-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2018-05-04
2016-06-03
"Nie ma innego takiego państwa na świecie, gdzie strażnik z zimną krwią zabija kilku policjantów. Nie ma drugiego takiego kraju, gdzie dyrektor zakładu zabija więźnia jak świnię. Tylko w Polsce psychologowie więzienni wystawiają czterokrotnemu mordercy taką opinię, że może wyjść na zwolnienie warunkowe. I nikt z tego nie wyciąga wniosków." - str. 195-196
Jestem po prostu w szoku. Książka Justyny Kopińskiej "Polska odwraca oczy" stanowi zbiór reportaży o sprawach, które nie powinny się nigdy wydarzyć w cywilizowanym kraju, do którego miana Polska pretenduje. Znajdziemy tu historie, którymi żył cały kraj, jak maltretowanie nastoletnich pacjentów szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim czy wychowanków ośrodka prowadzonego przez siostry zakonne, prezydenta Zduńskiej Woli wymuszającego haracze, sprawę "wampira z Gliwic", wiceminister Moniki Zbrojewskiej, strażnika więziennego strzelającego do policjantów czy tłumaczki zgwałconej przez ratowników pogotowia - kolegów - na służbowym wyjeździe, ale też historie mniej znane, lecz równie bulwersujące. Jako dodatek rozmowa z żoną (!) Mariusza Trynkiewicza.
Wszystkie te sprawy łączą pobicia, gwałty, tajemnicze zniknięcia i morderstwa, problemy psychiczne, zniewalający urok przestępców, śmiesznie niskie kary za poważne przestępstwa, znieczulica i lekceważąca postawa policji, prokuratury, lekarzy czy wychowawców, chęć osiągnięcia korzyści i strach.
Z rozmowy z żoną Trynkiewicza wyłania się portret kobiety z problemami, kobiety niepewnej siebie i samotnej, która potrzebowała oparcia wrażliwego i kochającego mężczyzny. A takie wrażenie sprawił (i nadal sprawia) na niej Trynkiewicz. Ta kobieta jest zupełnie zaślepiona urokiem mordercy: twierdzi, że zamordowani chłopcy sami są sobie winni, bo samotnie szwendali się po lesie, a Trynkiewicz wyrządził społeczeństwu przysługę, bo przecież mogli wyrosnąć na morderców albo złodziei (sic!). Mało tego, kobieta jest święcie przekonana, że dzięki niej Trynkiewicz już nigdy nie będzie musiał krzywdzić żadnego dziecka. A nawet gdyby, to ona mu wybaczy (sic!), bo przecież dziecko samo się prosiło, a jej mąż otrzymał karę nieadekwatną do winy (sic!).
O sprawie sadystycznej siostry Bernadetty, jej towarzyszek i starszych wychowanków znęcających się nad i tak wystarczająco pokrzywdzonymi przez los dziećmi nawet nie chcę się wypowiadać. Tak samo o maltretowanych przez ordynator Annę M. niczym w obozie koncentracyjnym dzieciach ze szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim (kobieta nadal aktywnie pracuje w zawodzie, choć od udziału w procesie wymawia się zwolnieniem lekarskim). Po prostu nie mogę, bo jest to zbyt wstrząsające. Nawet nie jestem sobie w stanie w pełni wyobrazić, co musiały przeżywać dzieci z każdej z tych spraw.
Skazany za czterokrotne zabójstwo morderca zostaje warunkowo zwolniony z więzienia, bo tak oczarował jego władze, że nie wierzą, że taki "spokojny człowiek" mógł się dopuścić morderstwa. Na wolności znowu dopuszcza się przestępstwa.
I dalej, sprawa zawyżania statystyk policyjnych, które zdają się być dla policji ważniejsze, niż rozwiązywanie trudnych spraw - są one umarzane.
Strach ludzi na wysokich stanowiskach przed prezydentem Zduńskiej Woli, w tym przedstawicieli sądu i prokuratury.
Narkotyki, brutalne pobicia i podejrzana fala samobójstw wśród więźniów płockiego zakładu karnego.
