Oprawca Boży
- Kategoria:
- fantasy, science fiction
- Seria:
- Polskie Fantasy
- Wydawnictwo:
- Fabryka Słów
- Data wydania:
- 2019-06-07
- Data 1. wyd. pol.:
- 2019-06-07
- Liczba stron:
- 246
- Czas czytania
- 4 godz. 6 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788379644254
Jak żałosny byłby Bóg, który pozwoliłby bezkranie rzucić sobie wyzwanie?
Durkiss jest zabójcą. Doskonałym narzędziem w rękach swojego Boga. Oprawcą Bożym.
Kolejne zadanie, którym obciążył go N'gadufal nie wydaje się szczególnym wyzwaniem. Wszak ukaranie bezczelnego krzywoprzysięzcy nie powinno być trudniejsze, niż ubicie sieklicy.
Kolejne tajemnice wypływają jedna po drugiej, pętla niebezpieczeństwa zaciska się na szyi Durkissa coraz ciaśniej a ilość ofiar budzi wątpliwości nawet w jego zatwardziałym sercu.
Jednak od woli Boga nie ma odwrotu. Oprawca wypełni swą misję lub zginie próbując.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
W obronie Boga można zrobić wiele... głupot.
Polska fantastyka to naprawdę mocna konkurencja dla tej z zachodu, głównie angielskiej. Jednak nie da się ukryć, że w każdej zdarzają się lepsze i gorsze dzieła. Zazwyczaj trafiam na te lepsze, czasami na przeciętniaki, ale tym razem trafił mi się ewidentny bubel.
Durkiss, młody mężczyzna, jest oprawcą bożym, egzekutorem. Co to w praktyce oznacza? Ano to, że na rozkaz swojego boga, N’gadufala, morduje wskazanych mu ludzi i każe ich za mniejsze lub większe przewiny wobec bóstwa. Rzucany z jednego końca kraju na drugi, może tylko pomarzyć o żonie i ciepłym domu. Do czasu, gdy trafia do karczmy, gdzie w stajni morduje sieklicę, potwora uwielbiającego pić krew, i poznaje Ozjanę – piękną, hożą dziewoję, która chętnie oddaje mu nie tylko ciało, ale i serce. Jakby romansu było mało, to wzywa go przed swoje oblicze sam Bóg i wyznacza zadanie: ma dotrzeć do Merchantaru, gdzie ma zabić yffena Mastemarga i zhańbić publicznie jego córkę za krzywoprzysięstwo wobec N’gadufala. Chcąc nie chcąc, Durkiss wyrusza w drogę, kompletnie nie wiedząc, co czeka go na jej końcu.
Plusem tej książki jest jej długość. Tak, niewątpliwym plusem, bo nawet się człowiek nie zdąży zmęczyć, czytając te niecałe 250 stron. Przez taką liczbę stron „Oprawca Boży” przypomina bardziej rozbudowane opowiadanie niż pełnoprawną powieść. Z tej historii można było stworzyć coś dużo, dużo lepszego niż to, co przedstawił nam Eugeniusz Dębski.
Świat przedstawiony jest właściwie nieprzedstawiony. Brakuje tu opisów miast, świata, w jakim poruszają się bohaterowie, zwyczajów i w ogóle wszystkiego. Autor skupia się tylko na fabule, ewentualnie na opisach wyglądu postaci. Jak kania dżdżu wyczekiwałam jakiegoś bardziej rozbudowanego opisu, a tu nic, zero. Strasznie mi to przeszkadzało i uwierało w trakcie lektury. Na dodatek autor ma wyjątkowo toporny styl. Wszędzie powciskane przekleństwa, pełno obcych słów z jakiegoś lokalnego języka (chociaż muszę przyznać, że swojski kurwijar mnie rozbawił),w ogóle pełno obcych słówek. Wybijało to z rytmu. Jak nie mam nic przeciwko przekleństwom (w takim „Komorniku” Gołkowskiego potrafiły mnie setnie ubawić),tak tutaj mnie uwierały jak koci żwirek w zawiązanym glanie.
