-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2014-09-20
2013-11-24
2013-08-05
2013-09-23
2013-08-23
Nie można tej książce odmówić niepowtarzalności. Nie miałem wcześniej do czynienia z twórczością Egana, więc sam fakt oparcia powieści sci-fi na zasadach mechaniki kwantowej rzucił mną o ziemię. Ale tak powinno być w hard sci-fi. Oczywiście - można książce zarzucić, że niepotrzebnie aspiruje do quasi strumienia świadomości - zbyt dużo tu przemyśleń, czucia, a za mało akcji, no i oczywiście głównego protagonistę - jak wyjętego z filmu sci-fi klasy B lat 80 - były SWATowiec, twardziel, zmarła żona, mistrz dedukcji, James Bond, Neo, Terminator i Scherlock Holmes w jednym. Ale wracając do meritum - książka jest dosyć mocno osadzona w realiach i tezach mechaniki kwantowej, więc dla kompletnego laika (albo człowieka bez wyobraźni) będzie kompletnie niezrozumiała, jednak dla osoby, która ma otwarty umysł raczej będzie strawna. Aha, miałem niestety wątpliwą przyjemność w połowie książki domyślić się zakończenia...
Nie można tej książce odmówić niepowtarzalności. Nie miałem wcześniej do czynienia z twórczością Egana, więc sam fakt oparcia powieści sci-fi na zasadach mechaniki kwantowej rzucił mną o ziemię. Ale tak powinno być w hard sci-fi. Oczywiście - można książce zarzucić, że niepotrzebnie aspiruje do quasi strumienia świadomości - zbyt dużo tu przemyśleń, czucia, a za mało akcji,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-21
Muszę powiedzieć, że zawiodłem się na tej pozycji. Cenię Gaimana, lubię jego styl, ale ta książka do mnie zupełnie nie dotarła. Ot taka sobie baśń, przez którą przeleciało się na wskroś. Oczekiwałem czegoś bardziej pokręconego, np. w rodzaju "Nigdziebądź", a tu niestety. Historyjka i tyle. Niemniej, Gaiman nadal rządzi, jeśli chodzi o słowotwórstwo w zakresie nazw własnych.
Muszę powiedzieć, że zawiodłem się na tej pozycji. Cenię Gaimana, lubię jego styl, ale ta książka do mnie zupełnie nie dotarła. Ot taka sobie baśń, przez którą przeleciało się na wskroś. Oczekiwałem czegoś bardziej pokręconego, np. w rodzaju "Nigdziebądź", a tu niestety. Historyjka i tyle. Niemniej, Gaiman nadal rządzi, jeśli chodzi o słowotwórstwo w zakresie nazw własnych.
Pokaż mimo to2013-07-18
Cóż, dawno już odkryto, że innowacja jest kluczem do sukcesu. Peter Watts udowadnia zatem, że jest mistrzem innowacji. Co można zrobić z tak wyświechtanym tematem, jakim jest pierwszy kontakt obcymi? Okazuje się, że można wiele. Po pierwsze dajmy kogoś z problemami, najlepiej całą załogę, dorzućmy "wampira", i niepoznawalny, do niczego nie podobnych obcych. Potrzeba do tego wszystkiego tego, czego akurat temu autorowi nie brakuje - potężnego zaplecza wiedzy naukowej. To z tego warsztatu Watts słynie, z tego, że każdy motyw w posłowiu posiada setki źródeł, które czynią z powieści tak prawdopodobną, że za trzy, dziesięć, czy pięćdziesiąt lat może usłyszymy coś takiego w wiadomościach. Niektórzy określają ten rodzaj s-f "hard science fiction", wg mnie można go nazwać "hardest s-f".
