Wądoły

Okładka książki Wądoły Przemysław Walczak
Okładka książki Wądoły
Przemysław Walczak Wydawnictwo: Mamiko literatura piękna
148 str. 2 godz. 28 min.
Kategoria:
literatura piękna
Wydawnictwo:
Mamiko
Data wydania:
2022-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2022-01-01
Liczba stron:
148
Czas czytania
2 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788366934238
Tagi:
literatura polska Wrocław
Średnia ocen

7,9 7,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,9 / 10
9 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
401
254

Na półkach:

Do sięgnięcia po książkę skusił mnie już sam tytuł, gdyż pochodzę z miejscowości położonej nad malowniczym Jeziorem Wądół.

Autor przedstawia w tej pozycji obraz społeczeństwa zamieszkującego wrocławski Brochów. Kogo tam nie znajdziecie? To cały wachlarz wszelkiej maści ludzkich ewenementów - żuli spod sklepu, tlenionych blondyn, dresów czy budowlańców. Wykreowane przez pisarza postacie są barwne, a czasem wręcz groteskowe. Styl jest bardzo obrazowy i karykaturalny, a czasami wręcz kpiarski oraz wulgarny.

Jeśli ktoś chce poznać wizję twórcy, pasującą do patologii w niejednym miejscu w Polsce, gdzie panują tzw. brud, smród i ubóstwo zdecydowanie polecam tę lekturę. Gratuluję bardzo dobrego debiutu.

Do sięgnięcia po książkę skusił mnie już sam tytuł, gdyż pochodzę z miejscowości położonej nad malowniczym Jeziorem Wądół.

Autor przedstawia w tej pozycji obraz społeczeństwa zamieszkującego wrocławski Brochów. Kogo tam nie znajdziecie? To cały wachlarz wszelkiej maści ludzkich ewenementów - żuli spod sklepu, tlenionych blondyn, dresów czy budowlańców. Wykreowane przez...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1212
1033

Na półkach: , , , ,

Gruz się sypie, pogoda szara jak woda po myciu ubłoconej podłogi, głowa mało przyswaja a ja mam na to książkę, którą się skubie jak źdźbła wystające z przegnitego siennika. Wądół to taka podmokła dolina, wybój pełen osadu...

"Wądoły" trafiły do mnie wprost od autora i nawet nie mogłam przypuszczać, jak dobrą rzecz mi podarowano. Wskoczyłam w zaplute blokowisko, gdzie chodzi się z głową w ramionach i gdzie nie wiadomo czy lepiej mieć szluga czy nie mieć... a tam pisarz, obserwator, twórca zawracający do czasów brzydkich i uczuć pięknych. Tam kpina z Polski zamkniętej w kwadraty, tam subtelność Justyny, Higienistka z najgorszych koszmarów, tam siostra Ratched z betonu i Magdalena po wielokroć. Tu i teraz to wszystko Brochów, napakowany sterydami, o wyglądzie ku*ewki, szeleszczący plastikowym erzacem.

Będzie obskurnie, wulgarnie i rwanymi dialogami spisane - tak pewnie pomyślicie. A tam zdania jak czysta poezja, piekne, nasycone barwami lub szarością, dźwiękami bądź ciszą i opowieścią. I miłość i porażka, tylko pisać można o tym, bo przeżywać aż żal. Jak się dzieje to scenicznie - ustawia nam autor postaci, rysuje obrazek, czasem przy listku uleci w opisy, które dech zapierają. Potem idzie, a życie dzieje się wstecz, do dzieciństwa albo biegnie do kobiet różnych jak kamyki na drodze. Wrocław przytula te opowieści do szorstkiej piersi a pisarz zmaga się z weną kapryśną i słucha, bo jego rolą jest opowiadać, wbijać szpile, nonszalancko drwić.

