Historie fandomowe
- Kategoria:
- reportaż
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2019-07-10
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-07-10
- Liczba stron:
- 240
- Czas czytania
- 4 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380498860
- Tagi:
- fantastyka kultura literatura pasja fandom fani hobby fantropologia fanowie fanki fangirl fanfik fanfiction
Kręcą ich kosmiczne pojazdy i wielościenne kostki. Doskonale znają odzywki elfów i hobbitów. Przebierają się za postaci z japońskich kreskówek. Posługują się swoim żargonem, prowadzą hermetyczne dyskusje w sieci i w realu. Spotykają się na konwentach. Ludzie z zewnątrz na członków fandomu patrzą z nieufnością, a często nawet z pobłażaniem.
Tymczasem fandom, a dziś raczej fandomy, to niezwykłe środowisko zrzeszające tysiące ludzi, którzy mają swoje pasje i traktują je naprawdę poważnie.
Oto książka o polskim fandomie fantastycznym: wielkim ruchu miłośników literatury, kina, komiksu, gier, którego początki sięgają zamierzchłych czasów PRL-u. Oto powieść nie tyle o kontrkulturze – ile o alterkulturze, o trzecim obiegu, o ludziach, którym się chciało i chce nadal, o środowisku dynamicznym i twórczym, niesłusznie niedocenianym. Bo przeciwieństwem fana nie jest antyfan. Przeciwieństwem fana jest osobnik obojętny.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Skąd wziął się Pyrkon?
Był, drodzy Państwo, taki okres w moim życiu, że wiedziałem o każdej książce fantastycznej, jaka ukazywała się w naszym kraju; nie każdą czytałem (choć liczby i tak były szalone), ale śledziłem mój ukochany gatunek z żarliwością niecodzienną. Trwało to długo i mimo że dzisiaj sięgam po niego zdecydowanie rzadziej, to wciąż robię to z przyjemnością. Nigdy natomiast – przez grubo ponad dziesięć lat głębokiego zanurzenia w tym świecie – nie wziąłem udziału w żadnym konwencie, nigdy nie stałem się pełnoprawną częścią fandomu.
Dlatego też moja lektura „Historii fandomowych” to doświadczenie raczej specyficzne. Z jednej strony przecież znam to środowisko – nie trzeba mi tłumaczyć, czym jest „Nowa Fantastyka”, do której zdarzyło mi się popełnić tekst czy dwa, nie trzeba przedstawiać ani nieodżałowanego Macieja Parowskiego, ani Jarosława Grzędowicza. Rafała Ziemkiewicza, dzięki łaskawości losu, poznałem jako całkiem sprawnego powieściopisarza, a nie publicystę, a ani gier, ani komiksów nie uznawałem nigdy za zabawy dla dzieciaków. Z drugiej strony natomiast nigdy tam nie byłem, nigdy nie poznałem atmosfery konwentów z autopsji, nigdy nie napawałem się poczuciem bliskości i wzajemnego zrozumienia, a także ważkości mojej pasji, o czym częstokroć mówią przepytywani przez Pindla członkowie fandomu.
I jak taki średnio zaawansowany miłośnik fantastyki ocenia tę książkę? Naprawdę dobrze. Doceniam to, że autor potrafił napisać o – z mojej perspektywy – zupełnych fundamentach w taki sposób, aby jednocześnie przekazać sporo twardej wiedzy i uniknąć nudnawego wykładu. Czy to poważna monografia? Nie, z całą pewnością. Czy to przyjemna lektura? Tak, z całą pewnością.
Spory wpływ miał na to na pewno wybór ludzi, których Pindel wybrał do przepytania. Tomasz Kołodziejczak wie, jak się tworzy opowieści – a przecież, za pośrednictwem autora „Historii fandomowych”, taką właśnie przekazuje czytelnikom. To samo można powiedzieć o Konradzie T. Lewandowskim, Macieju Parowskim, Łukaszu Orbitowskim czy Jacku Dukaju. Rozmowa z dwoma ostatnimi i przedstawienie ich poglądów na fandom jest zresztą wartością samą w sobie, bo stanowią oni ciekawe przypadki: pierwszy ze środowiska wyrósł i stawiał w nim pierwsze kroki, ale sukcesy przyszły dopiero wtedy, gdy wyszedł poza nie; drugi natomiast stanowi bodaj największy diament owego środowiska, ale od lat trzyma się na uboczu. To ważne, że Pindel przypomniał, iż wśród fandomowych historii są i takie.