Cóż, dawno już odkryto, że innowacja jest kluczem do sukcesu. Peter Watts udowadnia zatem, że jest mistrzem innowacji. Co można zrobić z tak wyświechtanym tematem, jakim jest pierwszy kontakt obcymi? Okazuje się, że można wiele. Po pierwsze dajmy kogoś z problemami, najlepiej całą załogę, dorzućmy "wampira", i niepoznawalny, do niczego nie podobnych obcych. Potrzeba do...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-07-05
Hmmm... Gibsona bardzo cenię, ale... za kryminały to on nie powinien się brać. Być może za bardzo, po przeczytaniu Neuromancera, nastawiłem się na stechnicyzowany, cyberpunkowy świat, gdzie prawdziwe życie toczy się w cyberprzestrzeni, a do świata rzeczywistego wraca się tylko po to, by zjeść, przespać się z kimś, albo wziąć kolejną działkę. Niestety cyberpunka tu brak, techniki jest jak na lekarstwo, a książka to średnia intryga oparta o dwóch wyrzutków, którzy dziwnym zbiegiem okoliczności trafiają na siebie przy okazji kradzieży tajemniczych okularów.
Mnie nie porwało.
Hmmm... Gibsona bardzo cenię, ale... za kryminały to on nie powinien się brać. Być może za bardzo, po przeczytaniu Neuromancera, nastawiłem się na stechnicyzowany, cyberpunkowy świat, gdzie prawdziwe życie toczy się w cyberprzestrzeni, a do świata rzeczywistego wraca się tylko po to, by zjeść, przespać się z kimś, albo wziąć kolejną działkę. Niestety cyberpunka tu brak,...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-06-02
Książka dużo gorsza niż "Pan sobie raczy żartować Panie Feinman". Trzy nowe epizody, mowa wygłoszona gdzieśtam, parę listów i dwie opowieści powtórzone z powyższej książki. Jestem trochę zawiedziony, zwłaszcza, że książka jest także znacznie krótsza. Wygląda na to, że materiału było tak mało, że trzeba było na siłę dorzucić jakieś ochłapy. Niemniej ta część pozwala poznać kilka nowych faktów z życia tej nieprzeciętnej osobistości, więc ogólnie jest in plus. Jeżeli ktoś zamierza przeczytać obie pozycje biograficzne proponowałbym rozpocząć od tej.
Książka dużo gorsza niż "Pan sobie raczy żartować Panie Feinman". Trzy nowe epizody, mowa wygłoszona gdzieśtam, parę listów i dwie opowieści powtórzone z powyższej książki. Jestem trochę zawiedziony, zwłaszcza, że książka jest także znacznie krótsza. Wygląda na to, że materiału było tak mało, że trzeba było na siłę dorzucić jakieś ochłapy. Niemniej ta część pozwala poznać...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-05-21
Kim jest stereotypowy fizyk? Ano osobnikiem zupełnie nieciekawym, z nastroszonym włosiem, który lubuje się w zapisywaniu tablicy randomowymi znakami i opowiadaniu o czymś, o czym normalny człowiek nie chce słuchać.
A kim jest fizyk, który pracował przy projekcie Manhattan? Po przeczytaniu tej książki można powiedzieć, że kozakiem, który wyrywał panienki dla samego podrywu, grał na perkusji, naprawiał radia i dobrowolnie poddawał się eksperymentom w wannach deprywacyjnych.
Z książki wyjawia nam się obraz człowieka, który był dr House'm nauki, napędzanym idealizmem rozwiązywania zagadek. Im coś trudniejsze do rozwiązania, tym ciekawsze. Takie podejście powinni mieć wszyscy naukowcy. Z drugiej strony z różnych felietonów dowiadujemy się, że R.P.F był swoistym człowiekiem orkiestrą, co chciał, tego się potrafił nauczyć, czy to były kwestie zawodowe, umiejętność gry na instrumentach, sztuka rysunku, czy, co możemy odczuć - umiejętność opisywania tych przeżyć. Książka jest stworzona w formie luźnych rozdziałów niepowiązanych ze sobą, ale łącznie tworzących zwarty opis tego niebywałego człowieka.
No ale... przecież człowiek, który brał udział w konstrukcji bomby atomowej nie może przecież być jakimś tam średniakiem.
Kim jest stereotypowy fizyk? Ano osobnikiem zupełnie nieciekawym, z nastroszonym włosiem, który lubuje się w zapisywaniu tablicy randomowymi znakami i opowiadaniu o czymś, o czym normalny człowiek nie chce słuchać.