Wątek romansowy. No kur… czaku, serio?! SERIO?! Ja naprawdę nie wymagam pogłębionej, freudowskiej analizy uczuć zakochanych, ale totalnie nie klei mi się jedna noc ryćkania w karczmie, a potem wielki, płomienny romans do grobowej deski, który wybuchł ni z gruchy, ni z pietruchy. Znaczy, no, może z czegoś tam i wybuchł, ale z całym szacunkiem, w ogóle tego nie chwytam. Jak dla mnie wątek całkowicie do wywalenia i zapomnienia, i na dobre by to książce wyszło.
Bohaterowie też mnie nie porwali. Są płascy, tekturowi, nie czuć między nimi chemii. Ani ich nie polubiłam, ani nie budzili we mnie jakiejś wielkiej antypatii. Ot, byli sobie, bo bez nich by powieści nie było, i tak jakoś się turlali od punktu A do punktu B, a potem dalej. Starałam się jakoś do nich przekonać, ale nie szło. Byli po prostu miałcy i chociaż książkę skończyłam niedawno czytać, to właściwie już zatarli się w mojej pamięci.
Szczerze powiem, że to chyba jedna z gorszych książek, jakie przeczytałam w 2022 roku. Naprawdę starałam się w niej doszukać jakichkolwiek plusów, ale poza długością i jakością wydania (twarda okładka i grafiki na wklejce są fantastyczne!) nie znalazłam żadnych. Przykro mi to mówić, ale zawiodłam się ogromnie, bo po Fabryce Słów i serii Polska Fantastyka spodziewałam się czegoś dużo lepszego.
Aleksandra Kujawa
Oceny
Książka na półkach
- 102
- 86
- 55
- 6
- 5
- 3
- 2
- 2
- 2
- 2
OPINIE i DYSKUSJE
Jaki musi być Bóg, byście mogli służyć mu mieczem?
Dla Durkissa sprawa jest prosta. Służy Bogu, któremu służy jego ojciec. I, nie chwaląc się zbytnio, jest świetnym narzędziem w Jego rękach.
Dlatego nie dziwi się szczególnie, gdy dostaje od niego kolejną misję.
Zadanie N'gadufala wydaje się łatwe. W końcu ukaranie kolejnego krzywoprzysięzcy nie powinno być cięższe niż ubicie sieklicy.
Jak bardzo się tym razem pomylił...
Proste z pozoru zadanie okazuje się otaczać niespodziewana mgła tajemnicy. Starając się rozwikłać je wszystkie zbyt późno zauważa, jak pętla niebezpieczeństwa zaciska się na jego szyi. Liczba ofiar, które przy okazji przyjdzie mu złożyć, zaczyna nawet w nim budzić pewne wątpliwości.
Jednak od decyzji Boga nie ma ucieczki.
"Oprawca Boży" Eugeniusza Dębskiego zwrócił moją uwagę okładką i opisem z tyłu książki. I choć zapowiadało się naprawdę dobrze jestem nieco rozczarowana.
Pomysł na fabułę dla mnie jest jak najbardziej na plus. W dodatku główny bohater nie jest, jak wielu przed nim, osobą którą można określić mianem dobrej. To zdecydowanie działa na korzyść książki i jest pewnym powiewem świeżości.
Jednak w praktyce wyszło nieco kulawo. Durkiss jest w moim odczuciu postacią dość nijaką. Ani jej nie polubiłam, ani nie znienawidziłam. Ot, jest, wypełnia polecenia Boga i prze do przodu wykonując swoją misję.
Wątek miłosny, mimo że ważny dla bohatera, został napisany bez polotu. Tytułowy Oprawca szybko się zakochuje, niemal tuż po tym jak Ozjana odwiedza go w jego pokoju w karczmie. Snując swoje fantazje i plany na przyszłość jest chaotyczny, momentami zbyt naiwny, biorąc pod uwagę jego profesję.
