Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Holly Gibney to nietuzinkowa kobieta, która przewinęła się przez kilka książek Stephena Kinga. Możecie ją kojarzyć z trylogii “Billa Hodgesa”, mrocznego “Outsidera” i opowiadania “Jest krew, są czołówki” z antologii “Jest krew…”. Postać osobliwej pani detektyw tak mocno zawróciła w głowie króla horroru, że ten nie potrafił dać odejść bohaterce, więc napisał “Holly”, książkę będącą jej własną historią. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ przez lata zdążyłem nie tylko się z nią zżyć, ale przede wszystkim ją polubić. Z tego powodu nie mogłem przejść obojętnie obok tego tytułu.

Najnowsza powieść Kinga to kryminał i to taki charakterystyczny dla niego. Z wyrazistym, wręcz soczystym początkiem, obiecującym znakomitą zabawę, a jednocześnie obrazujący w jakimś stopniu z czym będziemy mieć do czynienia podczas lektury. Mocno przypomina “Pana Mercedesa”, ale w pozytywnym znaczeniu, o tym jednak więcej powiem później.

Podczas czytania książki, zwłaszcza na jej początku, towarzyszyło mi dziwne uczucie, jakbym przeniósł się w przeszłość o kilka lat do czasów, o których wszyscy wolelibyśmy zapomnieć. Wszystko przez to, że akcja recenzowanego tytułu rozgrywa się na krótko po wydarzeniach opisanych w opowiadaniu “Jest krew, są nagłówki”, w roku 2021, w samym centrum epidemii koronawirusa.

W “Holly” Gibney przyjmuje teoretycznie klasyczne dla prywatnych detektywów zlecenia polegające na odnalezieniu zaginionej młodej kobiety. Jej matka, Penny Dahl, nie potrafi przestać szukać córki, chce odkryć prawdę, nie ważne jaka by ona była. Niestety, szybko okazuje się, że w tej sprawie nie ma nic zwyczajnego. A im głębiej Holly kopie tym bardziej niepokojące rzeczy wychodzą na jaw, zmieniając całkowicie tory śledztwa.

Uwielbiam Kingowe podejście do kryminałów, opowiadanie historii na zasadzie pojedynku między szukającym sprawiedliwości protagonistą - w tej roli występuje Holly - a bezlitosnym złoczyńcą rodem z superbohaterskich filmów - w tym wypadku małżeństwem przebiegłych profesorów na emeryturze: Rodney i Emily Harrisów, prowadzących od lat makabryczną działalność w swoim domu. Ten schemat sprawdził się w “Panu Mercedesie” i tutaj również wypada bardzo dobrze. Jasne, znamy sprawców od samego początku , ale co z tego. Mnie w ogóle nie odebrało to frajdy z lektury książki, obserwowania krok po kroku docierającej do prawdy Holly. Jeszcze towarzyszące temu emocje ekscytacji, gdy protagonistka jest na wyciągnięcie ręki od rozwiązania zagadki.

Holly przeszła naprawdę długą drogę. Pamiętam ją z “Pana Mercedesa” jako niestabilnie emocjonalną, zahukaną kobietę unikającą kontaktów z innymi ludźmi. Choć nadal cierpi na niską samoocenę, ma kompleksy i zmaga się z duchami przeszłości oraz śmiercią matki, to jednak mocniej stąpa po ziemi. Jej drobiazgowość w połączeniu z resztą cech czynią ją lepszym, potrafiącym nie dać sobie wejść na głowę i twardo stojącym przy swoim śledczym.

Możemy również lepiej poznać najbliższych przyjaciół protagonistki. Obecnie ciężko chorego na koronawirusa partnera, współwłaściciela agencji “Uczciwi Znalazcy” Petera, młodego, nie mającego zbytnio czasu na detektywistyczną pracę, Jerome’a Robinsona, którego całkowicie pochłania kariera pisarka i perspektywa wydania pierwszej książki. Najczęściej do głosu dochodzi jego błyskotliwa młodsza siostra Barbara, aspirująca młoda poetka. O Harrisach nie będę pisał, nie chcę Wam psuć zabawy z poznawania ich motywów.

Odnośnie jakości tekstu chyba nikogo nie zaskoczę mówiąc, że w przypadku Kinga tradycyjnie otrzymujemy techniczny majstersztyk z przemyślanym każdym wątkiem, dopracowanym najdrobniejszym szczegółem. W tej powieści wszystko jest na swoim miejscu, nic nie zgrzyta, nie przeszkadza w poznawaniu fabuły. Po prostu przyjemnie się czyta i tak właśnie powinno to wyglądać.