A kim jest fizyk, który pracował przy projekcie Manhattan? Po przeczytaniu tej książki można powiedzieć, że kozakiem, który wyrywał panienki dla samego podrywu,...
2013-01-06
2012-11-18
2012-09-08
Co do tej książki mam zarówno kilka "za", jak i kilka "przeciw". Świetnie jest pokazane to, że ludzie są generalnie głupi. Nawet Ci uważani i uważający się za mądrych i inteligentnych są głupi. Nie uczą się na błędach, są małostkowi, nawet wierząc w jakieś wielkie idee są małostkowi i nieelastyczni.
Książka ta genialnie pokazuje jak społeczeństwo może się podnieść po wojnie atomowej. Pokazuje, że będzie to powstawanie od początku, pokazuje, że nawet mając dostęp do "artefaktów" pozostałych po cywilizacji, która doprowadziła do apokalipsy niewiele z nich zrozumie. Pokazuje, że będzie potrzeba tysiącleci, żeby znów osiągnąć ten sam poziom. I wreszcie pokazuje, że doprowadzi to do niczego innego, jak kolejnej apokalipsy. Książka ta była pisana w ciekawym okresie, gdy strach przed atomem i jego użyciem na masową skalę był wszechobecny. Czuć to na każdej kartce.
Co do formy, to jest może ona być może na dłuższą metę nużąca, ponieważ niewiele jest w niej akcji. Bardziej spodziewajcie się opisów i przemyśleń. Nie podobało mi się też osadzenie akcji w strukturach zakonno-kościelnych, ale jestem w stanie zrozumieć, że "jak trwoga to do boga", więc prawdopodobnie po wojnie atomowej kościół będzie pierwszą zorganizowaną strukturą władzy, która stanie na nogi.
Książka warta polecenia. Ciekawie się to czytało.
Co do tej książki mam zarówno kilka "za", jak i kilka "przeciw". Świetnie jest pokazane to, że ludzie są generalnie głupi. Nawet Ci uważani i uważający się za mądrych i inteligentnych są głupi. Nie uczą się na błędach, są małostkowi, nawet wierząc w jakieś wielkie idee są małostkowi i nieelastyczni.
Książka ta genialnie pokazuje jak społeczeństwo może się podnieść po...
2012-07-25
Niezwykle ciekawa nowelka łącząca kilka nurtów s-f. Powiedziałbym nawet, że świat inkorporujący idee odrodzenia ludzkości po wojnie atomowej oraz kontaktów z obcymi, przy nakreśleniu tak skomplikowanych relacji politycznych pomiędzy walczącymi frakcjami ludzi zasługuje na szersze opisanie. Trochę żal, że zawarto wszystko w kilkudziesięciu stronach. Niemniej historia wciąga, zarówno fanów nietuzinkowego s-f, jak i miłośników batalii. Żeby jednak zrozumieć zamysły taktyczne manewrów obu walczących sił niezbędna jest minimalna znajomość geografii zachodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych.
Niezwykle ciekawa nowelka łącząca kilka nurtów s-f. Powiedziałbym nawet, że świat inkorporujący idee odrodzenia ludzkości po wojnie atomowej oraz kontaktów z obcymi, przy nakreśleniu tak skomplikowanych relacji politycznych pomiędzy walczącymi frakcjami ludzi zasługuje na szersze opisanie. Trochę żal, że zawarto wszystko w kilkudziesięciu stronach. Niemniej historia wciąga,...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-24
2012-07-20
'A więc nareszcie czarny został prezydentem Stanów Zjednoczonych' śmiesznie to brzmi w naszych czasach, prawda?
Mimo, że nie jest to aż tak przełomowa książka, do których Dick nas przyzwyczaił, to także w niej zawarto wiele pytań dotyczących, jak zwykle u Dicka - kwestii przyszłości cywilizacji, człowieczeństwa i moralności. Na pierwszym planie mamy problem przeludnienia i próby zaradzenia temu zjawisku. Jednak gdy spojrzymy głębiej dotkniemy problemów rasizmu i... krótkowzroczności większości decyzji politycznych.
