rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bardzo dobra część! Chyba moja ulubiona.

Bardzo dobra część! Chyba moja ulubiona.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Um Elfe kommen die Wölfe, um Zwölfe bricht das Gewölbe
🐺

Um Elfe kommen die Wölfe, um Zwölfe bricht das Gewölbe
🐺

Pokaż mimo to


Na półkach:

Sięgnęłam po „Szklane ptaki” by odhaczyć jakąś biografię w wyzwaniu na ten rok. To była najlepsza decyzja! Niby biografia, a jakby powieść - przepiękna, liryczna, wzruszająca. Cudownie napisana, dotykająca serca, zmuszająca do przemyśleń, smutna, a jednocześnie wciągająca tak, że nie dało się jej odłożyć. Historia dwóch miłości wielkiego poety - matczynej i małżeńskiej, ale także opowieść o wojnie, poświęceniu, odwadze, honorze, przyjaźni. Jakże wiele można z niej wyciągnąć dla siebie…
Polecam absolutnie każdemu, książka trafia do mojej tegorocznej topki, bo jest po prostu fenomenalna!

Sięgnęłam po „Szklane ptaki” by odhaczyć jakąś biografię w wyzwaniu na ten rok. To była najlepsza decyzja! Niby biografia, a jakby powieść - przepiękna, liryczna, wzruszająca. Cudownie napisana, dotykająca serca, zmuszająca do przemyśleń, smutna, a jednocześnie wciągająca tak, że nie dało się jej odłożyć. Historia dwóch miłości wielkiego poety - matczynej i małżeńskiej, ale...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Śmierć all-inclusive. Jak Polacy umierają na wakacjach Magda Mieśnik, Piotr Mieśnik
Ocena 6,5
Śmierć all-inc... Magda Mieśnik, Piot...

Na półkach:

Nie wiem, skąd tak słabe opinie o tej książce. Może nie jest to arcydzieło reportażu, ale historie są bardzo ciekawe i według mnie dobrze dobrane. Lektura bardzo mnie wciągnęła i nie zawiodła, mimo że miałam spore oczekiwania, bo długo czekałam, by zacząć czytać :) O wielu sytuacjach nie słyszałam, inne kojarzyłam z przekazów medialnych, ale reportaże dobrze je uzupełniły.

Nie wiem, skąd tak słabe opinie o tej książce. Może nie jest to arcydzieło reportażu, ale historie są bardzo ciekawe i według mnie dobrze dobrane. Lektura bardzo mnie wciągnęła i nie zawiodła, mimo że miałam spore oczekiwania, bo długo czekałam, by zacząć czytać :) O wielu sytuacjach nie słyszałam, inne kojarzyłam z przekazów medialnych, ale reportaże dobrze je uzupełniły.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Może i chaotyczna, może momentami trudno się czyta, ale bardzo ważna! Kolonializm to pre-Holocaust, o którym Europejczycy mają cichą umowę, że nie rozmawiają.

Może i chaotyczna, może momentami trudno się czyta, ale bardzo ważna! Kolonializm to pre-Holocaust, o którym Europejczycy mają cichą umowę, że nie rozmawiają.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Brak mi słów, by opisać, jak genialne są te książki, zwłaszcza w takim zestawieniu. "Króla" przeczytałam daaawno temu i zrobił na mnie tak ogromne wrażenie, że nie mogłam zabrać się do "Królestwa" z myślą, że na pewno mnie rozczaruje. Głupie myślenie, wiem i postanowiłam z nim walczyć wraz z początkiem tego roku, gdy zabrałam się za wszelkie lektury zbyt długo odkładane. Ale początek drugiej części rzeczywiście mnie nie zachwycił! Miałam już ochotę odłożyć tę powieść... i nagle przepadłam. "Królestwo" jest tak idealnym uzupełnieniem historii "Króla", a jednocześnie piękną metaforą.
Król powoli upadał, tak jak upadała Warszawa w czasie wojny.
Jego życie z roku na rok zmieniało się na gorsze, gdy jego miasto obrywało kolejnymi pociskami.
On - zamknięty w getcie, Warszawa - zamknięta w łapach hitlerowców.
W końcu miasto uległo prawie całkowitemu zniszczeniu, a Szapiro wpadł w wegetację na krawędzi życia i śmierci.
Jednak przetrwali. On w gruzach, ona - wciąż stolicą.
Czy Jakub podniesie się i odbuduje tak, jak odbudowano Warszawę? Czy podda się i opuści miasto? A może wraz z Ryfką zainicjują powstanie części pt. "Królewicz"? :)
Jako warszawianka kochająca swoje miasto - jestem wzruszona tą lekturą.