Długo czekałem na “Holly”, dwa lata, może dłużej. W sumie nawet nie pamiętam kiedy zobaczyłem pierwsze informacje o Kingu piszącym solowe przygody Gibney. Od razu byłem pewien dwóch rzeczy: pierwsza muszę przeczytać ten tytuł, a druga, że będzie to rewelacyjna historia. W końcu Holly to jedna z moich ulubionych postaci literackich. Taka nieoczywista, z wieloma problemami, mimo których, robiąc drobne rzeczy, jak poszukiwania zaginionych, stara się uczynić świat lepszym miejscem. Po skończonej lekturze ciągle chcę więcej. Kto wie może jeszcze kiedyś usłyszymy o Holly Gibney. Gorąco polecam sięgnięcie po ten tytuł. Aczkolwiek odradzam lekturę, jeśli nie przeczytaliście wcześniejszych historii z jej udziałem. Najpierw nadróbcie zaległości, a potem gnajcie do księgarni!

Holly Gibney to nietuzinkowa kobieta, która przewinęła się przez kilka książek Stephena Kinga. Możecie ją kojarzyć z trylogii “Billa Hodgesa”, mrocznego “Outsidera” i opowiadania “Jest krew, są czołówki” z antologii “Jest krew…”. Postać osobliwej pani detektyw tak mocno zawróciła w głowie króla horroru, że ten nie potrafił dać odejść bohaterce, więc napisał “Holly”, książkę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jako człowiek urodziny w wolnej Polsce komunę znam wyłącznie z lekcji historii, opowieści krewnych oraz kilku komediowych filmów. Natomiast z twórczością Andrzeja Pilipiuka nigdy nie miałem styczności, ale parokrotnie słuchałem go na różnych konwentach i to rozbudziło moją ciekawość. Dlatego też zdecydowałem sięgnąć po książkę o peerelowskich krwiopijcach.

„Wampir z M-3”, bo o tej powieści mowa to historia, w której komunistycznego ducha, cwaniactwo wynikających z egzystencji w mało przyjemnym ustroju czuć od pierwszych stron. Fabułę oraz komunistyczną Warszawę Czytelnik poznaje z perspektywy młodej uczennicy liceum – Gośki. Dziewczyna z powodu zawodu miłosnego postanawia targnąć się na swoje życie. Niestety coś jej nie wyszło i zamiast zakończyć swoje męczarnie na tym padole łez Małgorzata zostaje umarłym krwiopijcą. Andrzej Pilipiuk w tej powieści nie tylko opowiada o przygodach poznającej wampirze życie Gośce, ale także o kilku innych warszawskich przedstawicieli tego gatunku.

Podoba mi się podejście autora do tematyki, jest ono wyjątkowo satyryczne, ciekawe, a przede wszystkim błyskotliwe, dzięki czemu ta powieść szybko wciąga i daje ogromną satysfakcję z lektury. „Wampir z M-3” nie udaje poważnej książki, raczej bawi i odmóżdża, chociaż i to się czasem przydaje. :) Z ogromną chęcią poznam dalsze perypetie Małgorzaty i innych krwiopijców. Polecam Wam ten tytuł.

Jako człowiek urodziny w wolnej Polsce komunę znam wyłącznie z lekcji historii, opowieści krewnych oraz kilku komediowych filmów. Natomiast z twórczością Andrzeja Pilipiuka nigdy nie miałem styczności, ale parokrotnie słuchałem go na różnych konwentach i to rozbudziło moją ciekawość. Dlatego też zdecydowałem sięgnąć po książkę o peerelowskich krwiopijcach.

„Wampir z M-3”,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do poznania twórczości Stefana Dardy, ale pewnego dnia został mi polecony „Dom na wyrębach” i postanowiłem z czystej ciekawości zobaczyć czy ten horror jest wart uwagi.

