-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyTrendy maja 2024: w TOP ponownie Mróz, ekranizacje i bestsellerowe „Chłopki”Ewa Cieślik5
-
ArtykułyKonkurs: Wygraj bilety na film „Do usług szanownej pani”LubimyCzytać12
-
ArtykułyPan Tu Nie Stał i książkowa kolekcja dla czytelników i czytelniczek [KONKURS]LubimyCzytać36
Biblioteczka
2017-03-01
2016-01-15
„[…] czasem trudno odróżnić magię od zwykłych złudzeń”.
Magia Świąt Bożego Narodzenia działa w szalenie wyjątkowy sposób na większość ludzi. Wyzwala swoistą euforię i wprowadza nas w cudowny i błogi nastrój, czujemy się szczęśliwsi, spokojniejsi, bardziej zrelaksowani — zaczynamy dostrzegać i doceniać bliskich, kochamy jakby mocniej. Oczywiście są wśród nas wyjątki — ludzie, dla których święta są przykrym bądź nudnym doświadczeniem — to bardzo smutne, a nawet bolesne, szczęśliwie są w zdecydowanej mniejszości…
„Podaruj mi miłość” to zbiór dwunastu świątecznych opowiadań zebranych przez Stephanie Perkins — każde z nich jest odrębną historią napisaną przez innego autora. Znajdziecie tu opowieści wykreowane przez takich twórców jak Rainbow Rowell, Kiersten White, Ally Carter czy tak popularną w ostatnim czasie, Gayle Forman. 12 oddzielnych historii wypełnionych różnorodnymi bohaterami i zdarzeniami, mniej bądź bardziej realnymi, czasem szalenie baśniowymi nasyconymi magią i niezwykłym klimatem, w których piękno świąt wyzwala rozmaite emocje, ich cechą wspólną jest wszechobecna, upragniona MIŁOŚĆ, bez której tak trudno byłoby nam żyć.
Przyznam, że tę książkę celowo wybrałam, jako świąteczną lekturę, miała spotęgować magię świąt, oczarować mnie, dać mi ukojenie i uczucie spokoju oraz totalnie zachwycić. Chciałam rozkochać się w tej publikacji, aby wracać do niej myślami, kiedy miną święta i przyjdzie moment, w którym wypada powrócić do rzeczywistości. Niestety ta książka z pewnością mnie w pełni nie oczarowała, jednak niewątpliwie była kojącą lekturą, stanowiła niezłą alternatywę podczas świątecznych, leniwych i długich wieczorów…
Święta to taki czas, w którym większość z nas pragnie się zrelaksować, odpocząć i nie obciążać psychiki wymagającymi, czy trudnymi zagadnieniami. Nie ulega wątpliwości, że owa publikacja spełnia takową funkcję, gdyż całkowicie odpręża, potęguje uczucie szczęścia i absolutnie nie obciąża strudzonego umysłu, jednak historie w niej zawarte są na różnym poziomie. Jedne czarują w swoisty sposób — pogłębiają magię świąt, dają uczucie wytchnienia, nie zmuszając do nadmiernego myślenia — inne zwyczajnie nie wzbudzają podziwu, nie wywołują większych emocji, są nasycone nadmierną słodyczą, przez co bywają banalne i mało błyskotliwe, wobec tego już dawno o nich zapomniałam. Przyznam się, że pokładałam wielkie oczekiwania względem opowiadania R. Rowell, do której to mam sentyment z uwagi na jej powieść „Eleonora & Park”, która swego czasu zwyczajnie mnie urzekła. Jednak autorka tym razem zupełnie mnie rozczarowała bowiem wykreowana przez nią historia, jest według mnie nadto trywialna, tym samym pozbawiona głębi, chyba każdy mógłby napisać taką opowieść. Ponadto opowiadanie Rainbow Rowell otwiera ten zbiór, dlatego już na początku poczułam się odrobinę oszukana. Z kolejnymi opowiadaniami było różnie, jedne mnie intrygowały, odrobinę fascynowały magią świąt, swoim baśniowym klimatem, inne zwyczajnie nudziły — ostatecznie nie żałuję, że sięgnęłam po tę publikację, jednak cieszę się, że czytałam ją w święta, w innym wypadku pewnie odczuwałabym większe rozczarowanie.
Słowem przy tej antologii z pewnością można odpocząć i wyciszyć strudzony umysł, z niektórych opowiadań płynie nawet błyskotliwy morał, który skłania do refleksji nad naszym życiem i otaczającą nas rzeczywistością, która nie zawsze jawi się w różowych barwach bowiem dookoła nas żyją ludzie, którzy bywają samotni i zagubieni, a jednak w ten niezwykły świąteczny czas potrafią cieszyć się z drobnych przyjemności, doceniając każdy najmniejszy gest zwykłej ludzkiej życzliwości. Ponadto książka traktuje o odwiecznym pragnieniu miłości, życiu w szczęściu i spełnieniu każda z historii jest nią mocno nacechowana, pewnie dlatego chwilami niektóre opowiadania dają uczucie nadmiernej słodyczy. Jednakowoż należy pamiętać, że wszystkie autorki są specjalistkami od literatury młodzieżowej, dlatego „Podaruj mi miłość” niewątpliwie porwie serce niejednej nastolatki — niewątpliwie, kiedyś podsunę ją mojej dorastającej córce. Notabene tę publikację dostałam w prezencie właśnie od niej…
Na chwilę uwagi zasługuje również sposób wydania tej antologii. Wydawnictwo Otwarte spisało się na medal publikując niniejszy zbiór opowiadań w twardej, pełnej blasku i niebywałego uroku szacie graficznej, obcowanie z tak wydaną książką, to prawdziwa przyjemność
„[…] czasem trudno odróżnić magię od zwykłych złudzeń”.
Magia Świąt Bożego Narodzenia działa w szalenie wyjątkowy sposób na większość ludzi. Wyzwala swoistą euforię i wprowadza nas w cudowny i błogi nastrój, czujemy się szczęśliwsi, spokojniejsi, bardziej zrelaksowani — zaczynamy dostrzegać i doceniać bliskich, kochamy jakby mocniej. Oczywiście są wśród nas wyjątki —...
2015-10-10
"Jeśli jedno z bliźniąt się zrani, drugie będzie krwawić".
Noah i Jude to rodzeństwo bliźniacze, które cechuje niezwykle głęboka więź. Potrafią współodczuwać, przenikać się myślami i doznaniami są w pewien nieokreślony sposób zależni od siebie, nie mogą bez siebie istnieć, dlatego rozłąka w ich wypadku może stać się bardzo bolesna, wręcz traumatyczna, natomiast nagły brak porozumienia popycha ich do kuriozalnych zachowań, które na zawsze odmienią ich życie.
"Ona wydziela światło. Ja wydzielam mrok".
