Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Katie Henry w ciekawy sposób pokazuje nam, jak piątka kompletnie różnych od siebie ludzi (w dodatku nastolatków – a jak wiemy wiek nastoletni obfituje w burze i huragany), szukająca swego miejsca na Ziemi, potrafi wzajemnie się słuchać, wzajemnie się sobą opiekować, wzajemnie się szanować, wspierać i bronić swojej przyjaźni, gdy wszyscy dookoła próbują ją zniszczyć.
Anonimowi heretycy to wspaniała opowieść napisana zabawnym językiem, upstrzona zagadnieniami, z którymi często zderzamy się w swoim własnym życiu codziennym: nietolerancja, brak zrozumienia, kliszowość i zaszufladkowanie, wielowiekowe uprzedzenia, marginalizacja, ostracyzm, brak właściwej komunikacji pokoleniowej. I to, co mnie osobiście dotyka najbardziej: zwykła, ludzka niemoc w obliczu jawnej niesprawiedliwości.
Autorka w rzetelny, przemyślany i dopracowany sposób tworzy opowieść z wartką akcją, dzięki czemu książkę czyta się płynnie, sprawnie i „bez zacięcia”. Żadnego ziewania i wędrowania spojrzeniem za okno. Polecam!

Pełna recenzja na: www.kmjurkowska.pl/anonimowiheretycy

Katie Henry w ciekawy sposób pokazuje nam, jak piątka kompletnie różnych od siebie ludzi (w dodatku nastolatków – a jak wiemy wiek nastoletni obfituje w burze i huragany), szukająca swego miejsca na Ziemi, potrafi wzajemnie się słuchać, wzajemnie się sobą opiekować, wzajemnie się szanować, wspierać i bronić swojej przyjaźni, gdy wszyscy dookoła próbują ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Migracje" to przepiękna, wzruszająca i melancholijna opowieść o świecie, w którym prawie nie słychać już śpiewu ptaków, oraz o doświadczonej przez życie, podążającej własną, często wyboistą drogą dziewczynie, Franny. Widziana jej oczami apokalipsa wygląda inaczej niż przyzwyczaiły nas do tego inne powieści z tego gatunku.
Główna bohaterka zabiera nas w pachnącą wiatrem i oceanem podróż, niewolną od sporej dawki mroku i niepokoju. Historię Franny poznajemy bardzo powoli, wyrywamy kolejne wspomnienia z niechronologicznie poukładanych skrawków. Przypomina to trochę układanie wieloelementowych, barwnych puzzle, z których na końcu wyłania się wyrazisty pejzaż.

To była wspaniała, wzruszająca wędrówka rozpoczynająca się kompletnym chaosem, a kończąca całkowitą harmonią. Autorka, Charlotte McConaghy bez wątpienia ma talent do poetyckiego opisywania świata, ludzi i emocji. Z niecierpliwością wyczekuję jej kolejnych publikacji.

Pełna recenzja: www.kmjurkowska.pl/migracje

"Migracje" to przepiękna, wzruszająca i melancholijna opowieść o świecie, w którym prawie nie słychać już śpiewu ptaków, oraz o doświadczonej przez życie, podążającej własną, często wyboistą drogą dziewczynie, Franny. Widziana jej oczami apokalipsa wygląda inaczej niż przyzwyczaiły nas do tego inne powieści z tego gatunku.
Główna bohaterka zabiera nas w pachnącą wiatrem i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Aż się wierzyć nie chce, że to jest prozatorski debiut. W "Melodii mgieł dziennych" Marta Bijan zabiera nas w podróż po niespełnionych marzeniach i konsekwencjach niewłaściwych wyborów. Ukazuje nam świat pod ostrzałem fleszy – spełnienie marzeń wielu, osiągnięte przez tak niewielu – gdzie w pełnym blasku pozują i przywdziewają maski mistrzowie gry i pozorów. Za nimi zaś, w zakulisowym mroku czają się scenarzyści i reżyserowie tych spektakli, owiani aurą gorzkiego niespełnienia.
"Melodia..." przede wszystkim oczarowuje pięknym, poetyckim językiem. Tego się nie czyta, lecz smakuje, powoli, słowo po słowie, i delektuje każdym fragmentem. To była czysta przyjemność, mimo że tematycznie książka nie należy do najłatwiejszych.