Pod względem fabularnym książka nie robi wrażenia, bo częściowo opisuje historię jakich jest wiele. Konkretnie, Marek Leśniewski, który z przyczyn osobistych – rozwodu – próbuje zacząć życie od nowa. Przeprowadza się na drugi koniec kraju, do Wyrębów, jego jedynym sąsiadem jest niezbyt miły Jaszczuk, a do najbliższej wsi bądź miasteczka ma wiele kilometrów. Bohater wiąże z tym odludnym miejscem spore nadzieje na spokój i możliwość rozwijania hobby, polegającego na obserwowaniu dzikiego ptactwa. Jednakże sielanka nie trwa wiecznie, w wymarzonym domu zaczynają dziać się dziwne, trudne do wytłumaczenia rzeczy, a sąsiad szybko pokazuje swoją niezbyt przyjemną twarz.

„Dom na wyrębach” jest ciekawy, smutny, lekko przygnębiający i w ogóle melancholijny, ale trudno spodziewać się czegoś innego po miejscu z taką tragiczną historią. Stefan Darda bardzo umiejętnie rozwija swoją opowieść. Nie zarzuca Czytelnika zbyt dużymi porcjami informacji, wydarzeń, tylko systematycznie zmierza w kierunku najbardziej soczystych fragmentów. Innym niewątpliwym atutem książki są słowiańskie wierzenia. Niestety książka rozwija się bardzo wolno i przez pierwszą połowę można poznać jedynie otoczkę całej opowieści.

„Dom na wyrębach” robi wrażenie i to naprawdę całkiem dobre. Więc nie pozostaje mi nic innego niż polecenie tego tytułu, zwłaszcza miłośnikom horrorów i osób ciekawych wierzeń sprzed chrztu Polski.

Jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do poznania twórczości Stefana Dardy, ale pewnego dnia został mi polecony „Dom na wyrębach” i postanowiłem z czystej ciekawości zobaczyć czy ten horror jest wart uwagi.

Pod względem fabularnym książka nie robi wrażenia, bo częściowo opisuje historię jakich jest wiele. Konkretnie, Marek Leśniewski, który z przyczyn osobistych – rozwodu –...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

„Śmierć w Breslau” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marka Krajewskiego i muszę przyznać, że od pierwszej strony jest to niezwykła przygoda . Głównie dlatego, że opisywany przez pisarza Breslau bądź jak ktoś woli bardziej swojsko brzmiący Wrocław to miasto, w którym mieszka ogromna ilość przestępców seksualnych, zwyrodnialców, gwałcicieli i fetyszystów. Dlatego nikogo nie może dziwić, że w tak bogato zaludniony przez zboczeńców miejscowości często dochodzi do różnych zbrodni, a ofiarą jednej z nich zostaje baronówna. Dochodzenie prowadzi nie kto inny, jak dyrektor kryminalny Eberhard Mock.

Książkę czyta się zadziwiająco dobrze, niezbyt długie rozdziały, zwięzłe i konkretne opisy są solidne, grubiańskie i konkretne. Bardzo przypominają głównego bohatera, który swoją władczą postawą stara się przyćmić wszystkich i wszystko co się dzieje w Breslau. Pozwala sobie na to wszystko, bo zna sekrety praktycznie wszystkich wpływowych obywateli Wrocławia.

Trudno w jednym zdaniu określić, czy jest to dobra książka bądź zła. Ponieważ przedstawiony w powieści kryjący się w ludzkich duszach mrok strasznie kusi i po prostu chce się dalej czytać, żeby przekonać się do jakich ohydnych rzeczy jest zdolny człowiek.

Jeśli natomiast chodzi o śledztwo to mam dziwne wrażenie, że pomimo jego rozwoju, szukania nowych poszlak, informacji jakoś na pierwszy plan wysuwają się wszelkie dziwne, często zboczone pragnienia Wrocławian. Odnośnie wad mogę powiedzieć, że tekst nie jest idealnie skonstruowany, podobnie wygląda kreacja postaci, zwłaszcza drugiego istotnego bohatera – Herberta Anwaldta – który pomimo swojego alkoholowego problemu potrafi funkcjonować zaskakująco dobrze i to w sytuacji, gdy się go przymusza do bycia trzeźwym, a on nawet za bardzo nie odczuwa pragnienia sięgnięcia po kufel zimnego piwa czy butelkę sznapsa.

No cóż przygody Eberharda Mocka nie są dla każdego, części Czytelników może przypaść do gustu to zaglądanie i gmeranie po najdziwniejszych ludzkich upodobaniach, a dla innych to będzie powód by narzekać i marudzić, że ta powieść skupia się jedynie na prezentowaniu dewiacji seksualnych. A prawda wygląda tak, że każdy sam musi zadecydować czy jest to tytuł dla niego.

