rozwińzwiń

Widma nad Innsmouth

Średnia ocen

7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Zgroza w Dunwich François Baranger, H.P. Lovecraft
Ocena 8,6
Zgroza w Dunwich François Baranger,&...
Okładka książki Unknown Kadath #3 Florentino Flórez, H.P. Lovecraft, Jacques Salomon
Ocena 6,0
Unknown Kadath #3 Florentino Flórez,&...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
208 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
465
132

Na półkach: ,

Drugi tom serii, który przez nieuwagę przeczytałam jako pierwszy, więc na razie nie mogę porównać. "Widmo nad Innsmouth" i epigoni. Opowiadania w różnym stylu, kiepskie i całkiem dobre, mocno odtwórcze, w niektórych nawet da się wyczuć ślad klimatu oryginału. Tylko dwa naprawdę zapadły mi w pamięć: króciutkie, poetyckie "Zostały tylko buty" i czerpiące z HPL symbolikę, lecz nie tematykę "Powrót do domu". Piękne ilustracje. Jak zwykle książki Vespera są prawdziwą ozdobą półki.

Drugi tom serii, który przez nieuwagę przeczytałam jako pierwszy, więc na razie nie mogę porównać. "Widmo nad Innsmouth" i epigoni. Opowiadania w różnym stylu, kiepskie i całkiem dobre, mocno odtwórcze, w niektórych nawet da się wyczuć ślad klimatu oryginału. Tylko dwa naprawdę zapadły mi w pamięć: króciutkie, poetyckie "Zostały tylko buty" i czerpiące z HPL symbolikę, lecz...

więcej Pokaż mimo to

avatar
803
495

Na półkach: ,

Iä - R'lyeh! Cthulhu fhtagn! Iä! Iä!
Wciąż słychać te słowa, gdy opuszczam rybacką wioskę Innsmouth, goniony przez koszmar nie z tego świata. Plugawi wyznawcy Dagona na pewno się nie poddali, i nadal węszą po okolicy z nadzieją, że złożą kolejną ofiarę ku czci swego przeklętego bóstwa.
Bodajbym nigdy nie tknął księgi, która sprowadziła na mnie owe bluźniercze szkarady, ale stało się i mogę teraz, co nieco na jej temat napisać.

A zatem antologia ta poczyna swe dzieło od klasycznego opowiadania Lovecrafta, czyli "Widma nad Innsmouth", będącego notabene moim ulubionym z całej twórczości samotnika z Providence. Na jej podstawie - podobnie jak miało to miejsce przy okazji poprzedniego tomu z serii Kronik Arkham - kilkunastu uznanych autorów grozy tworzy własne interpretację kultowego tytułu, ale co ważne wprowadzają ducha upiornej miejscówki w nowe literackie rejony. Od razu warto wspomnieć, iż zbiór ten jest zdecydowanie lepszy od "Szaleństwa Cthulhu", co może być skutkiem tego, iż autorzy wywodzą się z wysp Brytyjskich, a jak wiadomo w morskich klimatach czują się całkiem jak ryby w wodzie...

Większość zawartych tu tekstów powstała na początku lat 90, acz swoje miejsce znalazły też nieco starsze tytuły. Tak więc zebrany materiał meandruje wokół licznych nawiązań do kultu Dagona, ohydnych przepoczwarzeń i zła wywodzącego swe korzenie z mroku głębin, gdzie czekają pradawne istoty. Dużo w tym zbiorze wyraźnych interakcji z legendą prozy Lovecrafta, co dało możliwość stworzenia czegoś bliskiego mitologii Cthulhu, zaś jeszcze więcej znaleźć można eksperymentów z wizją mistrza grozy, które wprowadzają więcej przestrzeni dla luźniejszego potraktowania niektórych wątków. Chociaż nie wszystkie opowiadania mi się spodobały (na przykład Neila Gaimana),to nadal część z nich śmiało można uznać za udany flirt z klasyczną historią.
Wioska Innsmouth zdaję się być tu cieniem nakładającym swe plugawe cielsko na zupełnie inne niż dotychczas terytorium, przez co starożytne rytuały i zło morskiej toni będzie z nami już na zawsze.
Głębia wzywa swych wyznawców!