Pełna recenzja na: www.kmjurkowska.pl.

Aż się wierzyć nie chce, że to jest prozatorski debiut. W "Melodii mgieł dziennych" Marta Bijan zabiera nas w podróż po niespełnionych marzeniach i konsekwencjach niewłaściwych wyborów. Ukazuje nam świat pod ostrzałem fleszy – spełnienie marzeń wielu, osiągnięte przez tak niewielu – gdzie w pełnym blasku pozują i przywdziewają maski mistrzowie gry i pozorów. Za nimi zaś, w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Najpierw była "Emigracja", teraz nastał czas "Edukacji". Znów się nie zawiodłam! Trochę do śmiechu, trochę do żalu, jeszcze BARDZIEJ DO REFLEKSJI. Uwielbiam Malcolma XD i chyba już jestem na etapie, gdy sięgnę po wszystko co wyjdzie spod jego pióra - nawet jeśli będzie to opis układania cegieł pod Pałac Kultury. Sporo jeszcze zostało do podsumowania w tej naszej polskiej rzeczywistości, czekam więc na kolejną książkę. Wypatruję jej jak wiosny!

Najpierw była "Emigracja", teraz nastał czas "Edukacji". Znów się nie zawiodłam! Trochę do śmiechu, trochę do żalu, jeszcze BARDZIEJ DO REFLEKSJI. Uwielbiam Malcolma XD i chyba już jestem na etapie, gdy sięgnę po wszystko co wyjdzie spod jego pióra - nawet jeśli będzie to opis układania cegieł pod Pałac Kultury. Sporo jeszcze zostało do podsumowania w tej naszej polskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Krokodyl w doniczce" to opowieść o trójce sąsiadów odzianych w maski i peleryny pozorów: o Pawle i Aldonie, którzy wścibsko i z zatyczkami ignorancji w uszach wpatrują się w swoje wizjery, obserwując życie za drzwiami, oraz o zapracowanej i ambitnej Kai, która wprowadza się na piętro gdańskiego bloku. To właśnie w momencie pojawienia się młodej dziewczyny rozpoczyna się stopniowy proces odchylania peleryn, spod których wysuwają się tajemnice, bolesne doświadczenia, porzucone przed laty marzenia, niepozamykane rozdziały życia – wszystko czego sąsiedzi nie mogli brać pod lupę w sprawiedliwym i obiektywnym osądzie siebie nawzajem. Pod wpływem Kai świat zamknięty na piętrze bloku powoli ewoluuje. Losy i przyszłość trojga niegdyś obcych sobie ludzi, zaczynają się ze sobą splatać.

Anna Szczęsna serwuje nam niezwykle mocno, sprawnie i realistycznie zarysowanych bohaterów. Sposób ich postępowania wynika z głęboko zakorzenionych doświadczeń, z którymi zmagają się od lat: w samotności, w otępieniu i w złości. Ten realizm w przedstawieniu postaci to zdecydowanie najmocniejszy punkt całej powieści, który nie tylko sprawił mi wielką przyjemność, lecz i… zrównoważył niedoskonałości.
Zabrakło mi werwy i ożywienia w języku, które podtrzymywałoby ognisko zaciekawienia. Zdarzyło się kilka razy, że przygnieciona przez zbyt obfity i nic nowego nie wnoszący opis rozterek wewnętrznych postaci, myśl powędrowała mi za okno. Zabrakło mi też indywidualizmu w języku poszczególnych postaci, co mogło dodatkowo i subtelnie podkreślić podział opowieści na trzy różne perspektywy. "Krokodyl w doniczce" to powieść napisana poprawnie jednak momentami zbyt zachowawczo. Autorka nie wychodzi poza wskazaną linię, nie przekracza „dozwolonej prędkości”. Dla jednych może to być zaleta: zapewnienie, że nie znajdą w opowieści żadnych niebezpiecznych zakrętów, których pokonanie wymaga podjęcia niewielkiego ryzyka. Dla mnie była to drobna uciążliwość, która kilka razy wytrąciła mnie z płynności czytania.