'Na jakiej podstawie chcesz negować prawo pekińczyków do głosowania?'
W warstwie pisarskiej standardzik - książkę czyta się jednym tchem, jak dobrą powieść sensacyjną, połykając rozdział za rozdziałem w ekspresowym tempie, żeby tylko dowiedzieć się jak potoczyła się akcja.
'A więc nareszcie czarny został prezydentem Stanów Zjednoczonych' śmiesznie to brzmi w naszych czasach, prawda?
Mimo, że nie jest to aż tak przełomowa książka, do których Dick nas przyzwyczaił, to także w niej zawarto wiele pytań dotyczących, jak zwykle u Dicka - kwestii przyszłości cywilizacji, człowieczeństwa i moralności. Na pierwszym planie mamy problem przeludnienia...
2012-07-19
2012-07-18
'Wydawcy z Niemiec i Rosji za jako powód odrzucenia książki podali, że jest ona zbyt mroczna - jeśli twoje dzieło okazuje się zbyt mroczne dla Rosjan, wiesz już, że osiągnąłeś pewien kamień milowy'
Książka idealna. Watts stworzył tak chory i przerażający klimat,że autentycznie można zacząć się bać. Wręcz czuć te trzy kilometry wody napierające na bohaterów i czytelnika. Napięcie, presja, uczucie wyobcowania, nie tylko w nowym środowisku, ale, jak się okazuje także w świecie, który stworzył człowiek jest elementem, który towarzyszy bohaterom na każdym kroku. Klimat jest tak przejmujący jak połączenie Solaris, Coś i dobrej antyutopii.
A książka tak naprawde zadaje podstawowe pytania. Kto to jest człowiek? Czy człowiekiem jest świadomy, sztucznie wyhodowany mózg? A kiedy przestajemy być człowiekiem? Gdy dla swojego dobra jesteśmy w stanie robić najokropniejsze rzeczy? Gdy w wyniku wielokeotnych gwałtów przestajemy czuć? Czy może dopiero, gdy wymieniny połowę ciała na elementy biomechaniczne pozwalające żyć pod wodą miesiącami w samotności?
Polecam tę książkę zarówno fanom fantastyki, jak i thrillera psychologicznego, jest po prostu genialna
'Wydawcy z Niemiec i Rosji za jako powód odrzucenia książki podali, że jest ona zbyt mroczna - jeśli twoje dzieło okazuje się zbyt mroczne dla Rosjan, wiesz już, że osiągnąłeś pewien kamień milowy'
Książka idealna. Watts stworzył tak chory i przerażający klimat,że autentycznie można zacząć się bać. Wręcz czuć te trzy kilometry wody napierające na bohaterów i czytelnika....
2012-07-14
Daniken jest takim trochę "opozycyjnym politykiem". Niewielu go traktuje poważnie, ponieważ większość jego twierdzeń jest tak kuriozalna, że można je nazwać tylko na dwa sposoby - chore, albo genialne. Niemniej, jako etatowy opozycjonista, który słynie z krytycznego spojrzenia i nieulegania dogmatom (czy to religijnym, czy naukowym) robi coś. Zadaje pytania o podstawowe rzeczy. Pytania, na które każdemu się wydaje, że zna odpowiedzi.
Książka ta, jak większość tego autora nie powinna być brana zbyt poważnie, ale nie można jej odmówić specyficznej roli - zachęca do myślenia, czy rzeczywiście wiemy to, co wydaje się, że wiemy.
Daniken jest takim trochę "opozycyjnym politykiem". Niewielu go traktuje poważnie, ponieważ większość jego twierdzeń jest tak kuriozalna, że można je nazwać tylko na dwa sposoby - chore, albo genialne. Niemniej, jako etatowy opozycjonista, który słynie z krytycznego spojrzenia i nieulegania dogmatom (czy to religijnym, czy naukowym) robi coś. Zadaje pytania o podstawowe...
więcej Pokaż mimo to