Iä - R'lyeh! Cthulhu fhtagn! Iä! Iä!
Wciąż słychać te słowa, gdy opuszczam rybacką wioskę Innsmouth, goniony przez koszmar nie z tego świata. Plugawi wyznawcy Dagona na pewno się nie poddali, i nadal węszą po okolicy z nadzieją, że złożą kolejną ofiarę ku czci swego przeklętego bóstwa.
Bodajbym nigdy nie tknął księgi, która sprowadziła na mnie owe bluźniercze szkarady, ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
68
39

Na półkach:

Zbiór mrocznych opowiadań, które łączy motyw przewodni. Bardzo dobrze się to czyta, chociaż ich poziom jest nierówny.

Zbiór mrocznych opowiadań, które łączy motyw przewodni. Bardzo dobrze się to czyta, chociaż ich poziom jest nierówny.

Pokaż mimo to

avatar
2644
2638

Na półkach:

„Może lepiej przebywać w niekończącym się śnie, niż żyć w prawdziwym koszmarze.”

Fantastycznie bawię się w klimatach mitologii Cthulhu, zawierają elementy niesamowicie podkręcające wyobraźnię, dotykające pierwotnego lęku, otaczające zatrważającą tajemnicą coś na wskroś obcego i nadprzyrodzonego. Nie tylko satysfakcjonujący wymiar literackiego odbioru, ale również źródło i dowody kreatywności różnych autorów. Howard Philips Lovecraft dostarczył szalenie plastycznej materii do tworzenia obrazów przenikających zmysły, powiązanych ze strachem, osobliwą podejrzliwością, zderzeniem wiary i faktów. Nic dziwnego, że wielu autorów czuje potrzebę sprawdzenia się w lovecraftowych widmach, pradawnych upiorach, istotach nie z tego świata wraz z ich mrocznym podejściem do człowieka. Jednym pisarzom wychodzi to lepiej, innym gorzej, ale niewątpliwie każde z zaprezentowanych opowiadań intrygująco dopowiada to, co dzieje się u ujścia rzeki Manuxet, rozbudowuje historię Innsmoth w Massachusetts, podsuwa nowe pomysły na spotkania z oficjalnymi mieszkańcami, Istotami z Głębi, przypadkowymi odwiedzającymi. Ichtioidalna rasa, płazie hybrydy i zwykły człowiek, taka mieszanka musi owocować potwornymi legendami.

„Widmo nad Innsmouth” nie ma sobie równych, imponuje bogactwem podszytych niepewnością zdarzeń, podejściem do prezentowania przedziwnej, zdeprawowanej, obrzydliwej i przerażającej rzeczywistości upadłego nadmorskiego miasta, tchnącego bluźnierczą zwyrodniałością, złem i śmiercią, prastarego portu otoczonego szerokimi połaciami słonych, jałowych i bezludnych bagien. Lovecraft oprowadza po miasteczku, nieobecnym na mapach, pomijanym milczeniem w przewodnikach, z nieczynną rafinerią złota i makabrycznie osobliwą historią. Wszechobecny smród rozkładających się ryb tworzy instynktowne bariery przed wkroczeniem na ulice, jednakże czytelnik i tak tam zagląda, penetruje przestrzenie, czuje nieodparte przyciąganie. Nikczemna, zdegenerowana i zatrważająca siła pozbawia mieszkańców władz umysłowych i wciąga w nienazywalną otchłań, najczarniejszą nieludzkość i upiorną aurę sennego koszmaru. Kumulacja osobliwych zdarzeń, wielka epidemia, kulturowy upadek, rządowe wyludnienie. Ezoteryczna sekta, łańcuch pogłosek, mnożące się plotki i przewrotne zakończenie, ściągają uwagę.

Więcej na: https://bookendorfina.blogspot.com/2023/02/widma-nad-innsmouth.html

„Może lepiej przebywać w niekończącym się śnie, niż żyć w prawdziwym koszmarze.”

Fantastycznie bawię się w klimatach mitologii Cthulhu, zawierają elementy niesamowicie podkręcające wyobraźnię, dotykające pierwotnego lęku, otaczające zatrważającą tajemnicą coś na wskroś obcego i nadprzyrodzonego. Nie tylko satysfakcjonujący wymiar literackiego odbioru, ale również źródło i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
514
66

Na półkach: , , ,

Pierwsze opowiadanie,wiadomo mistrz może być tylko jeden. Doskonale to widać przy pozostałych opowiadaniach. Za dobrze to im nie wyszło. Jednak zdarzają się dobre tzw. momenty. Całkiem źle nie jest.

