Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Weekend zaczynam od polecenia książki pewnej persony dobrze kojarzonej z YouTube'a. Brzmi dziwnie? Faktycznie, do tej pory gwiazdy, które wybiły się dzięki nagrywaniu vlogów, nie zawsze zapewniały dobrą jakość publikacji książkowych, ale przecież ta zasada nie musi dotyczyć wszystkich. Wszak nie bez przyczyny mawia się, aby nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Ciekawe czy w Korei Południowej mają odpowiednik tego powiedzenia? Tego Mijin Mok, czyli Koreanka, akurat nie wyjaśnia, ale z pozycji pod tytułem "736 km. Pomiędzy Koreą Południową a Polską" dowiecie się wielu innych ciekawych rzeczy dotyczących tego dalekiego azjatyckiego kraju. Jest też trochę o Polsce i przygodach autorki w naszym kraju.

Z moim tekstem na temat książki można zapoznać się tutaj: https://wp.me/ph4gw-hsY.

Weekend zaczynam od polecenia książki pewnej persony dobrze kojarzonej z YouTube'a. Brzmi dziwnie? Faktycznie, do tej pory gwiazdy, które wybiły się dzięki nagrywaniu vlogów, nie zawsze zapewniały dobrą jakość publikacji książkowych, ale przecież ta zasada nie musi dotyczyć wszystkich. Wszak nie bez przyczyny mawia się, aby nie wrzucać wszystkich do jednego worka. Ciekawe...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki 100 wierszy wolnych z Ukrainy Jurij Andruchowycz, Kateryna Babkina, Natalia Belczenko, Łeś Bełej, Natałka Biłocerkiweć, Mirek Bodnar, Andrij Bondar, Witalij Boryspołeć, Iryna Ciłyk, Tomasz Dejak, Ołeksandr Gordon, Ołeksandr Irwaneć, Lubow Jakymczuk, Ołeksandr Kabanow, Wasyl Karpiuk, Marianna Kijanowska, Wano Krueger, Hałyna Kruk, Switłana Lisowska, Wasyl Łoziński, Andrij Lubka, Ołeh Łyszeha, Wasyl Machno, Anna Malihon, Bohdana Matijasz, Kostiantyn Moskałeć, Maria Mykycej, Dmytro Pawłyczko, Hałyna Petrosaniak, Wołodymyr Rafiejenko, Mykoła Riabczuk, Hryhorij Semenczuk, Wasyl Słapczuk, Ostap Sływynski, Eliasz Strongowski, Wasyl Symonenko, Julia Szeket, Jurij Wynnyczuk, Serhij Żadan, Bohdan Zadura
Ocena 8,3
100 wierszy wo... Jurij Andruchowycz,...

Na półkach: ,

W dużym skrócie: „100 wierszy wolnych z Ukrainy” to sto tytułowych wierszy (jeden powstał już po lutowej napaści rosyjskiej armii) autorstwa trzydziestu dziewięciu postaci reprezentujących ukraińską literaturę urodzonych na przestrzeni od końca lat dwudziestych do schyłku lat osiemdziesiątych XX wieku. Są wśród nich nazwiska zarówno doskonale kojarzone na międzynarodowej scenie, jak i te bardziej anonimowe, twórcy i twórczynie z pozycjami przetłumaczonymi na język polski, zapatrzeni w klasykę i wersyfikacyjne schematy, a także ci ze swobodniejszym podejściem do akademickich wytycznych. Umyślnie nie podaję żadnych nazwisk. Idę drogą zaproponowaną niejako przez Zadurę, który tak zredagował książkę, że na jej kolejnych stronach czytelnicy otrzymują przede wszystkim poezję. Nazwiska autorek i autorów, które standardowo są wyróżniane przed tytułami, tym razem pojawiają się pod wierszami. Co więcej, ich zapis dokonany został mniejszym krojem czcionki. To dla odbiorców jednoznaczny sygnał, że liczy się przede wszystkim wiersz – jego sens, przesłanie, użyte zwroty. Uspokajam: autorzy i autorki otrzymali swoje miejsce na końcu książki. Z zamieszczonych tam biogramów można dowiedzieć się o najważniejszych literackich dokonaniach każdego z nich, nagrodach, działalność pozapoetyckiej oraz poznać tytuły przełożone na język polski.

