Jesteśmy społecznością, która kocha książki

Trudno zdefiniować to co sprawia, że ciągle wracam do tego dzieła. Jest niezwykłe i pełne bólu.

Trudno zdefiniować to co sprawia, że ciągle wracam do tego dzieła. Jest niezwykłe i pełne bólu.

Czytając tą biografię zaczęłam się zastanawiać na tym, że młodzi ludzie często biorą sobie za idola człowieka, o którym nie wiedzą nic, albo tyle ile przedstawią im kolorowe gazety. Najczęściej sztucznie kreując wizerunek.
Opowieść żony Iana Curtisa jest przejmującą historia początków i końca ich miłości, oraz Joy Division.

Warto przeczytać, jeśli ceni się muzykę inną niż ta dzisiejsza, skomercjalizowana.

Czytając tą biografię zaczęłam się zastanawiać na tym, że młodzi ludzie często biorą sobie za idola człowieka, o którym nie wiedzą nic, albo tyle ile przedstawią im kolorowe gazety. Najczęściej sztucznie kreując wizerunek.
Opowieść żony Iana Curtisa jest przejmującą historia początków i końca ich miłości, oraz Joy Division.

Warto przeczytać, jeśli ceni się muzykę inną...

Słabe. Autor tych opowiadań nagminnie stara się ocierać o mistrzowski styl, ale to nie ten poziom.

Słabe. Autor tych opowiadań nagminnie stara się ocierać o mistrzowski styl, ale to nie ten poziom.

Ostatnia część trójksięgu Świetlickiego. Trochę szkoda.
Przez trzy powieści łatwo jest się przywiązać do bohatera, zwłaszcza takiego małomównego mistrza.
W "Jedenaście" akcja powieści rozgrywa się jedenaście kilometrów od Krakowa ( przypadek?)
Tam główny bohater stara się rozwikłać zagadkową śmierć Doktora. Z marnym początkowo skutkiem, bo jak zwykle mistrz nic nie rozumie i niczego nie widzi.
Stare miejsca zastąpione są nowymi, miejscowymi. Starzy bohaterowie nowymi.
Wszystko się zmieniło, tylko suka ta sama.

Ostatnia część trójksięgu Świetlickiego. Trochę szkoda.
Przez trzy powieści łatwo jest się przywiązać do bohatera, zwłaszcza takiego małomównego mistrza.
W "Jedenaście" akcja powieści rozgrywa się jedenaście kilometrów od Krakowa ( przypadek?)
Tam główny bohater stara się rozwikłać zagadkową śmierć Doktora. Z marnym początkowo skutkiem, bo jak zwykle mistrz nic nie...

Zabierałam się do tej powieści dłuższy czas, przez znajomość z felietonami Pana Żulczyka. Bałam się interakcji większej ilości materiału.
Sztampowa historia opleciona niesamowitym słownictwem dopełniającym całość. Słownictwo odgrywa tu kluczową rolę ratując oklepany szablon miłosnych opowieści, która mimo niecodzienności staje się przewidywalna.
Tak czy inaczej jestem przekonana, że Jakub Żulczyk jest mistrzem gry słów. I właśnie dla kompilacji zwerbalizowanych wyznań warto przeczytać.

Zabierałam się do tej powieści dłuższy czas, przez znajomość z felietonami Pana Żulczyka. Bałam się interakcji większej ilości materiału.
Sztampowa historia opleciona niesamowitym słownictwem dopełniającym całość. Słownictwo odgrywa tu kluczową rolę ratując oklepany szablon miłosnych opowieści, która mimo niecodzienności staje się przewidywalna.
Tak czy inaczej jestem...