Noah to nieśmiały i zamknięty w sobie chłopiec, który przez swą delikatność i lęk nie potrafi nawiązać porozumienia z ojcem, tylko w matce widzi oparcie. Łączy go z nią wyjątkowe zgodność, oboje mają artystyczną duszę, która jednoczy ich w niezwykły sposób. Noah'a wyróżnia wyjątkowy dar, chłopiec potrafi malować w głowie obrazy, tworząc przy tym zupełnie nowy świat, w niezwykły sposób wydobywa z niego piękno, pomijając to, co szare i nieciekawe. Dzięki talentowi, który posiada, potrafi w fascynujący sposób wyrażać swoją fantazję i artyzm poprzez rysunki. Świat w jego wyobraźni jest zupełnie odmienny od rzeczywistego, dlatego w życiu realnym chłopak czuje się zagubiony, wyobcowany, jakby całkowicie oderwany od rzeczywistości. Nie odnajduje porozumienia z rówieśnikami, przez co zamyka się w swoim świecie, poszukując w wyobraźni ideałów. Jego największym marzeniem jest dostać się do szkoły plastycznej, w której będzie mógł pogłębiać swoją pasję oraz przelewać ze swojej wyobraźni gotowe obrazy na płótno. Jednak Noah ma jeszcze jedno pragnienie, które stanowi dla niego cel, bez którego inne dążenia tracą na wartości i mocno zakłócają jego wewnętrzny stan umysłu.
Jude to zagubiona buntowniczka z duszą marzycielki, odważna, ale bez poczucia własnej wartości. Znajduje nić porozumienia z ojcem, jednakże zupełnie nie odnajduje się w relacjach z matką. Zabiega o jej uwagę i podziw, jakim matka wydaje się darzyć wyłącznie jej brata Noah'a. Jude odnosi wrażenie, że matka zupełnie jej nie dostrzega, nie docenia jej wartości, wytykając wyłącznie złe zachowania, które są przecież tylko wyrazem jej buntu i niezadowolenia. Zatracona w swoim smutku i odtrąceniu nawiązuje porozumienie z nieżyjącą babcią, która przekazała jej osobliwą biblię, nasyconą wierzeniami i symbolami. Jude doszukuje się w codzienności odniesienia do tych wierzeń i przesądów, nosi w kieszeniach kuriozalne talizmany, które mają ją chronić przed złem i przynosić szczęście. Dziewczyna tak bardzo potrzebuje bliskości matki, jej uwagi i podziwu, że skłonna jest posunąć się do zachowań, które wywołają w niej ogromny niepokój i które na zawsze odmienią życie jej oraz życie Noah'a.
"Nasze prawdziwe osobowości są głęboko ukryte w tych fałszywych". Str. 157
"Kiedy spotkasz pokrewną duszę, to jakbyś wszedł do domu, w którym już kiedyś byłeś". Str. 227
"Oddam ci słońce" to bardzo oryginalna i niebanalna powieść, nasycona różnorodnymi emocjami i symbolami. Lektura tej książki stanowi wyzwanie bowiem nie jest łatwą, lekką i wyłącznie przyjemną powieścią, jest swoistym podążaniem w poszukiwaniu klucza, który pozwoli otworzyć drzwi do zawartych w niej tajemnic. Jest specyficzną układanką, którą czytelnik zespala, odkrywając kolejne fragmenty, celem zrozumienia istoty i wyłuskania kwintesencji. Ta publikacja momentami wzbudzała we mnie sprzeczne uczucia bowiem, najpierw mnie fascynowała, po czym zaczęła przez chwilę irytować, odrobinę męczyć, po to, aby w dalszej części zupełnie mnie pochłonąć i pozwolić się w niej totalnie zatracić. Dla mnie to jedna z tych książek, które należy czytać w ciszy i skupieniu, delektować się każdym słowem, ogromem emocji wykreowanych postaci, które są niezwykle barwne, nasycone bólem, obsesjami, brakiem porozumienia. Bohaterowie tej opowieści są zatraceni w dążeniu do doskonałości, przesiąknięci sprzecznymi uczuciami, które nawarstwiają dylematy, prowadzą do trudnych wyborów, które w konsekwencji mają olbrzymi wpływ na ich życie. W tej powieści każda kreacja ma kluczową rolę i ma ogromny wpływ na bieg wszystkich wydarzeń. Ponadto autorce w subtelny i zjadliwy sposób udało się przemycić bardzo kontrowersyjny i niełatwy temat związany z homoseksualizmem. Dzięki tej książce czytelnik ma możliwość zatopić się w umysł osoby, która boryka się ze swoją odmiennością, z brakiem tolerancji i zrozumienia, z próbą odwrócenia uwagi od swojej odrębności, poprzez ucieczkę do własnego wnętrza, swoistego ukrycia się we własnej podświadomości. Być może dzięki tej publikacji w wielu z nas obudzi się nić tolerancji i zrozumienia bowiem ta powieść, mimo iż wywołuje sprzeczne uczucia to przede wszystkim w niezwykły sposób skłania do refleksji, do zastanowienia się nad otaczającym nas światem oraz nad odwieczną walką dobra ze złem.
W mojej opinii "Oddam ci słońce" Jandy Nelson to osobliwa podróż przez rozdarte dziecięce umysły, zatracone w problemach dorosłych, we własnej odmienności oraz jadowitej i nietolerancyjnej rzeczywistości. To powieść o zaburzonych koligacjach rodzinnych, o skomplikowanych relacjach między rówieśnikami, o dążeniu do porozumienia, o poszukiwaniu własnej drogi oraz próbie realizacji marzeń. To bardzo poruszająca i niebanalna powieść nasycona emocjami i artystyczną pasją, wywołującą niespokojny stan umysłu. To jedna z tych powieści, które każdy czytelnik odbiera na swój indywidualny sposób, dla jednych może być niestrawna i trudna w odbiorze dla innych może stanowić niezapomnianą przygodę, swoistą drogę przez szereg różnorodnych doznań bowiem autorka za pomocą słów namalowała nieprzeciętną historię, trochę metafizyczną, tajemniczą, szalenie barwną i błyskotliwą, ale i niesłychanie ujmującą. Polecam!
nieterazwlasnieczytam.blogspot.com
"Jeśli jedno z bliźniąt się zrani, drugie będzie krwawić".
Noah i Jude to rodzeństwo bliźniacze, które cechuje niezwykle głęboka więź. Potrafią współodczuwać, przenikać się myślami i doznaniami są w pewien nieokreślony sposób zależni od siebie, nie mogą bez siebie istnieć, dlatego rozłąka w ich wypadku może stać się bardzo bolesna, wręcz traumatyczna, natomiast nagły brak...
2015-09-01
"Czasami zastanawiam się, co było gorsze… Krzyk czy cisza, która po nim nastała..."
