rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Stonowane ilustracje, dużo bieli, dużo wolnej przestrzeni na kartkach i trochę tekstu, czasami więcej, czasami tylko krótkie zdanie. Przeglądając tę książkę już na pierwszy rzut oka przychodzi mi na myśl słowo- prostota. Tak też jest jeśli zagłębimy się w warstwę tekstową. Tytułowa bohaterka- kapibara mówi tutaj o sobie, z miłością i akceptacją, mówi o tym, co ją otacza, z uważnością i ponownie pojawia się tu pełna akceptacja.

To książka o ukochaniu codzienności, o docenianiu momentów, dostrzeganiu piękna w drobnych słowach, gestach i momentach. To w końcu książka o nie zatracaniu się we wszechogarniającym pędzie, o czerpaniu z tego co daje nam życie.

Zastanawiam się tylko, czy ten przekaz jest uchwytny dla dziecka. Myślę, że i tak i nie. Taka głębsza refleksja po tej książce być może nie nadejdzie, ale dzieci są świetnymi obserwatorami, wartością tej książki jest pokazanie im takiego sposobu życia, przeżywania codzienności, patrzenia na siebie i relacje, w końcu także uważności, bycia tu i teraz.

Stonowane ilustracje, dużo bieli, dużo wolnej przestrzeni na kartkach i trochę tekstu, czasami więcej, czasami tylko krótkie zdanie. Przeglądając tę książkę już na pierwszy rzut oka przychodzi mi na myśl słowo- prostota. Tak też jest jeśli zagłębimy się w warstwę tekstową. Tytułowa bohaterka- kapibara mówi tutaj o sobie, z miłością i akceptacją, mówi o tym, co ją otacza, z...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Max i Królik. Nocna kryjówka Astrid Desbordes, Pauline Martin
Ocena 8,8
Max i Królik. ... Astrid Desbordes, P...

Na półkach:

Zdjęcie profilowe _ksiazkowanie_
Jakie są Wasze wieczorne rytuały? Czytanie książki? A może snucie własnych opowieści? Śpiewacie kołysanki? Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam często opowiadaną nam historyjkę o bardzo chorej kocicy, pamiętam modulowanie głosu przez mamę, budowanie napięcia, uwielbiałam to. Sama mam plan wieczornego rytuału czytania, u moich siostrzeńców się udało, kiedy tylko śpimy w tym samym miejscu czytam im na dobranoc, zatem plan jest wdrażany z sukcesem. Jak jest u Was?

"Max i Królik. Nocna kryjówka" to kolejna część serii duetu Astrid Desbordes oraz Pauline Martin. Tym razem nie mam przed sobą kartonika, ale nadal jest to niewielkich rozmiarów książka w kształcie kwadratu, w twardej oprawie. W tej części poznajemy wieczorne rytuały w domu Maxa. Jak zwykle na pierwszy plan wysuwa sie bliskość pomiędzy dzieckiem a rodzicami. Max oczywiście nie chce tak od razu iść spać, jak w tej sytuacji radzą sobie jego rodzice? Nie zabraknie tutaj fantazji i czułości.

Zdjęcie profilowe _ksiazkowanie_
Jakie są Wasze wieczorne rytuały? Czytanie książki? A może snucie własnych opowieści? Śpiewacie kołysanki? Ja ze swojego dzieciństwa pamiętam często opowiadaną nam historyjkę o bardzo chorej kocicy, pamiętam modulowanie głosu przez mamę, budowanie napięcia, uwielbiałam to. Sama mam plan wieczornego rytuału czytania, u moich siostrzeńców się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytając książki nie tylko wzbogacamy wiedzę czy zasób słownictwa, to cenne skutki, ale dla mnie nie najistotniejsze. Czytanie daje nam czytelnikom możliwość bycia tam, gdzie być może nigdy się nie znajdziemy, bycie kimś, kim być może nigdy się nie staniemy, czy poczucie czegoś, czego jeszcze nie poczuliśmy. Może być wręcz odwrotnie książka może przystawać do naszej rzeczywistości, możemy doskonale wczuwać się w sytuację bohatera, bo jest bliźniaczo podobna do naszej. Czy wtedy dalsza lektura jest bez sensu? Oczywiście, że nie... Możemy dzięki temu podjąć refleksję nad sobą, lepiej poznać siebie i przybliżyć nowe sposoby reagowania, spojrzeć z innej perspektywy.

"Wypożyczalnia skrzydeł" to piękna opowieść mówiąca o tym, jak niezwykłe może być to, co mieści sie między obwolutą książki. To jak podróż w nieznane, wspaniale miejsce, podróż na skrzydłach. To w końcu opowieść o bibliotekarzach i bibliotekarkach, o ich istotnej roli. Pracownicy bibliotek nie tylko układają książki na półkach i prowadzą ewidencję zwrotów i wypożyczeń, to także ważne, ale co jest najważniejsze? Ogromna pasja, umiejętność niesienia jej w świat, co wiąże się z ogromną wrażliwością.

Nie sposób nie wspomnieć o ilustracjach. Są zachwycające. Za ich sprawą oraz towarzyszącej im pięknej opowieści, lektura ta dołącza do półki z moimi perełkami książkowymi, które zachowuję dla siebie.

Czytając książki nie tylko wzbogacamy wiedzę czy zasób słownictwa, to cenne skutki, ale dla mnie nie najistotniejsze. Czytanie daje nam czytelnikom możliwość bycia tam, gdzie być może nigdy się nie znajdziemy, bycie kimś, kim być może nigdy się nie staniemy, czy poczucie czegoś, czego jeszcze nie poczuliśmy. Może być wręcz odwrotnie książka może przystawać do naszej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wrr Polly Dunbar, Eoin McLaughlin
Ocena 8,5
Wrr Polly Dunbar, Eoin ...

Na półkach:

świetny picturebook i to o emocjach, więc temat stale wymagający zgłębiania, o nim nigdy za wiele. Tym bardziej się cieszę, że do mojej biblioteczki dołączyła książka twórców m. in. popularnego tytułu "Czy mogę się przytulić?".

Żółw miał kłopot, znalazł się w niekomfortowej sytuacji, co uczyniło go nieszczęśliwym, pozostawanie w niełatwej dla niego pozycji przez kolejne chwile i nietrafione próby pomocy ofiarowane przez inne zwierzęta potęgowały w nim złość i smutek. Wtedy nadszedł jeż, któremu nigdy nie przydarzyła się podobna sytuacja, dlatego postanowił wczuć się w sytuację kolegi i w ten sposób go zrozumieć. W tym tkwi klucz, zamiast zasypywać nieszczęśnika kolejnymi cudownymi rozwiązaniami problemu może warto go zrozumieć, tak bez pouczania? To równocześnie tak niewiele, a zarazem tak dużo, ponieważ na to potrzeba trochę czasu, wysiłku i chęci. Nie jest to łatwe, ale finał jest tego warty. No właśnie... Jak wygląda finał tej historii? Jak potoczyły się losy żółwia i jeża?

