-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2023-08-12
2017-07
2017-04-08
2015-12-30
Książki o tematyce świątecznej czyta się raczej na święta. Niby to żadna reguła, ale przyjemnie jest się wczuć dodatkowo w nastrój świątecznej atmosfery panującej również w czytanej książce. Zatem wychodząc tej myśli naprzeciw, skuszona poniekąd obrazkiem z okładki jak i zaintrygowana opisem samej książki, postanowiłam właśnie na święta zagłębić się w akcję tej opowiastki.
Przyznaję, że nieco się jednak rozczarowałam.
Akcja , która rozgrywa się w czasie świąt to zaledwie 30 ostatnich stron tej pozycji. Sam pomysł na rozwinięcie akcji wydaje się nietuzinkowy, bo w końcu nie codziennie wynajmuje się aktorów by ci zastąpili nieobecną akurat rodzinę i odegrali przecudowne tradycyjne święta dla iście nieprzeciętnego gościa, który okazuje się być księciem.
Niestety jednak uważam, że idea ta nie została ukazana w sposob, który powaliłby mnie na kolana, można było pewne wątki inaczej rozwinąć, a tak treść niepotrzebnie się dłużyła i nie ma co ukrywać, że momentami powiewało nudą.
Cóż, miłośnikom romansów tak czy inaczej powinno się spodobać;).
Książki o tematyce świątecznej czyta się raczej na święta. Niby to żadna reguła, ale przyjemnie jest się wczuć dodatkowo w nastrój świątecznej atmosfery panującej również w czytanej książce. Zatem wychodząc tej myśli naprzeciw, skuszona poniekąd obrazkiem z okładki jak i zaintrygowana opisem samej książki, postanowiłam właśnie na święta zagłębić się w akcję tej opowiastki....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-04-18
Czy naprawdę nic dwa razy się nie zdarza?! Może okoliczności nie są za każdym razem identyczne, ale jednak Christine Rose mogłaby zaprzeczyć temu powiedzeniu, bo czy bycie w krótkim czasie świadkiem dwóch prób popełnienia samobójstwa przypadkowo spotkanych osób, to tylko zbieg okoliczności!?
Christine Rose po rozstaniu z mężem zdaje się na rady obsesyjnie czytanych poradników. Postanawia wrócić do miejsc, które swego czasu w przeszłości pozytywnie jej się kojarzyły i wiązały z miłymi wspomnieniami, jednak zamiast skupić się na swoich problemach, dziewczyna staje się w przypadku pierwszego nieoczekiwanego spotkania częścią tragedii, z kolei przy drugim starciu z niedoszłym samobójcą, zawiera z nim umowę, że do dnia jego urodzin pomoże mu stanąć na nogi i odwieść od kolejnej próby targnięcia się na swoje życie.
Akcja książki jak dla mnie nieco się dłużyła. Pomysły Christine na pokazanie w ciągu dwóch tygodni Adamowi jaki to ten świat jest piękny, są trochę mało przekonujące, by człowiek, który chciał ze sobą skończy,ć na końcu książki stał się silnym, odpowiedzialnym i kochającym życie facetem.
Plus za nieoklepany pomysł na samą książkę
Czy naprawdę nic dwa razy się nie zdarza?! Może okoliczności nie są za każdym razem identyczne, ale jednak Christine Rose mogłaby zaprzeczyć temu powiedzeniu, bo czy bycie w krótkim czasie świadkiem dwóch prób popełnienia samobójstwa przypadkowo spotkanych osób, to tylko zbieg okoliczności!?
Christine Rose po rozstaniu z mężem zdaje się na rady obsesyjnie czytanych...
2016-01-21
Po raz kolejny pozwolilam sobie zaczytac sie w historii z czasow, ktore w duzej mierze odbiegaja od obecnej rzeczywistosci. Kiedy to mlode wdowy takie jak Lucy, glowna postac owego romansu historycznego musialy zwracac uwage na to jak sa postrzegane przez otoczenie. Nie wiadomo czy rok po smierci meza, z ktorym wspolnie tworzyli malzenstwo raczej z rozsadku, wystaczy by zakonczyc zalobe, by moc na nowo wlaczyc sie w bardziej ozywione zycie towarzyskie i wymienic garderobe na mniej ponura.
