rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

"Lecz w naszej miłości, choć była dziecięca,
Tak silnych uroków moc tkwi,
Żeśmy się kochali i lepiej, i więcej
Niż starsi i mędrsi niż my..."

Moi Drodzy
➡️Już na początku piękne liźnięcia niepokoju i wprowadzenie w klimat - w czym Klaudia jest znakomita. Tak jest właśnie w jej książkach, że od razu wprowadza nas na odpowiednie literackie tory, obiecując bardzo wiele. I zawsze dotrzymując słowa. Żeby zaraz potem cofnąć się do czasów, kiedy wszystko jeszcze było proste i jasne. Kiedy nikt nie wiedział, jaki koszmar go czeka.
➡️Klaudia mnie nie zawiodła, bo bardzo czekałem na elementy obyczajowe w jej powieści, zastanawiając się po ostatnim razie, czy przypadkiem za radą pewnych czytelników (pfff) nie poszła ponownie w stronę ekstremy. I powiem szczerze - ulżyło mi, bo chociaż jej przygoda z mocniejszym horrorem była bardzo udana, to w mojej opinii pełnię swoich możliwości autorka pokazuje w powieściach, które operują emocjami, tworząc klimat grozy nie przez przemoc, a przez uczucia. Uczucia niepokoju, uczucia wysublimowanej grozy, czasami z elementami fantastyki. Tak jest.
➡️Poznacie rodzinę idealną. Czyli niejako normalną. Kochających rodziców, dwie córki, miłość, która krąży między nimi, radość, która się unosi. Tak to się zaczyna. Zaraz po niepokojącym wstępie. Dobro, które bije z tych zdań. Co może pójść nie tak? Co się wydarzy? I powiem tak - ja bardzo, bardzo chciałem się dowiedzieć, dokąd tym razem umysł Klaudii wyprawi jej bohaterów. Byłbym zapomniał - w tej rodzinie jest wielu, wielu krewnych. Wszyscy są idealni. Kochający, opiekuńczy, przyjacielscy. Aha.
➡️Przebłyski nadnaturalności. Wyższego odczuwania. Przewidywania. Więzi na odległość. Oooo, jak ja to kocham. Bo to Stefanek mnie nauczył, że taka więź jest ważna, że ona istnieje. Niech się śmieją niedowiarki. A teraz Klaudia, dzięki swoim książkom umacnia we mnie przekonanie, że to nadnaturalna groza rządzi światem. Przynajmniej moim 🙂
➡️I kiedy te drobne błyski chwytają mnie za serce - od razu wiem, że się nie myliłem. Że to właśnie jest powołanie Klaudii. Uczucia, emocje pod postacią wydarzeń niesamowitych i niezwykłych. Przedstawionych w sposób naturalny, bardzo prawdziwy, przemawiający do mnie i nie tylko do mnie. Bo to jest dobre, ba, bardzo dobre. Autentyczne!
➡️Ok, czy supernatural może być autentyczny? Ależ jak najbardziej. U Klaudii taki właśnie jest. Wydaje się bardzo rzeczywisty, nie spłyca całości, wręcz przeciwnie, dodaje jej głębi. Dodaje jej klimatu. Napełnia atmosferą strachu. A kiedy strach zmiesza się z miłością - powstaje mieszanka wybuchowa.
➡️Klaudia porusza pewną bardzo istotną na codzień kwestię - bliskości. O ile jest tak, że tej bliskości w takim czy innym stopniu każdy (prawie) potrzebuje, tak sposób jej doznawania, jej rodzaj zależy bardzo od człowieka. Niektórzy kochają spędy rodzinne, wieczne wspólne obiady, kolacje, spotkania ciągnące się godzinami. Inni potrzebują pewnej strefy komfortu, strefy prywatności. Strefy, która jest nienaruszalna. Przestrzeni osobistej. Ten problem, problem rozróżnienia potrzeby bliskości, pojawia się stale w życiu i tym bardziej książka Klaudii jest prawdziwa. Ociera się mocno o świat realny, tkwi w nim, mimo tego, że jest powieścią grozy z błyskami fantastyki.
➡️Nadmierne przywiązanie do rodziny. Nieodcięta pępowina. Powiem krótko - to jest bardzo irytujące. Rodzina jest bardzo ważna, absolutnie. Ale najważniejsza jest ta najbliższa - żona, mąż, dzieci. To jest ważne i to się liczy. I Klaudia podniosła mi ciśnienie i ja to bardzo szanuję. Bo tego właśnie oczekuję - pojawienia się kwestii społecznych, do których mogę się odnieść, kwestii spornych. Brawo. A jeśli te kwestie wplecione są płynnie w wątek powieści - to już jest doskonale. Być może niesłusznie doszukuję się tu pewnych metafor, ale wg mnie one tutaj są. I... ta właśnie trudna do akceptacji historia rodzinna jest taką metaforą. Trudnej bliskości.
➡️A drugą stroną tego medalu, o której wspomina Klaudia jest fakt, że "duża rodzina i przywiązanie, jakie łączy jej członków, oznacza nie tylko wspólną radość. Oznacza również współdzielony ból." A kto w jaki sposób taki głęboki ból przeżywa jest całkowicie nieprzewidywalne.
➡️Jednak osią tej książki jest miłość. Miłość ponad wszystko. Miłość gotowa na każde poświęcenie. Desperacja spowodowana miłością. Szaleństwo spowodowane miłością. A skoro tyle miłości jest na tych stronach - jest to książka o uczuciach najsilniejszych - silniejszych niż śmierć.
➡️Klaudia jest mistrzynią w operowaniu emocjami. Tak wiem, wspominałem o tym, ale to trzeba podkreślić. To jest siła jej książek. Dlatego od samego początku, odkąd ją czytam - nie było żadnej jej powieści, która by mi się nie spodobała. Większość podobała mi się bardzo. Bo dla mnie w grozie emocje i uczucia to podstawa. Nie przemoc. Nie wulgarność. Nie tylko krew i flaki (ale też lubię 🙈). Tylko właśnie uczucia.
➡️Groza. Groza to emocje. Tutaj jest klimat niezwykłej grozy. Moja wyobraźnia pracowała na wysokich obrotach, materializując w głowie wizje Autorki. I wierzcie mi, klimat tych wizji jest powalający. To jest strach, który do mnie przemawia. To jest horror, który właśnie kocham. Ten głębszy, nie ten powierzchowny.
Jedyna groza, która tak mocno, porównywalnie do mnie przemawia to groza w weird fiction, chociaż jest zupełnie, zupełnie inna. Ale równie mocno oddziałuje na emocje. Dlatego zawsze powtarzam - weird trzeba odbierać sercem, a nie rozumem. W powieściach Klaudii również serce odgrywa główną rolę.
➡️"Zalegająca wszędzie ciemność stawała się coraz czarniejsza. Cienie zafalowały pod meblami, a potem nagle drgnęły. I niespiesznie popełzły po dywanie, zagarniając coraz większą jego powierzchnię, zbliżając się do łóżka i tkwiącej na nim ośmiolatki."
Jest mega klimat. Miałem naprawdę dreszcze czytając, ale być może ja tak mocno reaguję na pewne sytuacje. Wiem jedno - Klaudia w stu procentach sprawiła, że ta powieść okazała się świetną grozą, nastrojową, niepozbawioną elementów przemocy (w pełni uzasadnionych), ale przede wszystkim grającą emocjami.
➡️Jest tu też jeszcze jedna powszechnie znana prawda, która notorycznie jest lekceważona przez ludzi. Otóż to, że nie wszystko jest tym, czym się wydaje. Pewne sprawy, pewne znaczenia okazują się być czymś dramatycznie innym po głębszym poznaniu. I to właśnie może zmienić Wasze podejście do niektórych bohaterów, czy zjawisk. I takie właśnie niejednoznaczne, trudne do zdefiniowania sprawy i problemy są ważne w książkach. Problemy, na które pogląd zmienia się w trakcie czytania. To jest ewolucja wątku.
➡️Historia niezwykłej rodziny, która jest przewodnim wątkiem tej powieści zupełnie Wami zawładnie. Dodatkowo opowieść z przeszłości snuta przez Różę idealnie uzupełnia całość i wyjaśnia pewne wątki i prapoczątki tego dramatu grozy.
➡️Bardzo się wystrzegam jakichkolwiek spoilerów w tej recenzji, co z kolei nieco ją skróci i nie napiszę Wam o wielu interesujących, przerażających sprawach. Ale uwierzcie mi - jeśli szukacie świetnej powieści grozy, z niezwykłym klimatem, interesującym ujęciem pewnych kwestii społecznych i świetnymi bohaterkami (przede wszystkim) - "Przeklęte trumny" Was zachwycą. Klimatem, tempem, wyczuciem chwili i po prostu czystą grozą.
➡️Zastanawiałem się mocno, jak też Klaudia mnie zaskoczy tym razem, po Sepii i Nieśmiertelnych i udało jej się to absolutnie. Znowu dostałem to, co kocham w grozie, to, co uwielbiam w literaturze i to, co sprawia, że właśnie groza i horror to moje ukochane gatunki. I za to Ci bardzo dziękuję Klaudia i z radością daje UZJ (Uncelkowy Znak Jakości).

"Lecz w naszej miłości, choć była dziecięca,
Tak silnych uroków moc tkwi,
Żeśmy się kochali i lepiej, i więcej
Niż starsi i mędrsi niż my..."

Moi Drodzy
➡️Już na początku piękne liźnięcia niepokoju i wprowadzenie w klimat - w czym Klaudia jest znakomita. Tak jest właśnie w jej książkach, że od razu wprowadza nas na odpowiednie literackie tory, obiecując bardzo wiele. I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

➡️Zaczyna się od bardzo mocnego uderzenia. Szkoła, nastolatki, pistolet, masakra. Są ofiary. Są trupy. Zbawca pragnie sprawiedliwości.
➡️Jestem ojcem nastolatki. Zapewne wyobrażacie sobie, jak mocno poruszyła mnie scena opisana w samym wstępie. Scena mocna, scena ostra. A potem było już tylko lepiej. Mocniej. I od samego początku wiedziałem, że ten patronat to był strzał w dziesiątkę!
➡️Musicie wiedzieć jedno - to jest bardzo mocna, cholernie mocna książka. Nie takie tam bzdury wyssane z palca, oparte na przemocy dla przemocy, tylko coś, co Wami naprawdę wstrząśnie. Poruszy Was do głębi. Wywoła spazm mdłości. Bo przemoc, którą tu dostaniecie jest bardzo rzeczywista. Prawdziwa do bólu.
➡️Od razu daje się zauważyć, że autor to policjant. W mojej opinii policyjny sznyt jest ukazany idealnie. Czy to działania operacyjne, czy narady, czy akcje, przesłuchania, zwykłe rozmowy - to jest prawdziwe. Oczywiście podrasowane kiedy trzeba, bo przecież nie jest to dokument, ale mimo tego realia są świetnie uchwycone. Nie każdy swoją wiedzę w temacie potrafi przekuć w dobrą książkę. Krystian Stolarz robi to bardzo dobrze.
➡️Działania policyjne, także te nie do końca zgodne z literą prawa (choć może dzięki temu bardziej skuteczne?) są pokazane z niewątpliwą znajomością tematu. Co z kolei daje nam do myślenia - o ile więcej można by zdziałać, gdyby nie krępowały nas biurokratyczne zasady, normy powszechnie przyjęte za obowiązujące, czy też skrupuły czyniące z nas ludzi cywilizowanych. Jakie postępowanie zda egzamin w konfrontacji z bezwzględnym przestępcą? Czy możemy czuć się rozgrzeszeni z naginania zasad w imię większego dobra i ratowania niewinnej osoby? Krystian Stolarz podsuwa nam nienachalnie te pytania i skłania do zajęcia stanowiska. Ja już zdecydowałem. Ciekawe, co Wy powiecie.
"–Ty wiesz, kto za tym stoi!– stwierdził Rau. –Tak, widzę to w twoich oczach!"
➡️Język jest ostry i chropawy, doskonale pasuje do klimatu tej powieści, mrocznego jak noc, dusznego i niepokojącego. Slang zarówno policyjny jak i przestępców jest barwny i bogaty. Wymiany zdań są dynamiczne, wulgaryzmy po prostu są, tak samo jak w życiu. Nie znoszę nadmiernego wycinania z mowy potocznej słów powszechnie używanych za obelżywe, jak też nie znoszę ich bezzasadnego nadużywania. Autor moim zdaniem uchwycił złoty środek, a tylko kilku znanych mi kryminalnych pisarzy to potrafi.
➡️Ukazanie policji i jej funkcjonariuszy także z tej ludzkiej strony to strzał w dziesiątkę. Bardzo doceniam w książkach spojrzenie w głąb człowieka, zanurzenie się w jego traumach, fobiach, złych wspomnieniach - to zawsze daje powieści dodatkową głębię i czyni ją bardziej wiarygodną. Oczywiście jeśli jest napisane z wyczuciem i szczerze. Tutaj tak właśnie jest.
➡️Kolejną mocną stroną "Zbawcy" są bohaterowie. Krwawią, mają marzenia, mają swoje ciche i głośne tragedie, starzeją się, absolutnie nie są superbohaterami. Są po prostu ludźmi, a przez to możemy zrozumieć ich problemy i płynnie wejść w ich skórę. Stosunki między nimi są odmalowane świetnie. Widzimy od razu, że nie są idealne, a w jednej, wielkiej policyjnej rodzinie są zgrzyty i dawne nieporozumienia. Czy to brak zaufania, czy wykorzystywanie młodszych rangą, czy też brak motywacji. Jest gorycz i wypalenie zawodowe.
➡️Rau i młoda stanowią idealną parę bohaterów. Skaczą między nimi iskry, każde ma własny bagaż doświadczeń. I jestem pewien, że bardzo często tak właśnie się w życiu układa.
Rau jest świetny. To bohater idealnie stworzony właśnie pod ten kryminał, pod ten naturalistyczny klimat. Stary wyga, zgorzkniały, doświadczony, żaden tam super hero, po prostu wyjadacz, który na tej robocie zjadł zęby. To rzutuje na jego życie prywatne, na jego działania operacyjne, na wszystko. Od razu stał się moim ulubieńcem w tej grze. Czy taki był zamysł autora, nie mam pojęcia, ale u mnie tak właśnie się stało. Ta postać robi najlepszą robotę w tej powieści.
➡️Klimat rewelacja. Przyznam się Wam od razu - nie oczekiwałem czegoś aż tak dobrego, kiedy zabierałem się za tę książkę i teraz już jestem pewny, że chcę przeczytać debiut autora.
Koszmar. Koszmar na jawie. Uderzenie w najczulsze struny naszej jaźni. Bez żadnej litości. Już teraz mówię - autor nie daruje Wam niczego. Bywa bardzo okrutnie. Przygotujcie się na trudne chwile. Na lekturę ciężką, łapiącą za serce i przyprawiającą o autentyczną grozę.
➡️Jest bardzo mrocznie, ten mrok rozlewa się po ulicach, przykrywa działania policji, przyprawia o dreszcz, bo od razu nasuwa się pytanie - czy to mogło/by się wydarzyć? A biorąc pod uwagę zawód autora i jego znajomość "branży" - myślę, że jak najbardziej tak. Czy powieść ma w sobie pierwiastki zaczerpnięte z rzeczywistości? Być może nie z jednej sprawy, ale gotów jestem się założyć, że tak właśnie jest.
➡️Praca w policji jest cholernie trudna. Nie mam tu na myśli jej poziomu skomplikowania (choć to też), ale przede wszystkim jej wpływ na życie osobiste. Krystian Stolarz ukazuje to na kilku przykładach. Jak klęska może zepchnąć cię w niebyt. Jak koszmary, które widzisz dniami i nocami wpędzają cię w alkoholizm. Jak traumy przyniesione z pracy rozbijają ci rodzinę. A mimo tego, nawet gdy się ciebie pozbędą, składając na ołtarzu "większego dobra" jako kozła ofiarnego - ty dalej, gdzieś w głębi duszy będziesz psem. Na samym końcu łańcucha.
"Twarz starca spochmurniała. Do tej pory zgrywał niewzruszonego, ale wspomnienie starej sprawy, a raczej porażki, obudziło w nim dawno uśpionego psa. Heroina i litry różnorodnego alkoholu skutecznie trzymały go w najmroczniejszym zakamarku duszy."
➡️Autor wplótł w swoją powieść ogrom cierpienia. Nie jest to płytkie i pozorne cierpienie. To jest głębokie, mocne i przejmujące uczucie. Najgorszy rodzaj przemocy, jaki tylko może być. Okrucieństwo pazurami wydziera ludziom dusze, kaleczy serca, doprowadza do upodlenia i upadku. Chwilami zastanawiałem się, czy to rasowy kryminał, czy zmierza też w stronę grozy, a już bez wątpienia w kierunku ostrego thrillera.
➡️Taki wielogatunkowy miks to dla mnie prawdziwa radość. Czasami w kryminałach takie zazębianie się wielu gatunków wydaje się sztuczne i tworzone na siłę. W "Zbawcy" jest naturalne i płynne. To po prostu konsekwencja niesamowicie czarnej, brudnej intrygi, koszmaru na jawie, który staje się powoli udziałem wszystkich bohaterów. Bohaterów z krwi i kości. Ale o tym już wspominałem.
➡️Wszystko jest prawdziwe. Wszystko jest realne. Spojrzenie na policję, na ludzi. Szalona motywacja chorego umysłu, zwykła podłość i chciwość. Nikt tu nikogo nie wybiela, ani specjalnie nie oczernia. Jest jak jest. Po prostu życie. Dlatego ta powieść jest taka straszna.
➡️Ta książka pokazuje też jeszcze jedną, bardzo istotną rzecz, która niemalże mi umknęła w piorunującej akcji i wszechobecnym okrucieństwie. Otóż pokazuje, że sumienie może obudzić się w człowieku w najmniej oczekiwanej chwili. A wyrządzone dobro nie pozostaje bez zapłaty. I właśnie to pozwala jakoś przejść przez tragedię, która jest tu opisana.
➡️Jeżeli chcecie potężnego uderzenia adrenaliny, jeżeli chcecie bardzo dobrego wątku kryminalnego, bohaterów nakreślonych precyzyjnie, a przy tym niejednoznacznych - musicie poznać "Zbawcę". "Zbawcę", który zaprowadzi Was w najmroczniejsze zakamarki ludzkiej duszy. Przerazi. Nie zostawi nic. Tylko smutek i krew.
Ta książka to petarda.

