rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Nie potrafię. Na jednym wdechu to "nie tak, nie róbmy tego". W końcu mam ochotę porządnie się schlać, żeby zapomnieć.

Nie potrafię. Na jednym wdechu to "nie tak, nie róbmy tego". W końcu mam ochotę porządnie się schlać, żeby zapomnieć.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jak to Żeromski, nawet jeżeli dzieło nie jest wzniosłe i cudownie rozpościerające się w chmurach, zatapiam się w tragedii, humoresce, dialogach, byciu i nie byciu, w pozornym, ostatecznym ocaleniu i zwielokrotnionej rozpaczy w połowie niedopowiedzianej. Rozsmakowuję się w uczuciach pięknych i prawdziwych, po to, by finalnie kubeł zimnej wody okazał się znośniejszy od tego, co dane było poczuć w ostatnich wersach.

Jak to Żeromski, nawet jeżeli dzieło nie jest wzniosłe i cudownie rozpościerające się w chmurach, zatapiam się w tragedii, humoresce, dialogach, byciu i nie byciu, w pozornym, ostatecznym ocaleniu i zwielokrotnionej rozpaczy w połowie niedopowiedzianej. Rozsmakowuję się w uczuciach pięknych i prawdziwych, po to, by finalnie kubeł zimnej wody okazał się znośniejszy od tego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Czytam i kocham, Żeromski wielopłaszczyznowo manipuluje mną jak chce, stosując przy tym pewną podstawową strukturę. Najpierw barwnie, ironicznie, wesoło i gorzko, a głęboko opisuje środowisko, obyczaje, życiorys Cezarego i osób znaczących w danej przestrzeni. Gdy już oswajam się z tą przestrzenią, gładko wysuwa na pierwszy bieg i uplastycznia sytuację, której głównym motywem jest oczekiwanie na jakiś finał. Jest inny w zależności od sytuacji, a jednocześnie jak w typowej konstrukcji kryminału, staje się cegiełką przy rozwiązywaniu kolejnej sfery głównego bohatera. Sfery to te przestrzenie, tkanki, z których ukształtowany jest Cezary. Ironiczna jest tutaj sama myśl o tym, że często tkanki te kształtują się w nim przypadkowo i zupełnie nad nimi nie panuje. Mowa tu o przestrzeni duchowej (formowania poglądów), rodzinnej (relacje z matką i ojcem), wojskowej (stosunek do armii polskich i bolszewickich), romantycznej (jego relacji z kobietami) i pewnie jeszcze kilku, do których po przepłynięciu 142 stron nie dotarłam.

Na tym etapie: Aaaa kocham, nie wiem jak mogłam wcześniej nie dostrzec tego geniuszu! :D

Czytam i kocham, Żeromski wielopłaszczyznowo manipuluje mną jak chce, stosując przy tym pewną podstawową strukturę. Najpierw barwnie, ironicznie, wesoło i gorzko, a głęboko opisuje środowisko, obyczaje, życiorys Cezarego i osób znaczących w danej przestrzeni. Gdy już oswajam się z tą przestrzenią, gładko wysuwa na pierwszy bieg i uplastycznia sytuację, której głównym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na raz. Odpowiadać może za to chwiejny zdrowotnie czas, kiedy z braku chęci do działań twórczych wybiera się książkę czy dobitniej, a leniwiej - film. Może odpowiadać za to także łatwość przyswajania prostych, nieskomplikowanych ani złożonych zadań na kolejnych stronach, co w literaturze naukowej, od dobrej chwili przeze mnie analizowanej, uchodzi za niecodzienne. By dodać komentarzowi nieco pozytywnego wydźwięku, warto nadmienić, że pomimo prostoty, wzruszeń było co niemiara. A może to ja staję się wrażliwsza na słowo, w jakiejkolwiek postaci by ono nie było?

Na raz. Odpowiadać może za to chwiejny zdrowotnie czas, kiedy z braku chęci do działań twórczych wybiera się książkę czy dobitniej, a leniwiej - film. Może odpowiadać za to także łatwość przyswajania prostych, nieskomplikowanych ani złożonych zadań na kolejnych stronach, co w literaturze naukowej, od dobrej chwili przeze mnie analizowanej, uchodzi za niecodzienne. By dodać...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Chcę być szczęśliwa Beata Mądra, Marcin Mądry
Ocena 6,2
Chcę być szczę... Beata Mądra, Marcin...