Niestety zaloba po mezu poza przewaga czarnych ubran w szafie i ograniczonych wyjsc na salony przyczynila sie rowniez do naglego pogorszenia ogolnej sytuacji Lucy. Z dnia na dzien okazalo sie Stanley,zmarly maz pozostawil ja w dlugach. Nowe polozenie bylo o tyle klopotliwe, ze grozono jej nawet odebraniem domu.
Jednak w tym oto trudnym momencie, nagle w w zyciu Lucy pojawia sie (jak to w kazdym czytadle tego typu "ksiaze z bajki";)) Lord Richmond...
Okazuje sie, ze smierc Stanleya nie byla przypadkowa. Wicehrabia podejrzewa, ze maz Lucy bral udzial w kradziezy drogocennego rubinu, wykonanego na zlecenie samego ksiecia.
Mloda wdowa razem z Nikolasem Richmond postanawiaja na wlasna reke podjac w tej sprawie sledztwo. Od tego momentu zycie Lucy zmienia sie nie do poznania. Ma ona okazje goscic na salonach u ksieznej i ksiecia, przy czym na kazdym kroku wspierana jest przez (jak to autorka stale przypomina) przecudnej urody;) lordem , w ktorym jakby to nie bylo oczywiste zakochuje sie ze wzajemnoscia...
Jak na czytadlo tego rodzaju przyznaje, ze jest to nawet dobra pozycja;), chyba dlatego, ze watek kryminalny jest ciekawszy od milosnego;).
Mozna przeczytac:)
Po raz kolejny pozwolilam sobie zaczytac sie w historii z czasow, ktore w duzej mierze odbiegaja od obecnej rzeczywistosci. Kiedy to mlode wdowy takie jak Lucy, glowna postac owego romansu historycznego musialy zwracac uwage na to jak sa postrzegane przez otoczenie. Nie wiadomo czy rok po smierci meza, z ktorym wspolnie tworzyli malzenstwo raczej z rozsadku, wystaczy by ...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-06-17
Po raz kolejny z własnej woli sięgnęłam po bajkę dla 'dużych' dziewczynek. W zasadzie chciałam się nieco zaznajomić ze stylem pani Roberts, gdyż jak dotąd nie miałam okazji przeczytać żadnej z jej książek. W efekcie zetknęłam się z opowiastką, która na wzór bajek jest przesłodzona,w dodatku mało wyszukana, właściwie do końca przewidywalna.
Główna bohaterka Laura jest niemal nieskalaną pięknością, która wcześniej przez swoją naiwność została źle traktowana przez pierwszego męża i jego obrzydliwie bogatych rodziców. Laura niespodziewanie zachodzi w ciążę i postanawia uciec od rodziny Eageltonów. Podczas jazdy autem do zaplanowanego wcześniej miejsca swojej "kryjówki", podróż utrudnia jej nagła zamieć śnieżna. Wtedy właśnie w tych oto trudnych okolicznościach, cudownym sposobem i dziwnym zbiegiem okoliczności w tym samym czasie zatrzymuje się obok, jej oto przyszły książę równie bajecznie bogaty, jak jej zmarły mąż (z tą różnicą, że ten to ten właściwy;)) i zakochuje się w Lurze od pierwszego wejrzenia, bo przecież co innego miałby zrobić w tym babskim romansidle i to własnie w tym momencie?!;) Za trudno byłoby ją odwieźć do hotelu, czy zwyczajnie ocenić ją jako jedną z wielu kobiet, najłatwiej zaufać i zaprosić do swojej górskiej chatki, no a później przejąć się jej losem, zaopiekować, po kilku(!) dniach poślubić, odebrać przedwczesny poród, uznać dziecko, nadać mu nazwisko no i oczywiście do końca chronić je i Laurę przed rodzicami jej zmarłego męża.
W tym przypadku miód łączy się z lukrem, bitą śmietaną, czekoladą, karmelem, marcepanem....
Wszystko jest takie przypadkowe i jednocześnie tak gładko i słodko się układa, że w tym wszystkim ciężko dopatrzeć się (na wzór bajek) "złego smoka", który mógłby popsuć tę całą sielankę...