➡️Zaczyna się od bardzo mocnego uderzenia. Szkoła, nastolatki, pistolet, masakra. Są ofiary. Są trupy. Zbawca pragnie sprawiedliwości.
➡️Jestem ojcem nastolatki. Zapewne wyobrażacie sobie, jak mocno poruszyła mnie scena opisana w samym wstępie. Scena mocna, scena ostra. A potem było już tylko lepiej. Mocniej. I od samego początku wiedziałem, że ten patronat to był strzał w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

➡️Ta książka to baśń. I tak też powinniście do niej podchodzić. Oczywiście baśń dla dorosłych (choć nie tylko). Z niezwykłym klimatem słowiańskich legend. Ze świetnymi bohaterkami, jak żywcem wyjętymi właśnie z legendy. Z pięknem przyrody, magią i starymi opowieściami. Po prostu baśń.
➡️Rozalia i Liliana, dwie całkowicie różne siostry. Dwie przyjaciółki. Dwie strony tej samej monety. To właśnie one i ich charaktery niejako nadają ton tej powieści. To właśnie one zawiązują wątek, wokół którego snuje się niespiesznie, klimatycznie i nastrojowo ta historia. To właśnie one są... Kim są? Co robią? Dokąd zmierzają?
➡️Czary i magia. Wiedźmy i strzygi. To jakby skok w głęboką wodę naszych dziecinnych fantazji, bajkowych zaklęć i niezwykłych stworów. A wszystko to doprawione lekką grozą i odwieczną tajemnicą.
"Machnęła ręką i wszystko się odmieniło. Kominek, przy którym siedziała zmienił się w węglowy piec kuchenny, wielki kociołek wiszący nad nim w kolorowy gliniany garnek, a stary powyginany stołek w krzesło."
Mówiłem Wam, baśń 🙂
➡️Kocham baśnie, czytałem ich mnóstwo jako dziecko, potem czytałem swojemu dziecku. A teraz, ostatnio, zaczynam je czytać dla siebie, już jako człowiek stary. I dalej je uwielbiam. Dziecinnieję? Być może, nie wiem. Ale nadal sprawia mi to wielką radość. Dlatego między innymi zgodziłem się objąć tę książkę patronatem. Bo zapadłem się w niej, jak w leśnych ostępach, zanurzyłem, jak w toni skrytego jeziora. Spotkałem postaci, o których zapomniałem lata temu.
➡️Zakrzywienie czasoprzestrzeni? Inna rzeczywistość? Drzwi do innego świata? Czy można wrócić? Jak tu trafić? Jak trafić potem do domu? Czy może... to jest nasz dom? W jakim dziwnym świecie możecie się znaleźć dzięki tej powieści. W świecie guślarzy, rusałek, a nawet Baby Jagi. Wiedźmy, która potrafi w jednej sekundzie odmienić rzeczywistość.
➡️"Jesteś znakiem, że coś się zmieni, że twoje przybycie nie pozostanie bez echa… Mam wrażenie, że twoje przybycie obudziło zło."
Pojawienie się sióstr zmienia ten dziwny, baśniowy świat. Pojawia się ukryta od wieków groza. Pojawiają się zmiany, które są brzemienne w skutki. Potwory podnoszą swoje ohydne łby. Budzą się demony. Baśń staje się groźna, choć nadal piękna.
➡️Czy siostrzana (i nie tylko) miłość przezwycięży koszmar? Czy można zniszczyć starodawne zło? Czy dobro i przyjaźń są w stanie pokonać mrok i ciemność? Strach i zagrożenie stają się obecne i realne. Opisy krążącej grozy są plastyczne i potrafią przerazić. Czerwone ślepia w ciemności, ślady pazurów na ścianie. Nagła burza i ciemność. O tak! To lubię.
"Rozalia krzyknęła przerażona i odwróciła wzrok, nie mogąc patrzeć na rozdarte ciało, z którego wylewały się wszystkie wnętrzności."
➡️Czy możliwe jest istnienie dwóch całkowicie różnych światów? Świata, który dobrze poznaliśmy i tego, który znamy tylko z baśni? Więcej, czy możliwe jest ich wzajemne przenikanie się i uzupełnianie? Chcecie się o tym przekonać? Chcecie zobaczyć, czym jest legenda, jaka jest jej moc i potęga? Zapraszam! Ta historia świetnie się rozwija, wprowadza stopniowo kolejne elementy i postaci. Nawet chwilę nie będziecie się nudzić.
➡️"To, co się tu dzieje jest prawdziwe, choć może się wydawać, że to jakaś bajka czy legenda."
Pasjonaci baśni i legend będą zachwyceni. Czytelnicy z duszą dziecka zakochają się w tej powieści. Wystarczy mieć otwartą głowę i ta historia porwie Was bez reszty. Niesamowite stworzenia, postacie i demony należące do kanonu słowiańskich podań, w to wszystko rzucone siostry, które pozornie są swoim całkowitym przeciwieństwem. Rewelacyjna rozrywka, niesamowita przygoda, ale też i chwile zadumy. Zadumy nad ludzkim losem, nad losem natury, nad ścieżką, którą kroczy ludzkość.
➡️ "– Pamiętaj, że to świat legend, nie nasz, nie ten, który znasz."
Do tego świata legend zaprasza Was Autorka w swojej "Legendzie". Do tego świata zapraszam Was serdecznie i ja. I życzę Wam wielu wzruszeń i zaskoczeń, które i mnie nie ominęły.

➡️Ta książka to baśń. I tak też powinniście do niej podchodzić. Oczywiście baśń dla dorosłych (choć nie tylko). Z niezwykłym klimatem słowiańskich legend. Ze świetnymi bohaterkami, jak żywcem wyjętymi właśnie z legendy. Z pięknem przyrody, magią i starymi opowieściami. Po prostu baśń.
➡️Rozalia i Liliana, dwie całkowicie różne siostry. Dwie przyjaciółki. Dwie strony tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Moi Drodzy
➡️Czekałem bardzo na rozpoczęcie serii ASTROGATORZY od IX-tki. Bardzo, bardzo. Niczego tak nie kocham, jak klasyki, czy to grozy czy fantastyki. A tutaj IX-tka zapowiadała prawdziwe perły. Perły z lamusa. Czy dotrzymała słowa? No jasne, że dotrzymała, bo Krzysiek to najbardziej słowny wydawca, jakiego znam. Ok, to skoro to już ustaliliśmy - kilka słów o książce 😁
➡️Przede wszystkim to, co kocham - klimat retro! Przepiękny język, elegancki, ozdobny, niezwykły, czuję, jakbym wnikał w dawno minioną epokę! Powieść wydana w 1929 roku i to się czuje w każdej literce, w każdym zdaniu, w każdej metaforze! Bez mała jakbym czytał Wellsa albo "Świat zaginiony" Conan Doyle'a. To po prostu wspaniałe!
➡️Wytworzenie kilograma złota kosztuje dolara? Och, jak ja uwielbiam takie utopie. Jak ja szanuję takie naiwności, które wbrew temu, czym się wydają, pozwalają nam na uświadomienie sobie pewnych istotnych społecznie spraw. A jakich? Że człowiek to istota słaba i uzależniona. Że geniusz nie zawsze może wcielić w życie swoje genialne projekty. Że wszystko jest bardziej skomplikowane, niż to się wydaje na pierwszy rzut oka. A sprawa ze złotem to nic, to zaledwie mimochodem rzucone hasło w tej powieści. Kocham starą, dobrą fantastykę właśnie za to, że ma coś do przekazania, że ma jakąś misję, poza zwykłą rozrywką i blichtrem efektów specjalnych, co ma miejsce niestety obecnie w większości przypadków. "Telewizor Orkisza" jest idealnym przykładem tego, czym powinna być fantastyka naukowa. I tego, czym obecnie nie jest.
➡️"Trzej uczeni amerykańscy wynaleźli sposób rozkładania atomów na elektrony." A zatem tak. Energia drzemiąca w atomie. Widzenie i odczuwanie na dowolną odległość. Podróże międzyplanetarne. Czyżby to książka Verne'a?! O rany, jakież to jest piękne. Jakie to jest stare, jakie delikatne, z jakim sznytem klasyki. Jakaż to szkoda, że Polacy tak piszący nie znaleźli się w panteonie największych sław klasycznej fantastyki. Czytałem z rozdziawioną japą i wołałem o więcej. I już nie mogę się doczekać na kolejne perły "Astrogatorów"!
➡️Idee tu przedstawiane w dzisiejszych czasach w części stały się rzeczywistością. Na czym opierał swoje pomysły Autor? Skąd miał takie właśnie dane, które pozwalały mu wysnuć tak nieprawdopodobne, a jednak, jak się okazuje bliskie prawdy pomysły? To jest po prostu cudowne! Wgłębiać się w te dawne, zdawać by się mogło nieprawdopodobne rojenia, wiedząc to, co już teraz wiemy i widzimy.
➡️"Bogactwo nie jest i nie powinno być wszystkim dla człowieka."
Co osobiście bardzo doceniam w prawdziwej fantastyce - to, że przemyca ona w swoich treściach pewne uniwersalne prawdy moralne, które, chociaż powszechnie znane, rzadko są stosowane i wcielane w życie. Kiedy pojawiają się wplecione hasła patriotyzmu, dobra ludzkości, wspólnego dobra, szacunku do człowieka i wiele, wiele innych - wiem wtedy, że na pewno mój wybór lektury, powiem więcej - gatunku był wyborem dobrym. Nie szkodzi wcale, że niektóre ze stwierdzeń są naiwne, ba, nawet utopijne - mimo tego poruszają w czytelniku właściwą strunę duszy i być może dzięki temu sprawią, że ktoś albo coś dobrego uczyni albo po prostu stanie się lepszym człowiekiem. Tak, wiem, to naiwne. Cóż, pozwólcie mi pozostać naiwnym.
➡️Nie dziwne jest, że przez lata książka ta pogrążona była w zapomnieniu. Wszak hasła, które się w niej pojawiają, humanistyczne idee i słowa o zagrożeniu ze wschodu bez wątpienia nie nadawały się do proklamowania w komunistycznej na wskroś Polsce. Ten czas minął. I teraz jest IX-tka, której zawdzięczamy możliwość zapoznania się z tym retro arcydziełem fantastyki.
"Wyjątkowe bowiem jest położenie Polski w Europie: od wschodu grozi nam ciągle zalew Eurazji, dyszącej żądzą pożogi rewolucyjnej, od zachodu zaś groźna Mitropa, spragniona odwetu, zazdrosnym okiem patrzy na rozkwit i potęgę Polski."
➡️Rzadkością jest obecnie, w literaturze współczesnej tak nieskrępowane mówienie o miłości do Ojczyzny, jakby to była rzecz wstydliwa, przebrzmiała i zbyteczna czy nawet zaściankowa. Cóż, każdy ma prawo do własnych na tę sprawę zapatrywań, jednak moje są bardzo zbieżne z tym, co miałem okazję przeczytać w "Telewizorze Orkisza" i tym bardziej ta powieść przypadła mi do gustu.
➡️Czyż nie byłoby wspaniałe móc skierować swój wzrok w dowolny punkt na Ziemi a nawet we wszechświecie? Jakie to daje możliwości! Ile dobrego można zrobić i oczywiście jaką potęgą można się stać, posiadając taki wynalazek. Nic dziwnego zatem, że w pewnym momencie historia ta staje się historią szpiegowską, chwilami politycznym thrillerem, co tylko dodaje jej rysu. Jest przy tym cokolwiek naiwna, ale tą uroczą naiwnością klasycznej fantastyki, która zawsze mnie rozczula.
➡️Moi Drodzy, Wydawnictwo IX po raz kolejny wydało książkę, która jest w całości niezwykła. Porusza się w rejonach, które kocham, używa języka, który uwielbiam, w klimacie, za którym przepadam. Promuje pewne wartości, które i dla mnie są istotne. A to wszystko w afmosferze świetnej, polskiej retro fantastyki i w znakomitej oprawie!
UZJ (Uncelkowy Znak Jakości) w pełni zasłużony 😊

Moi Drodzy
➡️Czekałem bardzo na rozpoczęcie serii ASTROGATORZY od IX-tki. Bardzo, bardzo. Niczego tak nie kocham, jak klasyki, czy to grozy czy fantastyki. A tutaj IX-tka zapowiadała prawdziwe perły. Perły z lamusa. Czy dotrzymała słowa? No jasne, że dotrzymała, bo Krzysiek to najbardziej słowny wydawca, jakiego znam. Ok, to skoro to już ustaliliśmy - kilka słów o książce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

➡️Pierwsze, co od razu mogę powiedzieć - w powodzi wielu beznadziejnie brzmiących tytułów ten tytuł po prostu się wyróżnia. Sugeruje nostalgię, sugeruje wspomnienia, sugeruje coś smutnego i jednocześnie pięknego. Czy tak właśnie się okazało?
➡️Już wstęp powiedział mi, że się nie myliłem. Wystarczyły trzy strony, żebym całkowicie odleciał. Dzięki pięknu zawartemu w tych strofach. Dzięki metaforom smutnym i gorzkim. Dzięki porównaniom wyrywającym z piersi westchnienie. Język tej powieści jest jej ornamentem. Zdobi ją, czyni unikatową, wzrusza. Tego właśnie oczekiwałem.
➡️"To nie upływający czas wysysał z nich życie, lecz świadomość, że stali się niepotrzebni."
Cóż, nie chcę Was rozczarować, ale ta książka jest o ludziach. Może myśleliście, że to kamienica będzie głównym bohaterem? Przyznajcie się. I w sumie mielibyście rację. Bo kamienica to nie tylko cegły, okna i dach. Kamienicę tworzą ludzie, którzy w niej mieszkają. Tak jak każdy, absolutnie każdy dom tworzą jego mieszkańcy. I wiem, że to banał. Tylko że Anna potrafi taki banał wyrazić w takich słowach, że moje serce mięknie, a moja dusza się otwiera. I zaczynam wreszcie w tym banale dostrzegać istotę prawdy. Tylko że to jest Ania. Ona to potrafi. Dlatego ja Wam tu wprost napiszę - nie czytajcie tej książki, jeśli nie chcecie się wzruszyć. A jeśli chcecie - nawet nie zauważycie, kiedy Wam łzy popłyną. Tam w środku.
➡️Każda ściana ma do opowiedzenia własną, niepowtarzalną historię. Każdy pyłek kurzu coś tu znaczy. Każdy odłamek futryny przeradza się w czyjąś tragedię. Nic nie jest zbyteczne. Wiecie, co najbardziej podziwiam w książkach Anny? Niezwykłą wrażliwość. Wrażliwość na człowieka, na jego smutki i radości, na ból utraty, na gorzki smak przemijania. Dlatego tak bardzo te książki cenię. Dlatego uważam, że Ania jest ewenementem na naszym rynku literackim. Jest zjawiskiem, które trzeba cenić, które trzeba szanować i które, przede wszystkim, trzeba czytać.
➡️Żadne inne słowo tak bardzo mi nie pasuje do tej powieści Ani (i nie tylko do tej) jak nostalgia. Jak tęsknota za czasem dawno minionym. Jak pragnienie przywołania chwil, które minęły. Chwil, które z perspektywy czasu wydają się ważne, wydają się istotne, chociaż może kiedyś wcale takie istotne nie były. Teraźniejszość zmienia całkowicie nasze spojrzenie na przeszłość. Dochodzi do przewartościowania zjawisk, do zmiany punktu widzenia. Co było zwykłe - staje się niezwykłe. Co było tragedią - staje się ledwo muśnięciem wiatru na rozgrzanej twarzy. Ale wszystko to, każda jedna chwila - stanowią całość, która nas tworzy. Która czyni nas takimi, jakimi jesteśmy dziś, teraz, w tej chwili. A wszystkie te chwile zebrane są w jednej kamienicy. Która trwa i która jest symbolem. Symbolem naszej jaźni, naszego bagażu wspomnień, naszej, takiej czy innej - przeszłości. Naszej osobowości.
➡️Każda historia opowiedziana przez ściany kamienicy mogłaby być własną powieścią. Każde słowo, które tu pada mogłoby być zdaniem, a każde zdanie - akapitem. Język, którym się posługuje Autorka nie pierwszy raz wprawia mnie w drżenie i oczekiwanie. Co kryje się za następnymi drzwiami? Co kryje się za kolejną wizytówką, teraz już wyblakłą i wypłowiałą, a kiedyś szykowną i elegancką. Czy tym właśnie jesteśmy? Wizytówkami na drzwiach, błyszczącymi krótki czas, a później powoli pokrywającymi się kurzem i zapomnieniem?
Kto o nas pamięta? Jeden dobry człowiek, który w swej codziennej szlachetności, niewymuszonej, płynącej z serca - potrafi spojrzeć na nas innym okiem? Podczas gdy reszta widzi tylko ruinę tego, co było, zaledwie zarys, przykurzony i zamglony, niewyraźny kształt dawnej świetności?
➡️Starość stoi za progiem i wyciąga swoje powyginane ręce. Wspomnienia są naszym chlebem powszednim. Radość małych dzieci, miłość żony czy męża odbijają się w powybijanych szybach okien. Wystarczy spojrzeć pod innym kątem, a staną się zupełnie czym innym - płaczem niemowlęcia, sznurem wisielca, morderstwem w afekcie. Starość rządzi się swoimi prawami. I jedno tylko jest w niej piękne - nostalgia. Coraz ostrzejsze wspomnienia, coraz lepiej widoczne szczegóły, które kiedyś, dziesiątki lat temu nam umknęły jako nieistotne i nieważne. A teraz okazują się kluczem. Kluczem, który pozwala nam wejść do kamienicy naszego życia.
"Jednak każda ze ścian, które dotykałem, pamiętała płacz Wiśniewskiej, gdy w snach nawiedzały ją wspomnienia, a jedno szczególnie."
Tak właśnie opowiada kamienica, a każde wspomnienie jest tym jedynym, najważniejszym, chociaż wcale niekoniecznie chcianym. Bo tak to już jest ze wspomnieniami, że pamiętamy nie tylko te przyjemne, choćbyśmy nie wiem jak starali się te złe z pamięci wypierać.
"To na pewno nie oni".
➡️Delikatne muśnięcia niesamowitości, kryjące się w podmuchach wiatru, skrzypnięciach zardzewiałych zawiasów, dotknięciach chłodu na karku.
"Nie było duszno, choć coś go otaczało z każdej strony i gniotło aż do tępego bólu kości, przypominającego ten, gdy się przemarznie."
Zapach wyczuwalnej obecności dawno zmarłych, objawiającej się nagłym zimnem w upalne lato, szeptami za plecami ("Niech was ciemność pochłonie.") - te świetne wkomponowane w całość mroczne detale tworzą niezwykły klimat, który czyni tę powieść bardzo doznaniową, niezwykle sensualną.
Powieść doznaniową tak bardzo, jak wyprawa Kryspina i Kordiana do piwnicy, która podniosła mi wszystkie włosy na karku i kazała wstrzymać oddech. To właśnie groza, która zawsze mnie uwodzi i wciska się prosto w serce, zupełnie niespodziewanie i cicho, łapie za krtań i nie chce puścić. Żywy strach. Niematerialna groza wpływająca na materię.
"Ale to nie byli oni, ale wciąż oni. Jakby coś ich wołało."
Niektórzy pisarze grozę mają we krwi. Anna tak właśnie ma. Niektórzy potrafią to jeszcze przelać na papier. Anna to potrafi.
➡️"Doceniliby ją, gdyby umarła - myślała czasem, ale bała się, że to kłamstwo."
Czemu tak często jest za późno? Czemu nie umiemy kochać innych, gdy są tuż obok? Czemu kochamy ich dopiero, gdy stają się wspomnieniem, coraz bardziej niewyraźnym z upływem czasu, a jednak ciągle kurczowo trzymającym się naszych myśli. Wyidealizowanym. Wiecznie obecnym, jak ta melodia, która od rana potrafi wejść do głowy i zmusza nas do wystukiwania rytmu w autobusie, w pracy, w domu, nieświadomie, aż do bólu nerwów. Czy to wspomnienia mają nam nadawać rytm życia? Czy to minione, co nie chce odejść ma być najważniejsze?
➡️"Kroczysz w ciemność, synu."
I to też widziała kamienica. Ciemność. Ludzką podłość. Rosnącą nienawiść. Okrucieństwo. Złość. I cierpliwie wchłaniała wszystko w swoje ściany. Przyjmowała w siebie, jak obiektywny kronikarz. Żeby kiedyś, po latach opowiedzieć. Wtedy, kiedy już kto miał umrzeć - umarł, kto miał się powiesić - wisiał, a kto miał żyć - wyjechał.
➡️I tylko Ania w takie właśnie strofy potrafi jeszcze wpleść humor, błyski takiego humoru, że ja naprawdę śmiałem się, głośno i serdecznie, chociaż ani przez chwilę nie przypuszczałem, że przy tej lekturze śmiać się będę. To jest, proszę Państwa klasa i maestria.
➡️A łzy Wiśniewskiej wsiąkają w poręcze schodów. A wymioty Kazika wrastają w popękane podłogi kamienicy. A dym z papierosów Ciesiółki płynie i płynie i czyni go świadkiem tylu żyć. I jeszcze "dwoje ludzi, których samotności wypełniały cały pokój, przenikały przez ściany, owijały się wzajemnie jak wstęgi, lecz nigdy nie plątały, nie zespalały się ze sobą..."
A kamienica obserwuje i zapamiętuje. Mijają lata. Tłuste i chude, pełne śmiechu (rzadziej) i melancholii (znacznie częściej). Kiedyś ktoś napisze o tym wszystkim książkę. Świetną książkę. O ludziach, o życiu, o przemijaniu, o codzienności. O mroku. I ktoś się nią zachwyci. Niejedna osoba. Tą codziennością, tak inną od naszej, a jednak taką samą.
➡️Każda z opowieści, do których dostaniecie się po zbutwiałych schodach chwyci Was za serce. Każda będzie inna, ale na wskroś prawdziwa. Każda pokaże Wam świat, który chociaż przeminął - dalej trwa. Czyż to właśnie nie jest wieczność? Przemijanie jest ułudą, a trwanie prawdą najprawdziwszą. Każdy ma taką kamienicę. I każdy ma takie schody. Które, mimo że zbutwiałe - nadal, coraz częściej, im jesteśmy starsi - są używane. Dlaczego tak jest? Nikt nie chce odchodzić. Tak do końca. Chcemy, żeby został po nas ślad, wspomnienie, czy to w sercach bliskich, czy nawet wrogów. A jeśli ten ślad zostanie - wtedy możemy powiedzieć - ja żyłem! Ja tutaj trwałem! Miałem swoje życie, swój czas, tak jak ty masz teraz swój. Mój czas przeminął, jako i twój przeminie. Ale "non omnis moriar". Zawsze pozostaniesz gdzieś tam, czy to w sercu drugiego człowieka, czy to w murach kamienicy, a może jeszcze gdzieś indziej. Choćby w książkach. Ja wiem na pewno, że "Po zbutwiałych schodach" zostanie ze mną już na zawsze. I tak samo będzie z Wami. A moja ocena 10/10 i UZJ (Uncelkowy Znak Jakości). Dziękuję Aniu!

