-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać285
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
-
ArtykułyOficjalnie: „Władca Pierścieni” powraca. I to z Peterem JacksonemKonrad Wrzesiński10
Biblioteczka
2015-02
2015-01-30
Na wstępie mojego szkicu chciałbym wyjaśnić potencjalnym czytelnikom, że posiadany przeze mnie francuskojęzyczny zbiór opowiadań został wydany pod tytułem „Le Horla” i nie licząc opowiadania tytułowego, jego zawartość odbiega całkowicie od zbioru polskiego pod tym samym tytułem zbiorczym. Z tego względu postanowiłem umieścić niniejszy tekst jako komentarz do „Nowel wybranych”. Pozycja ta prezentuje najszerszy przegląd twórczości nowelistycznej Guy de Maupassanta dostępny w naszym języku a jednocześnie zawiera wszystkie pozycje zawarte w moim, znacznie skromniejszym zbiorze.
Główną domeną twórczości de Maupassanta było opowiadanie - notabene, jest on uznawany za najlepszego twórcę opowiadań w języku francuskim! Jakkolwiek znakomita większość jego utworów zakorzeniona jest w założeniach realizmu, nie brak w jego dorobku opowiadań podejmujących tematy fantastyczne ujawniających, oprócz bogatej wyobraźni, stan jego rozdartej wewnętrznie psyche. Pytanie o to jak wielki wpływ na owo rozdarcie miał wieloletni rozwój wstydliwej i ostatecznie śmiertelnej dla niego choroby pozostanie zapewne bez odpowiedzi. Niemniej jednak wydaje się, że nierokujący poprawy stan zdrowia de Maupassanta pozostawił w jego twórczości wyraźne ślady pesymizmu i swego rodzaju życiowego fatalizmu zauważalnego zwłaszcza w opowiadaniach fantastycznych.
Wyśmienitym tego przykładem jest opowiadanie „Horla”, w którym pisarz daje wyraz przekonaniu o współistnieniu dwóch światów: „realnego”, dostępnego nam wszystkim oraz świata zjawisk, które zwykliśmy określać mianem nadprzyrodzonych, do którego dostęp możemy uzyskać niejako przypadkowo, wcale o to nie prosząc. Dzieje się tak w opowiadaniu „Horla”, którego bohater zauważa początkowo niestandardowe „zachowanie” przedmiotów w swojej komnacie zwiastujące (a jakby inaczej!) interwencje sił nadprzyrodzonych. Nie to jest jednak najgorsze... Otóż nawiązanie z nimi połączenia destrukcyjnie wpływa na psychikę bohatera i każe zadać sobie pytania o jego podmiotowość: czy taka osoba jest sobą? Czy jednostka zmanipulowana jest sobą a jeśli tak to na ile? Do czego jest w stanie się posunąć osoba tracąca nad sobą kontrolę? Jakby te dociekania nie okazały się wystarczająco ciekawe warto podkreślić nastrojowość utworu, którego akcja rozgrywa się w wiejskiej posiadłości nad Sekwaną, gdzieś na północy Francji.
Utwory w stylistyce realistycznej ujawniają duże pokłady ironii oraz zgryźliwości autora pod adresem współziomków. Nie mniej ważna jest… kontemplacja ludzkiej głupoty, dzięki czemu gros twórczości de Maupassanta jest tyleż dowcipna co każe się zastanowić nad bezpieczeństwem uczestnictwa w projekcie zwanym „społeczeństwem” – niezawodnie dochodzi tu do głosu nieskrywana odautorska mizantropia, którą de Maupassant pielęgnował podczas samotnych wypraw po Europie i Afryce.
Bohaterami jego opowiadań są najczęściej osoby prezentujące pewne typy społeczne. Poznamy zatem niewierną żonę, zdewociałą rodzinę umierającego utracjusza, bezrobotnego wędrowca, parę małżeńską, żołnierzy na froncie… długo trzeba by wymieniać, ale możemy być pewni, że każdy bohater posłuży za przykład do zobrazowania pewnego mechanizmu społecznego, przekonań czy zabobonów.