Przez to, że książek tego typu jest coraz więcej, można stwierdzić, że bajki dla dorosłych znalazły swoje miejsce na rynku wydawniczym i mają się dobrze...
Po raz kolejny z własnej woli sięgnęłam po bajkę dla 'dużych' dziewczynek. W zasadzie chciałam się nieco zaznajomić ze stylem pani Roberts, gdyż jak dotąd nie miałam okazji przeczytać żadnej z jej książek. W efekcie zetknęłam się z opowiastką, która na wzór bajek jest przesłodzona,w dodatku mało wyszukana, właściwie do końca przewidywalna.
Główna bohaterka Laura jest...
2014-10-05
2014-04-08
2013-10-03
Doprawdy nie wiem, co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po tę książkę. Przyznaję, że w mojej ocenie nie należy ona do tych, które mają szansę zostać zapamiętane na dłużej.
Treść nie porusza specjalnie ciekawych i głębszych wątków.
To raczej czytadło na kształt poradnika do randkowania z epoki Napoleona. Chociaż jakby się głębiej zastanowić to przydałby się też taki w dzisiejszych czasach szczególnie dla mężczyzn.
Całkiem możliwe, że temat manier i zachowania szacunku trąci nudą, jednak często ograniczona wiedza w tej kwesti może kogoś drogo kosztować.
Akcja toczy się głównie w arystokratycznym dworze na angielskiej wsi. Odbywa się tam przyjęcie zorganizowane przez markizę Carolyn Finchley. Zaproszona zostaje sama znajoma dla gospodarzy śmietanka towarzyska młodych w głównej mierze arystokratów wraz z ich opiekunami.
Przewodnim pomysłem zaaranżowania tej całej imprezy było podjęcie decyzji przez brata gospodyni przyjęcia, że najwyższy czas na ożenek.
Jako, że markiza jest zagorzałą swatką to nie omieszkała się tym nie zająć. Na potrzeby sensu planowania całego przedsięwzięcia powstaje lista potencjalnych kandydatek, które mogłyby spełnić oczekiwania hrabiego Hugh.
W dalszej kolejności akcja skupia się już praktycznie wyłącznie na przyjęciu trwającym kilkanaście dni. Odbywają się różne zabawy, mające na celu lepsze zapoznanie się gości ze sobą. Wiele przy tym intryg, czasem zazdrości, plotek no i oczywiście flirtu.
Ostatecznie trzem parom udaje się szczęśliwie dobrać, najśmieszniejsze, że okazały się to dobory zupełnie odbiegające od przewidywań naczelnej swatki Carolyn.
Mimo wszystko dla autorek najważniejsze było, że wszystko kończy się dobrze, połówki jabłek, które miały się odnaleźć osiągnęły swój cel, a czytelnik po dobrnięciu do ostatniej strony może spokojnie wrócić do swojej szarej rzeczywistości;).
Polecam jeśli ktoś ma ochotę na zmanierowanego harlequina w starym stylu.
Doprawdy nie wiem, co mnie podkusiło, żeby sięgnąć po tę książkę. Przyznaję, że w mojej ocenie nie należy ona do tych, które mają szansę zostać zapamiętane na dłużej.
Treść nie porusza specjalnie ciekawych i głębszych wątków.
To raczej czytadło na kształt poradnika do randkowania z epoki Napoleona. Chociaż jakby się głębiej zastanowić to przydałby się też taki w...