"Oprawca Boży" to lektura z pomysłem, który gdzieś podczas pisania się poplątał. I wyszła z tego średnia książka. Nie jest całkiem zła ale nie jest też świetna.
Jaki musi być Bóg, byście mogli służyć mu mieczem?
więcej Pokaż mimo toDla Durkissa sprawa jest prosta. Służy Bogu, któremu służy jego ojciec. I, nie chwaląc się zbytnio, jest świetnym narzędziem w Jego rękach.
Dlatego nie dziwi się szczególnie, gdy dostaje od niego kolejną misję.
Zadanie N'gadufala wydaje się łatwe. W końcu ukaranie kolejnego krzywoprzysięzcy nie powinno być cięższe niż...
Pięknie wydana, poprawna
Tyle i tylko tyle. Jest tak do bólu poprawna, że przeczytanie 240 stron było wyzwaniem, istna męczarnia i zmuszanie się, aby wytrzymać do końca. Czytanie encyklopedii pwn jest prawdopodobnie równie emocjonujące. Plus za wydanie, tu jest pieknię
Pięknie wydana, poprawna
Pokaż mimo toTyle i tylko tyle. Jest tak do bólu poprawna, że przeczytanie 240 stron było wyzwaniem, istna męczarnia i zmuszanie się, aby wytrzymać do końca. Czytanie encyklopedii pwn jest prawdopodobnie równie emocjonujące. Plus za wydanie, tu jest pieknię
Czyta się szybko, lekko i przyjemnie ale szału nie ma.
Czyta się szybko, lekko i przyjemnie ale szału nie ma.
Pokaż mimo toDurkiss jest Oprawcą Bożym, narzędziem na usługach istoty wyższej. Wykonuje rozkazy N’gadufala, służy i nie zadaje pytań. Bowiem, jak człowiek ma się równać z bogiem? Zadanie, które zleca mu jego bóg, wydaje się łatwe - ukarać krzywoprzysięzcę. Nic prostszego. Jednakże, czy na pewno?
Do zrecenzowania “Oprawcy Bożego” Eugeniusza Dębskiego zbierałem się długo. Autor to znana postać, nagradzany różnymi nagrodami, nominowany pięciokrotnie do nagrody Zajdla… Jednakże, chociaż staram się nie być nadmiernie krytyczny wobec recenzowanych dzieł, to z ciężkim sercem muszę przyznać, że książka jest po prostu zła. Także… Po kolei.
Fabuła. A właściwie jej brak. Autor na swojej stronie opatrzył książkę “wstępem”, w którym rozprawia nad ewolucją fantasy w Polsce, nad swoją rolą w niej… Sam mówi, że się od niej odciął. I chociaż na końcu zaznacza, że nie chciał napisać kolejnej powieści o zmutowanym Wiedźminie, który gania i naparza to… Początkowo “Oprawca Boży” wzbudza takie skojarzenia. W pozytywnym znaczeniu tego słowa. A w końcowym rozrachunku jest dużo gorzej niż “ganiający i naparzający” Wiedźmin. Poznajemy Durkissa, gdy rozprawia się ze stworem w stodole - ot, wstęp. W biegu wydarzeń, bohater otrzymuje od swojego boga zadanie, które musi wykonać. Bierze się więc do roboty. Po drodze zawiązuje się bardzo nieprzekonujący, płytki i toporny wątek miłosny, a sama akcja kończy się, zanim się zacznie. Książka bowiem liczy raptem 240 stron, rozmiarem przypominając bardziej rozbudowane opowiadanie, a ilością faktycznej akcji odchudzoną do granic możliwości powieść. Koniec i moment kulminacyjny zarazem jest bardzo krótki i oszczędny. Niby sugeruje możliwość kontynuacji, ale z drugiej strony kończy się, jakby ktoś wyrwał kartki z końca książki.