➡️Pierwsze, co od razu mogę powiedzieć - w powodzi wielu beznadziejnie brzmiących tytułów ten tytuł po prostu się wyróżnia. Sugeruje nostalgię, sugeruje wspomnienia, sugeruje coś smutnego i jednocześnie pięknego. Czy tak właśnie się okazało?
➡️Już wstęp powiedział mi, że się nie myliłem. Wystarczyły trzy strony, żebym całkowicie odleciał. Dzięki pięknu zawartemu w tych...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Powiernik diabła Ed Brubaker, Sean Phillips
Ocena 7,6
Powiernik diabła Ed Brubaker, Sean P...

Na półkach:

"Kiedy myślę o połowie lat 80, stają mi przed oczami tanie narkotyki i kapele, których zdecydowanie nie spodziewałem się słyszeć do końca swoich dni. Ich wielkie tapiry i głośne klawisze. Automaty perkusyjne. Depeche Mode, Duran Duran... Muzyka do wciągania koksu i składania pustych obietnic."
➡️Moi Drodzy, Ed i Sean nadal w formie! To jedno z najlepszych komiksowych otwarć, jakie czytałem.
"1985 to był kiepski rok."
"Crack zmiatał wszystko na swojej drodze."
"Tymczasem grube ryby - producenci, gwiazdy filmowe, dupki z Wall Street... Wszyscy ważniacy wciągali kreski w restauracyjnych kiblach Hollywoodu i Beverly Hills."
Ethan Reckless wplątuje się w kolejną mroczną historię.
"Gdybyś nie skopał sprawy, dawno byłoby po nim."
➡️Reckless zbiera po pysku, oddaje co może z nawiązką. I dalej jest człowiekiem od wyciągania innych z kłopotów. I wpadania w nie na każdym kroku.
"Z jakiegoś powodu to zawsze musieli być skinheadzi."
I chociaż ma twardy łeb i jest wytrzymały, to niejeden raz krew tryska strumieniami. Po obu stronach.
"Dobra, bierzmy się za tego skurwiela."
➡️Poza tym, że jest krwawo i dosadnie, jest też obyczajowo i jak zwykle u Eda - nostalgicznie. Wspomnienia są osią tej historii.
"Programy, które oglądałem z tatą, kiedy byłem mały. Zanim świat się spierdolił i nas poróżnił."
Podły świat. Podli ludzie. Ludzie zagubieni, którzy szukają i nie znajdują.
➡️Wiecie co tu jest zajebiste? To, jak Brubaker opisuje krok po kroku proces. Skojarzenie, myśl, wspomnienie. To, co się dzieje w głowie głównego bohatera. To duża część komiksu i to jego siła. Petarda!
➡️Rysunki bez zmian - lekko niestaranna kreska, bez nadmiaru jaskrawości, plamy krwi nadają wyrazu kadrom. Ponuro, ale i tak jakoś duchowo. W sensie uduchowienia. Cudo.
Kończąc - tom drugi trzyma poziom i nadal jest świetnie i tak jak lubię. Chyba nawet lepiej. Bardzo noir. Moja ocena 9/10 i K-UZJ (Komiksowy Uncelkowy Znak Jakości). Ogień!
PS. Dałbym głowę, że widziałem kiedyś film na podstawie tej historii. I był mroczny jak noc.

"Kiedy myślę o połowie lat 80, stają mi przed oczami tanie narkotyki i kapele, których zdecydowanie nie spodziewałem się słyszeć do końca swoich dni. Ich wielkie tapiry i głośne klawisze. Automaty perkusyjne. Depeche Mode, Duran Duran... Muzyka do wciągania koksu i składania pustych obietnic."
➡️Moi Drodzy, Ed i Sean nadal w formie! To jedno z najlepszych komiksowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

➡️Malutka wyspa. Kilkoro ludzi, absolutnie się od siebie różniących. Zamknięte środowisko, odcięte od świata. Tajemnica. Sztorm. Niebezpieczeństwo. Ekscentryczny miliarder. Morderstwo. Jestem zachwycony. Dlaczego? Dlatego, że kocham tajemnice, zamknięte środowiska i zróżnicowanych bohaterów. A jeśli jeszcze Gosia doprawia to wszystko swoim eleganckim humorem i przednim językiem - wtedy to jest petarda.
➡️Moi Drodzy, Małgorzata Starosta potrafi, operując znakomicie językiem, świetnie dopasowanym do postaci, miejsc i okoliczności - stworzyć klimat, dzięki któremu nawet osoby z lichą wyobraźnią odczują urok i grozę miejsca, które autorka opisuje. Na tym polega właśnie dar, którego nie da się, w mojej opinii, wykształcić udziałem w dziesiątkach kursów pisarskich. Albo się to ma, albo nie, kropka. Albo jest się rzemieślnikiem, albo artystą. Małgorzata jest artystką w swoim fachu (cytując klasyka).
➡️I teraz absolutna perła, która tu się pojawiła - parafazja. Ja po prostu zaniemówiłem, jak to jest świetnie napisane i ile dodaje kolorytu tej powieści. O RANY! Gosiu, to był genialny pomysł i do teraz płaczę ze śmiechu, jak sobie przypomnę "dziesięć niepokalań" i inne lapsusy językowe 🙈😅
Ale cóż, Gosia to Gosia i taki pomysł, nie, stop, TAKI pomysł to dla mnie żadna "niespotykanka" 😂
➡️Zatem żeby nadmiernie nie przeciągać - intryga iście makiaweliczna, rozegrana w absolutnie ponurej i zimnej scenerii szetlandzkiej wyspy - czytając miałem ochotę wyciągnąć ręce do ognia, żeby je cokolwiek ogrzać, gdyż tak plastycznie Autorka przedstawiła warunki meteorologiczne. No końmi by mnie tam nikt nie zaciągnął 🤭 Ale w cieplutkiej Wielkanocy taka wigilijna zimnica zadziałała ożywczo i pobudzająco (specjalnie przy gimnastyce parafazyjnej 🙈) i znakomicie wpłynęła na przyspieszenie procesów trawiennych mojego zbolałego z przejedzenia brzucha 🙈.
➡️Różnorodność bohaterów to u Małgorzaty standard, zatem obfitością postaci nie zdziwiłem się ani trochę, jednak tutaj każda z osób ma swoją własną historię, która zaprowadziła jego/ją właśnie w to zapomniane przez Boga miejsce. I tak to właśnie po raz kolejny możemy się przekonać, że los potrafi być jeszcze bardziej złośliwy, niż autorka dla stworzonych przez siebie postaci, które wszak kocha, co jednak nie przeszkadza jej wrzucać je na głęboką wodę (ba, sztorm) podejrzeń, zagrożeń i niebezpieczeństw.
➡️Należy coś wyraźnie zaznaczyć - pod pozornie klasyczną kryminalną zagadką Autorka ukryła elegancko mocne liźnięcia strachu i niepokoju (scena z otwieraniem krakersów sztos), które co jakiś czas dyskretnie Was ukłują, przypominając, że nie jest to zwykła, beztroska historyjka. Takie właśnie akcenty o poważnym brzmieniu, zaskakujące swoją wymową stanowią o klasie tej powieści.
➡️Ruccola za swoje teksty był moim numero uno, ale inspektor Sarah, tudzież teściowa Andrea deptały mu po piętach. A chociaż początkowo Boyd wzbudzał we mnie mieszane uczucia, to spodziewałem się, że Autorka może to zmienić w każdej chwili. Czy z Wami też tak było, to już się przekonacie osobiście. W każdym razie - dzięki, ośmielę się twierdzić, kunsztowi Autorki w konstruowaniu postaci i zagadek - czytało mi się świetnie 👌
➡️Oczywiste są tutaj mrugnięcia okiem do klasyki kryminału, czego zresztą nikt nie ukrywa i właśnie także to mi się podoba, gdyż wyłuskanie tego, co najlepsze z klasyki i doprawienie własnymi, oryginalnymi pomysłami, a co najważniejsze - klasowym humorem uważam za znakomite podejście.
➡️Muszę jeszcze słowo na temat wątku kryminalnego - oczywiście zgłupiałem od samego początku i wytypowałem wszystkich, tylko nie tego/tą co trzeba. I to Twoja wina, Gosiu, bo, jak od dawna nie bawię się w typowanie złoczyńców, tak tym razem się skusiłem i ponownie muszę uznać się za pokonanego, a na dodatek za osła. Ale o tym to już wiem od żony 😅
➡️Finał absolutnie genialny, godny spaczonego umysłu Moriarty'ego. Cudo! Chociaż szlag mnie trafił przy okazji 🤭
➡️Gdyby nie fakt, że niektóre fragmenty (parafazja!) czytałem po kilka razy 🤭, zapewne skończyłbym tę powieść jednego dnia. Tak zajęło mi to dni dwa i to były dwa znakomicie spędzone z lekturą dni. Bardzo, ale to bardzo Wam polecam "Zagadkę", która, jak śmiem twierdzić spodoba się 90% z Was, a pozostałe 10% się do tego nie przyzna 🤭

➡️Malutka wyspa. Kilkoro ludzi, absolutnie się od siebie różniących. Zamknięte środowisko, odcięte od świata. Tajemnica. Sztorm. Niebezpieczeństwo. Ekscentryczny miliarder. Morderstwo. Jestem zachwycony. Dlaczego? Dlatego, że kocham tajemnice, zamknięte środowiska i zróżnicowanych bohaterów. A jeśli jeszcze Gosia doprawia to wszystko swoim eleganckim humorem i przednim...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Reckless Ed Brubaker, Sean Phillips
Ocena 7,7
Reckless Ed Brubaker, Sean P...

Na półkach:

Moi Drodzy
➡️Kiedy widzę na okładce nazwiska Brubaker/Phillips, to od razu czynię założenie, że to będzie zajebista rzecz. I jak dotąd nigdy się nie pomyliłem. Dlatego jak ohoho już dość dawno temu zobaczyłem zapowiedzi nowej serii tego duetu, ślinka mi pociekła i to jak. Tymczasem jest jak jest, czasu mało, zobowiązań dużo i w międzyczasie Mucha Comics wydała już cztery tomy (które oczywiście nabyłem), a ja właśnie (dopiero!) skończyłem czytać pierwszy. Czy Ed i Sean znowu mnie zachwycili? Przekonajcie się 😎
➡️Zacznijmy od okładki, która już tradycyjnie wprowadza na właściwe tory i jest rewelacyjna. Ja od razu wiedziałem, czego się spodziewać i tak właśnie być powinno. I dokładnie to dostałem.
➡️Lata 80. Mega kryminalna pulpa z potężnymi błyskami czarnego kryminału. Od razu przyszedł mi na myśl Tarantino. Bo to jest ostra, kryminalna jazda. Narysowana, a co ważne - również napisana rewelacyjnie.
➡️Panowie stworzyli słowem i obrazem klimat mrocznego, cholernie brudnego kryminału, rodem z kaset VHS z owej epoki. Taki też jest obraz - brudny, rozmyty, gruba krecha, krwawe plamy, normalnie jak zdjęcia ze starego, analogowego aparatu. Nie ma jaskrawości, brązy, ciemne fiolety, czasem pomarańcz. Rysunki idealnie dopasowane do historii.
➡️Jest gość, który za odpowiednie pieniądze wybawi cię z każdego, paskudnego kłopotu (taki Ray Donovan starej daty). Nieważne, co to jest. Zrobi wszystko. On też ma swoją historię i swoje za uszami. A najgorzej, że i jego też przeszłość dopada. I trzeba coś z tym zrobić. A najgorzej poradzić sobie z własnym syfem.
➡️Atmosfera jest duszna. Powiedziałbym, że przytłacza i wprawia w niepokój. Ale to nic nowego u Brubakera. Jego seria Criminal wyrywa z butów. Reckless dzielnie idzie w jej ślady.
➡️"To nie była normalna robota. Tak jakoś się trafiła... gdy posypało się wszystko inne w moim życiu."
Scenariuszowo jak zawsze perfekcja. Dialogi lepsze niż w większości znanych mi kryminałów. Wchodzą w głowę i zostają na dłużej. Droga przestępstwa, droga odkupienia. Pełno krwi i przemocy. To się nadaje na oldschoolowy film. To się właśnie tak czyta, jak się ogląda stare, dobre kryminały. Jak Payback z Gibsonem. O właśnie, to takie klimaty parkerowskie, tylko bardziej współczesne. I tutaj lepiej, znacznie lepiej narysowane, jak już przy Parkerze jesteśmy.
➡️Styl rysowania Philipsa trzeba polubić. Mimo tego, że wydaje się dość niedbały - idealnie przemawia do wyobraźni i świetnie, no znakomicie współgra z tekstami Eda. Jest taki właśnie chropawy. Ja odpadłem! Jak za każdym razem.
➡️Wracają wspomnienia. Wracają dawne czasy, sprzed wybuchu, czasy, kiedy Ethan był rewolucjonistą i coś jeszcze czuł. Teraz jest pusty. Nie czuje nic. I wraca Rainy.
"A ja i Rainy byliśmy w sobie zakochani bez pamięci. Miłością, jakiej możesz zaznać tylko wtedy, kiedy jesteś młody, świat stoi przed tobą otworem, a namiętność rozrywa cię od środka."
➡️Jak zawsze u Brubakera jest dużo goryczy i nostalgii. Wspomnienia są bardzo istotne, a pod intrygą kryminalną i historią Ethana kryje się coś więcej. Coś ukrytego między wierszami, w dawnych czasach, kiedy kamienie były chlebem. I za to kocham Eda. Że nie idzie na łatwiznę. Że potrafi w swoje kryminalne opowieści wrzucić niepostrzeżenie coś więcej.
➡️Jest tu też dużo romantyzmu. Nie tego głupawego, który wzbudza uśmiech politowania, o nie. To gorzki romantyzm przebrzmiałej miłości, straconej chwili, utraconych najbliższych. Brubaker potrafi to napisać, a Phillips narysować.
➡️Tom pierwszy tej historii dostaje ode mnie 9/10. Duet Ed/Phillips nie zawiódł. Dostałem tu wszystko, co kocham w mrocznych, nieoczywistych, ciężkich kryminałach. I chcę więcej! K-UZJ (Komiksowy Uncelkowy Znak Jakości).