Małe 146 stron drobnego druczku. Walczak kpiarz, widz, pisarz co pisze o pisaniu - może to autopisanie, bo wszyscy namawiali a może dziennik nieistniejącej postaci. Ale jest tak ciekawie i tak zgrabnie, że tę książkę tylko w ramki wstawić. Choć na pewno się z niej wymknie jak zdjęcie na okładce. Bo tu świat jest aberracją. I to jest świetne.
Katarzyna

Dziękuję Autorowi za egzemplarz książki.

Gruz się sypie, pogoda szara jak woda po myciu ubłoconej podłogi, głowa mało przyswaja a ja mam na to książkę, którą się skubie jak źdźbła wystające z przegnitego siennika. Wądół to taka podmokła dolina, wybój pełen osadu...

"Wądoły" trafiły do mnie wprost od autora i nawet nie mogłam przypuszczać, jak dobrą rzecz mi podarowano. Wskoczyłam w zaplute blokowisko, gdzie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
171
133

Na półkach:

„Wądoły” to debiutancka powieść Przemysława Walczaka, wrocławianina od lat kilkunastu. Na początku warto przyjrzeć się tytułowi tekstu. „Wądół” to podmokła dolina, która powstaje poprzez coraz większą ilość osadów na jej dnie. Potocznie określa się tak także „dół na drodze”, jakiś rodzaj podstępnej przeszkody, przeszkadzającej w dotarciu do celu. Wądoły to również wieś w województwie pomorskim. Dla głównego bohatera owym „wądołem” jest jedna z wrocławskich dzielnic, w jego oczach zapomniana przez wszystkich, rozpadająca się, rozkładająca, choć też próbująca w kilku miejscach podźwignąć się z tego stanu. To miejsce jest dla narratora czymś w rodzaju więzienia. A jedyną bronią – dla niego – w tym miejscu jest słowo.

„Chciałbym ułożyć opowieść z tych fragmentów. Zlepić ją z tych zjaw, dybuków, komarów, much, kraczących wron, tlących się niedopałków, pustych butelek, zgniecionych puszek, srających psów (także ich gówien) i wreszcie pijanych meneli. Pełną życia, zachwycającą bogactwem i różnorodnością. Nieokiełznane, azjatyckie, półdzikie, porosłe bujnymi trawami, krzaczorami, habaziami i bulgoczące polskie błoto. Pewnego sierpniowego poranka, a już pełnego oślepiającego słońca, wyszedłem stamtąd, żeby już nigdy nie powrócić. Miałem wtedy ochotę jak najszybciej wyjść, wrócić do jakiegoś spokojnego hotelu i wziąć długi prysznic, żeby zmyć z siebie atmosferę tego miejsca, spłukać z siebie kurz ulicy i wszystkie gówniane wspomnienia”.

Bohater Przemysława Walczaka to człowiek pogubiony, choć z ambicjami. Próbuje być lepszy od otoczenia, opisuje je właściwie bez emocji (chyba, że są nimi lęk lub gniew).
Widać to zwłaszcza, gdy kreśli soczyste portrety sąsiadów. To kibole, menele, alkoholicy, nieudacznicy, wieczni imprezowicze oraz ich opalone na brąz w trumiennych solariach partnerki, mające chęć być królowymi życia, takimi, jakie codziennie widzą w programach o celebrytach. Ten narrator Walczaka przypomina mi trochę niektórych bohaterów Ireneusza Iredyńskiego. Miota się, pogardza, cierpi. A piekło mieszka za ścianą, pobrzękując butelką z piwem, ogłuszając się mocnymi środkami przeciwbólowymi i papką z telewizora. Jest trochę przerażające, trochę śmieszne, ale to śmiech rozpaczliwy. Jak refren wraca też zdanie o tym, że narrator koniecznie musi napisać powieść. Pisanie to lina ratunkowa.

