Walka o ogień. Jak gotowanie stworzyło człowieka
- Kategoria:
- popularnonaukowa
- Tytuł oryginału:
- Catching Fire. How Cooking Made Us Human
- Wydawnictwo:
- CiS
- Data wydania:
- 2009-11-19
- Data 1. wyd. pol.:
- 2009-11-19
- Liczba stron:
- 256
- Czas czytania
- 4 godz. 16 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788385458388
- Tłumacz:
- Anna Eichler, Magdalena Kawalec
- Tagi:
- ewolucja
Już od czasów Karola Darwina uczeni ewolucyjny sukces człowieka przypisywali właściwej naszemu gatunkowi inteligencji i zdolnościom do adaptacji do różnych środowisk. Profesor Richard Wrangham, biolog z Harvardu i jeden z najwyżej dziś cenionych antropologów, w swojej najnowszej książce (wydanie amerykańskie maj 2009) proponuje jednak odmienne, znacznie bardziej biologiczne i lepiej udokumentowane spojrzenie na ewolucyjną historię rodzaju Homo i naszego gatunku, spojrzenie, które powinno znacząco zmienić również nasze podejście do problemów dziś nurtujących ludzkość, jak choćby powszechna epidemia otyłości. Profesor Wrangham, z charakterystyczną dla siebie erudycją, operując olbrzymim i wyczerpującym materiałem dowodowym, obejmującym zarówno świadectwa archeologiczne, jak antropologiczne, etnograficzne i biologiczne, dowodzi, że przełomowy moment w historii gatunku ludzkiego nastąpił około miliona ośmiuset tysięcy lat temu, kiedy nasi przodkowie opanowali ogień i przeszli z diety surowej na gotowaną. Wówczas to u Homo erectus - który w zasadzie w tym ujęciu powinien zostać nazwany Homo gastronomicus - zaczęły pojawiać się ewolucyjne, anatomiczne i psychologiczne adaptacje, a ostatecznym efektem tych przemian były narodziny Homo sapiens, człowieka współczesnego, z rozwiniętym mózgiem i bogatym życiem społecznym. U zarania ludzkości stał nie Człowiek?Łowca, dowodzi profesor Wrangham, ale Człowiek?Kucharz. To ogień ukształtował naszą biologię i naszą psychologię, a skutki tego do dziś widoczne są w naszej anatomii i w naszych społeczeństwach. Walka o ogień to lektura dla wszystkich, którzy interesują się naszą ewolucyjną historią, i dla wszystkich, którzy interesują się naszą całkiem współczesną dietą.
[opis wydawcy]
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 121
- 69
- 30
- 2
- 2
- 2
- 2
- 2
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
Temat dość ciekawy,treść na 20 stron ale rozciągnięta jak guma do majtek, na 200 str,nie porywa ,raczej przynudza,autor przereklamowany jak to dzisiaj się stosuje żeby coś sprzedać
Temat dość ciekawy,treść na 20 stron ale rozciągnięta jak guma do majtek, na 200 str,nie porywa ,raczej przynudza,autor przereklamowany jak to dzisiaj się stosuje żeby coś sprzedać
Pokaż mimo toCiekawe spojrzenie na ewolucję człowieka. Pomimo prostej treści skłania do myślenia. Temat chyba pomijany w antropologii. Coś w tym jest...
Ciekawe spojrzenie na ewolucję człowieka. Pomimo prostej treści skłania do myślenia. Temat chyba pomijany w antropologii. Coś w tym jest...
Pokaż mimo toTakie książki bardzo lubię. Inspirująca, ciekawie napisana, bez przesadnego żargonu akademickiego. Lektura na kilka godzin, z wizją uzyskania sporej dawki wiedzy o nas samych.
"Walka o ogień. Jak gotowanie stworzyło człowieka" wybitnego antropologa biologicznego Richarda Wranghama, jest wciągającą opowieścią o znaczeniu ognia, który towarzysząc procesowi ewolucji i socjalizacji, z Homo habilisa pomógł uformować człowieka rozumnego. Główną tezą autora, której prawdziwość chciał wykazać, to istnienie ewolucyjnej adaptacji rodzaju Homo jako konsekwencji wprowadzenia do diety mięsa, które poddane dodatkowo obróbce termicznej, przyczyniło się do kolejnych modyfikacji anatomicznych, etologicznych i społecznych.