"Toxic" autorstwa Rachel Van Dyken jest drugim tomem serii Zatraceni, jednakże po lekturze tej powieści mam wrażenie, że ta część może być czytana zupełnie odrębnie. "Toxic" nie jest kontynuacją opowieści z pierwszego tomu, jest oddzielną historią kolejnego bohatera, a kluczowe postaci "Utraty" są w tej części wyłącznie tłem przedstawionej fabuły.
Po lekturze drugiego tomu odnoszę wrażenie, że jest odrobinę lepszy od części pierwszej, jednakże seria Zatraceni chyba nie stanie się moją ulubioną, czy nawet taką, za którą będę szczególnie tęskniła. Ostatecznie nie jest to mój ulubiony gatunek i przyznam się, że w pewnym momencie czułam się zmęczona infantylnością niektórych wydarzeń, czy też bohaterów.
W drugim tomie poznajemy historię widzianą oczami Gabe'a, którego mieliśmy okazję poznać pobieżnie w pierwszym tomie serii oraz Saylor, dziewczynę która jest zupełnie nową postacią. Kolejny raz spotykamy się z bohaterami, którzy kryją głęboką tajemnicę, tocząc bój z wewnętrznym zagubieniem.
Saylor, dziewczyna pochodząca z ubogiej rodziny podejmuje studia na wyższej uczelni, jej pasją jest muzyka, dlatego jako wolontariuszka okolicznego domu opieki dla osób niepełnosprawnych, prowadzi zajęcia muzyczne. Gabe, ukrywający się przed światem, zagubiony i noszący ciężki brzemię z przeszłości chłopak, także jest stałym gościem wspomnianego domu opieki, aczkolwiek jego obecność jest znacznie bardziej złożona i ma ścisły związek z traumatycznymi wydarzeniami z przeszłości.
"Żyłem w otoczeniu pięknych, szczęśliwych ludzi, a jedyne, czego chciałem, to napić się i udowodnić, że nie jestem taki jak oni". Str. 50
Seylor oraz Gabe, dwie zupełnie odmienne osobowości zaczynają się wzajemnie przyciągać bowiem łączy ich pasja do muzyki. Saylor zafascynowana tajemniczą osobowością Gabe'a, jego talentem i oryginalnym usposobieniem, nie potrafi oprzeć się jego wdziękom. Natomiast Gabe zaintrygowany niewinnością i prostotą Saylor, czuje, że w jej obecności jego problemy schodzą na dalszy plan, dziewczyna coraz częściej zaprząta jego myśli, fascynuje i ostatecznie zupełnie przyciąga jego uwagę. Jednakże, czy tajemnica, którą tak skrzętnie skrywa Gabe, może zaburzyć rodzące się uczucie między dwojgiem młodych ludzi pochodzących z zupełnie odmiennych światów?
"Płakałam twarzą wciśniętą w jego pierś. Płakałam w ramionach swojego dręczyciela. Płakałam, jakby był moim wybawcą". Str. 147
Autorka stworzyła kolejną historię, która z pewnością może stanowić dla nastolatków ostrzeżenie, może być cenną lekturą, która uzmysłowi, jak niebezpieczna bywa młodzieńcza brawura. Mnie jednak ta powieść nie oczarowała i nie zaskoczyła. Tak zupełnie szczerze to nie potrafię uzasadnić, co jest nie tak bowiem, jest to z pewnością poruszająca i wcale nie taka banalna historia, a jednak zabrakło mi w niej pewnej autentyczności, która spowodowałoby, że czułabym się zatracona i zupełnie zafascynowana tą opowieścią. Żaden z bohaterów nie wzbudził też mojego zachwytu, czy entuzjazmu, chociaż postać Gaba z pewnością jest znacznie lepiej przedstawiona i zarysowana, niż postać Wes'a w części pierwszej. Kiedy rozpoczynałam przygodę z drugim tomem, początkowo miałam wrażenie, że ta historia tym razem mnie oczaruje, jednak im bardziej w nią brnęłam tym mocniej czułam się zmęczona. Nie wzbudziła mojego zachwytu i ostatecznie stała się kolejną przeczytaną książką, która nie zakotwiczy głęboko w mojej pamięci. Ta część z pewnością nie opiera się w głównej mierze na dialogach, postać Gaba, jest znacznie lepiej rozbudowana, a czytelnik ma możliwość zagłębić się w jego myśli, poczuć jego zagubienie i wewnętrzne dylematy. Aczkolwiek w pewnym momencie dialogi stają się w pewnym sensie sztuczne i zbyt wydumane, nie przekonały mnie i powodowały, że bohaterowie stawali się trywialni, a nawet odrobinę irytujący. No i to zakończenie strasznie przewidywalne, zupełnie mnie nie zachwyciło. Pewnie dużym wpływem na mój odbiór jest to, że od dawna nie jestem nastolatką, dlatego nie potrafiłam się wczuć w rozważania i uczucia głównych bohaterów. Chociaż z drugiej strony inne młodzieżówki potrafiły mnie porwać, zafascynować, wywołać wspomnienia i uwierzyć w opowiadaną historię, szkoda tym razem tak się nie stało.
Reasumując, drugi tom serii Zatraceni jest kolejną książką skierowaną przede wszystkim do młodego czytelnika. Powieść porusza ważny temat związany z egzystencją człowieka, który obarczony jest poczuciem winy, odpowiedzialnością za zdarzenia, które doprowadziły do pogorszenia jakości życia drugiego człowieka. Dodatkowo historia przedstawiona w tej książce uzmysławia, jak ważne jest, aby nie kierować się w życiu emocjami, i jak dramatyczne mogą być konsekwencje młodzieńczej lekkomyślności. Niestety brak wyobraźni często doprowadza do tragicznych w skutkach wydarzeń, które zupełnie rujnują życie, odbierając szczęście i młodzieńczą radość. Książkę polecam miłośnikom literatury młodzieżowej, w której tym razem romans nie jest wątkiem dominującym, tylko tłem do wewnętrznych dylematów młodych i zatraconych w smutku ludzi.
"Tylko miłość i śmierć, jako jedyne na świecie, potrafią zmieniać nasze życie i przeznaczenie. Napędzają nas, albo porażają". str. 323
"Czasami zastanawiam się, co było gorsze… Krzyk czy cisza, która po nim nastała..."
"Toxic" autorstwa Rachel Van Dyken jest drugim tomem serii Zatraceni, jednakże po lekturze tej powieści mam wrażenie, że ta część może być czytana zupełnie odrębnie. "Toxic" nie jest kontynuacją opowieści z pierwszego tomu, jest oddzielną historią kolejnego bohatera, a kluczowe postaci...
