rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bajki i baśnie czy inne opowieści zazwyczaj kojarzą się z czymś miłym, zabawnym i dla dzieci jednak po przeczytaniu, przepięknie ilustrowanych, Baśni Barda Beedle'a autorstwa J.K. Rowling trudno jest mi stwierdzić czy aby na pewno wszystkie opowiastki tego typu są skierowane do tych najmłodszych.
Każda z pięciu baśni: Czarodziej i skaczący garnek, Fontanna Szczęśliwego Losu, Włochate serce czarodzieja, Czara Mara i jej gdaczący pieniek, Opowieść o trzech braciach, porusza inne problemy i ukazuje różnych bohaterów, jednak trzeba zwrócić uwagę, że wycinanie serca, zabijanie innych ludzi czy popełnianie samobójstw jest tutaj czymś normalnym i wszystko otoczone jest magią również ta złą. Elementem wzbogacającym i równocześnie wyjaśniającym są komentarze Albusa Persiwala Wulfryka Briana Dumbledore'a.
Z wszystkich tych opowieści bez wątpienia, tą która najbardziej przypadła mi do gustu jest Opowieść o trzech braciach. Choć znałam ją już wcześniej z filmu Harry Potter i Insygnia Śmierci, gdzie ma cudowną animację ale dlatego, że wydaje się być zupełnie inna w porównaniu do pozostałych. Nie porusza ona tylko konsekwencji tego, że ktoś chciał być kimś albo nie mieć uczuć, a cały ciąg przyczyn i skutków wynikających z przechytrzenia Śmierci.
Biorąc pod uwagę fakt, że Baśni Barda Beedle'a były pierwszą książką od Rowling, którą miałam okazję przeczytać to była to dość szybka, przyjemna i idealna do długich godzin w pociągu lektura, mimo to nie jestem wstanie stwierdzić czy sięgnę po inne dzieła tej autorki.

Bajki i baśnie czy inne opowieści zazwyczaj kojarzą się z czymś miłym, zabawnym i dla dzieci jednak po przeczytaniu, przepięknie ilustrowanych, Baśni Barda Beedle'a autorstwa J.K. Rowling trudno jest mi stwierdzić czy aby na pewno wszystkie opowiastki tego typu są skierowane do tych najmłodszych.
Każda z pięciu baśni: Czarodziej i skaczący garnek, Fontanna Szczęśliwego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

"Gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę." Tym razem zawędrowałam do trzeciego tomu trylogii Gołąb i wąż Shelby Mahurin czyli do Bogowie i potwory. Muszę przyznać, że jest mi przykro z faktu, iż to ostatnia część bo na prawdę polubiłam te serię i aż dziwne jak bardzo na samym początku byłam sceptycznie nastawiona.
Po wydarzeniach z La Mascarade des Crânes, które odbiły się na wszystkich i zbyt wielkim zaufaniu do Dame Rouge bohaterowie nadal wędrują w głąb królestwa uciekając przed łowcami i w poszukiwaniu zemsty jednak w tym wszystkim to Louise toczy samotną walkę. Próbuje dojść do siebie i przede wszystkim być sobą co wcale nie jest proste bo potrzebuje pomocy czego początkowo nie dostrzegają jej towarzysze. W końcu zauważają różnice w zachowaniu, która nie jest wynikiem żałoby, a czegoś zupełnie innego. Jak tylko jest to możliwe próbują jej pomóc. Wyruszają, więc do L'Eau Mélancolique, które może być jedynym lekarstwem na to co przeżywa Louise.
Sposób zachowania bohaterów, a raczej różne zmiany w nich zachodzące, które są następstwami podejmowanych działań sprawimy, że mój stosunek był jak sinusoida. Louise Le Blanc w zasadzie przez pewna część książki jej praktycznie nie ma ale kiedy już wraca jest nie mniej irytująca jak wcześniej. Beau i Coco ta dwójka jest dość ciekawa i cały czas pozostaje taka sama choć dostrzegalne jest przyciąganie się między nimi. Reid Diggory... zasadniczo nie wiem co o nim myśleć bo był gorszy jak w poprzedniej części choć czasem miał swoje pięć minut.
Mam dość mieszane uczucia bo z jednej strony zakończenie bardzo mi się podobało ale miałam wrażenie, że fabuła odrobinę się wlekła i przez większą część nic się nie działo. Oczywiście były drobne zwroty akcji i nieoczekiwani towarzysze czy pomoc ze strony dobrych ludzi, jednak czegoś mi tutaj brakowało.