Właściwie cały czas przebywamy w głowie narratora i widzimy świat jego oczami, poprzez jego system wartości, skojarzeń i przemyśleń. Jest to świat bogaty i niewątpliwie jest narrator człowiekiem wykształconym, oczytanym, ciągle wszystko dogłębnie analizującym, a jednocześnie bezwładnym, poddającym się okolicznościom, nie umie się sprzeciwić, choć tego pragnie. Pragnie tego pokoju w hotelu, nowego początku, lecz kręci się w kółko po zaśmieconych ulicach. Dlatego też w pewnym momencie zgadza się na podróż z koleżanką ze szkoły do Wądołów. Być może w poszukiwaniu innego świata, zgubionego dzieciństwa? Choćby odrobiny piękna? Jakiegoś marzenia? Jednak wszystko nadal widzi tak, jak bohater jednej z baśni Andersena. Jak gdyby w oko i w serce wpadł mu kawałek raniącego lodu.

Może nie umie inaczej, bo z kawałków, fragmentów rwanej, miejscami nerwowej opowieści poznajemy także mrok jego dzieciństwa, niezrozumienie w szkole, a zwłaszcza postać opresyjnej nauczycielki, nazywanej przez niego siostrą Ratched (modelowa zimna i bezduszna tyranka, znajdująca przyjemność w zastraszaniu i poniżaniu bezbronnych uczniów). Tak, tak – to ta Ratched – kultowa postać z „Mechanicznej pomarańczy”, powieści Kena Keseya z 1962 roku. Narrator Walczaka też jak bohaterowie powieści Keseya za wolnością tęskni i zniewolony jest na wiele sposobów – poprzez wspomnienia, poprzez apatię, poprzez widzenie świata, poprzez stany, a to euforii, a to znów lęku.

Uważny czytelnik znajdzie w tej powieści wiele literackich, filmowych tropów i choć bohater Walczaka bywa boleśnie irytujący w swoim poczuciu wyższości (być może jest ono rozpaczliwą próbą wypłynięcia na powierzchnię własnej niemożności i smutku),to jednak jakoś mu się kibicuje w tym, aby spełnił wreszcie to marzenie, wyrwał się z marazmu, napisał powieść i uporządkował szalejące w głowie myśli. W tym kontekście budzi on także współczucie i zaczynamy podejrzewać, że być może mamy do czynienia z konstrukcją literacką opisującą depresję lub inną chorobę, która przykrywa cały świat całunem brzydoty, mnoży biografie, nie pozwalając się człowiekowi wyrwać. Wądół wciąga. Wądół zabija wrażliwość i odwagę. Wądół więzi. Piekło to inni, ale jeszcze bardziej własne ja.

To, co napisałam powyżej jest jedną z interpretacji. Bo „Wądoły” to może być także na przykład historia społeczna, opowiadająca o mieście, które z wierzchu polukrowane, ukrywa wstydliwie na zapleczu rozpacz, biedę i uprzedzenia. Może i o pokoleniu, które chciałoby więcej, inaczej, ale uwięzione na śmieciówkach i w bylejakości – stara się przeżyć jeden dzień naraz i nie umrzeć z wysiłku, który wynika ze zmagań z rzeczywistością.
Bardzo ciekawy debiut, a powieść – choć niewielką – da się czytać – jak sądzę – na wiele różnych sposobów. Spróbujcie znaleźć własny.

„Wądoły” to debiutancka powieść Przemysława Walczaka, wrocławianina od lat kilkunastu. Na początku warto przyjrzeć się tytułowi tekstu. „Wądół” to podmokła dolina, która powstaje poprzez coraz większą ilość osadów na jej dnie. Potocznie określa się tak także „dół na drodze”, jakiś rodzaj podstępnej przeszkody, przeszkadzającej w dotarciu do celu. Wądoły to również wieś w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1003
799