Pierwsze opowiadanie,wiadomo mistrz może być tylko jeden. Doskonale to widać przy pozostałych opowiadaniach. Za dobrze to im nie wyszło. Jednak zdarzają się dobre tzw. momenty. Całkiem źle nie jest.

Pokaż mimo to

avatar
1151
929

Na półkach: , ,

„Czy kopiowanie ma sens ?”
Wyobraźmy sobie bardzo dobre opowiadanie. Zamieszczone na początku zbioru wgniata w fotel. Potem przechodzimy do mniej lub bardziej doskonałych kopii tego samego i zostajemy z nimi do końca antologii. Tak właśnie wygląda ten zbiór.
Z miłą chęcią przypomniałem sobie opowiadanie Lovecrafta. Mimo, że pływałem już w tej samej wodzie ze dwa razy, nadal odczuwam przyjemność. I tak będzie, za każdym razem kiedy będę chciał znów do niej wejść. Dalej już było gorzej…
Znałem szczegóły, znałem fundamenty i zakończenie. Pozostało bezuczuciowe czytanie i porównywanie do oryginału. Dwa, trzy jeszcze jakoś poszły, reszta zaczęła przypominać udrękę. Ile można żreć tego samego zanim człowiek zwymiotuje? To jedynie pytanie jakie mnie nurtowało.
Poziom wyższy niż w pierwszej części serii. Tu widać wyraźny postęp. Może redaktor się więcej starał? Jest kilka lepszych nazwisk w komplecie. I tu ciekawostka, wcale ich opowieści nie wyróżniają się na plus. Niestety, jest na odwrót.
Dla mnie to ostatnia antologia z tej serii, bo mi się już przejadło. Jedyną jest zaletą jest możliwość porównania Lovecrafta do reszty i wręczenia tej reszcie puszek pasty do butów i polerki. Bo mogą mu jedynie trzewiki polerować. Taka przepaść Panowie…
Kupujecie na własną odpowiedzialność, ale ja bym radził pozostać przy opowiadaniach „Samotnika z Providence”.

„Czy kopiowanie ma sens ?”
Wyobraźmy sobie bardzo dobre opowiadanie. Zamieszczone na początku zbioru wgniata w fotel. Potem przechodzimy do mniej lub bardziej doskonałych kopii tego samego i zostajemy z nimi do końca antologii. Tak właśnie wygląda ten zbiór.
Z miłą chęcią przypomniałem sobie opowiadanie Lovecrafta. Mimo, że pływałem już w tej samej wodzie ze dwa razy, nadal...