Nie odbiera to jednak całej historii czaru i uroku, które sprawiają, że popołudnie spędzone przy lekturze "Krokodyla w doniczce" należy zdecydowanie do udanych. Książka Anny Szczęsnej, to pozycja w sam raz na jesienne wieczory pachnące herbatą z miodem i pysznym jabłecznikiem.

"Krokodyl w doniczce" to opowieść o trójce sąsiadów odzianych w maski i peleryny pozorów: o Pawle i Aldonie, którzy wścibsko i z zatyczkami ignorancji w uszach wpatrują się w swoje wizjery, obserwując życie za drzwiami, oraz o zapracowanej i ambitnej Kai, która wprowadza się na piętro gdańskiego bloku. To właśnie w momencie pojawienia się młodej dziewczyny rozpoczyna się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W tym roku Wydawnictwo Otwarte oddaje w nasze ręce poradnik "Moc sześciu minut", który zdążył już zebrać na całym świecie liczne brawa, oklaski i zasłużone pochwały. I wiem, co teraz myślicie. Kolejny poradnik rzucający nam pod nos gotowe rozwiązania: jak szybko, łatwo i przyjemnie osiągnąć sukces, szczęście i spełnienie. Otóż nie. Nie tym razem.

"Moc sześciu minut" jest podzielony na dwie części: część wstępną oraz część praktyczną. Na początku zapoznajemy się z filozofią proponowaną przez autora: poświęceniem sześciu minut dziennie na autorefleksję i rozmowę z samym sobą. Część ta podparta jest treściwymi przykładami, inspirującymi cytatami, a wszystko podane w przejrzystej i miłej dla oka formie. Już samo zapoznanie się z tą częścią poradnika przywołało z odmętów mojego umysłu kilka ciekawych pomysłów. Kreatywność pobudzona! W tej opisowej części znalazłam wiedzę, która nie tyle była mi obca i zupełnie nowa, co tłukła się w ciemnych zakamarkach świadomości – nieuporządkowana i zapomniana. "Moc sześciu minut" wiedzę tę uporządkowała w niesamowicie prosty sposób, przygotowując mnie do właściwej części praktycznej.

Poradnik Dominika Spensta to przede wszystkim samodzielna praca nad sobą przez sześćdziesiąt sześć dni (bo tyle potrzeba by wyrobić w sobie nowy nawyk), z pomocą przemyślanych i sprawdzonych pytań. Rolą autora nie jest poprowadzenie nas właściwą drogą za rączkę, lecz wskazanie możliwych kierunków, które każdy z nas może wybrać. Każdy z nas wybierze inny, wszak jesteśmy różni i mamy odmienne cele, marzenia, pragnienia. Autor, poprzez pytania, motywuje nas do drążenia własnego umysłu, do zadawania sobie przez lata ignorowanych i traktowanych po macoszemu pytań. A potem odpowiadania na nie z rozbrajającą szczerością – wszystko przy akompaniamencie kluczowych tu emocji.

Poradnik wydany jest w minimalistycznej formie, na „lekkim” papierze, z dużą ilością wolnego miejsca na własne notatki i refleksje. Jedynym minusem jest – moim zdaniem – twarda oprawa. Z podróżniczego doświadczenia wiem, że notesy i dzienniki w miękkiej oprawie dużo łatwiej zabrać do torebki, plecaka, walizki, a nawet kieszeni.

Jeśli nadal szukacie poradnika, który zmotywuje Was do zmian w życiu, lecz nie będzie nad Wami wisiał niczym surowy belfer z wąsem i rózgą w dłoni, to właśnie teraz możecie przestać szukać. "Moc sześciu minut" będzie miał swoją premierę 12 listopada 2020. A w ogóle, to za dwa miesiące są Święta Bożego Narodzenia i mi osobiście przychodzą do głowy co najmniej dwie osoby, dla których "Moc sześciu minut" będzie idealnym prezentem!

W tym roku Wydawnictwo Otwarte oddaje w nasze ręce poradnik "Moc sześciu minut", który zdążył już zebrać na całym świecie liczne brawa, oklaski i zasłużone pochwały. I wiem, co teraz myślicie. Kolejny poradnik rzucający nam pod nos gotowe rozwiązania: jak szybko, łatwo i przyjemnie osiągnąć sukces, szczęście i spełnienie. Otóż nie. Nie tym razem.