Tłumaczka zgwałcona na służbowym wyjeździe przez kolegów, która później czuje się ponowie zgwałcona przez policję, sąd i zarząd szpitala, bo chcą tuszować sprawę, wmawiają jej, że jest puszczalska, sama się prosiła, a potem sprawcy dostają zaledwie wyrok za zawieszeniu, bo "nie ma przesłanek, że ponownie popełnią taki czyn".
Wzruszyła mnie też historia Grzegorza Płonki, niezwykle utalentowanego niesłyszącego pianisty z Murzasichla, który przez błąd lekarzy, przez błędną diagnozę - upośledzenie umysłowe - stracił kilkanaście lat życia, których już nikt mu nie zwróci.
Żadna z tych spraw nie została rozwiązana, a sprawcy otrzymali śmiesznie niskie, nieadekwatne do czynu wyroki, cieszą się specjalnymi przywilejami albo czują bezkarni.
Kiedy o tym wszystkim czytałam, dosłownie krew mnie zalewała i zastanawiałam się, w jakim kraju żyję. Nie mogłam wprost uwierzyć, że przestępcy czują się tak bezkarni i beztroscy, śmieją się ofiarom w twarz i przy obecnym stanie rzeczy pewnie nigdy nie otrzymają właściwej kary, a pokrzywdzeni będą żyć w ciągłym strachu, ze zniszczoną psychiką...
Tę książkę trzeba przeczytać KONIECZNIE!!!
"Nie ma innego takiego państwa na świecie, gdzie strażnik z zimną krwią zabija kilku policjantów. Nie ma drugiego takiego kraju, gdzie dyrektor zakładu zabija więźnia jak świnię. Tylko w Polsce psychologowie więzienni wystawiają czterokrotnemu mordercy taką opinię, że może wyjść na zwolnienie warunkowe. I nikt z tego nie wyciąga wniosków." - str. 195-196
Jestem po prostu w...
2015-03-22
2015-10-09
Małe oszustwo, gdyż wbrew pozorom nie jest to książka opisująca życie autora i jego rodziny w Szwecji, jak sugeruje początek książki. Jest to raczej zbiór reportaży. To małe kłamstewko na szczęście może się obronić - reportaże o życiu w Szwecji, Norwegi, Finlandi, na Islandii, Svalbardzie, Grenlandii czy Archipelagu Sztokholmskim, a także przeróżne osobliwości i zwyczaje są niezwykle ciekawe. ;)
Małe oszustwo, gdyż wbrew pozorom nie jest to książka opisująca życie autora i jego rodziny w Szwecji, jak sugeruje początek książki. Jest to raczej zbiór reportaży. To małe kłamstewko na szczęście może się obronić - reportaże o życiu w Szwecji, Norwegi, Finlandi, na Islandii, Svalbardzie, Grenlandii czy Archipelagu Sztokholmskim, a także przeróżne osobliwości i zwyczaje są...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-03-30
Wilki zawsze wydawały mi się w jakiś sposób magicznymi i niezwykle interesującymi zwierzętami, lecz niestety nigdy nie trafiałam na interesujące czy napisane przystępnym dla każdego językiem publikacje czy artykuły o nich. A potem usłyszałam o książce Adama Wajraka, pozytywnych opiniach o niej i postanowiłam przeczytać. :)
Książka absolutnie wspaniała, a potwierdzeniem tezy, że bardzo mało wiemy o tych tak fascynujących zwierzętach żyjących też w naszym kraju niech będzie fakt, że książki chyba już nie znajdzie się w księgarniach, a w bibliotekach jest tak rozchwytywana, że trzeba na nią czekać po kilka miesięcy! ;)
Reportaż o wilkach napisany naprawdę przystępnym i zrozumiałym językiem, w ciekawy sposób. Zresztą nie jest to tylko książka o wilkach z Puszczy Białowieskiej, ale także o ludziach zamieszkujących, którzy do wilków mają zupełnie inne podejście niż reszta mieszkańców Polski. :)
Rozdział o padlinie może wydawać się niektórym osobom obrzydliwy, ale przecież pisząc o naturze nie można skupiać się jedynie na miłych i przyjemnych dla oka sprawach. :)
Książka opatrzona przepięknymi fotografiami wilków i nie tylko.