Cała recenzja dostępna tutaj:
https://slaskaopinia.pl/2022/08/18/poezja-naszych-czasow-100-wierszy-wolnych-z-ukrainy/

W dużym skrócie: „100 wierszy wolnych z Ukrainy” to sto tytułowych wierszy (jeden powstał już po lutowej napaści rosyjskiej armii) autorstwa trzydziestu dziewięciu postaci reprezentujących ukraińską literaturę urodzonych na przestrzeni od końca lat dwudziestych do schyłku lat osiemdziesiątych XX wieku. Są wśród nich nazwiska zarówno doskonale kojarzone na międzynarodowej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Rowerem przez II RP” to pozycja, w której przeczytamy o zachwytach nad naturalnym środowiskiem Kaszub, kolorycie folkloru Łowicza, architektonicznym oraz historycznym pięknie Krakowa, niehigienicznych warunkach w chatach wiejskiej biedoty lub brudzie żydowskich dzielnic. Pytanie tylko, czy nie wiedzieliśmy o tym już wcześniej i potrzebowaliśmy do tego „lekkiego reportażu z podróży” autorstwa Anglika?


Cała recenzja na: https://slaskaopinia.pl/2022/07/19/anglik-rower-i-miedzywojenna-polska/

„Rowerem przez II RP” to pozycja, w której przeczytamy o zachwytach nad naturalnym środowiskiem Kaszub, kolorycie folkloru Łowicza, architektonicznym oraz historycznym pięknie Krakowa, niehigienicznych warunkach w chatach wiejskiej biedoty lub brudzie żydowskich dzielnic. Pytanie tylko, czy nie wiedzieliśmy o tym już wcześniej i potrzebowaliśmy do tego „lekkiego reportażu z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Mistrzowie opowieści. Skandynawskie lato Naja Marie Aidt, Hans Christian Andersen, Kjell Askildsen, Mikkel Bugge, Stig Dagerman, Tove Ditlevsen, Sophie Elkan, Karin Fossum, Lars Gustafsson, Jónas Hallgrímsson, Tove Jansson, Elísabet Kristín Jökulsdóttir, Juha-Pekka Koskinen, Selma Lagerlöf, Halldór Kiljan Laxness, Rosa Liksom, Astrid Lindgren, John Ajvide Lindqvist, Merethe Lindstrøm, Bodil Malmsten, Harry Martinson, Dorthe Nors, Cora Sandel, Raija Siekkinen, Amalie Skram, Hjalmar Söderberg, Tarjei Vesaas, Kjell Westö
Ocena 7,0
Mistrzowie opo... Naja Marie Aidt, Ha...

Na półkach: ,

Literatura skandynawska kojarzy się głównie z kryminałem. Nie jest to żadne zaskoczenie. Jednocześnie, chociaż tego typu uproszczenia bywają często krzywdzące, tym razem nie może być mowy o złych intencjach lub pójściu na łatwiznę. Prezentowana w tym tekście książka odchodzi jednak od tego, co by nie mówić, schematycznego myślenia. Szarość, mglistość, gnuśność, ciemne barwy i ponury klimat zostają zastąpione przez krótkie, ale intensywne i typowe dla Skandynawii lato, podczas którego „[a] to padało, a to świeciło słońce, czasem w nogi łóżka wdzierał się mróz, czasem wiatr z północy łaskotał (…) po policzkach” (str. 245*). Światło, jego pragnienie równoznaczne wręcz momentami z fetyszem, staje się razem z naturą tłem dla opowiadań, które nie zawsze są pełne pozytywnych emocji i happy endów.

Cała recenzja do sprawdzenia tutaj: https://slaskaopinia.pl/2022/07/01/ksiazka-na-lato-ale-czy-na-lata-recenzja-mistrzowie-opowiesci-skandynawskie-lato/