Postacie są… Płytkie. Durkiss, ten “oprawca boży”, “idealne narzędzie”, spec i sługa często przypomina bardziej rębajłę z prowincji. Walczyć niby umie, chociaż nie za wiele tej walki jest, a jego myśli są równie górnolotne, co woda w rynsztoku. Chociaż z początku wydaje się być rzeczywiście zawodowym katem, wykonawcą wyroków boskich to z czasem sprawia wrażenie zagubionego chłopa, który umie machać mieczem, ale niewiele poza tym. W trakcie książki poznajemy również Ozjanę, której właściwie jedyną właściwością jest jej relacja z Durkissem. Fakt, ma przygotowane tło, ale jest ono tak niewidoczne w jej zachowaniu, że parę stron po bezpośredniej ekspozycji, nie ma to znaczenia. Ich zachowania są często tak irracjonalne, że ciężko połapać się o co chodzi. Czy warto wspomnieć o kimkolwiek innym? Nie bardzo, może tylko o celu misji naszego “Oprawcy”, mianowicie Mastemarga. Tyle, że poza faktem, że jest zły i ma jakiś plan niewiele da się o nim powiedzieć. Poznajemy go tak przelotnie, że więcej wiemy o wierzchowcu bohatera.
Chciałbym powiedzieć, że język jest mocną stroną książki. I momentami rzeczywiście tak jest. Autor z uwielbieniem używa archaizmów i popisuje się znajomością staropolskiego, do tego stopnia, że nad wieloma słowami zastanawiałem się czy to już słowotwórstwo czy regionalizmy i słowa tak nietypowe, że nie byłem w stanie ich znaleźć w powszechnych źródłach czy własnej wiedzy. Niemniej jednak słownictwo jest względnie przystępne, choć często grubiańskie. I o ile niektóre (bardzo, ale to bardzo przedłużone czasem) metafory z użyciem wszelakich czynności fizjologicznych bawią - po chwili robi się to męczące. Tak czy siak - składam ukłon w stronę możliwości językowych autora.
We wspomnianej wcześniej notce autora, Dębski wspomina słowa Marka Oramusa, jakoby “fantasy, jako gatunek, było bardzo podatne na wtórność”. Wspomina też, że właśnie to w tym gatunku mu przeszkadzało. Nie przeszkadzało mu natomiast napisać powieść, która jest sztampowa do bólu - w gruncie rzeczy zbiera się drużyna, ruszają na wyprawę, mają drobne przygody po drodze, dopinają swego… W schematach nie ma nic złego. O ile są wykorzystane poprawnie, postacie są ciekawe, humor należyty - potrafią wtedy być przyjemne, jako powieści rozrywkowe. Tutaj schemat jest wykonany źle, postacie są niewiarygodne do bólu, a nieraz bardzo grubiańskie i rubaszne porównania czy opisy są po prostu niesmaczne. W odpowiedniej dozie byłyby nawet śmieszne, ale w zaserwowanej ilości toniemy w takich smaczkach, jak rozważania bohatera, czy “naprawdę szczanie przynosi ulgę właśnie jajcom”. Nie wiem i chyba nie chcę wiedzieć, czemu tak znany i szanowany autor wypuścił książkę, którą od biedy można by puścić płazem debiutującemu pisarzowi.
To nie tak, że w książce brakuje dobrych pomysłów - na samym początku pojawia się chociażby motyw rozmowy Durkissa z jego magiczną bronią Żmijcem. Tyle, że to tyle. Nie uświadczymy tego więcej niż raz. Sam świat przedstawiony nie przytłacza, jest prosty i zrozumiały, ale czytając mamy wrażenie, że bohater wie o tym świecie mniej niż my. A przecież ma być oprawcą bożym i idealnym narzędziem. W skrócie - odradzam. To po prostu nie jest dobra książka.
