"W"

Okładka książki "W" Marcin Sendecki
Okładka książki "W"
Marcin Sendecki Wydawnictwo: Biuro Literackie poezja
62 str. 1 godz. 2 min.
Kategoria:
poezja
Wydawnictwo:
Biuro Literackie
Data wydania:
2016-12-26
Data 1. wyd. pol.:
2016-12-26
Liczba stron:
62
Czas czytania
1 godz. 2 min.
Język:
polski
ISBN:
9788365125446
Tagi:
Marcin Sendecki poezja
Średnia ocen

5,0 5,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Okładka książki Książki. Magazyn do czytania nr 2 (65) kwiecień 2024 Izabella Adamczewska, Anne Applebaum, Justyna Bargielska, Łukasz Barys, Katarzyna Boni, Biserka Ćejović, Elżbieta Cherezińska, Piotr Cieśliński, Didier Eribon, Maciej Hen, Urszula Honek, Maciej Jarkowiec, Jerzy Jarniewicz, Miłada Jędrysik, Ryszard Koziołek, Małgorzata Lebda, Pierre Lemaitre, Renata Lis, Zbigniew Mentzel, Weronika Murek, Dariusz Nowacki, Monika Ochędowska, Łukasz Orbitowski, Wojciech Orliński, Jacek Podsiadło, Agata Pyzik, Michał R. Wiśniewski, Radek Rak, Redakcja magazynu Książki, Małgorzata Rejmer, Marcin Sendecki, Agnieszka Sowińska, Magdalena Środa, Andrzej Stasiuk, Maria Stiepanowa, Katarzyna Surmiak-Domańska, Natalia Szostak, Katarzyna Wężyk
Ocena 7,0
Książki. Magaz... Izabella Adamczewsk...
Okładka książki Książki. Magazyn do czytania nr 1 (64) / 2024 Izabella Adamczewska, James Baldwin, Jolanta Brach-Czaina, Biserka Ćejović, Krystyna Dąbrowska, Annie Ernaux, Bartosz Hlebowicz, Boguś Janiszewski, Maciej Jarkowiec, Miłada Jędrysik, Aga Kozak, Renata Lis, Paulina Małochleb, Andrzej Mencwel, Weronika Murek, Małgorzata I. Niemczyńska, Michał Nogaś, Wojciech Orliński, Piotr Paziński, Jacek Podsiadło, Agata Pyzik, Redakcja magazynu Książki, Michał Rusinek, George Saunders, Katarzyna Sawicka-Mierzyńska, Marcin Sendecki, Max Skorwider, Agnieszka Sowińska, Magdalena Środa, Karolina Sulej, Natalia Szostak, Tomasz Ulanowski, Olga Wróbel
Ocena 7,5
Książki. Magaz... Izabella Adamczewsk...
Okładka książki Książki. Magazyn do czytania nr 6 (63) / 2023 Ingmar Bergman, Biserka Ćejović, Piotr Cieśliński, Anna S. Dębowska, Olga Drenda, Maciej Jakubowiak, Miłada Jędrysik, Agnieszka Jucewicz, Ignacy Karpowicz, Tymoteusz Karpowicz, Barbara Kingsolver, Joanna Kuciel-Frydryszak, Marc Levy, Renata Lis, Weronika Murek, Małgorzata I. Niemczyńska, Michał Nogaś, Edward Pasewicz, Jacek Podsiadło, Redakcja magazynu Książki, Maciej Robert, Marcin Sendecki, Magdalena Środa, Karolina Sulej, Mariusz Szczygieł, Natalia Szostak, Katarzyna Wężyk, Małgorzata Żarów
Ocena 6,9
Książki. Magaz... Ingmar Bergman, Bis...
Okładka książki Książki. Magazyn do czytania nr 3 (60) / 2023 Izabella Adamczewska, Edgar Bąk, Marek Bieńczyk, Anna Bikont, Bora Chung, Paweł Goźliński, Maciej Jakubowiak, Maciej Jarkowiec, Ignacy Karpowicz, Aldona Kopkiewicz, Renata Lis, Paulina Małochleb, Artur Międzyrzecki, Weronika Murek, Małgorzata I. Niemczyńska, Michał Nogaś, Dariusz Nowacki, Piotr Paziński, Jacek Podsiadło, Redakcja magazynu Książki, Janusz Rudnicki, Katarzyna Sawicka-Mierzyńska, Marcin Sendecki, Rebecca Solnit, Agnieszka Sowińska, Magdalena Środa, Justyna Suchecka, Karolina Sulej, Katarzyna Surmiak-Domańska, Joanna Szczęsna, Natalia Szostak, Olga Tokarczuk, Katarzyna Wężyk, Olga Wróbel
Ocena 6,8
Książki. Magaz... Izabella Adamczewsk...