Niemal każde akapity czyta się świetnie. Język jest jak w dobrej powieści kryminalnej. Kilka zwrotów akcji, liczne ciekawe dygresje, ślepe tropy i czasami zaskakujące wnioski.
W sumie całość wydaje się w miarę oczywistym ciągiem przyczynowo-skutkowych zmian, które wczesnego człowiekowatego zaprowadziły, poprzez kolejne pokolenia, do Homo sapiens. Jednak to nie jest pełen wywód antropologiczny. To jedynie, nie za częsty w poważnych podręcznikach, niedoceniany chyba składnik przemian hominidów na przestrzeni ostatnich 2 milionów lat. Z reguły podręczniki skupiają się bowiem na znanej, dzięki fosylizacji kości, anatomii porównawczej. Omawia się środowisko, ewolucję zachowań, czy konstrukcje coraz bardziej zaawansowanych narzędzi. Wrangham wychodząc od naszych współczesnych zachowań pokarmowych poprzez ustalenia biochemii żywienia, obserwacje małp człekokształtnych, dokonuje ciekawych uzupełniających spostrzeżeń, co do natury naszych przodków sprzed setek tysięcy lat. Trzeba przyznać, że była to bardzo wciągająca wyprawa.
Zaprezentowana, pokrótce na wstępie, analiza procesu trawienia i przyswajania energii z pokarmu, stanowi dla autora podstawę dalszych, momentami spekulatywnych, koncepcji. Większość wywodu sprowadza się do pokazania, że zasmakowanie w mięsie, wywołało pierwszy skok ewolucyjny. Następnym było gotowanie i pieczenie, które w wyniku kilku przemian chemicznych pożywienia podczas cieplnej obróbki, pozwalały dostarczać organizmowi bardziej 'skondensowanej' energii. Szczęka mogła stać się mniejsza, bo zęby nie musiały już przeżuwać godzinami niskokalorycznych i ciężkostrawnych roślin. W efekcie jelita mogły się skrócić, a nadwyżki dostarczonej energii, można było przekazać na odżywianie coraz większego mózgu. Opanowanie ognia, umożliwiło bezpieczne nocowanie w jego okolicy na otwartej przestrzeni. W efekcie przeciwstawny kciuk stopy, przestał być potrzebny, chociażby do budowania nadrzewnego legowiska. Jasne i spójne.
Ostatnie rozdziały to rozważania opisujące wykuwanie się społeczeństw późnego Homo erectusa i wczesnych Homo sapiens, w wyniku coraz bardziej zaawansowanych metod wykorzystania ognia. Człowiek stał się istotą społeczną z zarysowanym podziałem ról, które w większości kultur zbieracko-łowieckich 'przyspawały kobiety do kuchni'. Początkowo, role tak zdefiniowane, były nieuniknionymi konsekwencjami biologicznych i środowiskowych uwarunkowań. Stworzyły instytucję małżeństwa i rodziny. Funkcje ich członków teraz re-definiujemy, zgodnie z potrzebami. Dzięki opanowaniu ognia, staliśmy się panami Ziemi.
Niewybaczalnym błędem, powielonym z angielskiego oryginału, są przypisy. Za takie rozwiązania powinno się karać. Zgrupowano je na końcu (to jest OK),ale w zasadniczym tekście nie ma informacji, co jest opatrzone komentarzami autora. Nie da się tego niczym usprawiedliwić. To uniemożliwia śledzenie tekstu i jednoczesne doczytywanie, z reguły bardziej technicznych, detali (w wydaniu angielskim przy przypisach jest chociaż numer strony, do którego się odwołują).
Nieco śmiesznie wypadło stwierdzenie (str. 92) o okresie półtrwania jaskiń, jakby podlegały one wprost prawu rozpadu promieniotwórczego. To skrót myślowy, ale dość niezgrabny i formalnie nieprawdziwy.
