Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Zakładam, że każdy książkoholik ma taką serię, na której kolejne części czeka z niecierpliwością, a kiedy już ją skończy, stwierdza: Okej, teraz moje życie nie ma sensu.
W moim wypadku takimi pozycjami są książki z sagi o sawantach, autorstwa Joss Stirling, a niedawno w Polsce premierę miała Droga do Misty, będącą czwartą z cyklu.

Zacznijmy od przypomnienia sobie, kim w ogóle są sawanci? Otóż jest to grupa osób posiadających nadnaturalne zdolności. Każdy z sawantów ma swój jeden szczególny dar wyróżniający go spośród innych oraz możliwość telepatycznego komunikowania się z innymi osobnikami.
Dotychczas w każdej części sagi głównymi bohaterkami były przeznaczone* słynnych braci Benedictów. Tym razem jednak odsuwamy ich na drugi plan. Na pierwszy wchodzi Misty.

"Zupełnie jakbym miała w mózgu translator Google'a: wprowadź do niego kłamstwo, a on przerobi je na nagą prawdę."

Misty posiada dar (a może przekleństwo?) mówienia prawdy. Sprawia on, że dziewczyna oraz osoby w jej otoczeniu nie potrafią kłamać. Przez tę umiejętność często wpada w tarapaty. Wyobraźcie sobie tylko, jakie to uciążliwe - twoja najlepsza przyjaciółka chce kupić sukienkę i jest nią zachwycona, a tobie, ni stąd, ni zowąd wymyka się: To strasznie cię pogrubia.
Kiedy Misty wyjeżdża wraz z (uwaga, uwaga, fanki Benedictów!) Urielem do Republiki Południowej Afryki, aby odnaleźć jego przeznaczoną, namierzoną przez Crystal (która jest ich tropicielką), poznaje grupkę sympatycznych chłopaków. Sympatycznych - oprócz jednego z nich: Alexa, który traktuje ją chłodno. Mimo to przykuwa uwagę dziewczyny - Misty jednak postanawia trzymać go na dystans... A może tylko sobie to wmawia, bo wkrótce dowiaduje się, że Alex jest jej przeznaczonym.

"Chyba wiem, w czym rzecz: pływasz jak ryba, jesteś uroczy jak zawsze, ale kiedy do mnie podchodzisz, toniesz. Jestem jak skurcz."

To, co zdecydowanie nie podoba mi się w książkach Joss Stirling to to, że wszystkie z tej serii odgrywają się według stałego schematu. Jeżeli mieliście już do czynienia z pozostałymi pozycjami tej autorki... Możecie się spodziewać bardzo podobnej fabuły: mamy czarny charakter, który ponownie porywa główną bohaterkę a jej przeznaczony próbuje ją uratować. W tym wypadku porywaczem-mordercą jest stryj Alexa - Johan.
Poza tym, nie można powiedzieć o niej nic złego - wciąga bez reszty i jak każda część sagi, nie pozwoli o sobie zapomnieć. Ta część jest jednak moim zdaniem wyjątkowa i nieco różni się od innych pewnymi kwestiami:
Przeznaczonym w pozostałych częściach układało się świetnie (no, może poza tym, że za każdym razem zostawali rozdzieleni przez złych sawantów). Tutaj para nie jest tak idealna - Misty i Alex muszą wzajemnie nauczyć się akceptować swoje charaktery, ponieważ mają dwa zupełnie przeciwne dary (Misty - dar prawdy; Alex - dar perswazji).
Zakończenie również jest tu nieco bardziej zaskakujące niż w pozostałych częściach. Dzięki temu książka trzyma w napięciu do ostatnich rozdziałów, a czytelnik naprawdę zaczyna zastanawiać się czy aby na pewno wszystko skończy się dobrze.

"Dobrze, liczę do trzech, na trzy cię już nie będzie. Jeden, dwa..."