świetny picturebook i to o emocjach, więc temat stale wymagający zgłębiania, o nim nigdy za wiele. Tym bardziej się cieszę, że do mojej biblioteczki dołączyła książka twórców m. in. popularnego tytułu "Czy mogę się przytulić?".

Żółw miał kłopot, znalazł się w niekomfortowej sytuacji, co uczyniło go nieszczęśliwym, pozostawanie w niełatwej dla niego pozycji przez kolejne...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To pamiętnik pewnej 12- latki, znajdziecie w nim historie, które przydarzyły się Lottie Brooks, przefiltrowane przez jej wrażliwość i odbiór rzeczywistości właśnie w tamtym okresie życia. Choć to pamiętnik Lottie, to mógłby to być notatnik każdej nastolatki, nie tylko tej żyjącej a Ameryce, ale też tej mieszkającej w Europie. Takiej, która ma młodszego brata, kolejnego członka rodziny w drodze, zabawnych rodziców i, takiej, która właśnie rozpoczyna nowy etap życia- nową szkołę, w która nikogo nie zna. Okres nastoletni to czas bardzo specyficzny, intensywny, emocjonalny, wtedy bardzo potrzebujemy kogoś kto nas zrozumie, kto pozwoli nam wyrzucić z siebie wszystkie troski, smutki, wątpliwości i złości. Lottie ma kogoś takiego, od starszej koleżanki zyskuje garść porad jak przetrwać w szkole i tak powstaje plan, którego dziewczyna się trzyma. Jednak ten plan zakłada jak być fajnym (choć finalnie i to nie wychodzi), a nie jak być szczęśliwym.

To świetna pozycja dla nastolatków, którzy toczą wewnętrzną walkę między byciem sobą, a byciem kimś lepszym. To książka, która uczy nas myśleć o sobie dobrze, myśleć o sobie, że jestem wystarczający, jestem super, bo to przecież ja. Niezależnie od tego, ile wtop zaliczę, jaką przypałową ksywkę otrzymam, a także tego, czy noszę stanik. Podsuńcie ją nastolatkom, a może przeczytajcie ją dla siebie i powspominajcie stare czasy.

Recenzje na profilu na IG _ksiazkowanie_

To pamiętnik pewnej 12- latki, znajdziecie w nim historie, które przydarzyły się Lottie Brooks, przefiltrowane przez jej wrażliwość i odbiór rzeczywistości właśnie w tamtym okresie życia. Choć to pamiętnik Lottie, to mógłby to być notatnik każdej nastolatki, nie tylko tej żyjącej a Ameryce, ale też tej mieszkającej w Europie. Takiej, która ma młodszego brata, kolejnego...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Ośmiornica Zośka Katarzyna Boni, Marcin Minor
Ocena 7,6
Ośmiornica Zośka Katarzyna Boni, Mar...

Na półkach:

W Słonecznej Zatoce świat mienił się kolorami tęczy, zwierzęta wiodły spokojne, sielskie życie, ich codzienność wypełniały pewne rytuały... Spacery, usuwanie pasożytów z łusek w stacji czyszczącej czy pogawędki przy herbacie z glonów atlantyckich. Pewnej ośmiornicy jednak to nie wystarczyło, chciała poznawać, widzieć i poczuć więcej i tak, mimo ostrzeżeń poczciwego Pana Gołoskrzelka wypłynęła na Płyciznę, miejsce owiane aurą tajemniczności i podszyte strachem. Tak poznaje przyjaciółkę, z którą spędza radosne chwile. Oprócz tego, że w życiu Zośki nastąpiły zmiany, to i w Słonecznej Zatoce zaczęły się dziać dziwne rzeczy, wcześniejszy spokój został zakłócony... Jak się domyślacie, stało się to za sprawą działań człowieka... Jednak, czy uda się uratować Słoneczną Zatokę i jej mieszkańców przed dojmującym smutkiem czarnej i lepkiej głębi? Czy morskie stworzenia stawią czoło działaniom owłosionych patyczaków? Jedno jest pewne, nie uczynią tego w pojedynkę...

To wspaniała opowieść o przyjaźni, o wpływie człowieka na życie zwierząt, o tym, że to zgodne współżycie jest możliwe, a także o tym, że mamy wpływ na kondycję naszej planety, a w konsekwencji także na nasze życie. To również książka o emocjach, które poznajemy za sprawą Zośki i jej zmieniającego się ubarwienia. W jej wnętrzu zwykle panuje pluszoróż, który nie raz ustępuje miejsca smutnej szarości czy zielonemu zdziwieniu. W końcu to także historia, która przekonuje nas, że warto próbować, wierzyć w siebie, a czasami nawet podjąć ryzyko, żeby pomóc światu. Idąc za przykładem Zośki, nieważne jest to, że jesteśmy mniejsi, młodsi czy (pozornie) słabsi, to nie przekreśla naszego sukcesu, ważne jest to, że mamy wsparcie.

"Ośmiornica Zośka" jest kolejną propozycją @agoradladzieci w ramach serii "Zwierzaki", która skradła serca młodych czytelników. Lektura podobnie jak poprzednie części została podzielona na kilkanaście niedługich rozdziałów, co ułatwia czytelniczą podróż, a to w połączeniu z większą czcionką stanowi dobrą propozycję dla młodych, samodzielnych czytelników.

Całość recenzji na profilu IG- _ksiazkowanie_

W Słonecznej Zatoce świat mienił się kolorami tęczy, zwierzęta wiodły spokojne, sielskie życie, ich codzienność wypełniały pewne rytuały... Spacery, usuwanie pasożytów z łusek w stacji czyszczącej czy pogawędki przy herbacie z glonów atlantyckich. Pewnej ośmiornicy jednak to nie wystarczyło, chciała poznawać, widzieć i poczuć więcej i tak, mimo ostrzeżeń poczciwego Pana...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Paddington wyrusza do miasta Michael Bond, Peggy Fortnum
Ocena 8,0
Paddington wyr... Michael Bond, Peggy...