Pomimo wpadki z przypisami, całość stanowi świetną lekturę, która łączy czystą przyjemność czytelniczą z satysfakcją intelektualną. Gorąco polecam.
Takie książki bardzo lubię. Inspirująca, ciekawie napisana, bez przesadnego żargonu akademickiego. Lektura na kilka godzin, z wizją uzyskania sporej dawki wiedzy o nas samych.
więcej Pokaż mimo to"Walka o ogień. Jak gotowanie stworzyło człowieka" wybitnego antropologa biologicznego Richarda Wranghama, jest wciągającą opowieścią o znaczeniu ognia, który towarzysząc procesowi ewolucji i...
Walka o ogień czyli ksiazka o nas, o naszych przodkach i przodkach przodków.
Nakłania do myślenia w jaki sposób myślimy, żyjemy i spożywamy w szczególności uwzględniając sposób naszego odżywiania i gotowania.
Bardzo przyjemna lektora na parę dni.
Walka o ogień czyli ksiazka o nas, o naszych przodkach i przodkach przodków.
Pokaż mimo toNakłania do myślenia w jaki sposób myślimy, żyjemy i spożywamy w szczególności uwzględniając sposób naszego odżywiania i gotowania.
Bardzo przyjemna lektora na parę dni.
Niby nic odkrywczego tu nie ma.Niby treści zawarte w tej książce są mniej więcej znane, ale poukładane i zaargumentowane w ten sposób w jaki opisuje to autor powoduje że zaczynasz się zastanawiać: "Dlaczego ja tego wcześniej sam sobie w głowie tak nie poukładałem.Dlaczego patrzyłem i nie widziałem??" Świetna książka,jedna z tych do przeczytania której nakłaniam każdego.
Niby nic odkrywczego tu nie ma.Niby treści zawarte w tej książce są mniej więcej znane, ale poukładane i zaargumentowane w ten sposób w jaki opisuje to autor powoduje że zaczynasz się zastanawiać: "Dlaczego ja tego wcześniej sam sobie w głowie tak nie poukładałem.Dlaczego patrzyłem i nie widziałem??" Świetna książka,jedna z tych do przeczytania której nakłaniam...
więcej Pokaż mimo toZajmująca lektura. Opracowanie zasadniczo antropologiczne, dotyczące ewolucyjnego rozwoju człowieka, dotykające też kwestii etnologii, etnografii i kultury. Momentami obrazuje, do jakiego stopnia dawne, pierwotne wręcz przyzwyczajenia pierwszych ludzi do chwili obecnej oddziałują na, wydawałoby się, nowoczesne, cywilizowane społeczeństwa. W żadnej mierze nie jest to sucha naukowa książka, naszpikowana danymi liczbowymi i tabelami, ale wciągająca, interesująca książka, poszerzająca horyzonty czytelnika. Mówi się, że podróże kształcą. Ta podróż przez wieki była bardzo pouczająca.
Zajmująca lektura. Opracowanie zasadniczo antropologiczne, dotyczące ewolucyjnego rozwoju człowieka, dotykające też kwestii etnologii, etnografii i kultury. Momentami obrazuje, do jakiego stopnia dawne, pierwotne wręcz przyzwyczajenia pierwszych ludzi do chwili obecnej oddziałują na, wydawałoby się, nowoczesne, cywilizowane społeczeństwa. W żadnej mierze nie jest to sucha...
więcej Pokaż mimo toCiekawa pozycja. Autor próbuje przedstawić jak wiele w naszym życiu zmieniło się odkąd opanowaliśmy ogień. Nie tylko w kontekście rozwoju cech osobniczych, ale również kulturowych. Wiele ciekawych informacji, w szczególności dotyczących wpływu gotowania nasz rozwój. Książka może zainteresować tak osoby próbujące zgłębić wiedzę z zakresu życia naszych przodków, jak i zainteresowane odziaływaniem określonego pokarmu na organizm.