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
5,0 / 10
26 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
868
329

Na półkach: ,

Rozprawa na temat tego co jest poezją a co nie jest, byłaby równie owocna jak rozprawa na temat sensu życia. Dlatego z braku miejsca oraz odwagi przyjmuję na wiarę, że książka Sendeckiego poezję zawiera (kupiłem wszak w dziale poezja, autor jest znanym poetą, wydawca pisze o nowej książce poetyckiej itd. itp.) i zastanowię się po prostu jaka ta poezja jest, moim zdaniem. Cóż, na pewno bardzo samoświadoma. Oto pierwszy wiersz, który przytaczam w całości, bo ustawia lekturę:

Dobra książka
może polegać na tym
że nie wiadomo
o co w niej
chodzi Zła książka
może polegać
na tym że nie
wiadomo
o co w niej
chodzi

Popatrzcie

Muszę przyznać, że popatrzyłem, przeczytałem i uważam, że w tym wypadku chodzi o ten drugi przypadek. I przewrotność autora, nic tu niestety nie zmienia. Dlaczego? Po pierwsze: choć niby nie wiadomo o co w „W” chodzi, to tak naprawdę wiadomo, ale jest to na tyle nieciekawe, że po prawdzie szkoda mi czasu, by rozwijać temat i o tym pisać – ot, taki sobie smętny, trochę napuszony autobiografizm. Po drugie: nie dość, że jest to nudne, to jeszcze jako całość nieinteresująco wykonane. Sendecki serwuje nam tu bowiem odpryski – czy raczej odpryski odprysków - swoich wspomnień, i choć brzmi to miejscami ładnie to jako książka, jak dla mnie, się nie broni. Podczas lektury miałem wrażenie, że to bardziej brulion niż dopracowany tomik. Autor jak widać uznał inaczej, jego święte prawo. Tak czy siak „W” ma dla mnie jedną zasadniczą zaletę. Jest bardzo krótkie, za co należy się autorowi wdzięczność, bo ilość zmarnowanego na nie czasu jest śladowa. Można ten tomik przeczytać sobie spokojnie ze dwa razy, aby się o tym upewnić. Lakoniczność autora stanie się w tym momencie cnotą do kwadratu. Zobaczycie.

Rozprawa na temat tego co jest poezją a co nie jest, byłaby równie owocna jak rozprawa na temat sensu życia. Dlatego z braku miejsca oraz odwagi przyjmuję na wiarę, że książka Sendeckiego poezję zawiera (kupiłem wszak w dziale poezja, autor jest znanym poetą, wydawca pisze o nowej książce poetyckiej itd. itp.) i zastanowię się po prostu jaka ta poezja jest, moim zdaniem....

więcej Pokaż mimo to

avatar
1457
1431

Na półkach: ,

Numerki zamiast tytułów wierszy - czemu nie, wcale mi to nie przeszkadza.
W tym tomie znowu widzę Bukowskiego, nie mam już złudzeń, Sendecki nie będzie moim ulubionym poetą, ale cenię go za sposób myślenia, za czystość umysły i bezkompromisowość w osądach.
Bywa fajne, np. "ktoś wziął jamnika za bestię i stanął do walki". Są tutaj cyniczno-śmieszne wątki, ale jest też sporo chaotycznego nawalania przypadkowymi wyrazami, na co nie ma mojej zgody w świecie poezji.
Podoba mi się i nie podoba mi się wiersz numer 13, bo jest fantastyczny, bo ja też nie lubię rowerzystów, którzy jadą chodnikiem (życzę im wszystkiego bardzo najgorszego),ale co masz Panie Sendecki do tatuaży? Wiem, też mi się nie podoba takie słowo youtuber, blogerka, nie podoba mi się, też mało we mnie szacunku wobec nich, ale tych tatuaży nie mogę przeżyć.

