pimpelig

Profil użytkownika: pimpelig

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 2 lata temu
32
Przeczytanych
książek
82
Książek
w biblioteczce
8
Opinii
39
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dodane| 4 cytaty
Czytam więcej złych książek niż dobrych. Usunęłam bzdurne recki sprzed 2020, dlatego tu tak straszy pustką. Na wattpadzie, baka-updates manga i instagramie również jako pimpelig.

Opinie


Na półkach:

O tym jak bardzo cenię Hurt/Comfort mówię bardzo często. Debiut Weroniki absolutnie nie był idealny — bardziej przypominał opko z zapyziałego bloga niż pełnoprawną powieść — ale wciąż jakimś cudem zdołałam zapałać do niego sympatią.
Mój pozytywny odbiór Hurt/Comfort dał mi nadzieję, że może Weronika będzie tą osobą, której następne książki będę mogła polecać bez wyrzutów sumienia. Bo przecież styl się dopracuje. Przy dobrym planie fabuła będzie spójna. Tak sobie mówiłam. A potem przeczytałam Angst With Happy Ending i coś we mnie umarło.
Zamiłowanie Weroniki do zbędnych zdań-makaronów i głupawych porównań ma się tutaj bardzo dobrze, od jej debiutu zmieniło się w tej kwestii dość niewiele. Książka nie ma nawet trzystu stron, a i tak jest przegadana, co według mnie jest nie lada wyczynem.
Przegadanie w przypadku Angst... zdaje się być śmiertelnym ciosem, bo to właśnie dzięki niemu nie jestem w stanie uwierzyć w ani jedną rzecz, jaka miała tu miejsce. Aleks, główny bohater, jest jedną z najmniej wiarygodnie poprowadzonych postaci, z jakimi miałam ostatnio do czynienia. Chłopak przechodzi mikroprzemiany z powodu rozmów zasłyszanych w toalecie, cały swój światopogląd przeobraża w ciągu jednego akapitu, a ostatecznie zasługi za sprowadzenie go na jasną stronę mocy otrzymuje Benio. Wszystko super, tylko że interakcji na polu Aleks-Benio paradoksalnie nie było zbyt dużo, a jak już były, to tak suche, że aż czuło się wióry w oczach podczas śledzenia wzrokiem tekstu. Pierwsze spotkanie tej dwójki polegało na Aleksie nazywającym Beniamina w myślach "stworzeniem", "tym czymś". Potem, w rozmowie z Patrycją, siostrą Benia, Aleksander obrzuca jej brata slurami. No a potem ta dwójka się zaprzyjaźnia. Bosko.
Nie rozumiem do końca idei pisania o postaci, która w poprzedniej książce zrobiła pokaz homofobii i bucerii. Tak, mam tu na myśli Anitę. I może przerwę w tym miejscu, żeby wyjaśnić chronologię obu książek Weroniki, bo tutaj dzieje się bardzo ciekawa rzecz. Akcja Angst With Happy Ending rozgrywa się w czasie, w którym Janek jest jeszcze w swojej starej szkole, więc Hurt/Comfort jest chronologicznie późniejsze. Wychodzi na to, że czytamy dramaty Anity (którym nie umniejszam, właściwie to sposób ukazania dysfunkcyjnej rodziny wyszedł Łodydze całkiem zgrabnie) z myślą, że po tym wszystkim ta dziewczyna będzie w stanie nazwać Janka "wynaturzeniem, które demoralizuje Artura". Dziękuję, postoję.
W Angst... powraca problem, który diagnozowałam już przy debiucie — fabuła, która ulatnia się gdzieś na dwudziestej stronie. Mam wręcz wrażenie, że Weronika nie ma nigdy pomysłów na fabułę, ona ma zarys, koncept, ideę. Czy coś z tego wynika? No powiedziałabym, że nie za bardzo. Tak się kręcimy na karuzeli o nazwie "Nie mam pojęcia o co tu chodzi", aż nagle ze stycznia robi się lato, a ty sobie zdajesz sprawę, że jedyne co wiesz o Beniu to kolorowe skarpetki i próba samobójcza.
Doceniam aroace reprezentację, mimo że była potraktowana po macoszemu. Doceniam też podejście do tematu anger issues, bo momentami naprawdę uderzało blisko domu i w sumie do tej pory nie wiem, czy jestem za to wdzięczna, czy może bardziej jest mi niekomfortowo. Scena Aleksa z matką, scena Aleksa opowiadającego o swojej przeszłości — to są nieśmiałe przebłyski, które szepczą "Mamy potencjał!". Tylko że ja już straciłam zaufanie.
Mimo wszystko cieszę się, że nowa książka Łodygi jest zła, bo po prostu jest źle napisana. Nie jest szkodliwa, nie jest jakoś bardzo głupia, ale jestem pewna, że nie jeden fanfik bije panią Weronikę na głowę. Chociażby taki z zapyziałego bloga.