2015-08-28
"Trudno jest żyć - łatwiej jest umrzeć. Zamykasz oczy i więcej ich nie otwierasz. Co w tym trudnego? Nic - tyle tylko, że cholernie trudno zostawić tych, których się kocha..."
Śmierć, nieodwracalny moment, w którym ustają wszelkie czynności życiowe. Pewnego dnia zawita w progi każdego z nas. To nieuniknione bowiem śmierci nie sposób przechytrzyć. A jednak, kiedy dopomina się o młodego, nienasyconego życiem człowieka? Wówczas wydaje się, że to nienaturalne i bardzo niesprawiedliwe.
We współczesnym świecie nieustannie umierają coraz młodsi ludzie. Nowotwory są niczym milczący zabójcy, często atakują po ciuchu, bez najmniejszego ostrzeżenia, następnie powoli drążą organy wewnętrzne, tylko po to, aby zupełnie rozszarpać umysł i ciało konsekwentnie doprowadzając do śmierci. Jednakże rak nie musi wyrażać przepowiedni śmierci. Odpowiednio wcześnie zdiagnozowany, może się okazać zupełnie niegroźny. Jednakowoż na każdym etapie jego rozwoju należy podjąć walkę, ale żeby móc stoczyć ten bój niezbędne jest wsparcie, nadzieja, wiara i silna osobowość. Niestety bywa i tak, że konieczny jest wyłącznie cud.
"Czułem chłód, który sączył się do mojego ciała - jak gdyby śmierć już szła ku mnie i jedyne, co mogłem zrobić, to czekać, aż się pojawi". Str. 256
Sięgając po "Utratę", autorstwa Rachel Van Dyken, która stanowi pierwszą część serii Zatraceni spodziewałam się książki, która wyciągnie ze mnie bezmiar emocji, która skłoni mnie do głębokiej zadumy nad kwestią życia i śmierci, która mnie poruszy i doprowadzi do łez. Jednak wiedziałam też, że książka jest powieścią młodzieżową, toteż liczyłam na dawkę luzu i młodzieńczych uniesień, które przywołają wspomnienia i pozwolą na chwilę wytchnienia. Czy ta powieść w stu procentach spełniła moje oczekiwania? Żałuję bowiem w tym wypadku moje odczucia są bardzo niejednolite, dlatego ciągle nie umiem zdecydować, jak ostatecznie ocenić tę książkę. Cóż, ale do rzeczy.
Głównymi bohaterami niniejszej powieści są Weston i Kiersten, dwoje bardzo młodych, ale zatraconych w wewnętrznych troskach ludzi. Oboje toczą swoisty bój z własnym koszmarem, dlatego każdy dzień jest dla nich podróżą przez bezdroża żalu i zniechęcenia. Kiersten, skromna i wrażliwa dziewczyna pochodząca z prowincjonalnego miasteczka, próbuje odnaleźć spokój i zapomnienie wśród młodzieży z uczelni.
"Jej niewinność intrygowała mnie, podobnie jak czający się w niej mrok. Niemal widziałem czarne chmury, kłębiące się nad jej głową". Str. 59
Weston, syn jednego z najbogatszych ludzi świata, uchodzący za szkolnego przystojniaka, najlepszy zawodnik akademickiej drużyny futbolowej, codziennie toczy trudną walkę z chorobą, która powoli odbiera mu radość życia.
Zupełnie niespodziewanie na Kiersten i Westona spada ogromne uczucie, które nadaje sens ich istnieniu i pozwala zatracić się w szalonej miłości. Miłości, która zapiera dech w piersi, pozwala na zapomnienie i nadaje nowe znaczenie ich dotychczasowej egzystencji. Jednakże, czy ta gwałtowna i młodzieńcza miłość zdoła wyzwolić ich od śmierci, która czyha za rogiem?
Rachel Van Dyken stworzyła powieść, która z pewnością porusza ważną kwestię związaną z chorobą, która może odebrać radość i wolę życia, która zniewala i wydziera pragnienie podjęcia walki. Taki zresztą był zamysł napisania tej powieści bowiem, pisarka zadedykowała ją bliskim, którzy stoczyli bój z chorobą nowotworową. Książka z pewnością może być doskonałym lekarstwem dla ludzi pogrążonych w rozpaczy z powodu raka, zarówno dla nich samych, jak i dla ich rodzin. Kiedy rozpoczynałam lekturę tej powieści czułam euforię i z każdą kolejną stroną nabierałam chęci na zdobycie kolejnego tomu. Jednakże, kiedy zbliżałam się do zakończenia, doświadczałam coraz większego rozczarowania, po czym przewracając ostatnią stronę tej książki zamiast ogromnych emocji, dramatyzmu i potoku łez poczułam ckliwy smak zawodu.
Kilka słów o samej treści, która w głównej mierze opiera się na dialogach. Trudno w tej powieści znaleźć bardziej wnikliwy opis. Taka forma powoduje, że książkę czyta się z ogromną prędkością, dlatego dla młodzieży może stanowić wspaniałą rozrywkę i odprężenie, które ostatecznie doprowadzi ich serca do drżenia. Zabrakło mi bardziej rozbudowanych portretów psychologicznych wykreowanych postaci, według mnie są one dosyć płytkie i bez wyrazu. Ot, para zakochanych nastolatków. On mega przystojniak, do tego obrzydliwie bogaty, ona prowincjonalna i niewinna piękność. I chociaż każdy z nich toczy wewnętrzny bój i nosi w sercu głęboką rysę, to jednak autorce nie udało się zupełnie oddać dramatyzmu tych przeżyć. W moim odczuciu to trochę zmarnowany potencjał. Jednakże bezapelacyjnie powieść dała mi uczucie przyjemnie spędzonego czasu, przywołała wspomnienia, chwilami bawiła, jednak nie doprowadziła mnie do łez, nie wstrząsnęła mną i nie skłoniła do głębokiej zadumy. Może wynika to z faktu, że czytałam bardziej wnikliwe i poruszające historie, no i ostatecznie skierowana jest do młodzieży, a ja już dawno nie należę do tej grupy, muszę także zaznaczyć, że nie jestem zwolenniczką romansów. Po lekturze tej książki czuję niedosyt i małe rozczarowanie. Mimo słodko-gorzkiego smaku, który pozostał po lekturze tej książki, znalazłam w niej kilka wartych uwagi cytatów. Liczę na więcej w kolejnej części bowiem pod wpływem emocji, które początkowo wywoła u mnie ta książka, zdobyłam już II tom i w rezultacie zamierzam go przeczytać.
Reasumując, "Utrata" Rachel Van Dyken to powieść o młodzieńczej miłości, o bólu, nadziei i walce z chorobą, słowem książka z pewnym przesłaniem. W głównej mierze skierowana do młodego czytelnika, z pewnością nie zaburzy ich spokoju i równowagi psychicznej, wywoła przyspieszone bicie serca i niewątpliwie oczaruje. Dlatego mimo mojego lekkiego rozczarowania zachęcam do jej lektury. Idealna na lato, czy relaks po trudnym i męczącym dniu.
