-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2016-09-10
2015-05-26
Dziwny melanż gatunków literackich. Bardzo dużo psychologii postaci a potem fantastyka jak z narkotycznej wizji.
Mikropowieść "Zwierciadło" nazwałabym fanfikiem z uniwersum Kronik Amberu, z dodatkiem romansu i horroru. Nawet imieniem główny bohater przypomina Corwina.
Dziwny melanż gatunków literackich. Bardzo dużo psychologii postaci a potem fantastyka jak z narkotycznej wizji.
Mikropowieść "Zwierciadło" nazwałabym fanfikiem z uniwersum Kronik Amberu, z dodatkiem romansu i horroru. Nawet imieniem główny bohater przypomina Corwina.
King w swojej autobiografii-podręczniku pisarstwa chwali się postaciami z tej książki. Zamiar autora był taki, żeby przedstawić narodową traumę zamachu na prezydenta z innej strony, to znaczy zamachowca zrobić głównym bohaterem a z senatora zrobić tego złego, nie tworząc przy tym postaci dwuwymiarowych. W Ameryce taki "szokujący" pomysł się spodobał, bo książka pobiła kolejny rekord sprzedaży Kinga. Moim zdaniem wyszło bardzo topornie. Johnny jest typowym Gary Stu i świętoszkiem a senator Stillman jest gorszy niż Baba Jaga. W dodatku konwencja przyjęta przez autora, by pokazywać życiorysy obu panów aż do kulminacyjnego momentu, wcale nie budują napięcia, ale są bardzo rozwlekłą ekspozycją.
King w swojej autobiografii-podręczniku pisarstwa chwali się postaciami z tej książki. Zamiar autora był taki, żeby przedstawić narodową traumę zamachu na prezydenta z innej strony, to znaczy zamachowca zrobić głównym bohaterem a z senatora zrobić tego złego, nie tworząc przy tym postaci dwuwymiarowych. W Ameryce taki "szokujący" pomysł się spodobał, bo książka pobiła...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Kochanie, ta okropna tapeta doprowadzi mnie do obłędu!"
Bardzo dosłownie.
"Kochanie, ta okropna tapeta doprowadzi mnie do obłędu!"
Bardzo dosłownie.
Trudno streścić książeczkę tak krótką i trudno ją sklasyfikować.
Ze wstępu wynika, że jest to historia nieszczęśliwego romansu pisana nie wydarzeniami lecz uczuciami. Tym większy szok, gdy romans zamienia się w chorą parodię samego siebie. Gdybym opisała choćby na co chorują główni bohaterowie, czytelnik mógłby się domyślić jak się ta historia skończy. Mnie jednak zakończenie zaskoczyło.
Trudno streścić książeczkę tak krótką i trudno ją sklasyfikować.
Ze wstępu wynika, że jest to historia nieszczęśliwego romansu pisana nie wydarzeniami lecz uczuciami. Tym większy szok, gdy romans zamienia się w chorą parodię samego siebie. Gdybym opisała choćby na co chorują główni bohaterowie, czytelnik mógłby się domyślić jak się ta historia skończy. Mnie jednak...
2014-11-14
Turn of the Screw, której tytuł potraktowany został z podobną fantazją, jak tytuły zagranicznych filmów, to powieść grozy z końca XIX wieku. Traktuję ją więc jak pewną ciekawostkę, bo dzisiejszy czytelnik, który nie takie rzeczy widział w filmach, raczej srodze się zawiedzie. Dość powiedzieć, że do dziś krytycy się spierają, czy główna bohaterka nie była po prostu szurnięta (taka interpretacja jest zresztą najbardziej dla książki korzystna). Poza tym wersję angielską (e-book za free legalnie do ściągnięcia z projectgutenberg) czyta się bardzo ciężko, bo zdania są wielokrotnie złożone i ja osobiście się w nich gubiłam, choć prawie wiek starszą Austen czytałam bez problemu.