„Śmierć w Breslau” to moje pierwsze spotkanie z twórczością Marka Krajewskiego i muszę przyznać, że od pierwszej strony jest to niezwykła przygoda . Głównie dlatego, że opisywany przez pisarza Breslau bądź jak ktoś woli bardziej swojsko brzmiący Wrocław to miasto, w którym mieszka ogromna ilość przestępców seksualnych, zwyrodnialców, gwałcicieli i fetyszystów. Dlatego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czasem mam wrażenie, że gdzie nie spojrzę tam widzę nawiązania do zombie. W telewizji króluje „Gra o tron”, „Wikingowie” bądź „The Walking Dead”. Sprawa podobnie wygląda w księgarniach, gdzie na półkach pomiędzy „Pieśnią Lodu i Ognia”, a innymi tytułami, można odnaleźć „Armagedon dzień po dniu”.

Pomysł autora na książkę nie jest niczym odkrywczym i prezentuje bezimiennego żołnierza, który próbuje przetrwać w świecie opanowywanym przez hordy wygłodniałych nieumarłych pragnących jedynie zatopić swoje zęby, albo to co z nich zostało w świeżutkim, soczystym i ociekającym krwią mięskiem.

Ogólnie powieść czyta się naprawdę dobrze, bo tekst nie jest zbyt rozległy i prezentuje wyłącznie jeden – główny wątek. A dzięki przedstawianiu fabuły w formie pamiętnikowych zapisków wypada pozytywnie. Głównie dlatego, że prezentowanie treści w ten sposób zmniejsza ilość nudnych fragmentów i pozwala skupić się na tym co najważniejsze, czyli płynnym przechodzeniu do bardziej konkretnych, emocjonalnych wydarzeń.

Dużą zaletą tej powieści jest klasyczne podejście do tematyki żywych trupów, co mi się niezmiernie podoba, bo podrasowanywanie zombie i tworzenie czegoś na wzór „Zombie.pl” tworzy jedynie odstraszające Czytelnika szkaradztwo. W „Armagedonie dzień po dniu” są też wady. Największą jest wyjątkowo naciągany początek, w którym ludzie po usłyszeniu plotek, niepotwierdzonych informacji z telewizji, szykują się, jak na wybuch trzeciej wojny światowej. A przynajmniej nieliczni przygotowują się na potencjalny koniec świata.

Podsumowując pomimo wad i początkowego zaczęcia historii bez polotu ten tytuł broni się, a nawet pozytywnie zaskakuje, aż chce się powiedzieć, że zombie ciągle mają się dobrze i nawet mocno nie doskwiera im postępujący rozkład ciał. Także nie pozostaje mi nic innego, niż polecenie Wam tego tytułu.

Czasem mam wrażenie, że gdzie nie spojrzę tam widzę nawiązania do zombie. W telewizji króluje „Gra o tron”, „Wikingowie” bądź „The Walking Dead”. Sprawa podobnie wygląda w księgarniach, gdzie na półkach pomiędzy „Pieśnią Lodu i Ognia”, a innymi tytułami, można odnaleźć „Armagedon dzień po dniu”.

Pomysł autora na książkę nie jest niczym odkrywczym i prezentuje bezimiennego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

O tym, że wojna jest zła i nie przynosi nic dobrego nie trzeba nikomu mówić. Ale tak naprawdę dla tych, którzy nie pamiętają tego koszmaru opowieści z tamtych czasów są zwyczajnymi, nudnymi historyjkami.

Michał Gołkowski w książce „Stalowe Szczury. Błoto” prezentuje jak naprawdę wyglądały starcia na froncie pierwszej wojny światowej. Czytając tę urozmaiconą o wątki fantastyczne powieść zachwycałem się bardzo autentycznym przekazem działań prowadzenia walki w okopach. Często czułem się jakbym leciał w pierwszym szeregu wraz z Reinhardem i jego kompanią karną. To całe okropne, przesiąknięte krwią i błotem widowisko czyta się jednym tchem.

Zdecydowanie jest to początek mojej przygody z tą niezwykła serią, do której poznania zapraszam Was.

O tym, że wojna jest zła i nie przynosi nic dobrego nie trzeba nikomu mówić. Ale tak naprawdę dla tych, którzy nie pamiętają tego koszmaru opowieści z tamtych czasów są zwyczajnymi, nudnymi historyjkami.