Czego w „Historiach fandomowych” brakuje? Cóż, tego, czego w tak małej książce próbującej podsumować dziesięciolecia zabraknąć musiało – szczegółów. Oczywiście trudno autora za to krytykować, sam wszak w przedmowie zaznacza, że fandom zasługuje na kilkutomowe omówienie. Najmocniej tę niepełność lektury daje się odczuć, gdy Pindel odchodzi nieco od literackich podwalin środowiska i przechodzi do pisania o grach oraz komiksach. Poświęcone im rozdziały raczej nie zadowolą nawet tych, którzy o fandomie słyszą po raz pierwszy.
„Historie fandomowe” to lektura lekka i przyjemna. U niektórych, w tym niżej podpisanego, pozostawi z pewnością jakiś niedosyt, ale taka już przypadłość tych, którzy każdy temat muszą wyczerpać. Dla czytelników pragnących dowiedzieć się, dlaczego właściwie rok w rok w Poznaniu zbiera się potężna grupa ludzi w przebraniach, będzie to natomiast idealne wprowadzenie w świat fandomu.
Bartosz Szczyżański
Książka na półkach
- 237
- 181
- 49
- 16
- 8
- 6
- 5
- 5
- 4
- 4
Opinia
(2019)
Losy polskiej społeczności sympatyków fantastyki – od narodzin po czasy obecne. Książkę otwiera zabawna wariacja na temat wstępu do przygód Asteriksa – zamiast o mieszkańcach małej galijskiej wioski, nieugięcie konfrontujących się z Imperium Romanum, przeczytamy w nim o obywatelach PRL i wszechobecnej kulturowej szarzyźnie.
Większość wydawnictwa dotyczy ostatnich dekad władzy ludowej, dzikich lat 90., oraz lat dwutysięcznych. Opowiada o fantastycznej prozie i kontaktach jej czytelników, mówi co nieco o środowiskowych dążeniach, fascynacjach, napięciach i zmianach rynkowych. Głos zabierają znane nazwiska: twórcy, wydawcy oraz animatorzy kultury – entuzjaści science-fiction, fantasy i literatury grozy.
Współczesność to w zasadzie dodatek do części literackiej, oddzielny reportaż dotyczący odejścia od czytelnictwa na rzecz form wizualnych: filmów, gier i seriali. Sytuacji która martwi weteranów – ojców-założycieli – ubolewających nad upadkiem słowa pisanego i prozy podejmującej ważne problemy (zagadnienia polityczno-społeczne, gospodarcze, kwestie dotyczące środowiska, planety i naszego miejsca we wszechświecie), ustępującej miejsca literaturze stricte rozrywkowej. Autor tworzy tę część w oparciu o wrażenia z poznańskiego Pyrkonu.
W ramach dziejów najnowszych analizowane jest zagadnienie komiksu, gier RPG, karcianek, planszówek, mangi i anime oraz popularnych ostatnimi czasy przebieranek (cosplayu). Temat gier fabularnych podjęty jest w zasadzie już w części poświęconej literaturze, ale nie poświęca się mu wiele miejsca – trochę szkoda, bo nawet dla osoby przyglądającej się temu z zewnątrz, a więc nie dzielącej emocji graczy, nie zaangażowanej w fabułę rozgrywki, to zjawisko ma wiele magii i prowokuje masę pytań.
Wyjąwszy kwestie kultowych filmów – które bywają równie ważne co dzieła literackie – autor prawidłowo rozłożył proporcje. W końcu wszystko zaczyna się od werbalizacji marzeń (niekiedy również od wizualizacji graficznych, ale to rzadziej – głównie u dzieci). Jak mówi Pismo: „Na początku było Słowo”.
Nie padło niestety nic o muzyce, a wtajemniczeni wiedzą że bywa nośnikiem fantastycznych treści (metalowe kapele w rodzaju Blind Guardian, projekt Avantasia itp., ale również muzyka celtycka, ambientowa, new age). Nie jest to może temat który powinien być obszernie analizowany, ale warto byłoby o tym wspomnieć, choćby w ramach ciekawostki.
