-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant12
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
-
ArtykułyLiteracki klejnot, czyli „Rozbite lustro” Mercè Rodoredy. Rozmawiamy z tłumaczką Anną SawickąEwa Cieślik2
-
ArtykułyMatura 2024 z języka polskiego. Jakie były lektury?Konrad Wrzesiński9
Biblioteczka
Jak ocenić coś, co jest jednocześnie komedią, tragedią i dramatem?
Balladyna jest przede wszystkim historią osoby, która wyzuta z moralności, była gotowa poświęcić wszystko, dla osiągnięcia własnych celów, zakończona odpowiednim morałem.
Forma bywa śmieszna, ale też chwilami męcząca, sztampowa i naiwna. Akcja zróżnicowana nie tylko pod względem ilości wątków, liczby użytych, a wcześniej wspomnianych gatunków literackich, ale też ilości typów bohaterów- począwszy od rycerstwa, a półbogini i skrzatach kończąc. Trochę taki kolaż, który pomimo, że z potencjałem, nie daje do siebie podejść inaczej, niż z przymrużeniem oka. Przeczytałem raz, cieszę się, ale drugi raz tego (chyba) nie zrobię.
Jak ocenić coś, co jest jednocześnie komedią, tragedią i dramatem?
Balladyna jest przede wszystkim historią osoby, która wyzuta z moralności, była gotowa poświęcić wszystko, dla osiągnięcia własnych celów, zakończona odpowiednim morałem.
Forma bywa śmieszna, ale też chwilami męcząca, sztampowa i naiwna. Akcja zróżnicowana nie tylko pod względem ilości wątków, liczby...
Piękna historia opisująca problem utraty wrażliwości związany z dorosłością. Moim zdaniem jednak nie osiągnęła by takiego sukcesu, gdyby autorowi nie udało się uniknąć pułapki przeintelektualizowania całej idei, poprzez stworzenie książki długiej na 500 stron. Dopiero synergia głębi mądrości płynącej z książki, prostoty formy oraz kompaktowego formatu naprawdę świadczą o jej wielkości.
Piękna historia opisująca problem utraty wrażliwości związany z dorosłością. Moim zdaniem jednak nie osiągnęła by takiego sukcesu, gdyby autorowi nie udało się uniknąć pułapki przeintelektualizowania całej idei, poprzez stworzenie książki długiej na 500 stron. Dopiero synergia głębi mądrości płynącej z książki, prostoty formy oraz kompaktowego formatu naprawdę świadczą o...
więcej mniej Pokaż mimo toArcydzieło opisujące obyczajowość polską w pierwszych latach pod zaborami, umieszczone w ramach dość prostej fabuły przyprawionej z jednej strony odrobiną humoru, z drugiej - tęsknotą za utraconą ojczyzną. Do tego wszystko napisane wierszem. Byłoby 10/10, ale na dłuższe chwile potrafi stawać się nużąca.
Arcydzieło opisujące obyczajowość polską w pierwszych latach pod zaborami, umieszczone w ramach dość prostej fabuły przyprawionej z jednej strony odrobiną humoru, z drugiej - tęsknotą za utraconą ojczyzną. Do tego wszystko napisane wierszem. Byłoby 10/10, ale na dłuższe chwile potrafi stawać się nużąca.
Pokaż mimo toWyjątkowo udana książka. Myślę, że wiele osób nie uświadamia sobie faktu, że w tym temacie powiedziano już naprawdę niemal wszystko i jedyną przeszkodą do realizowania tego typu porad są sami czytelnicy, nierozumiejący, że nikt za nich tych zasad nie wprowadzi w życie i nikt ich zdalnie nie wyciągnie z bagna. To ich praca domowa. Zadaniem autora jest jedynie dotrzeć do czytelnika, napisać książkę jasną w przekazie, dobitną i zwięzłą. Moim zdaniem, w tym przypadku, udało mu się to.
Wyjątkowo udana książka. Myślę, że wiele osób nie uświadamia sobie faktu, że w tym temacie powiedziano już naprawdę niemal wszystko i jedyną przeszkodą do realizowania tego typu porad są sami czytelnicy, nierozumiejący, że nikt za nich tych zasad nie wprowadzi w życie i nikt ich zdalnie nie wyciągnie z bagna. To ich praca domowa. Zadaniem autora jest jedynie dotrzeć do...
więcej mniej Pokaż mimo to
Fabularnie kiepsko się zestarzała, ale refleksje nad ludzkością związane z roszadami w łańcuchu pokarmowym są wciąż aktualne i dające do myślenia. Autor wielokrotnie podkreślał analogię pomiędzy sposobami traktowania nas przez Marsjan a tym, jak my traktujemy zwierzęta.