Michał Gołkowski w książce „Stalowe Szczury. Błoto” prezentuje jak naprawdę wyglądały starcia na froncie pierwszej wojny światowej. Czytając tę urozmaiconą o wątki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przeczytałem już kilka książek Remigiusza Mroza i za każdym razem bardzo dobrze się bawiłem. Tym razem autor zaprasza nas do swojego rodzinnego Opola. „Behawiorysta” to kryminał z naukowym zacięciem. Sam pomysł nawiązuje trochę do amerykańskich seriali pokroju „Mentalisty”, „Magii kłamstwa”, czy „Kości”.

Książka zaczyna się od razu z przytupem i później nie zwalnia nawet na chwilę, szybko rozwijająca się historia oraz trzymająca w napięciu do ostatniej strony fabuła, w której co rusz następują zaskakujące zwroty akcji. To wszystko czeka na Czytelnika sięgającego po ten tytuł. Równie intrygująco prezentują się kreacje postaci. Głównym bohaterem jest były prokurator Gerard Edling. Ten człowiek swoim kulturalnym, wysublimowanym stylem bycia przypomina mi Hannibala Lectera. Jego adwersarzem jest morderca, który w pewien perwersyjny sposób próbuje namówić do udziału w swoim krwawym dziele cały kraj.

Co więcej mogę powiedzieć oprócz tego, żebyście sięgali po tę książkę, bo naprawdę warto.

Przeczytałem już kilka książek Remigiusza Mroza i za każdym razem bardzo dobrze się bawiłem. Tym razem autor zaprasza nas do swojego rodzinnego Opola. „Behawiorysta” to kryminał z naukowym zacięciem. Sam pomysł nawiązuje trochę do amerykańskich seriali pokroju „Mentalisty”, „Magii kłamstwa”, czy „Kości”.

Książka zaczyna się od razu z przytupem i później nie zwalnia nawet...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Aneta Jadowska z każdą książką coraz bardziej się rozkręca i oferuje Czytelnikom masę rozrywki na wysokim poziomie. Pierwszym tom serii o Nikicie – „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów”, pokazał jak niezwykłą postacią jest Nikita, prawdę mówiąc pod wieloma względami można by ją uznać za negatywnego bohatera, ma wiele ciekawych historii do opowiedzenia. Tym razem Modliszka wyrusza do Norwegii, żeby dowiedzieć się czegoś o swojej przeszłości. Co tu dużo mówić, na Nikitę i jej partnera Robina czeka ogrom przeróżnych przygód. Zaczynając od takich błahostek jak robienie zakupów, a kończąc na akcjach, w których muszą użyć dużej ilości broni palnej,a przy okazji urozmaicając dietę okolicznej fauny. Wszystko to zostaje doprawione otoczką skandynawskiej mitologi. „Akuszer Bogów” pokazuje, że autorka szaleje na całego z tą serią, a dalej może już być tylko lepiej. Gorąco polecam wam ten tytuł, jak również cały cykl. A mnie pozostaje niecierpliwie oczekiwać kolejnego tomu.

Aneta Jadowska z każdą książką coraz bardziej się rozkręca i oferuje Czytelnikom masę rozrywki na wysokim poziomie. Pierwszym tom serii o Nikicie – „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów”, pokazał jak niezwykłą postacią jest Nikita, prawdę mówiąc pod wieloma względami można by ją uznać za negatywnego bohatera, ma wiele ciekawych historii do opowiedzenia. Tym razem Modliszka wyrusza...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

W „Wotum nieufności” Remigiusz Mróz spuścił ze smyczy swoją bujną wyobraźnię. Jest to książka, którą czyta się równie dobrze, jak ogląda się Netflixowy „House of Cards”. W tej powieści naprawdę dzieje się wiele i nie trzeba nawet czekać zbyt długo, by akcja się zagęściła. Fabuła co chwilę się gmatwa coraz bardziej i ciągle zaskakuje czymś nowym Czytelnika. Odnoszę wrażenie, że skończył się czas, gdy nasi rodzimi politycy szukali inspiracji w zachodnich produkcjach i zaczną wypatrywać pomysłów w nowej książce Remigiusza Mroza, tylko czy to dobry pomysł? Ten tytuł sam się prosi o ekranizację, a ja z wielką przyjemnością bym ją obejrzał. Na koniec pragnę polecić Wam sięgnięcie po tę powieść.