O tym jak bardzo cenię Hurt/Comfort mówię bardzo często. Debiut Weroniki absolutnie nie był idealny — bardziej przypominał opko z zapyziałego bloga niż pełnoprawną powieść — ale wciąż jakimś cudem zdołałam zapałać do niego sympatią.
Mój pozytywny odbiór Hurt/Comfort dał mi nadzieję, że może Weronika będzie tą osobą, której następne książki będę mogła polecać bez wyrzutów...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Gdybym miała scharakteryzować tę książkę w jednym zdaniu, to byłoby to "Gówno mnie to obchodzi", bo "Skrzypek" napisany jest taki koszmarnie, że ciekawsze zdaje się czytanie składu środka do udrożniania rur. Czy brzmię wrednie? Być może, ale, jak wspominałam wyżej, GÓWNO MNIE TO OBCHODZI.
Fabuła obraca się wokół relacji Scotta i Eliota, a przynajmniej tak obiecał mi opis, bo ja po lekturze wiem o Eliocie tylko to, że grał na skrzypcach i wyglądał jak z portretu pędzla Emmy Eleonory Kendrick. Nie wiecie, kim była? Cóż, ja też nie wiedziałam. Sprawdziłam i okazuje się, że o Kendrick są dwa nędzne zdania na Wikipedii. ERUDYCJA! I myślę, że to największy (ale nie jedyny) problem "Skrzypka": nadmierne chwalenie się autorki swoją wiedzą, która jest zupełnie nieprzydatna z punktu widzenia powieści. Pani Zuzanna brała udział w olimpiadach filozoficznych i uwierzcie mi, TO WIDAĆ. Wiele wypowiedzi bohaterów wyglądało jak wyjęte z dyspozycji przygotowanych przez PTF, a im dalej w las, tym częściej zdarzało mi się pomijać zachwaszczone ściany tekstu, które i tak nie miały nic wspólnego z fabułą.

Ach, no to może teraz o fabule. Mętna. Cała książka zbudowana jest z króciutkich scenek rodzajowych, które niezdarnie miały ukazywać upływ czasu. Bohaterowie są ze sobą w związku kilka lat, a ty wciąż nie wiesz o nich nic prócz imienia i nazwiska. Pojawiały się zdrady, śmierci i śnienia na jawie, a ty próbujesz sobie przypomnieć o postaci coś więcej niż ten cholerny obraz Kendrick o wdzięcznym tytule "Portret blond mężczyzny". Absolutny koszmar.

Wciąż nie mam pojęcia gdzie rozgrywa się akcja powieści. Występują tu ulica Królewska, Wydawnictwo Wolne i żarty z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Matka Scotta, Helena, gotuje barszcz, ojciec Scotta nosi imię Jose (hiszpańskie???), a sam Scott ma na nazwisko Aucoin, tak z francuska.