Literatura skandynawska kojarzy się głównie z kryminałem. Nie jest to żadne zaskoczenie. Jednocześnie, chociaż tego typu uproszczenia bywają często krzywdzące, tym razem nie może być mowy o złych intencjach lub pójściu na łatwiznę. Prezentowana w tym tekście książka odchodzi jednak od tego, co by nie mówić, schematycznego myślenia. Szarość, mglistość, gnuśność, ciemne barwy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbiór legend oparty został w dużej mierze na mieszance monoteistycznych religii, takich jak chrześcijaństwo (w obrządkach łacińskim i wschodnim), judaizm, a także pogańskich wierzeniach, które od wieków są przecież nieodłączną częścią codzienności wyznawców prawd z Tory lub nowotestamentowej części Biblii. Fascynujące jest również to, z jaką lekkością poszczególne legendy oddają ducha kolejnych źródeł kulturowych lub wpisują się w ich schematyczne ujęcie. Z tekstów wywodzących się chociażby z tradycji tatarskiej uderza ogrom powiązań z historią Polski oraz tło dzikiej natury, natomiast z tych o fundamencie judaistycznym praktycznie nic nie wynika (trochę w myśl zasady: jeden rabin powie „tak”, drugi rabin powie „nie”).

Cała recenzja: https://slaskaopinia.pl/2022/06/22/groza-i-ludowy-eklektyzm/

Zbiór legend oparty został w dużej mierze na mieszance monoteistycznych religii, takich jak chrześcijaństwo (w obrządkach łacińskim i wschodnim), judaizm, a także pogańskich wierzeniach, które od wieków są przecież nieodłączną częścią codzienności wyznawców prawd z Tory lub nowotestamentowej części Biblii. Fascynujące jest również to, z jaką lekkością poszczególne legendy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pieśni grozy. Straszne, mordercze i tajemnicze polskie pieśni ludowe Jakub Sobczak, Kamila Sobczak
Ocena 7,5
Pieśni grozy. ... Jakub Sobczak, Kami...

Na półkach: ,

U podstaw całego projektu leżą relacje z krewnymi artystów. W jednym z wywiadów wspominali oni o dziadku z Kujaw (Kamila), który był muzycznym samoukiem i propagował wśród bliskich lokalny folklor, oraz prababce z Suwalszczyzny (Jakub), która raz po raz raczyła otoczenie opowieściami zakorzenionymi w wojennej rzeczywistości i kulturze ludowej. Ta inspiracja doprowadziła do powstania interesującego dzieła, czerpiącego dodatkowo z archiwów nieocenionego Oskara Kolberga.

Cała recenzja: https://slaskaopinia.pl/2022/06/22/groza-i-ludowy-eklektyzm/

U podstaw całego projektu leżą relacje z krewnymi artystów. W jednym z wywiadów wspominali oni o dziadku z Kujaw (Kamila), który był muzycznym samoukiem i propagował wśród bliskich lokalny folklor, oraz prababce z Suwalszczyzny (Jakub), która raz po raz raczyła otoczenie opowieściami zakorzenionymi w wojennej rzeczywistości i kulturze ludowej. Ta inspiracja doprowadziła do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Sclavus” to ani powieść, ani wspomnienia, ani reportaż, na pewno też nie stuprocentowy pamiętnik. Post(post?)modernistyczny zlepek gatunków bez wyraźnego zarysowania granic, a więc coś, z czego znany jest przecież Tymon Tymański jako muzyk. I wbrew pozorom wcześniejsza uwaga nie powinna być odbierana jako zarzut lub krytyka ustawiająca kierunek, w jakim podąży niniejszy tekst. Wręcz przeciwnie – ta przeniesiona na narrację, charakterystyczna dla autora gadanina nabiera jeszcze większej autentyczności, a co za tym idzie sprawia, że historia odbierana jest przez czytelnika jako prawdziwa. Tak, czytając „Sclavus” przytakujesz Tymańskiemu, dajesz wiarę, że jego opowieści nie wychodzą znacząco poza ramy realnego świata, a jednocześnie ram tych nie odczuwasz, bo w końcu za tymi słowami stoi człowiek anty-schemat, post-futurysta burzący zastany porządek, szukający nowych dróg i rozwiązań, pragnący pokazać sztukę od jej nieznanej jeszcze (lub niechcianej) strony.

Link do całego tekstu: https://slaskaopinia.pl/2022/06/17/jeszcze-jedna-historia-z-tego-okresu-ale-inna-recenzja-tymon-tymanski-sclavus/

„Sclavus” to ani powieść, ani wspomnienia, ani reportaż, na pewno też nie stuprocentowy pamiętnik. Post(post?)modernistyczny zlepek gatunków bez wyraźnego zarysowania granic, a więc coś, z czego znany jest przecież Tymon Tymański jako muzyk. I wbrew pozorom wcześniejsza uwaga nie powinna być odbierana jako zarzut lub krytyka ustawiająca kierunek, w jakim podąży niniejszy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Rozliczenie. O żużlu bez cenzury Marek Cieślak, Wojciech Koerber
Ocena 7,6
Rozliczenie. O... Marek Cieślak, Wojc...