Bardzo gorąco polecam!
Wilki zawsze wydawały mi się w jakiś sposób magicznymi i niezwykle interesującymi zwierzętami, lecz niestety nigdy nie trafiałam na interesujące czy napisane przystępnym dla każdego językiem publikacje czy artykuły o nich. A potem usłyszałam o książce Adama Wajraka, pozytywnych opiniach o niej i postanowiłam przeczytać. :)
Książka absolutnie wspaniała, a potwierdzeniem...
2016-05-27
Jakiś czas temu oglądałam pewien amerykański film, w którym jedną z głównych bohaterek była zakonnica. Od razu rzuciła mi się w oczy jej 'inność' - w przeciwieństwie do zakonnic, które spotykamy na naszych ulicach, ta mogła swobodnie prowadzić samochód, nie miała sztywnego planu dnia i przede wszystkim nie nosiła habitu, a zwyczajne eleganckie, kobiece ubrania. Przecież ile razy widzę w mojej okolicy zakonnice noszące habit nawet w upale, podczas gdy księża swoje mogą ściągnąć, założyć zwyczajne ubranie i nikt nie wie, że są księżmi.
Dzięki książce dowiedziałam się, że było tak najprawdopodobniej dzięki zmianom, jakie zaszły po Soborze, a które w Polsce niestety nie bardzo się przyjęły.
Książka prawdziwa i potrzebna, bo przecież mało co wiemy o zakonach żeńskich, a o odejściach zakonnic rzeczywiście nic się w mediach nie mówi. Uderzyło mnie, jakiemu praniu mózgu są poddawane kobiety, które decydują się poświęcić służbie Bogu, do jakich absurdalnych przepisów muszą się dostosowywać. Bez zgody przełożonej nie mogą iść do lekarza, nie mają własnych pieniędzy, muszą prosić o nie nawet, gdy chcą sobie kupić bieliznę czy podpaski. Siostry, które wpadają w depresję mogą tylko ukrywać swój stan albo narazić się na wyrzucenie ze zgromadzenia, bo przecież skoro ma problemy psychiczne, to jest niepotrzebna i najwidoczniej "nie ma powołania".
Siostry muszą się stale umartwiać; każde najdrobniejsze 'przewinienie', jak zjedzenie dwóch kromek chleba zamiast jednej czy 30-minutowy odpoczynek, zasługuje na karę.
Mało która siostra może liczyć na zdobycie wykształcenia - jeśli któraś przed wstąpieniem do zakonu nie zdała matury czy nie skończyła studiów, to najprawdopodobniej już tego nie zrobi.
Bohaterki książki odeszły z zakonu z różnych powodów - z powodu zakochania, rozczarowania czy załamania nerwowego. Niektóre z nich przestały wierzyć i nie chcą mieć z chrześcijaństwem nic wspólnego, inne nadal wierzą. Wszystkie jednak zgodnie przyznają, że nigdy nie zdecydowałyby się do zakonu wrócić.
Co prawda, z książki miejscami wyzierają poglądy polityczne autorki, które z poglądami moimi, jako prawicowej ateistki, zbieżne są tylko w kwestii religii i podejścia do niej - pewnie dlatego książka ta, o praniu mózgu i upodleniu, jakiemu są poddawane zakonnice, tak bardzo mi się spodobała i poruszyła. Może trochę źle to odbieram, ale autorka zdaje się nieco 'gloryfikować' styl życia i poczynania sióstr Magdaleny i Joanny, które same siebie nazywają "anarcho-ateo-wege-feministkami". Mówię 'gloryfikować', bo to właśnie im pani Abramowicz poświęca w książce najwięcej miejsca, chociaż historie pozostałych zakonnic są znacznie ciekawsze. Chociaż nie wiem - może po prostu te dwie byłe zakonnice były najbardziej otwarte, a reszta nadal na tyle powściągliwa i nieufna.