"Moc sześciu minut" jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Omójtypanie. Dawno się tak dobrze nie bawiłam przy lekturze.
"Emigracja" to bezpruderyjna, w punkt! opowieść o podróży po trasie wydeptanej przez liczne zastępy Polaków w ostatnich trzydziestu latach – do UK. Barwna i żywiołowa. Sprawnie napisana i pękata merytorycznie. Trochę do śmiechu, trochę do żalu, BARDZO do refleksji. No i to lekkie pióro! Jest moc w tej prozie!

Więcej na: www.kmjurkowska.pl/emigracjamalcolmxd/

Omójtypanie. Dawno się tak dobrze nie bawiłam przy lekturze.
"Emigracja" to bezpruderyjna, w punkt! opowieść o podróży po trasie wydeptanej przez liczne zastępy Polaków w ostatnich trzydziestu latach – do UK. Barwna i żywiołowa. Sprawnie napisana i pękata merytorycznie. Trochę do śmiechu, trochę do żalu, BARDZO do refleksji. No i to lekkie pióro! Jest moc w tej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Sally zachwyciła mnie oszczędną formą, w jakiej przedstawiła losy Connella i Marianne. Jako wielbicielka hasła „zwięźle i na temat” od razu poczułam miętę. Taka oszczędność niezwykle zgrabnie uwypukla chaos i niedopowiedzenia w relacji dwójki znakomicie zarysowanych bohaterów. Connell i Marianne gubią się: w maskach, które nakładają, we własnych kompleksach, będących wynikiem wcześniejszych rodzinnych doświadczeń oraz w dbałości o konkretną opinię otoczenia. Ich drogi uparcie splatają się i rozplatają na przestrzeni lat – pełne namiętności, bólu, oddania, porzucenia, niezrozumienia, łez i lęku.

Historia Marianne i Connella rozpoczyna się w sposób dość prosty i wydawałoby się – przewidywalny. Tymczasem im dalej, tym… mroczniej. Poszukiwanie siebie w bałaganie życia odbywa się na pokręconej drodze, w dodatku wybrukowanej naprawdę ostrymi kamieniami.

Moim zdaniem książka jest wciągająca, poruszająca i dobrze napisana. Przede wszystkim jednak ważna.
Jednej tylko rzeczy w niej nie znalazłam: czegoś odkrywczego. A nie ukrywam, że m.in. ten argument przyciągnął mnie do "Normalnych ludzi" (po licznych nad nią zachwytach).

Cała recenzja: www.kmjurkowska.pl/normalniludzie/

Sally zachwyciła mnie oszczędną formą, w jakiej przedstawiła losy Connella i Marianne. Jako wielbicielka hasła „zwięźle i na temat” od razu poczułam miętę. Taka oszczędność niezwykle zgrabnie uwypukla chaos i niedopowiedzenia w relacji dwójki znakomicie zarysowanych bohaterów. Connell i Marianne gubią się: w maskach, które nakładają, we własnych kompleksach, będących...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiele lat temu sądziłam, że nie sposób z czystym sercem wskazać "swoją ulubioną książkę". Przecież tyle tego! Dziś jednak mam 3 ulubione, a "Gdzie dawniej śpiewał ptak" Kate Wilhelm jest jedną z nich.

Nie zakochałabym się w tej powieści, gdyby nie jeden kluczowy zabieg – minimalizm i prostota. Bo nie potrzeba całego słownika, by w sposób trafny i przekonujący odmalować wizję przyszłości.

To jedna z tych niewielkich książek, która tłucze po mózgu, zamyka się mocną klamrą i po której nie marzy się o kontynuacji. Nie ma po co. Wszystko jasne. Marzy się jednak o filmowej ekranizacji i życzy się jej przy każdym przelatującym po niebie meteorycie. Wnikliwa, przerażająca, wytrącająca z fotela komfortu i przekonania, że w naszym życiu wszystko pozostanie względnie niezmienne, i że wszystko możemy sobie z sukcesem zaplanować.

Cieszę się, że Wydawnictwo Rebis wznowiło książkę (mój egzemplarz to jeszcze wersja Czytelnika z lat. 80.). Może dzięki temu dotrze do większej ilości czytelników. Bo to ważna powieść!