Na półkach: ,

Kiedy w 2016 roku na rynku wydawniczym ukazała się biografia Marka Cieślaka zatytułowana „Pół wieku na czarno”, w środowisku żużlowym zapanowało spore poruszenie. Raz, że książki związane tematycznie z tą dyscypliną sportu to rzadkość w kraju, który może poszczycić się trzynastoma złotymi medalami drużynowych mistrzostw świata; a dwa, Cieślak to postać bardzo ciekawa – sympatyczny gawędziarz i jednocześnie człowiek, który nie boi się prezentować swojego, często kontrowersyjnego dla innych zdania. Połączenie barwnego języka utytułowanego byłego żużlowca, a obecnie trenera z dziennikarskim szlifem Wojciecha Koerbera, który jako współautor pomagał w redakcji wspomnień, padło na podatny grunt. Książka została przyjęta bardzo dobrze. Docenili ją zarówno niezależni recenzenci, jak i fani żużla. W plebiscycie na Sportową Książkę Roku 2016 tytuł ustąpił tylko miejsca biografii skoczka narciarskiego Thomasa Morgensterna. W ostatnich zdaniach tamtej pozycji Cieślak zapowiedział, że pomimo pięćdziesięcioletniego związku z żużlem, nie zamierza się z nim rozstawać. Ciągły kontakt ze sportem i motocyklami zaowocował drugą częścią wspomnień napisaną ponownie wspólnie z Koerberem.


Recenzja na:
https://slaskaopinia.pl/2022/05/22/jest-zycie-po-ostrowie-recenzja-ksiazki-rozliczenie-o-zuzlu-bez-cenzury/

Kiedy w 2016 roku na rynku wydawniczym ukazała się biografia Marka Cieślaka zatytułowana „Pół wieku na czarno”, w środowisku żużlowym zapanowało spore poruszenie. Raz, że książki związane tematycznie z tą dyscypliną sportu to rzadkość w kraju, który może poszczycić się trzynastoma złotymi medalami drużynowych mistrzostw świata; a dwa, Cieślak to postać bardzo ciekawa –...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Doskonały przykład na to, jak oddając czytelnikom ponad siedemset stron, nie napisać o bohaterze książki niczego nowego. Na plus przedruki kilku starych, do tej pory dostępnych tylko w "TP" felietonów.

Doskonały przykład na to, jak oddając czytelnikom ponad siedemset stron, nie napisać o bohaterze książki niczego nowego. Na plus przedruki kilku starych, do tej pory dostępnych tylko w "TP" felietonów.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Borowicz pisze ciekawie (to znaczy jest jedna rzecz, która mi się nie podoba, ale o niej na koniec). Może nie jest to narracja tak wciągająca jak ta pojawiająca się w autobiografii Lemmy’ego Kilmistera („wciągająca” – mam nadzieję, że rozumiecie przenośnię?), ale nie ma w niej przestojów, niepotrzebnych i przydługich dygresji (a jeśli się pojawiają, to w zasadzie dobrze komponują się z przytaczanymi historiami) oraz zbytniego popadania w nadmierny egocentryzm (chociaż, co oczywiste, sam autor jest tutaj głównym bohaterem). Ba, trafia się nawet iście Pilchowa fraza („spektakularne zwycięstwa i godne remisy”, s. 84), ale to, że ją wypatrzyłem, jest chyba dowodem na mój fetysz związany z prozą urodzonego w Wiśle literata.

