Mroczny anioł

Okładka książki Mroczny anioł
Weronika Pinkowska Wydawnictwo: Manufaktura Słów fantasy, science fiction
278 str. 4 godz. 38 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Wydawnictwo:
Manufaktura Słów
Data wydania:
2021-12-09
Data 1. wyd. pol.:
2021-12-09
Liczba stron:
278
Czas czytania
4 godz. 38 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366695634
Średnia ocen

                2,5 2,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
2,5 / 10
2 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
320
4

Na półkach: ,

Kiedyś chętnie pisałam recenzje. Wręcz wychodziłam z założenia, że każda przeczytana książka musi zostać przeze mnie zrecenzowana. Potem przestałam to robić, stare teksty usunęłam (czego z czasem troszkę pożałowałam) i ograniczyłam się do „przyznawania gwiazdek”. Nie czułam potrzeby, żeby pisać mniej lub bardziej rozbudowane opinie. Dlaczego w takim razie teraz postanowiłam to zrobić? Cóż... Ani przed, ani po przeczytaniu „Mrocznego anioła” Weroniki Pinkowskiej nie byłam w stanie znaleźć żadnej recenzji, ani nawet najkrótszej opinii. Moja ocena natomiast, jak widać powyżej, nie należy do najwyższych... I chyba po prostu mam jakieś wewnętrzne poczucie, że dobrze byłoby ją uzasadnić.

Zacznijmy tak klasycznie, od krótkiego zarysu fabuły. Nastoletnia Avali po raz kolejny przeprowadza się i zmienia szkołę. Tym razem sytuacja wygląda odrobinę inaczej - nie będzie mieszkać z mamą, a w akademiku. Ma on dość specyficzną nazwę - Dom anioła. W szkole natomiast koniecznie należy znać panującą wśród uczniów hierarchię... Nie powinno nas też w takim razie dziwić, że mamy tutaj „króla szkoły”. Jest nim Reece, przystojny chłopak, który (a jakżeby inaczej) zwraca uwagę Avali... I zwraca też uwagę na Avali.
Żeby była jasność - bardzo lubię młodzieżówki. Może i nie czytam ich z zapartym tchem, jak w czasach podstawówki czy gimnazjum, ale nadal niezwykle często goszczą w moich łapkach. Nie wymagam też od nich wiele, raczej łatwo mnie zadowolić... Chociaż, niestety, zdarzają się książki, których nie poleciłabym nawet największemu wrogowi.

Parę lat temu w swoich recenzjach w pierwszej kolejności wypowiadałam się na temat fabuły. Teraz jednak zacznę od czegoś innego, od aspektu, który wręcz przyćmił wszystko. Mianowicie chodzi o... Błędy. Błędy. I jeszcze więcej błędów.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że mistrzem i fanatykiem poprawnej polszczyzny nie jestem. Robię błędy, wielu nie dostrzegam. A nawet jeśli w jakiejś książce zauważę błąd, nie jestem skłonna spalić żywcem redaktora, korektora, autora ani całego zespołu wydawniczego. Te ortograficzne często mnie bolą, ale rozumiem, że może zdarzyć się jakieś przeoczenie. No właśnie, zdarzyć się.
W „Mrocznym aniele” błędów nawet nie zliczę. Przydałby się przykład? Dobrze... Ostrzegam, zaboli!
Zacznijmy może od tego, że Reece ma „władze”, Avali rozmawia z „Freyom”. Uczniowie pełnią „warte” na „wierzy”. Cóż, wiem, ale... „Po mimo” tych błędów książkę przeczytałam, bo po prostu „nie nawiedzę” odkładać niedokończonych powieści. Jednak możecie być pewni, że nie doczeka się ona zaszczytnego miejsca na półce, wyląduje raczej w najdalszym „koncie” mojego mieszkania. A tak na marginesie... „W krótce” planuję kupić więcej takich książek, przecież nie od dziś wiadomo, że „tym więcej tym lepiej”!
Tak... Puszczenie tego do druku jest „bez ludzkie”, nie ma co do tego wątpliwości.
Niestety, powyższe przykłady są autentyczne. Brak „ę” na końcu nie mógł już być tylko literówką, pojawiał się nieustannie. „Nie nawiedzić” na początku potraktowałam jako przypadkowy błąd... Do pojawienia się tego „słowa” drugi raz. Ilości „po mimo” nie zliczę. Właściwie zapis "pomimo" pojawił się raz...
Czy muszę mówić, że przez te błędy ciężko było skupić się na fabule? Sprawy nie ułatwiały też nierzadko dziwacznie skonstruowane zdania. Zdarzało się, że musiałam je czytać po kilka razy, żeby w ogóle zrozumieć, co autorka miała na myśli.