"Nie dajesz za wygraną, walczysz z demonami, posuwasz się do przodu. Strach próbuje cię paraliżować, ale kiedy robisz rzeczy, których się boisz, osiągasz cele ze świadomością, że wspinasz się na swój życiowy Mont Everest". Str. 208
nieterazwlasnieczytam.blogspot.com
"Trudno jest żyć - łatwiej jest umrzeć. Zamykasz oczy i więcej ich nie otwierasz. Co w tym trudnego? Nic - tyle tylko, że cholernie trudno zostawić tych, których się kocha..."
Śmierć, nieodwracalny moment, w którym ustają wszelkie czynności życiowe. Pewnego dnia zawita w progi każdego z nas. To nieuniknione bowiem śmierci nie sposób przechytrzyć. A jednak, kiedy dopomina...
2015-08-10
Pamiętam, kiedy na rynku wydawniczym pojawiła się publikacja "Zniszcz ten dziennik" Keri Smith, wtedy pomyślałam sobie, że to jakieś kuriozalne nieporozumienie bowiem jak można wpaść na pomysł, aby poddawać tak dewastującym praktykom książkę i przede wszystkim po co? Jakby tego było mało owa publikacja, uchodziła za dzieło, które pobudza do kreatywności, wyzwala inspiracje, których wynikiem jest prawdziwy proces tworzenia. Wtedy w mojej głowie kotłowała się tylko jedna myśl, cóż za bzdura!
Jednakże, kiedy moja córka zapragnęła, aby posiadać wyżej wymieniony dziennik, uznałam, że skoro o tym marzy, a jej koleżanki tak bardzo go sobie cenią i do tego chwalą to, czemu nie? Kupiliśmy naszemu dziecku dzieło zatytułowane "Zniszcz ten dziennik" i obserwowaliśmy, co z tego wyniknie. I Wiecie, co? Nasza córka bawiła się wyśmienicie i każdego dnia demonstrowała nam z ekscytacją i iskrą w oku kolejne wytwory i praktyki, jakim poddawała swój dziennik! Aktualnie owa publikacja jest w opłakanym stanie i z przykrością patrzę na to, co z niej zostało, ale trudno, przecież ostatecznie taka była wizja jej twórców. A moje dziecko? Cóż bawiło się znakomicie i czerpało z powyższego dziennika wiele radości, a na jej buzi gościł uśmiech. Czegóż więcej mogą pragnąć rodzice? Dlatego, kiedy w nasze ręce trafiła kolejna tego typu publikacja, nie miałam obaw, że moja córka poczuje radość, natychmiast złapała za mazaki, kredki oraz ołówek i zaczęła namiętnie realizować kolejne zadania.
Wydawnictwo JUPI, które specjalizuje się w wydawaniu książek dla dzieci, wypuściło w tym roku na rynek, podobną tego typu publikację. "Nie jedz tej książki", której autorami są David Sinden i Nikalas Catlow jest propozycją, która początkowo wydawała mi się zupełnie inna od wspomnianej wcześniej publikacji. Po jej pierwotnym zlustrowaniu odniosłam wrażenie, że jej celem nie jest całkowita destrukcja. Jednak po głębszym poznaniu znalazłam mnóstwo zadań, które ostatecznie doprowadzą i tę książkę do częściowego zniszczenia.
"Nie jedz tej książki" to swoisty zbiór zadań skierowany do młodego czytelnika, ale może także stanowić świetną rozrywkę dla dorosłych, pod warunkiem, że zasiądą do niej ze swoimi pociechami i wspólnie rozwiążą kilka zadań, gdzie będą mogli kolorować, uzupełniać i wymyślać odpowiedzi na postawione tam pytania. Taka forma spędzania wolnego czasu wyzwala wiele pozytywnych uczuć oraz doświadczeń, pobudza wyobraźnię jednocześnie dając okazję do świetnej zabawy. W końcu nie samymi książkami człowiek żyje. Młodzież w szkołach nie narzeka na nudę, mają bowiem mnóstwo nauki i lektur do przeczytania, a owa publikacja może stanowić wspaniałą rozrywkę, bardziej wartościową niż np.: gry komputerowe, toteż dlaczego im tego zabraniać? Przecież niniejszy zbiór zadań daje dzieciakom możliwość oderwania się od codziennych obowiązków, pozwala się odstresować w zabawny i przyjemny sposób, jednocześnie pobudzając umysł młodego człowieka do kreatywnego działania. Zawiera mnóstwo różnorodnych zadań, które wspomagają motorykę, są źródłem wielu pozytywnych emocji i z pewnością motywują do wysiłku bowiem aby sprostać, niektórym zadaniom należy np.: wyjść na dwór. Może dla dorosłego czytelnika niektóre ćwiczenia mogę wydawać się odrobinę kontrowersyjne bowiem dziurawienie kartek, ich wyrywanie, czy też zostawianie na nich śladów opon od roweru nie stanowi dla dorosłego odbiorcy ciekawej i wartościowej rozrywki. Niemniej jednak uwierzcie mi nasze dzieci postrzegają to zupełnie inaczej jednocześnie czerpiąc z takiej zabawy wiele uciechy i zadowolenia. Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Mnie chyba najbardziej przeraziło zadanie, w którym jedna z kartek ma posłużyć do wydmuchania zawartości nosa, ale bez obaw Drogi Dorosły Czytelniku, w tym zbiorze zadań nasze pociechy znajdą również wiele znacznie kreatywniejszych zadań. Mogą np.: zaprojektować budynek, w którym chciałyby mieszkać, założyć własny kraj, wymyślić jego nazwę i prawa, zaprojektować własną flagę, czy też narysować jakby wyglądali, jako kwiat czy też psiak oraz wiele innych interesujących i śmiesznych zadań. Dzieciaki znajdą też wiele ćwiczeń, które są zwyczajnie zabawne i wywołują głośny śmiech. Ostatecznie wolę, kiedy moje dziecko bawi się tego typu książką, niż gdyby miało przesiadywać przez wiele godzin przed komputerem czy telewizorem.