Cała recenzja na moim blogu: https://axunarts.pl/2020/12/20/recenzja-bartek-borowicz-borowka-music-15-lat-w-trasie-koncertowej/

Borowicz pisze ciekawie (to znaczy jest jedna rzecz, która mi się nie podoba, ale o niej na koniec). Może nie jest to narracja tak wciągająca jak ta pojawiająca się w autobiografii Lemmy’ego Kilmistera („wciągająca” – mam nadzieję, że rozumiecie przenośnię?), ale nie ma w niej przestojów, niepotrzebnych i przydługich dygresji (a jeśli się pojawiają, to w zasadzie dobrze...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie mamy do czynienia z debiutem literackim zapierającym dech w piersiach (chociaż fani Szmidta-rapera pewnie i tak będą zachwyceni). Autor prowadzi senną narrację, ale to wydaje się akurat zamierzone. Spokój, momentami wręcz nuda stają się znakiem rozpoznawczym tej prozy. Człowiek po kilku stronach doskonale orientuje się, że fajerwerków nie będzie, a jeśli już się pojawią, to raczej w formie pojedynczej frazy, kąśliwej uwagi lub – a co tam, zaszalejmy! – całej sceny. Te przerywniki są dobre, bo ożywiają nieco fabułę, ale jednocześnie nie budzą (rozbudzają?) apetytu na więcej. Zacząć przygodę literacką od rozważań o samobójstwie to też żadna rewolucja. Robiło tak wielu i wielu wyszło to znacznie zgrabniej niż Szmidtowi. Zwykło się mawiać, że postaci literackie najlepiej budować w oparciu o swoje życie, ewentualnie bliskich. Sprawdza się to w przypadku „Dwóch psów…”. Główny bohater nosi w sobie trochę cech rapowego „ja” Tego Typa Mesa, dodatkowo działa w branży muzycznej, czyli wzorce czerpane były ewidentnie ze świata znanemu autorowi. Niewątpliwie ułatwiło to sprawę przy tworzeniu przestrzeni dla tła całej historii oraz wewnętrznych rozterek Waltera. Ruch ten pozwolił też Szmidtowi na stąpanie po bezpiecznym gruncie – nawet jeśli coś mogło być dla niego nieznane, jako dla prozaika, pomagało odwołanie do współczesnego show biznesu i podwórka celebrytów. Z przebłyskami, ale bez błysku.

Więcej na moim blogu: https://axunarts.pl/2020/12/09/krotka-pilka-498-to-nie-jest-hip-hop-rozmowy-iii-powrot-z-bambuko-dwa-psy-przezyly/

Nie mamy do czynienia z debiutem literackim zapierającym dech w piersiach (chociaż fani Szmidta-rapera pewnie i tak będą zachwyceni). Autor prowadzi senną narrację, ale to wydaje się akurat zamierzone. Spokój, momentami wręcz nuda stają się znakiem rozpoznawczym tej prozy. Człowiek po kilku stronach doskonale orientuje się, że fajerwerków nie będzie, a jeśli już się...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki To nie jest hip-hop. Rozmowy III Jacek Baliński, Bartek Strowski
Ocena 7,8
To nie jest hi... Jacek Baliński, Bar...

Na półkach:

Trzecia część książki, która przez jednego z autorów bez ogródek została nazwana najważniejszą w historii rodzimego hip-hopu. Fizycznie – najcieńsza z dotychczasowych publikacji (piętnaście zamiast dwudziestu wywiadów). Nie licząc koloru okładki i umieszczenia zdjęć rozmówców z okresu dzieciństwa oraz prezentujących aktualny wygląd, to jedyna zmiana, jaka zaszła w stosunku do wcześniejszych tomów. Same rozmowy, myślę, podobnie jak miało to miejsce w przypadku części pierwszej i drugiej, są na tyle ciekawe i profesjonalnie przeprowadzone, że powinny zaspokoić każdego czytelnika. Oczywiście należy brać pod uwagę, że osoba z większą wiedzą na temat rodzimego rynku muzycznego – ze szczególnym uwzględnieniem sceny rapowej – może znać część z prezentowanych faktów, jednak mimo wszystko nawet dla niej lektura nie powinna być nudna. Spotkałem się kiedyś z opinią, że autorzy mogą kontynuować swoją serię w zasadzie jeszcze przez długie lata. Uważam, że tak się nie da. Prędzej czy później skończy się lista osób, z którymi nie tyle warto, co można przeprowadzić dobry wywiad. Nie jest bowiem tajemnicą, że w polskim rapie „siedzi” sporo ludzi, ale czy z każdym można porozmawiać na poziomie? Dlatego niezwykle ważne jest to, aby do kolejnych tomów dobierać osoby mające naprawdę coś do powiedzenia. Na ten moment Baliński i Strowski z zadania selekcjonowania trzykrotnie wywiązali się wzorowo. Czy przyszłość będzie równie obiecująca?