Zagadnienia analizowane są rzeczowo, ale bez rozkładania wszystkiego na czynniki pierwsze, swoje podejście Pindel wykłada w krótkim wstępie: „Nie będzie to [...] opowieść wyczerpująca. [...] Następująca na kolejnych stronach opowieść. oparta przede wszystkim na rozmowach z członkami fandomu, ale także na lekturach i obserwacjach, w żadnym razie nie rości sobie pretensji do kompletności; jej ambicją jest pokazanie pewnego zjawiska, głównych jego trendów i uwarunkowań. Z perspektywy [...] zewnętrznej. [...] Nie jestem i nigdy nie byłem członkiem fandomu [...]. Owszem czytałem i czytam fantastykę: jak na przeciętnego czytelnika pewnie sporo, jak na fana – żałośnie mało [...] Jeśli hasła takie jak konwent i klubówka, OKMFiSF i Trust, Nagroda Zajdla i LARP, cosplay i fanfik, Parowski i Pyrkon brzmią ci raczej obco – to jest to książka dla Ciebie” (str. 10-11). Dla osób ignorujących fantastykę, często traktujących ją jako gatunek gorszy – i niekiedy nie bezzasadnie – historia środowiska fanowskiego może nie być interesująca. Zdaje się że lepiej byłoby napisać tę książkę właśnie dla osób bezpośrednio zainteresowanych, od lat zatopionych w światach powołanych do życia wyobraźnią kilku pisarzy i grafików, lub właśnie rozpoczynających swoją przygodę. Byłoby to po prostu atrakcyjniejsze – także dla ambitniejszych osób z zewnątrz.
Całość napisana jest bardzo przystępnie, w sposób ciekawy i zdradzający sympatię dla twórców i gatunku.
Podstawowe minusy (oczywiście w ramach przyjętej przez autora formy) to początkowe tłumaczenia who is who i przybliżanie terminów w ramach tekstu głównego. (Tak jak to zrobiono, kwalifikuje się bardziej do przypisów). Wielokrotnie powtarzanie, że do danej sprawy wrócimy później (na szczęscie faktycznie tak się dzieje), oraz pominięcie ważnych filmów które wpłynęły na polskich fanów.
***
Str.73 – Kenneth Arnold nie obserwował latającego spodka (1947), tylko formację obiektów które opisał jako półksiężyce, określenie latający spodek to wymysł dziennikarzy który szybko zyskał popularność. Co do tego, że George Adamski był pierwszym kontaktowcem, tj. osobą mająca styczność z inteligencją identyfikowaną jako pozaziemska, to też nie do końca tak (https://pl.qwe.wiki/wiki/Contactee). Oczywiście polski emigrant był oszustem, a nawet jeśli coś osobliwego się w jego życiu zadziało (niektórzy lubią tak myśleć), to przedstawiał fikcję stanowiącą twórcze rozwiniecie tego epizodu. Oczywiście konstatacja odnośnie ścisłego powiązania SF z doniesieniami o UFO jest prawidłowa i odnotowana wielokrotnie w literaturze tematu. + space opera (space opery).
Str. 75 – „i innych okultystycznych praktyk” – to co padło przed tymi słowami nie ma nic wspólnego z praktykami okultystycznymi
str. 100 – współczesnych (ówczesnych); str. 103 – dwa razy ta sama myśl (ziny nie zaspakajają ogromnych potrzeb czytelniczych polskiego fandomu); str. 111 – parafraza opowiadania „Wiedźmin” (1986) z dziwnym „nadszedł w Waplewie” (?); str. 147 – fartu (farta); str. 148 – przed „Runy” powinien być myślnik; str. 178 (i dalej) – cosplaya (cosplayu?); str. 203 – Uderza (Uderzo – bez odmiany).
***
Rozmowa nt. książki z Autorem i Orlińskim:
Fandomowe historie | Festiwal Miasto Słowa 2019 [14.04.2020]
https://www.youtube.com/watch?v=IWRYQb0uig8
***
Jestem czytelnikiem fantastyki. Obecnie w ciągu roku zaliczam zwykle zaledwie kilka pozycji z tego nurtu, ale nie wypieram się literatury który rozbudziła we mnie chęć sięgania po beletrystkę i zdecydowanie dała dużo do myślenia.