Ciekawa pozycja. Autor próbuje przedstawić jak wiele w naszym życiu zmieniło się odkąd opanowaliśmy ogień. Nie tylko w kontekście rozwoju cech osobniczych, ale również kulturowych. Wiele ciekawych informacji, w szczególności dotyczących wpływu gotowania nasz rozwój. Książka może zainteresować tak osoby próbujące zgłębić wiedzę z zakresu życia naszych przodków, jak i...
więcej Pokaż mimo toLubię książki, które, nawet kiedy promują autorska teorię, nie są jednostronne, uwzględniają poglądy innych na dany temat. XIX i większość XX wieku charakteryzowała się wręcz skrajną jednostronnością i dogmatyzmem w wielu dziedzinach nauk biologicznych i naukach o człowieku. Dochodziło do wręcz żenujących awantur i sporów na najwyższych szczytach nauki. Żeby przypomnieć choćby długotrwały i gorący spór, co kształtuje naturę ludzką, geny czy środowisko (wychowanie i kultura). Naukowcy, żeby nadać swojej teorii większego splendoru potrafili dyskredytować wszystkie fakty, które doń nie pasowały i a oponentów mieszać z błotem i szkalować. Nie inaczej było z teoriami, co zapoczątkowało człowieka w zwierzęciu, jakie czynniki miały zasadniczy wpływ na to, że gdzieś w pomroce dziejów jakiś Australopitecus, któremu w wielu aspektach budowy i życia bliżej było do wielkich małp człekokształtnych niż człowieka, stawał się powoli Homo, a potem poprzez kolejne stadia pośrednie stawał się coraz bardziej sapiens. Wrangham przedstawia i zgrabnie udowadnia własną teorię człowieka-kucharza. Nie dyskredytuje jednak innych czynników (konkurencyjnych lub równoległych teorii). Pokazuje jednak, że czynniki, które pchnęły naszą gałąź ewolucyjną na drogę do uczłowieczenia, a które do tej pory lekceważono jako zbyt późne, pojawiły się znacznie wcześniej, niż dotąd sądzono i że nasz stosunek do tego, co można zjeść i w jaki sposób, miał ogromny wpływ na anatomiczne, ale i również społeczne przekształcenia naszego gatunku. Do tej pory poglądy antropologów krążyły na przykład wśród pomysłów, że na początku był seks, ale może też na początku było słowo (mowa). Innym razem, że praca (pojawienie się umiejętności wykorzystywania kamieni czy kijów jako narzędzi) i tak dalej, i tak dalej. Tymczasem wystarczy odrobinę logiki, żeby dostrzec, że to, co kształtuje każdy gatunek, nie tylko ludzki, co popycha do zmiany anatomii czy etologii to nie jeden czy dwa czynniki a pozornie nieskoordynowany, chaotyczny taniec sieci różnorodnych wpływów środowiska i ich interakcja z organizmem przez setki i tysiące pokoleń. Wrangham stawia jednak ciekawsze pytania niż do tej pory, często pyta dlaczego jakieś zmiany były możliwe, co nadawało im sens ewolucyjny, gdzie był nacisk selekcyjny takich a nie innych zachowań.
