Wrzesień to czas wykopków. Pamiętam czasy, gdy zdarzało mi się brać w nich udział. Niezapomniany smak gorącego, pieczonego ziemniaka z ogniska wieńczącego dzień ciężkiej pracy.

Niepozorny, szaro–bury kartofelek od setek lat pomagał przetrwać zimę i wyżywić ludzkość.

Ina-Janine Johnsen (skandynawska gwiazda kulinarna) w książce „Ziemniak. Wyznanie miłości” przekonuje, jakie pomysłowe pyszności można wyczarować z popularnej bulwy. Czasem aż trudno uwierzyć.

Zaczęłam od bułeczek drożdżowych z cynamonem, bo zaciekawiło mnie, że ciasto drożdżowe można zrobić z gotowanymi ziemniakami (często przecież zostają z obiadu, a jedzenia marnować nie wolno). Wyszły smaczne i bardzo wyrosły, ale kształtowanie takich sprytnych ślimaczków w moich nieporadnych łapkach wymaga jeszcze sporo treningu. Na zdjęciu widać ogromne buły. Szybko jednak zniknęły, więc smak zrekompensował stronę wizualną.

Kartofelek już nie kojarzy mi się tylko z frytkami, chipsami, puree czy plackami. Dzięki lekturze można pysznie i ciekawie wykorzystywać popularne oraz tanie ziemniaki, w dodatku w duchu zero waste. Nowych odsłon starej bulwy jest tu cała masa, a piękne zdjęcia naprawdę motywują. Polecam.

Wrzesień to czas wykopków. Pamiętam czasy, gdy zdarzało mi się brać w nich udział. Niezapomniany smak gorącego, pieczonego ziemniaka z ogniska wieńczącego dzień ciężkiej pracy.

Niepozorny, szaro–bury kartofelek od setek lat pomagał przetrwać zimę i wyżywić ludzkość.

Ina-Janine Johnsen (skandynawska gwiazda kulinarna) w książce „Ziemniak. Wyznanie miłości” przekonuje,...