Jestem sympatykiem gatunku młodszej generacji. Nie czytałem „Nowej Fantastyki”. Miałem w ręku zaledwie kilka numerów. Jeden nabyłem sam w 2011, skuszony wywiadem z Sapkowskim, ale trochę się rozczarowałem doborem treści. Od lipca 2002 kupowałem „Science Fiction” – które potem nazywało się inaczej – gdzie była lepsza i gorsza literatura. W pewnym momencie uznałem, że bilans przechyla się w stronę tej drugiej, papier marny a lektur o większej objętości, wybieranych świadomie, z których jestem bardziej zadowolony przebywa, i to w tempie lawinowym, więc zakończyłem przygodę z miesięcznikiem. Ale do dziś miło wspominam czytanie pisemka po nocach, w wannie i na fizyce.
Cały czas mam swoje pierwsze książki fantasy z Amberu, kupowane wówczas za grosze, w cenie gazet. Na półkach stoi Lem, którego teraz wypadałoby zacząć czytać na nowo, aby przyswoić sobie to wszystko co mogło umknąć nastolatkowi. Są absolutne klasyki i korzenie gatunku, pozycje kultowe, rzeczy ciekawe, także niewypały. Oczywiście jest Tolkien i Sapkowski. Miażdżąca większość moich zbiorów to literatura faktu oraz książki historyczne, jednak fantastyka ma silną reprezentację. Proporcje są dobre, i jestem głęboko przekonany że zdrowym objawem jest czytanie różnych rzeczy, a nie tylko jednego nurtu. Kiedyś, jako dzieciak, czułem, że element fantastyczny uświęca lekturę, że bez niego nie może być mowy o ciekawej fabule. Na szczęście stosunkowo wcześnie trafiły mi się powieści historyczne i literatura podróżnicza w wydaniu retro, które wyprowadziły mnie z błędu.
Fantastyka w wersji literackiej to gatunek w którym twórca może wykazać się kreatywnością, nie ograniczają go żadne bariery, jest bardzo pociągająca, może realizować różne cele, dotykać ważnych problemów, jednocześnie edukować, skłaniać do refleksji, rozwijać językowo i bawić. Jej głównym problemem jest fakt że obecnie uprawiana jest na masową skalę, nierzadko bez troski o jakość.
Niestety zacząłem czytać SF i Fantasy dość późno, bo około roku 1999. Wcześniej do gatunku zachęciły mnie filmy z lat 80. i 90. oraz komiksy. Będąc dzieciakiem wolałem artykuły popularnonaukowe, pozycje paleontologiczne, publikację o UFO i tajemnicach historii. Gdyby nie fantastyka, nie wyrobiłbym się czytelniczo, nie przekonał do literatury pięknej, nie wsiąkł na długie lata w analizy mitologii z różnych stron świata. Postrzegałbym słowo pisane bardziej jako nośnik informacji, nie przykładając wagi do języka jako rdzenia kultury i kodu kształtującego kolejne pokolenia. Odbiłoby się to pewnie na moim sposobie wypowiedzi i światopoglądzie, dlatego cieszę się że i brałem udział w tej przygodzie.
***
Czytelnicy fantastyki odczuwają silną potrzebę tworzenia historii i własnych światów. Rozwoju już istniejących uniwersów i tworzenia nowych przygód ulubionych bohaterów – co nie zawsze wypada dobrze, ale jest fenomenem gatunku. Miało to miejsce już wcześniej, choćby przy legendach arturiańskich czy u korzenia wielu religii, w tym oczywiście chrześcijaństwa, oraz w przypadkach wymienionych przez autora – ale obecnie ta praktyka żywa jest głównie w społeczności fanów fantasy i SF. Osobiście uwielbiam to środowisko właśnie za kreatywność, nawet jeśli ta jest nieco wtórna względem innych dzieł i konstruuje z gotowych elementów. (Niekiedy umiejętna żonglerka topowymi tematami i odwołanie do archetypów daje bardzo ciekawe efekty).
(2019)
więcej Pokaż mimo toLosy polskiej społeczności sympatyków fantastyki – od narodzin po czasy obecne. Książkę otwiera zabawna wariacja na temat wstępu do przygód Asteriksa – zamiast o mieszkańcach małej galijskiej wioski, nieugięcie konfrontujących się z Imperium Romanum, przeczytamy w nim o obywatelach PRL i wszechobecnej kulturowej szarzyźnie.
Większość wydawnictwa dotyczy ostatnich...