Brak mi słów, by opisać, jak genialne są te książki, zwłaszcza w takim zestawieniu. "Króla" przeczytałam daaawno temu i zrobił na mnie tak ogromne wrażenie, że nie mogłam zabrać się do "Królestwa" z myślą, że na pewno mnie rozczaruje. Głupie myślenie, wiem i postanowiłam z nim walczyć wraz z początkiem tego roku, gdy zabrałam się za wszelkie lektury zbyt długo odkładane....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Długo czekała na mnie na półce ta powieść, odkładana ze względu na obszerność, no i oczywiście trudną tematykę. Ale jedno z moich postanowień na ten rok to mierzyć się z wiecznie odkładanymi lekturami i przestać się wstydzić, że nie czytałam, jeśli od dawna planuję i generalnie bardzo chcę.
Powieść... niesamowita, niezwykła. Bardzo trudno mi ją jednoznacznie zrezenzować, bo tak wiele skrajnych emocji przeżywałam w trakcie lektury. Początek zupełnie mnie nie porwał i zastanawiałam się, czy sięgnięcie po tę książkę na początku roku było dobrym pomysłem. Ale do czasu. W tę powieść trzeba całkowicie wejść, zagłębić się w ten świat, odsunąć oczekiwania i stanąć na korytarzu szpitala onkologicznego gdzieś w ZSRR w roku 1955. Sołżenicyn tak potrafi konstruować rzeczywistość, że ostatecznie nie jest to wcale trudne. Przeniosłam się tam więc i podążyłam za krążącym wszędzie Kostogłotowem, coraz bardziej wku*wiona na bezsensowne totalitaryzmy, na małość człowieka w obliczu wielkiej władzy, na zmanipulowane jednostki, które wspierają reżimy.
Ale chyba najbardziej przejmująca była dla mnie końcówka powieści, kiedy wysiedlona z Leningradu Jelizawieta Anatoljewna wyrzuca Kostogłotowi: "po co mamy czytać Annę Kareninę? Po co? Gdzie mogę przeczytać o nas, o nas? Kiedy? Dopiero za sto lat?". Poruszyło mnie to, jak bardzo trafnie podsumowuje to ZSRR, ale także współczesną Rosję - na pokaz zapraszamy do teatru na wspaniałą Annę Kareninę, a obywateli wtrącamy do łagrów.
Końcówka powieści jest naprawdę piękna. Oleg wychodzi ze szpitala i jest wczesna wiosna. A ponieważ jestem w tej powieści zanurzona już po uszy, czuję zapach budzącego się życia i razem z nim podziwiam ponowne narodzenie, prezent od losu, "dodatkowe, darowane życie". Obserwuję z uwagą najmniejsze ludzkie gesty, cieszę się z pysznego szaszłyka, podziwiam wschód słońca, z radością jadę tramwajem. Z tego właśnie zbudowane jest nasze życie i tylko od nas zależy, czy się nad nim zachwycimy, czy przemkniemy przez nie, nie zauważywszy jego uroku.

