Witajcie w Polsce. Powroty rodaków z Kazachstanu

- Kategoria:
- reportaż
- Wydawnictwo:
- Muza
- Data wydania:
- 2018-09-19
- Data 1. wyd. pol.:
- 2018-09-19
- Liczba stron:
- 368
- Czas czytania
- 6 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788328707832
- Tagi:
- historia Polski II wojna światowa Kazachstan literatura faktu Polacy przemoc repatrianci represje rodzina stalinizm transformacja ustrojowa zesłanie ZSRR
Najstarsze pokolenie repatriantów pamięta 1936 rok, gdy na mocy decyzji Rady Komisarzy Ludowych Sowieci deportowali ich z rodzimych terenów obecnej Ukrainy do Kazachstanu. Trafili tam, gdzie komisarz postawił palec na mapie. Polacy, podobnie jak Niemcy, Ukraińcy i inni, znajdowali się pod tzw. komendanturą. Bez jej zgody nie mogli nawet odwiedzić krewnych w sąsiedniej wiosce. Przeżyli tam ponad pół wieku jako członkowie narodu radzieckiego. W dużym stopniu się zasymilowali. Wiara pozostała zawsze ich wyróżnikiem.
Polaków w Kazachstanie odkryła na nowo III RP w latach 90. XX wieku. Pierwsi repatrianci wracali do Polski na własną rękę, załatwiając sobie prywatne zaproszenia. Polski Sejm uchwalił ustawę repatriacyjną dopiero w 2000 roku. Na podstawie ustawy do Polski wróciło około 8 tysięcy osób, według różnych źródeł w kolejce czeka 15-20 tysięcy. 7 kwietnia 2017 roku Sejm przyjął nową ustawę o repatriacji, ułatwiającą powrót Polaków do kraju. W życie weszła od 1 maja 2017 roku. Według jej założeń do Polski będzie mogło wrócić ok. 10 tysięcy osób zamieszkujących azjatycką część dawnego ZSRR.
Autor śledzi losy kilkunastu repatrianckich rodzin. Każda z nich to inna historia. Jedną z bohaterek jest Zofia Teliga-Mertens (90 lat),która po powrocie do Polski na własną rękę sprowadziła z Kazachstanu 40 rodzin polskiego pochodzenia, w sumie ponad 200 osób.
Jan i Luba Szkorupińscy (siedemdziesięciolatkowie),potomkowie Polaków zesłanych w 1936 roku z Żytomierszczyzny do Kazachstanu. W Kazachstanie przez dwa lata zbierali dokumenty potwierdzające ich polskie pochodzenie. Dziś Szkorupiński mówi o sobie, że jest najszczęśliwszym człowiekiem w Polsce.
Mieczysław Popławski przyjechał do Polski wraz z rodziną w 1997 roku. Po powrocie pracował w straży pożarnej. Obecnie jest na rencie i stara się o emeryturę. Mieszka we własnym domku w gminie Goleniów.
Maria i Aleksander Wanowie mieszkają w Rudzie Śląskiej od kilku miesięcy. Otrzymali odnowione i wyposażone mieszkanie oraz polską emeryturę.
Alfons i Mieczysław Kułakowscy, bracia, wrócili do Polski, gdy byli już po siedemdziesiątce. Alfons, mimo podeszłego wieku, jest aktywnym artystą malarzem. Są bohaterami filmu „Bracia”.
Książka jest próbą odpowiedzi na pytanie, jak powracający Polacy radzą sobie w Polsce? W jakim stopniu zmienia się nasz stosunek do repatriantów?
Czy w relacjach bohaterów jest więcej radości, czy rozpaczy?
Tekst uzupełniają zdjęcia z prywatnych zbiorów.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Obcy wśród swoich
W wyniku wojny polsko-bolszewickiej, która trwała w latach 1920-1921, zmianie uległy granice naszego kraju. Część Polaków zamieszkujących dotychczas swoją ojczyznę, niepodległą co prawda zaledwie od 1919 roku, stało się wbrew własnej woli mieszkańcami obcego kraju. Piętnaście lat po zakończeniu wojny zaczęły się bowiem masowe deportacje Polaków i Niemców z terenów Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej do Obwodu Karagadyjskiego Kazachskiej Autonomicznej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej. Wystarczył jeden podpis Józefa Stalina, by życie 27 tysięcy polskich i niemieckich rodzin zostało zrujnowane. Przesiedleńcy, nie mając możliwości zabrać dobytku swojego życia, często jedynie z niewielkim bagażem podręcznym wsiadali do bydlęcych wagonów i wyruszali w podróż w nieznane.