Styl de Maupassanta opiera się na powściągliwym operowaniu literackimi środkami wyrazu. Natura opowiadania zakłada lapidarność i faworyzowanie języka gestów lub dialogów a rezygnację czy znaczące ograniczenie opisu: po ekspresowym nawiązaniu akcji następują partie dialogowe, na które składają się krótkie i nacechowane emocjonalnie wypowiedzi bohaterów doskonale spełniających rolę rysu psychologicznego postaci. Narracja jest dynamiczna, język nie stroni od wyrażeń gwarowych stanowiąc dodatkowe źródło informacji o bohaterach, którzy na długo zapadają w pamięć. Polecam lekturę de Maupassanta, wirtuoza krótkiej formy!
Na wstępie mojego szkicu chciałbym wyjaśnić potencjalnym czytelnikom, że posiadany przeze mnie francuskojęzyczny zbiór opowiadań został wydany pod tytułem „Le Horla” i nie licząc opowiadania tytułowego, jego zawartość odbiega całkowicie od zbioru polskiego pod tym samym tytułem zbiorczym. Z tego względu postanowiłem umieścić niniejszy tekst jako komentarz do „Nowel...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-12-14
Akcja powieści francuskiego noblisty toczy się prawdopodobnie na początku dwudziestego wieku w Paryżu oraz w szwajcarskim kurorcie Saas-Fee. „Fałszerze” to wielowątkowa powieść mająca rozlicznych bohaterów, spośród których za najważniejszych trzeba uznać pisarza Edwarda, jego kilkunastoletniego siostrzeńca Oliviera oraz przyjaciela tego ostatniego – Bernarda, który w niezwykłych okolicznościach zostaje sekretarzem Edwarda. Główne wątki powieści zasadzają się na perypetiach wspomnianej trójki, choć swoim zasięgiem obejmują dziesiątki osób, których losy przeplatają się będąc przyczyną wielu zaskoczeń.
Olivier to wrażliwy młodzieniec budzący w Edwardzie wielorakie uczucia. Do najważniejszych zaliczyłbym fascynację młodością, chęć wywarcia wpływu na kształtowanie się jego osobowości. Ten złożony układ zależności nie będzie pełen, jeśli nie wspomnimy jeszcze czegoś bardzo ulotnego, nigdy w powieści nie nazwanego a co uporczywie się utrzymuje przez całą jej długość. Uczucie to wykracza poza ogólnie przyjęte relacje między wujem a siostrzeńcem i ma według mnie charakter miłości platonicznej: jeden i drugi czują w swojej obecności skrępowanie a Edward odczuwa nieprzepartą potrzebę uchwycenia Oliviera w ramiona i czułe go wyściskanie... Sam Olivier przyznaje, że obecności Edwarda jest nawet zbyt szczęśliwy, by zasnąć. Podobnych refleksji oraz scen zazdrości znajdziemy tu więcej. Wątek fascynacji homoseksualnej odgrywa w powieści ważną rolę, stanowiąc poniekąd jej siłę napędową – wszak Bernard postanawia zapoznać Edwarda wiedziony niejasnym uczuciem, którego doświadcza obserwując Edwarda i Oliviera rozmawiających w kawiarni. Co ciekawe, właśnie w wyniku tej decyzji staniemy się świadkami autodemaskacji narratora, za którego, przynajmniej dla części utworu, należy uznać Edwarda.
Dotykamy w tym momencie kwestii konstrukcyjnej utworu, któremu warto poświęcić kilka słów ze względu na jej nowatorstwo. Otóż cześć powieści ma formę... brudnopisu, swobodnych zapisków, w których odnajdziemy liczne odautorskie uwagi odnośnie budowanej intrygi, którą autor nazywa roboczo „Fałszerze”. Nie mamy problemu ze wskazaniem fragmentów „brudnopisu”, choćby dlatego, że nadano im tytuł „Dziennik Edwarda”. Ponadto nie brak im skrótów myślowych i równoważników zdań charakterystycznych dla tekstów przeznaczonych do użytku prywatnego. I tak, wspomniane ustępy z notatnika przeplatają się z fragmentami akcji właściwej – perypetie małżeństwa La Pérouse, Azais, sąsiadują z odautorskimi zwierzeniami, z których dowiadujemy się, że sam autor nie wie jak ma „pociągnąć” ich wątek – wspomnianych bohaterów znalazł niejako po drodze a teraz jest na ich łasce... W ten sposób stajemy się świadkami powstawania powieści. „Fałszerze” są zatem powieścią autotematyczną – pisanie powieści oraz poszukiwania nowych rozwiązań literackich są jej kolejnymi tematami.