Długo czekała na mnie na półce ta powieść, odkładana ze względu na obszerność, no i oczywiście trudną tematykę. Ale jedno z moich postanowień na ten rok to mierzyć się z wiecznie odkładanymi lekturami i przestać się wstydzić, że nie czytałam, jeśli od dawna planuję i generalnie bardzo chcę.
Powieść... niesamowita, niezwykła. Bardzo trudno mi ją jednoznacznie zrezenzować,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Ojczyzna moralnie czysta. Początki HIV w Polsce" to reportaż, który zaciekawił mnie już jako zapowiedź, więc gdy tylko pojawił się w księgarniach, od razu po niego sięgnęłam. Jednym z powodów na pewno było to, że dla mnie temat HIV/AIDS nie istnieje i chciałabym to zmienić. Jestem rocznik 93 i o wirusie wiem tyle, ile w sumie przeciętny Kowalski - już się na niego nie umiera, zarazić się można przez spermę/krew, warto robić badania zmieniając partnerów, a obecnie seropozytywni żyją normalnie ze wsparciem farmakologicznym. Nie myślę o HIV/AIDS jako o zagrożeniu, zarazie, nie boję się go, ale też nie mam o nim większej wiedzy. Urodziłam się po największej histerii.
Ten reportaż coś tam mi rozjaśnił, ale pozostawił też duży niedosyt. Trochę zabrakło mi uporządkowania treści (niby chronologicznie, ale nie do końca), trochę za mało o samej chorobie (konkretne objawy, jak się chronić, jakie leki biorą chorzy) i nadal czuję, że niewiele wiem. Natomiast autor przedstawił mnóstwo źródeł, po które mogę sięgnąć, by dowiedzieć się więcej. Dlatego książkę oceniam na dobrą, bo dobrze napisana i ciekawa, lecz jednak wybrakowana.

"Ojczyzna moralnie czysta. Początki HIV w Polsce" to reportaż, który zaciekawił mnie już jako zapowiedź, więc gdy tylko pojawił się w księgarniach, od razu po niego sięgnęłam. Jednym z powodów na pewno było to, że dla mnie temat HIV/AIDS nie istnieje i chciałabym to zmienić. Jestem rocznik 93 i o wirusie wiem tyle, ile w sumie przeciętny Kowalski - już się na niego nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słynna Donna Tartt... Ah, jak często przewijała się wśród moich polecajek książkowych, ile się o niej naczytałam i nasłuchałam! W końcu sięgnęłam po długo wyczekiwaną "Tajemną historię" z poczuciem, że będzie to niesamowita podróż przez kartki tej powieści.
Jakże się zawiodłam! Długo, oj długo leżała zaczęta "Tajemna historia" na szczycie mojej kupki wstydu na szafce nocnej. Patrzyła na mnie oskarżycielsko, a ja na nią z niechęcią. Czytałam jednorazowo po 20-30 stron, bo tak bardzo mnie nudziła ta lektura, że nie byłam w stanie utrzymać mózgu w skupieniu. W pewnym momencie po prostu się wyłączał, a ja tylko przelatywałam oczami po tekście, w ogóle go nie przyswajając. Nie żeby coś mnie omijało...
W tej powieści w zasadzie nic się nie dzieje. Nie ma ani historii ani tajemnicy. Kompletnie nie mój klimat i nie rozumiem zachwytu. Propagowanie alkoholizmu, narkotyków, nadużywania leków - męczyło mnie to ćpanie głównych bohaterów, wieczne bycie na haju, wieczne bycie pod wpływem, ciągłe spanie w dzień, łażenie w nocy, ten niepokój związany z prowadzeniem takiego trybu życia... Dialogi nie prezentowały kompletnie żadnej treści i wartości, fabuła się nie kleiła, wątek kryminalny praktycznie nie istniał, a to wszystko się wlokło w jakimś sennym, narkotycznym ciągu przez ponad 500 stron.
Jestem z siebie niezmiernie dumna, że dobrnęłam do końca, ale nie było warto. Odkładam Donnę Tartt na półkę i zapominam o niej na zawsze.