2014-02-23
"Ukryty kwiat" od momentu, w którym ją nabyłam stała się jedną z tych książek, które jakimś dziwnym zrządzeniem losu po prostu miałam przeczytać. Otóż zdarza się, że napotykam na mojej drodze książki, które mimo tego, że posiadają tytuły niezbyt popularne, to w jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób kilkukrotnie w krótkim czasie na nie natrafiam, żeby było jeszcze bardziej zagadkowo - zawsze wtedy są w kusząco niskiej cenie. Tak właśnie było z książką pani Pearl S. Buck. Najpierw parę razy pominęłam ją podczas zakupów w pewnej księgarni internetowej, aż w końcu zahaczając podczas zakupów w supermarkecie o regał z książkami, poczułam się osaczona;), kiedy dosłownie na wyciągnięcie ręki leżała na wierzchu pośród wielu innych tytułów, a jej okładka bijąc bielą i czerwienią, i eksponując przy tym całkiem przystępną cenę prawie, że wołała:"Tym razem chyba mnie tak nie zostawisz?!";). No i stało się, kolejny raz przygarnęłam na swój regał cudną książeczkę;)... Doprawdy intrygujące zjawisko;)
Jednak muszę przyznać, że książka mimo mojego wcześniejszego obojętnego nastawienia okazała się ciekawą lekturą.
Jest to opowieść o młodej Japonce, która urodziła się w Stanach i wychowywała się tam do 15 roku życia. Z uwagi na wydarzenia polityczne i niezbyt sprzyjające z czasem prawo dla Japończyków, jej rodzina postanowiła wrócić do ich kraju ojczystego i osiąść tam na stałe.
Młodziutka Josui na nowo uczy się życia w kraju jej przodków. Do tej pory była przyzwyczajona do bardziej swobodnych zachowań osób ją otaczających. W Stanach ludzie nie przywiązywali większej wagi do tradycji, zwyczajów, które w szczycącej się bogatą i długowieczną historią Japonii były zauważalne niemal na każdym kroku. W Kalifornii młodzież się buntowała i była bardziej beztroska, natomiast pośród jej japońskich rówieśników dominował posłuch i szacunek dla starszych oraz powszechnie panujących obyczajów. Dziewczyna jest rozdarta pomiędzy skrajnymi kulturami. Po śmierci jej brata, który zginął na wojnie, jako jedyne ocalałe dziecko, staje się oczkiem w głowie jej rodziców. Czuje na sobie ich presję, gdy oczekuje się od niej by zapomniała o dawnym życiu we wrogim dla ich narodu kraju. Jednak jak wyplenić wspomnienia, które na dobre wpłynęły na jej postrzeganie świata i przez co niestety żyjąc pośród zgoła odmiennej kultury, sprawiły, że Josui czuła się nierozumiana? Pytanie: jak zachowując taką postawę racjonalnie spojrzeć na świat i nie popełniać po drodze błędów?!
Kiedy nadarza się okazja na poprawę jej położenia i osłodzenie widoków na przyszłość, wszystko dzieje się tak nagle i wydaje się zbyt piękne by mogło być prawdziwe. Jej nieoczekiwany American dream jest wysokim i przystojnym blondynem, ma na imię Allen i jest podporucznikiem stacjonującym akurat w Tokio. Powiedzenie "za mundurem panny sznurem";) staje się w tym przypadku z grubsza odpowiednim określeniem sytuacji, tyle, że w zaistniałych okolicznościach istotna jest wzmianka o 'amerykańskim' mundurze. Josui jest tak zauroczona, że jest w stanie zerwać zaręczyny z synem najlepszego przyjaciela jej ojca, sprzeciwić się woli swoich rodziców i bez sentymentu opuścić Japonię. Czy nagła decyzja zerwania z dotychczasowym życiem pomimo wielu niedogodności związanych z ich przynależnością do skrajnie różnych kultur faktycznie okaże się sielanką i czy do szczęścia wystarczą jedynie motyle w brzuchu?!
Przyznaję, że opisana w tej książce historia skłoniła mnie do głębszych refleksji i utwierdziła w kilku przekonaniach. Już teraz wiem, że jeszcze wrócę do tej książki:).
Zachęcam do przeczytania:)!
"Ukryty kwiat" od momentu, w którym ją nabyłam stała się jedną z tych książek, które jakimś dziwnym zrządzeniem losu po prostu miałam przeczytać. Otóż zdarza się, że napotykam na mojej drodze książki, które mimo tego, że posiadają tytuły niezbyt popularne, to w jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób kilkukrotnie w krótkim czasie na nie natrafiam, żeby było jeszcze bardziej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-21
Przyznaję, że raz na jakiś czas pozwalam sobie zagłębić się w tego typu treściach. Doskonale zdaję sobie sprawę, że podobne sytuacje przez wzgląd na fakt, że są osadzone w czasach dla nas dość odległych, kulturowo również odbiegają od naszej rzeczywistości.