/#Akeien
https://www.facebook.com/gniazdoszeptunow/
Durkiss jest Oprawcą Bożym, narzędziem na usługach istoty wyższej. Wykonuje rozkazy N’gadufala, służy i nie zadaje pytań. Bowiem, jak człowiek ma się równać z bogiem? Zadanie, które zleca mu jego bóg, wydaje się łatwe - ukarać krzywoprzysięzcę. Nic prostszego. Jednakże, czy na pewno?
więcej Pokaż mimo toDo zrecenzowania “Oprawcy Bożego” Eugeniusza Dębskiego zbierałem się długo. Autor to znana...
https://zapomnianypokoj.blogspot.com/
Nie ma zbyt wielu pisarzy, co do których odczuwałbym taki sentyment jaki czuje do twórczości Eugeniusza Dębskiego. To jego książki czytałem kiedy dopiero zaczynałem swoją przygodę z polską fantastyką. Do tej pory z nostalgią wspominam lekturę chociażby „O włos od piwa”, „Śmierci magów z Yara” czy dwutomowej „Krucjaty”. Chociaż książki te nie zbierały może zbyt wysokich ocen to lata temu potrafiły mnie na swój sposób oczarować. Kiedy więc zobaczyłem, że po latach niebytu Pan Dębski wraca do „Fabryki Słów” ze swoją nową książką, to tylko kwestią czasu pozostawało to kiedy sięgnę po „Oprawcę bożego”.
„Oprawca boży” opowiada historię boskiego egzekutora Durkiss'a. Wyobraźmy sobie świat, w którym bogowie mszczą się na ludziach za wszelkiego rodzaju bluźnierstwa. Ktoś składał przysięgę na boże imię i jej nie dotrzymał? Egzekutor wysłany przez obrażonego boga sprawi, że kara jaką poniesie bluźnierca będzie świadectwem tego, iż nie warto postępować wbrew woli bóstwa. Takiego właśnie krzywoprzysięzcę musi ukarać Durkiss. Jednak sprawa okazuje się być nie taka prosta jak z początku wyglądała a naszego bohatera zaczynają dręczyć wątpliwości.
Powieść już od pierwszych stron zapowiada się świetnie. Otrzymujemy bowiem zapowiedź intrygującego, wciągającego i mrocznego świata, którego nie powstydziłaby się niejedna powieść z gatunku dark fantasy. Jednak od trzeciego rozdziału zaczyna dziać się coś dziwnego. Otóż niczym królik wyskakujący z kapelusza pojawia się wątek miłosny a naszemu bohaterowi nagle zaczyna ubywać nie tylko umiejętności, które zdobywał przez lata katorżniczego szkolenia ale i również zaczyna on wręcz głupieć. Tak jakby cała zdobyta wiedza nagle z niego wyparowała. Odniosłem wręcz wrażenie jakby początek powieści i fragment zakończenia napisano dużo wcześniej i zostały po latach odgrzebane w szufladzie. Być może autor nagle zrezygnował z pisania powieści o brutalnym i mrocznym świecie i poszedł drogą na skróty? Bo jak inaczej można nazwać momentami wręcz infantylne dialogi oraz bezsensowne wymyślanie nowych wulgaryzmów, które nie są ani śmieszne ani nie brzmią zbyt autentycznie, jak nie próbą przypodobania się jakiej wyimaginowanej grupie czytelników?
Jednak gdy odrzuciłem wszelkie zastrzeżenia i skupiłem się tylko i wyłącznie na akcji powieści to doszedłem do pewnego wniosku. Otóż zmuszony jestem przyznać, że „Oprawca boży” z pewnością nie jest książką zasługującą na aż tak wielką lawinę krytyki, jaka ją dotknęła na różnego rodzaju portalach oceniających książki. Owszem nie sposób nie zauważyć minusów, o których wspominałem wcześniej jednak i tak uważam, że jest to powieść posiadająca w sobie pewien urok. Lektura „Oprawcy” zajęła mi zaledwie dwa wieczory a jednak po odłożeniu książki na półkę poczułem sympatię do postaci Durkissa. Jednak ten bohater, z jednej strony twardziel, a z drugiej nieznająca życia ciamajda ma w sobie to coś co sprawia, że chciałbym poznać jak potoczyły się jego dalsze losy.