Na półkach: ,

Gdyby nie osobista zażyłość z autorką i wyniesione bogate prawdy z naszych rozmów, być może oceniłabym niżej jej debiut. Może już nie ten wiek, żebym przyjmowała takie rady za cenne, a może zbytnia ogólność trochę mnie rozczarowała.

Gdyby nie osobista zażyłość z autorką i wyniesione bogate prawdy z naszych rozmów, być może oceniłabym niżej jej debiut. Może już nie ten wiek, żebym przyjmowała takie rady za cenne, a może zbytnia ogólność trochę mnie rozczarowała.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przed zagłębieniem się w lekturę widziałam adaptację. Bardzo dobry kawał reżyserki, przeniesienie bohaterów na ekran, przez chwilę jakby do rzeczywistości. Zapamiętane już w głowie wizje postaci pozwoliły skupić mi się na treści samej w sobie. Zapowiedź z verso okładki w całości pokrywała czułości, jakimi darzyłam autora, czytając jego dzieło. Warto zapamiętać jego utwór, aby móc przy kolejnych -dzieścia uświadamiać sobie wciąż i wciąż idee, zobowiązania i prawa naszego wieku.

Przed zagłębieniem się w lekturę widziałam adaptację. Bardzo dobry kawał reżyserki, przeniesienie bohaterów na ekran, przez chwilę jakby do rzeczywistości. Zapamiętane już w głowie wizje postaci pozwoliły skupić mi się na treści samej w sobie. Zapowiedź z verso okładki w całości pokrywała czułości, jakimi darzyłam autora, czytając jego dzieło. Warto zapamiętać jego utwór,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Oł jeee! Komunistyczne inspiracje trochę mnie psychicznie wymiętoliły, a tak to nie mam zastrzeżeń. Szkoda, że nie wyszła druga część. A może?

Oł jeee! Komunistyczne inspiracje trochę mnie psychicznie wymiętoliły, a tak to nie mam zastrzeżeń. Szkoda, że nie wyszła druga część. A może?

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak na romans okej, tyle tylko, że niezbyt zaskakujące "zwroty akcji" i zakończenie. Wątki poboczne mogły wydawać się urozmaicone, dopóki finalnie losy kilku bohaterów trafiły szlag. Życie? Zbyt bajeczne, banalne i pochopne zwieńczenie.

Jak na romans okej, tyle tylko, że niezbyt zaskakujące "zwroty akcji" i zakończenie. Wątki poboczne mogły wydawać się urozmaicone, dopóki finalnie losy kilku bohaterów trafiły szlag. Życie? Zbyt bajeczne, banalne i pochopne zwieńczenie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nic nadzwyczajnego, ot romans pisany techniką Nory Roberts. Z braku laku i lenistwa sięgnę po ostatnią część.

Nic nadzwyczajnego, ot romans pisany techniką Nory Roberts. Z braku laku i lenistwa sięgnę po ostatnią część.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zdecydowanie mi się nie podobała. Jak w "Wywiadzie" nie dało się tak odczuć poglądów narratora, tak w tej części nie było praktycznie nic innego jak tylko one. Zdecydowałam się przy końcówce, że raczej nie doczytam tej książki, ponieważ stosunek, z jakim autorka odnosi się do kwestii boskich zdecydowanie mnie odrzuca i nie pozwala kontynuować. Jestem zniesmaczona, czytając, że Boga nie ma i nie istnieje żadna istota wyższa. Nie pojmuję również jak można twierdząc tak, w chwilach największego kryzysu w życiu bohatera, nagle się nawracać, wzywając i prosząc bóstwa o pomoc. To już nawet nie hipokryzja, to wręcz świętokradztwo.