W Kazachstanie czekało przygotowane dla nich specjalne miejsce. Było to 250 namiotów wielorodzinnych stojących na 35 osiedlach. Zaplanowana w ten sposób akcja, choć przebiegła sprawnie, okazała się fiaskiem organizacyjnym, lecz nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że plan kończył się na transporcie do miejsca przeznaczenia. Nie przewidziano żadnej adaptacji przesiedleńców do nowych warunków, nie stworzono dla nich systemu opieki medycznej, a przede wszystkim nie zadbano o ich wyżywienie. Szybko po przyjeździe zaczęły się masowe zachorowania na choroby typowe dla ludzi żyjących w dużym ścisku i niedożywionych. Ilu ludzi straciło wtedy życie, nie wiemy, bo tak naprawdę nikogo to nie obchodziło.
Żeby przetrwać, trzeba było być zaradnym i gotowym do pracy ponad siły w kołchozach. Wiele lat trwało podnoszenie się całych rodzin z nędzy, w jakiej się znalazły. Trzeba było nauczyć się mówić i myśleć po rosyjsku, nie wychylać się i zapomnieć o Polsce, bo ta zajęta własnymi sprawami nie pamiętała o swoich obywatelach, którzy utknęli tak daleko od domu. Ci ludzie zostali pozostawieni samym sobie. Musieli stworzyć sobie nowy dom na obcej ziemi, na której nigdy nie uznano ich za swoich.
Kiedy w 1991 roku Kazachstan stał się wolnym państwem, rodziny te były już zasymilowane. Wolność Kazachstanu oznaczała jednak zmianę języka urzędowego z rosyjskiego na kazachski, którego nie znali, zatem kiedy po tylu latach zintegrowali się z otoczeniem, znowu przyszło im się mierzyć z barierami językowymi i nietolerancją. Byli nieistotną mniejszością narodową. W latach 90. bezrobocie w Kazachstanie sięgało 70%. Wtedy zaczęto podejmować pierwsze próby powrotu do dawnej ojczyzny.
Jerzy Danielewicz przedstawił kilka rodzin, opisując ich los zarówno po przesiedleniu do Kazachstanu w latach 30., jak i po powrocie do Polski. Repatrianci mogą przyjechać do Polski na zaproszenie gminy, która tym samym zobowiązuje się do ich adaptacji, albo na własny wniosek, w którym muszą udowodnić swoje polskie pochodzenie. Jeśli wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie, trafią do ośrodka adaptacyjnego w Polsce.
Autor stawia ważne pytania: Czy po głośnych powitaniach repatriantów tuż po ich powrocie do kraju Polska otacza ich należytą opieką? Czy mogą czuć się tu jak u siebie? Czy my, Polacy, jesteśmy w stanie im na to pozwolić? Czy wschodni akcent zawsze musi dla nas oznaczać „Ruskich”?
Losy tych ludzi wzruszają. Trudno mi sobie wyobrazić, z jaką niesprawiedliwością przyszło im się zmierzyć, i szczerze powiedziawszy, wstyd mi za polski rząd. Może po lekturze tej książki, kiedy następnym razem usłyszymy wschodni akcent, nie ocenimy mówiącego nim człowieka tak pochopnie.
Izabela Straszewska
Książka na półkach
- 49
- 24
- 3
- 2
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
OPINIE i DYSKUSJE
,,Witajcie w Polsce..." to słodko-gorzka opowieść o tym, że powrót do ojczyzny bywa obdarty z idealizmu. Jaka jest kazachska rzeczywistość tych, którzy jedną decyzją Stalina zostali zesłani do Kazachstanu tylko dlatego, że byli Polakami? Jak potoczyły się losy kolejnych pokoleń? Jak zawiłą drogę musieli przejść by otrzymać wymarzoną wiadomość z polskiej ambasady. Jak czuje się ktoś kto w ciągu kilku dni wysprzedaje majątek życia by spakować to co zostało w kilka walizek i ruszyć do polskiej gminy, która zdecydowała się ich przyjąć? W Kazachstanie słyszeli nieraz, że to nie jest ich kraj więc w Polsce będą wreszcie u siebie.
Prawda?