Autor przekonująco pokazuje, że jednym z prawdopodobnie najważniejszych czynników, zanim jeszcze pojawił się Homo w wersji sapiens, była zmiana diety naszych antenatów. Nie jednak znaczące wzbogacenie diety roślinnej o mięso (człowiek-łowca czy padlinożerca),jak dotychczas uważano a „wynalezienie” obróbki termicznej pokarmu. Autor analizując współczesne doświadczenia, nawyki kulinarne różnorodnych ludów pierwotnych i zwyczaje związane z przygotowywaniem posiłków porównuje je z dietą naszych zwierzęcych pobratymców. Zagłębia się w fizjologię trawienia i nauki o żywieniu. Udowadnia, że o wiele większe znaczenie dla wartości kalorycznej jedzenia miała jego przyswajalność a ta zwiększa się dzięki rozdrobnieniu pokarmu a jeszcze bardziej dzięki … obróbce cieplnej. Im większy procent w całości spożywanych pokarmów stanowią produkty podgrzane, upieczone, ugotowane, tym pokarm dostarcza większej ilości kalorii, szybciej i łatwiej go strawić i wchłonąć. A jednocześnie organizm mniej wydatkuje kalorii na jego strawienie. Owszem, często wysoka temperatura pozbawia pokarm niektórych witamin, ale w społeczeństwach pierwotnych, a tym bardziej u zarania człowieczeństwa, nie było problemu z witaminami, był problem z odpowiednią ilością kalorii w ogóle. Tak więc na początku był głód! Obróbka termiczna wielu części roślin, sprawia to, że niektóre z nich w ogóle stają się możliwe do spożycia. Na surowo mogą być albo niestrawne, albo wręcz trujące. Obróbka termiczna niszczy również wiele potencjalnych patogenów, które nasz antenat mógł spożywać jedząc na surowo tak rośliny jak i mięso. Istnieje coraz więcej dowodów, że ujarzmienie ognia, jako narzędzia nie tylko służącego do ogrzania się czy ochrony przed dzikimi zwierzętami, mogło się pojawić już w epoce Homo habilis. Ba! Wrangham sugeruje, że zaczątki ujarzmiania ognia mogły się zacząć w epoce australopiteków i odkrycie, że ogień (gorący popiół czy kamienie) może czynić niektóre produkty zdatnymi do spożycia, a te zdatne smaczniejszymi, mogło spowodować, że niektóre populacje zaczynały zdobywać nadwyżki energii. Nadwyżka energii, a przynajmniej brak okresów ewidentnego jej braku, to w prostej linii czynnik umożliwiający skokowy rozwój mózgu, który jest najbardziej energochłonnym organem większości organizmów go posiadających oraz umożliwiający wzrost konkurencji jednych plemion nad innymi. Ten impuls mógł spowodować lawinę wielu zmian, w tym również społecznych w obrębie pierwotnych hord praludzkich.
Książkę polecam wszystkim, choć przede wszystkim polecam skrajnym wegetarianom, którzy w czasach dostatku mogąc sobie pozwolić na dietę witariańską dorabiają do swoich żywieniowych wyborów często zupełnie fantastyczne ideologie, mają jakże często w pogardzie tych, dla których spośród ulubionych słodyczy najlepszy jest schabowy. Wrangham przytacza przykład naturalnego eksperymentu przeprowadzonego w Niemczech na sporej grupie ludzi, którzy jedli tylko produkty roślinne i tylko surowe oraz skutki tego eksperymentu. Praczłowiek nie dysponował supermarketami, gdzie bez problemu można by było kupić dziesiątki warzyw i owoców, nie dysponował mikserami do robienia koktajli ze skiełkowanych nasion. Ów eksperyment pokazał, że na takiej diecie człowiek faktycznie może się dość szybko odchudzić i nadal czuć się rześko i zdrowo, ale nie dlatego, że owa dieta jest wyjątkowo zdrowa, ale dlatego, że dostarcza mało kalorii a wiele ze składników jest po prostu niestrawionych. Natomiast długotrwałość takiej diety prowadzi bardzo często - na przykład - do zaburzeń płodności. Dieta jako środek antykoncepcyjny? Czemu nie, jeśli jest to nasz indywidualny wybór. Ale dla niewielkich populacji przedludzkich takie decyzje szybko prowadziły do ich zagłady, bo przeżywali ci, którzy byli syci i pozostawiali po sobie dzieci i wnuki. Problem współczesnych społeczeństw Zachodu nie polega na tym, że spożywamy w nadmiarze mięso czy że w ogóle je spożywamy, ale na tym, że nasz tryb życia ogranicza spalanie pozyskanych kalorii, które bez problemu i w nadmiarze możemy w kilka minut uzupełnić udając się do sklepu i wrzucając do koszyka zapas jedzenia na kilka dni. Kiedy nasi przodkowie zaczynali upodabniać się do człowieka, problemem był brak pożywienia.