Druga kwestia, jaka od razu rzuciła mi się w oczy, to zaburzanie relacji matka - syn. Rozumiem, że wampiry w oczach Rice to istoty żyjące poza granicami, jakie narzuca nam życie na Ziemi, ale nie mogę zrozumieć, dlaczego tak piękną relację zwyczajnie obala, przyrównując ją do więzi kochanków. Wszelkie czułości, jakie bohater czuł w stosunku do matki, w czasie jej transformacji zupełnie zniknęły, a pojawiły się takie jak w relacji z kobietą, z którą dzieli się życie. Nie wiem co autorka chciała udowodnić tym przykładem, ale jeżeli miało to mieć cokolwiek wspólnego z niewinnością, to niestety jej to nie wyszło.

Podobnie zresztą jest z relacją Lestat - Armand. Nie rozumiem jak tak wspaniałą przyjaźń można zbrukać jakimiś odchyleniami homoseksualnymi. Ponoć wampiry wcale nie odczuwają pociągu seksualnego, a jednak w ich przypadku zupełnie nie ma to znaczenia. Oburza mnie tok myślenia Rice, mnie, która żyje w XXIw, gdzie stykanie się z homoseksualizmem jest normalnością, cóż dopiero oburzeni musieli być krytycy, którzy czytali Wampira Lestata po 1970r.

No i ostatnia kwestia, który wyprowadzała mnie z równowagi to nagminne podkreślanie banalności człowieczeństwa. Ludzie, jako istoty beznadziejne, ograniczone, logiczne i przy tym takie proste. Być może w ten sposób autorka chciała podkreślić wyższość wampirów, jednak w mojej ocenie to nie jest sposób na przekonywanie czytelnika, tylko jakieś marne wytłumaczenia, które są średnio - skuteczne.

Podsumowując: nie znalazłam w tej książce nic, z czego mogłabym być zadowolona, z czego mogłabyś brać przykład. Jedyne co mogło się zmienić w moim skojarzeniu, to obraz Lestata, który okazał się wcale nie taką egoistyczną i zagubioną istotą, jaką został przedstawioną w Wywiadzie.

Zdecydowanie mi się nie podobała. Jak w "Wywiadzie" nie dało się tak odczuć poglądów narratora, tak w tej części nie było praktycznie nic innego jak tylko one. Zdecydowałam się przy końcówce, że raczej nie doczytam tej książki, ponieważ stosunek, z jakim autorka odnosi się do kwestii boskich zdecydowanie mnie odrzuca i nie pozwala kontynuować. Jestem zniesmaczona, czytając,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nie wiem od czego zacząć.. warto chyba od tego, że ten wywiad jest rozważaniem nie tyle nad wampirzą, co nad ludzką naturą. Każda rozmowa, każde przemyślenie bohatera jest uwikłane w kłębek filozoficznych i psychologicznych idei, odczuć, które czasami stara się wytłumaczyć narrator, czasami to przeocza, myśląc, że jest to oczywista kwestia, a czasami umyślnie to pomija, by potem do tego wrócić. Motyw diabelski, brutalność istot zza ciemnej kurtyny jest bardzo dobrze zobrazowany, wręcz pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest on przedstawiony w sposób bardzo fachowy. Rutyna, miłość, nienawiść, zabijanie, przemiana bohatera.. wszystko to jest zorganizowane, dopracowane i wielokrotnie przemyślane. Co zadziwiające, Rice pokazała mi wizję wampira z całkowicie innej strony niż znałam go wcześniej z innych powieści. Brutalnie zlekceważyła pojęcie miłości w kategorii cielesnej, co na początku trochę mi się nie podobało, bo przyzwyczaiłam się w takich powieściach do wątku romansowego. Potem zrozumiałam jednak, że ta cecha doskonale tu pasuje, wampiry z natury są zimne i nieczułe, więc jakim sposobem mogłyby pałać do siebie wzajemnym ciepłem, fizyczną wspólnotą? To wszyscy inni się mylą, przedstawiając nam wampira, który zachowuje się jak człowiek, kocha jak człowiek. Przeczytawszy Wywiad zdumiał mnie paradoks, jaki narzuciła nam Rice - miłość połączona z nienawiścią, odwiecznie ciężki orzech do zgryzienia. Bolało mnie, że Louis nie może odczuwać intensywnie pozytywnych emocji, a jedynie te negatywne. Jego usposobienia do końca akcji nie byłam w stanie zweryfikować i gdyby nie wskazówka narratora odnośnie postawy dekadenckiej, chyba nadal nie byłabym w stanie uporządkować sobie jego natury. Czytało mi się nielekko, bardzo często byłam skazana na zastanowienie się nad sposobem myślenia Louisa, do teraz pewnych kwestii nie jestem pewna, ale to tylko skłania mnie do sięgnięcia po tą książkę raz jeszcze, być może jak dojrzeję do analizy ludzkiej natury w takim stopniu, w jakim Rice napisała Wywiad. Na razie, już wkrótce, z chęcią przeczytam drugą powieść z tej serii, zatytułowaną "Wampir Lestat" (bez względu na to czy będzie mi się ją czytało lekko czy nie). Tym, którzy czytali, nietrudno będzie się domyślić dlaczego taki tytuł i, o kim mowa. ;)