Joss Stirling stworzyła coś niesamowitego - serię z elementami fantastyki, po którą sięgnęłam mimo, że fantastyki nie czytam. Mało tego - pokochałam ją na tyle, że nie ma w chwili obecnej drugiej takiej sagi, na której kolejne części czekałabym tak bardzo. I mimo, że książkom do miana ideałów brakuje dużo, to zawsze będę wspominać je ciepło. Nie inaczej będzie z Drogą do Misty. Czekałam na nią tak długo, a przeczytałam w ekspresowym tempie. Ale tak to już jest. Na najlepsze czeka się najdłużej, a kiedy już nadchodzi - nawet nie wiesz, kiedy minęło.

więcej na www.littlefarner.blogspot.com

Zakładam, że każdy książkoholik ma taką serię, na której kolejne części czeka z niecierpliwością, a kiedy już ją skończy, stwierdza: Okej, teraz moje życie nie ma sensu.
W moim wypadku takimi pozycjami są książki z sagi o sawantach, autorstwa Joss Stirling, a niedawno w Polsce premierę miała Droga do Misty, będącą czwartą z cyklu.

Zacznijmy od przypomnienia sobie, kim w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu "Hopeless" oraz jej kontynuacji "Losing Hope" moja przygoda z Colleen Hoover chwilowo się przerwała. Nie z powodu niezadowolenia tymi książkami (wręcz przeciwnie), ale mnóstwem innych, które chciałam przeczytać. Jednak, kiedy będąc w księgarni w ręce wpadło mi "Maybe someday" i nie chciało z nich wyjść (stałam jak głupia czytając kilka kolejnych stron), stwierdziłam - co mi tam. I jak na typowego mola książkowego przystało - weszłam tam z nudów, a wyszłam z kolejną książką.

"Hej, serce. Słyszysz mnie? Wypowiadam ci wojnę."

Sydney ma poukładane życie. Przyjaźń, związek, studia, praca. Ale kto powiedział, że jest to wieczne? Okazuje się, że nie, bo najwyraźniej traci wszystko w ciągu jednego dnia. Ponieważ nagle dowiaduje się, że Hunter - jej chłopak - zdradza ją z Tori - jej najlepszą przyjaciółką i współlokatorką. A na domiar złego traci pracę. Kto na jej miejscu by się nie załamał? Spłukana, samotna i mokra (dosłownie - przecież deszcz zawsze zaczyna padać w tych najgorszych momentach) w jakiś jednak iście magiczny sposób ląduje w mieszkaniu Ridge'a - chłopaka z naprzeciwka. Zaraz, zaraz... To oni się znają? Ach, tak! Przecież Ridge codziennie gra na gitarze na swoim balkonie. A Sydney codziennie słucha jego kompozycji i podśpiewuje, układając do nich własne teksty. Dziewczyna nie spodziewałaby się jednak, że tak utalentowany człowiek jest... niesłyszący. I to od urodzenia.

"Kiedyś ktoś mi powiedział, że cierpienie stanowi doskonałą inspirację. Niestety, miał rację."

Jeśli myślicie, że to kolejna z tych typowo romantycznych książek, w których co trzecią stronę będziecie przeżywać z bohaterami ich pocałunki, czy czułe słówka - nic bardziej mylnego. Ponieważ tutaj chodzi im dokładnie o to, aby... zachować między sobą jak największy dystans. Ridge jest w związku. Sydney świeżo po jego zakończeniu. I oboje twierdzą, że nie w porządku byłoby doprowadzić to teraz do czegoś więcej. Ale nikt nie wyklucza opcji "może kiedyś". Bo jest jedna rzecz, która ich łączy, bez względu na wszystko: muzyka.

"Jesteśmy tylko dwiema zagubionymi duszami przerażonymi perspektywą niechcianego pożegnania."

Co poza samą fabułą jest wyjątkowego w tej książce? Nie byłaby ona taka sama, gdyby nie teksty piosenek dwójki bohaterów. Ale to nie wszystko. Utworów możecie posłuchać podczas czytania, ponieważ Griffin Peterson zdecydował się je nagrać. Same wykony może nie zrobiły na mnie większego wrażenia (lubię od czasu do czasu wracać tylko do "Let it begin" i "Living a lie"), ale podczas czytania tej historii z pewnością stworzą niesamowity klimat i sprawią, że jeszcze bardziej będziecie przeżywać to, co Sydney i Ridge.

"W tej chwili ostatecznie przegrałam wojnę ze swoim sercem."