"Gdzie ty pójdziesz, tam ja pójdę." Tym razem zawędrowałam do trzeciego tomu trylogii Gołąb i wąż Shelby Mahurin czyli do Bogowie i potwory. Muszę przyznać, że jest mi przykro z faktu, iż to ostatnia część bo na prawdę polubiłam te serię i aż dziwne jak bardzo na samym początku byłam sceptycznie nastawiona.
Po wydarzeniach z La Mascarade des Crânes, które odbiły się na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dobrze jest po długiej przerwie wrócić do czegoś dobrego... czy aby na pewno?
Powrót do świata A’landi ukochanego państwa Mai Tamarin czyli po prostu do cyklu Krew Gwiazd, a w tym wypadku do tomu drugiego Snując zmierzch jak mi się wydaje okazał się ciekawą wycieczką ale nie ma co uprzedzać faktów.
Zadanie jakie dostała od Lady Sarnai czyli uszycie sukien ze słońca, księżyca i gwiazd okazało się wyzwaniem za wysoka cenę. Własną duszę. A’landi stoi na skraju wojny, a Maia kolejny raz musi włożyć przebranie. Tym razem nie mężczyzny, a kobiety. W dodatku prowadzi walkę sama ze sobą aby nie poddać się demonowi Bandurowi. Chce ocalić swoją rodzinę, kraj i siebie, jednak to nie wszystko bo w jej planie jest jeszcze chęć odnalezienia ukochanego Edana. Wszystko utrudnia przemiana, która postępuje i sprawia, że z każdym dniem staję się mniej ludzka ale póki może chce walczyć o to co kocha.
Choć przez całą książkę z Maią dzieje się dość sporo w tym sama przemiana to nie zmienia faktu, że w niektórych momentach była lekko irytujący, a zwłaszcza kiedy kilkukrotnie i bez sensu zmieniała zdanie. Ammi była na prawdę urocza i jak taka typowa przyjaciółka zawsze chciała ponoć, a w dodatku była w stanie wyjaśnić wszystko. Równie ciekawy był brat samej Mai Keton, który choć trochę nieporadny chciał walczyć i widział trochę pozytywów w beznadziejnej sytuacji. A i oczywiście mój faworyt Lord Czarodziej znaczy się Edan, który bardzo chciał zrobić wszystko żeby skończyło się dobrze i w dodatku był bardzo ogromnym wsparciem dla Mai.
Kiedy książka stoi już na półce, a emocje po lekturze już opadły muszę stwierdzić, że była ona dobra choć nie jestem w stanie stwierdzić jak się ma do pierwszego tomu tak czy siak nie uważam aby czas jej poświęcony był zmarnowany.

Dobrze jest po długiej przerwie wrócić do czegoś dobrego... czy aby na pewno?
Powrót do świata A’landi ukochanego państwa Mai Tamarin czyli po prostu do cyklu Krew Gwiazd, a w tym wypadku do tomu drugiego Snując zmierzch jak mi się wydaje okazał się ciekawą wycieczką ale nie ma co uprzedzać faktów.
Zadanie jakie dostała od Lady Sarnai czyli uszycie sukien ze słońca,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wszystkie Thory, Avengersy i nawet kawałek serialu obejrzane, a teraz w ręce wpadło mi takie coś jak Loki. Gdzie zaległy kłamstwa. Nie ukrywam, że postać jaką jest Loki to mój ulubiony bohater z produkcji Marvela.
Książka autorstwa Mackenzi Lee opowiada o młodości księcia z Azgardu, który przyjaźni się z czarodziejką Amorą. Razem są psotliwi i ciekawi co doprowadza ich aż do poważnego występku, a to do poniesienia konsekwencji swoich czynów. Loki zostaje zesłany na Ziemie do XIX-wiecznego Londynu gdzie ma nawiązać współpracę z tajemniczym stowarzyszeniem SHARP, które bada sprawę mającą związek z magią.
Loki. Wszyscy go znają. Nikt mu nie ufa, a on tak bardzo chcę po prostu znaleźć swoje miejsce i zostać zauważonym. Książka ta idealnie pokazuje jego motywację ale i to, że tak na prawdę w całe nie jest ani zły ani dobry, a to jaki się stał zostało na nim wymuszone przez ludzi i otoczenie.
Po zamknięciu książki i odłożeniu jej na półkę nie do końca wiem co mam myśleć. Z pewnością było to nawet lekkie i przyjemne choć akcja rozwijała się naprawdę powoli i dało się niektóre elementy przewidzieć to jednak czegoś mi tutaj brakowało.