Zachęcam do lektury ,,Witajcie w Polsce...", już zawsze będę wdzięczna jej autorowi, że otworzyła mi oczy na... No właśnie. Dowiecie się po przeczytaniu ;)
,,Witajcie w Polsce..." to słodko-gorzka opowieść o tym, że powrót do ojczyzny bywa obdarty z idealizmu. Jaka jest kazachska rzeczywistość tych, którzy jedną decyzją Stalina zostali zesłani do Kazachstanu tylko dlatego, że byli Polakami? Jak potoczyły się losy kolejnych pokoleń? Jak zawiłą drogę musieli przejść by otrzymać wymarzoną wiadomość z polskiej ambasady. Jak czuje...
więcej Pokaż mimo toWzięłam tę pozycję w ciemno i nie miałam wobec niej żadnych oczekiwań, dlatego też zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Kocham czytać książki, które mimochodem uczą mnie czegoś nowego. W przypadku dzisiejszej jest to mniej znana karta historii. Wywózki na wschód, szczególnie na Syberię czy też na stepy Kazachstanu w okresie wojennym nie są oczywiście wiedzą tajemną. Taką wiedzą jednak okazało się dla mnie wyjaśnienie, dlaczego nie wszyscy po wojnie wrócili, a to sprawa dość skomplikowana. Część naszych rodaków została na trawiastych, niegościnnych równinach, a ojczyzna o nich zapomniała lub przypominała sobie przy okazji kolejnych wyborów (to strasznie smutne...) . Oni mimo wszystko wciąż pamiętają. Choć Polskę często znają tylko z opowieści rodziców czy też dziadków, nadal czują się Polakami i pragną wrócić. Za pośrednictwem autora poznajemy życie i marzenia kilkunastu osób, a także ich wrażenia już po upragnionej repatriacji. Jeśli spodziewacie się opisów katorgi na wschodzie, to raczej ich nie znajdziecie. Nasi bohaterowie żyli w czasach związku radzieckiego i nowej rzeczywistości po '89. To już inna Rosja, choć także nie była usłana różami. Tym, którzy wrócili wiodło się różnie, niestety, ale ich początki bardzo, bardzo mocno zależały od przypadku i pomocnej dłoni nowych sąsiadów. Ciężko przyznać, ale nasz kraj niekoniecznie dba o powracających rodaków... Ale dość zdradzania szczegółów, najlepiej czytajcie sami, i tak powiedziałam już dużo. Zachęcam Was mocno do sięgnięcia po tę książkę 💛
PS. Wielu bohaterów książki osiedliło się w moich rodzinnych stronach, więc tym bardziej wciągnęła mnie lektura 😊
Wzięłam tę pozycję w ciemno i nie miałam wobec niej żadnych oczekiwań, dlatego też zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Kocham czytać książki, które mimochodem uczą mnie czegoś nowego. W przypadku dzisiejszej jest to mniej znana karta historii. Wywózki na wschód, szczególnie na Syberię czy też na stepy Kazachstanu w okresie wojennym nie są oczywiście wiedzą tajemną. Taką...
więcej Pokaż mimo toRepatrianci w Polsce w XXI wieku!?
To często pojawiające się pytanie wyrażające zaskoczenie i niedowierzanie, jakie zadawali Polacy przyjeżdżającym z Kazachstanu. Z tą nieświadomością czytelników własnej historii kraju liczył się autor, umieszczając na początku książki rozdział zawierający rys historyczny o deportacjach Polaków do Kazachstanu z danymi statystycznymi oraz mapkami umieszczonymi na wyklejkach okładek. Wyjaśnił w nim również ich przyczynę oraz przebieg zapoczątkowany akcją „oczyszczania” Ukrainy wiosną 1936 roku z elementu niepewnego, nacjonalistycznego i kontrrewolucyjnego, jak utrzymywali sowieci. W tym Polaków tam ówcześnie żyjących. W Kazachstanie stali się „spiecpieriesieleńcami” bez możliwości repatriacji po 1945 roku. Ten impas trwał do 1989 roku.
Potem bywało różnie.