Moi Drodzy
➡️Kiedy widzę na okładce nazwiska Brubaker/Phillips, to od razu czynię założenie, że to będzie zajebista rzecz. I jak dotąd nigdy się nie pomyliłem. Dlatego jak ohoho już dość dawno temu zobaczyłem zapowiedzi nowej serii tego duetu, ślinka mi pociekła i to jak. Tymczasem jest jak jest, czasu mało, zobowiązań dużo i w międzyczasie Mucha Comics wydała już cztery...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Stałem tam, zastanawiając się, skąd tyle nienawiści i śmierci. Odpowiedź jest prosta, bo ludzie są ciemni, nic nie wiedzą i tyle."

➡️I tak! W końcu po legendarnym "The Goon" (uwielbiam!) doczekałem się kolejnego komiksu Powella. I powiem krótko - warto było czekać! Warto jak jasna cholera! Pod absolutnie każdym względem.
➡️Wydanie wzorowe. Uwielbiam komiksy (książki też) w obwolucie. Szczególnie kiedy grafiki na obwolucie i na okładce są inne, a przy tym świetne. Tutaj tak właśnie jest.
➡️Przede wszystkim - Klimat! Ojprdle jaki tu jest klimat! Mroczny jak noc, krwisty i makabryczny. Pełen tragedii, pełen zemsty, ale i pełen walki ze złem. Trudno się doprawdy zdecydować czy to baśń, czy horror, mi osobiście od razu skojarzył się z oryginalnymi, krwawymi baśniami braci Grimm. Magia, wiedźmy, czary, odcinanie rąk, groteska i on, mściciel, walczący ze złem, nie przebierający w środkach, z dużą dozą czarnego humoru (z czego Powell dał się już znakomicie poznać).
"- Jeśli nie wrócę, postaw obok jej grobu krzyż dla mnie.
- A co na nim napisać?
- Pewnie człek o niewielkim rozumie." 😅
➡️Sama postać głównego bohatera - Rondella to majstersztyk. Ogromny, zarośnięty gość w cylindrze, z wielkim tasakiem i wyciętymi szparami zamiast oczu. Po osobistej tragedii, dzięki której stał się mrocznym mścicielem. No cudo! I te jego teksty 😅 a na dodatek przypomina chwilami Lemmy'ego z Motorhead! O yeeeeeah🤟
➡️Nie ma tu jaskrawości, królują szarości, brązy i czerń, z rzadka przetykane żywszym, krwistoczerwonym akcentem.
➡️Rysunki są dość proste, ale bardzo wyraziste, niesłychanie wymowne i dynamiczne, widać w tym rękę mistrza. W mój gust utrafiły idealnie, ale jak wspominałem - od czasów "Zbira" Powell ma u mnie ogromny kredyt zaufania. Jedyna uwaga – tła mogłyby być odrobinę bardziej szczegółowe.
➡️Ta historia, te opowieści mają niesamowity potencjał i przeogromnie się cieszę, że już są zapowiedziane kolejne dwa tomy. Takie serie chcę czytać, z takim rozmachem stworzone, z grozą, z dowcipem, z klimatem, ze znakomicie pokazanym bohaterem, jak i postaciami z drugiego planu. Znakomite, creepy fantasy dziejące się na Południu. Miód!
➡️ W mojej ocenie ten album dostaje 9/10 i K-UZJ (Komiksowy Uncelkowy Znak Jakości). I chociaż jest to prosta historia - robi niesamowite wrażenie! I koniecznie zerknijcie na karuzelę, żeby pozachwycać się tymi niesamowitymi kadrami. Wygląda na to, że Nagle Comics wyrasta na zajebiście poważnego gracza na naszym rynku, dając się poznać ze świetnych wydań i znakomitego wyczucia tematu! Ogień 🔥

"Stałem tam, zastanawiając się, skąd tyle nienawiści i śmierci. Odpowiedź jest prosta, bo ludzie są ciemni, nic nie wiedzą i tyle."

➡️I tak! W końcu po legendarnym "The Goon" (uwielbiam!) doczekałem się kolejnego komiksu Powella. I powiem krótko - warto było czekać! Warto jak jasna cholera! Pod absolutnie każdym względem.
➡️Wydanie wzorowe. Uwielbiam komiksy (książki też)...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

➡️Sunya Mara (nie znana mi do tej pory kompletnie, absolutnie i w ogóle) stworzyła ot tak pstryk opowieść, która Was wciśnie w fotel, wciągnie w wir intryg i wrzuci w sieć spisków. Klątwa i nadzieja. Radość zwycięstwa i gorycz porażki. Powieść dość długa (447 stron, chociaż jak na fantasy to średnio długa w zasadzie 🤭, ale wybaczam, gdyż to dopiero tom pierwszy). Historia o poszukiwaniu ocalenia. Nie tylko swojego.
➡️Miasto uwięzione w oku przeklętej Burzy. Córka rewolucjonistów. Buntowniczka. Młoda dziewczyna. Paranoiczny książę. A zatem dobrze kombinujecie, to YA fantasy, dałem się nabrać, ale wcale nie żałuję, gdyż mimo że za tym podgatunkiem nie przepadam – spodobało mi się.
➡️Czym jest Burza? Może to metafora życiowych burz, które szarpią nas za trzewia i zabierają spokój? Czy może po prostu coś, jakieś magiczne zjawisko, którego nie rozumiemy, a które chce zniszczyć nas i nasz świat. Klątwa? Kara?
➡️Przede wszystkim - dobrze skonstruowana postać Vesper Vale, głównej bohaterki. Generalnie bohaterowie są mocną stroną tej powieści.
Chcecie magii - proszę uprzejmie. Walki to wasz konik - nie ma sprawy. Szukanie miejsca w świecie? Miłość i przyjaźń? Jak najbardziej!
➡️I teraz tak - czytajcie uważnie. Chwilami były momenty, kiedy zaczynałem się trochę gubić. Być może to przypadłość właściwa dla tomu 1 - wprowadzania w całkiem nowy świat To chyba mój jedyny zarzut. A i to w tym wypadku niewielki, bo po jakimś czasie wszystko układało się w całkiem zgrabną całość. Zatem bez obaw, skaczcie śmiało w ten świat, chwilami okrutny, chwilami piękny, ale zawsze ciekawy.
➡️Odkąd pamiętam lubiłem w fantasy wątki polityczne - są tutaj. Druga sprawa - walka o przetrwanie - check! Mrok i ciemność - check! Interesujący świat - check! Bohaterowie z którymi łatwo się utożsamiać - check! Stanowczo polecam Wam rzucić się w objęcia Burzy, która w mojej ocenie dostaje 7/10. I liczę na znacznie więcej w kolejnych książkach autorki.

➡️Sunya Mara (nie znana mi do tej pory kompletnie, absolutnie i w ogóle) stworzyła ot tak pstryk opowieść, która Was wciśnie w fotel, wciągnie w wir intryg i wrzuci w sieć spisków. Klątwa i nadzieja. Radość zwycięstwa i gorycz porażki. Powieść dość długa (447 stron, chociaż jak na fantasy to średnio długa w zasadzie 🤭, ale wybaczam, gdyż to dopiero tom pierwszy). Historia o...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

➡️Moi Drodzy,
Gosia popełniła właśnie książkę, która, z jej dotychczasowych, zresztą znakomitych powieści - przemawia do mnie najbardziej! Najbardziej i kropka! Otóż to właśnie!
➡️A dlaczego? Lecimy:
1. Niesamowity klimat retro, na dodatek w środowisku brytyjskiej arystokracji - bardziej retro już być nie może! Nastrój, nastrój i jeszcze raz nastrój! Rzadko trafiam na książki, w które zapadam się całkowicie już po kilku pierwszych stronach. Czar Brytoli (świetnie oddany przez Autorkę) i ich wyrafinowanych podłości działa na mnie bez pudła!
2. Taką ilością oryginalnych, niepowtarzalnych postaci można by obdzielić bez żadnego ale jeszcze pięć powieści! Czy to inspektor Scotland Yardu, czy lordowie i ladies, czy główny bohater - prywatny detektyw, czy jego gospodyni (o tak, ja potrzebuję powieści z tą panią w roli głównej!), czy masa innych postaci drugoplanowych - to wspaniała galeria bohaterów, która czyni tę powieść bardzo urozmaiconą i stanowi kwintesencję świetnej lektury.
3. Język! Ja się poczułem żywcem przeniesiony w lata 50-te minionego wieku. Eleganckie frazy, charakterystyczne dla brytyjskiej szlachty, policyjny slang, wytworny język głównego bohatera, błyskotliwe porównania i metafory - przez to się płynie, chłonie wszystkimi porami skóry! Język tutaj to absolutny czarny koń!
4. Odniesienia do znanych skądinąd postaci literackich, klasycznych autorów i dyskretne mrugnięcia okiem do Czytelnika - uwielbiam to! Takie smaczki nadają książce charakteru i czynią ją niepowtarzalną! Wyczuwałem tu duchową obecność Stokera, Conan Doyle'a, Hammetta i wielu, wielu innych.
5. Co do noir - dzięki połączeniu w jedno głównego bohatera i narratora - zaraz stanął mi przed oczami Marlowe (bardziej jakoś niż Sam Spade). Te brudy i brudki, te mroczne zagadki, swego rodzaju femme fatale - właśnie tak!
6. Absolutnie karkołomna zagadka kryminalna, której nawet nie próbowałem odgadywać - po prostu jak najszybciej zmierzałem do końca, elegancko sprowadzany przez Autorkę na manowce, właśnie, przez Autorkę, która perfidnie podsuwała mi fałszywe tropy i rozmaite, nierzadko zbijające mnie całkowicie z pantałyku podpowiedzi. I oczywiście niczego nie przewidziałem 🙈
7. Barwne, ostre jak brzytwa i nieprzewidywalne awantury w gronie brytyjskiej arystokracji, której stopniowo puszczają nerwy to wisienka na torcie. Ooo jak to się czyta, gwarantuję Wam pełen zachwyt.
"– Pani jest bezczelna i przekracza wszelkie granice! – warknęła żona Thomasa.
– A pani wyszła za kretyna – ucięła aktorka, doprowadzając lady Roseworth do kolejnego wybuchu płaczu." Padam 😅
8. I ten dyskretny, świetnie wyważony i elegancki humor, który tu i ówdzie dodaje jeszcze pieprzu tej i tak ostrej powieści. Ale że Gosia umie w humor, to wiem nie od dziś😀
9. Kolejne, skrzętnie skrywane tajemnice, dziwne powiązania, rzeczy przeszłe, rodzinne tabu, paskudne sekrety i sekreciki, co jakiś czas ujawniane w trakcie rozwoju akcji - toż to sam miód. Konstrukcja głównego wątku, jego powiązania z poszczególnymi osobami tego dramatu - rewelacja. Gosia stworzyła bardzo sugestywną atmosferę tajemnicy i wszechobecnej podejrzliwości.
10. I na koniec sprawa dość istotna - przeczytajcie uważnie (cholernie uważnie) epilog, gdyż zapewne niejeden autor przyzwyczaił Was do tego, że epilogi są w zasadzie formalnością. Tutaj tak nie jest. Zatem uwaga - epilog u Gosi też jest ważny! Bardzo!
➡️I to by było dziesięcioro przykazań Uncelka na temat niejakiego Lorda R. 😁 Podsumowując: "Sprawa Lorda" stała się od razu moją ulubioną książką Gosi. Wcale tego nie planowałem. Wręcz przeciwnie, podchodziłem do niej z dużą dozą nieufności.
Tutaj po prostu wszystko zagrało. Bohaterowie, klimat, język, zagadka kryminalna - zapracowały bez zarzutu jak trybiki dobrze naoliwionej maszyny parowej! Jak lokomotywa retro, która, kiedy już ruszy - miażdży wszystko na swojej drodze. Tyle że ta książka jest lokomotywą elegancką, Orient Expresem o pięknym wystroju, pełnym tajemnic i skrytych planów.
➡️Gosiu, udało Ci się kolejny raz mnie zaskoczyć i sprawić mi wielką przyjemność i frajdę z czytania. Dla mnie jesteś już marką (oj jak to brzmi 🙈), która gwarantuje znakomitą rozrywkę i mocne przeżycia. UZJ (Uncelkowy Znak Jakości) absolutnie! Tak, tak drogi Watsonie 😁
PS. Finał to wręcz koronkowa robota! Och ach! 💥

➡️Moi Drodzy,
Gosia popełniła właśnie książkę, która, z jej dotychczasowych, zresztą znakomitych powieści - przemawia do mnie najbardziej! Najbardziej i kropka! Otóż to właśnie!
➡️A dlaczego? Lecimy:
1. Niesamowity klimat retro, na dodatek w środowisku brytyjskiej arystokracji - bardziej retro już być nie może! Nastrój, nastrój i jeszcze raz nastrój! Rzadko trafiam na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tak, John kochał książki bardziej od ludzi, chociaż nie potrafił czytać."

Moi Drodzy
➡️Czytałem do tej pory dwie książki Marka. Przesmyk i Bezmiłość. Obie świetne. Obie nieoczywiste. I mam z Markiem takie zdjęcie, że lepszego nie ma nikt 🙈 Ale dobra, nie miało być o zdjęciach.
➡️Przyznam, że poczułem się zaskoczony (pozytywnie), że Mięta zdecydowała się wydać Marka, którego twórczość nieco odbiega (w mojej opinii) od ich oferty literackiej. Od razu poczułem się zaintrygowany i zaciekawiony, czy to Marek się zmienił, czy to Mięta wypływa na zupełnie nowe, nieznane wody. Teraz już wiem.
➡️To wydanie to absolutne mistrzostwo. W klimacie, edycji, stylu, wszystkim. Zdecydowanie będzie u mnie w ścisłej czołówce najpiękniej wydanych książek w tym roku. Więcej o tym nie piszę, bo już wszyscy chyba się zachwycili i bardzo dobrze! Taką pracę edytorską/wydawniczą koniecznie trzeba doceniać!
➡️Początek czyta się jak bajkę z dzieciństwa. Pomijam oczywiście fakt, że dotyczy ona domu opieki i Johna, który jest bardzo specyficznym bajkowym bohaterem, niemniej jednak styl, sposób formułowania zdań, przedstawiania bohaterów, a przede wszystkim moje odczucia umieściły na dzień dobry tę powieść w kanonie baśniowym. I z tym większą ciekawością poszedłem dalej. I od razu coś Wam powiem - początek nieodwracalnie i z pełną świadomością skojarzył mi się z "Myszy i ludzie" Steinbecka. Marek, kurde, to jest komplement jak jasna cholera.
➡️"Kotka, jak zresztą wszyscy w tym domu, była mądrzejsza, niż się to wielu wydawało."
Moi Drodzy, sposób, w jaki Marek przedstawia Johna i jego świat jest rozczulający. Dokładnie tak. Łapie za serce, łapie za duszę. Sprawia, że zaczynamy myśleć o życiu w zupełnie innym, lepszym kontekście.
➡️Czuje się, że Marek doskonale wie o czym pisze i ja to bardzo szanuję, bo najlepiej jest pisać o tym, na czym się zna i co się rozumie. Ja natychmiastowo zobaczyłem oczami wyobraźni Johna, dom opieki, stosy książek, jego przekomarzanki z opiekunami i wolontariuszami, ataki gniewu i cały jego świat. I powiem tu i teraz - wcale bym nie miał nic przeciwko, gdyby cała książka była utrzymana w takim właśnie klimacie. Czy była? Zobaczmy.
➡️John, Kelly, wszyscy rezydenci, pracownicy, wolontariusze - tworzą świat niezwykły. Często straszny, z atakami bólu, gniewu i furii, ale częściej jeszcze świat rodzinny, zastępujący rezydentom tę rodzinę, której nie mieli, albo która była dysfunkcyjna, niepełna, zła.
➡️Niezwykła jest historia Sammy. Początkowo wręcz mignęła mi przed oczami, ale Marek tak pięknie rozwinął tę opowieść z lat dziecinnych Sammy, że zapiera dech. Piękno śmierci uchwyconej w kadrze. A tak naprawdę apoteoza życia zamknięta w szklanych słojach. Niesamowite!
"–Nie oddychasz odgadła mądra Sammy. –Jesteś Śmiercią."
Marek, to jest cholernie mocne, dziwne i rewelacyjne!
➡️"-Glony nie od nich - podsumowała Fiona.
–Skąd wiesz, najdroższa?–Michael nie odpuszczał z flirtem.
–Od nich tylko krew."
No i tu zacząłem coś podejrzewać (chociaż już nieco wcześniej pojawiły się przebłyski).
Te przebłyski niesamowitości pojawiające się nagle, niespodziewanie i zaskakująco w codzienności, to coś, co kocham. To inny Zychla, inny, niż do tej pory. Absolutnie inny. Wzruszający, cholernie wzruszający, bardziej niż zwykle, to po pierwsze (mówię po Przesmyku i Bezmiłości), ale po drugie - właśnie zaskakujący takimi błyskami. I ja to kupuję całkowicie i bez zastrzeżeń. Stefan mnie do tego przyzwyczaił. Marek teraz to utrwalił.
➡️Te błyski nie są oczywiste. To nie są błyski wprost. To są mgnienia, które pozwalały mi oczekiwać na coś więcej, ale równie dobrze mogła ta książka pozostać nadal powieścią obyczajową. Świetną, ba, doskonałą, ale bez grozy. (na którą, nie ukrywam, czekałem). Czy się doczekałem?
"-Wcześniej straszyli –przemawiał do niego John, niezrażony stanem opiekuna.
–Czerwoni jeźdźcy straszyli. „Wrócimy! Zabijemy!”"
➡️Obraz Akki, koszmary, sny w snach, strach przed śmiercią - to jest takie senne, takie ulotne, takie psychodeliczne, a jednak wydaje się bardzo do przyjęcia i dziwnie prawdopodobne. Prawdopodobne tym prawdopodobieństwem w rodzaju - wiem, to koszmar, zaraz się obudzę, tylko po to, żeby przekonać się, że to koszmar w koszmarze, tylko po to, żeby przekonać się, że i życie to koszmar. Obraz Akki zapada w pamięć. Słowozapachy, jej ludzkie i zaraz potem nieludzkie zachowania, zawstydzenie i obojętność, Marek wykreował niezwykłą istotę.
➡️Irlandia (z moimi o niej wyobrażeniami) wydaje się miejscem idealnym do snucia tej opowieści. Deszczowa, wiejska, tajemnicza i piękna, z milionem legend, z ludźmi prostymi, melancholijna, nostalgiczna, wspomnieniowa, może to stereotypy, nigdy tam nie byłem, ale dzięki Markowi trochę jakbym był. I to co dostrzegłem wyobraźnią bardzo, bardzo mi się spodobało.
➡️Marek opisuje kolejnych bohaterów w kolejnych rozdziałach, posuwając dzięki temu po pierwsze akcję do przodu, ale co ważniejsze - dając nam ich bardzo dobrze poznać. Każdego z nich, ich przeszłość, teraźniejszość, motywacje, cele, a przede wszystkim to, co sprawiło, że są tacy, a nie inni. Że są właśnie inni. Wymykają się schematom, tak jak cała ta powieść. No ale to Marek, on zawsze wymykał się schematom.
➡️Tu jest wiele, bardzo wiele poziomów. Przeszłość, teraźniejszość, rzeczywistość, magia, legendy. Mocne, realne problemy i tragedie i ulotne podmuchy grozy, które otulą Was kocykiem koszmarów. Koszmar w koszmarze i jawa będąca koszmarem. Tu jest tak wiele znaczeń. Tak wiele symboli. Marek przebił wszystko, co do tej pory napisał, a już "Bezmiłością" byłem zachwycony. Tu jest lepiej, znacznie lepiej. Tu jest po mojemu. Tu jest tak, jak kocham. Tu jest to, czego szukam w książkach. Wzruszenie. Wspaniali bohaterowie. Bardzo nieoczywista i nieprzewidywalna historia. Tu są łzy.
➡️Wplecenie w główny (niejako) wątek wielu historii z przeszłości, historii bohaterów to mistrzostwo. Jak mówiłem wcześniej - ta powieść to żywi ludzie. Doświadczeni przez los, pełni goryczy, ale i prostego szczęścia, a takie jest najlepsze. Trwający. Nawet nie tyle trwający - do końca żyjący najlepiej jak się da.
➡️To jedna wielka szkatuła pełna niezwykłych historii. Rozwijanych, zapętlanych, zbaczających z drogi w zupełnie nowe obszary, ale nigdy nie gubiących kursu. Im głębiej sięgniesz, tym więcej dostaniesz! Więcej i lepiej. To jest piękne, jak można było wszystko to zespolić w jednym domu, w jednej nadrzędnej historii.
➡️I teraz uważajcie, żeby Was Marek nie wyprowadził na manowce. Bo w miarę rozwoju sytuacji robi się coraz dziwniej, coraz bardziej psychodelicznie, baśniowo (i to jeszcze jak!) i och, ach, bywa, że i strasznie. Czytajcie uważnie, ale też nie wbijajcie się pazurami w każdy wątek, każdą scenę i sytuację za wszelką cenę. Odbierajcie tę książkę sercem, a nie rozumem. Odrzućcie zimną logikę. Poczujcie to w sobie, dajcie Markowi, dajcie Akce dotrzeć do samego środka. A wtedy, oooo, wtedy sami zobaczycie.
➡️"Strychnica" to pochwała walki. Z przeciwnościami losu. Z wykluczeniem. Z brakiem tolerancji. Ta książka śmiało mogłaby stać się symbolem umiłowania bliźniego, szacunku do innych, tego, że dobro popłaca i zło trzeba zwalczać. Jak to się wszystko Markowi udało umieścić pod pozorem opowieści o przeklętych jeźdźcach, demonach z piekła rodem, wiedźmach, domu opieki i diabelskich stworach, to ja sam zachodzę w głowę. Wiem za to, że to zagrało. Zagrało i to jeszcze jak. I ja od dziś, wróć, wcale nie od dziś, ale od dziś jeszcze bardziej wezmę w ciemno wszystko, co tylko wyjdzie spod markowego pióra. Bo wiem, wiem na pewno, że to będzie bardzo dobre. Bez względu na to, czy to będzie weird, groza, obyczaj, czy nawet (uważaj Marek!) powieść dla nieletnich 😉
➡️Osobiście nie odebrałem tej książki jako stricte powieści grozy, absolutnie nie i teraz już wiem, dlaczego Mięta ją wydała i chylę czoła, bo to był wybór idealny. Tu jest wszystko, co być powinno w świetnej powieści, która nie będąc klasyczną powieścią obyczajową ma jej wszelkie zalety, a przy tym jest opatulona grozą, nastrojową i baśniową, tudzież posmakiem fantasy. Ja po prostu takie właśnie konstrukcje literackie uwielbiam. I podziwiam, autentycznie podziwiam Marek Twoją wyobraźnię (zresztą nie od dziś), masz załatwioną buźkę w czółko przy następnym spotkaniu 🤭
➡️Bardzo prawdziwi bohaterowie (no nie może być inaczej - musieli mieć jak nic protoplastów w realnym życiu), mnóstwo, ale to mnóstwo emocji (co cenię najbardziej), niezwykła, nieszablonowa i oryginalna historia i klimat! Nie mam więcej pytań. W mojej ocenie 9/10 i UZJ (Uncelkowy Znak Jakości). Marek, nie zawiodłeś. Mięta, strzał w dziesiątkę! Ta powieść długo będzie tkwiła w mojej głowie.
PS. Trochę się chyba zapętliłem w tej recenzji, ale poprawiać nie będę. Bo to prosto z serca i prawdziwie, jak ta powieść. A odrobina chaosu nikomu jeszcze nie zaszkodziła 🤭 🙈 Rezydenci coś o tym wiedzą.