Numerki zamiast tytułów wierszy - czemu nie, wcale mi to nie przeszkadza.
W tym tomie znowu widzę Bukowskiego, nie mam już złudzeń, Sendecki nie będzie moim ulubionym poetą, ale cenię go za sposób myślenia, za czystość umysły i bezkompromisowość w osądach.
Bywa fajne, np. "ktoś wziął jamnika za bestię i stanął do walki". Są tutaj cyniczno-śmieszne wątki, ale jest też sporo...

więcej Pokaż mimo to

avatar
714
529

Na półkach: , ,

Po tomik „W” Marcina Sendeckiego sięgam tak, jak chciałbym sięgać po każdą poezję: zaskoczony, znienacka zaciekawiony i wciągnięty.

W dziale „poezja” który jakimś cudem odrodził się w miejscowej księgarni (nie wiem, czy to sama księgarnia, czy też partyzanckie działania zaczepne poetów pochowanych po lasach) wynajduję kilka losowych książek, otwieram na chybił trafił i czytam. „W” chwyciło mnie kilkoma niezwykle błyskotliwymi tekstami, z pogranicza słownego kalamburu i mniej lub bardziej wnikliwej obserwacji świata. Kupiłem, przeczytałem cały.

Całościowa lektura niestety nie wyszła tomikowi pana Sendeckiego na dobre, w porównaniu z pierwszym wrażeniem, jestem mocno rozczarowany. Dzieje się tak głównie dlatego, że tomik jest relacją z życia poety, z wydarzeń, w których nie brałem udziału, których nie znam. Autor rozlicza się tu trochę z przeszłością, mnie nic te rozliczenia nie mówią.

Poza tym jest to poezja, która ucieka od obrazów i narracji. Jak inny Marcin, Świetlicki, pisze o swoim życiu, którego nie znam, o którym pojęcia nie mam, to robi to tak, że pokazuje obraz, ja na ten obraz patrzę i to, co zrozumiem, to moje, a co nie, to nie. A co zrozumiem i co wyniosę z takiego na przykład wiersza "17", który pozwalam sobie przytoczyć w całości: „Mazowszanka w szkle i ziemniaki z cząbrem.”, któremu kształt wybaczam jedynie dlatego, że „cząber” to absolutnie piękne słowo. Podobnych jednozdaniowców jest w tomiku kilka, obok kilka bezpośrednich relacji z przeszłości, rozmów i spotkań tam odbywanych, jest w końcu kilka ciekawych spostrzeżeń o świecie, w które wejść można, które tomik przed mianem "miernego".

Tak, jak XX wiek w poezji minimalizował formę, wyrzucał rymy i rytmy, tak, mam wrażenie, wiek XXI idzie w kierunku umniejszania treści, ograniczania obrazu, w stronę skojarzeń, kalamburu, gier słów (jakby chciał gonić Mirona, ale Miron pokazał język i uciekł). Poeta mówi monolog i znaczenie tego monologu wcale nie musi wypływać na zewnątrz, poza niego. Takie trochę mruczenie pod nosem, dla siebie samego. Czy to jest poezja? Może i jest, ale czy nacieszy się nią ktoś poza samym przemawiającym (przepisującym)? Poezja to musi być dialog, albo przynajmniej próba dialogu.

I niby wściekam się na to, ale przypominam sobie, że nie tak dawno temu zachwycałem się Joycem i tym, jak skrawki swojej (nie znanej nam) codzienności, siłą woli i swojej decyzji przekuwał w poezję. Tutaj jest niby coś podobnego, choć blasku tu nie widzę. To mruczenie pod nosem w wykonaniu Joyce'a czytałem po kilka razy, zdarzało mi się parsknąć śmiechem, zdarzyło mi się pomyśleć o Joy'sie to i owo, czasem lepiej czasem gorzej... Tutaj po prostu czytam te skrawki, pozwalam im krążyć, a one jak wrony nad głową, niby krążą i piękne, ale za wysoko, żebym usłyszał.

Za tych kilka, które zleciało na dół i pozwoliło się nacieszyć, autorowi dziękuję, jednak tomik jako całość odkładam na półkę z uczuciami umiarkowanie obojętnymi. Za wysokie ptaki, za puste słowa, za dużo mruczenia, nic nie słyszę, nic nie widzę, nic już nie mówię.


____________________________
https://www.facebook.com/statekglupcow

Po tomik „W” Marcina Sendeckiego sięgam tak, jak chciałbym sięgać po każdą poezję: zaskoczony, znienacka zaciekawiony i wciągnięty.