Słynna Donna Tartt... Ah, jak często przewijała się wśród moich polecajek książkowych, ile się o niej naczytałam i nasłuchałam! W końcu sięgnęłam po długo wyczekiwaną "Tajemną historię" z poczuciem, że będzie to niesamowita podróż przez kartki tej powieści.
Jakże się zawiodłam! Długo, oj długo leżała zaczęta "Tajemna historia" na szczycie mojej kupki wstydu na szafce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka przybliża losy ludzi, którzy w trakcie II wojny światowej zostali zamknięci lub już wcześniej znajdowali się w dwóch ośrodkach leczenia psychiatrycznego. W dawnym szpitalu psychiatrycznym w Gostyninie dochodziło do masowej eksterminacji w ramach akcji T4. Były to osoby dorosłe z rozmaitymi zaburzeniami, których życie zostało określone jako "niewarte życia". Eugenika stanowiła podstawę całego planu likwidacji "imbecyli", a kierujący się nią lekarze w większości nie zostali ukarani za swoje zbrodnie. Natomiast oddziały A i B szpitala psychiatrycznego w Lublińcu były miejscem, gdzie niewinne dzieci, często ze zwyczajnymi problemami wieku dorastania, były zabijane luminolem, a ich organy pozyskiwane w celach naukowych III Rzeszy.
Autorka dotarła do ostatnich świadków tamtych zdarzeń, dokopała się do szczątkowej dokumentacji, a także prześledziła losy lekarzy i pielęgniarek, biorących udział w morderczych procederach. Reportaż jest bardzo ciekawy, dobrze napisany i zmuszający do przemyśleń. To, co najbardziej mnie zadziwiło, to fakt, jak wiele zmieniło się od czasu wojny w zakresie psychiatrii i psychologii oraz jakie zmiany zaszły w postrzeganiu chorób psychicznych przez lekarzy i społeczeństwo.

Autorka przybliża losy ludzi, którzy w trakcie II wojny światowej zostali zamknięci lub już wcześniej znajdowali się w dwóch ośrodkach leczenia psychiatrycznego. W dawnym szpitalu psychiatrycznym w Gostyninie dochodziło do masowej eksterminacji w ramach akcji T4. Były to osoby dorosłe z rozmaitymi zaburzeniami, których życie zostało określone jako "niewarte życia"....

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Szkło pod powieką Patrycja Bukalska, Anna Jakubowska
Ocena 7,9
Szkło pod powieką Patrycja Bukalska, ...

Na półkach:

"Szkło pod powieką" to inspirujący wywiad-rzeka. Mimo całej tragedii, jaka spotkała główną bohaterkę, tekst jest pełen nadziei i zupełnie inny od wszystkich mi znanych wojennych biografii. Może dlatego, że nie do końca jest to wojenna biografia, a biografia pełna - od krótkiego, przedwojennego dzieciństwa aż po czasy współczesne. Anna Jakubowska ps. "Paulinka" wypowiada się na temat każdego okresu w historii Polski, w jakim przyszło jej żyć. Które momenty były dla niej najszczęśliwsze? Co było najgorsze? Wojna, klęska powstania, a może stalinowskie więzienia? Nie znajdziemy w tej książce martyrologii ani słów uwielbienia dla bohaterów. Raczej krytyczne przemyślenia starszej kobiety nad całym swoim życiem.