Zawsze śmieszy mnie ta dworska etykieta, pewne zmanierowane postawy prezentowanych postaci,wszelkie konwenanse, sposób wypowiadania się i ciągłe dopatrywanie się dziury w całym;).
Treść jednak nie powala, a sam tytuł mógłby brzmieć "Idealny mąż";).
Polecam książkę paniom, którym podobnie jak mnie czasem się zdarza zerkać do romansów historycznych.
Przyznaję, że raz na jakiś czas pozwalam sobie zagłębić się w tego typu treściach. Doskonale zdaję sobie sprawę, że podobne sytuacje przez wzgląd na fakt, że są osadzone w czasach dla nas dość odległych, kulturowo również odbiegają od naszej rzeczywistości.
Zawsze śmieszy mnie ta dworska etykieta, pewne zmanierowane postawy prezentowanych postaci,wszelkie konwenanse,...
2013-08-25
2013-09-29
Zapewne książka ta nie należy do tzw. ambitnej literatury, jednak jak dla mnie okazała się odpowiednia na chwilowe oderwanie się od szarości dnia codziennego. Niespecjalnie przepadam za romansidłami, pewnie ze względu na dystans z jakim podchodzę do niektórych skrajnych zjawisk związanych z pojęciem miłości, przesadnego zakochania.
Jednak trzeba przyznać, że faktycznie ludziom brakuje tego rodzaju uniesień w swoim życiu, dlatego czasem tęskniąc za głębszymi porywami serca, pozwalamy sobie niekiedy zapomnieć się w podobnych książkach, czy filmach. Niestety często wtedy padamy ofiarami fascynacji skrajnie ociekających miodem sytuacji, których świadkami stajemy się, przybierając rolę widza, bądź czytelnika. Wtedy przy rozbudzeniu swoich głęboko schowanych tęsknot zatracamy się w akcji danego dzieła i nieświadomie ożywiamy nadzieję, że podobne sceny mogłyby zaistnieć w naszym własnym życiu...
Schodząc na ziemię...;)warto nadmienić, że książka mimo, że jak przystało na romans oczywiście głównie dotyczy wątku miłosnego, ale myślę, że mnie zaciekawiła głównie dzięki zachowaniu przy tym wszystkim poczucia humoru. Czasem naprawdę, można się poczuć jak idiotka śmiejąc się ot tak do książki:)...
Poza tym treść tej pozycji przekazuje pewne wartości.
Autorka nie skupia się wyłącznie na tym, że 'główna bohaterka kocha starszego o 10 lat milorda, on z kolei sam nie wie co z tym zrobić, a ona przez to szaleje i...' chciałoby się rzec 'takie tam'. Wszelkie odczucia głównych bohaterów opisane są dość realistycznie.
Miłość, związane z nią różnorakie wątpliwości, nieodłącznie owiane tym co powszechnie wypada, a czego nie wypada robić, czyli wszechobecna etykieta(często sprytnie i subtelnie łamana) w niezwykły sposób przeplatają się ze sobą nawzajem, przez co trudniej oderwać się od dalszego czytania.
Podsumowując książka należy do typowo "babskiej" ;) literatury, odpowiedniej do popołudniowej gorzkiej herbaty, wspaniale zastępuje deficyt węglowodanów pod ręką;) .
Zapewne książka ta nie należy do tzw. ambitnej literatury, jednak jak dla mnie okazała się odpowiednia na chwilowe oderwanie się od szarości dnia codziennego. Niespecjalnie przepadam za romansidłami, pewnie ze względu na dystans z jakim podchodzę do niektórych skrajnych zjawisk związanych z pojęciem miłości, przesadnego zakochania.
Jednak trzeba przyznać, że faktycznie...
Czasem wydaje się nam, że nagłe nieszczęście może przyćmić kolejne lata, wszelkie następujące po nim życiowe okazje i tym samym doprowadzić do przeświadczenia, że wobec wcześniej zaistniałej przykrej sytuacji nie może się nam przytrafić nic dobrego.