"Maybe someday" to historia przede wszystkim niebanalna. Pokazująca, że nawet niesłyszący może usłyszeć muzykę. Udowadniająca, że "tkwić w rozdarciu" nie oznacza wyłącznie zastanawiania się nad tym, którą drogę powinniśmy wybrać. Przedstawiająca osoby, które nie są idealne i, choć chcą być uczciwe, nie zawsze im to wychodzi. Może brakuje jej co nieco do miana ideału. Ale z pewnością jest warta uwagi, bo zapewni wam niesamowite emocje i pozostanie w waszych głowach na długo.

littlefarner.blogspot.com

Po przeczytaniu "Hopeless" oraz jej kontynuacji "Losing Hope" moja przygoda z Colleen Hoover chwilowo się przerwała. Nie z powodu niezadowolenia tymi książkami (wręcz przeciwnie), ale mnóstwem innych, które chciałam przeczytać. Jednak, kiedy będąc w księgarni w ręce wpadło mi "Maybe someday" i nie chciało z nich wyjść (stałam jak głupia czytając kilka kolejnych stron),...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po przeczytaniu "Hopeless" oraz jej kontynuacji "Losing Hope" moja przygoda z Colleen Hoover chwilowo się przerwała. Nie z powodu niezadowolenia tymi książkami (wręcz przeciwnie), ale mnóstwem innych, które chciałam przeczytać. Jednak, kiedy będąc w księgarni w ręce wpadło mi "Maybe someday" i nie chciało z nich wyjść (stałam jak głupia czytając kilka kolejnych stron), stwierdziłam - co mi tam. I jak na typowego mola książkowego przystało - weszłam tam z nudów, a wyszłam z kolejną książką.

"Hej, serce. Słyszysz mnie? Wypowiadam ci wojnę."

Sydney ma poukładane życie. Przyjaźń, związek, studia, praca. Ale kto powiedział, że jest to wieczne? Okazuje się, że nie, bo najwyraźniej traci wszystko w ciągu jednego dnia. Ponieważ nagle dowiaduje się, że Hunter - jej chłopak - zdradza ją z Tori - jej najlepszą przyjaciółką i współlokatorką. A na domiar złego traci pracę. Kto na jej miejscu by się nie załamał? Spłukana, samotna i mokra (dosłownie - przecież deszcz zawsze zaczyna padać w tych najgorszych momentach) w jakiś jednak iście magiczny sposób ląduje w mieszkaniu Ridge'a - chłopaka z naprzeciwka. Zaraz, zaraz... To oni się znają? Ach, tak! Przecież Ridge codziennie gra na gitarze na swoim balkonie. A Sydney codziennie słucha jego kompozycji i podśpiewuje, układając do nich własne teksty. Dziewczyna nie spodziewałaby się jednak, że tak utalentowany człowiek jest... niesłyszący. I to od urodzenia.

"Kiedyś ktoś mi powiedział, że cierpienie stanowi doskonałą inspirację. Niestety, miał rację."

Jeśli myślicie, że to kolejna z tych typowo romantycznych książek, w których co trzecią stronę będziecie przeżywać z bohaterami ich pocałunki, czy czułe słówka - nic bardziej mylnego. Ponieważ tutaj chodzi im dokładnie o to, aby... zachować między sobą jak największy dystans. Ridge jest w związku. Sydney świeżo po jego zakończeniu. I oboje twierdzą, że nie w porządku byłoby doprowadzić to teraz do czegoś więcej. Ale nikt nie wyklucza opcji "może kiedyś". Bo jest jedna rzecz, która ich łączy, bez względu na wszystko: muzyka.

"Jesteśmy tylko dwiema zagubionymi duszami przerażonymi perspektywą niechcianego pożegnania."

Co poza samą fabułą jest wyjątkowego w tej książce? Nie byłaby ona taka sama, gdyby nie teksty piosenek dwójki bohaterów. Ale to nie wszystko. Utworów możecie posłuchać podczas czytania, ponieważ Griffin Peterson zdecydował się je nagrać. Same wykony może nie zrobiły na mnie większego wrażenia (lubię od czasu do czasu wracać tylko do "Let it begin" i "Living a lie"), ale podczas czytania tej historii z pewnością stworzą niesamowity klimat i sprawią, że jeszcze bardziej będziecie przeżywać to, co Sydney i Ridge.

"W tej chwili ostatecznie przegrałam wojnę ze swoim sercem."