"Szkło pod powieką" to inspirujący wywiad-rzeka. Mimo całej tragedii, jaka spotkała główną bohaterkę, tekst jest pełen nadziei i zupełnie inny od wszystkich mi znanych wojennych biografii. Może dlatego, że nie do końca jest to wojenna biografia, a biografia pełna - od krótkiego, przedwojennego dzieciństwa aż po czasy współczesne. Anna Jakubowska ps. "Paulinka"...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czytałam tę książkę i kubeł zimnej wody, lany na moją głowę, nie kończył się. Chluśnięcia były raz bardziej obfite, raz mniej, ale cały czas było mi nieprzyjemnie. Bo ten temat JEST nieprzyjemny. Ale nie powinniśmy go unikać i odwracać się od niego. Niby jesteśmy świadomi jakichś tam nierówności, bo nie potrafimy wymienić żadnej naukowczyni oprócz Curie-Skłodowskiej, ale jakie to ma właściwie znaczenie? Autorka pokazuje, że ogromne.
Kobiecie bardzo przykro jest czytać tę książkę, książkę o sobie. O tym, jaka jest mało ważna, nie brana pod uwagę, pomijana, tylko dlatego, że urodziła się kobietą. Nasza cywilizacja, kultura, historia stoi faktem, że człowiek = mężczyzna. "Ludzkość jest rodzaju męskiego, mężczyzna określa kobietę nie jako taką, lecz w odniesieniu do samego siebie: nie uważa jej za istotę samoistną".
Po tej lekturze każdy stanie się feministą.

Czytałam tę książkę i kubeł zimnej wody, lany na moją głowę, nie kończył się. Chluśnięcia były raz bardziej obfite, raz mniej, ale cały czas było mi nieprzyjemnie. Bo ten temat JEST nieprzyjemny. Ale nie powinniśmy go unikać i odwracać się od niego. Niby jesteśmy świadomi jakichś tam nierówności, bo nie potrafimy wymienić żadnej naukowczyni oprócz Curie-Skłodowskiej, ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wow! Ależ to była ultraciekawa lektura! Bardzo przystępnie i interesująco opisane życie naszych przodków na wsi (nie tylko kobiet, ale głównie). Autorka wyselekcjonowała dla czytelników same smaczki historyczne :)
Jeśli jesteście ciekawi:
- ile zarabiało się w latach 30',
- co jedli chłopi na śniadanie,
- jaki był ich stosunek do zwierząt hodowlanych,
- czy stosowali antykoncepcję,
- co było najbardziej deficytowym towarem,
- czy emigrowali zarobkowo,
to KONIECZNIE sięgnijcie po tę książkę!

Wow! Ależ to była ultraciekawa lektura! Bardzo przystępnie i interesująco opisane życie naszych przodków na wsi (nie tylko kobiet, ale głównie). Autorka wyselekcjonowała dla czytelników same smaczki historyczne :)
Jeśli jesteście ciekawi:
- ile zarabiało się w latach 30',
- co jedli chłopi na śniadanie,
- jaki był ich stosunek do zwierząt hodowlanych,
- czy stosowali...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Tokarczuk powróciła do mnie niespodziewanie za sprawą teatru, wybrałam się bowiem na spektakl dyplomowy studentów Akademii Teatralnej w Warszawie. "Prawiek" w ich wykonaniu to było arcydzieło. I po tym właśnie występie zapragnęłam wrócić do książki. Nie żałuję. Z każdą książką coraz bardziej lubię Tokarczuk :)
W "Prawieku" realność spotyka się z magią, Bóg z człowiekiem, historia z teraźniejszością, życie ze śmiercią, dzieciństwo z dorosłością. Autorka sugeruje nam, byśmy przystanęli i zastanowili się nad sobą, ale też otaczającymi nas ludźmi i naturą. Co jest dla nas ważne? Czyjaś pozycja, pieniądze, czy może jednak empatia, dobro?
Kłoska, współżyjąca z przyrodą, odważna, wrażliwa, acz dziwna kobieta, jest dla ludzi wariatką, podobnie jak Florentynka, kochająca swoich psów i kotów, dla których poświęca życie. Natomiast Paweł czy Ukleja, nadużywający alkoholu i przemocy wobec żon, to w oczach społeczności wzorowi obywatele...