Zaczyna się ciekawie, mamy grupę przyjaciół lubującą się w opowiadaniu sobie przerażających historii. Gdy chcemy poznać ich bliżej, na pierwszy plan wysuwa się jeden z mężczyzn, który chce opowiedzieć o pewnej damie, z którą łączy go coś dziwnego. Ale zanim usłyszymy co - akcja skacze do pamiętnika owej damy.
Otóż guwernantka dwójki sierot umieszczonych w starym zamczysku przez ich wuja z poleceniem, żeby mu nie zawracała nigdy głowy, opisuje tymi wielokrotnie złożonymi zdaniami swój pobyt w Bly. Pisze retrospektywnie, głównie szczegóły swojego nastroju, często wtrącając, że "wtedy jeszcze nie wiedziałam", "powinnam już wtedy przeczuwać", "doprowadziło do tego strasznego wydarzenia", nigdy nie pisząc o jakie wydarzenie jej chodziło. Znajduje powierniczkę w starszej niepiśmiennej, naiwnej ochmistrzyni, z którą rozmawia zawsze niedokończonymi zdaniami, np że "on zrobił TO", myśli pani, że-", już ja wiem, z kim one są". I choć w zamku widuje dwa "potępione" duchy, to bynajmniej nie ich się boi. Te straszne wydarzenia, o których pisze, to oznaki nieposłuszeństwa u dwojga ślicznych i grzecznych podopiecznych. Guwernantka widzi w nich dowody opętania przez duchy, które tylko ona widzi. Oczekując jakichś konkretnych strasznych scen otrzymujemy tylko kolejne stany załamania nerwowego guwernantki, gdy dziecko wyszło nocą z łóżka, albo powiedziało, że chce iść do szkoły, albo mówiło, że chce napisać do wuja... Ostatecznym złem w jej oczach jest to, że duchy mogą jej dzieci nauczyć złych manier. Postanawia jednak walczyć z nimi o wpływ nad dziećmi, z raczej złymi skutkami.
Turn of the Screw, której tytuł potraktowany został z podobną fantazją, jak tytuły zagranicznych filmów, to powieść grozy z końca XIX wieku. Traktuję ją więc jak pewną ciekawostkę, bo dzisiejszy czytelnik, który nie takie rzeczy widział w filmach, raczej srodze się zawiedzie. Dość powiedzieć, że do dziś krytycy się spierają, czy główna bohaterka nie była po prostu szurnięta...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-06-13
Książka jest świetna WBREW wielu czynnikom, które powinny ją pogrążać. Na przykład tytuł jak z fantastyki klasy B. Albo próba naśladowania Sapkowskiego. Albo dwóch głównych bohaterów, bo obaj są bezwstydnie żywcem wzięci z chłopięcych fantazji, to znaczy jeden jest bionicznym komandosem z podkręconymi statystykami, który został wrzucony w czasy średniowiecza i tam wymiata, a drugi przeżywa wymarzone dzieciństwo: zamiast bazy pod klatką ma własną wyspę ze stadem posłusznych zwierząt, seksowna nauczycielka nie tylko jest chętna, ale i szkoli go w sztuce miłosnej, gorące służki-wojowniczki same mu się trójkami pchają do łóżka, itp.
Mimo tych wad PLO zachwyca światem przedstawionym, świetnie wymyślonym, mistrzowsko opisanym. Opisów było dokładnie tyle, żeby poczuć się jak na Milgaardzie ale nie znudzić ekspozycją. Obrazy, dźwięki, zapachy, faktury nowego świata z perspektywy gościa marzącego o cappuccino i paście do zębów pozwalają zatopić się w fabule a motywacja (misja) bohatera pomaga się z nim identyfikować. Gdyby ta historia była czystą fantastyką, to była by dość toporna, ale elementy science fiction i sprawnie napisanego horroru, a do tego zgrabne sceny pojedynków i odrobina czarnego humoru dały razem bardzo apetyczną, wciągającą mieszankę.