"Maybe someday" to historia przede wszystkim niebanalna. Pokazująca, że nawet niesłyszący może usłyszeć muzykę. Udowadniająca, że "tkwić w rozdarciu" nie oznacza wyłącznie zastanawiania się nad tym, którą drogę powinniśmy wybrać. Przedstawiająca osoby, które nie są idealne i, choć chcą być uczciwe, nie zawsze im to wychodzi. Może brakuje jej co nieco do miana ideału. Ale z pewnością jest warta uwagi, bo zapewni wam niesamowite emocje i pozostanie w waszych głowach na długo.

littlefarner.blogspot.com

Po przeczytaniu "Hopeless" oraz jej kontynuacji "Losing Hope" moja przygoda z Colleen Hoover chwilowo się przerwała. Nie z powodu niezadowolenia tymi książkami (wręcz przeciwnie), ale mnóstwem innych, które chciałam przeczytać. Jednak, kiedy będąc w księgarni w ręce wpadło mi "Maybe someday" i nie chciało z nich wyjść (stałam jak głupia czytając kilka kolejnych stron),...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zawsze, jeśli tylko mam taką możliwość, staram się przeczytać książkę, zanim obejrzę jej ekranizację. Uważam, że to ona powinna być dla mnie wyznacznikiem tego, jak odebrać film. W przypadku "Zanim się pojawiłeś" zrobiłam jednak odwrotnie. Po obejrzeniu zwiastuna produkcji, stwierdziłam, iż nie chcę czekać i czytać książki. Miałam potrzebę zobaczenia tego filmu najszybciej jak tylko się da.
Produkcja zauroczyła mnie od pierwszej chwili, ale miałam dziwne poczucie winy, że powinnam jednak przed obejrzeniem sięgnąć po książkę. Zrobiłam to więc jakiś czas potem.

"Nie krytykuj czegoś, zanim nie spróbujesz."

Dwudziestosześcioletnia Louisa Clark nie przypuszczałaby, że zostanie postawiona w sytuacji, kiedy straci ukochaną (chociaż nieco banalną) pracę w kawiarni i przez to jej życie zmieni się w każdym detalu. Kiedy traci już nadzieję na zdobycie nowej posady, pojawia się propozycja bycia opiekunką całkowicie sparaliżowanego mężczyzny na wózku - Willa Traynora. Lou w pierwszym odruchu przerażona taką wizją, decyduje się jednak spróbować i przez pierwsze dni swojej pracy jest załamana - Will wcale nie traktuje jej miło. Nie wykazuje chęci zaprzyjaźnienia się, czy choćby stworzenia miłej atmosfery między nimi.

"Pomóc można tylko komuś, kto tego chce."

Okazuje się, że Will chce popełnić eutanazję. Ma dość życia na wózku i braku możliwości zrobienia czegokolwiek samodzielnie. Kiedy Louisa się o tym dowiaduje, wpada w panikę. Decyduje się jednak zrobić wszystko i opracowuje krok po kroku plan, jak zmienić jego decyzję. W tym celu znajduje liczne atrakcje i zajęcia, które mają udowodnić Willowi, że jednak może jest po co żyć i ma na to tylko kilka miesięcy. Czy uda jej się to?

"Zmuszaj się do przekraczania własnych granic. Nie spoczywaj na laurach. Noś z dumą swoje pasiaste rajstopy. A jeśli upierasz się, żeby związać się na stałe z jakimś śmiesznym gościem, zachowaj to gdzieś w sobie. Świadomość, że masz przed sobą możliwości to luksus. [...]
Po prostu żyj dobrze.
Po prostu żyj."

Nie będę ukrywać - nie znoszę czytać książki po obejrzeniu filmu. Czyta mi się ciężko, a sama lektura nie ma już takiego klimatu. "Zanim się pojawiłeś" nie jest książką idealną i może nie należy do jednej z najwspanialszych książek, jakie miałam okazję przeczytać. Ale nie można powiedzieć, że nie jest książką dobrą (a nawet bardzo dobrą) i wyciskającą tyle łez ile się da, ale nie w banalny sposób. Pokazuje, jak inaczej spojrzeć na słowa: "Żyj chwilą". I dlatego właśnie warto ją przeczytać.

littlefarner.blogspot.com

Zawsze, jeśli tylko mam taką możliwość, staram się przeczytać książkę, zanim obejrzę jej ekranizację. Uważam, że to ona powinna być dla mnie wyznacznikiem tego, jak odebrać film. W przypadku "Zanim się pojawiłeś" zrobiłam jednak odwrotnie. Po obejrzeniu zwiastuna produkcji, stwierdziłam, iż nie chcę czekać i czytać książki. Miałam potrzebę zobaczenia tego filmu najszybciej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Artur Rojek. Inaczej Aleksandra Klich, Artur Rojek
Ocena 7,2
Artur Rojek. I... Aleksandra Klich, A...