Nie wiem od czego zacząć.. warto chyba od tego, że ten wywiad jest rozważaniem nie tyle nad wampirzą, co nad ludzką naturą. Każda rozmowa, każde przemyślenie bohatera jest uwikłane w kłębek filozoficznych i psychologicznych idei, odczuć, które czasami stara się wytłumaczyć narrator, czasami to przeocza, myśląc, że jest to oczywista kwestia, a czasami umyślnie to pomija, by...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Nie byłam w stanie jej doczytać, ale to dlatego, że zaczęłam od filmu, będąc pewna, że książka jest o niebo lepsza. Niestety, myliłam się. Po obejrzeniu filmu czułam się zafascynowana Ahern, mimo, że nigdy jej nie czytałam. Okazało się, że to nie dzięki Ahern tak polubiłam tamten film, tylko dzięki (o, zdziwko) reżyserowi. Po otworzeniu książki i przeczytaniu pierwszych dziesięciu stron, doznałam takiego wstrząsu, jakiego chyba nigdy nie przeżyłam. PS Kocham Cię nie tak miało zostać napisane! Chyba już nigdy więcej nie wezmę do rąk tej powieści.

Nie byłam w stanie jej doczytać, ale to dlatego, że zaczęłam od filmu, będąc pewna, że książka jest o niebo lepsza. Niestety, myliłam się. Po obejrzeniu filmu czułam się zafascynowana Ahern, mimo, że nigdy jej nie czytałam. Okazało się, że to nie dzięki Ahern tak polubiłam tamten film, tylko dzięki (o, zdziwko) reżyserowi. Po otworzeniu książki i przeczytaniu pierwszych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Najlepsza książka SF jaką kiedykolwiek czytałam EVER! Myślałam, że po tonach średnio-wzbogacających-moją-wiedzę romansów, fantastyka będzie dla mnie udręką, a okazało się wręcz przeciwnie - Robokalipsa zapadła głęboko w mojej podświadomości do tego stopnia, że miewam rewelacyjno - dramatyczne sny. Dawno nie przeżywałam tak ekstremalnych i niezwykle niechcianych emocji. Czytając ostatnie strony miałam wrażenie, że uodporniłam się na negatywne emocje wraz ze Spryciarzem i jego oddziałem. Powieść paradoksalnie dodała mi siły, czuję się zraniona, mimo to oddycham z ulgą, gdy wiem, że Cherrah jest blisko.
Jeżeli chodzi o budowę powieści to jedyne co rzuciło mi się w oczy to schemat kolejnych rozdziałów, który na początku trochę mi się nie podobał, ale pod koniec był dla mnie tak zrozumiały, że nie wyobrażam sobie tej książki bez takiego podziału. I wulgaryzmów też. ;)

"W ten sposób żegnam się po raz ostatni. Nie ma powrotu do punktu wyjścia. Wszystko, co straciliśmy, istnieje już tylko we wspomnieniach. Teraz możemy iść tylko naprzód najlepiej, jak potrafimy, z nowymi wrogami i sprzymierzeńcami".

