję przeczytać. Jest to dalsza część "Odmieńca", o którym pisałam stosunkowo niedawno. "Krucjatę" przeczytałam zaraz po skończeniu pierwszego tomu, niestety jakoś brakowało mi chęci i weny, do napisania jej recenzji. I takim to sposobem dopiero dziś o niej Wam piszę.
Luca Vero, wraz ze swym służącym i...
2014-02-15
"Odmieniec" to pierwsza książka Philippy Gregory, którą miałam okazję przeczytać. Pierwsza i zdecydowanie nie ostatnia. Czytałam kilka recenzji, z których wynikało, że to najsłabsze dzieło autorki, jednak mi, osobie nie mającej porównania z wcześniejszą twórczością Gregory, "Odmieniec" bardzo się podobał.
Izolda, córka pana Lucretili, po śmierci ojca trafia do zakonu. Dziewczyna nie czuje powołania, jednak musi podporządkować się ostatniej woli ojca. Krótko po objęciu przez nią funkcji kseni, w klasztorze zaczynają dziać się dziwne rzeczy. W celu wyjaśnienia oznak obłędu i lunatykowania wśród zakonnic, do klasztoru przybywa młody inkwizytor, Luca Vero. Jego zadaniem jest wyjaśnić rzeczy nie wytłumaczalne, sprawdzić czy ma do czynienia z zabobonami, ludzkimi uprzedzeniami, czy może z prawdziwymi oznakami zbliżającego się końca świata.
Średniowiecze, klasztor, niewyjaśnione zdarzenia - to, to co kusi mnie w książkach i stanowi pewnego rodzaju obietnicę ciekawej lektury. "Odmieniec" pod tym względem mnie nie zawiódł. Książka okazała się bardzo wciągająca i pochłaniająca. Akcja rozwijała się szybko i dosłownie nie pozwalała oderwać się od lektury. Styl autorki jest tak prosty i lekki w odbiorze, że jeżeli tylko miałabym taką możliwość, to przeczytałabym książkę od początku do końca, za jednym razem.
"Odmieniec" nie obfituje w bohaterów, ale za to każda postać jest wyjątkowa. Wspomniana na wstępie Izolda, jak przystało na damę, dba o zachowanie stosowne do swojej pozycji i przyjmuje z godnością to, co los jej przyniesie. Iszrak, przyjaciółka i towarzyszka Izoldy, to dziewczyna wszechstronnie wykształcona, inteligentna i odważna. Wychowała się w świecie chrześcijan, jednak nie zapomniała o swoich korzeniach. Luco Vera to inteligentny, jednak niedoświadczony i trochę niezaradny chłopak. Często pozwala by kierowały nim emocje, a nie zdrowy rozsądek, który przydałby się inkwizytorowi. Po mimo tego, iż jest on w zasadzie głównym bohaterem, niknie w cieniu swojego przyjaciela i sługi. Freize bowiem jest wyjątkowy :) Nie miał możliwości podjęcia nauki, ale wykazuje niesamowitą mądrość życiową. Zachwyca swoją umiejętnością zdobycia zaufania każdego zwierzaka. Co prawda dopiero w drugim tomie serii Zakon Ciemności pokaże na co go stać, ale już w "Odmieńcu" mnie zachwycił :) Nie potrafię o nim myśleć/pisać nie uśmiechając się :)
Chciałabym jeszcze napisać, że książka zaskoczyła mnie rozwiązaniami zagadek jakie napotkał Luca Vero, ale niestety, domyśliłam się ich rozwiązania dość szybko. Na szczęście nie wpłynęło to znacząco na przyjemność z lektury :) Świetnie się bawiłam czytając pierwszą książkę z serii Zakon Ciemności i tak mi się spieszyło do poznania kolejnego tomu, że pisanie recenzji odłożyłam na później :)
Książkę "Odmieniec" polecam głównie młodzieży, jednak wiem, że znajdzie się sporo osób dorosłych, którym również przypadnie do gustu. Tak więc, jeżeli pociąga Was średniowiecze, zabobony, lęk przed końcem świata, wiara w czarownice, przeczytajcie :)
"Odmieniec" to pierwsza książka Philippy Gregory, którą miałam okazję przeczytać. Pierwsza i zdecydowanie nie ostatnia. Czytałam kilka recenzji, z których wynikało, że to najsłabsze dzieło autorki, jednak mi, osobie nie mającej porównania z wcześniejszą twórczością Gregory, "Odmieniec" bardzo się podobał.
Izolda, córka pana Lucretili, po śmierci ojca trafia do zakonu....