Tokarczuk powróciła do mnie niespodziewanie za sprawą teatru, wybrałam się bowiem na spektakl dyplomowy studentów Akademii Teatralnej w Warszawie. "Prawiek" w ich wykonaniu to było arcydzieło. I po tym właśnie występie zapragnęłam wrócić do książki. Nie żałuję. Z każdą książką coraz bardziej lubię Tokarczuk :)
W "Prawieku" realność spotyka się z magią, Bóg z człowiekiem,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wiedziałam, że będzie mi ciężko brnąć przez ten reportaż i oczywiście miałam rację. Tytuł mówi sam za siebie...
„Kiedy mnie zgwałcili, zabili mnie. Skazujecie ludzi za to, że zabijali, lecz to, co nam zrobili, jest gorsze, bo zostawili nas żywe, ale z poczuciem, że w ogóle nie istniejemy, jesteśmy już martwe w środku”.
Ogromne ukłony w stronę autorki, która podjęła się tematu tak wypełnionego bólem, cierpieniem i strachem. Wiem, że to nie pierwszy jej reportaż o tak trudnej tematyce, ale ja z jej pracą zetknęłam się dopiero teraz - i jestem wstrząśnięta. Jednak przede wszystkim szacunek należy się tym dzielnym kobietom, z którymi rozmawiała - znalazły w sobie siłę i odwagę, by mówić o tym, co przeżyły, a o czym trudno jest nawet czytać...
Każdą wojnę rozpętują mężczyźni. Oni decydują o jej rozpoczęciu, a później w niej walczą, zabijają i gwałcą. Gdzie w tym wszystkim kobiety?
Kobiety zawsze są ofiarami. Jeśli nie uda im się dołączyć do męskiej wojny - a jest to ultrarzadkie - zostają same. Bez męża, brata, ojca, za to z gromadką dzieci (oczywiście teraz trochę uogólniam, ale po lekturze tej książki niestety taki schemat przychodzi na myśl). A później przychodzą oni - wrogowie. Czy to inne plemię, czy inny naród, czy nawet sąsiad, nie ma znaczenia. Wobec kobiet i dziewczynek są gotowi do najgorszego. Porywają, gwałcą, tną maczetami, znów gwałcą, niewolą, przetrzymują, sprzedają. Nieważne, czy ofiara ma 18 miesięcy (!!!), 18 lat czy 81 lat. Kobiety te są skrzywdzone już na całe życie, a ich trauma przechodzi na kolejne pokolenie. Są "zużyte", niechciane, zmuszane do usuwania ciąż lub rodzenia dzieci gwałcicieli. Często zostają ofiarami po raz drugi, bo spotyka je ostracyzm społeczny w swoich społecznościach. Nie układają sobie życia. Popełniają samobójstwa. Nie doczekują sprawiedliwości.
Autorka przeprowadza nas przez cały wachlarz wojen, współczesnych i minionych, europejskich, afrykańskich, azjatyckich. Świetnie zarysowuje tło historyczno-kulturowe. Snuje refleksje i przedstawia badania dotyczące samej teorii gwałtu - kto się go dopuszcza, z jakich pobudek, w jakim celu. Obserwuje procesy gwałcicieli i komentuje ich wyroki. Rozmawia przede wszystkim z ofiarami, ale także z ich bliskimi, sąsiadami, lekarzami, wolontariuszami, politykami, działaczami czy dziennikarzami. Odważa się także na wywiady... ze sprawcami.
Zarezerwujcie sobie dużo czasu na tę książkę, bo będziecie zmuszeni do robienia sobie przerw dla własnego zdrowia psychicznego. Ale mimo to naprawdę bardzo mocno polecam.

Wiedziałam, że będzie mi ciężko brnąć przez ten reportaż i oczywiście miałam rację. Tytuł mówi sam za siebie...
„Kiedy mnie zgwałcili, zabili mnie. Skazujecie ludzi za to, że zabijali, lecz to, co nam zrobili, jest gorsze, bo zostawili nas żywe, ale z poczuciem, że w ogóle nie istniejemy, jesteśmy już martwe w środku”.
Ogromne ukłony w stronę autorki, która podjęła się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

„Wśród wszystkich gatunków tylko człowiek posiadł tę tajemniczą umiejętność czytania, a tym samym opuszczania danej mu rzeczywistości - mentalnie i na jakiś czas. Za każdym razem, kiedy otwieramy książkę, między okiem a powierzchnią papieru dzieje się jakiś cud, coś niezwykłego. Widzimy rzędy liter, a kiedy przesuwamy po nich wzrokiem, nasz mózg zamienia je w obrazy, myśli, zapachy, głosy”.