Na półkach: ,

Muszę przyznać, że targały mną sprzeczne uczucia - wręcz nie znoszę wywiadów-rzek, ale Artura Rojka uwielbiam. W końcu zabieram się do lektury i już pierwsze zdanie wywołuje u mnie uśmiech.


"Skąd wytrzasnąłeś tę beksę?
Już nie pamiętam."

Może zacznijmy od tego, kim jest Artur Rojek, ponieważ jednak nie wszyscy muszą go znać.
Otóż, Artur Rojek to dawny wokalista zespołu Myslovitz, obecnie zajmujący się swoją solową karierą. Twórca Off Festivalu - jednego z najlepszych festiwali muzycznych w Europie. Pochodzi ze Śląska, a w swojej książce mówi o wszystkim - dzieciństwie, pasji, podróżach, swojej muzyce, organizacji festiwalu, i oczywiście o karierze w Myslovitz. Poza tym przedstawia swoje zasady i poglądy. Przez tę książkę, możecie po prostu poznać Artura Rojka.

"Nie wierzę w sztuczny świat, w którym wszystko zamienia się w sukces. Pompujesz się w górę, na sam szczyt, a potem upadasz."

Osobiście mi lektura się podobała. Nie powiem, że bardzo mnie wciągnęła i nie powiem, że polecę ją każdemu. Polecę ją osobom, które a) lubią muzykę Artura Rojka i chciałyby go bardziej poznać lub b) interesują się artystami ogólnie i lubią czytać ich życiorysy, czy biografie.
Myślę, że po przeczytaniu "Inaczej" można wyrobić sobie swoją opinię o Rojku jako o człowieku - możemy stwierdzić, jak go odbieramy. Może zostawić po sobie negatywne, neutralne lub pozytywne wrażenie.
Na pewno czytając kilka razy śmiałam się do książki - przez cytaty, czy opisywane wydarzenia.

"Mam tendencję do zamykania się we własnym świecie. Jednak ze świadomością, że to nie może zbyt długo trwać."

Jeśli macie ochotę poznać bliżej wokalistę, z pozoru nieśmiałego i cichego - zdecydowanie powinniście przeczytać tę książkę, ponieważ jest to coś więcej niż zwykła biografia. Czytając ją, zapomniałam o tym, że to właśnie Artur Rojek - bo opowiadając swoją historię, stał się po prostu głównym bohaterem tej lektury.

Więcej na:
littlefarner.blogspot.com

Muszę przyznać, że targały mną sprzeczne uczucia - wręcz nie znoszę wywiadów-rzek, ale Artura Rojka uwielbiam. W końcu zabieram się do lektury i już pierwsze zdanie wywołuje u mnie uśmiech.


"Skąd wytrzasnąłeś tę beksę?
Już nie pamiętam."

Może zacznijmy od tego, kim jest Artur Rojek, ponieważ jednak nie wszyscy muszą go znać.
Otóż, Artur Rojek to dawny wokalista zespołu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Co gdyby okazało się, że gdzieś na świecie żyje osoba, która naprawdę jest Twoją drugą połówką? Dopełnia Cię. Tylko z nią możesz być całością, tylko z nią poznasz czym jest szczęście. Tylko z nią dowiesz się, kim naprawdę jesteś i co jesteś w stanie zrobić. Może mieszkać na Twojej ulicy, a może mieszkać na innym kontynencie.
Sky Bright jest adoptowaną przez dwójkę artystów nastolatką i razem ze swoimi rodzicami przeprowadza się z Richmond w Anglii do Wrickenridge w Kolorado, Stany Zjednoczone. Mimo, że obawia się nowego życia, odnajduje szybko przyjaciół. Zaczyna się nią jednak interesować Zed Benedict, o którym w mieście nie słyszy się dobrze. Jest on jednym ze znanych tutaj siedmiu braci Benedictów. Znajomi radzą Sky, by trzymała się od niego z daleka. On jednak nie odpuszcza - twierdzi, że Sky jest sawantką, a on sam jej przeznaczonym.