„Oprawca boży” to książka, po którą sięgnąłem przede wszystkim z sentymentu jaki czuje do twórczości Eugeniusza Dębskiego. Chociaż jest to powieść niepozbawiona wad to nie żałuję czasu poświęconego na jej lekturę i gdyby autor zdecydował się na napisanie kolejnej książki z Durkissem w roli głównej to pewnie i po nią sięgnę.
https://zapomnianypokoj.blogspot.com/
więcej Pokaż mimo toNie ma zbyt wielu pisarzy, co do których odczuwałbym taki sentyment jaki czuje do twórczości Eugeniusza Dębskiego. To jego książki czytałem kiedy dopiero zaczynałem swoją przygodę z polską fantastyką. Do tej pory z nostalgią wspominam lekturę chociażby „O włos od piwa”, „Śmierci magów z Yara” czy dwutomowej „Krucjaty”. Chociaż książki...
Bardzo słabo momentami, książkę czyta się szybko, ale momentami nie wiedziałem, czy w ogóle dotrwam do końca, bo potrafi irytować (najbardziej chyba te niedokończone zdania, przerwane trzykropkiem! Autor nie potrafi sklecić dobrych dialogów). Wydaje się niedopracowana, napisana na pół łebka i całość bardziej nadaje się na jakieś opowiadanie, gdyby skrócić i tak już krótką książkę. Zdecydowanie duże rozczarowanie
Bardzo słabo momentami, książkę czyta się szybko, ale momentami nie wiedziałem, czy w ogóle dotrwam do końca, bo potrafi irytować (najbardziej chyba te niedokończone zdania, przerwane trzykropkiem! Autor nie potrafi sklecić dobrych dialogów). Wydaje się niedopracowana, napisana na pół łebka i całość bardziej nadaje się na jakieś opowiadanie, gdyby skrócić i tak już krótką...
więcej Pokaż mimo toChociaż o Eugeniuszu Dębskim wielokrotnie słyszałam, to nie miałam okazji sięgnąć po jego książki. Zmieniło się to gdy Fabryka Słów wydała Oprawcę Bożego w ramach serii Polskie Fantasy.
Ponad dwustustronicowa powieść przedstawia losy Durkissa, zabójcy będącego na służbie u boga N’gadufala. Wspominany protagonista Durkiss od swojego boga dostaje długie i złożone zadanie. Musi wytropić człowieka imieniem Mastermarg, a także jego córkę. Następnie ojca zabić, a kobietę zbezcześcić na oczach widowni. Problem w tym, że na jego drodze staje Ozjana, przez którą szybko zaczyna wątpić w słuszność swojego celu, a to jedynie początek nachodzącej gonitwy myśli. Im bliżej celu, tym więcej rzeczy działa na jego niekorzyść.
Niestety pomimo często spotykanych pochwał twórczości wrocławskiego pisarza, po Oprawcy Bożym mam wiele mieszanych emocji z dominacją tych mniej przychylnych. Zamysł historii oraz niektóre elementy świata są tu niegłupie, ale w żadnym razie pisarz nie wykorzystał ich potencjału. Historia rozwija się ciężko, mało intrygująco i brakuje jej napięcia. Owszem ciekawie jest poznać świat przedstawiony, czy niektóre celne spostrzeżenia głównego bohatera, ale niestety tyczy się to raptem pierwszych rozdziałów. Największym i jednym z nielicznych plusów jest sposób ukazania relacji Durkissa do boga N’gadufala, na tym polu łatwo dostrzec maluczkość oprawcy bożego względem potężnego bóstwa, obojętnego wobec posłańca.
Później wszystko przyćmiewają ciężkie, mało naturalne i nieinteligentne dialogi bohaterów. Z jednej strony spodziewamy się wyrafinowanego zabójcy, cichego i przypominającego kata, a otrzymujemy chłopa z umysłem nastolatka. Durkiss dość łatwo daje się wodzić za nos, szybko porzuca swoje ideały na rzecz kobiety, a w dodatku w niektórych scenach sprawia wrażenie bezmyślnego wojaka, napakowanego testosteronem. I tak jest do ostatnich stron.