Wszystkie Thory, Avengersy i nawet kawałek serialu obejrzane, a teraz w ręce wpadło mi takie coś jak Loki. Gdzie zaległy kłamstwa. Nie ukrywam, że postać jaką jest Loki to mój ulubiony bohater z produkcji Marvela.
Książka autorstwa Mackenzi Lee opowiada o młodości księcia z Azgardu, który przyjaźni się z czarodziejką Amorą. Razem są psotliwi i ciekawi co doprowadza ich aż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy potrzebujesz się oderwać od rzeczywistości to raczej sięga się po książki z gatunku, który się preferuje, jednak tym razem wzięłam do ręki coś zupełnie innego od czego raczej trzymam się z daleka, a mianowicie romans.
Miało być lekko, łatwo i przyjemnie ale było zupełnie przeciwnie, gdyż Pan perfekcyjny autorstwa Jawel E. Ann opowiadający historię prawnika, samotnie wychowującego syna, imieniem Harrison, Flinta Hopkinsa, który pewnego dnia wynajmuje lokal w swoim budynku Ellen Rodgers. Kobieta okazuje się być muzykoterapeutką co sprawia, że prowadzone przez nią zajęcia są niezwykle głośne, a to przeszkadza właścicielowi, który postanawia ją wyrzucić. Spraw jednak się komplikuje kiedy okazuje się, że syn prawnika nawiązał z nią bardzo dobry kontakt, a on sam zaczyna ją lubić. Może nawet więcej jak lubić... opowieści ta jest naprawdę straszna.
Choć prolog jest zachęcający do czytania to im dalej w las tym gorzej. Postęp akcji jest porównywalny do prędkości ślimaka co niemal zanudził mnie na śmierć, a narracja choć jest z pierwszej osoby była dla mnie straszna i w ogóle nie mogłam się do niej przyzwyczaić przez co czytanie tej książki zajęło mi bardzo dużo czasu.
Głowni bohaterowie, to znaczy, Ellen i Flint są tak irytujący, że sami nawet do siebie nie przekonują, byli nudni, zachowywali się jak dzieci, a zwłaszcza ona. Jedyna osoba, która jakoś się ratowała i mimo wszystko była jakaś choć nie miała żadnych emocji to Harrison. Tak czy siak nie było tam ani jednego bohatera czy bohaterki, których bym polubiła.
Tylko jedno stwierdzenie przychodzi mi do głowy, a mianowicie, że nie mam zdania na temat tej książki. Podczas czytania tylko raz na coś zareagowałam bo jedna sytuacja wydała mi się bardzo osobista, a tak to to zupełnie nic w dodatku była strasznie przewidywalna. Romanse tego typu chyba nie są dla mnie.

Kiedy potrzebujesz się oderwać od rzeczywistości to raczej sięga się po książki z gatunku, który się preferuje, jednak tym razem wzięłam do ręki coś zupełnie innego od czego raczej trzymam się z daleka, a mianowicie romans.
Miało być lekko, łatwo i przyjemnie ale było zupełnie przeciwnie, gdyż Pan perfekcyjny autorstwa Jawel E. Ann opowiadający historię prawnika, samotnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Obejrzeć film czy przeczytać książkę? Podobno najpierw lepiej przeczytać. Choć tak na prawdę to zależy od tego co kto woli. Zaczęłam od filmu, który stał się jednym z moich ulubionych, a dopiero po latach zdecydowałam się przeczytać książkę.
Od tak przedstawiało się moje starcie z I nie było już nikogo autorstwa, jak wielu twierdzi królowej kryminałów, Agathy Christie. Nie jest to moje pierwsze spotkanie z Agathą ale za to jedyne przez jakie udało mi się przebrnąć bo dwa poprzednie podejścia zakończyły się nie powodzeniem i wielką zrazom do owej twórczości. Mogłabym stwierdzić, że tamte książki czekają na lepsze czasy ale dobrze wiem, iż I nie było już nikogo będzie jedyne co przeczytam z tego zbioru kryminałów.
Dziesięć osób zostaje zaproszonych na Wyspę Żołnierzyków przez tajemniczych państwa Owenów ale kiedy gospodarz nie dociera na miejsce, a dwójka z gości ginie w nie wyjaśnionych okolicznościach. Usilnie próbują rozwiązać zagadkę ale nikt nie ma alibi. Wszyscy zaczynają się podejrzewać, a to co się dzieje na wyspie zaczyna mieć wiele wspólnego z dziecięcą rymowanką.
Sposób przedstawienia całej historii, która tak naprawdę opiera się na wierszyku jest czymś naprawdę świetnym, swoją drogą uwielbiam ten wierszyk do tego stopnia, że niemal znam go na pamięć. Prócz absolutnie świetnej rymowanki i tego, że całe wyjaśnienie historii to list w butelce jednego z bohaterów oraz czyta się tę książkę dość szybko to jak mi się wydaje są to jedyne plusy.
Nie żebym była wielką fanką opisów ale tutaj wyraźnie mi tego brakowało. Były zbyt skąpe przez co odczułam ich brak co sprawiło, że nie byłam w stanie sobie wyobrazić przedstawionych tam sytuacji czy nawet wyglądu bohaterów na co ratunkiem, jednak okazały się być filmy (z 1945 i 2015). Jeśli chodzi o bohaterów w moim odczuciu oni są zupełnie płytcy. Owszem niby są tam jakieś przemyślenia czy drobne halucynacje ale tak naprawdę to nic po za tym, a ich obłęd można zdiagnozować jedynie po dialogach...
Może i jest to klasyka ale dla mnie to nie do końca przemawia prędzej nazwałabym to czytadłem, które jest idealne kiedy nie ma po co sięgnąć.