"-Sky, nie możesz tego zignorować! - Stał pod latarnią ze śniegiem we włosach, z rękoma zaciśniętymi w pięści. - Jesteś moja - musisz być.
-Nie. Nie muszę. "

Przerażona na początku Sky postanawia dać jednak Zedowi szansę, a ten tłumaczy jej kim są sawanci. Dziewczyna wkrótce odkrywa, że ma nadzwyczajne moce - potrafi porozumiewać się za pomocą telepatii i widzieć kolorowe aury wokół ludzi, które świadczą o tym, jakie odczuwają emocje. Dowiaduje się również, że każdy sawant ma na świecie swoją drugą połówkę - przeznaczonego. Przeznaczeni to osoby, które urodziły się w tym samym czasie, wspólnie tworzą idealną całość, odczuwają przy sobie to, czego nie potrafią odczuwać przy innych.
Wszystko wydaje się takie kolorowe i zmierzające do happy endu, prawda? Cóż, prawda, dopóki nie okazuje się, że rodzina Benedictów ma wrogów, a najlepszy sposób to odebranie przeznaczonej jednego z nich. Sky znajduje się więc w poważnym niebezpieczeństwie.

"-Ja zwariowałam, Zed. - Proszę, przyznałam to.
-Ho, ho! Ja też zwariowałem - na twoim punkcie."

Zabierałam się za tę książkę długo - aż za długo. W końcu dotarłam do momentu, w którym pojawia się wątek o sawantach i... Odstawiłam ją, ponieważ lekko mówiąc nie przepadam za literaturą fantasy (nie mówię, że jest zła, broń Boże, ale zwyczajnie ciężko mi się czyta o takich rzeczach). Po jakimś czasie sięgnęłam jednak po Kim jesteś, Sky? ponownie i wciągnęła mnie bez reszty. Wszystko, każdy szczegół fabuły jest idealnie dopełniony - począwszy od imion bohaterów, na głównym wątku i wykreowaniu postaci sawantów kończąc. Książka łączy wszystko, czego można by było sobie zażyczyć - jest tu akcja, jest fantastyka, jest romantycznie, jest zabawnie, jest mrocznie. Każdy znajdzie coś, co mu się spodoba.

"Muzyka nie jest czymś, co można ot tak porzucić, muzyka to życie lub śmierć!"

Właściwie to, co mnie zastanawia, to dlaczego książka jest tak mało popularna - zdecydowanie należy jej się większy rozgłos! Mało kto z moich znajomych o niej słyszał. Poleciłam ją jednak moim przyjaciółkom - były zachwycone równie bardzo jak i ja.

"Myślę, że kiedy już się odnajdę także poczuję, że cię kocham."

Moje marzenie jest dość specyficzne - bardzo chciałabym zobaczyć kiedyś ekranizację tej książki. Właściwie całej serii. Uważam, że byłby to idealny materiał na film - i jestem ciekawa, jak wyglądałaby wizja reżysera.
Tak jak napisałam wcześniej, Kim jesteś, Sky? niesamowicie wciąga, a po przeczytaniu z pewnością trudno będzie przestać myśleć o bohaterach i ich historii. Może skusicie się na kolejne części - Jak cię wykraść, Phoenix? oraz Znajdę cię, Crystal. Wszystkie przeczytałam i na żadnej się nie zawiodłam - może poza tym, że w kolejnych zakończenia są przewidywalne. W każdym bądź razie - bardzo polecam!

littlefarner.blogspot.com

Co gdyby okazało się, że gdzieś na świecie żyje osoba, która naprawdę jest Twoją drugą połówką? Dopełnia Cię. Tylko z nią możesz być całością, tylko z nią poznasz czym jest szczęście. Tylko z nią dowiesz się, kim naprawdę jesteś i co jesteś w stanie zrobić. Może mieszkać na Twojej ulicy, a może mieszkać na innym kontynencie.
Sky Bright jest adoptowaną przez dwójkę artystów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bardzo fajny album, szczegółowo opisujący wizytę Michaela Jacksona w Polsce. Polecam! :)

Bardzo fajny album, szczegółowo opisujący wizytę Michaela Jacksona w Polsce. Polecam! :)

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę tę znalazłam jako prezent pod świąteczną choinką. Na początku sądziłam, że odstawię ją na później, ponieważ zaczęłam niedawno czytać "Szukając Alaski" Johna Greena, a na półce czeka jeszcze pięć nietkniętych książek do przeczytania. Jednak z ciekawości przeglądnęłam, przeczytałam pierwszy rozdział i... Książka pochłonęła mnie, a ja ją - w jeden dzień.
Jeśli szukacie lektury, która wciągnie Was bez reszty - "Hopeless" autorstwa Colleen Hoover będzie doskonałym rozwiązaniem.