Jeśli myśleliście, że to jedyne problemy "Skrzypka", to od razu mówię, że teraz dopiero zaczyna się zabawa. Autorka jest osobą bardzo młodą, więc gdybym skupiła się wyłącznie na kwestiach poruszonych wyżej, to byłabym skłonna powiedzieć "Pisz dalej, będzie lepiej!". Ale nie powiem, nie powiem, bo tak mnie ta książka wkurwiła, że "Gówno mnie to obchodzi" czasem schodziło na dalszy plan. Kobiety w "Skrzypku" są albo "zbyt", albo "za mało". Padają bezpardonowo takie zdania jak "ubrała się zdzirowato", a to tylko szczyt slutshamingowej góry lodowej. Jedna z bohaterek ląduje na okładce Vogue'a jako ikona feminizmu, bo ma krótkie włosy. Osoby z zespołem Aspergera nazywane są "niedorozwiniętymi dzieciakami".
Ale chyba to, co wkurwiło mnie najbardziej, to anegdota o trzynastoletniej dziewczynce, która chciała nosić pod sercem dziecko swojego kilka lat starszego chłopaka. Do czego nawiązywała anegdotka? Do rozmowy o chęci posiadania dzieci. Żadnej dezaprobaty, żadnej refleksji, a ja musiałam porządnie rozchodzić trigger.

Wnioskując nie tylko z lektury, ale również z wpisów na instagramie autorki, pani Zuzanna ewidentnie traktuje mlm związki jako estetykę - senną, tragiczną, w myśl pióra Yanagihary (branie sobie za wzór tandetnego "Małego życia" też jest dosyć podejrzane, ale to jest temat na inną reckę). Pani Śliwińska nie wspiera praw ludzi queer, ona się nimi INTERESUJE, tak jak można interesować się zbieraniem znaczków, serią książek fantasy lub tym tureckim serialem, który leci w telewizji w każdy czwartek. Szczerze mówiąc, nie dziwi mnie taka postawa - ogromna liczba odbiorców i autorów literatury queerowej ma takie podejście, jednak trzeba je nazwać jasno: FETYSZYZACJA. I nie zapraszam do dyskusji.

Styl można wyrobić, warsztat pisarski można podciągnąć, ale dopóki autorka nie zmieni nastawienia do przedstawianej w swoim utworze problematyki, absolutnie nie będę jej kibicować. Albo będę, ale temu, żeby już nigdy więcej niczego nie napisała...

Gdybym miała scharakteryzować tę książkę w jednym zdaniu, to byłoby to "Gówno mnie to obchodzi", bo "Skrzypek" napisany jest taki koszmarnie, że ciekawsze zdaje się czytanie składu środka do udrożniania rur. Czy brzmię wrednie? Być może, ale, jak wspominałam wyżej, GÓWNO MNIE TO OBCHODZI.
Fabuła obraca się wokół relacji Scotta i Eliota, a przynajmniej tak obiecał mi opis,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fucked up, jak przystało na Haradę. Do tej pory mam ciarki jak o niej myślę.

Fucked up, jak przystało na Haradę. Do tej pory mam ciarki jak o niej myślę.

Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika pimpelig

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [3]

Julian Tuwim
Ocena książek:
7,5 / 10
287 książek
2 cykle
Pisze książki z:
611 fanów
Nora Sakavic
Ocena książek:
8,3 / 10
5 książek
1 cykl
53 fanów
Leigh Bardugo
Ocena książek:
7,2 / 10
22 książki
4 cykle
1349 fanów

Ulubione

Leigh Bardugo Szóstka wron Zobacz więcej
Weronika Łodyga Hurt/Comfort Zobacz więcej
Gustave Flaubert Pani Bovary Zobacz więcej
Leigh Bardugo Król z bliznami Zobacz więcej
Leigh Bardugo Królestwo kanciarzy Zobacz więcej
Weronika Łodyga Hurt/Comfort Zobacz więcej
Leigh Bardugo Cień i kość Zobacz więcej
Leigh Bardugo Zniszczenie i odnowa Zobacz więcej
Leigh Bardugo Język cierni. Opowieści snute o północy i niebezpieczna magia Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Weronika Łodyga Hurt/Comfort Zobacz więcej
Leigh Bardugo Cień i kość Zobacz więcej
Leigh Bardugo Zniszczenie i odnowa Zobacz więcej
Leigh Bardugo Język cierni. Opowieści snute o północy i niebezpieczna magia Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
32
książki
Średnio w roku
przeczytane
6
książek
Opinie były
pomocne
39
razy
W sumie
wystawione
31
ocen ze średnią 6,5

Spędzone
na czytaniu
201
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
8
minut
W sumie
dodane
4
W sumie
dodane
0
książek [+ Dodaj]