Więcej na moim blogu: https://axunarts.pl/2020/12/09/krotka-pilka-498-to-nie-jest-hip-hop-rozmowy-iii-powrot-z-bambuko-dwa-psy-przezyly/

Trzecia część książki, która przez jednego z autorów bez ogródek została nazwana najważniejszą w historii rodzimego hip-hopu. Fizycznie – najcieńsza z dotychczasowych publikacji (piętnaście zamiast dwudziestu wywiadów). Nie licząc koloru okładki i umieszczenia zdjęć rozmówców z okresu dzieciństwa oraz prezentujących aktualny wygląd, to jedyna zmiana, jaka zaszła w stosunku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Druga książka w dorobku wokalistki – od razu należy zaznaczyć lepsza od debiutu, tylko to jeszcze nie jest żaden komplement (naprawdę trudno było napisać dwa gnioty z rzędu; ta sztuka udaje się tylko nielicznym). Nosowska zmieniła narrację, a co za tym idzie perspektywę z „ty powinnaś/(nie) musisz” na „ja powinnam/(nie) muszę”. Autorka wylewa trochę goryczy po niekoniecznie przychylnych reakcjach na „A ja żem jej powiedziała…”, zrzucając to na karb tego, że ludzie lubią wymuszać na innych swoją rację i niekoniecznie zawsze obiektywnie oceniają rzeczywistość (s. 79). Pręży się przy tym na domorosłą panią psycholog, poruszając na przykład, wydający się błahy dla wielu, problem uczulenia na hybrydowe paznokcie, zwraca uwagę na wątek wspólnoty i bycia rozumianą (s. 12), sięga czasami po frazesy ocierające się o grafomanię (s. 157; „Mężczyzna w średni wieku albo ma rodzinę i odniósł sukces, albo ma rodzinę i sukcesu nie odniósł” to sentencja godna „pamiętaj, nie zapomnij”) lub wyrażenia dobrze znane z kariery muzycznej („koncentracyjne parapety”, s. 45). Jednak kiedy czytelnik uświadamia sobie, że ta cała otoczka pani dającej złote rady jest po to, aby wyrzucić z siebie przykrości z dzieciństwa, zaczyna podchodzić do „Powrotu z Bambuko” z większą pobłażliwością. Ta książka, a w zasadzie proces twórczy, przelanie myśli na papier, a w fazie finałowej podzielenie się nimi ze światem, to nic innego jak terapia. Nosowska wyrzuca z siebie złe wspomnienia, szczecińskie traumy, rodzinne niepowodzenia, błędy, jakie pokutowały przez wiele kolejnych lat. To spisanie ich i zamknięcie w oprawie, ale tym razem już poza jej głową, skutkuje uwolnieniem się, być może nawet oczyszczeniem na miarę antycznego katharsis. Nie można jednak zapomnieć o jednym: w żadnym wypadku nie jest to pozycja obowiązkowa, taka, której nie można przegapić. Przy dłuższej lekturze kolejne rozdziały zlewają się w jeden, nie różnią się od siebie w zasadzie niczym. „Że koncept, że trzymanie się jednej linii, że wspólny mianownik” – powiecie. Dla mnie to niestety tylko powtarzalność i schematyczność. Wręcz do bólu. Ale dobrze, że chociaż Nosowska uwolniła się od swoich lęków.


Więcej na moim blogu: https://axunarts.pl/2020/12/09/krotka-pilka-498-to-nie-jest-hip-hop-rozmowy-iii-powrot-z-bambuko-dwa-psy-przezyly/

Druga książka w dorobku wokalistki – od razu należy zaznaczyć lepsza od debiutu, tylko to jeszcze nie jest żaden komplement (naprawdę trudno było napisać dwa gnioty z rzędu; ta sztuka udaje się tylko nielicznym). Nosowska zmieniła narrację, a co za tym idzie perspektywę z „ty powinnaś/(nie) musisz” na „ja powinnam/(nie) muszę”. Autorka wylewa trochę goryczy po niekoniecznie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ilustrowana Historia Rocka Luis Demano, Susana Monteagudo
Ocena 7,2
Ilustrowana Hi... Luis Demano, Susana...