Co mnie uderzyło, to to, że byłą zakonnicą może być praktycznie każda spotkana na ulicy kobieta - nauczycielka, pani z supermarketu czy z mięsnego, matka z dzieckiem czy właścicielka pensjonatu.
Mimo wszystko naprawdę warto przeczytać.
Jakiś czas temu oglądałam pewien amerykański film, w którym jedną z głównych bohaterek była zakonnica. Od razu rzuciła mi się w oczy jej 'inność' - w przeciwieństwie do zakonnic, które spotykamy na naszych ulicach, ta mogła swobodnie prowadzić samochód, nie miała sztywnego planu dnia i przede wszystkim nie nosiła habitu, a zwyczajne eleganckie, kobiece ubrania. Przecież ile...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zbrodnie popełniane przez kobiety zawsze budzą większe emocje i zainteresowanie - bo przecież uważa się, że kobiety z natury powinny być łagodniejsze, nieagresywne, opiekuńcze i dobre. Czy więc tych czternaście bohaterek niniejszej książki to tylko i wyłącznie ofiary przemocy domowej, które w końcu nie wytrzymały już lat upokorzeń i katowania?
Część z nich owszem. Ale bohaterkami niektórych z przedstawionych tu historii są kobiety, które zabiły z zimną krwią. Z zemsty, z zazdrości o kochanka, na tle rabunkowym.
A może w takim razie wszystkie te morderczynie pochodzą z patologicznych rodzin? Może już od wczesnych lat piły, ćpały, rabowały albo zadawały się z nieodpowiednim towarzystwem?
Również nie do końca prawda. Większa część rzeczywiście wychowywała się w rodzinach patologicznych, nie miała odpowiednich wzorców lub rodzicie nie poświęcali im uwagi czy nie obdarzali miłością. Ale są też zabójczynie z tzw. dobrych domów, zabójczynie "w białych rękawiczkach". Kobiety, którym w dzieciństwie nigdy niczego nie brakowało, były kochane i wspierane przez rodziców, nigdy nie miały problemów z prawem, miały dobrą pozycję społeczną. a niektóre zdobyły wyższe wykształcenie.
Choć łączy je wspólny motyw - zabójstwo - tak naprawdę różnią się od siebie wszystkim.
Książka przedstawia historię każdej z kobiet z dwóch perspektyw - pierwsza to opowieść samej skazanej na temat swojego wcześniejszego życia, momentu dokonania zbrodni, planów na przyszłość itp., a druga to suche fakty na temat zbrodni, osobowości skazanej, jej ewentualnych zaburzeń psychicznych, opinie krewnych, sąsiadów, świadków, a także epilog - dalsze losy bohaterek (w przypadku mojego wydania stan na 2012 rok).
Uderzyło mnie to, że w wielu przypadkach opis zbrodni z akt sprawy oraz opis samej zabójczyni bardzo się od siebie różnią. W niektórych przypadkach jest to spowodowane nieprzyznawaniem się do winy, a w innych... nie wiem - może zwracały uwagę na zupełnie co innego, może miały luki w pamięci, a może usilnie chcą dowieść, że to wymiar sprawiedliwości popełnił błąd.
Ponadto ciekawe uzupełnienie książki stanowią wywiady: z psychologiem policyjnym i profilerem na temat portretu psychologicznego morderczyni, z seksuologiem na temat powiązań między kobiecością a zbrodnią, a także z dyrektorką jednego z zakładów karnych na temat jej pracy nad resocjalizacją osadzonych, o ich życiu za murami więzienia.
~ Opinia do wydania z 2014 roku. ~
Zbrodnie popełniane przez kobiety zawsze budzą większe emocje i zainteresowanie - bo przecież uważa się, że kobiety z natury powinny być łagodniejsze, nieagresywne, opiekuńcze i dobre. Czy więc tych czternaście bohaterek niniejszej książki to tylko i wyłącznie ofiary przemocy domowej, które w końcu nie wytrzymały już lat upokorzeń i katowania?
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzęść z nich owszem. Ale...