Z rozlicznych dyskusji dowiadujemy się których pisarzy Edward uznaje za swoich mistrzów – zaliczają się do nich autorzy tragedii greckich, Racine, Balzak… Edward usiłuje zaproponować coś nowego, coś, co nie przypominałoby dzieł poprzedników. Próbując wytłumaczyć swoje zamierzenia, wyśmiewa Laurę, która chcąc wyobrazić sobie ten nowy typ powieściowy pyta do czego miałaby być ona podobna. Otóż do niczego. Ponadto nie miała konkretnego tematu i póki co nie ma tytułu. W dotychczasowych notatkach jej bohaterem jest pisarz pracujący nad powieścią! To powieść o pisaniu powieści. Dzieło owo nie ma planu, który ma podyktować rzeczywistość. Edward wspomina o rzeczywistości i naszym jej wyobrażeniu, które na rzeczywistość nakładamy. Przywodzi to na myśl późniejsze teorie Lacana a także całkiem współczesne Gide’owi refleksje twórcy psychoanalizy, Zygmunta Freuda.
Wielką zwolenniczką psychoanalizy okazuje się spotkana w Szwajcarii pani Sophraniska (Szafrańska?), opiekująca się Borysem i prowadząca jego psychoanalityczną terapię: stosując między innymi metodę spowiedzi oraz interpretacji snów stara się zdobyć jego zaufanie i wyprowadzić go z fałszywego mniemania, że... jego praktyki masturbacyjne doprowadziły do śmierci jego ojca! Co ciekawe, inspirację do tego wątku Gide zaczerpnął z życia – w 1921 roku poznał panią psycholog Sokolniczą i odbył z nią kilka psychoanalitycznych seansów... O stosunku Gide’a do tej dyscypliny może świadczyć pobłażliwość Edwarda względem Sophroniskiej oraz ostateczne niepowodzenie prowadzonej przez nią terapii.
Chcąc przyłożyć psychoanalityczną miarę do samych „Fałszerzy” można szybko dojść do wniosku, że to powieść o niemożności napisania powieści, której autor poprzestaje na sporządzaniu notatek... Możliwości jest wiele, ale z racji braku uprawnień nie będę wchodził w rolę psychoanalityka.
Próbując wytłumaczyć tytuł książki możemy nabawić się bólu głowy – kilka tropów wiedzie w przeciwnych kierunkach. Pierwszym skojarzeniem jest proceder kryminalny, w który angażuje się kilkoro drugoplanowych bohaterów – czy to jednak wystarczający powód by nazwać w ten sposób powieść? Mianem fałszerzy określa Edward samych pisarzy tworzących „duplikat” rzeczywistości. „Fałszerze” to w końcu roboczy tytuł powieści Edwarda, który osobiście podważa jego trafność. Co o tym wszystkim sądzić?
Wszystkie wspomniane wyżej tematy czynią z „Fałszerzy” udane dziecko swojego czasu. Jako ciekawostkę przypomnę, że cały dorobek literacki Gide’a znalazł się w Indeksie Ksiąg Zakazanych w 1952 roku i figurował w nim do jego zniesienia w 1966 roku. Kolejną ciekawostką jest fakt, że pierwszego tłumaczenia na język polski dokonał Jarosław i Anna Iwaszkiewiczowie.