więcej Pokaż mimo to

avatar
287
286

Na półkach: ,

Szesnaście opowiadań brytyjskich autorów inspirowanych jednym z najbardziej docenianych dzieł Howarda Phillipsa Lovecrafta, „Widmem nad Innsmouth” (oryg. „The Shadow over Innsmouth”),wchodzącym w skład Mitologii Cthulhu. Samotnik z Providence napisał je w roku 1931, ale w liście do swojego przyjaciela Augusta Derletha zwierzył się, że nie zamierza zabiegać o jego publikację. Uznał, że tekst ma poważne wady, głównie dotyczące stylu, przez co znalezienie wydawcy dla tego długiego opowiadania (ewentualnie minipowieści) jest niemożliwością. Derleth jednak spróbował – w 1933 roku przesłał „Widmo nad Innsmouth” do ówczesnego redaktora magazynu Weird Tales, Farnswortha Wrighta, który odrzucił je, tłumacząc to jego długością. Tekst był za długi na publikację w jednym numerze, a jego struktura utrudniała wydawanie w odcinkach. Ostatecznie „Widmo nad Innsmouth” zadebiutowało w wersji książkowej (pełnej błędów) – jedyne dzieło Howarda Phillipsa Lovecrafta wydane w takiej formie za jego życia – w 1936 roku pod szyldem Visionary Publishing Company, oficyny założonej przez Williama L. Crawforda. Wydrukowano czterysta egzemplarzy, ale oprawiono tylko połowę, a resztę zniszczono. Na łamach Weird Tales „Widmo nad Innsmouth” pojawiło się już po śmierci autora, w roku 1942, w nieautoryzowanej skróconej wersji. „Widma nad Innsmouth” (oryg. „Shadows over Innsmouth”) to antologia opowiadań pod redakcją Stephena Jonesa, który napisał również wstęp, pierwotnie wydana w roku 1994 przez Fedogan and Bremer, w nakładzie przeszło dwóch tysięcy egzemplarzy – sto wypuszczono z autografami autorów. Dziewięć tekstów (plus oczywiście ten, który w pewnym sensie dał im życie) wybranych do tej kolekcji, wcześniej objawiło się w innych miejscach, a pozostałe to „oryginalne owoce tego literackiego drzewa”. Pierwsze polskie wydanie, w twardej oprawie, wypuściło wydawnictwo Vesper (kontynuując trend: antologia „Szaleństwo Cthulhu”) w 2022 roku, w ramach serii Kroniki Arkham. Zilustrowane przez fenomenalnego Macieja Kamudę, który też zaprojektował zjawiskową okładkę oraz w tłumaczeniu Macieja Wacława, Janusza Ochaba, Lesława Halińskiego i Macieja Machały. „Widmo nad Innsmouth” Howarda Phillipsa Lovecrafta w tłumaczeniu genialnego Macieja Płazy.

Moje podium. „Daoine Domhain” Petera Tremayne'a (właściwie Petera Berresforda Ellisa) to opowieść szkatułkowa, która przepuszcza temat przewodni omawianej kolekcji, jeden z „mitów” Howarda Phillipsa Lovecrafta, przez oka irlandzkiego folkloru. Na początku poznajemy młodego mężczyznę, który przygotowuje swoją schedę do sprzedaży. Dom rodzinny w Stanach Zjednoczonych, w którym pojawia się niezapowiedziany gość. Nieznajomy mężczyzna z Irlandii, który znalazł w swojej nieruchomości list spisany dziesiątki lat temu przez zaginionego dziadka naszego protagonisty. Środkowa, najdłuższa partia „Daoine Domhain”, to (umownie) ów rękopis adresowany do nieżyjącej już babci młodego dziedzica. Niepokojąca relacja z odwiedzin rodzimej, irlandzkiej, ziemi. Niewielka wyspa przykryta przezroczystą idyllicznym płachtą. Pod spodem wyczuwalnie rozwinęła się jakaś nadnaturalna gangrena, co najdobitniej przejawia się w zachowaniu rodowitych mieszkańców. Niby życzliwych, ale wyraźnie niedopuszczających coraz bardziej skołowanego przybysza do najmroczniejszych sekretów wyspy. Mistyczna otoczka, ta charakterystyczna energia horroru ludowego i mocno frapujący rozwój wydarzeń. Poruszające wyobraźnię, unikające dosłowności, mistrzowsko grające subtelnościami, upiornymi sugestiami, niemożliwymi do zignorowania, pożądanie drażniącymi ostrzeżeniami przed pradawnym złem.
„Widok na morze” Michaela Marshalla Smitha to moim zdaniem opowieść, z którą koniecznie powinien zapoznać się Mickey Keating, reżyser i scenarzysta filmu pt. „Poza sezonem” (oryg. „Offseason”),lovecraftian horroru z 2021 roku. Zakładając, dość śmiało, że nie miał jeszcze tej przyjemności. Zakochana para z Londynu postanawia spędzić weekend we wiosce Dawton na wybrzeżu Anglii, czymś w rodzaju wewnętrznego demona kobiety – lęk zaszczepiony jej przez matkę we wczesnych dzieciństwie, która niedługo potem zniknęła. Bohaterowie wynajmują ciasny pokoik w pensjonacie prowadzonym przez podejrzaną kobietę. W zasadzie prawie wszyscy mieszkańcy Dawton zachowują się nader osobliwie. W pewnym momencie narrator i zarazem czołowa postać tej wyśmienicie dawkującej napięcie opowieści (nieznośnej) grozy, porównuje atmosferę panującą w tej osadzie do serialu „Strefa mroku”, tym samym poniekąd „doganiając” moje myśli. Strefą Mroku zwykłam nazywać... właśnie takie klimaty. Maksymalnie angażująca, idealnie poprowadzona – z naciskiem na aurę nadnaturalnego zagrożenia – zaskakująco spuentowana, historia niekoniecznie do poduszki. Coraz gęściej i gęściej. Można się udusić:)
Od Jacka Yeovila dostaniemy „Grubą rybę”. Skrzyżowanie mitu Dagona i jego wiernych wyznawców – w tym przebrzydłych, rybiopłazich pomiotów – z czarnym kryminałem. Na styku literackiego świata Lovecrafta ze światem Raymonda Chandlera. Akcja rozgrywa się w czasie drugiej wojny światowej w Stanach Zjednoczonych, po ataku na Pearl Harbor. Wrogami numer jeden są Japończycy – żołnierze, ale i cywile od dawna mieszkający na amerykańskiej ziemi i starający się trzymać z dala od kłopotów. Żaden sklepikarz pochodzący z Japonii nie ustrzeże się przed internowaniem. Typowa wojenna paranoja. „Prowadzący ten kryminalny program grozy”, cyniczny, czy raczej jeden z ostatnich bastionów zdrowego rozsądku, prywatny detektyw, przyjmuje zlecenie od znanej aktorki, która pragnie odnaleźć swojego ostatniego partnera. Grubą rybę z półświatka, mężczyznę, który zbił prawdziwą fortunę na hazardzie. Tak to na początku przedstawia, ale potem presja wzrośnie. Stawka w „tej grze” okaże się dużo wyższa. Najpierw jednak nasz bohater odwiedzi siedzibę Ezoterycznego Zakonu Dagona i dostąpi wątpliwego zaszczytu poznania innej gwiazdy ekranu, femme fatale z wyłupiastymi oczami. Zajmująca narracja – z przekąsem – z mocnym powiewem świeżości zaklętym w stylistyce, w panującej aurze (lovecraftian horror zmiksowany z noir),intrygująca zagadka nadnaturalno-kryminalna. Bezpretensjonalnie i z humorem. Sarkastycznym.