Na półkach:

Paddington nadal jest tym samym misiem z lepiącymi się od marmolady dłońmi, futrem nie pierwszej czystości oraz talentem do wpadania w tarapaty. W każdym z siedmiu rozdziałów będziemy mogli się utwierdzić w przekonaniu, że każda samodzielna wyprawa czy sprawunek do załatwienia w wykonaniu tego niedźwiadka to istna katastrofa... ale z dobrym zakończeniem. Jak to możliwe, że temu misiowi zawsze udaje się wyjść z tarapatów cało? Czy to ten nieodparty urok osobisty? W pewnej mierze na pewno, bo tego nie można mu odmówić, ale myślę, że najistotniejsze jest to, że Paddington zawsze robi wszystko w dobrej wierze, a później jakoś tak wszystko wychodzi do góry zadkiem. Jak wtedy, kiedy omal nie zniszczył zaślubin panny Flint i pana Price'a... Ale pomyślcie, kto o zdrowych zmysłach bierze tego niedźwiadka na mistrza ceremonii?

W tej części sporo miejsca pozostawiono zgorzkniałemu sąsiadowi Brownów, panu Carry' emu, któremu Paddington miał nieprzyjemność wyświadczyć przysługę. Złamanie "najlepszego" kija golfowego sąsiada rozpoczyna bieg nieszczęśliwych zdarzeń, które finał mają w szpitalnym łóżku. Jednak to nie koniec problemów z panem Carrym. Kto go zna, ten wie, że to osoba bez zahamowań i potrafi bezpardonowo wykorzystywać sytuację, nawet wtedy, kiedy znajduje się w szpitalu. To jeszcze nie finał serii wpadek, jakie Paddington zalicza w tej części, ale nie będę Wam odbierać tej wspaniałej zabawy, która Was czeka podczas tej zabawnej lektury.

Całość recenzji na profilu IG _ksiazkowanie_

Paddington nadal jest tym samym misiem z lepiącymi się od marmolady dłońmi, futrem nie pierwszej czystości oraz talentem do wpadania w tarapaty. W każdym z siedmiu rozdziałów będziemy mogli się utwierdzić w przekonaniu, że każda samodzielna wyprawa czy sprawunek do załatwienia w wykonaniu tego niedźwiadka to istna katastrofa... ale z dobrym zakończeniem. Jak to możliwe, że...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Paddington przy pracy Michael Bond, Peggy Fortnum
Ocena 7,6
Paddington prz... Michael Bond, Peggy...

Na półkach:

Zostać zaginionym, wygrać niemałą sumkę, paść ofiarą oszusta, wykonać na czyjejś głowie fryzjerską katastrofę i jeszcze zrobić z tą osobą niezły interes... A to nie wszystko...

Komu taka seria zdarzeń mogłaby się zdarzyć?

Oczywiście odpowiedź może być tylko jedna, jeśli widać gdzieś większe poruszenie, tłum gapiów i słychać krzyki to sprawcą tego jest Paddington Brown- niedźwiedź od afer specjalnych.

Paddington stara się być bardzo przedsiębiorczym i zaradnym niedźwiedziem, chętnie służy pomocą, chce się wykazać i poczuć docenionym. Jednak ma dar do wpadania na niezbyt trafione pomysły, wybierania ryzykownych rozwiązań czy nie przemyślenia własnych działań. Często te jego wybryki uchodzą mu płazem. Jak on to robi? Chyba mimo tego całego pecha, który przykleił mu się do łap razem z marmoladą, Paddington ma ogromnego farta. Jednak czy tym razem szczęście go nie opuści i poszkodowane osoby będą na tyle wyrozumiałe żeby puścić w niepamięć szkody, które wyrządził?

Całość recenzji na profilu IG _ksiazkowanie_

Zostać zaginionym, wygrać niemałą sumkę, paść ofiarą oszusta, wykonać na czyjejś głowie fryzjerską katastrofę i jeszcze zrobić z tą osobą niezły interes... A to nie wszystko...

Komu taka seria zdarzeń mogłaby się zdarzyć?

Oczywiście odpowiedź może być tylko jedna, jeśli widać gdzieś większe poruszenie, tłum gapiów i słychać krzyki to sprawcą tego jest Paddington Brown-...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Narratorem w tej niespiesznie opowiadanej historii jest stary dąb czerwony, drzewo, które wiele widziało i wiele słyszało. Drzewa niezwyczajnego, bo drzewa życzeń, na którym to każdego roku w maju ludzie wieszają zapiski ze swoimi pragnieniami.

🌳

Przez ponad dwieście lat dąb poznał wielu mieszkańców położonych w jego cieniu domów- niebieskiego i zielonego. Oba budynki, były mieszkaniami do wynajęcia, żyli w nich różni ludzie, pochodzący z różnych krajów. W tym pierwszym obecnie mieszka Samar z rodzicami, a po sąsiedzku mieszka Stephen z mama i tatą. Nie przepadają za sobą. Rodzina Samar budzi niepokój, czasami również wrogość u innych mieszkańców, dlaczego? Ano dlatego, że są inni, że pochodzą z innego kraju, że są muzułmanami. Dziewczynka odczuwa to odrzucenie, każdego wieczora siada pod drzewem, żeby na moment stłumić tę swoją samotność, wtedy z wychodzą do niej wszyscy mieszkańcy dębu- wrona, oposy, szopy, sowy i skunksy. Dziewczynka jednak nadal jest smutna i samotna, ma marzenie- mieć przyjaciela. Sytuacja pogarsza się, kiedy na dębie pojawia się napis "wynocha". Wtedy nie tylko rodzice Samar coraz poważniej rozważają wyprowadzkę, ale i drzewo staje się problemem. Coraz bardziej wyraźna wizja zakończenia swojego istnienia sprawia, że dąb postanawia uczynić swoje życie pełniejszym i pomóc w realizacji marzenia dziewczynki. Nawet kosztem złamania naczelnej zasady, zgodnie z którą drzewa nie mogą rozmawiać z ludźmi.

🍃

To książka niezwykle aktualna, poruszająca czułe struny, napisana z wielkim wyczuciem i delikatnością o inności, odmienności, tolerancji i przyjaźni. Czytając ostatnie strony trudno powstrzymać się od wzruszenia.

🌳

Na koniec cytat, z którym bardzo się utożsamiam i wydaje się przystawać do tego, z czym mierzymy się dzisiaj...

🍃

"Naprawdę lubię ludzi. Ale... Mam dwieście szesnaście słojów, ale jeszcze nie udało mi się ich zrozumieć".

🌳

Recenzja na instagramowym profilu KSIĄŻKOWANIE

Narratorem w tej niespiesznie opowiadanej historii jest stary dąb czerwony, drzewo, które wiele widziało i wiele słyszało. Drzewa niezwyczajnego, bo drzewa życzeń, na którym to każdego roku w maju ludzie wieszają zapiski ze swoimi pragnieniami.