Akcja powieści francuskiego noblisty toczy się prawdopodobnie na początku dwudziestego wieku w Paryżu oraz w szwajcarskim kurorcie Saas-Fee. „Fałszerze” to wielowątkowa powieść mająca rozlicznych bohaterów, spośród których za najważniejszych trzeba uznać pisarza Edwarda, jego kilkunastoletniego siostrzeńca Oliviera oraz przyjaciela tego ostatniego – Bernarda, który w...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-09
2014-10-14
Główny przedstawiciel literackiego naturalizmu, krytyk sztuki, przyjaciel impresjonistów… Postaci Emila Zoli nie trzeba nikomu przedstawiać. Autor wielotomowego cyklu "Rougon-Macquartowie" znany jest w Polsce głównie za sprawą powieści "Nana", ale w moim tekście chciałbym zaproponować Wam lekturę "Dzieła", pozycji obowiązkowej nie tylko dla miłośników literatury francuskiej, ale także… impresjonizmu.
Wydane w 1886 roku "Dzieło" to powieść inspirowana wypadkami z życia przyjaciół Zoli – głównie Cézanne’a i Maneta – których proponowane innowacje malarskie spotykają się z niezrozumieniem i odrzuceniem oficjalnej „wyroczni” artystycznej jaką jest Salon. Organizowany od 1667 roku Salon nadawał ton życiu artystycznemu Paryża stanowiąc oficjalną wykładnię sztuki, która z biegiem czasu stała się co najmniej konserwatywna jeśli nie archaiczna. Akademizm posiadał monopol na francuskim rynku sztuki do lat 60-tych XIX wieku, gdy Napoleon III stworzył Salon Odrzuconych mający za zadanie prezentowanie prac odrzuconych przez jury oficjalnego Salonu…
Główny bohater "Dzieła", Claude Lantier bez powodzenia próbuje wystawić obraz pt. "Plener". Tymczasem w gronie przyjaciół jego pozycja przewodnika nowej szkoły malarzy jest niepodważalna. Gagnière, Sandoz, Fagerolles, Dubuche podziwiają Claude’a, którego wizjonerska postawa jest dla nich inspirująca. Niepowodzenia zdają się nie mieć na Claude’a negatywnego wpływu – liczy się tylko jasno wyznaczona przez samego siebie droga do wyśnionego ideału. Niestety, niekończące się poprawki, nieobecne spojrzenie, somnambuliczne wędrówki wzdłuż Sekwany stają się z biegiem czasu codziennością. Coraz większa ofiara z siebie i życia rodzinnego zdaje się nie mieć końca. Radykalne zerwanie z tradycją malarską jest dla Claude’a rękojmią powodzenia. Mijające lata przynoszą szereg zmian – innowacje „plenerowców” zyskują naśladowców, ale czy Claude jest bliższy upragnionego ideału?
"Dzieło" można również określić mianem powieści o miłości. Ścierają się w niej dwie wizje miłości – wyniszczająca namiętność niedoścignionego ideału oraz fizyczne pragnienie pięknej dziewczyny, Christine, która zabłądziwszy trafia na próg kamienicy Claude’a na paryskiej Wyspie Św. Ludwika. Fragment opisujący okres, w którym uczucie niespodziewanie rozkwita by osiągnąć siłę odurzającą należy chyba do najpiękniejszych w całej książce. Tkwi w nim jednak potencjalne zarzewie konfliktów: Christine jest przekonana, że czeka ją nieustanna walka z malarstwem, z „kobietą z obrazu”! Nie bez powodu w momencie wyjazdu z Bennecourt towarzyszą jest złe przeczucia. "Dzieło" to poniekąd refleksja na temat szału twórczości a zarazem samotności artysty i jego bliskich mimo pozorów jego obecności. Czy losem rodziny artysty jest bycie zaniedbywaną?
Rozmach powieści budzi respekt – książka przedstawia kilkanaście lat z życia bohemy artystycznej w czasie rewolucji jaką jest pojawienie się impresjonizmu. Siłą rzeczy wymaga to pewnych uproszczeń, które nieraz powodują pewne niezręczności. I tak, narrator w jednym zdaniu jest w stanie przenieść nas w czasie o dwa lata. Również rozwiązanie kwestii pochodzenia Christine i rozwiązania jest związków z pensją pani Vanzade razi swą pobieżnością i nie sprzyja spójności powieści.