Szczerze zaskoczyła mnie ta książka. Kupiona dawno temu i odłożona na półkę, gdzie ładnie wyglądała. Wreszcie po nią sięgnęłam, nieprzekonana, choć przecież lubię Tokarczuk. Okazała się zbiorem pięknych esejów, które w 100% do mnie przemawiały. Bardzo rzadko mam poczucie, że powinnam co chwila zaznaczać karteczką ważniejszy cytat. Tutaj miałam tak prawie co stronę. Utożsamiam się z autorką, z jej sposobem myślenia, z historią. Po tej książce jest mi bliższa i planuję wrócić do jej twórczości, bo jakoś czuję, że właśnie tego teraz potrzebuję.

„Wśród wszystkich gatunków tylko człowiek posiadł tę tajemniczą umiejętność czytania, a tym samym opuszczania danej mu rzeczywistości - mentalnie i na jakiś czas. Za każdym razem, kiedy otwieramy książkę, między okiem a powierzchnią papieru dzieje się jakiś cud, coś niezwykłego. Widzimy rzędy liter, a kiedy przesuwamy po nich wzrokiem, nasz mózg zamienia je w obrazy, myśli,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oglądałam filmy, słuchałam podcastów, interesowałam się tą sprawą. Natomiast ta książka jest po prostu zła. Po pierwsze nie jest to reportaż, nie kryminał, w ogóle nie wiadomo co. Nie ma źródeł, przypisów, kluczowych informacji. Niektóre dialogi albo opisy myśli czy sytuacji brzmią jak wymyślone przez autora. Opisy łóżkowych perypetii Gertrude są w tej historii zbędne, podobnie jak charakterystyka pasażerów w busie, którym do Indianapolis jechała rodzina Likens. Ale tym sytuacjom autor poświęcił bardzo dużo uwagi, podobnie jak scenom znęcania się nad Sylvią. Jak długo można czytać o zjadaniu własnych wymiocin? Czy naprawdę każdy szczegół na temat zwróconej zawartości treści żołądka jest tutaj konieczny? Natomiast wiek ofiar czy daty według autora nie są już istotne, bo ich nie podaje. Bardzo dziwny dobór.
Cała książka jest pełna nieścisłości, nie wiem czy to wina autora, tłumacza czy redakcji. Ale regularne nazywanie 37-letniej "Gert" (czemu nie Gertrude?) staruchą jest jakimś nieporozumieniem. Jednocześnie 16-letnia Sylvia to według autora "dziewczynka".
Ogólnie nie polecam, jest to książka nierzetelna, źle napisana, irytująca.

Oglądałam filmy, słuchałam podcastów, interesowałam się tą sprawą. Natomiast ta książka jest po prostu zła. Po pierwsze nie jest to reportaż, nie kryminał, w ogóle nie wiadomo co. Nie ma źródeł, przypisów, kluczowych informacji. Niektóre dialogi albo opisy myśli czy sytuacji brzmią jak wymyślone przez autora. Opisy łóżkowych perypetii Gertrude są w tej historii zbędne,...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie spodobał mi się zupełnie sposób, w jaki została napisana ta książka. Jest jakaś obrzydliwa, zbyt naturalistyczna, przy czym te obsceniczne opisy krwi, potu, wymiocin, moczu etc. są kompletnie zbędne. Gdyby uciąć wszystkie te określenia, książka stałaby się o połowę krótsza, ale może lepiej by się ją czytało, choć wątpię. Jest zwyczajnie nudna, płynąca upałem, wypełniona płynami ustrojowymi i brudem, ciężka i trudna do przełknięcia. Bardzo starałam się nie przeskakiwać całych akapitów, a potem żałowałam, bo nie było w nich żadnej treści oprócz kolejnych obleśnych porównań.
Dwa ostatnie rozdziały nieco uratowały tę powieść, ale dla mnie wciąż wielkie nie i na pewno nie wrócę do tej autorki.