"Jedną z rzeczy, za które kocham książki jest to, że dzieli się w nich ludzkie losy na rozdziały. To niesamowite, ponieważ nie można tego zrobić w prawdziwym życiu. Nie możesz skończyć rozdziału, potem opuścić wydarzenie, którego nie chcesz przeżywać i otworzyć na rozdziale, który lepiej pasuje do twojego nastroju."

Siedemnastoletnia Sky - dziewczyna w dzieciństwie adoptowana przez kobietę o imieniu Karen - wiedzie (w miarę) zwyczajne, choć też nieco różniące się od innych życie. Pewnego dnia spotyka na swojej drodze tajemniczego chłopaka - Deana Holdera, który zawraca jej w głowie i w końcu odwraca jej życie do góry nogami. Okazuje się, że żaden z bohaterów książki, nie jest jednak tym, za kogo go uważaliśmy w jej pierwszych rozdziałach.

Choć na początku nie przepadałam za Holderem, parę rozdziałów później przekonuję się do niego. Książka wywołuje we mnie emocje - raz wściekam się na chłopaka, raz wkurzam o to, co robi Sky. Mimo, że może wydawać iż zaczyna się jak typowe romansidło, z biegiem czasu okazuje się, że jest jednak czymś więcej. Nie pamiętam już lektury, która wywołałaby u mnie takie emocje - mimo iż nie uroniłam podczas jej czytania ani jednej łzy. "Hopeless" pokazuje bezwarunkową miłość i sprawia, że nie raz chciałabym stanąć na miejscu głównej bohaterki. Sceny są zabawne, urocze, smutne, poważne i poruszające, a końcowe wydarzenia potrafią zszokować.

"Zakochiwać się. Szukałeś słowa mocniejszego od "lubić", ale słabszego od "kochać". Oto ono."

Zakochałam się w tej książce. Jest wręcz ona idealna dla mnie i z pewnością do niej powrócę. Pani w księgarni przekonywała mnie, że na sto procent mi się spodoba - i jak widać miała rację, bo okazała się rewelacyjna.
Miałam przerwę i braki w czytaniu - pojawiło się "Hopeless" i wróciłam do formy. Jeśli macie wahania - czytać czy nie czytać - zdecydowanie wybierzcie tę pierwszą opcję, a nie pożałujecie.

Więcej na:
littlefarner.blogspot.com

Książkę tę znalazłam jako prezent pod świąteczną choinką. Na początku sądziłam, że odstawię ją na później, ponieważ zaczęłam niedawno czytać "Szukając Alaski" Johna Greena, a na półce czeka jeszcze pięć nietkniętych książek do przeczytania. Jednak z ciekawości przeglądnęłam, przeczytałam pierwszy rozdział i... Książka pochłonęła mnie, a ja ją - w jeden dzień.
Jeśli szukacie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Może zacznę od tego, że dużo słyszałam o tej książce wiele pozytywnych opinii. Mówili, że to najlepsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytali, a ja nie chciałam się do niej przekonać.
Hazel to szesnastoletnia dziewczyna chora na raka tarczycy. Stwierdzono u niej depresję. Po jakimś czasie poznaje niewiele od niej starszego Augustusa Watersa i zaprzyjaźnia się z nim. Łączy ich miłość do książek. Hazel proponuje Gusowi przeczytanie "Ciosu udręki". On również staje się miłośnikiem tego dzieła Petera van Houtena.
Razem wyjeżdżają do Amsterdamu poznać pisarza.
"Gwiazd naszych wina" to książka, która pokazuje prawdę: tutaj nie ma happy endu, żadnego cudownego uzdrowienia i nic nie musi układać się jak w bajce.
"Umierasz w środku słowa, w środku zdania."
Pokazuje miłość, prawdziwą miłość, która chce szczęścia, nie cierpienia. A główni bohaterowie wcale nie narzekają i nie użalają się nad swoim losem.
Polecam, koniecznie przed obejrzeniem filmu.