Co do wad, to raziło mnie nieco zbytnie poleganie na mapie Anglii.
Fabularnie kiepsko się zestarzała, ale refleksje nad ludzkością związane z roszadami w łańcuchu pokarmowym są wciąż aktualne i dające do myślenia. Autor wielokrotnie podkreślał analogię pomiędzy sposobami traktowania nas przez Marsjan a tym, jak my traktujemy zwierzęta.
Co do wad, to raziło mnie nieco zbytnie poleganie na mapie Anglii.
To druga książka Lema z którą miałem styczność i zauważyłem tendencję polegającą na budowaniu całej powieści w sposób bardziej horyzontalny, aniżeli wertykalny - w książkach tego autora dzieje się stosunkowo niewiele, za to otrzymujemy bogate, chwilami być może zbyt szczegółowe opisy ukazanej rzeczywistości. W "Wizji lokalnej" poprowadzone to zostało do granic absurdu.
"Solaris" jest o wiele lepsze i łaskawsze pod tym względem, ale nadal mam wrażenie, że książki Lema nie są powieściami a raczej wzbogaconymi wizjami-fotografiami świata, w których chodzi raczej o ukazanie pewnej naukowej, pobudzającej do myślenia abstrakcji, aniżeli interesującej historii. Może to głupie, ale mam naturalne skojarzenia z dziełami Lovecrafta, który także starał się raczej o ukazanie pewnej przerażającej konfiguracji rzeczywistości, aniżeli jakiejkolwiek akcji.
To o czym napisałem powoduje, że mam ambiwalentne uczucia względem tego autora. Z jednej strony nie wiem czy mam ochotę przedzierać się przez zbyt przeintelektualizowane opisy świata łatwo przekształcające się w zwyczajny bełkot (powód dla którego porzuciłem "Wizję lokalną") zwłaszcza, że "Solaris" uważa się za jedną tych lekko strawnych pozycji z dorobku Lema. Z drugiej strony jestem ciekaw jakie jeszcze oryginalne wizje rzeczywistości wypluł nieprzeciętny intelekt tego pisarza oraz na jakie problemy zwrócił on uwagę. Jeżeli będą takie jak "Solaris" to najpewniej będę sięgał po kolejne jego pozycje.
PS Zamurowało mnie, gdy w kończącym książkę monologu głównego bohatera-naukowca, Lem pomylił się używając zwrotu "rasa ludzka" co jest oczywiście poważnym błędem, bo chodzić może jedynie o gatunek ludzki. Rasa dotyczy pochodzenia i mi. koloru skóry.
To druga książka Lema z którą miałem styczność i zauważyłem tendencję polegającą na budowaniu całej powieści w sposób bardziej horyzontalny, aniżeli wertykalny - w książkach tego autora dzieje się stosunkowo niewiele, za to otrzymujemy bogate, chwilami być może zbyt szczegółowe opisy ukazanej rzeczywistości. W "Wizji lokalnej" poprowadzone to zostało do granic absurdu....
więcej mniej Pokaż mimo to
Piękne to musiały być czasy, w których historiami takimi jak ta- liczącymi jedynie na zszokowanie czytelnika tanim kosztem, można było sobie zasłużyć na miano jednego wśród największych polskiej literatury.
W bardzo podobnej pod względem treści "Naszej szkapie" Konopnickiej , otrzymaliśmy przynajmniej podstawową, ale solidną bazę fabularną, jakiś opis wyrzeczeń oraz wyraźny proces przemian emocjonalnych zachodzących w członkach rodziny. Tutaj, poza niezrozumiałym i niepodpartym fabularnie bólem głównego bohatera, tło w zasadzie nie istnieje.
Audiobook trwał godzinę. Prawdziwą uwagę udało mi się zachować może przez pół tego czasu, w tym może jedynie przez kwadrans działo się cokolwiek.
Nie wiem kto ustalał kanony piękna literatury w czasach Żeromskiego. Nie wiem też kto jest odpowiedzialny za ustalanie lektur szkolnych. Nie chcę znać żadnego z nich.
Całość podsumuję słowem zamykającym całą książkę oraz dobrze obrazujący moje odczucia wraz z końcem lektury:
"Nareszcie".
Piękne to musiały być czasy, w których historiami takimi jak ta- liczącymi jedynie na zszokowanie czytelnika tanim kosztem, można było sobie zasłużyć na miano jednego wśród największych polskiej literatury.
W bardzo podobnej pod względem treści "Naszej szkapie" Konopnickiej , otrzymaliśmy przynajmniej podstawową, ale solidną bazę fabularną, jakiś opis wyrzeczeń oraz...