W dziale „poezja” który jakimś cudem odrodził się w miejscowej księgarni (nie wiem, czy to sama księgarnia, czy też partyzanckie działania zaczepne poetów pochowanych po lasach) wynajduję kilka losowych książek, otwieram na chybił trafił i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
635
243

Na półkach:

Ja się z miejsca przyznam - nie lubię poezji Marcina Sendeckiego. O ile pierwszy, legendarny już tom ("Z wysokości"),był dla mnie prawdziwym odkryciem nowego idiomu - zimnej, chropowatej, zdystansowanej i (a jednak) zbudowanej na kontemplacji świata liryki, to kolejne tomy Sendeckiego ilustrowały coraz wyraźniej to, co mnie we współczesnej polskiej poezji drażni. Autor odwrócił się tyłem do czytelnika, wysyłał coraz bardziej zakodowane sygnały, hermetyczność tej poezji mnie odrzucała i sprawiała tyle samo przyjemności, co rozczytywanie kodów QR. Chcąc nie chcąc Sendecki i jemu podobni stali się dla mnie symbolami całego zła, jakie rozrosło się w literaturze, symbolami awangardowej ściemy, której nijak obiektywnie obronić się nie da, ba!, nawet nie da się przyzwoicie spozycjonować, gdyż nie ma czytelnych i wspólnych kryteriów jakiejkolwiek oceny.

(Stąd też poezją takiej Bargielskiej całe stado profesorów mogłoby się zachwycać, ale mnie nie ruszają te jej "przeszywające" teksty...)

Tak więc gdy Sendecki jakiś czas temu dostał sporo pieniędzy i Nagrodę Szymborskiej za tom pt. "W", chodziłem wściekły kilka dni. Z przecieków, jakie mnie dochodziły, wynikało jedno: wiersze z uhonorowanego tomu ściemą pachną na kilometr i w sumie każdy średnio utalentowany właściciel dowolnego edytora tekstu mógłby takie kawałki machnąć. Na dodatek całość mocno zalatywała znienawidzonym przeze mnie konceptualizmem, a więc wiecie...

Ostatnio jednak miałem okazję na spokojnie przeczytać "W" i muszę posypać głowę popiołem... Nie, nie wycofuję się ze swojego stanowiska - wciąż uważam, że książka ta nie jest na tyle istotną, by w jakiś istotny sposób ją nagradzać, ale zaczynam dostrzegać sens w tym akurat poetyckim projekcie Sendeckiego. (Nie twierdzę, że sens tam jest, ale że ja sobie jakieś kropki połączyłem i wyszedł mi ludzik...)

Zastanawiałem się kiedyś, jak to jest, że pamiętam akurat to, a nie coś innego. Banalne? No pewnie! Dlaczego akurat ten faul popełniony na moim rozpędzonym ciele, a nie inny, na innym meczu podwórkowej drużyny? Dlaczego imię tej zakonnicy przygotowującej mniej do Pierwszej Komunii, a nie nazwisko nauczyciela, który wystawił mi ocenę nieodpowiednią z zachowania pod koniec liceum? Pijackie mamroty znad trzeciego piwa, a nie mądre słowa wykładu z kultury antycznej (a obiecywałem sobie, że zapamiętam)?

Kiedyś właśnie pomyślałem sobie, że warto by napisać wiersz (albo cały tom) składający się z owych całkowicie pozbawionych znaczenia zapamiętanych sekwencji, obrazów, słów, nazwisk (konkretnych, ale zupełnie pozbawionych znaczenia dla przypadkowego odbiorcy). Napisać coś, co przychodzi w przypadkowym przebłysku bez związku z czymkolwiek, o czym się akurat myślało, rozmawiało, pisało nawet.

I tak Sendecki zrobił (moim zdaniem). Maszyna pamięci wypluła poecie kilkanaście nazw, nazw własnych, nazwisk, scen, scenografii, a on ułożył z tego pasjans. Od pierwszego do ostatniego wiersza, któremu amputowano kropkę, czytamy specyficzną autobiograficzną układankę zmontowaną właśnie z odpadów, odprysków, ścinków i obierzyn. Czy jest to kolejny głos w niekończącej się dyskusji na temat procesu zapamiętywania i odtwarzania wspomnień? Być może. Nie czuję się kompetentny to rozstrzygać, ale też nie będę wmawiał nikomu, że jestem całkowicie bezbronny w obliczu tych wierszy.