2014-03-09
"Żółta sukienka" urzekła mnie swoją okładką i opisem. Po przeczytaniu informacji o książce wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Miałam ogromną nadzieję, że ta lektura zaspokoi moje oczekiwania. Nie zawiodłam się :)
O czym jest książka? O kobiecie, która przez lata nie potrafiła poradzić sobie z przeszłością. O ucieczce, która miała przynieść zapomnienie, a tymczasem przyniosła tylko samotność. O trudnych relacjach rodzinnych i o tragedii małego dziecka.
"Żółta sukienka" to niewielkich rozmiarów książeczka, obfitująca w treść, nie tyle zapisaną w słowach, co w myślach, do których skłania czytelnika. Od samego początku książka wzbudzała we mnie ciekawość. Właściwie nie tyle książka, sama w sobie, co jej tajemnicza bohaterka.
Anna to piękna, wrażliwa kobieta, która swym wyglądem stara się zmylić ludzi. Jej ekstrawagancki strój i mocny makijaż nie sprawiają dobrego wrażenia. Jednak wystarczy dobrze się przyjrzeć, by stwierdzić, że to osoba szczera w każdej swej reakcji, nie potrafiąca udawać i ukrywać swoich emocji. Bardziej zainteresowany obserwator, a takim właśnie był niepełnosprawny Paul, mógł zauważyć, że Anna skrywa w sobie cierpienie. Życie Paula obfitowało w cierpienie, więc któż lepiej niż on mógł ją zrozumieć?
Byłam bardzo ciekawa tego jak rozwiną się relacje pomiędzy tą dwójką. Przeżywałam wraz z nimi podekscytowanie i niepewność spowodowane budzącym się uczuciem. Jeszcze bardziej ciekawa byłam relacji głównej bohaterki z jej rodziną, a szczególnie z matką.
Matka powinna być dla swego dziecka oparciem. To u mamy dziecko szuka pocieszenia. To jej bliskości potrzebuje w trudnych chwilach. Tymczasem mama Anny była dla niej szorstka, odpychała ją od siebie. Swoim zachowaniem, ciągłym krytykowaniem, krzykiem, sprawiła, że mała Anna bała się jej zwierzyć. Bała się, że matka będzie ją obwinić za nieszczęście, które się stało. Przez strach przed reakcją matki, Anna została sama ze straszną tragedią. Biedne, małe, przerażone dziecko, nie do końca rozumiejące co się zdarzyło, żyjące w strachu i poczuciu winy. Brak jakiejkolwiek pomocy musiał się odbić na jej dalszym życiu.
"Żółta sukienka" to poruszająca, wręcz wstrząsająca książka, wywołująca niesamowite emocje i doprowadzająca do łez. To jedno z tych dzieł, o których myśli się jeszcze długo po przeczytaniu ostatniej strony tekstu. Moje emocje wywołane lekturą potęgowało nieodparte wrażenie, że to historia samej autorki ujęta w formie powieści. Że Anna to Beata. Nie wiem, czy to zamierzony efekt autorki, ale przeniesienie pewnych faktów z życia pisarki, do życia jej bohaterki, sprawił, że na prawdę zastanawiałam się, czy to nie jest pamiętnik Beaty Gołembiowskiej.
"Żółta sukienka" pomimo bardzo trudnego tematu jakiego dotyka, jest książką niosącą nadzieję. Autorka nie skupia się na cierpieniu, nie drąży tego tematu, a mimo wszystko doprowadza czytelnika do łez. Jednocześnie zakończenie książki, uspokaja czytającego, pokazuje zalążek nowego, lepszego dla głównej bohaterki życia i daje poczucie, że wszystko może się ułożyć.
"Żółta sukienka" urzekła mnie swoją okładką i opisem. Po przeczytaniu informacji o książce wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Miałam ogromną nadzieję, że ta lektura zaspokoi moje oczekiwania. Nie zawiodłam się :)
O czym jest książka? O kobiecie, która przez lata nie potrafiła poradzić sobie z przeszłością. O ucieczce, która miała przynieść zapomnienie, a tymczasem...
Sięgając po "Błysk" nie spodziewałam się lektury łatwej i przyjemnej. Liczyłam raczej na to, że dowiem się trochę o autyzmie i o wychowywaniu dziecka, liczyłam również na chociażby niewielką dawkę nadziei. Tymczasem okazało się, że jest to książka łatwa w odbiorze, przyjemnie się ją czyta i faktycznie niesie ze sobą nadzieję oraz wiedzę, której się spodziewałam.