Najlepsza książka SF jaką kiedykolwiek czytałam EVER! Myślałam, że po tonach średnio-wzbogacających-moją-wiedzę romansów, fantastyka będzie dla mnie udręką, a okazało się wręcz przeciwnie - Robokalipsa zapadła głęboko w mojej podświadomości do tego stopnia, że miewam rewelacyjno - dramatyczne sny. Dawno nie przeżywałam tak ekstremalnych i niezwykle niechcianych emocji....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Już wiem dlaczego każdy spotykany przede mnie czytelnik Sandemo tak narzekał na ostatnią część. Nie rozumiem tylko, dlaczego autorka zakończyła historię rodziny na 189 stronie, po czym musiała wcisnąć, aby dobić do 250 stron, swoje wrażenia i ekstazy jakie miały miejsce, gdy pisała ową sagę. Zupełnie to do mnie nie przemawiało, tym bardziej, że jej wywody miały bardzo głęboki wydźwięk pogański (jak to u Norwegów), co dodatkowo mnie zirytowało.
Nie tak chciałam, aby zakończyła sagę. Podczas czytania ostatnich tomów nie czułam tej samej podniety, jaka towarzyszyła mi wcześniej, dlatego zakończenie przyjęłam ze zdumieniem, a nie z frustracją, jednak Ci, którzy byli zaangażowani w tę sagę, myślę, że odebrali to zakończenie znaczniej gorzej niż ja.

Już wiem dlaczego każdy spotykany przede mnie czytelnik Sandemo tak narzekał na ostatnią część. Nie rozumiem tylko, dlaczego autorka zakończyła historię rodziny na 189 stronie, po czym musiała wcisnąć, aby dobić do 250 stron, swoje wrażenia i ekstazy jakie miały miejsce, gdy pisała ową sagę. Zupełnie to do mnie nie przemawiało, tym bardziej, że jej wywody miały bardzo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W końcu miałam przyjemność wziąć udział w wiekopomnej walce Wybranego z Tengelem Złym. Od pierwszych tomów obawiałam się tego momentu, a teraz uważałam, że całe to "nakręcanie się" bardzo dobrze szło Sandemo, ale efekt końcowy (jak zwykle) nie był godny aż takich zapowiedzi. Ciekawi mnie co przyniesie ostatni tom, wszyscy, którzy mają go już za sobą strasznie narzekają na rozsądną autorkę, która w tymże momencie sprowadza wszystkich na ziemie czy komuś się to podoba czy nie.
Tak jak wcześniej było mi szkoda tkwić AŻ w 37 tomie, tak teraz jest mi już obojętne czy skończę tą serię czy nie (no chyba, że pocieszam się jeszcze istnieniem Sagi o Królestwie Światła).

W końcu miałam przyjemność wziąć udział w wiekopomnej walce Wybranego z Tengelem Złym. Od pierwszych tomów obawiałam się tego momentu, a teraz uważałam, że całe to "nakręcanie się" bardzo dobrze szło Sandemo, ale efekt końcowy (jak zwykle) nie był godny aż takich zapowiedzi. Ciekawi mnie co przyniesie ostatni tom, wszyscy, którzy mają go już za sobą strasznie narzekają na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Połknęłam ją jednym haustem. Walka wydawała mi się skoncentrowana głównie na pomocnikach wybranych, aniżeli na nich samych. Lynx rzeczywiście stanowił dla mnie zagadkę, ale oprócz tej kwestii nie fascynowało mnie w tym tomie nic więcej.

Połknęłam ją jednym haustem. Walka wydawała mi się skoncentrowana głównie na pomocnikach wybranych, aniżeli na nich samych. Lynx rzeczywiście stanowił dla mnie zagadkę, ale oprócz tej kwestii nie fascynowało mnie w tym tomie nic więcej.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Początkowo, załamana 42 tomem, nie chciałam sięgać po kolejny, jednak wątek romantyczny Tovy, który zapewniali z tyłu okładki, przeważył szalę na jej korzyść. Jedynym określeniem, które na ten moment określa moje odczucia jest powiedzenie: Dupy nie urywa. Sandemo ma taką dziwną wadę, że najpierw umiejętnie zachęca i przykuwa uwagę czytelnika, po czym, gdy już dochodzi do finalizacji, rozwiązuje problem w mgnieniu oka, przysłowiowym "jednym zdaniem" i raz na zawsze kończy tą kwestię. Tak samo okazało się być z chorobą Iana. Początkowo Marco nie mógł mu pomóc, a gdy już dłużej autorka nie mogła rozciągnąć tej chwili, w ciągu kilku zdań rozprawiła się ze śmiercionośną udręką kochanka Tovy, zmuszając Marca do pomocy.
Ponadto, trochę żałuję, że Halkatli nie udało się podbić serca któregoś z przyjaciół. Mam szczerą nadzieję, że i jej zachcianki okażą się być ważne dla Sandemo. No i przede wszystkim - że jednak sama autorka nie będzie brała udziału w przebiegu "ostatecznego starcia", bo chyba tego nie zniosę.