"Tak, John kochał książki bardziej od ludzi, chociaż nie potrafił czytać."

Moi Drodzy
➡️Czytałem do tej pory dwie książki Marka. Przesmyk i Bezmiłość. Obie świetne. Obie nieoczywiste. I mam z Markiem takie zdjęcie, że lepszego nie ma nikt 🙈 Ale dobra, nie miało być o zdjęciach.
➡️Przyznam, że poczułem się zaskoczony (pozytywnie), że Mięta zdecydowała się wydać Marka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"„Nie ma jednej sprawiedliwości, każdy ma własną."

➡️Marek Smuga. Bohater na miarę Berga czy Abella. Z przeszłością, z przejściami, niejednoznaczny, absolutnie nie czarno-biały. Bohater, który w atmosferze skandalu odszedł ze służby. W poprzedniej części poznaliśmy go, jak układał sobie życie w nowej dla niego rzeczywistości. Właściwie do pewnego momentu to była bardziej wegetacja. Wstawanie, chodzenie spać, robota, leki, depresja, żmudne czynności. Tak było.
➡️"Żelazna obręcz, ściskająca potylicę, zelżeje. Będzie mógł zejść do wioski i pójść między ludzi. I udawać, że jest taki jak oni."
Nic z tego. Nie jest taki jak oni. O czym dowiadujemy się już na samym początku. Krzysztof z drobnych scen potrafi stworzyć klimat narastającego zagrożenia. Z pozornie nieznaczących detali otrzymujemy wydarzenia dramatyczne. Wydarzenia pełne emocji i groźne. A Smuga, często (zazwyczaj) wbrew swej woli jest w nie uwikłany aż do krwi. Dosłownie i w przenośni.
➡️Krzysztof Bochus ma dar tworzenia świetnych bohaterów, zarówno pierwszo jak i drugoplanowych. Postaci niejednoznacznych, znakomicie opisanych, ukrytych w gąszczu tajemnic i zdawałoby się moralnie wątpliwych. Rzecz w tym, że, dzięki wybitnie przekonującemu stylowi, dzięki wiarygodnej charakterystyce każdy z tych bohaterów staje się naszym bohaterem. Marek Smuga jest tego najlepszym przykładem. Mimo swoich wad, swojego ciężkiego charakteru i swojej przeszłości.
"Prawda jest jak cierń jałowca, potrafi zranić, zaboleć, wyrządzić przykrość, a nawet zniszczyć komuś życie. A kłamstwo, zwłaszcza w słusznej sprawie, jest jak plaster zakrywający ranę."
I chwilami odnajduję w Smudze pewne cechy Abella, a innym razem Kukulki. Co autentycznie czyni go kimś niesamowicie interesującym.
➡️W tej powieści bardzo istotne są stosunki między postaciami. Czy to więzy rodzinne (między siostrami), czy niełatwe relacje Agnieszka-Marek, czy choćby iskrzenie na linii podwładny - pracodawca (znakomita scena z korepetycjami). W każdej książce doszukuję się takich powiązań, niezależnie od gatunku. Powiem więcej, ja ich oczekuję i jeśli ich nie znajdę, to książka jest po prostu dla mnie gorsza. Krzysztof jeszcze mnie nie zawiódł w żadnej ze swych powieści.
➡️Co bardzo doceniam, to wplecione wątki poboczne (panowie z jeepa), które pozwalają nam znacznie lepiej poznać bohaterów. Każda intryga powinna mieć takie "boczne tory", które po pierwsze dają chwilę odpoczynku od głównej linii, a po drugie dookreślają głównych aktorów dramatu.
➡️Nie czuję się zaskoczony, że i tym razem Autor używa języka, który jest idealnie na miejscu. Czy to wypowiedzi starego Łemka, czy to przygodnych łobuzów, samego Smugi, Agnieszki, a nawet zaskakujący tekst z ust młodej zakonnicy - to wszystko jest idealnie na miejscu, barwne i dopracowane. Naprawdę, właśnie takie drobiazgi, jak zwykłe "w mordę" wypowiedziane w odpowiedniej chwili przez odpowiednią osobę nadają tej książce smaku. Rzadko mi się zdarza zapamiętywać większe fragmenty powieści, ale Krzysztof Bochus należy właśnie do grona tych autorów, których książki na długo zapadają mi w pamięć.
➡️Uwielbiam tajemnice z przeszłości, które nagle wracają. Które nagle przewracają nasze życie na drugą stronę. Które wciągają nas w otchłań strachu i nadziei. Krzysztof jest mistrzem tajemnic. Czy to historycznych, czy tych bardziej współczesnych. Każda jego książka to tajemnica. Nie mogło być inaczej i tym razem. Zaginiona siostra, wyrzuty sumienia, nagle... wszystko się zmienia. Wszystko.
➡️Śledztwo prowadzone przez Smugę zaprowadzi go w miejsca mroczne, cholernie niebezpieczne i paskudne. A depresja, która mu ciągle towarzyszy, jeszcze to utrudni. Marek nie jest superbohaterem. Wręcz przeciwnie. Ma swoje własne demony, które stale dają znać o sobie. Popełnia błędy. Bywa zgorzkniały i mroczny. Przez to jest prawdziwy. Przez to właśnie tak bardzo go polubiłem.
➡️"– Jeśli jeszcze raz wspomnisz o mojej rodzinie, zabiję. Wiesz, że to potrafię. Dotarło?"
To w nim tkwi. To determinuje pewne zachowania. To nie pozwala do końca znaleźć spokoju i ułożyć sobie życia. Smuga to de facto postać tragiczna. Miał wszystko. I wszystko stracił. Także i przez to jest taki ludzki.
➡️"To miasto: amorficzne i wiecznie głodne przyjemności nigdy nie spało, umiejętnie skrywając swoją mroczną i grzeszną naturę za ścianami korporacyjnych biurowców i eleganckich willi."
Odnalazłem w "Kruchym lodzie" mocne akcenty czarnego kryminału. Mrok i brud miasta, sprzedajni gliniarze, korupcja. Zaułki, w których łatwo dostać po pysku, nocne kluby, gdzie seks miesza się z polityką. W tym wszystkim prywatny detektyw Smuga, człowiek niestary jeszcze, a już momentami zgorzkniały. Różnica jest taka, że Smuga nie ma swojej femme fatale. Chociaż, jakby się trochę zastanowić i spojrzeć na to szerzej - któż w końcu zmusił go do działania? Kto naraził na kolejne kłopoty? Zatem...
➡️Zmienia się relacja między Smugą i Agnieszką. Kochanka powoli zamienia się we wspólniczkę. Zaczyna ich łączyć coraz więcej. Wspólne śledztwo tworzy zupełnie nowe więzi. Do czego to zmierza? Gdzie zaprowadzi ich ta zagmatwana, mroczna jak noc sprawa? Czy ten związek ma szansę stać się czymś trwalszym? Czy Smuga jest w stanie zmienić się na tyle, żeby nie być już samotnym wilkiem?
➡️Wielką zaletą tej powieści jest Afryka, a konkretnie wyspa Pemba. Złowrogi urok Czarnego Lądu, kontrastujące ze sobą kurorty i slumsy, piękno oceanu i dzikiej przyrody, brutalność objawiająca się w niespodziewanych chwilach - to wszystko robi ogromne wrażenie.
➡️Do tego zamieszki między rządem a separatystami, nieporozumienia na tle religijnym, rasowym, no i oczywiście podnosząca ciśnienie akcja związana z poszukiwaniami - doprawdy sam nie wiem, czy po przeczytaniu będziecie chcieli odwiedzić Zanzibar i samą wyspę, czy też raczej Krzysztof odstraszy Was jej duszną, niebezpieczną, choć niepowtarzalną atmosferą. W każdym razie - ta lokalizacja to strzał w dziesiątkę.
➡️W pewnych momentach Autor tak bardzo podkręca tempo, że książkę wręcz się połyka. Solidna dawka przemocy (ale jak zawsze u Krzysztofa z wyczuciem), wstrząsające wydarzenia w absolutnie egzotycznych miejscach, jedna tajemnica po drugiej i sytuacje wydawać by się mogło bez wyjścia. Wiele razy w takich właśnie sytuacjach znajdował się radca Abell i teraz Smuga doświadcza dokładnie tego samego, chociaż w zupełnie innych czasach i okolicznościach.
➡️Dzięki zmianom w relacjach między Agnieszką i Markiem zmienia się charakter powieści, podążając w kierunku większego dramatyzmu. Prześladująca Marka fobia z przeszłości dochodzi ponownie do głosu w koszmarnych okolicznościach, pełnych przemocy i bólu. Dokąd to zmierza i czy Marek już pozostanie bohaterem tragicznym?
➡️"Cios był bolesny, tym bardziej że niespodziewany. Pięść trafiła Smugę w brzuch. Ten zgiął się w pół, ugięły się pod nim nogi. – Kim jesteś? – wycharczał.
– Diabłem. Ruskim diabłem."
Krzysztof zaskakuje. Zmienia kierunki, zaciera tropy, podsuwa zupełnie nowe ślady, splata różne wątki . Dlatego właśnie tak bardzo lubię jego książki. Oraz dlatego, że nigdy, nawet przez pół strony nie zdarzyło mi się przy nich nudzić.
➡️I jeszcze jedno - finał mnie poruszył. Autentycznie. Sprawił, że zadrżałem. Zapłakałem nad ludzką podłością, nad parszywym światem, który zmierza nie wiadomo dokąd, nad zanikiem współczucia, empatii i człowieczeństwa. Nad światem, który bezlitośnie wykorzystuje naiwność i dobro. Który manipuluje ideami i dobrymi chęciami. Który bywa potworny. Ale daje czasem nadzieję.
➡️Moi Drodzy, koniecznie przeczytajcie najnowszy thriller sensacyjno-przygodowy Krzysztofa Bochusa. Świetny, wyrazisty i nieoczywisty główny bohater, piorunująca akcja, wszystko okraszone znakomitymi opisami świata i ludzi, podanymi w języku, do którego Autor nas już przyzwyczaił - najlepszym.
UZJ (Uncelkowy Znak Jakości) - ja po prostu uwielbiam takie książki, które stanowią świetną rozrywkę, ale są też mocno powiązane z rzeczywistością, a przy tym mają jeszcze coś więcej do przekazania. To była błyskawiczna, jednodniowa lektura, polecam!
PS. Byłbym zapomniał! Spodziewajcie się chwilami świetnych błysków czarnego humoru, którymi już wiele razy częstował nas Autor, a które zawsze dodają książkom odrobiny pieprzu!

"„Nie ma jednej sprawiedliwości, każdy ma własną."

➡️Marek Smuga. Bohater na miarę Berga czy Abella. Z przeszłością, z przejściami, niejednoznaczny, absolutnie nie czarno-biały. Bohater, który w atmosferze skandalu odszedł ze służby. W poprzedniej części poznaliśmy go, jak układał sobie życie w nowej dla niego rzeczywistości. Właściwie do pewnego momentu to była bardziej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Mamy swoje światy i tylko czasem przenikają się one wzajemnie."