Jednakże nie tylko błędy były problemem. Nie jestem w stanie nawet jakkolwiek opisać bohaterów. Avali i Reece są narratorami. Bardzo papierowymi narratorami. O postaciach pobocznych już nie będę wspominać. Wszyscy byli dla mnie właściwie imionami zapisanymi na kartkach. Nie było czuć żadnej więzi między kimkolwiek. Reece miał przyjaciela, Konana. Dla Avali Konan był jak brat. Oczywiście Reece i Avali byli w sobie zakochani. Cóż... Ja to wiem. Wiem, bo tak było napisane w książce. Natomiast nie czułam tych więzi za grosz.
Chcecie wiedzieć, co dostałam zamiast pogłębionych relacji i charakterów postaci? Dokładny opis wyglądu każdego z teoretycznie ważniejszych bohaterów. Jakie mają włosy, jakie oczy, jakie rysy twarzy... Wszystko w pierwszym rozdziale, powiedziałabym, że napisane ciągiem. Avali poznaje uczniów. Ktoś się przedstawia, od razu dostaję opis tej osoby. Przedstawia się kolejna - znów opis. A potem nowi znajomi mówią Avali o hierarchii w szkole, podają jej imię każdego „lidera”, pokazują, gdzie ta osoba teraz jest... I dostajemy jej dokładny opis. Zajęło to z sześć, może siedem stron. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto to wszystko zapamięta!
Jeśli mam być szczera, według mnie takie dokładne opisy nie mają większego sensu - tego, jakie ktoś miał rysy twarzy po chwili się nie pamięta. A co dopiero, jeśli dostajemy opis za opisem. Chociaż nie jest to coś, narzekałabym tak bardzo, gdyby one były napisane porządnie i poprawnie. Nie zapamiętałabym tego, nie spodobałoby mi się to, ale byłabym w stanie przeżyć.
Poza tym też dobrze by było, gdyby poza wyglądem bohaterowie posiadali charakter... A tego niestety, w moim odczuciu, zdecydowanie zabrakło.

Fabuła natomiast... Główny nieromantyczny wątek był nam znany od początku, ale... W ogóle nie czułam, żeby był ważny. Nie czułam napięcia. Za to wątek romantyczny niby był, ale go nie było. Mogłabym trochę tak to ująć. Reece i Avali się kochali, bo tak mówi autorka. Tak jak już wspomniałam - zero głębi, zero budowania relacji.
Niestety, w pewnym momencie przerzucałam kolejne strony ze świadomością, że czytam tylko po to, aby skończyć. Nie miałam nawet nadziei, że może koniec to uratuje. Czy to kwestia błędów? Czy to słaby pomysł? Chciałabym być w stanie odpowiedzieć.

Chociaż przyznam, że coś pożytecznego z tej lektury wyniosłam - dowiedziałam się, czym jest vanity press. Nigdy nie interesowałam się za bardzo procesem wydawniczym, ale obok tylu błędów w książce nie mogłam przejść obojętnie. Zainteresowałam się wydawnictwem Manufaktura Słów, na Facebooku poznałam pojęcie „vanity press”. Spędziłam trochę czasu czytając o tym. Jeśli ktoś, tak jak jeszcze niedawno ja, nie wie, co to jest, zachęcam do zapoznania się. Uważam, że temat jest niezwykle ciekawy.
Teraz wiem, że jeśli kiedykolwiek postanowię napisać książkę, z tej metody nie skorzystam. Wolałabym już, żeby moje wypociny zostały w szufladzie. A jeśli trafię na książkę, którą ktoś wydał w ten sposób... Raczej się nie skuszę w obawie przed powtórką.
Prawdę powiedziawszy, jest to trochę przykre. Nie podoba mi się pisanie w ten sposób o debiucie, ale mimo najszczerszych chęci, nie jestem w stanie znaleźć w książce zalet.

Chciałabym móc z pełnym przekonaniem powiedzieć, że z tej książki dałoby się zrobić ciekawą młodzieżówkę, gdyby autorka dostała od doświadczonych ludzi dobre wskazówki. Nie znam się jednak na tym, nie wiem, czy jest szansa, żeby ten tekst zredagować. Potrafię powiedzieć, że w tej formie czytało się to okropnie. Błędy aż bolały, postacie były papierowe, fabuła nie wzbudzała emocji. „Mrocznego anioła” niestety nie polecam, jednak autorce z całego serca życzę, żeby starała się rozwijać, jeśli tylko kocha pisać.

Kiedyś chętnie pisałam recenzje. Wręcz wychodziłam z założenia, że każda przeczytana książka musi zostać przeze mnie zrecenzowana. Potem przestałam to robić, stare teksty usunęłam (czego z czasem troszkę pożałowałam) i ograniczyłam się do „przyznawania gwiazdek”. Nie czułam potrzeby, żeby pisać mniej lub bardziej rozbudowane opinie. Dlaczego w takim razie teraz postanowiłam...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    7
  • Posiadam
    2
  • Przeczytane
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Mroczny anioł


Podobne książki

Przeczytaj także