🌳

Przez ponad dwieście lat dąb poznał wielu mieszkańców położonych w jego cieniu domów- niebieskiego i zielonego. Oba budynki,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dzika, bo tak na nią mówili "życzliwi" to Alicja, dziewczyna, która przeprowadziła się do Warszawy z Radomia, gdzie jej dokuczano ze względu na kolor skóry. W stolicy miało być inaczej, ale od początku się na to nie zapowiadało... Dziewczyna była nieufna nawet wobec Rafała, który starał się z nią nawiązać kontakt spokojną rozmową, a nie przez rzucanie wyzwiskami w jej kierunku. Rafał, mieszkał w sąsiedztwie, a później okazał się być jej kolegą ze szkolnej ławki. Szybko okazało się, że nastolatkom zależy na sobie, jednak na ich drodze stał ojciec chłopaka, który stale obrażał Alicję i zabraniał synowi przyjaźnić się z dziewczyną, a nawet siedzieć z nią w ławce. Jednak, kiedy w grę wchodzą uczucia zwykle na nic zdają się zakazy rodziców.

Ze stale przewijającym się motywem rasizmu i braku tolerancji, przeplata się wątek detektywistyczny, kryminalny i ekologiczny. Dzieje się tak za sprawą żółwia stepowego, na którego Alicja natrafia przechodząc przez ogrody działkowe. Nie byłoby w tym nic wielce nieprawdopodobnego gdyby nie okazało się, że żółwie stepowe są praktycznie nie do zdobycia w Polsce, mało tego gdyby innego dnia dziewczyna nie znalazła na tym samym terenie zwłok legwana. Młodzi zaczynają interesować się sprawą, robi się coraz ciekawiej i w konsekwencji coraz bardziej niebezpiecznie. Ale czy relacja Alicji i Rafała przetrwa i czy Warszawa będzie dla dziewczyny miejscem, w którym będzie wolna od ataków na tle rasistowskim?

Książka ma nieco ponad 280 stron, ale czyta się ją bardzo dobrze i szybko, a to właśnie dzięki ciekawej historii i wartkiej akcji, za którą podąża czytelnik. Właśnie tego oczekuję od książek detektywistycznych. To lektura dla dzieci i młodzieży, która w ciekawej dla czytelnika formie traktuje o problemie nietolerancji, z którym nadal mamy do czynienia, pokazuje jak działa ten mechanizm i jak to wygląda od strony osoby pokrzywdzonej.

Recenzja na instagramowym profilu KSIĄŻKOWANIE

Dzika, bo tak na nią mówili "życzliwi" to Alicja, dziewczyna, która przeprowadziła się do Warszawy z Radomia, gdzie jej dokuczano ze względu na kolor skóry. W stolicy miało być inaczej, ale od początku się na to nie zapowiadało... Dziewczyna była nieufna nawet wobec Rafała, który starał się z nią nawiązać kontakt spokojną rozmową, a nie przez rzucanie wyzwiskami w jej...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki O fretce, która dała się porwać wiatrowi Marta Guśniowska, Marta Kurczewska
Ocena 8,3
O fretce, któr... Marta Guśniowska, M...

Na półkach:

Znacie ten paraliżujący strach przed nowym, nieznanym. Lęk, który nas hamuje, przytwierdza naszego nogi do podłoża niczym obciążone workami cementu, wprawia w ruch nasze kolana i dłonie jak gdyby dygotały z zimna, przyspiesza oddech jakbyśmy znajdowali się w małym pomieszczeniu bez dopływu powietrza. Strach, który sprawia, że tkwimy w tym samym punkcie, boimy się zrobić krok, chyba, że będzie to krok do tyłu. Nierzadko zmusza nas do stagnacji, często idzie w parze z byciem nieszczęśliwym, może i samotnym...

💙

Ze strachem jest tak jak w piosence "najtrudniejszy pierwszy krok", kiedy przełamiesz się raz, później może być już trochę łatwiej, choć na pewno nie będzie łatwo. Tak było w przypadku pewnej tchórzofretki, która mieszkała w małym domku w lesie, co by nie musieć z nikim obcować. Wszystko zgodnie z planem, nie spotykała nikogo, chyba, że liczymy podglądanie zwierząt świetnie bawiących się na zewnątrz. Z pomocą przyszedł jej wiatr, który ją porwał w różne zakątki świata, to trochę jak rzucenie na głęboką wodę, a Fretka w tej wodzie potrafiła pływać i to jak. Z każdej z tych podróży odebrała lekcję i zyskała przyjaciół, których nigdy nie miała.

💙

Spotykając ćmę dowiedziała się, że strach nie jest powodem do wstydu i ważniejsze jest to co sądzimy o sobie sami, a nie to co inni o nas pomyślą. Kiedy czytałam o spotkaniu Fretki z pingwinem odnalazłam w nim siebie, kogoś kto zakłada zawsze ten gorszy scenariusz żeby uniknąć rozczarowań i ewentualnie zostać pozytywnie zaskoczonym. Okazało się, że jeśli zakładasz najlepsze to faktycznie się to dzieje. Fretka odbyła jeszcze dwie podróże, z których wyciągnęła lekcje, ale ich już Wam nie zdradzę... Wiecie co jest najfajniejsze, że te mądrości życiowe w większości przypadków wychodziły właśnie od Fretki... Tylko wiecie jak to jest, lepiej radzić komuś innemu niż sobie i dzięki temu, że tchórzofretka spotkała na swej drodze zwierzęta, które również miały problemy z odczytanym strachem, sama nauczyła się radzić sobie ze swoim.

💙

To piękna historia, pełna mądrości i zrozumienia. Pokazująca, że warto się porwać wiatrowi, warto wyjść ze swojej strefy komfortu by zyskać wiele, bardzo wiele.

Recenzja na instagramowym profilu KSIĄŻKOWANIE

Znacie ten paraliżujący strach przed nowym, nieznanym. Lęk, który nas hamuje, przytwierdza naszego nogi do podłoża niczym obciążone workami cementu, wprawia w ruch nasze kolana i dłonie jak gdyby dygotały z zimna, przyspiesza oddech jakbyśmy znajdowali się w małym pomieszczeniu bez dopływu powietrza. Strach, który sprawia, że tkwimy w tym samym punkcie, boimy się zrobić...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kocia Szajka przełączyła się na tryb świąteczny, jednak cieszyński światek kryminalny nic sobie z tego nie robi i wtem na kilka dni przed świętami dochodzi do zuchwałej kradzieży na moście. Sprawa komplikuje się nieco, jak to zwykle bywa, kiedy wydarzenia nabierają charakteru międzynarodowego, a śledcza łapa nie sięga za granicę ojczyzny. Nie tylko to utrudnia pracę policji, która w tej części wyjątkowo jest na rudowłosej głowie Walerki Koczy i współpracującej z cieszyńskimi organami ścigania Kociej Szajki... Przedmiotem kradzieży była torba listonosza Moiczka. Każdy kto potrafi zliczyć, że śledź i śledź to dwa śledzie, a nie kocimiętka domyśli się, że celem złodzieja były pieniądze. Ha! Nic bardziej mylnego, wszystkim opadają ogony ze zdziwienia, kiedy okazuje się, że z torby zginął tylko list, jeden list. Wszyscy rwą sierść z łbów żeby dowiedzieć się na co i komu był potrzebny ten jeden LIST... Śledztwo nie posunie się do przodu, jeśli polskie koty nie podejmą współpracy z czeską kociarnią i tak do śledztwa zostaje włączony kuzyn Bronki- Maly Jižik. W myśl przysłowia "co dwie głowy to nie jedna", w tym przypadku kocie łby i nie dwa, lecz sześć, bo sprawę przydzielono nie kwapiącemu się do pracy Morfeuszowi i braciom Pikselom, łapę na pulsie trzymała Lola i Komandos.