Książka jest świetna WBREW wielu czynnikom, które powinny ją pogrążać. Na przykład tytuł jak z fantastyki klasy B. Albo próba naśladowania Sapkowskiego. Albo dwóch głównych bohaterów, bo obaj są bezwstydnie żywcem wzięci z chłopięcych fantazji, to znaczy jeden jest bionicznym komandosem z podkręconymi statystykami, który został wrzucony w czasy średniowiecza i tam wymiata,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-25
Czytając "Dark Places" ma się wrażenie, że tekst oblepia mózg i brudzi ręce. Nie daje o sobie zapomnieć nawet, gdy trzeba się oderwać od lektury. Śledzimy w książce na przemian dwie historie: dzień poprzedzający brutalny rytualny mord oraz jedyną ocalałą dziewczynkę 24 lata później. Oba wątki są niezwykle ponure, jedyną przeciwwagą są, o ironio, entuzjaści z Klubu Zbrodni, którzy chcą rozwiązać tajemnicę sprzed lat.
Starsza wersja Libby jest skrzywiona psychicznie, niezdolna do życia w społeczeństwie, ma depresję i "lepkie ręce". W wątku wcześniejszym śledzimy jej rodzinę: matka ledwo wiąże koniec z końcem, samotnie wychowuje czwórkę dzieci, ojciec jest bydlakiem, ich farma jest zadłużona, nastoletni syn cierpi z powodu biedy, poniżenia i wpada w złe towarzystwo. Obserwujemy jak nędza doprowadza do nieporozumień, pomówień, w końcu do tragedii. Morał, choć daje satysfakcję z poznania prawdy, pewne odkupienie, jest jednak smutny. Nikt w tej książce nie jest całkiem bez winy, zaufanie drugiemu człowiekowi jest co najmniej nierozsądne, a miłość, rodzina, dobre intencje i prawda - mają w praktyce niewielką wartość, jeśli nie ma się kręgosłupa moralnego.
Czytając "Dark Places" ma się wrażenie, że tekst oblepia mózg i brudzi ręce. Nie daje o sobie zapomnieć nawet, gdy trzeba się oderwać od lektury. Śledzimy w książce na przemian dwie historie: dzień poprzedzający brutalny rytualny mord oraz jedyną ocalałą dziewczynkę 24 lata później. Oba wątki są niezwykle ponure, jedyną przeciwwagą są, o ironio, entuzjaści z Klubu Zbrodni,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-12
"Pogoda bez zmian, pełne zachmurzenie.
Wychodzisz do przedpokoju. Zaciek na podłodze się powiększył. Zakładasz kalosze. Śmierdzi ci spod pach. Ale wtedy: gwałtowne opady! Niemcy-Belgia-Francja, ile sił! Szyfr, matematyka, metafizyka.
Nie dotyczy cię nic, co mogłoby cię skrzywdzić. Najlepsze pochodnie robi się z krzeseł.
Nie myśl, nie myśl...
Brud między palcami stóp może zamienić się w gangrenę. Wycinasz sztywny pukiel włosów. Chrup. Chrup."
I tak cały czas. Nie żebym nie doceniała wnikliwego podejścia do tematu, oryginalnej bohaterki i języka, ale ja prosty człowiek jestem i lubię jak jest trochę akcji, a tu rozdział za rozdziałem same metafory. Po to męczyłam się z bohaterką, która w nic nie wierzy, za to ciągle powtarza jak i gdzie śmierdzi, robi kupy w rządkach i wkłada w nie parasolki a w przypływie cieplejszych uczuć udaje, że gwałci ją manekin, żeby doczekać aż coś się zacznie dziać. Tymczasem przez prawie pół książki pojawił się tylko jeden (1!) zombiak a i to na chwilkę. I z powrotem do rozmyślań metafizycznych nad losem i grzybem między palcami.
"Pogoda bez zmian, pełne zachmurzenie.
Wychodzisz do przedpokoju. Zaciek na podłodze się powiększył. Zakładasz kalosze. Śmierdzi ci spod pach. Ale wtedy: gwałtowne opady! Niemcy-Belgia-Francja, ile sił! Szyfr, matematyka, metafizyka.
Nie dotyczy cię nic, co mogłoby cię skrzywdzić. Najlepsze pochodnie robi się z krzeseł.
Nie myśl, nie myśl...
Brud między palcami stóp może...