Moi Drodzy
➡️Uwielbiam powieści obyczajowe. Uwielbiam też kryminały. Właśnie te z mocnym, obyczajowym rysem. Kamila Cudnik w swojej najnowszej powieści "Wybacz" dała mi to co lubię i to na bardzo wysokim poziomie. Plus pewne zaskoczenie, gdyż poprzednia powieść Kamili, którą czytałem była utrzymana w klimatach retro i tak jakoś tutaj tego również oczekiwałem.
➡️Prosty, a zarazem świetny patent. Akcja pokazana oczami różnych bohaterów, aczkolwiek kluczowym jest Robert, policjant. Z zupełnie przez to odmiennych perspektyw, czy to kobiety, mężczyzny, matki czy ojca. Bardzo lubię takie rozwiązania, które powodują pewną gimnastykę umysłu. Które pozwalają głębiej i lepiej zrozumieć zamysły Autorki, znacznie lepiej poznać bohaterów i łączące ich relacje. Te rozdziały, w których narratorem jest Izabella wprowadzają do tej powieści swego rodzaju poezję, ulotność, bardziej "ludzki" rys, który wyróżnia się w codzienności i brutalnej rzeczywistości.
➡️Taki pomysł wyjątkowo dobrze się sprawdza, kiedy autor pokazuje rodzinę. Tu mamy rodzinę na starcie. Matka, artystka, ojciec policjant, córka nastolatka. Wydaje się jednak, że na plan pierwszy wysuwa się Robert. To on jest policjantem i to on prowadzi sprawę kryminalną. I to jego punkt widzenia jest przedstawiany najobszerniej. A że ma przy tym córkę, pyskatą jak każda nastolatka i najmądrzejszą na świecie (znam to!) to wisienka na torcie. Problemy rodzinne, wszyscy je mają. Czytałem o nich tutaj i wydawały się bardzo realne. Dokładnie takie, jakich i mi zdarzało się doświadczyć. A przez to czytało się jeszcze lepiej.
➡️Ta książka powoli ogarnia. Wciąga coraz głębiej i głębiej, kolejne słowa obmywają jak fale przypływu. Bardzo ale to bardzo naturalny język i znakomite dialogi. Bez żadnej przesady - znakomite. Świetne interakcje między kolejnymi bohaterami. I głębiej, i coraz głębiej. Stale się na coś czeka, stale odnosiłem wrażenie, że za chwilę musi się coś wydarzyć.
➡️Bardzo silne, podskórne napięcie od początku do końca. Atmosfera cholernego zagrożenia. Niepokojąca, mimo rodzinnych wtrąceń, a może właśnie dlatego. I te jakby mimo woli wrzucane tu i ówdzie słowa, jak choćby o przeszłości Roberta ze szkoły w Szczytnie. Właśnie tak to powinno wyglądać. Każdy jest człowiekiem. Nie ma superbohaterów. Nie ma też zabójców idealnych. Jest ciężka, mrówcza praca. Kolejne elementy układanki.
"– I co teraz, komendancie?
– Nic. Kolejna cholerna sprawa."
To jest bardzo, bardzo dobry kryminał, trafiający w mój gust. Powiedziałbym idealnie. No ale przecież inaczej nie byłbym patronem 🙂
➡️Nie waham się rzec, że największą zaletą tej powieści jest jej warstwa obyczajowa, nic nie ujmując wątkowi kryminalnemu. Kamila Cudnik należy do tego grona moich ulubionych autorów, którzy świetnie potrafią sportretować relacje między ludźmi, pokazać ich problemy w codziennym środowisku, ich zwykłe i niezwykłe radości, ich tajemnice, które niczym ciemne plamy przesłaniają rzeczywistość i skrywają się w przeszłości. Do czasu. A do tego tarcia w samym policyjnym gronie, gdzie, jak widać w każdej chwili między tryby dobrze naoliwionej maszyny można nasypać piachu i okaże się, że problemy czaiły się tuż pod wierzchem.
➡️Na dodatek Autorka czyni to w pięknym, polskim języku, na widok którego aż śmieją mi się oczy. I chociaż lubię sobie zakląć, lubię też i pewną brutalność językową, nie przeczę, to tym bardziej doceniam tak piękną polszczyznę. Wcale nie mam tu na myśli nadmiernie wyszukanych metafor i Bóg wie jakich środków literackich. To jest po prostu język, który cicho i niespodziewanie uderza do głowy. Język, którym chciałoby się posługiwać, gdyby nie było się jakimś tam recenzentem. I choćby z tego powodu bardzo Wam tę powieść polecam. Przez nią się płynie. O niej można pisać i pisać. I zaraz po jej zakończeniu żałuje się, że to już...
➡️"Dotyka ekranu i teraz mam przed oczami pojedyncze zdjęcia wraz z opisami. Przeraża mnie ekshibicjonizm ludzi, którzy pokazują w ten sposób całe życie."
Kamila dyskretnie zanurza się w problemy związane z social mediami. Wszyscy je znamy i wszyscy z uporem maniaka dalej wystawiamy swoje życie na sprzedaż. Czego potrzebujemy? Akceptacji? Rozgłosu? Zasięgu? Czy czasem nie jest to krzyk samotności? To drobiazg, ale sprawia, że ta powieść jest jeszcze bardziej prawdziwa. Bo w tym drobiazgu dotyczy nas wszystkich.
➡️To niby zwykłe zabójstwo, jakich setki w kryminałach. Tylko że możemy je, dzięki Autorce, zobaczyć z bardziej ludzkiej strony. Zobaczyć tragedię, która temu zawsze towarzyszy, poznać reakcje ludzi najbliższych, otoczenia, wejść w cały ten smutek i żal, który już nigdy nie przeminie. Przyschnie, owszem, ale zawsze będzie strupem bólu, gotowym w każdej chwili odpaść i otworzyć ranę broczącą wspomnieniami. Jeżeli szukacie w kryminałach czegoś głębszego, niż zwykłego morderstwa - chcecie to przeczytać.
➡️Przez to, o czym pisałem w poprzednim akapicie ta powieść dotarła do mnie znacznie mocniej i głębiej, niż dziesiątki brutalnych czy brutalizowanych na siłę kryminałów, które niejednokrotnie wydają się przez to niejako oderwane od rzeczywistości. Tutaj mamy coś, co wydaje się prawdziwe, co porusza i sprawia, że świat wydaje się znacznie mniej bezpieczny (w odróżnieniu od szalonych imaginacji wielu autorów, które wywołują, mimo swojej potworności pewne rozbawienie). I to jest siła tej powieści (kolejna).
➡️Mrówcza praca policji. Dyskusje i narady, kolejne zatrzymania i przesłuchania. Roztrząsanie ledwo uchwytnych drobiazgów, wychwytywanie detali, pozornie bez związku. Wszystko pokazane z niezachwianą logiką i konsekwencją. Dawno nie czytałem tak znakomicie rozpisanego wątku kryminalnego. W najdrobniejszych szczegółach.
➡️Na jaw wychodzą kolejne dramaty. Przemoc, samotność, brak zrozumienia. Cierpienie, którego nikt nie zauważał. A chociaż sprawa kryminalna toczy się nadal, staje się jakby tłem dla ludzkiej tragedii. Jakby już sama śmierć tą tragedią nie była. Kamila opisuje to w sposób znakomity. Bez nadmiernego patosu, z niewątpliwym wyczuciem. Z uczuciami pulsującymi i wręcz, chwilami, rozrywającymi te strony.
➡️W miarę czytania stawałem się coraz bardziej zachwycony. Tak, wiem, to niewątpliwie bije z mojej recenzji, ale tak właśnie było. Odnajdywałem w tej książce coraz więcej zalet i nie znalazłem wad. Dość rzadko mi się to zdarza. Kamila Cudnik napisała powieść, w której są rzeczy najlepsze w literaturze. Piękny język, wiarygodni bohaterowie, żywe dialogi, dużo, bardzo dużo emocji, znakomicie (tak właśnie) rozbudowana warstwa obyczajowa i wątek kryminalny, który jest bardzo prawdziwy i trzyma w napięciu, stopniowo odkrywając kolejne zaułki ludzkiej podłości, tragedii i smutku.
➡️Daję tej książce z czystym sumieniem UZJ (Uncelkowy Znak Jakości) i jeżeli macie ochotę na naprawdę dobrą, ba, bardzo dobrą historię kryminalną - serdecznie zapraszam. Nie będziecie tego żałować ani przez chwilę.
PS. Nie mogę sobie wyobrazić lepszego, bardziej dramatycznego, w tempo i ze zwrotami akcji finału! No absolutna rewelacja.
PPS. Najważniejsze na koniec - ten kryminał trafił właśnie u mnie na podium, jeśli chodzi o przeczytane w życiu kryminały. Właśnie tak.

"Mamy swoje światy i tylko czasem przenikają się one wzajemnie."

Moi Drodzy
➡️Uwielbiam powieści obyczajowe. Uwielbiam też kryminały. Właśnie te z mocnym, obyczajowym rysem. Kamila Cudnik w swojej najnowszej powieści "Wybacz" dała mi to co lubię i to na bardzo wysokim poziomie. Plus pewne zaskoczenie, gdyż poprzednia powieść Kamili, którą czytałem była utrzymana w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Uśmiechnijcie się! Śmierć trzeba przyjąć radośnie!"

Moi Drodzy
➡️Taka niespodzianka - zupełnie nieplanowana lektura i recenzja. Otrzymałem książkę od autora z propozycją napisania recenzji, opis wydał się niezwykle intrygujący, zatem przeczytałem i niniejszym recenzuję. Powieść bardzo krótka, 100 stron, na jeden wieczór.
➡️Zacznijmy od okładki, którą pomyliłem z obrazami Boscha, tymczasem jest to "Tryumf śmierci" Pietera Bruegla Starszego, jak dowiedziałem się od autora. I zdecydowanie pasuje do klimatu książki. Niepokojący, straszny, dziwny. Właśnie.
➡️"Idę obejrzeć naszego synka!
Podeszła do stolika, na którym leżała biała poduszka, a na niej Słoik Życia z embrionem."
Autor wkroczył w dziedziny życia, które bolą najbardziej i najbardziej są podatne na antyutopijne rozważania. Zrobił to śmiało, zrobił to skutecznie i zrobił to cholernie mocno, żeby nie powiedzieć przejmująco. W teorii fantastyka, która w każdej chwili, dzięki szaleństwu stale toczącemu ludzkość może stać się tragiczną rzeczywistością. Stop. Już nią była. No dobra, bardzo podobną.
➡️Społeczeństwo anty-demokratyczne, podzielone na uprzywilejowane kasty, obywateli pierwszej kategorii i odrzuty. Służba bliżej nieokreślonym ideom i jedynym słusznym przekonaniom. Kojarzy mi się ta książka z "Nowym wspaniałym światem" Huxleya.
➡️Fragment życia urzędnika, kapitana właściwie. Normalny dzień. Normalna praca. Infantylna, piękna żona. Dom. Obowiązki. No i syn w słoiku. Życie, z którego Orfeusz jest dumny i które napawa go niejako szczęściem. A które mnie napawa grozą i przerażeniem.
➡️Gdzie pracuje Orfeusz? Humanitarny obóz koncentracyjny nr 4. Co robi? Pomaga. Komu? Więźniom. W czym pomaga? W pogodzeniu się ze śmiercią. Dobry człowiek.
Obowiązkowo wysłuchuje przemówień Ministra do Spraw Ludobójstwa.
"Macie zaszczytną misję do wykonania; misję eksterminacji części społeczeństwa."
Właśnie.
➡️"Zabijamy tylko tych, dla których lepiej jest nie żyć!"
"Ale czy oni wszyscy chcą umierać?
Niektórzy na początku nie chcą. Ale każdemu można wytłumaczyć, że zabijamy go tylko dla dobra jego samego."
Tu jest masa świetnych cytatów. Zasadniczo jest to książka idealna dla @po_czytajmy która uwielbia pisać recenzje złożone w dużej mierze z cytatów.
➡️Pomimo koszmarnych założeń i treści tę powieść czyta się bardzo dobrze. Daje nam dwa ważne powody, dla których chcemy ją czytać: uświadomienie sobie komfortu życia w społeczeństwie, które nie dopuszcza do takiego postępowania (póki co) i drugi - tę myśl, że jeszcze mamy szansę. Szansę, żeby świat nie pobiegł w tym kierunku.
➡️Tak na marginesie - dziwię się, że jeszcze kobiety się nie wkurzyły za przedstawienie ich w tej książce jako kompletnych idiotek. "Psychologia seksismu była nauką badającą głupotę kobiet." I jeszcze kilka nauk, które tu udowadniają, że kobieta to byt niższy. No cóż, zachęcam kobiety do wnikliwego czytania tej powieści. Może to mi się tylko coś roi 🙈 Dajcie znać.
Przy okazji - Arete stanowczo nadużywa słowa "zajebiście". Innych słów wyrażających silne emocje najwyraźniej nie zna (jeszcze "kurwa"). Tak wiem, to celowo. Byt niższy 🙈
"Póki ci staje na jej widok, to ignoruj jej debilizmy. Jak przestanie, to wyrzuć na bruk."
Ja to tylko cytuję.
Wiecie, to jest konwencja. Ona tu pasuje. No ale ocenicie same 😉
➡️Wykorzystanie wszystkiego, co pozostaje z eksterminowanego człowieka to nic nowego.
"Może chciałabyś zostać przerobiona na lakier do włosów? Tak, myślę, że byłby z ciebie niezły lakier."
To już było. Tutaj również to jest, pokazane jako coś absolutnie najbardziej normalnego i naturalnego. PRAWIDŁOWEGO. KORZYSTNEGO dla ofiary. To właśnie Ogrody Ciszy. Gdzie umiera się z przekonaniem, że to dla nas dobre.
➡️A kapitan Orfeusz nam to uświadamia. Pozwala nam zrozumieć, że ludobójstwo to proces naturalny, najlepszy, korzystny i stosowany dla naszego dobra. I dobra ojczyzny.
"Za moment umrzecie, ale przysłużycie się w ten sposób społeczeństwu. Będą z was dobre produkty: kleje, paliwo i inne potrzebne rzeczy."
➡️Co mi się rzuciło w oczy na samym początku, to pewna zawierucha w konstrukcji zdań. Tak jakby niektóre były nie do końca zaplanowane, nie do końca przemyślane, nie do końca takie, jakie być powinny. Być może to kwestia nie najlepszej redakcji. Tak bym obstawiał. Korekta w każdym razie leży.
"Dokładnie tak - wykrztusił ledwo z siebie numer.".
➡️Generalnie jest to też dość prosta opowieść. Opowieść bazująca na pewnych doskonale znanych wzorcach i wydarzeniach, na reakcjach człowieka, który doświadcza całkowitej dehumanizacji, o której wiele razy czytaliśmy. O której doskonale wiemy. Autor przesuwa to krok dalej, czyniąc z tego standard. Czyniąc z tego świat. Normę. Humanizując anty-humanizm. To wystarczy, aby stworzyć antyutopijny manifest.
"Płody wręcz uwielbiają aborcję". Opisany proces aborcji mnie dobił. Jego absurdalność była miażdżąca.
"Tak się bałam o nasze dziecko. W tym słoiku nie jest ono bezpieczne. Musimy z tym skończyć. Chcę aborcji!"
➡️To społeczeństwo to absolutna groteska. To koszmarna karykatura. To rak. To, zebrane przez autora na 100 stronach wszystko co najgorsze. Podane w sposób racjonalny i rzeczowy. I te znamienne słowa:
"Piękny byłby świat, gdyby wszyscy, tak jak ty, zupełnie nie myśleli. Takich obywateli potrzebuje państwo. Niemyślących". Aha. Czyżby poradnik dla władz?
➡️Wszystko zatem byłoby znakomicie, ale u Orfeusza pojawiają się wątpliwości. Pojawiają się koszmary senne. Jeden numer w Ogrodach Ciszy jest bardzo niepokorny. Nie daje się przekonać, że powinien umrzeć i powinien się z tego cieszyć. Czyż nie robię tego, co dla nich najlepsze? Tego, co najlepsze dla numerów? Przekonajcie się sami, nie odbiorę Wam tego. Zobaczcie, jak dobry kapitan Orfeusz poradzi sobie z tymi wątpliwościami.
➡️"Ogrody Ciszy" to dobry, niepokojący debiut. Debiut, który daje do myślenia, trąca czułe struny, a przez swoją chwilami wręcz absurdalność (a już na pewno groteskę) jest tak bliski rzeczywistości, że strach. Dlaczego absurdalność? Nam, normalnym istotom ludzkim (o ile są takie) sytuacje opisywane przez autora wydadzą się koszmarem, który wszak nie ma prawa się wydarzyć. Nie ma?
➡️Co by na to powiedzieli Niemcy z czasów II wojny światowej? Anioł śmierci, obozy koncentracyjne (niestety nie do końca humanitarne jak u Autora), eksperymenty na ludziach, wszystko to mamy zapisane na dumnych kartach historii rasy panów. Zresztą nie tylko u nich. Wszystko to było absolutnie normalne dla twórców tego systemu (czy obozów, czy gułagów, czy jak to tam zwać). Zupełnie tak samo, jak u Orfeusza. A prawda, on jest tym dobrym człowiekiem, (przecież byli tacy, Pianistę każdy oglądał) który pomaga. Umierać. Czyni umieranie wręcz przyjemnością i napełnia ofiary poczuciem dobrze spełnionego, obywatelskiego obowiązku. Dobry człowiek. Fachowiec.
"Gdyby ten Bóg żył teraz, to byłby numerem."
I to jest książka o tym, jak jeden człowiek, nie, jeden numer może zacząć zmieniać świat.
➡️To była niezwykle interesująca opowieść. Mocna. Zdecydowanie będę czekał na kolejne powieści autora. Oby to poszło właśnie w tym kierunku. A tymczasem w mojej ocenie 7/10 (mocny debiut). I myślę, że byłoby jeszcze lepiej, gdyby tak poważny temat nie został zamknięty w zaledwie stu stronach to raz, a dwa - redakcja i korekta. W każdym razie - ja polecam. To wygląda na swego rodzaju eksperyment, a czy udany - ocenicie sami.
PS. Klasyfikacja na LC: kryminał, sensacja, thriller. Nie dajcie się zwieść.
PPS. Zapamiętałem sobie jedną myśl: "Nikt zdrowy po lodach i piwie nie rzyga." 🙈 Muszę sprawdzić 😂
PPPS. Ostrzegam bardziej wrażliwych: język, opisywane kontrowersyjne sytuacje (aborcja, rola kobiety, śmierć, ludobójstwo, wiara). Uważajcie. Ale warto.
PPPPS. "Kapitanie Apeiron, jest pan przyszłością Ogrodów Ciszy, powiem mocniej - przyszłością ludobójstwa."

"Uśmiechnijcie się! Śmierć trzeba przyjąć radośnie!"

Moi Drodzy
➡️Taka niespodzianka - zupełnie nieplanowana lektura i recenzja. Otrzymałem książkę od autora z propozycją napisania recenzji, opis wydał się niezwykle intrygujący, zatem przeczytałem i niniejszym recenzuję. Powieść bardzo krótka, 100 stron, na jeden wieczór.
➡️Zacznijmy od okładki, którą pomyliłem z obrazami...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"– Myślisz tylko o sobie, egoisto, pasożycie. Zdajesz sobie sprawę, że gdybym przestał pisać, ciebie by nie było."