Opowiadania w mojej ocenie bardzo dobre. „Kościół na High Street”, autora między innymi powieści „Najciemniejsza część lasu”, „Zły wpływ” i „Bezimienni”, Ramseya Campbella. Wycieczka do okrytego złą sławą prastarego Temphill, angielskiej miejscowości w hrabstwie Cotswold. Narrator przybywa w te niegościnne progi w celach zarobkowych. Ma objąć funkcję sekretarza swojego przyjaciela, ale na miejscu dowiaduje się, że jego niedoszły pracodawca zniknął w nader osobliwych okolicznościach. Podobno ma to związek z obmierzłym kościołem w Temphill. Podobno odprawia się tam jakieś odrażające obrzędy. Mocno lovecraftowskie, ale i niepozbawione indywidualności. Mrocznie i z charakterem.
„Porzućcie wszelką nadzieję, wy którzy tu wchodzicie”. Do „Grobowca Pryskusa” Briana Mooneya. Umowna relacja księdza, który włącza się w krucjatę swojego przyjaciela, naukowca od dawna gromadzącego informacje na temat Wielkich Przedwiecznych. W miejscowości Lower Bedhoe w hrabstwie Sussex trwają wykopaliska, którym przewodzi przyjaciel naszego dzielnego profesora. I tak odkryto tytułowy grobowiec oraz inne przeklęte skarby. To wymaga zbadania! Niby nieodkrywcze, ale wyczuwałam w tym jakąś nutkę świeżości. Przewidywalne, ale staranne rozłożenie środków ciężkości i maniakalna wręcz dbałość o gęsty klimat przyczajonego przedwiecznego zła, skutecznie podtrzymywały moje zainteresowanie. Tym zgrabnie podpinającym się pod Mitologię Cthulhu, przemyślanym dziełkiem.
Brian Stableford, autor między innymi powieści „Imperium lęku”, przedstawia „Dziedzictwo Innsmouth”. Młody biochemik, badacz ludzkiego genomu, odwiedza przyjaciółkę - posiadaczkę ziemską - w tytułowej legendarnej nadmorskiej miejscowości. I natrafia na obiecujący materiał na swoją kolejną pracę naukową. Artykuł o nieszczęsnych stworzeniach, których niewiele już ostało się w Innsmouth. Ludziach o niepospolitej aparycji, którzy w jego przekonaniu są ofiarami zabobonnego myślenia. Nauka w jego pojęciu na tyle już się rozwinęła, by dało się znaleźć prawdziwą przyczynę ich nietypowej fizjonomii. Obalić krzywdzące mity, zerwać z nich etykietkę Istot z Głębin. A przy odrobinie szczęścia też uwolnić od wykańczających psychicznie koszmarów sennych. Naukowym okiem na syndrom Innsmouth. Ale, ale, z leciuteńko otwartym zakończeniem. Może się wydawać, że racjonalizacja mitologii otwartej przez Wielkiego Przedwiecznego Pisarza z Providence w stanie Rhode Island, obedrze tę opowieść z nadnaturalnego smaczku, ale nie. Stableford podtrzymuje tę niepokojącą mgiełkę. Podskórna groza, nienazwana groza... która może być jedynie wytworem zabobonnego umysłu:)
Bije, bije, „Dzwon Dagona” Briana Lumleya, którego bodaj najsłynniejszym dokonaniem na scenie literackiej jest powieściowa seria „Nekroskop”. Rzecz dzieje się w Anglii i w największej mierze dotyczy wieloletniego przyjaciela narratora. Najpierw są cuchnące wodorosty wyrzucone przez morze, a potem fatalny zakup. Gospodarstwo, którego poprzedni właściciel przepadł jak kamień wodę. Bardzo stary, przestronny budynek mieszkalny, komórki/stodoły i spory kawał ziemi, to wszystko za okazyjną cenę – jakżeby inaczej! - zakupił młody żonkoś, który wciągnie naszego narratora w prawdziwy koszmar na jawie. Nie żeby źle mu życzył, po prostu rozpaczliwie potrzebuje wsparcia. Sam prawdopodobnie nie podoła takiemu wyzwaniu. Okazuje się bowiem, że plotki krążące o jego nowym domu nie są bajdurzeniem znudzonych staruszek. Nawiedzony dom na wsi. Ciekawie się rozwija, nieśpiesznie, w przekonujący sposób sklejają się poszczególne elementy tej niecodziennej łamigłówki, z którą odważnie zmierzą się zdeklarowani miłośnicy zagadek. Smaczna atmosfera tajemniczości ze szczyptą szaleństwa, paranoi. Im dalej, tym bardziej nerwowo, gorączkowo, co jest celowym zagraniem autora – odbicie stanu ducha narratora. Konfrontacja ze szkaradzieństwem ukrywającym się na angielskiej wsi, według mnie, ciut za długa. Rozwleczona.