Cała kryminalna historia została nam jak zwykle smakowicie zaserwowana przez Agatę Romaniuk i okraszona pazurem ilustratorki Malwiny Hajduk. Tak jak i w poprzedniej części pisarka pokusiła się o nawiązanie do aktualnie palących problemów, tym razem pojawiła się kwestia globalnego ocieplenia. Doceniam również fakt, że pojawiają się, a właściwie "migają" nam postaci z poprzednich części- pani Macurowa i Bobi. No krucafuks jak nie kochać Szajki?! 😻

Recenzja na Instagramowym profilu KSIĄŻKOWANIE

Kocia Szajka przełączyła się na tryb świąteczny, jednak cieszyński światek kryminalny nic sobie z tego nie robi i wtem na kilka dni przed świętami dochodzi do zuchwałej kradzieży na moście. Sprawa komplikuje się nieco, jak to zwykle bywa, kiedy wydarzenia nabierają charakteru międzynarodowego, a śledcza łapa nie sięga za granicę ojczyzny. Nie tylko to utrudnia pracę...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Legendarne kradzieże. Na tropie największych złodziei w historii świata Julio Antonio Blasco, Soledad Romero Mariño
Ocena 8,1
Legendarne kra... Julio Antonio Blasc...

Na półkach:

Czytając tę książkę masz wrażenie jakbyś czytała kronikę kryminalną w gazecie, ale nie znajdziesz w niej notek o drobnych przewinieniach, lecz dość szczegółowe opisy najbardziej wyrafinowanych i spektakularnych kradzieży w dziejach ludzkości.

Rabowano pieniądze, dzieła sztuki i klejnoty, napadów dokonywano w muzeach, bankach (również przez internet), skarbcach, pociągach, furgonetkach pancernych, a nawet samolotach.

Ciekawe jest to, że motywacją złodziei nie zawsze była chęć wzbogacenia się, zdarzało się, że celem było skompromitowanie wymiaru sprawiedliwości. Rabusie wykazywali się zuchwałością podczas samych napadów, radząc sobie nawet z najbardziej nowoczesnymi systemami zabezpieczeń. Mało tego, jedna z grup podczas napadu pozwoliła sobie na smakowitą kolację przy dobrym winie (tak było w przypadku skoku na bank w Nicei). Zdarza się też tak, że do przestępstwa popycha człowieka chęć odwetu za wyrządzoną krzywdę (jak przy napadu na furgonetkę pancerną w Madrycie).

Historie tych napadów i droga organów ścigania do ujęcia sprawców, choć nie wszystkich po dziś dzień udało się schwytać, to materiał na niezły film. Tak też się stało, ponieważ powstało co najmniej kilka produkcji na podstawie misternie zaplanowanych napadów m. in. "Kanały ściekowe raju".

Książka ma nas zachęcić do zabawy w śledczych, odnajdywania tropów, łączenia faktów i finalnie rozpracowania szajki przestępczej. Pomaga nam w tym to, w jaki sposób została skonstruowana i z jaką wnikliwością autorzy podeszli do tematu. Każda z 9 not zawiera coś na kształt metryczki, gdzie znajdziemy informacje dotyczące czasu i miejsca napadu, wielkości łupu, wysokości wyroku, a także nazwiska przestępcy. Oprócz tego każda nota została wzbogacona o specyficzne ilustracje, a także informacje o życiu przestępcy przed napadem, jego motywacji, planu napadu, śledztwie organów ścigania, aż po wyrok.

Recenzja na IG _ksiazkowanie_

Czytając tę książkę masz wrażenie jakbyś czytała kronikę kryminalną w gazecie, ale nie znajdziesz w niej notek o drobnych przewinieniach, lecz dość szczegółowe opisy najbardziej wyrafinowanych i spektakularnych kradzieży w dziejach ludzkości.

Rabowano pieniądze, dzieła sztuki i klejnoty, napadów dokonywano w muzeach, bankach (również przez internet), skarbcach, pociągach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ile razy zrobiłaś/- łeś coś żeby się dopasować?
Nie wróciłaś z brudnymi kolanami z meczu, bo tak nie wypada dziewczynkom?
Poszedłeś się siedzieć z chłopakami bawić się autami ze spojrzeniem tęsknie wpatrującym się w zabawkową kuchnię?
Oddałaś swoją ulubioną zabawkę, bo "trzeba się dzielić"?
Zrobiłeś coś dla zgrywy, a konsekwencje tego ponieśli także inni?

Ten gryzący sweter otula nas szczelnie z niemal każdej strony, zmusza nas do bycia szarym, przykładnym i miłym. Sprawia to czasami, że dziecko nie mogąc odnaleźć się w świecie z tak wysokimi murami, gubi się, nie radzi sobie, czasami się buntuje.

Zoya nie potrafi i nie chce być wzorową uczennicą z elitarnej paryskiej szkoły baletowej. Właśnie- elitarnej- czy jest więc w niej miejsce dla nieposkromionego rudzielca? Zoya to dusza towarzystwa, osoba nieustannie żartująca, wymyślająca coraz to nowe szalone pomysły nie myśląc o konsekwencjach. Dziewczyna nie zastanawia się nad skutkami swojego zachowania nawet wtedy, kiedy szansa spełnienia jej ogromnego marzenia jest na wyciągnięcie point... A przyjaciele przestrzegają ją przed zbliżającą się granicą, której przekroczenie może być dla rudowłosej dziewczyny dotkliwe.

Kiedy Zoi zdaje się, że wszyscy są przeciwko niej, nawet przyjaciele, którym zaczęło przeszkadzać jej buntownicze (czasami nawet błazeńskie) zachowanie, rodzi się w niej złość, z którą nie potrafi sobie poradzić i finalnie tak też się staje. Co z występem w Operze Garniera? Co z jej dalszym losem w Szkole Tańca Opery Paryskiej? I w końcu, co z jej paczką przyjaciół?