Na półkach: ,

Pod względem sposobu kreowania postaci, Wądoły, prozatorski debiut Przemysława Walczaka, przywołuje poniekąd na myśl Żywoty świętych osiedlowych Lidii Amejko. W obu książkach przedstawione zostały bowiem sylwetki najbardziej „reprezentatywnych” mieszkańców polskich osiedli. Walczak opowiada o nich z pozycji narratora, przyglądając się swoim sąsiadom z wrocławskiego Brochowa. Znajdziemy tutaj zatem sylwetki wyrzeźbionych na siłowni czterdziestolatków z tatuażami na ramieniu, dorodnych żuli, agresywnych mechaników samochodowych, tlenione blondyny, budowlańców czy też influencera robiącego za celebrytę.

Kreacje te są barwne, być może nawet przejaskrawione, w tym karykaturalnym odzwierciedleniu jednak nad wyraz prawdziwe i wiarygodne. Walczak koncentruje swoją uwagę na przywarach swoich bohaterów, kreśląc tragikomiczny obraz części polskiego społeczeństwa. Być może określić go można mianem obrazu nędzy i rozpaczy, niemniej jedno jest pewne: nad wyraz sporo w nim prawdy i samego życia. Autor opowie o mniej chlubnej stronie polskości, o Polakach kochających tandetę i zamienniki, lubujących się w kuchni PRL-u czy grillowaniu, topiących smutki w najtańszym piwie, tonących w oparach nikotyny, z niewygaszonym odruchem zbieractwa rzeczy zbędnych, żyjących życiem chałturowych seriali i sąsiadów zza ściany.

Świat ów to świat erzacu i wielkoświatowych marzeń, jednocześnie świat pozbawiony subtelności, przepełniony socjopatycznymi jednostkami, zasiedlającymi obskurne trupy budynków, jak je nazywa Walczak. Osiedlowy realizm jest tu duszący, miażdżący i sugestywny. Wrocławianin ukazuje absurdy polskości w pełnej krasie, bez upiększających filtrów, bez wygładzenia i retuszu. To krytyczne spojrzenie, w którym niejeden Polak przejrzy się niczym w zwierciadle. Prócz trafnych refleksji dotyczących ludzi, autorowi nie brakuje celności w odzwierciedleniu architektonicznej strony polskiej ulicy. To krajobraz poszarzały, brudny, często tonący w błocie, przedstawiony w sposób surowy, bez obróbki. Pisarz nie sili się na delikatność, w jego spojrzeniu odnaleźć można zaskakująco dużo chropowatości.

Brutalność tę balansuje wpisaną pomiędzy wiersze ironią i zaskakującą nonszalancją słowa. Walczak czuje bowiem jego wagę, potrafi się nim bawić, co w sposób naturalny przedkłada się na czytelnika. Wądoły to zaskakująco dojrzały, przemyślany debiut podczas lektury którego nie sposób się nie uśmiechnąć pod nosem czy nie przytaknąć nad celnością niejednego spostrzeżenia w nim zawartego. Przyjemna, zaskakująco dobra opowieść o bliskiej nam rzeczywistości, której staramy się na co dzień nie dostrzegać, która, chcąc nie chcąc, istnieje, a którą Przemysław Walczak wprawnie odzwierciedla.

www.bookiecik.pl

Pod względem sposobu kreowania postaci, Wądoły, prozatorski debiut Przemysława Walczaka, przywołuje poniekąd na myśl Żywoty świętych osiedlowych Lidii Amejko. W obu książkach przedstawione zostały bowiem sylwetki najbardziej „reprezentatywnych” mieszkańców polskich osiedli. Walczak opowiada o nich z pozycji narratora, przyglądając się swoim sąsiadom z wrocławskiego...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    9
  • Chcę przeczytać
    7
  • Polonica
    1
  • 04. Pap?
    1
  • 52 / 2022
    1
  • 2022
    1
  • Debiut
    1
  • Przeczytane w 2023
    1
  • Nagrody/Prezenty
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Wądoły


Podobne książki

Przeczytaj także