Reasumując, "Nie jedz tej książki" w mojej opinii stanowi idealną propozycję na wakacje, nudę w podróży, na deszczowe i słoneczne dni, ale także, jako ciekawe i wcale niegłupie oderwanie od codziennych, szkolnych obowiązków, aby nasze pociechy nie spędzały wolnego czasu wyłącznie przed telewizorem, czy komputerem. Ponadto, jeżeli Wasze dzieci lubią się wyżywać artystycznie, czyli mazać, bazgrać, kolorować i rozwiązywać zadania oraz mają poczucie humoru, kochają dobrą zabawę i odrobinę szaleństwa to z tą książką bez wątpienia, nie będą mogły narzekać na nudę. Nie jest to książka, którą należy traktować jako twór literacki, ale jako zbiór ciekawych i śmiesznych zadań, przy których nasze pociechy będą się dobrze bawić. Przyznam się Wam zupełnie szczerze, że sama nie mogę uwierzyć, iż tak wysoko oceniam tego typu propozycję. Jednakże wynika to wyłącznie z moich doświadczeń i tego, że kiedy patrzę na moją córkę, widzę jej radość i ogromny zapał do sięgania po niniejszy zbiór zadań, wobec tego moje postrzeganie i ocena takich publikacji jest zgoła odmienna od pierwotnej. Dlatego ja, jako mama dziesięciolatki z czystym sumieniem polecam!
nieterazwlasnieczytam.blogspot.com
Pamiętam, kiedy na rynku wydawniczym pojawiła się publikacja "Zniszcz ten dziennik" Keri Smith, wtedy pomyślałam sobie, że to jakieś kuriozalne nieporozumienie bowiem jak można wpaść na pomysł, aby poddawać tak dewastującym praktykom książkę i przede wszystkim po co? Jakby tego było mało owa publikacja, uchodziła za dzieło, które pobudza do kreatywności, wyzwala inspiracje,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-08-06
"(…) świat marzeń i iluzji. W prawdziwym świecie ludzie mają imiona, a nie nicki, i życiorysy dłuższe niż kilka tygodni w grze..."
Współczesny świat niesie za sobą całą gamę różnorodnych zagrożeń oraz pokus, którym ulegają coraz młodsi ludzie. Jedną z nich jest prężnie rozwijający się sektor gier komputerowych. Koncerny informatyczne wypuszczają na rynek kolejne, coraz mocniej zaawansowane oprogramowania, a ich nowoczesne technologie opierają się na znacznie odważniejszych, epatujących brutalnością i agresją grafikach, wprowadzają młodego człowieka w świat wirtualny z ogromną mocą. Przyciągają, nęcą i ostatecznie uzależniają, w pełni zacierając granicę między światem realnym a tym wirtualnym. Oferują nieograniczony dostęp do przemocy pod złudnym hasłem zbawiania świata. Pozwalają na to, aby młodzi ludzie poczuli się znacznie pewniej w nierzeczywistym świecie bowiem, oddają w ich ręce gry, które zapewniają szereg atrakcji i sprawności, których często brakuje w życiu codziennym. Coraz więcej młodzieży uwielbia tego typu rozrywkę i często zupełnie pogrąża się w świecie iluzji, gdzie brak kontroli i konsekwencji złego zachowania w efekcie poddaje ich umysły zupełnej stagnacji, często doprowadzając do depresji lub całkowitej degeneracji. Kolejny problem to brak kontroli i zainteresowania ze strony rodziców. Dorośli ludzie mają coraz mniej czasu dla swych pociech, ciągle podążają za kolejnymi dobrami materialnymi, rozwijają swoje pasje oraz zdobywają kolejne szczeble kariery zawodowej, jednocześnie zatracając istotę ludzkiego istnienia. Dokąd zaprowadzi nas tak prężnie rozwijająca się cywilizacja? Aż strach o tym myśleć!
"Oni tam od nowa budują sobie tożsamość! Tam są kimś, a tu nikim". Str. 263
Mikka vel Astrid główna bohaterka tej powieści jest nastolatką o dość skomplikowanej sytuacji rodzinnej bowiem po śmierci ojca, trafia wraz z siostrą do pogotowia opiekuńczego. Niestety w szybkim czasie siostry zostają rozdzielone i trafiają do różnych rodzin zastępczych. Zagubiona, samotna i niedowartościowana dziewczyna, codziennie zmaga się z zakrętami losu, aż pewnego dnia zostaje świadkiem nieludzkiej strzelaniny na terenie szkoły, do której uczęszcza. Napastnikiem jest młody chłopak, którego miała okazję poznać jakiś czas temu, uczestnicząc w konkursie poświęconym grom komputerowym. Czy wspomniana strzelanina miała jakikolwiek związek z najnowszej generacji grą, która w zaawansowany sposób pozwala przenieść się do wirtualnego świata Księżyca Io? Gra, która działa na narządy zmysłu, pozwala odczuwać ból i niewyobrażalny strach? Gdzie przemoc podąża w parze ze śmiercią oraz gdzie nie ma kontroli i żadnych ograniczeń? Tego Wam nie zdradzę, tylko odeślę do fantastycznej i intrygującej powieści Małgorzaty Wardy!
"Tak łatwo wpaść w pułapkę i wmówić sobie, że tu też dałoby się żyć". Str. 104
"5 sekund do Io", jest kolejną powieścią autorki, z którą miałam przyjemność się zmierzyć, aczkolwiek tym razem, było zupełnie inaczej. Małgorzata Warda oddała w ręce czytelnika książkę, której fabuła toczy się równorzędnie w dwóch zupełnie odmiennych światach, mianowicie w świecie realnym oraz wirtualnym. Nie znam się na fantastyce oraz grach komputerowych, jednakże mam wrażenie, że Małgorzacie Wardzie udało się podołać tej tematyce i rzetelnie oddać realia współczesnego świata oraz wyimaginowany świat, w jakim poruszają się młodzi ludzie za pomocą komputerów, konsol i innych tego typu urządzeń. Przyznam się, że chwilami miałam pewien problem, aby podołać temu dziełu bowiem nie jestem zwolenniczką literatury, której akcja toczy się w nierealnym świecie, a to głównie tam rozgrywa się fabuła tej powieści. Jednakże po przeczytaniu owej publikacji ostatecznie czuję się usatysfakcjonowana, książka była dla mnie nowym doświadczeniem i gdyby nie nazwisko autorki pewnie nie sięgnęłabym po nią z takim zapałem. Z pewnością kiedyś oddam ją w ręce mojej córki bowiem książka, niesie za sobą cenne przesłanie i może w pewnym sensie stanowić przestrogę, równocześnie będąc wspaniałą i wartościową rozrywką dla młodego człowieka. Polecam!
"– Co właściwie można robić w tej grze? [...] Jak daleko można się posunąć w tej iluzji? Czujesz ugryzienie zwierzęcia, silne pragnienie, dotykające cię dłonie... Gdzie leży granica tego, co można poczuć? – Nie ma granicy".
"(…) świat marzeń i iluzji. W prawdziwym świecie ludzie mają imiona, a nie nicki, i życiorysy dłuższe niż kilka tygodni w grze..."