Zobrazowanie obyczajowości francuskiej tego okresu wzbudziło moją ciekawość – dotyczy to scenek z życia bohemy artystycznej (vide "Sceny z życia cyganerii" H. Murgera) czy opisu praktyk stosowanych przez pierwszych marszandów (spekulant Naudet wzorowany na postaci H. Brame’a oraz jego przeciwieństwo, ojciec Malgras, opiekun artystów i miłośnik sztuki). Tropiciele motywów naturalistycznych również nie poczują się zawiedzeni: szczególne silne wrażenia budzi scena cmentarna, której synestetyczny opis budzi jednocześnie zmysł wzroku, zapachu i dotyku. Jeśli o zmysłach już mowa, pamiętajmy, że mamy do czynienia z powieścią „malarską” co stanowi obietnicę wielu barwnych przeżyć i to w dosłownym znaczeniu tego słowa.
Uczucie zazdrości względem Francuzów nie opuszczało mnie podczas lektury "Dzieła", które oprócz niepodważalnej wartości literackiej ma dużą wartość dokumentalną. Jednym tchem można wymienić jeszcze kilka tytułów XIX – wiecznej literatury francuskiej (choćby "Manette Salomon" E. i J. Goncourtów czy "Nieznane arcydzieło" Balzaka), w których wielcy pisarze czynią twórczość artystyczną głównym motywem swojej książki…
Główny przedstawiciel literackiego naturalizmu, krytyk sztuki, przyjaciel impresjonistów… Postaci Emila Zoli nie trzeba nikomu przedstawiać. Autor wielotomowego cyklu "Rougon-Macquartowie" znany jest w Polsce głównie za sprawą powieści "Nana", ale w moim tekście chciałbym zaproponować Wam lekturę "Dzieła", pozycji obowiązkowej nie tylko dla miłośników literatury...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-01
2014-01
Na zbiór opowiadań pt. „Ból” składają się teksty pisane (i prze-pisywane) na przestrzeni kilkudziesięciu lat: od końca wojny we Francji, tj. wyzwolenia Paryża w sierpniu 1944 roku, po połowę lat 80-tych XX wieku, gdy zostały opublikowane. Bezpośrednią inspiracją opowiadań były przeżycia wojenne autorki.
Marguerite Duras jest postacią tyleż interesującą, co kontrowersyjną. Urodzona we Francuskich Indochinach na własne oczy obserwowała potęgę a potem rozpad francuskiego imperium kolonialnego, podczas wojny walczyła z okupantem w szeregach francuskiego Ruchu Oporu, działała w RNPG (Krajowym Stowarzyszeniu Jeńców Wojennych). Wielokrotnie krytykowano ją za znajomość z prohitlerowskim pisarzem Ramonem Fernandezem. Po wojnie wstąpiła do Partii Komunistycznej, z której została wydalona w 1950 roku pod pretekstem, między innymi, daleko posuniętej ironii (!) oraz zamiłowania do nocnego życia… Jej długie i niepozbawione osobistych tragedii życie warte jest osobnego opracowania, tymczasem zachęcam do zapoznania się z treścią opowiadań ze zbioru „Ból”.
W polskiej literaturze okresu powojennego nie brak utworów o szeroko pojętej tematyce wojenno-obozowej. Tym większe było moje zdziwienie w kontakcie z francuskim doświadczeniem okresu drugiej wojny, choć bardziej na miejscu byłoby chyba stwierdzenie o „francuskim doświadczeniu drugiej wojny w ujęciu Duras” dzięki czemu uniknę posądzenia o świadome czy też nie użycie pars pro toto w celu manipulacji czytelnikiem…
Przechodząc do sedna, moje największe zdziwienie zasadza się na atmosferze zgoła niewojennej emanującej z opowiadań Duras. Jaka jest tego przyczyna? Może fakt, że opisywane zdarzenia mają miejsce pod koniec okupacji, już po lądowaniu Aliantów w Normandii? A może zgoła odmienny charakter działań wojennych na terenie Francji? Potwierdzając zasadność obu powyższych argumentów, chciałbym podkreślić cechy samego pisarstwa Duras, na które wysuwa się chęć dania świadectwa przeżyciom wewnętrznym człowieka w obliczu nieznanych dotychczas kategorii ludzkiego upodlenia i zmian, które wymuszają w jednostkowej i najbardziej prywatnej wizji samego siebie.