Obejrzeć film czy przeczytać książkę? Podobno najpierw lepiej przeczytać. Choć tak na prawdę to zależy od tego co kto woli. Zaczęłam od filmu, który stał się jednym z moich ulubionych, a dopiero po latach zdecydowałam się przeczytać książkę.
Od tak przedstawiało się moje starcie z I nie było już nikogo autorstwa, jak wielu twierdzi królowej kryminałów, Agathy Christie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czerwone drzewo... książka autorstwa Caitlín R. Kiernan, która jest moją pierwszą stycznością z twórczością tej autorki jest naprawdę dziwna. Walka z tą lekturą była dość długa i w większości czasu jaki jej poświęciłam to było zmuszanie się do jej czytania tylko po to żeby nie zostawić kolejną zaczętą książkę.
Przedmowa od wydawcy owszem wprowadza w całą historię i tłumaczy o co tak dokładnie chodzi ale jak dla mnie jest niczym innym jak spoilerem, a zwłaszcza jeśli chodzi o ostateczne losy bohaterki, natomiast sama fabuła...
Sarah Crowe jest pisarką w średnim wieku, która wynajmuje dom na farmie Wight należącej do rodziny Blanchardów, gdzie na jej skraju znajduje się czerwony, wielki dąb. Nie ma zbyt wiele środków i pracuję nad nową powieścią, a tak na prawdę próbuję poukładać swoje życie po zakończeniu związku. Kiedy w upalny dzień schodzi do piwnicy w poszukiwaniu chłodnego schronienia znajduję maszynę do pisania i maszynopis należący do dr Charlesa Harveya. To znalezisko zupełnie zmienia jej pobyt na farmie Blancharda. Sarah zaczyna mieć swego rodzaju obsesję na punkcie czerwonego dębu.
Sposób spisania jest dość ciekawy i dość inny bo jest to w formą dziennika ale sama historia choć brzmi naprawdę interesująco i początkowe strony nawet zachęcają do poznania dalszej części tej opowieści to im dalej w las tym gorzej. Połowę treści, cytaty, zapożyczenia z innych utworów były nie potrzebne i spokojnie całość mogę się bez tego obejść. Bohaterka jest dość specyficzna i szczerze powiedziawszy nie wywołała u mnie żadnych pozytywnych uczuć, jak to zazwyczaj mam miejsce, raczej powiedziałabym, że jest bardzo irytująca. Jedyny plus to chyba to, że rozdział ósmy i dziewiąty, a zwłaszcza ostatni czytało się bardzo szybko.
Podsumuję to po prostu jako słaby horror, który większą szansę obrony miałby na ekranie.

Czerwone drzewo... książka autorstwa Caitlín R. Kiernan, która jest moją pierwszą stycznością z twórczością tej autorki jest naprawdę dziwna. Walka z tą lekturą była dość długa i w większości czasu jaki jej poświęciłam to było zmuszanie się do jej czytania tylko po to żeby nie zostawić kolejną zaczętą książkę.
Przedmowa od wydawcy owszem wprowadza w całą historię i tłumaczy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po usłyszeniu dobrej opinii i w ramach detoksu po fantastyce z ciekawością zabrałam się za poradnik pióra Christel Petitcollin o bardzo ciekawym tytule Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych.
Książka jest podzielona wewnętrznie na trzy części pokazująca charakterystyczne aspekty dotyczące „nadwydajności”. Opisuje problem, a raczej przypadek składający się na osoby posługujących się prawą półkulą mózgu, przez co są one bardzo wrażliwe, szczegółowe i w odrobinę inny sposób odbierają otaczający ich świat oraz osoby ich otaczające.
Poradnik ten dużo wyjaśnia i dość fajnie obrazuje omawiane pojęcia dotyczące ów osób na podstawie opisów historii ludzi, którzy odwiedzili gabinet Christel Petitcollin. Krok po kroku wyjaśnia jak „nadwydajni” mogą pogodzić się sami ze sobą i normalnie funkcjonować wśród „normalnie myślących”. Cała książka była dobra ale przedostatni akapit wydał mi się czymś absolutnie uroczym i doskonałym podsumowaniem całokształtu osoby prawopółulowców.
Pojęcia pojawiające się w tej książce śmiało można spróbować odnieść do siebie i porównać ze swoim ekwipunkiem zachowań, zasad oraz doświadczeń. Ja odniosłam to do siebie i znalazłam wiele rozwiązań ale czy to coś zmienia? Być może ale to muszę jeszcze ustalić.