A więc uznajmy roboczo, że "W" (co za wkurzający i jednak pretensjonalny gest z tym tytułem ksiażki!) jest poszatkowanym zapisem podróży do źródeł osobniczego czasu. Co otrzymamy? Serię przyjemnie drażniących wątpliwości: cóż z tego, że bohater tych wierszy spotkał na swojej drodze Wielkie Nazwiska, skoro zazwyczaj wzruszeniem ramion spotkania te się kończyły? Cóż z tego, że ślady Przełomu (1989 rok i okolice) zbiegły się z wchodzeniem w dorosłość podmiotu lirycznego, skoro Przełom ów kojarzy się z kilkoma wypranymi z doniosłości spotkaniami, dialogami?

Nie podejrzewamy oczywiście, że u czołowego przedstawiciela pokolenia bruLionu Historia będzie traktowana z nabożną czcią, no bo nie będzie, a jednak jej ślady znajdują w tych wierszach odbicie - odpowiednio pomniejszone i przepuszczone przez filtr zamysłu autorskiego.

Sam projekt Sendeckiego widzę właśnie w ten sposób - unieważnia się tu nie tylko język dyskursu (ho ho ho, ależ słowo) charakterystyczny dla odtwarzania przeszłości, ale również samą przeszłość przestaje się widzieć jako drogocenny depozyt, czas hartującej się stali. Przeszłość to kilkanaście losowo zapamiętanych zdarzeń, które na mocy naszego widzimisię albo urastają do rangi budujących naszą tożsamość sytuacji, albo przypominają zdjęcia, na których niby jesteśmy, ale za żywy Bóg nie jesteśmy w stanie przywołać okoliczności ich powstania.

Był taki kolega mojego ojca, który za jeden z najważniejszych epizodów swojego życia uważał obiad zjedzony w restauracji sejmowej w towarzystwie prominentnego polityka starej daty. Sendecki również uczyniłby to wydarzeniem kanwą wiersza, ale całkowicie pozbawiłby je znaczenia. Podałby nazwiska, "stopień pokrewieństwa", czas i miejsce akcji, rozparcelowałby uwagę czytelników pomiędzy kilka nieistotnych szczegółów i finito! Tak wygląda spora część wierszy w tym tomie zawartych.

Czasem Sendecki brzmi niepokojąco jednoznacznie i składnie. Kilka elegijnych (niemal sentymentalnych) nut jak kilka kropel z ciemnego nieba użyźnia przestrzeń tej enigmatycznej książki, ale dalej jak okiem sięgnąć terytorium obce, naszpikowane zagadkowymi totemami, które czytelne są tylko dla Marcina Sendeckiego et consortes.

Korciło mnie, by znaleźć i podać do publicznej wiadomości receptę na ten tom: jak należy czytać "W", by rozwiać wątpliwości i pokonać poczucie dezorientacji. Finalnie zrezygnowałem z realizacji tego zamysłu. Kto ciekawy, przeczyta. Zgodzi się? Nie zgodzi z tymi moimi spostrzeżeniami? To nie ma większego znaczenia.

Tak jak większego znaczenia nie ma "W", nie mają go zawarte w nim wiersze, które właśnie z tego powodu znaczenie mają.

Jakieś, jednak...

Ja się z miejsca przyznam - nie lubię poezji Marcina Sendeckiego. O ile pierwszy, legendarny już tom ("Z wysokości"),był dla mnie prawdziwym odkryciem nowego idiomu - zimnej, chropowatej, zdystansowanej i (a jednak) zbudowanej na kontemplacji świata liryki, to kolejne tomy Sendeckiego ilustrowały coraz wyraźniej to, co mnie we współczesnej polskiej poezji drażni. Autor...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1286
651

Na półkach: , , ,

Z poezją Marcina Sendeckiego spotkałam się przy okazji jego poprzedniego tomu poetyckiego Lamety; lektura okazała się zarówno intrygująca, jak i frapująca. Lamety okazały się zbiorem wierszy trudnych w odbiorze, silnie intertekstualnych. Stąd też z ciekawością i skrywaną obawą sięgnęłam po W, najnowszy tom w dorobku gdańskiego poety. Chociaż, czy Sendeckiego możemy uznać za gdańskiego twórcę? Choć urodzony w Gdańsku, Sendecki dorastał w Tomaszowie, a większą i tę najbardziej twórczą część życia spędził w Warszawie i to Warszawa (W) stanowi swoiste spoiwo tomiku.