Opowiadania moim zdaniem dobre. W „Przejściu” Adriana Cole'a narrator otrzymuje pocztówkę przypuszczalnie od ojca, gdy zniknął niedługo po narodzinach swojego syna. Niespodziewana przesyłka prowadzi naszego bohatera do rybackiej wioski, gdzie jak można się tego domyślić nastąpi długo wyczekiwane spotkanie... z dziwnym człekiem. O fatalnych więzach krwi, przeznaczeniu narzucanym przez krewnych i słusznym oporze, buncie, potomnych. Konsekwentna intensyfikacja napięcia, płynna narracja, ale jak dla mnie trochę mało inwencji własnej.
W „Złocie Innsmouth” Davida A. Suttona poznajemy spłukanego mężczyznę, który zaciąga pożyczkę u swojego najlepszego przyjaciela, rzekomo po to, by poszukać rosomaków w Nowej Anglii. A tak naprawdę dopadła go prawdziwa gorączka złota. Słyszał, że w wymarłym miasteczku Innsmouth w stanie Massachusetts zostawiono sporo tego cennego kruszcu i w swojej naiwności nabiera przekonania, że w ten sposób wyjdzie z finansowego dołka. Poszukiwania w cichej krainie, przesyconej jakąś bezbożną energią. Klimatycznie, ale znowu bez pomysłu, który odróżniałby tę opowieść od innych eksperymentów „sygnowanych marką” H.P. Lovecrafta.
„Za kwadrans trzecia” Kima Newmana to makabreska o studencie, który pracuje w podłym całodobowym barze. Sam na cmentarnej szychcie. No, niezupełnie sam, bo właśnie pojawiła się klientka: ciężarna nastolatka, która umówiła się tutaj ze swoim chłopakiem, ojcem istoty, którą nosi pod sercem. Jej płodzika. Pomysłowo i zabawnie, choć to taki trochę śmiech przez łzy. Czy raczej ze ściśniętego gardła.
W „Powrocie do domu” Nicholasa Royle'a mamy inne podejście do Mitologii Cthulhu. Transpozycja na realia totalitarne i rewolucyjne. Główna bohaterka, która jakiś czas temu wyemigrowała z Rumunii do Belgradu, dostaje impuls do powrotu. Koniec zamordyzmu. Koniec rządów okrutnego dyktatora. Ale gdy w końcu dociera do Bukaresztu, znowu budzą się demony. Może tylko wewnętrzne, wkodowane w umysł, który potrzebuje czasu, by zerwać kajdany teoretycznie zrzucone przez najwytrwalszych opozycjonistów. Zaszczucie, niepewność granicząca z paranoją. Może trochę za mało horroru, ale zaryzykuję twierdzenie, że to najbardziej kreatywna, oryginalna pozycja w tym zbiorze.
„Deepnet” Davida Langforda. Historię, najprawdopodobniej osadzoną w nieodległej przyszłości, umownie snuje programista samotnie wychowujący córkę. Pole elektromagnetyczne zniekształciło płód, a matka zmarła przy porodzie. Wszechmocne korporacje, a bohater pracuje dla jednej z nich, słynącej z aplikacji o Innsmouth. Ku przestrodze: nadmiar komputera szkodzi. Pomysłowe, ale niedostatecznie klimatyczne.