Tak właśnie myślała 37-letnia Cosima, która przed trzema laty w tragicznych okolicznościach straciła synka. Francesco miał wtedy 6 lat, był jej jedynym dzieckiem, które zrodziło się z romansu Cosimy z pewnym żonatym mężczyzną. Chłopiec był dla niej całym światem, dlatego też po śmierci syna zrozpaczona kobieta całkowicie pogrążyła się w żałobie. Nie rozstawała się z czarnymi ubraniami, często uczestniczyła w nabożeństwach, modląc się o duszę syna, opłakiwała go także w domu, nikogo do siebie nie dopuszczając i skupiając się wyłącznie na swoim bólu, wyrzucając sobie przy tym, że śmierć Francesca to jej wina.
W tym samym czasie daleko od południowych Włoch, a dokładniej w Londynie zawalił się świat Luci. Czterdziestokilkuletni bankier po wielu latach skupiania się wyłącznie na karierze i zarabianiu pieniędzy, spostrzegł, że jego małżeństwo stało się iluzją. Rozwód był nieunikniony. Jednak samo rozstanie z żoną nie byłoby najgorsze, gdyż Claire, po 10 latach wspólnego zycia, korzystając z osiągnięć finansowych pracy Luci, stała się zupełnie inną kobietą, nastawioną wyłącznie na branie, nie dostrzegając przy tym starań jej męża. Poza tym zakończenie małżeństwa oznaczało też ograniczone odwiedziny dwóch córeczek.
Zrozpaczony Luca z dnia na dzień postanowił rzucić lukratywną posadę i wybrał się na zasłużony odpoczynek do włoskiego, nadmorskiego miasteczka Incantellaria, w którym jego rodzice zakupili i wyremontowali stary pałac. Mężczyzna posłuchał rady przyjaciółki i stwierdził, że to będzie miejsce, w którym odreaguje zły nastrój po zaistniałej sytuację i będzie miał czas, by zastanowić się jak dalej ułożyć sobie życie.
Po przyjezdzie do Włoch Luca bardzo szybko zaaklimatyzował się w nowo nabytej przez jego rodziców posiadłości .
Napawał się pięknymi widokami okolicy jak i odrestaurowanymi wnętrzami pięknego pałacu.
Pierwszego dnia zaraz po przyjezdzie, zauważył przechadzającą się po plaży Cosimę, szedł przy niej mały chłopiec, który chciał zwrócić na siebie swoją uwagę, jednak kobieta jakby nie chciała tego dostrzec. Nie wiedzieć czemu, ten właśnie obraz przykuł i zaintrygował Lucę. Później było jeszcze kilka okazji by zamienić z Cosimą kilka słów, jednak kobieta pogrążona w swej żałobie, skutecznie zbywała mężczyznę...do momentu pewnego ważnego lokalnego święta.
Niestety nie była to żadna romantyczna sceneria, na szczęście nie zakoczyła się kolejnym tragicznym wydarzeniem, bo Luca zdążył na czas uchronić Cosimę przed samobójstwem i to właśnie od tego momentu w życiu Cosimy i Luci zaczęly następować pewne zmiany...
Przy okazji dalszych wydarzeń na światło dzienne wychodzi mroczna historia starego pałacu i poznajemy jego ekscentrycznych gości, niezawsze przybyłych na zaproszenie właścicieli posiadłości...
Może książka ta nie należy do zbyt ambitnych tego gatunku, ale na pewno nie jest banalna. Akcja jest rozbudowana i przemyślana. Punkt dla autorki za dodanie do całości poczucia humoru oraz za doprowadzenie do końca również tych wątków pobocznych.
Jeśli ktoś się zastanawia, to nalegam by bez wahania sięgnął po tę książkę.:)
Czasem wydaje się nam, że nagłe nieszczęście może przyćmić kolejne lata, wszelkie następujące po nim życiowe okazje i tym samym doprowadzić do przeświadczenia, że wobec wcześniej zaistniałej przykrej sytuacji nie może się nam przytrafić nic dobrego.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toTak właśnie myślała 37-letnia Cosima, która przed trzema laty w tragicznych okolicznościach straciła synka. Francesco miał...