2015-02-16
Oniryczny horror dla dzieci i dorosłych. Uświadamia, że nie można swojemu dziecku pozwolić za bardzo się nudzić.
Oniryczny horror dla dzieci i dorosłych. Uświadamia, że nie można swojemu dziecku pozwolić za bardzo się nudzić.
Pokaż mimo toTrzeba mieć chyba coś z głową, żeby takie rzeczy wymyślić.
Trzeba mieć chyba coś z głową, żeby takie rzeczy wymyślić.
Pokaż mimo to
I pytanie oczywiście brzmi: które opowiadanie nie jest o miłości?
(Chwila na refleksję.)
Moim zdaniem tylko jedno o miłości jest, pozostałe natomiast o poważnych i bardzo poważnych problemach psychicznych związanych z nieudanymi związkami, oraz ich konsekwencjach. Nie jest to książka na prezent dla kobiet młodych i romantycznych, raczej jakaś luźna i krwawa wariacja na obrany temat.
I pytanie oczywiście brzmi: które opowiadanie nie jest o miłości?
(Chwila na refleksję.)
Moim zdaniem tylko jedno o miłości jest, pozostałe natomiast o poważnych i bardzo poważnych problemach psychicznych związanych z nieudanymi związkami, oraz ich konsekwencjach. Nie jest to książka na prezent dla kobiet młodych i romantycznych, raczej jakaś luźna i krwawa wariacja na...
Urzekli mnie bohaterowie. Byli wspaniale ludzcy, bezbronni. Fabuła polega na tym, że po zamienieniu większości ludzkości w zombie główny bohater znajduje kilka zdrowych osób i wszyscy postanawiają iść z nim po jego syna, nie wiedząc nawet, czy i on nie będzie dla nich niebezpieczny. Piękny motyw, a do tego oczywiście horror pierwsza klasa.
Urzekli mnie bohaterowie. Byli wspaniale ludzcy, bezbronni. Fabuła polega na tym, że po zamienieniu większości ludzkości w zombie główny bohater znajduje kilka zdrowych osób i wszyscy postanawiają iść z nim po jego syna, nie wiedząc nawet, czy i on nie będzie dla nich niebezpieczny. Piękny motyw, a do tego oczywiście horror pierwsza klasa.
Pokaż mimo to
Kto lubi "Jane Eyre", powinien zasmakować w "Rebece", książce o podobnym, gotyckim klimacie. Wręcz nie mogłam się przyzwyczaić, że bohaterowie jeżdżą samochodami i palą papierosy. Nie jest to arcydzieło, ale dobra, wciągająca i nastrojowa książka.
Inspiracja klasyką Bronte jest widoczna: biedna młoda dziewczyna wychodzi za bogatego wdowca, właściciela wspaniałego zamku, w którym straszy upiór jego zmarłej pierwszej żony. Upiorem dla nieśmiałej bohaterki jest pamięć o Rebece, najwyraźniej perfekcyjnej, tragicznie zmarłej poprzedniczce, wspominanej przez wszystkich z miłością, czcią i czymś w rodzaju obawy. Przez większość książki obserwujemy, jak niepewna siebie dziewczyna daje się wpędzać w paranoję, gdy wszyscy wokół niej zdają się być w klubie fanów Rebeki, do którego ona nie ma nawet wstępu, i z którą nie może się porównywać.
Dopiero w drugiej części książki akcja przyspiesza i zmienia się w thriller, wychodzą na jaw sekrety z przeszłości, ważą się dalsze losy bohaterów. Znając zakończenie historii z prologu, możemy się domyślać, jakie wydarzenia do tego doprowadziły. Trzyma w napięciu do ostatniego zdania.
Kto lubi "Jane Eyre", powinien zasmakować w "Rebece", książce o podobnym, gotyckim klimacie. Wręcz nie mogłam się przyzwyczaić, że bohaterowie jeżdżą samochodami i palą papierosy. Nie jest to arcydzieło, ale dobra, wciągająca i nastrojowa książka.
więcej Pokaż mimo toInspiracja klasyką Bronte jest widoczna: biedna młoda dziewczyna wychodzi za bogatego wdowca, właściciela wspaniałego zamku, w...