Jak różnie – autor oddał głos kilkunastu powracającym z Kazachstanu, którzy w różnych okresach, samodzielnie lub w sposób zorganizowany przez rząd polski, wracali do wymarzonej i wymodlonej Ojczyzny. Autor chciał w ten sposób zastąpić bezduszne statystyki konkretnymi historiami ludzkimi nasączonymi emocjami – cierpieniem, radością, marzeniami, ale i rozczarowaniami. Żadnemu z nich nie było łatwo. Porzucić miejsce dorastania, dorobek życia i groby najbliższych, było bardzo trudno. Niektórzy nosili się z wyborem kilka lat. Jeszcze dłużej czekali na wizę, zaproszenie, kompletowanie papierów czy zmianę przepisów. Nie bali się ciężkiej pracy. Tęsknota za krajem rodzinnym była silniejsza. Co nie znaczyło, że nie tęsknili za miejscem, które zostawili w Kazachstanie. Większość nie żałowała decyzji, pomimo rozczarowań, w których tytułowe powitanie – Witajcie w Polsce! – brzmiało gorzko. Tylko jedna rodzina postanowiła wrócić. Pozostali z bohaterów opowieści żyją wśród nas, próbując się zaaklimatyzować. Różnie ten proces przebiegał, ale jeden wątek pojawiał się we wszystkich opowieściach – zawsze byli obcymi. To poczucie, że nie do końca są u siebie.
Ruskimi wśród Kazachów, Kazachami wśród Polaków.
Przysłuchiwałam się tym zwierzeniom, ilustrowanym zdjęciami z rodzinnych archiwów, tak różnym, jak różnymi byli ludźmi (od prostych robotników po artystów),a jednocześnie tak podobnymi do siebie w drodze do stacji docelowej Tajynsza dla przesiedleńców, w zabójczych warunkach życia w kazachskich stepach, w ciężkiej pracy, braku dostępu do szkoły i opieki lekarskiej, w tęsknocie za Ojczyzną, a potem we względnej stabilizacji materialnej i rodzinnej, by stale pamiętać słowa rodziców brzmiące, jak przykazanie – wrócić kiedyś do Polski. A kiedy to marzenie się spełniło, okazało się w realizacji nie mniej ciężkie i trudne niż przeszłość. Polityka państwa polskiego wobec Polaków w Kazachstanie nie wypadła w tych opowieściach tylko pozytywnie. Zmieniająca się sytuacja polityczna w kraju, a tym samym podejście do repatriacji, silnie odbijała się na losach konkretnych ludzi. Przechodzili etapy od totalnej ignorancji poprzez chaos urzędniczy w realizacji formalnych ustaw aż do priorytetów rządowych.
Ale to nie koniec wspomnień.
Dalszy ciąg po przyjeździe do konkretnej miejscowości był dla mnie najciekawszy, bo opowiadali o postawach Polaków-sąsiadów, w których często pojawiały się egoizm, zazdrość, zawiść, a nawet agresja słowna. Tutaj dowiedziałam się tego, o czym nie mówiły media.
I to było dla mnie najbardziej zaskakujące i smutne.
Mam nadzieję, że ta pozycja, ukazująca losy Polaków uwikłanych w historię, przybliżając ich przeżycia i tłumacząc kim są oraz skąd się u nas wzięli, zmieni to nastawienie. Wierzę, że te negatywne postawy wynikają tylko z braku wiedzy, o czym świadczą pozytywne zachowania tych, którzy taką świadomość posiadają.
Oby dzięki tej publikacji było ich więcej!
http://naostrzuksiazki.pl/
Repatrianci w Polsce w XXI wieku!?
więcej Pokaż mimo toTo często pojawiające się pytanie wyrażające zaskoczenie i niedowierzanie, jakie zadawali Polacy przyjeżdżającym z Kazachstanu. Z tą nieświadomością czytelników własnej historii kraju liczył się autor, umieszczając na początku książki rozdział zawierający rys historyczny o deportacjach Polaków do Kazachstanu z danymi statystycznymi oraz...
Wiosna i jesień 1936 roku były dla wielu Polaków z terenów Ukraińskiej SRR prawdziwą katastrofą. Nasi rodacy zostali wówczas decyzją Rady Komisarzy Ludowych pozbawieni swojego majątku i wysiedleni z dala od miejsc tak dobrze im znanych. Trafili na step. Tam mieli zacząć swoje nowe życie. Nim zagospodarowali tereny dzisiejszego Kazachstanu, minęły dziesięciolecia. Mimo wielu lat spędzonych w granicach ZSRR, nie zapomnieli o swojej polskości. Dziś, dawni Kresowiacy i młode pokolenia ich dzieci czy wnuków pragną wrócić do swojej prawdziwej ojczyzny. Spełnienie ich marzeń to długa i żmudna drogą, na końcu której, nie zawsze czeka na naszych bohaterów spokojne i godne życie. Mimo tego, wielu repatriantów postanowiło zrobić wszystko, by znaleźć się w Polsce. To właśnie o nich opowiada nam w swojej najnowszej książce Jerzy Danilewicz, autor cyklu reportażowego pt. "Witajcie w Polsce. Powroty rodaków z Kazachstanu".