Cała recenzja: www.kmjurkowska.pl/gdziedawniejspiewalptak

Wiele lat temu sądziłam, że nie sposób z czystym sercem wskazać "swoją ulubioną książkę". Przecież tyle tego! Dziś jednak mam 3 ulubione, a "Gdzie dawniej śpiewał ptak" Kate Wilhelm jest jedną z nich.

Nie zakochałabym się w tej powieści, gdyby nie jeden kluczowy zabieg – minimalizm i prostota. Bo nie potrzeba całego słownika, by w sposób trafny i przekonujący odmalować...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Hotel Aurora to historia o sile solidarności kobiet, o niełatwej miłości, o popełnianiu zwykłych, ludzkich błędów i o życiowych wyborach. Przede wszystkich jednak o relacjach międzyludzkich: zazwyczaj trudnych, często toksycznych, czasem decydujących.

Autorka dysponuje niezwykle lekkim piórem. Powieść czyta się płynnie, przyjemnie i ze swobodą. Autentyzmu dodają soczyste dialogi oraz szczegółowa psychologia postaci – bohaterowie są wyraziści, zapadają w pamięć i od samego początku stają przed oczami – jak żywi! Od pierwszych stron można traktować ich konkretnymi emocjami: sympatią, irytacją, a nawet złością – i to z odpowiednio energicznym, czytelniczym przytupem. Bohatera można polubić, można go znienawidzić, może nieziemsko drażnić, ale bez wątpienia każda z postaci Hotelu Aurora ma w sobie iskrę, dzięki której przekładamy kolejną stronę i kolejną, i kolejną… O trzeciej w nocy, nad rozgotowującym się makaronem czy w tramwaju (przegapiając swój przystanek).
Dużym atutem są wyraźnie przemyślane poglądy każdego z bohaterów. Niezwykle prawdziwe, życiowe, namacalne. Choć każdy z nas może się z jednymi zgodzić, z innymi nie, to z rozkoszą będziemy wchłaniać te niewydumane, życiowe mądrości. O czym to świadczy? A o tym, że książka nie powstała na kolanie, z dnia na dzień, lecz rodziła się dłużej, jeszcze zanim autorka postawiła pierwszą literkę.

Hotel Aurora, jak każda książka, ma kilka niedociągnięć, lecz są to drobne sprawy. Powieść zdecydowanie polecam!

Cała recenzja na: www.kmjurkowska.pl

Hotel Aurora to historia o sile solidarności kobiet, o niełatwej miłości, o popełnianiu zwykłych, ludzkich błędów i o życiowych wyborach. Przede wszystkich jednak o relacjach międzyludzkich: zazwyczaj trudnych, często toksycznych, czasem decydujących.

Autorka dysponuje niezwykle lekkim piórem. Powieść czyta się płynnie, przyjemnie i ze swobodą. Autentyzmu dodają soczyste...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka - klasyk. Ale z klasykami bywa różnie. Niektóre, choć obsypane nagrodami, po prostu "nie wchodzą". Inaczej jest z "Zabić drozda". Powieść czyta się jednym tchem, wciąga całym sobą. Jest po prostu przepiękna.

Książka - klasyk. Ale z klasykami bywa różnie. Niektóre, choć obsypane nagrodami, po prostu "nie wchodzą". Inaczej jest z "Zabić drozda". Powieść czyta się jednym tchem, wciąga całym sobą. Jest po prostu przepiękna.

Pokaż mimo to


Na półkach:

To jedna z tych książek, które się po prostu pochłania na raz. Nie sposób inaczej. Historia Hani wciąga od pierwszej strony, zwłaszcza kogoś, kto tak jak główna bohaterka zbliża się do trzydziestki (jak było w moim przypadku). Zabawna, ciepła i dobrze napisana opowieść, którą nie tylko poleciłabym każdemu, ale i jeszcze sprezentowała. I to najlepszej przyjaciółce!

To jedna z tych książek, które się po prostu pochłania na raz. Nie sposób inaczej. Historia Hani wciąga od pierwszej strony, zwłaszcza kogoś, kto tak jak główna bohaterka zbliża się do trzydziestki (jak było w moim przypadku). Zabawna, ciepła i dobrze napisana opowieść, którą nie tylko poleciłabym każdemu, ale i jeszcze sprezentowała. I to najlepszej przyjaciółce!

Pokaż mimo to