Nie spodobał mi się zupełnie sposób, w jaki została napisana ta książka. Jest jakaś obrzydliwa, zbyt naturalistyczna, przy czym te obsceniczne opisy krwi, potu, wymiocin, moczu etc. są kompletnie zbędne. Gdyby uciąć wszystkie te określenia, książka stałaby się o połowę krótsza, ale może lepiej by się ją czytało, choć wątpię. Jest zwyczajnie nudna, płynąca upałem, wypełniona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Pamiętam to wszystko jakby to było wczoraj. Z pewnością nie tylko ja. Najpierw przerażenie, nieustanne śledzenie wiadomości i całkowite poczucie bezsilności. Mało snu, ciągłe zdenerwowanie, chęć działania. A potem jak w transie - jeżdżenie na dworce, zakupy potrzebnych artykułów, zbiórki pieniędzy. W końcu pierwsza rodzina ukraińska w naszym domu - młoda mama z dwójką maluchów. Opowieść Leny w moim salonie była przejmująca, tak jak każda z reportażu "To nie kraj, to ludzie". Powróciły te łzy, szybkie bicie serca, chęć odwetu i przenikająca do kości nienawiść do oprawców.
Tę książkę czyta się bardzo trudno. To wszystko jest tak świeże, tak bolesne. Wywołuje mnóstwo emocji. Choć wtedy robiłam wszystko, co mogłam, choć czułam zmęczenie i rezygnację, nie można tego porównać z poświęceniem wolontariuszy, których opisuje Joanna Racewicz. I z potworną tragedią ludzi, z którymi rozmawiała.
Ciężko polecić reportaż o tak koszmarnej tematyce, ale dobrze, że powstał, bo jest prawdziwy, rzetelny i napisany z dużą dozą empatii. Jednak muszę Was przestrzec, że możecie tę lekturę odchorować. Książkę czytałam przez 3 dni (trzeba robić przerwy) i nieustannie czułam niepokój. W podświadomości wiemy, że to wciąż historia bez dobrego zakończenia.

Pamiętam to wszystko jakby to było wczoraj. Z pewnością nie tylko ja. Najpierw przerażenie, nieustanne śledzenie wiadomości i całkowite poczucie bezsilności. Mało snu, ciągłe zdenerwowanie, chęć działania. A potem jak w transie - jeżdżenie na dworce, zakupy potrzebnych artykułów, zbiórki pieniędzy. W końcu pierwsza rodzina ukraińska w naszym domu - młoda mama z dwójką...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Uwielbiam prozę Szczepana Twardocha, a czytanie "Chołodu" to było dla mnie wspaniałe doświadczenie. Niezwykła historia Konrada, zgrabnie połączona wątkami z przedwojenną Europą i współczesnością. Sama postać Widucha jest świetna, niezrównana, złożona. Mimo wielu jego wad, bardzo go polubiłam i podziwiałam za hart (wi)ducha:))
"Chołod" jest zaskakujący, mroczny, nieco brutalny, naturalistyczny, a przede wszystkim wart przeczytania. Polecam!

Uwielbiam prozę Szczepana Twardocha, a czytanie "Chołodu" to było dla mnie wspaniałe doświadczenie. Niezwykła historia Konrada, zgrabnie połączona wątkami z przedwojenną Europą i współczesnością. Sama postać Widucha jest świetna, niezrównana, złożona. Mimo wielu jego wad, bardzo go polubiłam i podziwiałam za hart (wi)ducha:))
"Chołod" jest zaskakujący, mroczny, nieco...

więcej Pokaż mimo to