Może zacznę od tego, że dużo słyszałam o tej książce wiele pozytywnych opinii. Mówili, że to najlepsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytali, a ja nie chciałam się do niej przekonać.
Hazel to szesnastoletnia dziewczyna chora na raka tarczycy. Stwierdzono u niej depresję. Po jakimś czasie poznaje niewiele od niej starszego Augustusa Watersa i zaprzyjaźnia się z nim. Łączy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Chciałam kupić tę książkę przez długi czas, ale nie mogłam jej znaleźć. Pewnego dnia mama przyniosła mi ją z antykwariatu, czym sprawiła mi wielką niespodziankę.
Frania Maj to urocza, zabawna osóbka, która w jeden dzień traci chłopaka i pracę w salonie sukien ślubnych. Szczęście jednak jej sprzyja i zostaje nianią w willi znanego producenta filmowego - bogatego wdowca- i ma za zadanie opiekować się trójką jego dzieci.
Książka, która powstała na podstawie serialu TVN "Niania" i jest bardzo lekka do czytania, jednak nie polecam czytać bez pooglądania. Jest napisana bardzo ogólnikowo i powiedziałabym, że jest to raczej streszczenie fabuły, niż dokładne przełożenie serialu na papier.
Polecam dla fanów Niani. Nie radzę sięgać po nią osobom, która nie oglądała serialu. Czuję niedosyt i liczyłam jednak na coś lepszego.

Chciałam kupić tę książkę przez długi czas, ale nie mogłam jej znaleźć. Pewnego dnia mama przyniosła mi ją z antykwariatu, czym sprawiła mi wielką niespodziankę.
Frania Maj to urocza, zabawna osóbka, która w jeden dzień traci chłopaka i pracę w salonie sukien ślubnych. Szczęście jednak jej sprzyja i zostaje nianią w willi znanego producenta filmowego - bogatego wdowca- i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Bardzo chciałam przeczytać tę książkę, a kiedy w końcu ją dostałam i zaczęłam czytać, zniechęciłam się do niej. Potem jednak zainteresowała mnie, a gdy skończyłam od razu chciałam obejrzeć film.
Książka opowiada o tym, jak szybko można stracić wszystkich bliskich i decyzji, czy warto bez nich żyć.
"Zostań, jeśli kochasz" opisuje też trzy najważniejsze rzeczy w moim życiu: rodzinę, miłość i muzykę.
Mia i Adam to dwójka nastolatków z dwóch zupełnie innych światów. Ona-wiolonczelistka uwielbiająca słuchać Beethovena, on grający w rockowym "Shooting Star".
Z niecierpliwością czekam na "Wróć, jeśli pamiętasz" i mam nadzieję, że będzie równie dobre jak pierwsza część, bo skończyła się dość zaskakująco.

Bardzo chciałam przeczytać tę książkę, a kiedy w końcu ją dostałam i zaczęłam czytać, zniechęciłam się do niej. Potem jednak zainteresowała mnie, a gdy skończyłam od razu chciałam obejrzeć film.
Książka opowiada o tym, jak szybko można stracić wszystkich bliskich i decyzji, czy warto bez nich żyć.
"Zostań, jeśli kochasz" opisuje też trzy najważniejsze rzeczy w moim życiu:...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Dostałam tę książkę na święta i niechętnie ją czytałam. Początek był dla mnie nudny, wydawało mi się, że książka będzie płytka.
Potem jednak zupełnie mnie wciągnęła. Zainteresowały mnie losy sześciu przyjaciół, którzy zostali przez wszystkich odtrąceni.
Dobra, lekka z zaskakującym zakończeniem. Jestem ciekawa, co wydarzy się dalej. Z pewnością przeczytam "Nie uśmiechaj się, bo się zakocham" i już czekam na trzecią część.

Dostałam tę książkę na święta i niechętnie ją czytałam. Początek był dla mnie nudny, wydawało mi się, że książka będzie płytka.
Potem jednak zupełnie mnie wciągnęła. Zainteresowały mnie losy sześciu przyjaciół, którzy zostali przez wszystkich odtrąceni.
Dobra, lekka z zaskakującym zakończeniem. Jestem ciekawa, co wydarzy się dalej. Z pewnością przeczytam "Nie uśmiechaj...

więcej Pokaż mimo to