Po więcej wrażeń zapraszamy na Wypowiemsie.pl:
http://wypowiemsie.pl/recenzja-oprawca-bozy/
Chociaż o Eugeniuszu Dębskim wielokrotnie słyszałam, to nie miałam okazji sięgnąć po jego książki. Zmieniło się to gdy Fabryka Słów wydała Oprawcę Bożego w ramach serii Polskie Fantasy.
więcej Pokaż mimo toPonad dwustustronicowa powieść przedstawia losy Durkissa, zabójcy będącego na służbie u boga N’gadufala. Wspominany protagonista Durkiss od swojego boga dostaje długie i złożone zadanie....
Może kilkanaście lat temu, kiedy zaczynałem swoją przygodę z fantastyką byłbym zachwycony. A tak czułem, że czytam coś przeznaczonego dla młodszego czytelnika, mimo kilku ostrzejszych opisów. Sam świat przedstawiony w książce jest całkiem niezły. Denerwowały te ciągłe przemyślenia głównego bohatera. Makisraki. I chyba pierwszy raz podczas czytania brakowało mi więcej opisów. Czy to bohaterów czy krajobrazów. No nie wiem, było ich dla mnie za mało. Finał zawodzi i to bardzo. Historia fajnie się rozwija swobodnym tempem a tu nagle okazuje się, że trzeba zakończyć książkę w ciągu czterdziestu ostatnich stron i niestety dostajemy co dostajemy. Dalsze losy Durkissa i Ozjany niestety już trzeba sobie samemu wymyślić. Bo chyba nie ma szans na kolejny tom o dalszych przygodach... Ech szkoda.
Może kilkanaście lat temu, kiedy zaczynałem swoją przygodę z fantastyką byłbym zachwycony. A tak czułem, że czytam coś przeznaczonego dla młodszego czytelnika, mimo kilku ostrzejszych opisów. Sam świat przedstawiony w książce jest całkiem niezły. Denerwowały te ciągłe przemyślenia głównego bohatera. Makisraki. I chyba pierwszy raz podczas czytania brakowało mi więcej...
więcej Pokaż mimo toKiedy zacząłem czytać to coś, zastanawiałem się czy autor nie jest przypadkiem osobą uczącą się w gimnazjum. Wskazywał na to język i styl w jakim jest napisana "książka". Po sprawdzeniu okazało się, że autorem jest dorosły mężczyzna mający już nawet doświadczenie w tworzeniu. Z przykrością muszę stwierdzić, że pan Eugeniusz Dębski pisząc to dzieło był chyba po udarze. Natomiast osoba z wydawnictwa Fabryka Słów, która pozwoliła na wydanie tej "książki" nawet do niej, najpewniej, nie zerknęła, a jedynie "przyklepała" do wydruku. Jedynym plusem tej książeczki jest jej wygląd. Pasuje do serii wydawniczej, ładnie wygląda na półce. Jestem zniesmaczony.
Kiedy zacząłem czytać to coś, zastanawiałem się czy autor nie jest przypadkiem osobą uczącą się w gimnazjum. Wskazywał na to język i styl w jakim jest napisana "książka". Po sprawdzeniu okazało się, że autorem jest dorosły mężczyzna mający już nawet doświadczenie w tworzeniu. Z przykrością muszę stwierdzić, że pan Eugeniusz Dębski pisząc to dzieło był chyba po udarze....
więcej Pokaż mimo toA miało być tak fajnie. Po zachęcającym początku gdzie poznajemy siepacza i jego boga wpadamy w... no właśnie w długi i nudny wątek miłosny, rozchwianie głównego bohatera i chaos a później a później nie ma już nic, koniec - można by rzec na początku przygody.
A miało być tak fajnie. Po zachęcającym początku gdzie poznajemy siepacza i jego boga wpadamy w... no właśnie w długi i nudny wątek miłosny, rozchwianie głównego bohatera i chaos a później a później nie ma już nic, koniec - można by rzec na początku przygody.
Pokaż mimo to