Po usłyszeniu dobrej opinii i w ramach detoksu po fantastyce z ciekawością zabrałam się za poradnik pióra Christel Petitcollin o bardzo ciekawym tytule Jak mniej myśleć. Dla analizujących bez końca i wysoko wrażliwych.
Książka jest podzielona wewnętrznie na trzy części pokazująca charakterystyczne aspekty dotyczące „nadwydajności”. Opisuje problem, a raczej przypadek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy usłyszałam, że historia przedstawiona w Tkając świt jest podobna do animowanego filmu Disneya Mulan z zaciekawieniem podeszłam do tej książki. Początkowo miałam problem żeby się wczytać bo wiedziałam wiele różnic pomiędzy moja ukochaną bajką, a książką, jednak później kiedy zaczęłam czytać dalej pojawił się problem… nie mogłam się oderwać.
Maia jest czwartym dzieckiem i jedyną, najmłodszą córką Kalsanga Tamarina, który w miasteczku leżącym przy Korzennym Szlaku ma swój podupadający warsztat. Pewnego dnia po wielu nieszczęściach jaki spadły na te rodzinę w warsztacie pojawi się pewien człowiek, który wzywa jej ojca do wzięcia udziału w wielkim konkursie. Maia wie, że to jej szansa żeby spełnić swoje marzenia o byciu najlepszym krawcem, a przede wszystkim możliwość wyciągnięcia rodziny z biedy. Ukryta w męskim przebraniu udaje się na konkurs.
Nie jestem pewna jaki mam stosunek do Maii powiedzenie, że jej nie lubię byłoby nie właściwie choć też nie mogę powiedzieć żebym jakoś bardzo ją lubiła choć raczej skłaniam się do pozytywnych uczuć względem tej bohaterki. Bohaterem, którego polubiłam niemal odrazy kiedy tylko się pojawił był Lord Czarodziej bliżej znany jako Edan. Jego tajemniczość i poczucie humoru z delikatną nutką sarkazmu było czymś przepięknym. Postacią, którą z pewnością nie darze sympatią jest cesarz Khanujin wydający mi się być odrobinę rozchwiany emocjonalnie.
Teraz po przerzuceniu ostatniej strony i zamknięciu książki nie mam pojęcia co robić najchętniej sięgnęłabym po tom drugi ale obawiam się, że na część drugą jeszcze sobie poczekam.

Kiedy usłyszałam, że historia przedstawiona w Tkając świt jest podobna do animowanego filmu Disneya Mulan z zaciekawieniem podeszłam do tej książki. Początkowo miałam problem żeby się wczytać bo wiedziałam wiele różnic pomiędzy moja ukochaną bajką, a książką, jednak później kiedy zaczęłam czytać dalej pojawił się problem… nie mogłam się oderwać.
Maia jest czwartym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po świetnym wrażeniu pierwszego tamu niemal od razu zabrałam się za drugi, Krew i miód, które odrobinę mnie rozczarował.
Po tym co dokonali Louise, Reid oraz ich przyjaciele: Ansel i Coco, uciekają dosłownie przed wszystkim. Nigdzie nie jest dla nich bezpiecznie. Ściga ich sabat, Kościół i królestwo, a oni potrzebują sojuszników do walki z czarownicą Morgane Le Blanc.
W tej części towarzyszą nam starzy znajomi ale pojawiają się także nowi również ciekawi i wszyscy od siebie różni, a w dodatku na pierwszy rzut oka się nienawidzący. Pomocny okazuje się być tajemniczy Claud Deveraux, który ma bardzo fajny charakter i poczucie humoru. Pojawia się na chwilę król August Lyon, który delikatnie mówiąc nie jest najmilszym typem. Jeśli chodzi o tych, których już znamy to mam naprawdę mieszane uczucia. Oczywiście pierwsze miejsce, mimo wszystko należy do Ansela.
Mimo akcji bo rzeczywiście coś się działo miałam wrażenie jakby trochę się to dłużyło i jeszcze zakończenie, które w żaden sposób nie spełniło moich oczekiwań. Tak czy siak cierpliwie czekam na trzeci tom bo może tam wydarzy się coś co zmieni bieg wydarzeń o sto osiemdziesiąt stopni.