To książka o przyjaźni, o empatii, a także o podążaniu za marzeniami. Dopiero na końcu jest to dla mnie książka o balecie, wokół niego wszystko w tej książce oscyluje, wokół życia w szkole baletowej. Zaś przede wszystkim to książka o odwadze bycia sobą, tak jak zaznaczyłam na wstępie, ale także o poczuciu odpowiedzialności za swoje zachowanie, o przewidywaniu jego konsekwencji, w końcu o takim złotym środku. Czymś pomiędzy byciem stłamszonym a przekraczaniem granic, również granic innych osób. Ten środek to dla mnie dbanie o siebie jako jednostkę, pamiętając o tym, że jest się członkiem społeczeństwa, także poprzez poprzez dostrzeganie innych, empatię. Zatem choć ta historia rozgrywa się w paryskiej szkole baletowej przystaje do problemów dzieci w polskiej rzeczywistości, w polskiej szkole i codzienności.

Oprócz waloru edukacyjnego, jaki niezaprzeczalnie ta książka posiada, zwróciłam również uwagę na dużą czcionkę, która sprawia, iż lekturę dobrze będzie się czytało młodym czytelnikom. Całości dopełniają piękne czarno-białe ilustracje, czasem minimalistyczne acz pełne finezji.

Recenzja na profilu IG _ksiazkowanie_

Ile razy zrobiłaś/- łeś coś żeby się dopasować?
Nie wróciłaś z brudnymi kolanami z meczu, bo tak nie wypada dziewczynkom?
Poszedłeś się siedzieć z chłopakami bawić się autami ze spojrzeniem tęsknie wpatrującym się w zabawkową kuchnię?
Oddałaś swoją ulubioną zabawkę, bo "trzeba się dzielić"?
Zrobiłeś coś dla zgrywy, a konsekwencje tego ponieśli także inni?

Ten gryzący...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Wytrzyszczka, czyli tajemnice nazw miejscowości Joanna Rusinek, Michał Rusinek
Ocena 7,9
Wytrzyszczka, ... Joanna Rusinek, Mic...

Na półkach:

Zdarzyło się Wam kiedyś podczas podróży wytrzeszczyć oczy czytając nazwę jakiejś miejscowości? A może kiedyś zastanawialiście się, co te nazwy oznaczają?

Jak się okazuje nazwy miejscowości często mają swoje korzenie jeszcze dalej niż sądzimy. Przykładem niech będzie powszechnie znana Częstochowa, której nazwa wydaje się, że odnosi się do tego, że chowała się ona za wzgórzami przed pielgrzymami. Jednak wcale tak nie było, ponieważ jak donosi autor, kościół powstał tam dopiero później. Nazwy miejscowości nierzadko pochodzą od nazw ich właścicieli lub prac, jakimi się tam parano. Tak też jest w przypadku wsi Całowanie, której nazwa pochodzi od imienia Całowan, a Grotniki od produkowanych tam grotów do strzał. Czasami źródła danej nazwy sięgają czasów, kiedy to inne, obcojęzyczne ludności zamieszkiwały określone miejsce. Nazwa miejscowości Prabuty nie pochodzi przecież od dawnego obuwia, lecz od słów prei (przy) i buttan (dom).

Jednak nie wszystkie nazewnicze zagadki udało się Michałowi Rusinkowi rozwikłać, pamiętajmy, że nazwy te w większości powstawały bardzo dawno i trudno dociec ich początków, bo źródła gdzieś się w końcu kończą.
Wybierzcie się w podróż rowerem, samochodem, choćby nawet palcem po mapie i wytrzeszczcie trochę oczy, rozpocznijcie własne poszukiwania, może być naprawdę bardzo interesująco. Weźcie ze sobą tę książkę, napisaną z pomysłem, pełną ciekawostek, pięknie zilustrowaną przez Joannę Rusinek .

Zdarzyło się Wam kiedyś podczas podróży wytrzeszczyć oczy czytając nazwę jakiejś miejscowości? A może kiedyś zastanawialiście się, co te nazwy oznaczają?

Jak się okazuje nazwy miejscowości często mają swoje korzenie jeszcze dalej niż sądzimy. Przykładem niech będzie powszechnie znana Częstochowa, której nazwa wydaje się, że odnosi się do tego, że chowała się ona za...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Laszlo boi się ciemności Jon Klassen, Lemony Snicket
Ocena 7,3
Laszlo boi się... Jon Klassen, Lemony...

Na półkach:

"Laszlo boi się ciemności" to książka, która może pomóc dziecku uporać się ze strachem przed ciemnością, właściwie pomoże ją oswoić jak to stało się w przypadku Laszlo. Chłopiec jak chyba każde dziecko i pewnie wielu dorosłych odczuwa strach przed ciemnością. Mieszkając w wielkim domu ze skrzypiącym dachem i trzeszczącymi schodami, to uczucie mogło się tylko spotęgować. Ciemność czychała w różnych częściach domu, za zasłonką prysznicową, w schowku, a kiedy nastawiał świt chowała się w piwnicy. Laszlo myślał, że jeśli będzie zawsze rano witał się z ciemnością, to ona nigdy do niego nie przyjdzie. Jednak pewnej nocy żarówka w pokoju chłopca zgasła, to ciemność do niego przyszła. Chłopiec posłuchał ciemności i szedł tam, gdzie mu wskazywała, a zaprowadziła go do piwnicy, do dolnej szuflady szafki, a tam... Tam znajdowały się żarówki i w pokoju Laszlo znowu było jasno.

💡

Polecam Wam (jak w przypadku każdej nowej książki) przeczytać ją samodzielnie, zastanowić się, czy jest odpowiednia dla Waszego dziecka, czy dziecko emocjonalnie sobie z nią poradzi. Jeśli już się zdecydujecie zadbajcie o spokojną, bezpieczną atmosferę i raczej nie czytajcie jej przed snem.

💡

"Laszlo boi się ciemności" to książka, która może pomóc dziecku uporać się ze strachem przed ciemnością, właściwie pomoże ją oswoić jak to stało się w przypadku Laszlo. Chłopiec jak chyba każde dziecko i pewnie wielu dorosłych odczuwa strach przed ciemnością. Mieszkając w wielkim domu ze skrzypiącym dachem i trzeszczącymi schodami, to uczucie mogło się tylko spotęgować....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Kocia Szajka i zagadka zniknięcia śledzi Malwina Hajduk, Agata Romaniuk
Ocena 7,4
Kocia Szajka i... Malwina Hajduk, Aga...