Teraz zrobi się średnio. „Za rafą” Basila Coppera to opowieść o zdumiewającym odkryciu dokonanym na terenie światowej sławy Uniwersytecie Miskatonic, gdzie już wcześniej dochodziło do zastanawiających zjawisk. Potem dołączymy do detektywa z wydziału zabójstw, który stara się rozwiązać zagadkę śmierci jednego z pracowników tej nawiedzonej uczelni. Dobrze się zapowiadało, ale napięcie jechało na wstecznym. Zamiast rosnąć, nieubłaganie opadało. Może trasa za długa. Może lepiej byłoby nie rozciągać tak „tej struny”.
„Zostały tylko buty” D.F. Lewisa to dość smutna opowieść, która moim zdaniem aż prosiła się o więcej treści. O kobiecie stojącej przed swoim domem i coś sobie uzmysławiającej. Jakby w duchu już dawno się na to szykowała. Spodziewała takiego obrotu spraw, jednocześnie podtrzymując w sobie nadzieję, że jej dom to ominie. Co konkretnie? Może zło spoza czasu i przestrzeni? Istoty z Głębin?
Jeden z najbardziej znanych żyjących pisarzy specjalizujących się w szeroko pojętej fantastyce, Neil Gaiman, swoje „To tylko znowu koniec świata” rozpoczyna od wysokiego C. Narrator wymiotuje między innymi częściami ciał dziecka i psa. Ciekawe, prawda? Później już mniej, przynajmniej jeśli o mnie chodzi. Jesteśmy w w przykrytym śniegiem mitycznym Innsmouth - gdzie panuje atmosfera zdecydowanie bliższa ziemiom fantasy niż horroru - kolejnym krótkim przystanku na zawodowej drodze czołowej postaci. Napotykani przez niego ludzie niby bez ładu i składu rozprawiają o likantropii. A zatem połączenie Mitologii Cthulhu z mitem wilkołaka? Na to się zanosi. Wróżba całkiem dobra, ale koniec końców poraziło mnie nijakością.

Stopień niżej od poprzednich w moim rankingu uplasował się „Powrót do Innsmouth” mistrza horrorów klasy B, Guya N. Smitha. Niedosłowny powrót, bo okazuje się, że główny bohater nigdy wcześniej nie zawitał w tych zdegenerowanych progach. Tak czy inaczej, historia się powtarza. Smith na dobrą sprawę poszedł po linii najmniejszego oporu. Warsztat dobry, klimat niezdefiniowanej grozy też jest, ale fabuła to powtórka z rozrywki, tyle że na duże skróty. Jedna akcja wyrwana z „Widma nad Innsmouh” Howarda Phillipsa Lovecrafta. Oczywiście nie jest to dokładna kopia, ale wkład własny autora tego tekstu jakoś nie rzucił mi się w oczy. Niczego takiego nie zauważyłam... aż do finału.