Na półkach: ,

„Ilustrowana historia rocka” to oczywiście w pierwszej kolejności książka adresowana do młodego czytelnika. Świadczą o tym nie tylko ilustracje (barwne, wyraziste, z lekkim humorem), ale przede wszystkim testy zawarte na kolejnych stronach. Napisane prostym językiem, przedstawiają dzieje muzyki rockowej (począwszy od lat pięćdziesiątych XX wieku do początku aktualnego stulecia), zmiany, jakie się w niej dokonywały na przestrzeni kolejnych epok, jej wpływ na społeczeństwo oraz sytuację odwrotną – wpływ społeczeństwa i wydarzeń historycznych na rockowe granie (s. 32-33). Niezwykle podoba mi się chronologiczne ułożenie kolejnych rozdziałów, w których następujące po sobie dziesięciolecia opisane są poprzez kilkuzdaniowe przedstawienie najważniejszych wykonawców (zespołów i solistów), jacy tworzyli w danym czasie. Dzięki takiemu rozwiązaniu czytelnik ma możliwość spokojnie, krok po kroku przejść po ścieżce ewolucji rocka. Uzupełnieniem są fragmenty poświęcone gatunkom muzyki popularnej, wytwórniom płytowym, festiwalom, subkulturom oraz piosenkom i albumom, które wedle autorki przeszły do historii (tutaj eksperci będą mieli zapewne najwięcej zarzutów i pytań o brak danych artystów i płyt, ale bądźmy szczerzy – muzyczny dorobek niejednej epoki jest tak ogromny, że wystarczyłby na zapełnienie wielu książek). Poszczególne problemy ujęte zostały mniej lub bardziej poważnie, przez co całość nie przyjmuje zbyt oficjalnego tonu i nie powinna być ciężkostrawna dla młodego czytelnika (przykład tytułu rozdziału „Piękne trupki”, gdzie dość sympatyczna fraza wprowadza do poważnego tematu samobójstw wśród gwiazd estrady). Monteagudo nie zapomniał również o zaprezentowaniu zmian technologicznych, jakie wpłynęły na muzyczną branżę oraz idei towarzyszących rock and rollowi.

Cała recenzja na moim blogu:
https://axunarts.pl/2020/11/29/recenzja-susana-monteagudo-luis-demano-ilustrowana-historia-rocka/

„Ilustrowana historia rocka” to oczywiście w pierwszej kolejności książka adresowana do młodego czytelnika. Świadczą o tym nie tylko ilustracje (barwne, wyraziste, z lekkim humorem), ale przede wszystkim testy zawarte na kolejnych stronach. Napisane prostym językiem, przedstawiają dzieje muzyki rockowej (począwszy od lat pięćdziesiątych XX wieku do początku aktualnego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Jazz w Piwnicy pod Baranami” okazuje się książką napisaną bardziej dla znajomych autora i osób związanych z krakowskim Summer Jazz Festivalem. Pomimo zapowiedzi wydawcy, wedle której tytuł zawierać miał bogatą listę anegdot, jest zestawem historycznych faktów i osobistych wspomnień dyrektora imprezy. Witold Wnuk skupia się na przypomnieniu tego, kto z kim i gdzie wystąpił, na dalszy plan spychając wiele potencjalnie ciekawych opowieści (albo pomija je całkowicie, albo jedynie sygnalizuje), pozostawiając tym samym u czytelnika poczucie niedosytu. Szkoda, ponieważ dwudziestopięcioletnia przygoda jednego z najważniejszych muzycznych festiwali w Polsce, z uwagi na artystyczny charakter Grodu Kraka i figlarne przysposobienie wielu jazzmanów, z pewnością obfitowała w większą liczbę zakulisowych sytuacji, które mogłyby zainteresować również czytelnika na co dzień niesłuchającego jazzu. (Cała recenzja na moim blogu: https://axunarts.pl/2020/08/17/recenzja-witold-wnuk-jazz-w-piwnicy-pod-baranami/)

„Jazz w Piwnicy pod Baranami” okazuje się książką napisaną bardziej dla znajomych autora i osób związanych z krakowskim Summer Jazz Festivalem. Pomimo zapowiedzi wydawcy, wedle której tytuł zawierać miał bogatą listę anegdot, jest zestawem historycznych faktów i osobistych wspomnień dyrektora imprezy. Witold Wnuk skupia się na przypomnieniu tego, kto z kim i gdzie wystąpił,...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki ,,Głowa mówi... Polski rock lat 80. Marek Jeziński, Michał Pranke, Paweł Tański
Ocena 5,0
,,Głowa mówi..... Marek Jeziński, Mic...