Na półkach:

Wciągający, zabawny, błyskotliwy- te trzy przymiotniki przychodzą mi do głowy, kiedy myślę o dziecięcym kryminalne, który właśnie polecam Waszej uwadze. Ale hola hola, dlaczego piszę "dziecięcym" kryminale, skoro u mnie metryka już wcale nie dziecięca, a ja się nie mogłam oderwać od książki? Właściwie tutaj mogłabym postawić kropkę, bo od kryminału właśnie tego się oczekuje, żeby pochłaniał naszą uwagę, wyostrzał zmysły i aby jego fabuła była na tyle interesująca, a zwroty akcji tak intrygujące, że nie można oderwać się od lektury. Warunek ten został spełniony, a skoro wciągnął nie tylko dziecko, ale i dorosłego to jest to chyba najlepsza rekomendacja, świadcząca o braku infantylizmu w książce dla dzieci (to dla mnie jeden grzechów głównych literatury dziecięcej, przez który trudno mi popełniającą go książkę, a właściwie jej twórców, przekonać do siebie).

😼

"Kocia Szajka i zagadka zniknięcia śledzi" zaskakuje i urzeka już na początku, po pierwsze intrygujący tytuł, po drugie sylwetki bohaterów i ich imiona, które znajdują się na pierwszych stronach. Przyznaję, że nie nie jestem fanką tego typu ilustracji, ale w zestawieniu z tymi bohaterami, ich nazwami, tak mi to wszystko razem gra, że nie wyobrażam sobie żeby ta książka była opatrzona innymi obrazami.

😼

Z fabuły zdradzę Wam niewiele, ponieważ nie wybaczylibyście mi, gdybym zepsuła Wam lekturę kryminału... Akcja toczy się w Cieszynie, głównie na ulicy Głębokiej, gdzie to ktoś o bardzo niecnych zamiarach dopuścił się kradzieży i to kradzieży nie byle jakiej, bo zuchwałej kradzieży śledzi. Ten cieszyński rarytas jest często podawany przy okazji różnych istotnych przyjęć, tak też i było tym razem. Komu śledzie smakowały za bardzo, albo wręcz przeciwnie nie smakowały wcale? Czy kocia szajka pod wodzą Komandosa splądrowała śledzionową witrynę sklepową, a może wręcz przeciwnie- pojmie złoczyńcę? Jedno jest pewne, w Cieszynie dziwne rzeczy się dzieją, czas rozwiązać tę tajemnicę.

😼

Czytajcie, warto. Książka przebadana na grupie absolutnie nie docelowej- 3- latka i 26- latka. Jednak w obu grupach przeszła testy z niekłamanym powodzeniem ✔

😼

Klimat niczym z Sandomierza nieprawdaż?

😼
W książce znajdziecie również smaczki w postaci cieszyńskiej gwary serwowane przez kotkę Bronkę. Uwielbiam. Kto czytał? Jaki jest Wasz ulubiony fragment?
😼

Wciągający, zabawny, błyskotliwy- te trzy przymiotniki przychodzą mi do głowy, kiedy myślę o dziecięcym kryminalne, który właśnie polecam Waszej uwadze. Ale hola hola, dlaczego piszę "dziecięcym" kryminale, skoro u mnie metryka już wcale nie dziecięca, a ja się nie mogłam oderwać od książki? Właściwie tutaj mogłabym postawić kropkę, bo od kryminału właśnie tego się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Gdy lew się wybiera do fryzjera" to zabawna książka pisana wierszem przeznaczona dla najmłodszych. Książka może być przydatna przed pierwszym strzyżeniem włosów.
Lew postanawia coś zmienić w swoim wyglądzie, stwierdził, że jego grzywa jest już nazbyt nudna i chciałby mieć brodę. Jednak doszedłszy do fryzjera, zauważa, że jest spora kolejka, musi więc zaczekać... Czas oczekiwania na swoją kolej był doskonałą okazją na obserwację innych klientów. Lew dowiedział się, jakie fryzjerskie plany mają inni oczekujący... Okazało się, że dla każdego jego dotychczasowy- chatakterystyczny dla swojego gatunku- wygląd jest niezadowalający. I tak ruda żyrafa, nie chciała już być ruda, tylko różowa, krowie nie w smak już były łaty, tylko modne w tym sezonie paski, a żaba dotąd nie grzesząca włosem marzyła o pięknej grzywie opadającej na twarz. Podobne niekonwencjonalne pomysły miały również inne zwierzęta. Ale właśnie, czy to nie będzie nazbyt ekstrawaganckie, dziwaczne i niepasujące do dotychczasowego wizerunku? Czy koń z trwałą ondulacją nadal będzie koniem, czy pozostałe zwierzęta będąc zupełnie niepodobne do siebie nadal będą czuć się sobą i będą czuć się z tą zmianą dobrze?
Książka dość zabawna, oswajająca temat wizyty u fryzjera, która czasami powoduje u dziecka lęk, ale także mówiąca o tym, że wszelkie zmiany, jakich dokonujemy, również w wyglądzie powinniśmy robić w zgodzie ze sobą. Przy okazji dziecko poznaje również przybory fryzjerskie, a także nazwy popularnych fryzur. Mnie jednak nie porwała, zarówno tekst jak i ilustracje mało się dla mnie wyróżniają, choć w przypadku wystąpienia problemów że strzyżeniem włosów u dziecka może się okazać przydatna.