Po świetnym wrażeniu pierwszego tamu niemal od razu zabrałam się za drugi, Krew i miód, które odrobinę mnie rozczarował.
Po tym co dokonali Louise, Reid oraz ich przyjaciele: Ansel i Coco, uciekają dosłownie przed wszystkim. Nigdzie nie jest dla nich bezpiecznie. Ściga ich sabat, Kościół i królestwo, a oni potrzebują sojuszników do walki z czarownicą Morgane Le Blanc.
W...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu opisu podchodziłam bardzo sceptycznie do Gołębia i węża. Choć temat dość ciekawy bo dotyczy czarownic to kiedy do tego dochodzi Kościół nie może być interesujący. Tak myślałam zaczynając ale pomyliłam się i to bardzo.
Louise Le Blanc bliżej znana jako Lou pod wyrzeczeniu się magi mieszka w Cesarine i utrzymuje się z tego co ukradnie. W działaniach jakie podejmuje towarzyszy jej przyjaciółka Cosette (Coco). Wszystko diametralnie się zmienia kiedy na drodze Lou staje przystojny, młody kapitan chasseurów Reid Diggory.
Bohaterowie jacy są nam przedstawiani w czasie tego tomu są naprawdę dość interesujacy. Moje serduszko najbardziej skradł uroczy Ansel oraz Coco bardzo lubię postacie o tak wyraźnym charakterze, a Cosette właśnie taka jest. Najbardziej rozczarowana jestem głównymi bohaterami. Przez zdecydowanie większą część książki miałam o nich mniemanie dużych dzieci choć nie przeczę mieli swoje momenty. Z tej dwójki tylko Louise zyskała moją sympatię.
Choć było trochę elementów, które dało się przewidzieć i udało mi się to, to powieść ta strasznie mnie wciągnęła. Czekam na dalszy ciąg wydarzeń w postaci drugiego tomu.

Po przeczytaniu opisu podchodziłam bardzo sceptycznie do Gołębia i węża. Choć temat dość ciekawy bo dotyczy czarownic to kiedy do tego dochodzi Kościół nie może być interesujący. Tak myślałam zaczynając ale pomyliłam się i to bardzo.
Louise Le Blanc bliżej znana jako Lou pod wyrzeczeniu się magi mieszka w Cesarine i utrzymuje się z tego co ukradnie. W działaniach jakie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niemal od razu po Królestwie Mostu sięgnęłam po Zdradziecką królową. Nie mogłam się doczekać tego co tym razem się stanie choć wszystko wydawało się dość oczywiste.
Kontynuacja wciąga nas w dość zawiły plan, który zdaje się być realizowany przez dwie różne osoby i pozornie nie ma ze sobą większego związki, długą ucieczkę, która wszystko zmienia, walkę do ostatku sił i odzyskanie wszystkiego.
W dalszym ciągu towarzyszom nam "starzy znajomi" z poprzedniej części ale w tym kręgu pojawiają się również nowi. Siostry Lary, które towarzyszą jej w planie jaki ma do zrealizowania są bardzo ciekawymi postaciami. Zwłaszcza ciężarna Sarhina, która mimo swojego stanu nadal jest niebezpieczna ale za to bardzo pomocna i sympatyczna. Pozostałe siostry Veliant są wobec siebie bardzo pomocne, a przede wszystkim lojalne.
Na przestrzeni całek książki mój stosunek do głównych bohaterów był bardzo zmienny choć doskonale znałam ich motywacje. Poniekąd przekonałam się do Lary choć nie powiem żebym jakoś bardzo ją lubiła. W przypadku Arena mój stosunek był niczym sinusoida choć nie powiem, że go nie lubię bo akurat bardzo go lubię.
Poniekąd spodziewałam się takiego zakończenia ale czegoś mi tu brakuje. Chciałabym wiedzieć co było później ale to pewnie sama muszę sobie dopowiedzieć

