Najnowsze artykuły
- ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać1
- ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant1
- ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
- ArtykułyByliśmy na premierze „Prostej sprawy”. Rozmowa z Wojciechem ChmielarzemKonrad Wrzesiński1
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Przemysław Walczak
2
7,9/10
Pisze książki: literatura piękna
Przemysław Walczak. Urodził się w czasie stanu wojennego, więc mówi o sobie, że jest dzieckiem wojny. Absolwent filologii polskiej na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach i zarządzania logistycznego na Politechnice Wrocławskiej. Kilkanaście lat temu związał się z Wrocławiem, gdzie mieszka i pracuje. W młodości ktoś mu wywróżył, że napisze książkę. Potraktował to jako zobowiązanie, bo lepsze są spełniające się przepowiednie. Literacki debiutant.
7,9/10średnia ocena książek autora
10 przeczytało książki autora
10 chce przeczytać książki autora
0fanów autora
Zostań fanem autoraKsiążki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Lolobrygida Przemysław Walczak
7,9
Przyznam, że byłam ciekawa, jaką kolejną książkę zaproponuje czytelniczkom i czytelnikom Przemysław Walczak, autor świetnych „Wądołów”. Wtedy wędrowaliśmy przez wrocławski Brochów, teraz zaprosił nas do pewnej kamienicy na Nadodrzu. To tam rozgrywa się akcja niewielkiej, ale znaczącej powieści „Lolobrygida”.
Autor nie boi się portretować tego, co stereotypowo oceniamy jako kiczowate, brzydkie, gorsze, biedniejsze. Pokazuje, że dla kogoś – jak chociażby Jadwiga – taka rzeczywistość może być w pewnym sensie piękna. Jadwiga chce kochać, chce być kochana, kocha dokarmiane przez siebie koty i nie przeszkadza jej, że jeden kuleje, a drugi nie ma oka. Ważne jest to, co w sercu – jakże to wyświechtane i lekko wyśmiane, ale jednak z gorzką łzą na powiece. Dzieli się z kotami swoją samotnością, niespełnionymi marzeniami, darem przewidywania przyszłości i widywania duchów.
Jeśli miłość nie jest uczuciem, ale wyborem, to można uznać, że bohaterowie Przemysława Walczaka, pomimo narzekań, utyskiwań, jęków, ciemności, samotności i cierpienia – jednak kochają życie, wybierając je z całym dobrodziejstwem inwentarza i wybierając Wrocław na miejsce dla tego życia – z jego historią, snującymi się duchami mieszkańców Breslau, pamięcią kości pogrzebanych pod ruinami. A w obtłuczonej, odrapanej i nieidealnej kamienicy na Nadodrzu mieści się ich cały świat: Lolobrygida; wariatka puszczająca głośną muzykę; rencista Zbyszek; religijna dziewczyna; wielbicielka oazy i pielgrzymek.
Przemysław Walczak nadal jest świetnym obserwatorem, który potrafi w sugestywny, nieco szorstki, ale i też poetycki sposób wykreować ze świata rzeczywistego swoje postacie. Nietrudno bowiem uwierzyć w taką kamienicę i takie podwórko, a jednocześnie unoszą się one w jakiejś zamglonej krainie. Jak namalowane nieco burymi kolorami. Wierzymy więc w Jadwigę, świętą od kotów, której w piwnicy objawia się Matka Boska Kocia; w Waldemara, marudzącego i narzekającego i jego matkę ukochaną; w berzoludy; miejscowych pijaczków; ciekawskie sąsiadki i w pewną pisarkę, która mierzy się z życiem i powieścią, a przede wszystkim z bezlitosnym wydawcą.
W opowieściach Przemysława Walczaka najważniejsze jest to, jak się opowiada i o kim. Język jest mięsisty, naturalistyczny, a potem zaskakuje delikatnością, żeby następnie przeskoczyć do ironii. To naprawdę sztuka utrzymać takie rozchwiane tempo i pewną w nim konsekwencję.
Lolobrygida Przemysław Walczak
7,9
I znów, jak w "Wądołach", spada na mnie maleńka forma ciężarem gorzkich żali. Skojarzenie nieprzypadkowe, jeśli zajrzeć do kolejnych kamienicznych mieszkań, w których ciąży samotność, żałoba albo rozdeptane nawyki i odwyki. Tylko z góry studenci jakby raźniej muzyki słuchali ale to jeszcze jeden powód do utyskiwań albo walenia w żeliwny kaloryfer.
Narratorką jest pisarka odrzucona przez wydawcę, złe wybory z kiedyś i przez czas, w którym już bardziej o przeszłości niż o przyszłości się myśli. Bo też ta kamienica, jak i cały Wrocław Walczaka, na kościach żółtych stoi i na duchu, co się plącze po mieszkaniu Lolobrygidy. A ona sama, święta Jadwiga od Kotów, jest jak klamra od młodości i dobroci do starości, której nikt nie lubi.
Każdy mały rozdział pisze się życiem. Okularnicy rozmodlonej, starego syna starej matki, Magdy biednej z odejścia ojca, dziwnego Darka bez kontekstu i Grety, co to nie chce odejść z wspomnienia o Breslau. I tak sobie pomieszkujemy, bohaterowie przenikają się przypadkowymi spotkaniami na schodach, plotką albo śmiercią. I czujemy ten nisko zawieszony listopad, przereklamowany grudzień i szarość rozwieszoną na sznurku.
Ech, do wzdychania ta książka, mała, murowana, ze zbyt delikatnym sercem. A pisze Przemysław Walczak tak, że smutek wariatki i złość pisarki niosą się aż po Medżugorie, za ekran telewizora, na skrzydłach gołębi i "duszy nad głową umierającego". To ledwie 89 stron a czytanie potężne, nadwrażliwe.
Katarzyna
Dziękuję Autorowi za książkowy podarunek pełen emocji.