Kompozycja całego tomu jest niezwykle przemyślana. Dedykacja wskazuje na osobisty charakter zbioru, a autobiograficzny rys uwidacznia się choćby w liczbie wierszy (49),która odpowiada wiekowi autora w chwili powstawania W. Motto, pochodzące ze Smutku tropików Claude’a Lévi-Straussa, co chyba oczywiste, nie pojawia się przypadkowo, ale stanowi niejako klucz do całego tomu. Przez pryzmat tej myśli możemy patrzeć na W jako na całość, dostrzegając pełniejszy obraz poetyckiego świata.

Wiersze przypominają urywki z życia, krótkie refleksy pamięci o przeszłości. Trochę to liryka codzienności, choć może bardziej chwil, ale nie tych najważniejszych. Czytając wiersze Sendeckiego, odniosłam wrażenie, że mam do czynienia z epifanicznością, aczkolwiek moje przeczucie mnie zwodzi. Na pewno wiersze z tego zbioru nie są tak misternie wykonane jak te, które składają się na tom Lamety, choć uważam, że jest to plus tego tomu. Teksty nie mają tytułów, są numerowane, mijają jeden po drugim jak lata albo wspomnienia.

W pierwszym wierszu Sendecki dokonuje gestu otwarcia, zaprasza czytelnika do lektury, do wejścia w stworzony przez siebie świat i od początku rozpoczyna grę z odbiorcą; grę, w której na starcie mamy do wyboru dwoje drzwi (albo okien),przez które będziemy zerkać:

Dobra książka
może polegać na tym
że nie wiadomo
o co w niej
chodzi Zła książka
może polegać
na tym że nie
wiadomo
o co w niej
chodzi

Popatrzcie

Wchodzimy i co? Jakiego wyboru byśmy nie dokonali na wstępie, będziemy chcieli poznać zakończenie historii opowiadanej przez Sendeckiego, historii fragmentarycznej, nieposklejanej, stanowiącej elementy układanki. Te poetyckie puzzle według mnie składają się na obraz, w którym można wyróżnić trzy kręgi tytułowego W.

Warszawa. To po niej się przechadzamy razem z poetą, jeździmy metrem, tramwajem i autobusem. Zatrzymujemy się na środku ulicy, pijemy ze znajomymi, doznajemy przebłysków pamięci, tracimy czas, żyjemy. Warszawa w tomie po prostu jest i nie potrzebuje specjalnych opisów, stanowi tło, ale jej obecność pozostaje niezaprzeczalna; poruszamy się po mieście bez skrępowania, jak miejscowi.

Wspomnienia. Urywki z młodości, przebłyski ze studiów, z pracy w „brulionie”, ze spotkań; twarze i imiona ludzi, którzy są i którzy byli; życie w skrócie, z uwydatnieniem tego, co najistotniejsze, czyli tego, co na pozór nieistotne.

Wiersze. One także są tu ważne, stanowią sens, mogą być dobre lub złe, piszą się lub nie, ale są obecne między jednym piciem a drugim, a nawet w trakcie; objawiają się podczas jazdy komunikacją miejską, mieszczą się w mieście, we wspomnieniach, kryją się w życiu.

Do W na pewno jeszcze wrócę, bo czuję, że każda kolejna lektura będzie dla mnie odkryciem własnych przebłysków przeszłości. Podoba mi się poza tym brak patetycznych fraz w tej, bądź co bądź, nostalgicznej poetyckiej podróży. Zachęcam was do przeczytania najnowszego tomu Marcina Sendeckiego, może też znajdziecie w niej siebie. Popatrzcie.

Z poezją Marcina Sendeckiego spotkałam się przy okazji jego poprzedniego tomu poetyckiego Lamety; lektura okazała się zarówno intrygująca, jak i frapująca. Lamety okazały się zbiorem wierszy trudnych w odbiorze, silnie intertekstualnych. Stąd też z ciekawością i skrywaną obawą sięgnęłam po W, najnowszy tom w dorobku gdańskiego poety. Chociaż, czy Sendeckiego możemy uznać za...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    28
  • Posiadam
    10
  • Chcę przeczytać
    9
  • Poezja
    4
  • 2018
    2
  • 2020
    1
  • Poezja
    1
  • 2017
    1
  • Egzemplarz recenzencki
    1
  • Ulubione
    1

Cytaty

Więcej
Marcin Sendecki "W" Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także