Niemal od razu po Królestwie Mostu sięgnęłam po Zdradziecką królową. Nie mogłam się doczekać tego co tym razem się stanie choć wszystko wydawało się dość oczywiste.
Kontynuacja wciąga nas w dość zawiły plan, który zdaje się być realizowany przez dwie różne osoby i pozornie nie ma ze sobą większego związki, długą ucieczkę, która wszystko zmienia, walkę do ostatku sił i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Do Królestwa Mostu podeszłam z dość przychylnym stosunkiem, jako że już miałam kontakt z twórczością Danielle L. Jensen w przypadku Trylogii Klątwy, która bardzo mi się podobała. Muszę przyznać, że i ta opowieść przypadła mi do gustu.
Historia, która zostaje nam ukazana jest bardzo interesująca i bardzo wciągająca. Świat, w którym umieszczeni są bohaterowie, to co nimi kieruje, o co walczą i czego pragną oraz ukazanie królestwa znajdującego się między młotem, a kowadłem, sprawia, że czytelnik chce wiedzieć więcej i nie jest w stanie się od niej oderwać aż do ostatniej strony.
Bohaterowie są niezwykle ciekawi moją największą sympatię zdobył Aren, który śmiem twierdzić jest idealny. Otaczający go przyjaciele również są zabawni i ciekawi na swój sposób przez co nie da się ich nie lubić. Największy problem mam z główną bohaterką Larą, którą, no cóż nie darzę sympatią co prawdopodobnie wynika z wiadomego względu fabularnego.
Już nie mogę się doczekać kiedy sięgnę po Zdradziecką królową (co stanie się pewnie bardzo szybko).

Do Królestwa Mostu podeszłam z dość przychylnym stosunkiem, jako że już miałam kontakt z twórczością Danielle L. Jensen w przypadku Trylogii Klątwy, która bardzo mi się podobała. Muszę przyznać, że i ta opowieść przypadła mi do gustu.
Historia, która zostaje nam ukazana jest bardzo interesująca i bardzo wciągająca. Świat, w którym umieszczeni są bohaterowie, to co nimi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po przeczytaniu pierwszej części, która niezbyt mi się podobała, dość sceptycznie podeszłam do części drugiej, choć muszę przyznać, że okazała się ona lepsza. Bohaterowie nie byli aż tak irytujący za jakich miałam ich po przeczytaniu części pierwszej, znaleźli się tacy, których lubię i za którymi nie przepadam. Jednak w dalszym ciągu mam problem z Bryce Quinlan ponieważ, nie mogę stwierdzić czy ją lubię czy jednak nie. Sama fabuła rozwijała się dość szybko, dodając nowe informacje do śledztwa, wprowadzając nowych bohaterów jak i więcej do relacji pomiędzy Bryce a Huntem. Przyznam że gdzieś w połowie nie bardzo wiedziałam co się dzieje. Niejednokrotnie postępowanie bohaterów wydawało mi się głupie i niepotrzebne, a po przeczytaniu uważam, że niektóre rzeczy były bezsensownie rozciągnięte, chociażby zdarzenie z Griffin Antiquities, gdzie pracuje główna bohaterka, jednak muszę przyznać, że pojawiły się elementy, które mnie zaskoczyły a nawet i rozbawiły. Wydarzenia mające miejsce pod koniec są spójne że sobą, jednak moim skromnym zdaniem występujący na końcu epilog wydał mi się dość dziwny.

Po przeczytaniu pierwszej części, która niezbyt mi się podobała, dość sceptycznie podeszłam do części drugiej, choć muszę przyznać, że okazała się ona lepsza. Bohaterowie nie byli aż tak irytujący za jakich miałam ich po przeczytaniu części pierwszej, znaleźli się tacy, których lubię i za którymi nie przepadam. Jednak w dalszym ciągu mam problem z Bryce Quinlan ponieważ,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Taylor Jenskis Reid miało miejsce przy książce Siedmiu mężów Evelyn Hugo. Pierwsze, co nie spodobało mi się zaraz po rozpoczęciu książki to narracja, mimo to była to chyba jedyna rzecz jaka mi się nie podobała, jednak szło się do tego przyzwyczaić. Czytając historię Evelyn Hugo o jej siedmiu ślubach i mężach, o filmach w jakich wzięła udział i jej prawdziwej miłości miałam wrażenie, jakbym czytała o prawdziwej osobie, która chodziła po tym świecie, a nie o wymyślonej bohaterce. Wszystko było przedstawione bardzo realistycznie, a ja z każdą następną stroną chciałam wiedzieć co będzie dalej. Jak to wszystko się rozwinie. Historia jej życia jak i życia Monique Grant, której przyszło spisać opowieść, były bardzo interesujące, a przede wszystkim wciągające do ostatniej strony. Każdy bohater tej opowieści był bardzo wyraźny i miał swój charakter, a z pomiędzy nich udało mi się wyłowić tych, których naprawdę polubiłam. Chyba mogę się tutaj pokusić o stwierdzenie, że książka ta była jedną z lepszych jak nie najlepszych książek jaką przeczytała.