"Gdy lew się wybiera do fryzjera" to zabawna książka pisana wierszem przeznaczona dla najmłodszych. Książka może być przydatna przed pierwszym strzyżeniem włosów.
Lew postanawia coś zmienić w swoim wyglądzie, stwierdził, że jego grzywa jest już nazbyt nudna i chciałby mieć brodę. Jednak doszedłszy do fryzjera, zauważa, że jest spora kolejka, musi więc zaczekać... Czas...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ile razy zdarzyło Wam się, że nie wiedzieliście co podarować komuś na urodziny czy jakąś inną okazję? A ile razy byliście świadkiem tego, jak dziecko ma kłopot z tym, co dać komuś w prezencie i ma wątpliwości, czy jego prezent będzie wystarczająco dobry?
Mamy jakiś ogromny problem z robieniem prezentów, mamy jakieś wygórowane wymagania co do tego, co chcielibyśmy dać, porównujemy, oceniamy, krytykujemy i wyceniamy... Dawanie prezentu ma być radością dla obu stron, sam proces tworzenia czy kupowania prezentu już powinien być wesołym momentem, nie wspominając już o jego wręczaniu i otrzymywaniu. A my nierzadko przeżywamy katusze już na stracie przy wymyślaniu, tworzeniu/ kupowaniu i na końcu już przy wręczaniu podarku, bo może nie będzie się podobał, może jest zbyt tani, brzydki, nieciekawy. Cóż za hiperniedorzeczność prezent to radość dla obdarowującego i obdarowywanego koniec kropka.
Ta książka ma przyjść z pomocą dla tych, którzy czują tę dziwną presję lub też możemy ją przeczytać dziecku żeby nie wsiąknęło w ten dziwny wszechogarniający trend. Chociaż ja mam wrażenie i obserwuję to na szczęście coraz częściej, że zaczynają się pojawiać te prezenty "od serca", znaczące dla nas symbole lub ręcznie wykonane upominki. I to jest piękne, mam nadzieję, ze opanuje to wszystkich 😊
Miś Bartek został zaproszony na urodziny wiewiórki Basi, bardzo ucieszył się z zaproszenia, ale po kilku minutach zaczął się zamartwiać cóż jej podarować żeby ją uszczęśliwić. Myślał o różnych drobiazgach, które lubi Basia, zatem postanowił jej kupić lody, ale lody mają jednak to do siebie, że się topią, więc jeszcze przed przyjęciem został po nich tylko wafelek. Później nastąpiła seria prezentowych wpadek... Ręcznie wykonany samolot podczas testowania wylądował na drzewie po drugiej stronie jeziora, kwiaty zwiędły w wazonie bez wody, orzech został zmiażdżony, koraliki zsuwały się z nitki, a twór z plasteliny okazał się być bezkształtnym bublem... Słowem wielkie pasmo prezentowych nieszczęść. Nadszedł dzień urodzin Basi, a misia nie było. Wiewiórka nie wyobrażała sobie świętowania bez przyjaciela...

Okazało się, że Bartek nie przyszedł, bo jego prezent był nadal nie gotowy.. Jednak po chwili ulubione ciasto wiewiórki mogło już wychodzić z piekarnika. Basia była bardzo szczęśliwa, ale nie z powodu prezentu od Bartka, dla niej najważniejsza była obecność przyjaciela na urodzinach.
Nie złote zegarki i drony na Komunię Św., nie setki złotych w kopercie na ślub i nie najnowszy model IPhone'a na urodziny, lecz nasza obecność, pamięć i łącząca nas relacja powinny być prezentem dla drugiej osoby. Zahamujmy ten galopujący konsumpcjonizm, w który wsiąkają dzieciaki. To my jesteśmy temu winni, nasze prezenty, którymi chcemy przebić inną ciotkę czy wujka. Nie wiem jak Wy, ale ja z przerażeniem słucham opowieści dzieci na temat podarków otrzymanych pod choinkę czy na wspominaną Komunię Św. Jeśli tak robimy to zastanówmy się po co i w jakiej niekomfortowej sytuacji stawiamy osoby, które nie mogą sobie pozwolić na taki wydatek lub chcą dać coś od serca, ale obawiają się czy symboliczny prezent lub ręcznie wykonany upominek obok drogiego gadżetu nie będzie wyglądał po prostu głupio...

Ile razy zdarzyło Wam się, że nie wiedzieliście co podarować komuś na urodziny czy jakąś inną okazję? A ile razy byliście świadkiem tego, jak dziecko ma kłopot z tym, co dać komuś w prezencie i ma wątpliwości, czy jego prezent będzie wystarczająco dobry?
Mamy jakiś ogromny problem z robieniem prezentów, mamy jakieś wygórowane wymagania co do tego, co chcielibyśmy dać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Szarlotta jest ciekawską małą kaszalotką, mimo tego, iż jest dzieckiem mierzy już ok. 7 metrów. Kaszaloty to prawdziwe olbrzymy, które zamieszkują oceany. Szarlotta dopiero poznaje podwodny świat, zadaje zatem mnóstwo pytań, głównie Starcowi, którego uważa za najmądrzejszego, jest dla niej prawdziwą skarbnicą wiedzy. Pewnego dnia Szarlottę zaciekawiło jak wygląda nocne życie w oceanie, a odpowiedź Starca mówiąca o tym, iż nocą nic interesującego się nie dzieje, bo zwierzęta śpią rozczarowała młodego ssaka. Kaszalotka postanowiła wybrać się na nocną wycieczkę, zabrała oddech, który jej gatunkowi wystarcza na godzinę i ruszyła w drogę. Już w pierwszej chwili pożałowała tej decyzji, ponieważ nocą pod wodą było tak ciemno, iż zupełnie nic nie widziała. Dostrzegła jednak małe światełko, którego źródłem okazała się być świecąca meduza, to ona pokazała kaszalotce tajemnice głębin oceanu nocą. Szarlotta odkryła jego dotąd nieznane piękno, spotkała zwierzęta, o których istnieniu nie wiedziała z racji tego, iż prowadzą odmienne tryby życia. Szarlotta była naprawdę szczęśliwa, że mogła to wszystko zobaczyć, jednak wszystko zaburzyło to, co się stało w drodze powrotnej...Szarlotta wpadła w sieć rybacką, z której nie mogła się wydostać. Jej czas się kończył, ponieważ godzina, na którą wystarczyło jej chaustu powietrza zaczynała dobiegać końca... Jaki będzie finał tej wyprawy? Kto uratuje młodą kaszalotkę?

🌊

Szarlotta zatem oprócz nieznanych dotąd zakątków oceanu odkryła również niebezpieczeństwa, które czyhają nawet na tak olbrzymie zwierzęta jak kaszaloty. To opowieść o tym, jak malutcy jesteśmy wobec świata, jak wiele mamy jeszcze do odkrycia i jak zależni od innych- człowiek od natury i przyroda od nas (pojawia się wątek #ekologia ). To także historia o dziecięcej naiwności, odwadze poznawania nowego oraz konsekwencjach czasami lekkomyślnych decyzji, ale także empatii i wzajemnej pomocy. Z tej książki można się wiele dowiedzieć, można również dużo zobaczyć i ujrzeć to w nieszablonowy sposób, bo ilustracje zdają się świecić. Okazuje się, że w ciemności niektóre istotnie świecą, co przypieczętowuje moje odczucia o magii tychże obrazów.

Oprócz perypetii Szarlotty, czyli samej fabuły, w książce znajdziemy również ciekawostki nt. kaszalotów, to rzeczywiście prawdziwa uczta dla dzieci głodnych wiedzy.
🌊

Szarlotta jest ciekawską małą kaszalotką, mimo tego, iż jest dzieckiem mierzy już ok. 7 metrów. Kaszaloty to prawdziwe olbrzymy, które zamieszkują oceany. Szarlotta dopiero poznaje podwodny świat, zadaje zatem mnóstwo pytań, głównie Starcowi, którego uważa za najmądrzejszego, jest dla niej prawdziwą skarbnicą wiedzy. Pewnego dnia Szarlottę zaciekawiło jak wygląda nocne...

więcej Pokaż mimo to