Bohaterką opowiadania tytułowego jest Marguerite, dziennikarka gazety „Libres”. W swoich codziennych wędrówkach na dworzec d’Orsay (obecnie muzeum) zamieniony na okoliczności wojny w centrum dla repatriowanych jeńców wojennych zbiera nazwiska ocalałych, by publikować je później na łamach gazety. Marguerite liczy, że wśród ocalałych znajdzie swojego męża, którego imię ukrywa pod inicjałem „R.”. Dobrze znamy wojenne obrazy chaosu i bezradności, podziwiamy zatem upór i ofiarność Marguerite. Do tego momentu jej historia przypomina tyleż innych historii o rozłące z bliskimi, obawie o ich losy. Prawdziwym problemem (sic!) okazuje się dopiero odnalezienie ukochanego w Buchenwaldzie. Po ryzykownym przewiezieniu R. do Paryża rozpoczyna się walka o jego życie, forsowne czuwanie nad tym szkieletem pogrążonego w malignie ukochanego, który przez siedemnaście dni z rzędu wydala zielone gówno („może jadł trawę? Albo pił wodę z maszyn?”). Gdy, za sprawą najwyższego uporu, R. dochodzi do siebie, zaczyna pochłaniać niewyobrażalne ilości jedzenia, zbiera z podłogi każdy okruszek, kradnie i ukrywa jedzenia „na później”, a gdy jest mu ono wzbraniane – płacze oskarżając innych o brak zrozumienia.
Marguerite odkrywa, że trudno odczuwać radość z odzyskania kogoś uznanego już za zmarłego, niejako pochowanego w pamięci. Wspomnienia te zrywają zasłonę decorum, która w powszechnej świadomości zasłania upodlenie człowieka, jego zezwierzęcenie. Jak sobie poradzić ze świadomością, że godność człowieka nie istnieje, że nie ma nieprzekraczalnej granicy, że można zabić duszę? Dramatyzm tego procesu nie kończy się jednak w obozach. W obliczu przewrócenia na nice przedwojennego porządku moralnego bohaterka staje przed pustką moralną. Dochodzi do wniosku, że „czeka nas nieokreślona walka, w której obejdziemy się bez broni, bez chwały, bez przelewania krwi. (…) Za nami zostaje starta w pył cywilizacja i cała gromadzona przez wieki mądrość”. Opowiadanie to jest mistrzowskim zobrazowaniem porażki cywilizacyjnej, której piętno nosi każdy z nas, a której zawężenie do wojny i Zagłady wydaje się efektem strachu w obliczu spustoszenia ludzkiej godności. Nie rozumiemy już siebie samych.
Pozostałe opowiadania niniejszego zbioru również podejmują problem moralności, skupiając się na nieznanych źródłach przemocy czy może strachu przed jego uświadomieniem (tortury konfidenta Gestapo w „Albert z kawiarni Capitales”), na bezrefleksyjnej potrzebie walki, posiadania broni i odczuwania najbardziej atawistycznych instynktów („Ter, bojownik”).
W krótkim wstępie autorka określa następujące po nim opowiadania jako „święte księgi”. Trudno nie zgodzić się z myślą, że wojna nauczyła nas czegoś nowego o nas samych co z kolei doskonale rezonuje z ostrożną myślą Wisławy Szymborskiej, według której „tyle o nas wiemy, ile nas sprawdzono. Mówię to wam ze swego nieznanego serca”. Zbiór Marguerite Duras stanowi smutne podsumowanie oraz punkt wyjścia do podniesienia się z gruzowisk czasu pogardy.
Na zbiór opowiadań pt. „Ból” składają się teksty pisane (i prze-pisywane) na przestrzeni kilkudziesięciu lat: od końca wojny we Francji, tj. wyzwolenia Paryża w sierpniu 1944 roku, po połowę lat 80-tych XX wieku, gdy zostały opublikowane. Bezpośrednią inspiracją opowiadań były przeżycia wojenne autorki.
więcej Pokaż mimo toMarguerite Duras jest postacią tyleż interesującą, co kontrowersyjną....