"Błysk. Opowieść o wychowaniu, geniuszu i autyzmie" to historia Kristine Barnett oraz jej syna Jacoba, u którego w dzieciństwie zdiagnozowano autyzm. Lekarze i terapeuci zakładali, że chłopak nie nauczy się nawet czytać. Tymczasem w wieku 12 lat Jacob rozpoczął pracę na uniwersytecie, na wydziale fizyki kwantowej. Jego IQ okazało się wyższe nie tylko od przeciętnego, ale również od ilorazu inteligencji Einsteina. Jacob zaskoczył wszystkich. Nawet własną matkę, dzięki, której miał możliwość rozwinięcia się.
"Błysk" to opowieść o sile jaką daje nadzieja i o niesamowitych zdolnościach, które mogą zostać odkryte, jeśli tylko zachowamy otwarty umysł i nauczymy się wykorzystywać potencjał drzemiący w każdym dziecku.
Na początku lektury, przeszkadzało mi to jak autorka pisze. Zakładałam, że jest to książka tylko o jej synu i o tym jak go wychowywała, a nie historia całego jej życia. Stąd często miałam wrażenie, że na siłę wplata pewne szczegóły, odbiegając od głównego tematu i robiąc w pewnym sensie bałagan w opowiadanej historii. To niezrozumienie, nie było jednak w stanie przyćmić emocji jakie ze sobą niosły słowa autorki. Łykałam kolejne strony książki, a wraz z nimi łzy płynące ciurkiem po moich policzkach.
Chore dziecko i walcząca o nie matka. Taki obraz chyba każdego jest w stanie wzruszyć. Nie mogę wyjść z podziwu ile ta kobieta była w stanie udźwignąć i do podjęcia jak trudnych decyzji była zdolna. Czytając jej historię nie mogłam się nie cieszyć swoim własnym szczęściem, ale i jej szczęściem, na które bezdyskusyjnie zasłużyła. Wyobraźcie sobie, że osoby, które zawodowo zajmują się chorymi na autyzm dziećmi z góry założyły, że Jacob nie nauczy się nawet czytać, żeby móc w ogóle funkcjonować musi ćwiczyć w kółko te same, podstawowe czynności. Tymczasem Kristine, kierując się właściwie tylko swoim instynktem postanowiła zrezygnować z pomocy specjalistów i zająć się swoim dzieckiem osobiście. Ile kobiet znalazłoby w sobie tyle odwagi?
Kristine postawiła na rozwijanie pasji syna, a nie na uczenie go na siłę tego z czym miał problem. Stwierdziła również, że Jacob jest przede wszystkim dzieckiem, więc trzeba pozwolić mu na zabawę, znaleźć czas na sprawianie mu przyjemności, a nie tylko na terapię. Postanowiła osobiście przygotować go i posłać do zwyczajnej szkoły i tak też uczyniła. Pomimo własnych wątpliwości oraz spotykających ją przeszkód osiągnęła swój cel.
Jedna rzecz tylko nie daje mi spokoju. Chore dzieci potrzebujące specjalnej opieki. Nocne czuwanie nad synem, który w każdej chwili mógł przestać oddychać. Przed południem prowadzone przedszkole. Po południu i w weekendy zajęcia dla dzieci autystycznych. Przygotowywanie potrzebnych do pracy pomocy naukowych i w zależności od tematu zajęć specjalnego wystroju sali. Prowadzenie centrum rekreacji sportowej dla dzieci. Jakim cudem Kristine Barnett radziła sobie z tyloma obowiązkami i znajdowała jeszcze czas na czytanie dzieciom przed snem, czy wieczorne wypady za miasto. To się wydaje wręcz nie możliwe.
Głównym przesłaniem książki jest to, by rozwijać w dziecku jego zainteresowania i nie trzymać się twardo osądu innych. Dlatego "Błysk" polecam nie tylko rodzicom dzieci autystycznych, ale wszystkim rodzicom. Dziecko nie musi być przeciętnym lekarzem, może być znakomitym kucharzem i wykonywać swoją pracę z przyjemnością, a nie z poczucia obowiązku. Los naszych dzieci w dużej mierze zależy od nas rodziców, dlatego warto przeczytać co do powiedzenia ma kobieta, która wychowała geniusza.
http://yllla-cowgowiepiszczy.blogspot.com/2014/10/bysk-opowiesc-o-wychowaniu-geniuszu-i.html
Sięgając po "Błysk" nie spodziewałam się lektury łatwej i przyjemnej. Liczyłam raczej na to, że dowiem się trochę o autyzmie i o wychowywaniu dziecka, liczyłam również na chociażby niewielką dawkę nadziei. Tymczasem okazało się, że jest to książka łatwa w odbiorze, przyjemnie się ją czyta i faktycznie niesie ze sobą nadzieję oraz wiedzę, której się spodziewałam.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to"Błysk....