Moje pierwsze spotkanie z twórczością Taylor Jenskis Reid miało miejsce przy książce Siedmiu mężów Evelyn Hugo. Pierwsze, co nie spodobało mi się zaraz po rozpoczęciu książki to narracja, mimo to była to chyba jedyna rzecz jaka mi się nie podobała, jednak szło się do tego przyzwyczaić. Czytając historię Evelyn Hugo o jej siedmiu ślubach i mężach, o filmach w jakich wzięła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dziwnie jest komentować pół książki nie znając tego, co zawiera następna część. Biorąc tę książkę do ręki sama nie wiedziałam czego się spodziewać tym bardziej, że słyszałam o niej opinię i że twórczość Sarah J. Maas prześlizgnęła mi się już przez ręce w postaci Dworów, które podobały mi się natomiast obawiam się, że nie mogę tego samego stwierdzić o Księżycowym Mieście. Oczywiście książka miała swoje momenty, które nawet czasem mnie śmieszyły, ale wydaje mi się, że przynajmniej połowę można spokojnie wyciąć. Choć fabuła i styl nie były złe za to bohaterowie byli dość irytujący i o bardzo niewielu mogę powiedzieć, że ich lubię, a do tego grona z pewnością nie zalicza się Bryce Quinlan. Wątek kryminalny nie był źle przedstawiony, może i mogłabym się pokusić o stwierdzenie, że był dość ciekawy, aczkolwiek nie podobało mi się, że książka urwała się w połowie śledztwa a zwłaszcza w środku rozmowy. Mam nadzieje (jeśli zdecyduję się przeczytać), że tom drugi będzie o wiele lepszy niż poprzedni.

Dziwnie jest komentować pół książki nie znając tego, co zawiera następna część. Biorąc tę książkę do ręki sama nie wiedziałam czego się spodziewać tym bardziej, że słyszałam o niej opinię i że twórczość Sarah J. Maas prześlizgnęła mi się już przez ręce w postaci Dworów, które podobały mi się natomiast obawiam się, że nie mogę tego samego stwierdzić o Księżycowym Mieście....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Szczerze mówiąc ta książka ani trochę mnie nie zaskoczyła aczkolwiek dzięki informacji od autorki dowiedziałam się jednej rzeczy o której nie miałam pojęcia. Wszyscy główni bohaterowie (Elżbieta, Bay, Charlotte), że tak powiem okazali się postaciami rzeczywistymi właściwie nie przeszkadza mi to ale wydaje mi się to mało kreatywne. Nie jestem wstanie powiedzieć czy lubię jakiegoś bohatera chociaż Caspar i Grace byli nawet ok. W ogóle to wszystko wydawało mi się takie naciągane i ciut sztuczne a zwłaszcza wielkie big love pomiędzy Charlotte a Bayem i romans Elżbiety z Bayem. Odnoszę wrażenie jakby ta historia była trochę rozwleczona bo można to szybko streścić to znaczy: Charlotte jest fotografką, poznaje Baya w operze gdzie jest z bratem, ciotką i z takim kapitanem. Później spotyka go na balu, robi grupowe zdjęcie. Przyjeżdża Elżbieta on zostaje jej opiekunem. Jeżdżą na polowania ona raz robi Elżbiecie zdjęcie, które później ląduje na wystawie i jest wielkie problem o to. Elżbieta składa wizytę Wiktorii w Wintsorze. Charlotte wyjeżdża do matki chrzestnej gdzie pomaga przy wystawie na która ma przyjechać królowa i pojawia się jeszcze na niej Rudolf, który przyjechał między czasie. Jest ślub jej brata na który wpada Elżbieta. Bay wygrywa Grand National a później oświadcza się Charlotte w porcie a następnie wyjeżdża do Ameryki (to takie krótkie streszczenie najważniejszych elementów). Zakończenie jest jak dla mnie beznadziejne nie podoba mi się i jak dla mnie trochę dziwnie było napisane ten styl mi nie pasował.

Szczerze mówiąc ta książka ani trochę mnie nie zaskoczyła aczkolwiek dzięki informacji od autorki dowiedziałam się jednej rzeczy o której nie miałam pojęcia. Wszyscy główni bohaterowie (Elżbieta, Bay, Charlotte), że tak powiem okazali się postaciami rzeczywistymi właściwie nie przeszkadza mi to ale wydaje mi się to mało kreatywne. Nie jestem wstanie powiedzieć czy lubię...

więcej Pokaż mimo to