-
Artykuły
James Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński9 -
Artykuły
Śladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant10 -
Artykuły
Czytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać467 -
Artykuły
Znamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Biblioteczka
2019-07-18
2019-10-23
Chociaż blurb tego nie sugeruje, pierwsza część Otchłani to przede wszystkim zamykanie wszystkich mniej istotnych wątków z poprzednich tomów, autor skupił się też na przygotowaniu sobie punktu wyjścia do zupełnie nowego cyklu. Kilka lat temu, kiedy stało się jasne, że książki Petera V. Bretta osiągną aż taki sukces, tj. gdzieś po drugim tomie, autor zaczął wykazywać nieprzyjemną cechę, której, jak sam kiedyś napisał, podobno bardzo nie lubił u innych autorów – pompowanie objętości na siłę. Jeśli komuś spodobał się początek trzeciego tomu książki to i tutaj będzie zadowolony, bo styl i poziom są bardzo podobne. Dla mnie wrażenia też były takie jak przy Wojnie w blasku dnia właśnie – wspomniane pompowanie objętości, nuda i brak emocji.
Największy minus tej książki to sam początek i narodziny dziecka Leeshy. Nie spodobał mi się pomysł na „ustalanie płci dziecka” (kto przeczyta pierwsze 50 stron tego tomu będzie wiedział o co chodzi). Autor chyba ma jakieś skrajne poglądy polityczne, denerwowało mnie narzucanie czytelnikowi swojego światopoglądu, wszystkie aluzje z tym związane były żenujące i ten wątek zostawił u mnie duży niesmak.
Chociaż blurb tego nie sugeruje, pierwsza część Otchłani to przede wszystkim zamykanie wszystkich mniej istotnych wątków z poprzednich tomów, autor skupił się też na przygotowaniu sobie punktu wyjścia do zupełnie nowego cyklu. Kilka lat temu, kiedy stało się jasne, że książki Petera V. Bretta osiągną aż taki sukces, tj. gdzieś po drugim tomie, autor zaczął wykazywać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-08-04
Gdzieś około 120-150 strony zaczęło trochę nudą wiać i poza paroma wyjątkami ten stan utrzymał się gdzieś do połowy książki; później wszystko bardziej się rozkręca, akcja przyspiesza. Autor do końca utrzymał już ten sam poziom, oraz, co u niego dość nietypowe, kilka wątków rozwiązał w sposób całkiem niespodziewany, między innymi zabijając niektóre postacie.
Ogólnie fabuła skupia się na tym, czego brakowało mi w trzecim tomie serii – na tytułowej tam wojnie w blasku dnia, dostajemy parę bitew między Krasjanami a mieszkańcami północy. Mniej czasu poświęcono tutaj Ineverze, za to poznana w poprzedniej części Ashia ma swój wątek i zaczyna wyrastać na jedną z głównych bohaterek.
Po słabszym trzecim tomie cyklu ten jako całość wydaje się być lepszy. Cieszę się, że Brett odpuścił sobie w końcu retrospekcje i przestał wracać po raz n-ty do tych samych wydarzeń, a skupia się na teraźniejszości. Podobno opowiadanie o Briarze miało z początku znaleźć się w głównym cyklu w tej właśnie części, ale autor ostatecznie z tego zrezygnował; dobrze zrobił, bo historia Briara ostatecznie nie jest aż tak istotna dla całości i w zasadzie można ją sobie darować.
Gdzieś około 120-150 strony zaczęło trochę nudą wiać i poza paroma wyjątkami ten stan utrzymał się gdzieś do połowy książki; później wszystko bardziej się rozkręca, akcja przyspiesza. Autor do końca utrzymał już ten sam poziom, oraz, co u niego dość nietypowe, kilka wątków rozwiązał w sposób całkiem niespodziewany, między innymi zabijając niektóre postacie.
Ogólnie fabuła...
2018-10-06
Przy pierwszej części trzeciego tomu cyklu demonicznego Pan Brett ma chyba lekki spadek formy… Często miałem wrażenie że poszczególne fragmenty wrzucone zostały na siłę i przesadnie rozwleczone, trochę za dużo samych relacji między bohaterami, a za mało tej tytułowej wojny. Znaczną część książki zajmują wspomnienia Inevery, z których wiele fragmentów jest rzeczywiście ciekawych, ale chcąc czy nie wracamy po raz kolejny do wątków przerabianych poprzednio. Wydaje mi się, że pewne sceny są tu omówione po raz trzeci w cyklu (np. pierwsze spotkanie Arlena i Jardira czy Arlen przynoszący włócznię Kajego do Krasji); to oczywiście krótkie fragmenty opisane z punktu widzenia kolejnego bohatera, no ale ile można?
Kolejny problem to drobne niezgodności w tekście – Krasjańskie kobiety te kolorowe wdzianka dla swoich mężczyzn nosiły pod tymi w których chodziły na co dzień, czy przebierały się w nie dopiero w domowym zaciszu? Bo w książce są przedstawione obie wersje... To oczywiście są pierdoły, ale ciężko się oprzeć wrażeniu, jakby autor dostał deadline od wydawcy i musiał na siłę skończyć książkę, nawet nie analizując na spokojnie tego co napisał.
Z tomów, które do tej pory przeczytałem, ten uważam na razie za najsłabszy z cyklu.