Biografie tułających się po świecie Polaków, którzy przez dziesięciolecia starali się o powrót do ich prawdziwej ojczyzny, miejscami wzruszają nas do łez, by zaraz potem wywołać na twarzach czytelników uśmiech. Historia przedstawionego na okładce Alfonsa Kułakowskiego, wybitnego artysty-malarza, wielokrotnie doświadczonego przez los czy koleje życia Zofii Teligi-Mertens, która poświęciła część życia, by pomóc repatriantom takim jak ona, to znakomity materiał na etiudę filmową o losach prawdziwych polskich patriotów, dla których ojczyzna to coś więcej niż tylko słowo. Dla tych ludzi, Polska to kraj przodków, miejsce, gdzie po latach wyobcowania chcieliby poczuć się naprawdę u siebie.
Skąd przybywają nasi rodacy? Dokąd zmierzają? Kierunki bywają różne. Kazachskie wsie: Jasna Polana czy Zielony Gaj to obszary zamieszkałe przez wielu Polaków. Część z nich przez lata starała się o powrót do Polski. Szczęśliwcy, którym się udało, pokonali tysiące kilometrów, by znaleźć się w ojczyźnie. Jedni osiedlili się w przystosowanych do tego mieszkaniach lub domach, drudzy skorzystali z gościnności Domu Polonii w Pułtusku lub Domu Pomocy Społecznej w Krakowie. Nie dla wszystkich los był jednak łaskawy. Kilkuset Polaków nadal mieszka w Kazachstanie a ich kontakt z Polską ogranicza się do wizyt w Domach Polskich, funkcjonujących w większych miejscowościach. Być może z czasem, kolejne pokolenia tych Polaków przestaną pielęgnować polskość, która przez dziesięciolecia przysporzyła im więcej szkody niż korzyści.
Niestety, życiorysy przedstawione w książce Jerzego Danilewicza pt. "Witajcie w Polsce. Powroty rodaków z Kazachstanu" są również ewidentnym dowodem na opieszałość polskich władz, które przez wiele lat ignorowały problem repatriantów. Dowodem na to może być uchwalona dopiero w 2000 r. ustawa repatriacyjna, która spowodowała prawdziwą falę emigracji. Na jej nowelizację trzeba było czekać kolejne 17 lat. W tym czasie wielu Polaków musiało na nowo organizować sobie życie, tym razem na polskiej ziemi. Wielu z nich przeżyło tu prawdziwe piekło, część pewnie nie zdecydowałaby się ponownie wyjechać z Kazachstanu. To właśnie ich opowieści stanowią najbardziej przejmujące świadectwo niesprawiedliwości dziejowej, która przed laty spotkała naszych rodaków, tylko dlatego, że urodzili się Polakami.
Cykl reportażowy autorstwa Jerzego Danilewicza to lektura obowiązkowa dla każdego Polaka, który pragnie poznać historię swojego narodu. Wielu z nas, nie ma bowiem pojęcia, jaka była skala wysiedleń Polaków z terenów Kresów Wschodnich i nie potrafi zrozumieć, dlaczego ci ludzie po tylu latach, nadal starają się o powrót do Polski. Ich losy, zawarte w tej znakomitej książce, to lekcja historii, obok której nie można przejść obojętnie, dlatego gorąco zachęcam do spędzenia kilku godzin w towarzystwie prawdziwych patriotów, z których my, młodzi, często niedoświadczeni przez los ludzie powinniśmy brać przykład.
Wiosna i jesień 1936 roku były dla wielu Polaków z terenów Ukraińskiej SRR prawdziwą katastrofą. Nasi rodacy zostali wówczas decyzją Rady Komisarzy Ludowych pozbawieni swojego majątku i wysiedleni z dala od miejsc tak dobrze im znanych. Trafili na step. Tam mieli zacząć swoje nowe życie. Nim zagospodarowali tereny dzisiejszego Kazachstanu, minęły dziesięciolecia. Mimo...
więcej Pokaż mimo to