Współczesny świat niesie za sobą całą gamę różnorodnych zagrożeń oraz pokus, którym ulegają coraz młodsi ludzie. Jedną z nich jest prężnie rozwijający się sektor gier komputerowych. Koncerny informatyczne wypuszczają na rynek kolejne, coraz...
2015-07-09
"Myślę, że dzięki tobie żyję..."
Kiedy sięgałam po tę powieść było we mnie wiele sprzecznych uczuć, bowiem nie jestem zaciętą miłośniczką literatury młodzieżowej. Obawiałam się ckliwej historyjki o uczuciu dwojga nastolatków, w której fabuła będzie się toczyć wyłącznie wokół ich słodkich randek. Nie lubię czytać książek, w których romans jest jedynym wątkiem fabuły. Jednakże postanowiłam dać szansę tej wysoce ocenianej przez innych czytelników książce, aby się przekonać, czy i mnie tak mocno oczaruje, tym bardziej, że udało mi się już wcześniej trafić na kilka perełek w tym gatunku. Urzekła mnie, czy rozczarowała? O tym opowiem za chwilę…
Eleonora jest nastolatką, która bardzo wyróżnia się w grupie rówieśników - jest ruda, piegowata, o jasnej karnacji, zawsze dziwacznie ubrana, nie olśniewa najmodniejszymi ubraniami i młodzieżowymi gadżetami. Pochodzi z ubogiej rodziny, mieszka w skromnym domu, w jednym pokoju z pozostałym rodzeństwem. Odtrącona przez ojca, nieakceptowana przez ojczyma, zastraszona i wyobcowana próbuje odnaleźć swoje miejsce i zrozumieć otaczający ją świat. Eleonora jest szalenie samotna i nieufna, brakuje jej poczucia własnej wartości, każdego dnia zmaga się z dyskryminacją wśród rówieśników. Nieustannie wyśmiewana i ignorowana z trudem odnajduje się w szkolnych murach. Pewnego dnia z pomocą przychodzi chłopak imieniem Park, pozwalając dziewczynie zająć miejsce obok siebie w szkolnym autobusie. Od tej chwili każdego dnia jeżdżą razem do szkoły, a Park, jako jedyny zaczyna dostrzegać w Eleonorze coś więcej niż tylko jej dziwaczną powierzchowność. Odkrywa w niej miłość do literatury i muzyki, coraz mocniej intryguje go pokręcona osobowość Eleonory. Czy głębsze relacje z tak wyalienowaną i zbuntowaną nastolatką są w ogóle możliwe? Tego moi Kochani Wam nie zdradzę…
"Zamartwiasz się, bo zrobiłeś coś miłego, podczas gdy inni się przyglądali." str. 24
Rainbow Rowell w bardzo przystępny i rzetelny sposób ukazała dylematy i rozterki młodego pokolenia, zwróciła uwagę na istotny problemy związany z odrzuceniem w środowisku rówieśniczym oraz jego wpływ na rozwój i dalsze życie nastolatków. Ukazała egzystencję w rodzinie dysfunkcyjnej, w której brak poczucia bezpieczeństwa i wsparcia odbijają się na relacjach w środowisku rówieśniczym. Autorka pokazała też jak istotną sprawą jest, aby otaczać wsparciem i zrozumieniem dzieci wychowujące się w domach, gdzie występuje brak miłości, stabilizacji oraz podstawowych zasad współżycia społecznego.
Ponadto autorce idealnie udało się odzwierciedlić emocje młodych ludzi, wykreowane przez nią postaci są bardzo autentyczne i w moim odczuciu absolutnie nieprzerysowane. To nie jest para idealnych nastolatków, Eleonora i Park są zupełnie różni, zarówno pod względem wyglądu zewnętrznego, jak i cech charakteru, a jednak mocno się przyciągają, oboje walczą z wewnętrznymi rozterkami, są rozdarci, ale każdy z zupełnie innego powodu. Historia została ukazana z perspektywy zarówno Eleonory, jak i Parka dzięki czemu czytelnik ma możliwość poznać emocje obojga bohaterów. W zasadzie tylko zakończenie nie wywołało we mnie większych emocji, szkoda, bowiem mogła to być książka idealna. Niemniej jednak pozostaję pod jej niemałym wrażeniem i nie żałuję ani jednaj chwili spędzonej z tą powieścią.
"Klęczała jeszcze chwilkę przy chłopcach, głaskała ich i kołysała, a potem wyszła. Eleonora mogłaby przysiąc, że słyszy przyspieszone bicie pięciu serc. Każde z nich wstrzymywało szloch. Płakało do środka". Str. 171
Przyznam się Wam zupełnie szczerze, nie spodziewałam się, że ta powieść zrobi na mnie tak pozytywne wrażenie. Dzięki tej książce wróciłam pamięcią do czasów, kiedy sama byłam nastolatką. I chociaż nastolatką nie jestem już od bardzo dawna, to właśnie ta powieść przypomniała mi, nie tylko jak przyjemnie nią być, ale także jak trudno w tym wieku być rozumianym przez dorosłych, jak mało istotne dla nich wydają się być problemy młodzieży i jak łatwo zniszczyć ich psychikę. Jak ważnym jest wychowanie w domu pełnym uwagi i miłości rodziców, jak niebagatelne jest rozmawianie o uczuciach i codziennych troskach i jak kluczowa jest przyjaźń oraz miłość.
"… jej dom to Forteca Samotności…" str. 204
Pokochałam Eleonorę mimo jej dziwactw i często nadętego charakteru, polubiłam Parka za jego dojrzałość i wyrozumiałość. To kuriozalne, ale w trakcie lektury tej książki chwilami miałam "motylki" w brzuchu i czułam się jak małolata. Spędziłam z nią cudowne chwile, i nawet przez moment nie żałowałam, że sięgnęłam po tę powieść. Wróciłam do czasów, kiedy sama byłam nastolatką, ta książka przywołała wiele pogodnych wspomnień. Okazało się, że nie jest to banalna historia o miłości dwojga młodych ludzi. Według mnie ta książka jest znacznie głębsza, zwraca uwagę na ważne kwestie, które coraz częściej pojawiają się we współczesnym świecie, ta historia skłania do refleksji i mocno zapada w pamięć.
Reasumując, "Eleonora & Park" autorstwa Rainbow Rowell, to słodko-gorzka historia dwojga zupełnie różnych nastolatków, których połączyła miłość do literatury i muzyki. Mimo tego, iż ta opowieść ma w sobie szczyptę goryczy to jednak czyta się ją z ogromną przyjemnością i lekkością, wywołuje uśmiech na twarzy, przyjemnie łaskocze serce, wzrusza, chwilami drażni, ale przywołuje także wspomnienia. Mimo, iż jest to literatura młodzieżowa to jednak odnajdzie się w niej zarówno nastolatek, jak również osoba dojrzała i z pewnością na każdego z nich wpłynie w zupełnie inny sposób. Według mnie to bardzo uniwersalna historia, która w zależności od wieku wywoła zupełnie inne refleksje. Słowem opowieść, którą zaserwowała mi autorka nie jest nadto gorzka, ani przesłodzona, wszystkie składniki wydają się być dobrane idealnie, pozostawiając po sobie przyjemne wrażenie. Przyznaję, że ta książka przywołała wiele wspomnień i zupełnie skradła moje serce. Szczerze polecam!