W „Wotum nieufności” Remigiusz Mróz spuścił ze smyczy swoją bujną wyobraźnię. Jest to książka, którą czyta się równie dobrze, jak ogląda się Netflixowy „House of Cards”. W tej powieści naprawdę dzieje się wiele i nie trzeba nawet czekać zbyt długo, by akcja się zagęściła. Fabuła co chwilę się gmatwa coraz bardziej i ciągle zaskakuje czymś nowym Czytelnika. Odnoszę wrażenie,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Była już Dora – wiedźma policjant/detektyw, potem przyszła pora na Witkaca – szamana i policjanta. A teraz uniwersum stworzone przez Anetę Jadowską doczekało się kolejnego solowego bohatera – Nikite. Ta najemniczka, morderczyni, z powodu swoich krwiożerczych zapędów i bezwzględności nazywana również Modliszką.

„Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” opowiada historię Nikity badającej sprawę porwania jednej dziewczyny pracującej w jednym z nocnych klubów tytułowej dzielnicy. Oprócz wątku detektywistycznego można bliżej poznać samą główną bohaterkę, która nie lubi się rzucać w oczy, ma problemy z zaufaniem i jest równie tajemnicza, jak amerykańska strefa 51.

Imponująco również wyglądają kolejne alternatywne miasta. Wraz z Nikitą przemierza się Wars – szalony i niebezpieczny oraz Sawe – uzbrojoną w kły i pazury. Oba te magiczne odpowiedniki Warszawy są bardzo ciekawe, a poznawanie ich sprawia wiele frajdy.

W ostatnich słowach bardzo, ale to bardzo chcę Wam polecić sięgnięcie po ten tytuł, bo „Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” jest warta tego zainteresowania.

Była już Dora – wiedźma policjant/detektyw, potem przyszła pora na Witkaca – szamana i policjanta. A teraz uniwersum stworzone przez Anetę Jadowską doczekało się kolejnego solowego bohatera – Nikite. Ta najemniczka, morderczyni, z powodu swoich krwiożerczych zapędów i bezwzględności nazywana również Modliszką.

„Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” opowiada historię Nikity...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Książkę można określić jako poradnik dla psycholi traktujący o tym jak zdobyć dziewczynę, gdy ta wymarzona nie chce za bardzo współpracować. Jest to najbardziej pokręcona, szalona a za razem chora powieść jaką kiedykolwiek czytałem. Pamiętajcie, że sięgając po ten tytuł robicie to na własną odpowiedzialność.

Książkę można określić jako poradnik dla psycholi traktujący o tym jak zdobyć dziewczynę, gdy ta wymarzona nie chce za bardzo współpracować. Jest to najbardziej pokręcona, szalona a za razem chora powieść jaką kiedykolwiek czytałem. Pamiętajcie, że sięgając po ten tytuł robicie to na własną odpowiedzialność.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Grimm City. Wilk!" Jakuba Ćwieka to wyjątkowo brutalny, krwawy kryminał w klimacie noir. Baśnie braci Grimm stanowią zakręcone tło wydarzeń jak również nowego szalonego uniwersum autora. Polecam!

"Grimm City. Wilk!" Jakuba Ćwieka to wyjątkowo brutalny, krwawy kryminał w klimacie noir. Baśnie braci Grimm stanowią zakręcone tło wydarzeń jak również nowego szalonego uniwersum autora. Polecam!

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Komornik" Michała Gołkowskiego jest o tym co by było gdyby planowana przez Górę apokalipsa nie wypaliła i trzeba by znaleźć plan awaryjny na eksterminowanie pozostałej ludzkości. Dodatkowym autem powieści jest świetny styl w jakim została ona napisana. Książka wciąga na całego, a sam pomysł jest prosty i genialny. Na pewno nie jest to ostatnia książką tego autora po jaką sięgnę.

"Komornik" Michała Gołkowskiego jest o tym co by było gdyby planowana przez Górę apokalipsa nie wypaliła i trzeba by znaleźć plan awaryjny na eksterminowanie pozostałej ludzkości. Dodatkowym autem powieści jest świetny styl w jakim została ona napisana. Książka wciąga na całego, a sam pomysł jest prosty i genialny. Na pewno nie jest to ostatnia książką tego autora po jaką...

więcej Pokaż mimo to