Polecam książkę również wojującym feministkom. Wrangham nie ucieka od drażliwego tematu i jak najbardziej potwierdza fakt, że praktycznie (poza bardzo specyficznymi, małymi i izolowanymi społecznościami) Homo sapiens to gatunek patriarchalny, który dopuszcza do wykorzystywania kobiet przez mężczyzn. Niejednokrotnie wykorzystywanie to przeradzało się w ewidentny wyzysk i niewolnictwo. To prawda. Ale – choć autor tego nie mówi wprost – źródło takich zachowań nie leży li tylko w naszej kulturze, w cywilizacji o rodowodzie mającym raptem 10 tysięcy lat, ale pojawiło się ono już u zarania, kiedy… praczłowiek ujarzmił ogień, kiedy hordy indywidualistów zaczynały ewoluować w grupy społeczne o silnych interakcjach, kiedy zwiększanie areału na którym człowiek zaczynał polować i poszukiwać czegoś strawnego zaczęło wymuszać coraz ściślejszy podział obowiązków, który z kolei był korzystny tak dla mężczyzn, jak i kobiet. Samcza mentalność to nie jakiś wredny spisek kilku setek samców w paleolicie, którzy postanowili oto zniewolić samiczki, które nie wiedzieć czemu ;-) przebywają razem z nimi w hordzie. Ewolucja mężczyzn przebiegała wspólnie z ewolucją kobiet a nie obok, co zazwyczaj nie dociera do wojujących feministek. Tak więc choćby i wszystkie kobiety nagle przyjęły filozofię bohaterek z „Seksmisji”, mentalności mężczyzn (wszystkich) nie da się zmienić za pomocą kilku ustaw o parytetach i szczerej woli kilkuset czy kilku tysięcy działaczek. Choćbym wyznawał skrajny feminizm, choćbym nawet przyznawał kobietom większe prawa niż sobie samemu, mogę zmienić swoje zapatrywania, modyfikować swoje odruchy, bić milutkim i szarmanckim misiaczkiem, ale nie mogę zlikwidować w sobie tego, co powstawało w czasach, kiedy mój owłosiony praprzodek biegał po sawannie. Dodam, że biegał po tej sawannie razem z przedstawicielką płci przeciwnej! Nie zamierzam usprawiedliwiać jakiejkolwiek niesprawiedliwości wobec kobiet, ale dyskutując o kondycji, mentalności i nawykach Homo sapiens jako gatunku warto o tym pamiętać. Na marginesie zupełnie: zanim jakaś czytelniczka Wranghama oskarży go i mnie o seksizm, niech pierw zastanowi się, jaki wpływ na mentalność współczesnych mężczyzn ma… wychowanie ich przez ich własne matki i dlaczego tak często mamuśki często wychowują swoich synków częściej na twardych macho niż na przytulnych i wydelikaconych misiaczków. Tu kłania się choćby David Buss i psychologia ewolucyjna.
Bardzo cenię wydawnictwo CiS za lektury, które wydaje. Ale czasem jestem niemiło zaskakiwany zupełnie niezrozumiałą niechlujnością wydawniczą. Nie ma znaczenia, czy owa niechlujność przyszła już z oryginałem. Książkę należy dobrze opracować. Wiem, że wielu czytelników nie lubi przypisów, zwłaszcza rozbudowanych. Ale jeśli są, należy umożliwić ich wykorzystanie. Tymczasem w całej książce - poza pierwszym – nigdzie nie ma w tekście oznaczenia odsyłającego czytelnika do przypisów znajdujących się na końcu książki. Już to jest objawem lekceważenia czytelnika. Można by mieć nadzieję, że przynajmniej same przypisy zostały jakoś opracowane. Ano nie i to zaskakuje jeszcze bardziej. Żaden przypis nie został oznaczony, jakiej strony dotyczy. Całość mamy jedynie podzielone na rozdziały. Potem kolejno mamy kilkuwyrazowy cytat z właściwego tekstu, po czym następuje właściwy przypis. Kuriozalne!
Lubię książki, które, nawet kiedy promują autorska teorię, nie są jednostronne, uwzględniają poglądy innych na dany temat. XIX i większość XX wieku charakteryzowała się wręcz skrajną jednostronnością i dogmatyzmem w wielu dziedzinach nauk biologicznych i naukach o człowieku. Dochodziło do wręcz żenujących awantur i sporów na najwyższych szczytach nauki. Żeby przypomnieć...
więcej Pokaż mimo to