"Trzymanie dłoni Eleonory było jak trzymanie motyla. Albo bijącego serca. Jak trzymanie czegoś doskonałego i pełnego życia". Str. 85
www.nieterazwlanieczytam.blogspot.com
"Myślę, że dzięki tobie żyję..."
Kiedy sięgałam po tę powieść było we mnie wiele sprzecznych uczuć, bowiem nie jestem zaciętą miłośniczką literatury młodzieżowej. Obawiałam się ckliwej historyjki o uczuciu dwojga nastolatków, w której fabuła będzie się toczyć wyłącznie wokół ich słodkich randek. Nie lubię czytać książek, w których romans jest jedynym wątkiem fabuły....
"Miłość jest siłą samą w sobie […]. Z miłości ludzie doświadczają tego co niewyobrażalne… I często dokonują niemożliwego".
Czytelnicy, którzy zdążyli odrobinę poznać moje upodobania czytelnicze, pewnie będą zaskoczeni, że sięgnęłam po książkę należącą do nurtu Young Adults. A jednak bywają takie momenty, kiedy kieruję swoją uwagę na publikacje dedykowane tak zwanej dorosłej młodzieży. Zwykle przyciąga mnie intrygujący opis, bądź olbrzymia popularność danej powieści. Czasem kończy się ogromnym rozczarowaniem, ale zdarza się, że książki z tej serii po prostu kradną moje serce, jak Eleonora & Park Rainbow Rowell, czy Oddam ci słońce Jandy Nelson.
W przypadku powieści Gniew i świt Renée Ahdieh moją uwagę przyciągnęła sentencja na okładce książki: "Poruszająca wyobraźnię historia inspirowana Księgą tysiąca i jednej nocy". I o tę księgę chodzi! Wychowałam się na baśniach Hansa Christiana Andersena i Braci Grimm, jako nastolatka z wypiekami na twarzy śledziłam losy bohaterów wspomnianej Księgi tysiąca i jednej nocy. Któż nie zna opowieści o Aladynie, Ali Babie, latającym dywanie czy sprytnej Szecherezadzie? Nie miałam wątpliwości, że chcę jeszcze raz odbyć niezapomnianą podróż do magicznego świata Orientu, pełnego kalifów, dżinów, wezyrów, zaklęć i królewskich komnat! I chociaż początek książki nie był zachwycający to jednak ostatecznie, udało mi się przenieść do wykreowanego przez autorkę świata magii i zupełnie zatracić w lekturze!
"Sto istnień za jedno, które odebrałeś. "Jedno życie, jeden świt".
Chalid, osiemnastoletni kalif Chorosanu znany jest wszystkim mieszkańcom królestwa z bezwzględności i wyjątkowego okrucieństwa. Każdej nocy pojmuje za żonę nową dziewczynę, a tuż po świcie owija jej szyję jedwabnym szalem, odbierając kolejne młode życie. Jednak pewnego dnia to nie Chalid wybiera następną ofiarę, tym razem przychodzi do niego szesnastoletnia Szahrzad, chcąc dobrowolnie zostać jego oblubienicą. Jest w niej mnóstwo odwagi i determinacji, aby pomścić śmierć przyjaciółki. Planuje podstępem zwieść kalifa i ujść z życiem po to, aby wyzwolić królestwo spod rządów bezdusznego władcy. Będąc w pałacu Szahrzad poznaje prawdziwe oblicze króla, jej plan zemsty zaczyna przybierać odmienną postać, a krzywda niewinnych istnień nabiera innego znaczenia. Czy dziewczynie uda się zrealizować zdradziecki pomysł i ujść z życiem, oddając cześć przypadkowym ofiarom kalifa?
Po lekturze pierwszych stron czułam w głowie mały chaos, brakowało mi pewnego rodzaju głębi, która wprowadziłaby mnie w obcy świat Chorosanu. Czułam się zagubiona i nie do końca przekonana do stylu Renée Ahdieh. Jednakże czym głębiej brnęłam w ten dziwny, ale jakże niezwykły baśniowy klimat, tym większe było moje zaskoczenie. Zaczęłam się zatracać w magicznej krainie, po to by zupełnie zapomnieć o złym wrażeniu, którego doświadczyłam na początku lektury. I tak na kilka godzin przeniosłam się do świata fantazji, w której swe skrzydła rozpościera wszechobecna magia i orientalny przepych, gdzie swoim niepowtarzalnym pięknem zachwycają egzotyczne ogrody, wyobraźnię pobudzają wypełnione bogactwem królewskie komnaty i stroje, a niepowtarzalny klimat, pełen tajemnic i zaklętych miejsc pozwala zupełnie oderwać się od rzeczywistości.
Gniew i świt to przede wszystkim bajka, która opowiada o trudnej miłości, zdradzie, trudnych wyborach, które bez względu na podjętą decyzję, niosą za sobą niepożądane skutki. Ta niepozorna powieść pozwoliła mi wrócić do młodzieńczego świata nasyconego fantazją, poddałam się jej urokowi i spędziłam z nią niezapomniane chwile. Nie mogę się doczekać kontynuacji bowiem finał tej historii zupełnie mnie zaskoczył. I chociaż książka nie jest arcydziełem literackim, to warto po nią sięgnąć, dać się ponieść jej niewątpliwemu wdziękowi. Nasycić serce baśniowymi realiami, światem wypełnionym księżniczkami, fakirami, dżinami, klątwami i wielkimi władcami, których serca bywają twarde jak głaz, dopóki nie otuli ich powiew realnej miłości, wypełnionej zapachem róż i subtelnym dotykiem. Dajcie się porwać tej opowieści, a poczujecie magię, która na długo nasyci Wasz umysł wyjątkowym klimatem! Polecam!
______________________________________________________________
http://nieterazwlasnieczytam.blogspot.com/2017/03/recenzja-premierowa-gniew-i-swit-renee.html
"Miłość jest siłą samą w sobie […]. Z miłości ludzie doświadczają tego co niewyobrażalne… I często dokonują niemożliwego".
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toCzytelnicy, którzy zdążyli odrobinę poznać moje upodobania czytelnicze, pewnie będą zaskoczeni, że sięgnęłam po książkę należącą do nurtu Young Adults. A jednak bywają takie momenty, kiedy kieruję swoją uwagę na publikacje dedykowane tak zwanej...