Moi Drodzy
➡️Prolog od razu wprowadza w odpowiedni nastrój i na właściwe tory. Bezlitosne morderstwo, z nieznanego powodu ginie poczytny pisarz. To tak gwoli przestrogi dla pisarzy🙈 Jest mocno i prawdziwie. Pytanie - w co tym razem wciągnie nas Wolnicki? W kryminał? W thriller? A może w grozę? Teoretycznie możecie to sobie sprawdzić na okładce. Ale to tylko teoria.
➡️Nie spodziewajcie się zwykłego kryminału. W końcu to Wolnicki, a on zawsze czymś zaskakuje.
"Wiem, że tak jest, bo słyszę te myśli, przecież mieszkam w jego głowie."
Czyli mamy historię kryminalną napisaną przez pisarza o pisarzu (pisarzach), opowiedzianą w dużej mierze przez niezwykle oryginalnego narratora. O tak. Właśnie takie tematy to ja lubię. Musiałem to sobie napisać, żeby wczuć się w temat. Napisałem to po zaledwie kilku stronach powieści (sam początek, wiele nie zdradzam), dzięki temu zwizualizowałem i poczułem się jak w domu.
"Po przebudzeniu postanawia spisać swój sen jako podwalinę pod plan siódmej historii o mnie, choć druga, trzecia, aż do szóstej nadal są rozgrzebane."
➡️Wiecie, co jest ogromną zaletą tej powieści? Właśnie to, o czym już wspomniałem w poprzednim akapicie - główny bohater to pisarz, akcja dzieje się w środowisku pisarzy, mamy do czynienia z rzemiosłem pisarskim i procesem wydawniczym, autor książki jako kto? - no wiadomo, jako pisarz - doskonale wie, o czym pisze. To się po prostu daje odczuć. A taka autentyczność jest na wagę złota. Taka prawdziwość stanowi o tym, że książka jest świetna. A jeszcze nie wspomniałem o wątku kryminalnym (prawie).
➡️"– Proszę nie blokować, proszę przeparkować samochód – zwraca się do niego jeden z mundurowych. – Sam to zrób, skoro nie potraficie zapanować nad tym burdelem – odpowiada Biernacki, macha blachą, po czym rzuca policjantowi kluczyki do passata."
Jest soczyście językowo. Jest prawdziwie. Rozmowy niedowartościowanych autorów, stale poszukujących wydawców, wiecznie czekających na swój wielki przebój (oho), rozmowy członków klubu, policyjny dryl, wszystkie inne rozmowy - to jest po prostu prawdziwe. I jak zawsze u Wolnickiego - bardzo dobrze się czyta i przyswaja.
➡️Rzeczą oczywistą jest, że kluczem tej powieści jest tulpa. Cóż, musiało być cokolwiek dziwnie. To Wolnicki. On nie ma prostych bohaterów. Tak, mówiłem to. Jakoś ta dziwność mnie nie zaskoczyła, powiem więcej, oczekiwałem jej. Byłbym cholernie zdziwiony, gdyby jej nie było.
➡️Jak to jest rozmawiać z kimś, kogo nie ma? A właściwie - jest i nie ma. Bo przecież to myśli stanowią o naszym bycie, a myśli jest tu aż nadto. Bo przecież to słowa nas wyrażają, a obaj bohaterowie tych słów używają. Wymieniają poglądy, uzgadniają działania. A zatem - on jest czy go nie ma? Po co jest? Jaką rolę pełni w tej historii ten dziwny, staroświecki detektyw, który nie zna tych wszystkich współczesnych, obcobrzmiących słów. Który objawia się nagle, gdy Tylek mu na to pozwoli, ale zawsze gdzieś tam, w tle - jest. Chyba że urwie mu się (im się) film po wódzie.
➡️Rozmowy niejako tytułowego duetu nadają tej książce charakteru. Nadają jej rytm i bieg. Nadają jej taki szczególny rys, który nie pozwala się od niej oderwać. Gdyby nie ten zamysł, ten zabieg, byłby to po prostu kryminał. A tak jest to coś więcej. A ja właśnie w książkach (zazwyczaj) szukam tego "czegoś więcej", bo to właśnie stanowi o wartości książki.
➡️Takie w sumie drugoplanowe, choć ważne wstawki są tu podniesione do rangi sztuki. Przykładowo opowieść męża Kamilki, o tym co zaszło, kiedy Jackowi urwał się film - rewelacja. Jest całe grono bohaterów. Każdy ma coś do dodania, do powiedzenia, każdy coś wnosi, każdy jest cholernie charakterystyczną postacią. Wojtek zebrał tu grupkę, która jest mocno dziwna, skoncentrowana na sobie (pisarze🙈) i która po prostu literacko wymiata. Inspektor Biernacki zaś dodaje pieprzu, przez swoje zachowanie, podejście, sposób bycia i prowadzenia spraw. O Biernackim będzie później. Nie inaczej prokurator. Plejada postaci, która powolutku wgniata w krzesło.
"Wiecie, jak to z tymi pisarzami. Lubią wierzyć, że to, co wymyślą, jest możliwe. Bo najlepsze scenariusze pisze samo życie."
➡️Aha, bo ja muszę Wam tu coś powiedzieć. Samo właśnie wyszło w poprzednim akapicie. To nie jest tak, że tu akcja jest Niagarą. To jest tak, że akcja jest strumieniem, chwilami rozlewającym się szerzej, aby w końcu zamienić się w szeroką rzekę, potężną i przygniatającą. Taki jest urok kryminałów z nutą noir, a ja tu dostrzegam pewne podobieństwa do klimatu noir. Te kryminały się smakuje, każdy wers, każdego bohatera. Te postaci się buduje. Tam nie ma nic na szybko. Nikt nie jest osobą jednoznaczną. Pojawiają się nowe wątki, nowi podejrzani. Jest mrocznie. Jest miażdżąco.
➡️Sprawa zaczyna wymykać się spod kontroli. Policji, pisarzom, Tylkowi i Kortzowi. Nowe poszlaki. Kolejne makabryczne zgony. Ale zaznaczam-tej makabry się aż tak nie odczuwa, a przynajmniej nie wprost. Ta makabra jest tak jakby nieco w przenośni, w tle. Tu chodzi o sprawę. O relacje między "dwoma" głównymi bohaterami. O ich stosunek do życia, tak różny, a jednak spójny. O ich współpracę na wyjątkowo głębokim poziomie. To jest cholernie interesujące.
➡️Powiedziałbym, że to jest podwójnie obyczajowy kryminał (a to wymyśliłem). Biorąc pod uwagę brutalność zgonów to nie lada sztuka, żebym takie właśnie odniósł wrażenie. Ale tak jest i kropka. Stosunki międzyludzkie, relacje między aktorami tego dramatu, a w szczególności między Tylkiem i Kortzem - to jest świetne. Uwielbiam to w książkach, uwielbiałem to w poprzednich powieściach Wolnickiego i dostałem to i tu, chociaż, uwaga, jak widać - wybrzmiewa to inaczej.
➡️Wróćmy na chwilę do Jacka Tylka, niewydarzonego pisarza, brata utytułowanego pisarza. Ten człowiek to stos nieszczęść. Ten gość to w zasadzie seria niepowodzeń. Ten gość jest cholernie sympatyczny. Ale trzeba sobie jakoś w życiu radzić. Jeśli nie samemu, to z kimś, kto pomoże. Tym kimś jest Kortz. Czyli Kortz jest kluczem. Do wszystkiego. Miejcie to na uwadze. I powiem Wam coś - polubiłem gościa z miejsca (Tylka). Dlaczego? Nawet wolę nie myśleć.
➡️Wojtek to świetnie napisał. Dialogi są siłą tej książki. Prawdziwość jest siłą tej książki. Ludzie są siłą tej książki. Pisarze. Policjanci. Osoby postronne. Ofiary. Każdy, ale to każdy człowiek tutaj jest ważny. Wszyscy mają swoje role do odegrania. A czasem pewne gorzkie słowa dają nam odczuć, że autor doskonale zna realia. Że wie całkiem sporo o ludzkich zachowaniach.
"Artyści, literaci w dupę mać, wścieka się Biernacki, kiedy się dowiaduje, że ten nicpoń Kapusta całą mszę bawił się smartfonem."
➡️I teraz tak. Biernacki. Ta postać urasta w moich oczach do jednej z najważniejszych postaci w tej powieści. Za wszystko. Za styl, za język, za zaszłości, za moralność ukrytą pod slangiem i nieczułością. Ten gość jest absolutnym (obok Kortza) trzonem tej powieści. Właśnie za to cenię Wolnickiego, że potrafi stworzyć postaci drugoplanowe, które stają się mimochodem ważne i istotne. Ten facet ma wszystko, czego oczekuję od bohaterów. Ma swój styl, ma swoje zdanie, ma gorycz i żal, ma przejścia i ma wielkie chwile, które zmieniają się w klęski, a te klęski go nie powalają, tylko wzmacniają. Takich bohaterów oczekuję.
➡️Byłbym zapomniał. Kortz jest wkurzający. Nawet sobie nie wyobrażacie, ile razy szlag mnie trafiał na jego gadki, sugestie, podpowiedzi, drwinki, wymądrzanie się i przedwiekowy sarkazm. Jakbym miał z takim człowiekiem na codzień żyć, współpracować - szlag by mnie trafił na miejscu. Ja naprawdę nie wiem, czy taki był zamysł autora, ale ten gość to chodzący wkurw. Niby przyjazny, niby w tle, niby pomaga ale... o żesz mać!
➡️Punkt po punkcie, krok po kroku Wolnicki prowadzi nas do rozwiązania tej pokręconej zagadki. Dodaje kolejne tropy i kolejnych podejrzanych. Rzuca światło na jedne wątki, żeby inne ukryć we mgle przypuszczeń i insynuacji. Całe szczęście, że już lata temu przestałem zgadywać w trakcie czytania, kto jest mordercą, bo od razu bym zwariował. Ale Wy próbujcie. Jest z czego wybierać. Jest kogo podejrzewać. Zestaw jest imponujący.
➡️ Jeżeli kochacie trudne, dziwaczne rozmowy i stosunki międzyludzkie, jeśli zaskakujące rozwiązania są dla Was, jeśli w trakcie powieści zmienia się Wasz stosunek do bohaterów - musicie ten kryminał przeczytać. Wojtek Wolnicki stworzył niezwykłą historię, inteligentnie i zaskakująco poprowadzoną, zatrącającą o schizofreniczne obszary. Brzmi to świeżo i bardzo ciekawie, co po przeczytaniu setek kryminałów mówię z pełną odpowiedzialnością.
➡️Autor napisał książkę inną niż swoje poprzednie książki. Bardzo inną. O innym ciężarze gatunkowym, to jasne. Są pewne wspólne cechy, ale nie na tyle wyraźne, żebym ja był w stanie powiedzieć: tak, to Gregory-Wolnicki, to jego robota. Tak nie jest. To jest inny Wolnicki, nadal świetny, nadal absorbujący, ale inny. I skądinąd wiem, że tak miało być. I to się udało na 100 procent.
➡️Jeżeli szukacie świetnego, mocnego kryminału rozgrywającego się w środowisku, które jest bliskie nam wszystkim - Tulpa będzie wyborem idealnym. Zaręczam Wam - to jeden z najlepszych, nieoczywistych kryminałów, jakie ostatnio czytałem. I polecam Wam z czystym sumieniem.

"– Myślisz tylko o sobie, egoisto, pasożycie. Zdajesz sobie sprawę, że gdybym przestał pisać, ciebie by nie było."

Moi Drodzy
➡️Prolog od razu wprowadza w odpowiedni nastrój i na właściwe tory. Bezlitosne morderstwo, z nieznanego powodu ginie poczytny pisarz. To tak gwoli przestrogi dla pisarzy🙈 Jest mocno i prawdziwie. Pytanie - w co tym razem wciągnie nas Wolnicki? W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

➡️Zacznijmy od wydania, które ma klimat jak cholera. Czerwień, stylizowana czaszka, krwiście barwione strony, duża czcionka, co dla takiego krótkowidza jak ja ma duże znaczenie. Wydanie po prostu klasa.
➡️Sam początek dał mi już do zrozumienia, że będzie mocno i brutalnie. Niby drobiazg, naprawdę, odstrzelenie głowy kurczakowi (takie drobiazgi właśnie świadczą o klasie książki), a już się najeżyłem, obawiając się powtórki z rozrywki. Jednak powiem od razu - mimo całego brudu, okrutnych scen i wszechogarniającej przemocy - ta książka wciągnęła mnie natychmiast i bez reszty. Dlaczego? Proste - ponieważ całe okrucieństwo zostało wstawione w ramy starego Zachodu, tworząc obraz, który mógł mnie tylko zachwycić (no właśnie, to dziwne jest). I zmienić moje podejście do pewnych spraw, które w innych okolicznościach byłoby trudno znieść.
➡️Klimat Zachodu jest niepowtarzalny i niepodrabialny. Kolejne rozdziały, kolejne opowieści, kolejne krajobrazy i folklor. Dzikość i szaleństwo, zło i wojna, gwałty i strzelaniny. Taki Zachód jawi mi się jako prawdziwy. Nie z kowbojami śpiewającymi "Purple lights in the canion...", w białych koszulach i szlachetnych do porzygania. O nie. Gwałty i rzezie, bezprawie i motłoch - to esencja tamtych czasów, w których ludzie uczciwi i spokojni zdani byli na łaskę bandytów i przestępców. Tak tu właśnie jest. Jeżeli taki Zachód nie dla Was, wybór jest prosty. Ja zapadłem w niego całkowicie.
"Jakiś czas temu moja gazeta opublikowała wizerunek generała Winfielda „Mucha Nie Siada” Scotta stojącego w galowym mundurze na stosie ludzkich czaszek i wymachującego szablą nad głową. Chyba nie muszę mówić nic więcej."
No właśnie. Czy muszę mówić coś więcej?
➡️" Dziki Zachód to gangrena, wieczne pragnienie, rzeki spływające krwią i niebo tak wielkie, że z łatwością może cię zgnieść na miazgę. "
Amen. To jest definicja Zachodu. To jest właśnie ta książka. I piękno. I ból. I gorycz. I nostalgia. Mimo przemocy, mimo szaleństwa - niebo tak wielkie...
➡️Ketchum nie oszczędza nam niczego. Wywleka na światło dzienne to, co w człowieku najgorsze. Znęcanie się, gwałty, poniewieranie. Kobiety i mężczyźni upodleni i sprowadzeni do nicości. Dzieci zabijane bez żadnej litości. Tortury. W błyskach jednak jest walka. Walka o siebie. Walka o przetrwanie. Zachód jest wieczną walką. Nie do wygrania. Zachód jest krwią, błotem i obłędem. I przyjaźnią. I śladami, dosłownie przebłyskami człowieczeństwa, tym mocniej wybrzmiewającymi w pożodze i zgliszczach.
➡️Nigdy bym nie przypuścił, że Ketchum jest zdolny napisać taką książkę. Jestem wręcz zszokowany. I zachwycony. Widać nie znam go najlepiej, nic dziwnego, skoro to 2ga jego powieść, którą czytałem. Ale teraz już wiem na pewno, że zawsze pokazuje w swoich książkach koszmar najgorszy z możliwych - ten, który siedzi w człowieku, ten, któremu człowiek tak chętnie pozwala wymykać się na wolność, ten, który w najgorszy możliwy sposób definiuje ludzkość.
➡️Niestety, jest to bardzo krótka opowieść. Maksymalnie na jeden wieczór. Ale co z tego, skoro ma taki ciężar gatunkowy, jakiego nie ma niejedna 600-stronicowa kobyła. I na pewno do niej jeszcze wrócę. Dzięki temu, że porusza we mnie to coś, co sprawiło, że uwielbiam prawdziwe westerny. Tu jest moc i realizm. Tu jest groza i masakra. Tu jest niebo ciemne i rzeki spływające krwią. Tu jest ludzkość w najgorszym wydaniu, a jednak są też elementy dobra, umiejętnie splecione w jedno ze złem. Musicie to przeczytać. UZJ (Uncelkowy Znak Jakości).
PS. Nie myślcie, że to jakaś głęboka, filozoficzna przypowieść. To jest po prostu historia, jakich wiele było wtedy na pograniczu. I tylko ja, jak zawsze musiałem się w niej doszukać drugiego i trzeciego dna 🙈 Ale czyż nie o to w tym chodzi?

➡️Zacznijmy od wydania, które ma klimat jak cholera. Czerwień, stylizowana czaszka, krwiście barwione strony, duża czcionka, co dla takiego krótkowidza jak ja ma duże znaczenie. Wydanie po prostu klasa.
➡️Sam początek dał mi już do zrozumienia, że będzie mocno i brutalnie. Niby drobiazg, naprawdę, odstrzelenie głowy kurczakowi (takie drobiazgi właśnie świadczą o klasie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Za kamień i za ciemność Piotr T. Dudek, Sonia Korta
Ocena 7,8
Za kamień i za... Piotr T. Dudek, Son...

Na półkach:

Moi Drodzy
➡️Ostatnio mam wiele szczęścia do dobrego fantasy. Najpierw "Burza", a teraz "Za kamień i za ciemność" od Alegorii. Co pozwoliło mi przypuszczać, że to będzie epicka opowieść? Ano jej objętość. I wiem doskonale, że ilość niekoniecznie idzie w jakość, ale tym razem właśnie tak się stało. Co daje z kolei Wam prawo przypuszczać, że ta powieść mi przypadła do gustu. I ja Wam mówię w pełni odpowiedzialnie - przypadła i to jak. A teraz Wam powiem, dlaczego 😁
➡️Jeżeli chodzi o wydanie, to jak zawsze w takich wypadkach mam jedno zastrzeżenie - dlaczego nie w twardych?! Tu aż się prosi o twarde, piękne okładki. Tym bardziej, że grafika okładkowa jest przezajebista. Stylizowana czaszka jakiegoś stworzenia, czerń, z której na rogach wyłania się dyskretnie jakiś wzór (fragment mapy?), rewelacyjna czcionka tytułu. Do tego w środku mapa krainy (kocham mapki w książkach!) i jakby tego było mało - plan miasta! Jestem absolutnie zachwycony! Właśnie tak to powinno wyglądać!💥
➡️Szczury. Tysiące gryzoni. Opuszczone szyby kopalniane. Szczury. Mrok. Smród. Król Szczurów. Tu jest taki creepy klimat, że aż mam ciary. Wystarczyło 20 stron, żebyśmy się polubili (bardzo) z tą powieścią. Po kolejnych 50-ciu uznałem, że to jedno z lepszych fantasy, jakie ostatnio czytałem. Dlaczego?
➡️ Wszechobecna ciemność. Miasto Baraghod. Ze swoimi teatrami, pięknymi ulicami, prorokami. A pod spodem wszechobecny mrok. Pełzająca groza. Jak to jest świetnie, szczegółowo, detalicznie opisane. Ja to wszystko poczułem, zobaczyłem, niemało doświadczyłem. Smród szczurzego gówna, Szczurze Doły, w których można oddać życie za nędzne grosze, ku uciesze gawiedzi, spragnionej najprostszej formy rozrywki - gry o życie.
➡️Jeżeli pisarskie duety mają skutkować taką atmosferą - ja popieram pisarskie duety. To, co najbardziej doceniam w książkach, to szczegółowość i wiarygodność wykreowanego świata. Ten świat taki jest. Wypełniony detalami, szczegółami, pięknem i brudem naprzemiennie. Jest prawdziwy do bólu. Do krwi.
➡️Przygotujcie się na świat i jego mieszkańców pokazanych z cholernym, epickim rozmachem. Każdy jest inny. Każdy żyje własnym życiem, każdy ma swoje problemy i tragedie. Na dodatek wszystko bez zbędnego patosu i zadęcia, które tak często są zmorą fantasy. Nie tu. Tu jest naturalnie. To po prostu świat, który mógłby być Waszym światem. Jakże łatwo w niego wejść i utkwić w nim, w jego podziemnych korytarzach, zaułkach i bocznych drogach, gdzie czai się śmierć. To śmierć jest tu głównym bohaterem. Ona kryje się za każdym rogiem. Kryje się w każdym przypadkowo spotkanym stworzeniu. Szczurze, człowieku czy jeszcze kimś/czymś innym.
➡️"Opowiedz lepiej, co słychać na świecie. Upadek obyczajów, dekadencja, zgnilizna moralna, terror i szalejąca patologia."
W tej książce koszmar i terror mieszają się z miłosierdziem, które pojawia się w najmniej spodziewanych momentach. Społeczeństwo zgniłe i zepsute nie potrzebuje bohaterów. Potrzebuje Szczurzych Dołów i Mordechaia. Nie potrzebuje Geradionów. Stop. Potrzebuje ich, żeby móc nienawidzić.
➡️Jednak Ci bohaterowie, których tak naprawdę nikt nie chce, nagle się pojawiają. W najmniej spodziewanych okolicznościach, w osobach, które, wydawać by się mogło - nie mają do bycia bohaterami żadnych predyspozycji. Właśnie to kocham w fantasy, że każdy może tu zostać bohaterem.
➡️Bohaterowie. Po prostu perfekcja. Sędzia, Vrikhaur, Rytter czy Rafi - rewelacyjnie wycyzelowane postacie, które porwały mnie absolutnie. Każdy inny, wyrazisty, każdy ze swoją historią i przeszłością. Plus genialnie (a tak) wykreowane postacie drugoplanowe. Charakterystyka bohaterów świetna, są żywi, prawdziwi, po prostu ludzcy (albo nieludzcy do szpiku kości).
Rytter jakoś tak od razu skojarzył mi się z młodym Gloktą, który, gdyby nie jego tragedia, właśnie takim inkwizytorem mógłby się stać (gdyby poszedł tą drogą, w co wątpię). A tak, jako człowiek kaleki stał się jeszcze lepszy. No ale nie o tej książce miało być🙈 Wracając - Rytter to mój ulubiony typ bohatera. Surowy, odważny, spowity w opary tajemnicy, tragicznie doświadczony jako dziecko i jako dorosły. Prawy i szlachetny, mimo pełnionej funkcji. Rozdarty przez konieczność ciągłego dokonywania trudnych wyborów. Między tym co słuszne, a tym, co inni wpajali mu jako słuszne. Absolutnie rewelacyjny bohater. Aby zostać bohaterem romantycznym brakuje mu tylko nieszczęśliwej miłości 😁(to taka moja sugestia). Miłość do wiedźmy byłaby idealna😉
➡️Co w tej powieści jest potęgą? Emocje. Emocje, które chwilami rozsadzają kolejne karty tej niezwykłej historii. Uczucia, tłumione i tłamszone, czy to przez chore społeczeństwo, czy przez samych bohaterów - nagle wybuchają i niczym lawa palą wszystko na swej drodze, doprowadzając do kolejnych wydarzeń, napędzających całą intrygę.
➡️Świetnie opisane społeczeństwo z jego kastami, grupami społecznymi, wyrzutkami i elitami. Nawyki, tradycja, jak i nowe zwyczaje. Stara wiara i nowy bóg. Starowiercy i inkwizytorzy. Obce siły i wewnętrzne zatargi. Polityka, tak lokalna jak i światowa. Spiski, intrygi. Dużo mimochodem wtrącanych opowieści, które czynią całą historię jeszcze ciekawszą.
➡️"Jeszcze pół roku temu byłem na Pograniczu i widziałem tam rzeczy, w które byś nie uwierzył. /.../Coś tam... rośnie, zmienia się, budzi."
No i mamy to, co uwielbiam. Rodzący się mrok. Powstającą ciemność. Budzący się terror. Niewyjaśnione incydenty. Strach. Zaraza. Czarna magia. I to miasto. Miasto moloch, miasto potwór, miasto tragedii, biedy i niesprawiedliwości. I kopalnie, w których znajdziecie wszystkie Wasze najgorsze koszmary. I uliczki, ciemne, mroczne zaułki, w których możecie znaleźć tylko szczury i śmierć. Ale klimat! A stare kopalnie, korytarze wiecznie w ciemnościach, szepczące swoje przekleństwa i modlitwy, ciągły mrok i strach! O tak!
"Szept kamienia i ciemności, zwodniczy, niebezpieczny, dziki."
➡️Zanurzanie się coraz głębiej w ten świat sprawiło mi ogromną przyjemność, choć przyznaję, że podchodziłem do tej książki nieufnie. Ale okazało się po raz kolejny, że Joasia z Alegorii zna mnie lepiej, niż ja sam siebie 🙈
Poznawanie nowych miejsc, mnóstwo egzotyki, magii i mroku, bezwzględna walka o przetrwanie, misternie skonstruowane środowisko oraz wszystko, o czym już wcześniej pisałem (bohaterowie!) - to właśnie atuty tej powieści, będącej wynikiem pracy duetu autorów.
➡️Reasumując - jeśli rajcuje Was fantasy, fantasy na wysokim poziomie, dopracowane i napisane z niewątpliwą wizją, do tego klimat tak mroczny, jak rzadko (och!) - koniecznie czytajcie "Za kamień i za ciemność". Moja ocena mocne 8,5/10, a właściwie to 9/10 i UZJ (Uncelkowy Znak Jakości). Dzięki Joasiu, że przekonałaś mnie do tej powieści 🤗 Było warto! I to jak! Kurła, to świetna książka jest! I czekam niecierpliwie na kolejną część! Czekam jak jasna cholera! Bo nie watpię, że takowa będzie, przecież, o dziwo - to wszystko dopiero się rozkręca i śmiem twierdzić, że dalej będzie absolutnie mega hiper epickie! (co za określenie 🙈).
PS. Te szczurze udka zawinięte w palmowy liść naprawdę skojarzyły mi się z Królem Szczurów i udkami rusa ticusa 🙈
A drugie skojarzenie to Begul z flecistą z Hameln 🙂
PPS. Odnalazłem chwilami w tej książce klimat trylogii Pierwsze Prawo, a to jest największy komplement, jaki obecnie mogę powiedzieć o fantasy. Ale tu jest więcej mroku, yeah!

Moi Drodzy
➡️Ostatnio mam wiele szczęścia do dobrego fantasy. Najpierw "Burza", a teraz "Za kamień i za ciemność" od Alegorii. Co pozwoliło mi przypuszczać, że to będzie epicka opowieść? Ano jej objętość. I wiem doskonale, że ilość niekoniecznie idzie w jakość, ale tym razem właśnie tak się stało. Co daje z kolei Wam prawo przypuszczać, że ta powieść mi przypadła do gustu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

➡️To, co zawsze bardzo, bardzo doceniam w powieściach (wszelkiego rodzaju) to rozbudowana i wiarygodna warstwa obyczajowa. Tutaj jest wręcz znakomicie. Autor przedstawił stosunki między bohaterami, generalnie stosunki międzyludzkie, pewne wycinki społeczeństwa (oesu, ta korporacja, w której pracuje Piotr to masakra). Duże znaczenie jest położone na uczucia, na przemyślenia, na wnętrze postaci. I uwaga, mówię od razu - nie obawiajcie się. Nie jest nudno ani przez chwilę. Marcin uczynił to nad wyraz zgrabnie i bardzo interesująco. To właśnie tygrysy lubią najbardziej! Zresztą niczego innego się nie spodziewałem, biorąc pod uwagę już poprzednią powieść.
➡️I teraz to, co mnie najbardziej zakłuło w oczy przy "Złodzieju" - zbyt długie opisy, które pozbawiały powieść (w pewnych momentach) dynamiki. Tutaj tego absolutnie nie ma! Tempo jest utrzymane idealnie, ani razu nie wypadłem z rytmu. Nie przypisuję sobie tu żadnej zasługi, bo książka na pewno już była napisana przed publikacją mojej recenzji "Złodzieja", niemniej jednak bardzo się cieszę, że autor zwrócił na to uwagę. To zupełnie zmienia odbiór powieści. To zupełnie zmienia jej wydźwięk. Brawo 👏
➡️Fobia i trauma. A właściwie fobia wypływająca z traumy. Przeżycia z dawnych lat rzutujące na całe życie. O, jak to jest świetnie opisane. Autor krok po kroku, wykorzystując dwie linie czasowe wprowadza nas w te chore wydarzenia, nie dając chwili wytchnienia. W tej sytuacji przeskoki czasowe to idealne rozwiązanie.
➡️Jest jeszcze coś, co bardzo szanuję, a co tutaj jest. Wiele trafionych w punkt przemyśleń na temat społeczeństwa, ludzi, hipokryzji, trawiących ten świat problemów. To jest tak zgrabnie wplecione w tekst, że ani trochę nie przeszkadza, nie razi, wręcz przeciwnie. To się świetnie czyta. Ja to swojej żonie czytałem i zapytała mnie tylko: kto to napisał? W końcu coś mądrego czytasz 🙈 W każdym razie Marcin, moja żona już wie, że istniejesz 😉
➡️Całość powieści jest absolutnym odchyleniem od normy. Jest pakietem zdarzeń, który doprowadza do tragedii. Jest drogą przez mękę, tak głównego bohatera, jak i jego żony. Pogłębiającym się szaleństwem. Pojedynczymi kroplami, które zbierając się w jaźni, w pewnym momencie przepełniają czarę goryczy. Czarę wypełnioną tłumionymi przez lata przeżyciami. To musiało wybuchnąć. To musiało krwawić. To musiało zaboleć. I zabolało. Bardzo.
➡️Stopniowe odkrywanie prawdy. I stopniowa ewolucja ukrytego szaleństwa. Jak to jest żyć z kimś, kogo zupełnie się nie znało. Jak to jest przekonać się, że bliska ci osoba to ktoś całkowicie inny, niż myślałeś? Przerażenie. Paraliż. Strach. Tego doświadczycie. I to będzie za Wami chodzić jeszcze wiele dni. Za mną chodziło. Kleszcze, mrówki…
➡️To wręcz niesamowite, jak istotnie różni się (w mojej opinii) "Aberracja" od "Złodzieja". Pachnie świeżością, oryginalnością, grozą wypływającą z samych trzewi. A że jest przy tym wzbogacona warstwą obyczajową (wspominałem, wiem) - ja jestem zachwycony. Bo zawsze to powtarzam i powtarzał będę do znudzenia – warstwa obyczajowa właśnie stanowi o klasie horroru czy thrillera. Nie każdy to potrafi. Marcin potrafi doskonale.
➡️Klimat, klimat, klimat! Mrok wynurzający się ze stron książki chwilami wręcz przytłacza. Ponadto utrzymane do końca tempo, wiarygodni i doskonale przedstawieni bohaterowie oraz bardzo dobre zakończenie. Absolutnie Wam polecam, autorowi gratuluję, to wielka przyjemność dla czytelnika widzieć, jak wraz z kolejną powieścią ewoluuje styl, sposób prowadzenia narracji, a to co było dobre już wcześniej - staje się jeszcze lepsze.
➡️Będziecie się zastanawiać, z czym tak naprawdę macie do czynienia. Czy to ciągle thriller, czy już groza. Co się takiego musi wydarzyć, żebyście zaklasyfikowali tę powieść do jednego z tych gatunków? Kto jeszcze musi zginąć? Kto musi chwycić za nóż? Czyja jeszcze krew musi się przelać? Wierzcie mi, chcecie się przekonać.
PS. Postać Głowackiego absolutnie znakomita. Wydawać by się mogło, że całkiem mimowolnie, a jednak momentami kradnie całe show. Takich właśnie bohaterów uwielbiam i tacy nadają właściwy sznyt powieści.

➡️To, co zawsze bardzo, bardzo doceniam w powieściach (wszelkiego rodzaju) to rozbudowana i wiarygodna warstwa obyczajowa. Tutaj jest wręcz znakomicie. Autor przedstawił stosunki między bohaterami, generalnie stosunki międzyludzkie, pewne wycinki społeczeństwa (oesu, ta korporacja, w której pracuje Piotr to masakra). Duże znaczenie jest położone na uczucia, na przemyślenia,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

➡️Wszystko obraca się w tematyce czasu. Zmiany czasu, podróży w czasie, naginania czasu, reperkusji po manipulacjach w linii czasowej. Wpływaniu na przyszłe wydarzenia przez ingerencję w przeszłości. Wiem już po pierwszej części, że Kamila to pasjonuje i to się doskonale daje odczuć. To po prostu widać. I to jest wielki plus. Autentyczność.
➡️Od razu daje się zauważyć, że wszystko jest bardzo płynne. Nie wiem, może to zaleta krótkich form, ale moim zdaniem to po prostu bardzo dobry warsztat pisarski autora. Nie ma nadmiernych zwolnień, jest dynamika, jest przysłowiowy pazur, który pozwala na wejście w skórę bohaterów, na spojrzenie na akcję z ich perspektywy. To po prostu bardzo dobrze się czyta.
➡️Chociaż teoretycznie jest to samodzielny zbiór, jednak w moim przekonaniu znacznie lepiej wejdziecie w temat i odczujecie nomen omen presję czasu, jeżeli wcześniej zapoznacie się przynajmniej (tak jak ja) z pierwszym tomem cyklu z tego uniwersum. Ja już w trakcie czytania żałowałem, że nie przeczytałem też wcześniej tomu drugiego. Niemniej jednak - zgodnie ze słowami samego autora - ten zbiór można przeczytać jako niezależny. Owszem, zgadzam się, można. Ale warto poznać poprzednie książki z uniwersum.
➡️Świetnie i prawdziwie wyglądają bohaterowie tych opowiadań. Lepiej, niż w pierwszej powieści. A już sam fakt, że w tak krótkich przecież opowieściach Kamil nadał swoim bohaterom wiarygodności, potrafił w skrótowej formie realistycznie ich opisać, dać im ludzkie rysy, słabości i marzenia - to bardzo dobrze świadczy o jego umiejętnościach. Za bohaterów duży plus.
➡️Dodatkowo mega fajny klimat budują niewielkie ilustracje zamieszczane co jakiś czas, w zasadzie tak jakby szkice, czy to postaci czy otoczenia. To bardzo dobrze trafia w mój gust i ktoś tu "odwalił" naprawdę super robotę.
➡️ Jest akcja. Akcja dynamiczna, zahaczająca często moim zdaniem o klasyczne s-f z lat 80. A ja to bardzo lubię. Wiadomo, podróż w czasie to klasyka sama w sobie, androidy to klasyka, a właśnie wokół tych tematów krążą opowiadania. Oczywiście nie ma tu powtarzalności i wtórności. Są kolejne aspekty podróży w czasie, są strażnicy, uciekinierzy, jest mnóstwo mega interesujących wątków, które pozwolą Wam na swobodne wejście w ten świat. Będziecie zadowoleni.
➡️Spotkacie w tych opowiadaniach również bohaterów dwóch poprzednich powieści Kamila i ja to bardzo doceniam. To są smaczki, które uprzyjemniają czytanie i np. spotkanie Orfalego jako nieopierzonego studenta było bardzo interesujące. Takie drobiazgi sprawiają, że uniwersum stworzone przez Kamila jest spójne i klarowne.
➡️Wizja autora odnośnie losów Ziemi, wojen religijnych i walk bratobójczych, jak również z obcymi jest bardzo interesująca (żeby nie powiedzieć cholernie przygnębiająca). Mimo, że są to opowiadania, daje się wychwycić mnóstwo szczegółów, które przybliżą Wam, jakie może się stać nasze społeczeństwo na skutek wojen, braku tolerancji, fanatyzmu w każdej postaci i na skutek ogromnego rozwoju technologii. Uważam, że właśnie fantastyka powinna takie rzeczy pokazywać, uwydatniać i w efekcie przed nimi ostrzegać. To jest jej misja. Oczywiście poza dostarczaniem czytelnikowi świetnej rozrywki.
"– A właściwie skąd ty pochodzisz?
– Centrum prokreacyjne w układzie Denon
– Wychowałeś się bez rodziny
– Jak większość – odparł Feliks bez emocji.
– A ty z Ziemi? Znasz swoich prokreatorów?
– Z kolonii księżycowej. Znam swoich rodziców. Mieli akceptowalny miks genotypowy i chcieli mieć dziecko."
No tak. Jesteśmy na dobrej drodze. Dobór genotypowy, wychowanie bez rodziców i inne, poprawiające jakość życia elementy cywilizacyjne. Hurra!
➡️Pojawia się trudny temat religii i wiary, a to też świadczy o tym, że autor nie unika problemów ważnych. Pojawia się Lublin, w którym mieszkam i to jak zawsze nastawia mnie pozytywnie. Pojawiają się rozmaite problemy drążące już obecnie społeczeństwo. Oberwało się też współczesnym social mediom. Idea pawia do mnie przemawia.
"– Internet to śmietnik. Archeologiczna kloaka, jak zwano kiedyś toalety. Trzeba wiedzieć, jak w nim grzebać i co warto z niego wyjąć."
Niestety coraz mniej osób o tym pamięta.
Trzeba docenić podejście autora, gdyż obecnie niektórzy omijają te sprawy, przymykając na nie oczy. A fantastyka to nie tylko efekciarskie strofy bez chwili refleksji.
➡️Wszystko jest powiązane ze złowrogim Departamentem Czasu, który w każdych okolicznościach ma nie dopuścić do jakichkolwiek zaburzeń continuum czasowego. Wszelkie nieautoryzowane manipulacje z czasem są z urzędu ścigane, a wszyscy nielegalni podróżnicy w czasie są albo więzieni albo eksterminowani. Wszystko w imię większego dobra. Wszystko po to, aby świat trwał, aby nie doszło do zaburzeń. To jest znakomita historia, a w zasadzie szereg historii, nierozerwalnie splecionych i naturalnie połączonych w jedną harmonijną całość.
➡️Zapachniało mi klasyką przy czytaniu. Trochę Orsonem Scottem Cardem, trochę Strugackimi, nawet Lemem. Generalnie uważam, że to bardzo dobrze skonstruowany i napisany zbiór opowiadań, który bardziej spodoba się tym zakochanym w starej fantastyce (jak ja) niż wielbicielom nowoczesnej papki.
➡️To wielka przyjemność mieć okazję obserwować, jak autor doskonali swoje umiejętności i podąża w mojej opinii w dobrym kierunku. Zbiór Kamila udowadnia to ponad wszelką wątpliwość. Bardzo dobra dynamika i właściwie tempo, które nie ma nagłych zachwiań, świetni bohaterowie, szczypta humoru, ciekawa i niepokojąca wizja społeczeństwa i przyszłości naszej planety - znajdziecie to wszystko w tym zbiorze i zapewniam, że jego przeczytanie sprawi Wam przyjemność. Ja bez wątpienia wrócę do tego świata czytając zaległe Panta Rhei.

➡️Wszystko obraca się w tematyce czasu. Zmiany czasu, podróży w czasie, naginania czasu, reperkusji po manipulacjach w linii czasowej. Wpływaniu na przyszłe wydarzenia przez ingerencję w przeszłości. Wiem już po pierwszej części, że Kamila to pasjonuje i to się doskonale daje odczuć. To po prostu widać. I to jest wielki plus. Autentyczność.
➡️Od razu daje się zauważyć, że...

więcej Pokaż mimo to