Na półkach: ,

Akademicki dyskurs o polski rocku lat 80., jego powiązaniach z polityką, tworzącymi się subkulturami, wpływie na społeczeństwo. Niby sporo przydatnych informacji, ale nadto czuć "naukowość", przez co sporo czytelników zwyczajnie może zrezygnować z dokończenia.

Akademicki dyskurs o polski rocku lat 80., jego powiązaniach z polityką, tworzącymi się subkulturami, wpływie na społeczeństwo. Niby sporo przydatnych informacji, ale nadto czuć "naukowość", przez co sporo czytelników zwyczajnie może zrezygnować z dokończenia.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zdecydowanie najsłabsza część jeśli chodzi o dziennikowe poczynania pisarza. Niby typowy Pilch (piłka, kobiety, rozważania na temat sztuki, rodzinna Wisła), ale w słabszej formie, bez ostrej puenty i narracji podszytej ironią.

Zdecydowanie najsłabsza część jeśli chodzi o dziennikowe poczynania pisarza. Niby typowy Pilch (piłka, kobiety, rozważania na temat sztuki, rodzinna Wisła), ale w słabszej formie, bez ostrej puenty i narracji podszytej ironią.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

„Si, Amore” czyta się bardzo szybko. Nie chodzi o to, że wywiad w książce zajmuje okołu dwustu stron (wydanie uzupełniają wstęp Petera Mario Katona oraz wykaz artystycznego dorobku bohaterki), co nie jest przecież wartością nie do przejścia, ale o treść rozmowy. Smaczki – to one powodują u czytelnika zwiększenie poziomu ciekawości co do zawartości kolejnych kartek. Aleksandra Kurzak opowiada dużo i interesująco: o sobie z przeszłości i aktualnych wydarzeniach, życiu na scenie, relacjach z rodzicami („Ja mamę zawsze podziwiałam, ale nigdy nie szukałam inspiracji”, s. 132), którzy też związani byli z operą, pierwszych rolach, ciągłych podróżach i uczuciu do francuskiego tenora włoskiego pochodzenia Roberto Alagny (to właśnie od frazy, jaką sopranistka każdorazowo witała ukochanego, odbierając od niego telefon w trakcie rozmów z Laskowskich, wziął się tytuł książki). Śpiewaczka nie szczędzi anegdot, które dla laików i osób o operze wiedzących niewiele, są nie tyle czymś nowym, co po prostu atrakcyjnym. Chociażby fragment o przesądach panujących w środowisku („Nie wolno też przez scenę przejść w okryciu wierzchnim. Nie wiem dlaczego. W Hamburgu za złamanie tej zasady dostałam kiedyś straszną burę. We Włoszech nie wolno wejść do teatru ubranym na fioletowo – to bardzo silny przesąd”, s. 137).

Więcej w recenzji na moim blogu: https://axunarts.pl/2019/08/13/recenzja-aleksandra-kurzak-aleksander-laskowski-si-amore/.

„Si, Amore” czyta się bardzo szybko. Nie chodzi o to, że wywiad w książce zajmuje okołu dwustu stron (wydanie uzupełniają wstęp Petera Mario Katona oraz wykaz artystycznego dorobku bohaterki), co nie jest przecież wartością nie do przejścia, ale o treść rozmowy. Smaczki – to one powodują u czytelnika zwiększenie poziomu ciekawości co do zawartości kolejnych kartek....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Sto procent Pilcha w Pilchu, ale na bardzo niskim poziomie.

Sto procent Pilcha w Pilchu, ale na bardzo niskim poziomie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pilch felietonista piszący dla "Tygodnika Powszechnego" lub w czasach późniejszych o "Tygodniku Powszechnym" to najlepszych Pilch, z jakim możemy mieć do czynienia.

Pilch felietonista piszący dla "Tygodnika Powszechnego" lub w czasach późniejszych o "Tygodniku Powszechnym" to najlepszych Pilch, z jakim możemy mieć do czynienia.

Pokaż mimo to