Opinie użytkownika
Archaiczny język nie pozwala należycie cieszyć się lekturą.
Dodatkową trudność stanowi mozolny sposób prezentacji.
"Historya rzymska" pozostaje dziełem dla wybranych i o wiele wygodniej - a także bezpieczniej pod względem naukowym - będzie sięgnąć po współczesną literaturę dotyczącą przedmiotu.
PS
Ocena dotyczy tylko Tomu Pierwszego.
Rzadko się dziś spotyka prace popularnonaukowe napisane z taką pasją.
Rzadko się też możemy natknąć na literaturę popularnonaukową napisaną tak barwnym i soczystym językiem (w doskonałym przekładzie F. Mirandoli).
Oryginalną pracę Maeterlincka docenią nie tylko badacze przyrody i pszczelarze, ale też metafizycy i entuzjaści literatury pięknej.
To nie jest sielski poemat!
Może i na początku jest lekko i wiosennie, ale pod koniec to już tylko ciężka melodramatyczna zima.
Chwała tłumaczowi za te wszystkie rymowanki.
Nie sposób zaprzeczyć, że umiejętności pisarskie Sienkiewicza stały na wysokim poziomie.
Całość jest dobrze zorganizowana, fabuła nigdzie się nie wlecze, wszystko płynie jednostajnym wciągającym rytmem przez wiele, wiele stron.
Jednakże powieść jest pod wieloma względami bardzo infantylna, naiwna i hipokrytyczna; jak wiadomo, nie minęło wiele czasu, a ofiary stały się...
Potęga mitu, wyrażona w cudownym języku natury, obezwładnia nawet tych, którzy łudzą się, że ich czynami rządzi wyłącznie odcieleśniony umysł.
To doskonałe opowiadanie (a może krótka powieść?) jest współczesnym opisem świętego greckiego misterium, którego celem jest zarówno zgorszenie, jak i wyzwolenie!
Hauptmann (przy pomocy Staffa) powrócił do źródeł w wielkim stylu.
Dobry początek dzieła może sugerować, że i jego koniec też takowym będzie.
Niestety, im bliżej końca, tym bardziej widać, że autorka nie miała pomysłu na trzecią część książki.
Oj, bardzo zestarzała się ta moralizatorska (w babcinym znaczeniu) powieść Grazi Deleddy.
Świetnie napisana książka Selmy Lagerlöf w przekładzie niezrównanego Franciszka Mirandoli.
Dużo tu poezji, dużo pięknych opisów przyrody, dużo charakternych postaci i dużo baśniowych historii rodem z zimnej północy.
Gdybym był redaktorem (którym oczywiście nie jestem) to skróciłbym powieść o jakieś sto stron.
Ta książka to mistyczna wędrówka po dziewiętnastowiecznych Indiach.
Ta książka to także całkiem niezła powieść szpiegowska.
Fabuła jest dość gęsta i powolna, ale mimo wszystko warto dotrwać do końca.
"Ody barbarzyńskie" to pochwała czasów minionych.
Sentymentalna podróż do wielkich wydarzeń z historii Włoch.
Nie są to wiersze proste, ale pełne poświęcenie autora powoduje, że stara wywyższona Italia staje nam jak żywa przed oczami.
"Imago" nie jest typowym romansem.
A może i szkoda, bo rozwiązły artyzm Spittelera jest miejscami nie do strawienia.
Za dużo tu niezwykłej formy i przeintelektualizowanych gierek słownych.
Tego się nie spodziewałem.
To jedna z najlepszych sztuk dramatycznych, jakie w życiu czytałem.
Niezwykła szkoda, że w języku polskim znajdziemy tylko to jedno cudeńko Echegaraya...
Niezwykle ciepła, mądra i ucieszna powiastka Rollanda.
Pisząc tak dobrą komedyjkę, autor dołączył do zacnego klubu francuskich noblistów dowcipnisiów (wraz z Anatolem France i Andre Gide).
Świetne tłumaczenie Mirandoli wprawi w zachwyt każdego entuzjastę naszego trudnego, bo pomieszanego na wieży Babel, języka.
Carolinerna to coś w rodzaju zbioru opowieści z czasów "potopu szwedzkiego".
Podczas czytania książki miałem wrażenie jakbym siedział przy ognisku i słuchał bajań starego szwedzkiego rycerza.
Warto też wspomnieć, że kilka zamieszczonych w "Epopei rycerskiej" historyjek dzieje się na terenach ówczesnej Polski.
Zbiór nowel włoskich Pawła Heyse może się podobać.
Większość z nich to dramatyczne historie miłosne w starym, dobrym stylu.
Wyjątek stanowi opowiadanie szpiegowskie pt. "Andrea Delfin", które samo w sobie warte jest zakupu całego tomu.
"Błogosławieństwo ziemi", jak nietrudno się domyślić, to "Chłopi" w norweskim wydaniu.
Hamsun nie był tak dowcipny jak Reymont, nie potrafił też pisać z takim rozmachem jak on, ale posiadał dar lekkiego pióra.
Dzieło Norwega jest równe, dobrze napisane i dość kontrowersyjne jak na tamte czasy.
"Dziewczę ze słonecznego wzgórza" to taki norweski harlequin.
Drugie opowiadanie pt. "Marsz weselny" tylko utwierdza w przekonaniu, że autor lubował się w karmelkowych historiach.
Oba opowiadania są słabiutkie i można je sobie podarować.
Kabalistyczna układanka Anatola France może się podobać.
W zasadzie bardziej chodzi tu o dowcip i swawolę niż o jakość samej prozy.
"Gospoda..." to taki prototyp "Mistrza i Małgorzaty", którego wartość uznał nieomylny - i zawsze godny rekomendacji - Index Librorum Prohibitorum.
"Pielgrzym Kamanita" to współczesny spin-off czy też, używając bardziej archaicznego pojęcia, apokryf buddyjski.
Nie martwmy się jednak o formę, bo zamiast prostego religijnego wykładu mamy tutaj pięknie opowiedziany romans metafizyczny.
Wydaje mi się, że nasze płaskie postmodernistyczne czasy potrzebują takich książek.
Niedościgniony talent poetycki Tagore'a ukoronowany został Nagrodą Nobla.
I nie ma się co dziwić, bo Tagore był jednym z najwybitniejszych przedstawicieli dwudziestowiecznej poezji mistycznej.
Zbiór "Pieśni ofiarnych" to nie tylko zaduma nad Bożą obecnością w świecie, ale też żywe doświadczenie samego autora.
PS
Drogi Bibliotekarzu! Zmień proszę okładkę :)
"Źle kochana" to zaskakująco dobry thriller sensacyjny w trzech aktach.
Druga sztuka to zgrabna, lecz niewarta zapamiętania komedyjka umoralniająca pt. "Wnuczek".
Trzecia sztuka to komediodramat pt. "Grobowiec marzeń" - dobrze napisany i bez wątpienia wart obejrzenia w teatrze.