W zasadzie bliźniacza publikacja wobec "Złota cenniejszego niż sztuka" Marka Kwiatkowskiego - wydana w podobnie niskim nakładzie, podobnie koncentrująca się na wylewaniu żali, i podobnie daremna jeśli chodzi o próbę znalezienia czytelnika. O ile jednak Kwiatkowski koncentrował się na biadoleniu nad zbyt małą dozą uwielbienia, jaką mu okazywano w związku z piastowanym przezeń urzędem dyrektora Łazienek, o tyle Królikowski marudzi nad brakiem docenienia jego przewspaniałych pomysłów na rozmaite miejskie inwestycje, festyny czy sposoby upamiętnienia dawnych wydarzeń. Owszem, niektóre z tych pomysłów - oczywiście ostatecznie niezrealizowanych - nawet miały ręce i nogi, ale większość to raczej naiwne wizje, nie uwzględniające mechanizmów rządzących gospodarką rynkową. A bez tego to po prostu takie tam sobie pitu-pitu...

W zasadzie bliźniacza publikacja wobec "Złota cenniejszego niż sztuka" Marka Kwiatkowskiego - wydana w podobnie niskim nakładzie, podobnie koncentrująca się na wylewaniu żali, i podobnie daremna jeśli chodzi o próbę znalezienia czytelnika. O ile jednak Kwiatkowski koncentrował się na biadoleniu nad zbyt małą dozą uwielbienia, jaką mu okazywano w związku z piastowanym...