Początkowo, załamana 42 tomem, nie chciałam sięgać po kolejny, jednak wątek romantyczny Tovy, który zapewniali z tyłu okładki, przeważył szalę na jej korzyść. Jedynym określeniem, które na ten moment określa moje odczucia jest powiedzenie: Dupy nie urywa. Sandemo ma taką dziwną wadę, że najpierw umiejętnie zachęca i przykuwa uwagę czytelnika, po czym, gdy już dochodzi do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Bodaj 42 tom Sagi o Ludziach Lodu. Niby nic zaskakującego, przeczytawszy tak wiele tomów, jest się już doskonale obytym ze specyfiką Sandemowego pióra. Niestety, niedobrze się stało, że na ten tom padło, ale przeczuwam w swoim organizmie kryzys, który podpowiada mi, aby rzucić Sagą w cholerę, bo i tak już nic dla siebie w niej nie znajdę. W porównaniu z romansami typu Hopeless i z fantastyką zastosowaną w Kronikach Krwi, opowiastki Sandemo wydają się nieco śmieszne i bardziej realne niż nigdy wcześniej. Oburza mnie fakt, że końcowa rozgrywka przeciąga się w nieskończoność, no i co odnosi się do tego tomu - oburza mnie to co stało się z Ellen.
Nie wiem co dalej. Wiem jednak, że nie pociąga mnie już ta saga tak bardzo jak na początku, nawet w połowie.

Bodaj 42 tom Sagi o Ludziach Lodu. Niby nic zaskakującego, przeczytawszy tak wiele tomów, jest się już doskonale obytym ze specyfiką Sandemowego pióra. Niestety, niedobrze się stało, że na ten tom padło, ale przeczuwam w swoim organizmie kryzys, który podpowiada mi, aby rzucić Sagą w cholerę, bo i tak już nic dla siebie w niej nie znajdę. W porównaniu z romansami typu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Z początku przepełniona codziennością i kiczowatością opowieść, wraz z kolejnymi stronami wywołuje burzę emocjonalną tak, że po połowie czytelnik nie jest w stanie myśleć o niczym innym jak o Sky i jej historii. Niestety, nie da się sięgać znów po tą książkę w momencie, w którym nie jest się na nią przygotowanym. Po każdym etapie wtajemniczenia, potrzeba trochę czasu na maksymalne dostosowanie i wczucie się w to, co znajduje się na kartach powieści.
Jest to jedna z nielicznych książek, do których na pewno kiedyś wrócę. Wydawać by się mogło, że po poznaniu historii Sky, wszystko jest już oczywiste, a jednak, chcąc poznać głębię uczuć bohaterów, należy jeszcze raz, za jakiś czas, spojrzeć na Hopeless.

Jeszcze ostatnia kwestia... ta historia przypomina mi trochę Trzy metry nad niebem i jeżeli z Hopless reżyserzy postąpią tak jak z tamtą opowieścią, chyba osobiście zainterweniuję. Pod żadnym pozorem nie chcę ekranizacji, która z przepięknej opowieści, stworzy amerykański chłam.

Z początku przepełniona codziennością i kiczowatością opowieść, wraz z kolejnymi stronami wywołuje burzę emocjonalną tak, że po połowie czytelnik nie jest w stanie myśleć o niczym innym jak o Sky i jej historii. Niestety, nie da się sięgać znów po tą książkę w momencie, w którym nie jest się na nią przygotowanym. Po każdym etapie wtajemniczenia, potrzeba trochę czasu na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Uwielbiam ten tom ponad wszystko.

Uwielbiam ten tom ponad wszystko.

Pokaż mimo to