Przy pierwszej części trzeciego tomu cyklu demonicznego Pan Brett ma chyba lekki spadek formy… Często miałem wrażenie że poszczególne fragmenty wrzucone zostały na siłę i przesadnie rozwleczone, trochę za dużo samych relacji między bohaterami, a za mało tej tytułowej wojny. Znaczną część książki zajmują wspomnienia Inevery, z których wiele fragmentów jest rzeczywiście...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019-12-07
2019-04-26
Tak jak zakończenie poprzedniego tomu było dość szokujące, tak i początek czwartego też trochę zaskoczył. Pierwsze rozdziały to opis działań Inevery i Abbana, starających się utrzymać pokój pomiędzy poszczególnymi plemionami Krasji i uniknąć wojny domowej między nienawidzącymi się synami Jardira, którzy pragną samodzielnie przejąć władzę, gdy na tronie zabrakło ich ojca.
Autor także i w tym tomie pokusił się o retrospekcję i przedstawia historię Ashii. Na szczęście jest to tylko jeden z wątków, większość wydarzeń w książce dzieje się tu i teraz. Brett nie skupia się na jednej konkretnej postaci w tej książce, poświęca trochę czasu każdemu poznanemu wcześniej bohaterowi, w każdym przypadku pchając trochę fabułę do przodu i przygotowując nieco grunt pod piąty tom cyklu – pod tym względem ta część wypada naprawdę dobrze.
Trochę obawiałem się tej książki, na szczęście tym razem nie odczułem takiego pompowania objętości jak poprzednio. Ashia i jej historia wydają mi się nieco wzorowane na dzieciństwie Inevery z poprzedniego tomu, jakby autor poszedł na łatwiznę i skorzystał ze sprawdzonych wcześniej schematów.
Brett dwukrotnie przypomina wątek wojowników, których Jardir przyznał Abbanowi dla ochrony. Dobrze że to robi, problem tylko w tym, że raz jest ich 112, a innym razem 120 (strony 199 i 374 jeśli ktoś nie wierzy:)).
Książkę można polecić z czystym sumieniem, jeśli ktoś dotrwał do końca trzeciego tomu.
Tak jak zakończenie poprzedniego tomu było dość szokujące, tak i początek czwartego też trochę zaskoczył. Pierwsze rozdziały to opis działań Inevery i Abbana, starających się utrzymać pokój pomiędzy poszczególnymi plemionami Krasji i uniknąć wojny domowej między nienawidzącymi się synami Jardira, którzy pragną samodzielnie przejąć władzę, gdy na tronie zabrakło ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-02-02
2018-02-11
2018-11-03
Druga część „Wojny w blasku dnia” wynagradza lekkie rozczarowanie jakim była pierwsza. Nie mamy tu już wspomnień Inevery i autor skupia się na wydarzeniach bieżących, więcej stron poświęcone jest bohaterom poprzednich książek. Dalej zdarzają się fragmenty które mogą trochę denerwować, momentami widać trochę pompowania objętości książki, ale jest tego zdecydowanie mniej niż w pierwszej części, a akcja rozkręca się akurat dość szybko.
Punkt kulminacyjny w moim odczuciu przypadł gdzieś w połowie książki. Można tam było znaleźć wszystko co u Bretta najlepsze i do czego przyzwyczaił w swoich pierwszych książkach. Później napięcie nieco opadło a akcja płynnie zmierzała do zakończenia, które jest tu zdecydowanie największym plusem.
Książki z Cyklu demonicznego cechują się dużą przewidywalnością, często trafnie udawało mi się odgadnąć, co się za chwilę wydarzy. Tutaj też miałem kilka domysłów co do finału, ale to co zrobił autor na ostatnich stronach było zupełnym zaskoczeniem. Pierwsze wrażenie jest takie, że chce się od razu sięgnąć po kolejny tom i mimo paru irytujących szczegółów, na pewno warto tą książkę polecić jeśli komuś przypadły do gustu poprzednie części:)
Druga część „Wojny w blasku dnia” wynagradza lekkie rozczarowanie jakim była pierwsza. Nie mamy tu już wspomnień Inevery i autor skupia się na wydarzeniach bieżących, więcej stron poświęcone jest bohaterom poprzednich książek. Dalej zdarzają się fragmenty które mogą trochę denerwować, momentami widać trochę pompowania objętości książki, ale jest tego zdecydowanie mniej niż...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-01-29
2017-05-02
2017-05-07
Trzy opowiadania, z których tylko pierwsze będzie mieć większe znaczenie w głównym cyklu – jego bohater pojawia się w Tronie z czaszek, a tutaj Brett pokrótce wyjaśnił, skąd się tam wziął i jakie wydarzenia z przeszłości kształtowały jego osobowość. Lektura jest raczej luźno związana z głównym cyklem, można ją sobie odpuścić i polecić w zasadzie tylko największym fanom cyklu.
Elementem który najbardziej zapadł mi tu w pamięć jest coraz większa głupota i infantylność drugoplanowych bohaterów, patrząc trochę szerzej ich zachowań nie da się skleić w jakąś rozsądną całość. Autor w tym momencie totalnie przestał się przejmować realizmem i sensownością kompozycji całego cyklu, pisząc to co mu w danym momencie pasuje. Zaczął też wyraźnie bawić się w promowanie pewnych idei, trochę się tu czułem jakbym nie czytał fantastyki a jakąś obyczajówkę z jej elementami. Patrząc z perspektywy czasu od teraz to już równia pochyła, dalej jest tylko gorzej.
Trzy opowiadania, z których tylko pierwsze będzie mieć większe znaczenie w głównym cyklu – jego bohater pojawia się w Tronie z czaszek, a tutaj Brett pokrótce wyjaśnił, skąd się tam wziął i jakie wydarzenia z przeszłości kształtowały jego osobowość. Lektura jest raczej luźno związana z głównym cyklem, można ją sobie odpuścić i polecić w zasadzie tylko największym fanom...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to