Uff, nareszcie meta. Jeszcze tylko ostatnie słowa zachęty. Dla tych wciąż nieprzekonanych. „Widma nad Innsmouth”, szesnaście piór skrzyżowanych nad jednym z najbardziej docenianych dzieł Howarda Phillipsa Lovecrafta, jednej z cegiełek oryginalnej (marmurowy fundament) Mitologii Cthulhu (nazwa ukuta przez Augusta Derletha),antologia opowiadań pod redakcją Stephena Jonesa, to publikacja, którą naprawdę warto przejrzeć. Nie tylko dla tych, którzy z lubością pochłaniają wszystko, co wyrosło w nieskończonym uniwersum Wielkich Przedwiecznych. Jeśli ciągnie Cię do horroru nadnaturalnego, jeśli cenisz sobie klimatyczne opowieści o potworach i innych upiornościach, to śmiało skacz do tych morskich głębin. Hop, na ochłodę!

https://horror-buffy1977.blogspot.com/

Szesnaście opowiadań brytyjskich autorów inspirowanych jednym z najbardziej docenianych dzieł Howarda Phillipsa Lovecrafta, „Widmem nad Innsmouth” (oryg. „The Shadow over Innsmouth”),wchodzącym w skład Mitologii Cthulhu. Samotnik z Providence napisał je w roku 1931, ale w liście do swojego przyjaciela Augusta Derletha zwierzył się, że nie zamierza zabiegać o jego...

więcej Pokaż mimo to

avatar
145
9

Na półkach:

Świetne spojrzenie na klasyczne dzieło Lovecrafta. Jedne lepsze inne gorsze ale całościowo intrygujący zbiór

Świetne spojrzenie na klasyczne dzieło Lovecrafta. Jedne lepsze inne gorsze ale całościowo intrygujący zbiór

Pokaż mimo to

avatar
604
95

Na półkach:

Kolejna część serii "Kroniki Arkham" Wydawnictwa Vesper. Jest to zbiór opowiadań inspirowanych jednym z najsłynniejszych dzieł mistrza weird fiction, czyli oczywiście "Widmem nad Innsmouth". Fanów Lovecrafta i tym razem czeka prawdziwa uczta - mamy tu m.in. przerażające tunele pod Uniwersytetem Miscatonic, Kościół w którym odprawiano bluźniercze rytuały, kult Przedwiecznych przeplatany z celtyckimi wierzeniami oraz grobowiec kryjący straszną tajemnicę. Jest to naprawdę fantastyczna pozycja, opowiadania są wciągające i czuć w nich specyficzną atmosferę dzieł Lovecrafta. Uzupełnieniem są klimatyczne rysunki Macieja Komudy. Jeśli chcecie poznać szczegóły zapraszam: http://www.kryminalgrozatajemnica.com.pl/2022/05/kroniki-arkham-widma-nad-innsmouth.html

Kolejna część serii "Kroniki Arkham" Wydawnictwa Vesper. Jest to zbiór opowiadań inspirowanych jednym z najsłynniejszych dzieł mistrza weird fiction, czyli oczywiście "Widmem nad Innsmouth". Fanów Lovecrafta i tym razem czeka prawdziwa uczta - mamy tu m.in. przerażające tunele pod Uniwersytetem Miscatonic, Kościół w którym odprawiano bluźniercze rytuały, kult...

więcej Pokaż mimo to

avatar
543
61

Na półkach:

Zdecydowanie lepsze od pierwszego zbioru opowiadań z tej serii.

Zdecydowanie lepsze od pierwszego zbioru opowiadań z tej serii.

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    332
  • Przeczytane
    272
  • Posiadam
    67
  • Teraz czytam
    14
  • Chcę w prezencie
    10
  • Horror
    8
  • Fantastyka
    6
  • Ulubione
    4
  • Do kupienia
    4
  • 2023
    3

Cytaty

Więcej
H.P. Lovecraft Widma nad Innsmouth Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także