Powieść detektywistyczna, która pomimo, że jest dość prosta w konstrukcji, pozbawiona głębszego tła, zaskakujących zwrotów akcji czy spektakularnego "mind fuck'a", to jest przyjemna w czytaniu - bohaterów daje się lubić, całość przyprawiona jest odrobiną dobrego czarnego humoru, który uzupełnia ciekawą próbę ukazania mentalnej walki pomiędzy łowcą a poszukiwanym.
Podoba mi się to, że sposób w jaki King poprowadził całą historię i narrację, pozwalał spodziewać się absolutnie każdego typu zakończenia.
Szału nie ma, ale jest niezła. Warto przeczytać.
Powieść detektywistyczna, która pomimo, że jest dość prosta w konstrukcji, pozbawiona głębszego tła, zaskakujących zwrotów akcji czy spektakularnego "mind fuck'a", to jest przyjemna w czytaniu - bohaterów daje się lubić, całość przyprawiona jest odrobiną dobrego czarnego humoru, który uzupełnia ciekawą próbę ukazania mentalnej walki pomiędzy łowcą a poszukiwanym.
Podoba...
Dobra książka. Wielowymiarowa. Nie sprowadza się jedynie do prostego zredagowania i sprzedania relacji dawnych zakonnic, ale poszerzona jest o analizę i refleksję nad stanem oraz genezą zakonów kobiecych w kraju. Można odnieść wrażenie, ze nie ma na celu zszokować, ale faktycznie przybliżyć problem i sprowokować pochylenie się nad nim w poszukiwaniu rozwiązania.
Pierwsza połowa książki to faktyczne wspomnienia dawnych zakonnic. Biorąc pod uwagę w jakim szambie siedzi Kościół, to tego typu relacje można albo uznać za prawdziwe, albo potraktować jako kolejny niesprawiedliwy i bezpardonowy atak na tę instytucję. Traf chciał, że sam kiedyś byłem klerykiem w Seminarium w Lublinie i mogę się pokusić o stwierdzenie, że jeśli poziom uduchowienia zakonnic nie przewyższa tego u 80% kleryków, to już nie zazdroszczę tym co bardziej sumiennym i wierzącym spośród nich, muszących na co dzień zmagać się z zakłamaniem, zepsuciem, duchową schizofrenią i ogólnym zacofaniem intelektualnym i duchowym panującym w żeńskich zakonach (jak i seminariach diecezjalnych).
Druga połowa książki to refleksje autorki nad prawami nie tylko zakonnic w świecie chrześcijańskim, ale ogólnie kobiet w świecie dążącym szybciej lub wolniej w kierunku równouprawnienia. Nieco denerwujący fragment, w którym autorkę można niemal posądzić o nieuczciwy feminizm.
Pisarka mówi też o różnicach w funkcjonowaniu męskich i żeńskich zakonów, o tym jak odnowa potrydencka dość łatwo przyjęła się w duchowieństwie, a nie mogła znaleźć swojego miejsca u zakonnic, pozostawiając ich kongregacje, de facto, w średniowieczu.
Abramowicz pokusiła się także o analizę problemów z jakimi borykają się dzisiaj zakony kobiece i w jakim kierunku idą, nie zapominając o komentarzu odnośnie zmian w liczbie powołań oraz przyczynami takiego stanu rzeczy.
Podsumowując drugą część, jest to bardzo interesującą analiza stanu zakonów kobiecych, ich relacji z duchowieństwem oraz ukazaniem ogólnego krajobrazu życia duchowego w Polsce.
W wersji audiobooka od Audioteki, znajduje się też komentarz autorki odnośnie reakcji jakie wywołała książką w opinii publicznej i opiniami z jakimi spotkała się ze strony zakonnic i nie tylko. Dała tym do zrozumienia, że nie bała się posądzeń o zakłamania lub chęci szybkiego i łatwego zarobku na bazie tematu tabu.
Na sam koniec ostrzegam, jeśli nie wydało się to jasne - książka może nie przypaść do gustu osobom bezgranicznie ufającym obrazowi duchowości, jaki sprezentował im Kościół i może (z jakiegoś powodu) czuć się urażona. Jak mogłoby być inaczej? Jest jak jest.
Dobra książka. Wielowymiarowa. Nie sprowadza się jedynie do prostego zredagowania i sprzedania relacji dawnych zakonnic, ale poszerzona jest o analizę i refleksję nad stanem oraz genezą zakonów kobiecych w kraju. Można odnieść wrażenie, ze nie ma na celu zszokować, ale faktycznie przybliżyć problem i sprowokować pochylenie się nad nim w poszukiwaniu rozwiązania.
więcej Pokaż mimo toPierwsza...