Smocze zęby

Okładka książki Smocze zęby Juan Eslava Galán
Okładka książki Smocze zęby
Juan Eslava Galán Wydawnictwo: Solaris fantasy, science fiction
497 str. 8 godz. 17 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Tytuł oryginału:
Los dientes del dragón
Wydawnictwo:
Solaris
Data wydania:
2006-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2006-01-01
Liczba stron:
497
Czas czytania
8 godz. 17 min.
Język:
polski
ISBN:
8389951290
Tłumacz:
Marcin Sarna
Średnia ocen

4,0 4,0 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,0 / 10
58 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
9
6

Na półkach:

"Smocze Zęby", to nie jest książka jaką pewnie komukolwiek polecę, jednak nie tyle, że jest jakaś zła, po prostu autor miał nietypowy na nią pomysł. Mamy Tu zmieszanie wielu mitów, legend, światów fanasy z tym realnym średniowiecznym, autor wydaje się kpić nie tylko ze świata do jakiego nas wprowadza, ale nawet religii, co dla wielu może być niesmaczne i nie do przejścia w tej książce.
Sam zamysł fabularny wydaje się intrygujący, drużyna jaka zebrała się by zebrać legendarne przedmioty dla pobudzenia świętego artefaktu. Jednak w rezultacie cała ta podróż jest opisana dość leniwie, autor w dużej mierze się skupił na opisywaniu otoczenia, lokacji, świata oraz legend, niż jakoś wielce wdrażał nas w fabułę. Samo zakończenie też może rozczarować. Całą książkę trudno traktować poważnie. Jest to 500-stronicowy miszmasz jaki ma "momenty". Jak bym miał zacytować jakiś fragment z książki jaki może zapaść w pamięć, to będzie rozmowa dwóch pracujących Orków na placu w Konstantynopolu, gdzie byli świadkami chrześcijańskiej mszy świętej - wówczas wyjaśniali sobie, na czym polega ta religia i przedstawiając argumenty, sami dochodzili niedowierzania, jak ludzie mogą wierzyć w tak naiwne historie, sami tłumacząc, że pewnie są za głupi by to zrozumieć.

"Smocze Zęby", to nie jest książka jaką pewnie komukolwiek polecę, jednak nie tyle, że jest jakaś zła, po prostu autor miał nietypowy na nią pomysł. Mamy Tu zmieszanie wielu mitów, legend, światów fanasy z tym realnym średniowiecznym, autor wydaje się kpić nie tylko ze świata do jakiego nas wprowadza, ale nawet religii, co dla wielu może być niesmaczne i nie do przejścia w...

więcej Pokaż mimo to

avatar
358
189

Na półkach:

MAJN GOT! No nie mogę już.
Nie wiem co tu napisać, więc chaotycznie wyleję żale.
- Postacie. Jakiś rycerz i jego giermek Pedro, krasnolud, jakaś elfka, wkurzający staruch, koleś, który zakochał się w elfce i ork. No i jeszcze zła postać - jakiś koleś. Super. Mamy tu same puste skorupy.
- Fabuła. Wszyscy nasi bohaterowie podróżują by zdobyć kamienie, dzięki którym znajdą mega artefakt. Mamy tu podział na dwie drużyny. Postać zła vs reszta. No i fajnie, szukają sobie tych kamieni. Ciekawe dlaczego te kamienie czekają akurat na nich? Skoro wszyscy wiedzą gdzie owe kamienie są, to czemu nikt ich nie zebrał?
- Walki. Jeden rycerz przeciwko miliardom innych? Zgadnijcie kto wygra. Uzbrojony we włócznię mężczyzna chce zabić z zaskoczenia stojącego nieopodal smoka. Jak to zrobi? Po prostu przebije go włócznią. Fajnie.
- Styl pisania? Rozbrajający. Kurde, żeby powtórzyć to samo słowo 13 razy w akapicie zajmującym ledwo 2/3 strony?
- Humor. Zawsze o tym samym, zawsze w nieodpowiednim momencie i zawsze odrzucający.

Także nie polecam. Męczyłam tę książkę, ale no nie mogę, nie doczytam. Słyszałam, że każdy powinien traktować nieprzeczytaną książkę jako osobistą porażkę, ale tutaj zrobię wyjątek.

MAJN GOT! No nie mogę już.
Nie wiem co tu napisać, więc chaotycznie wyleję żale.
- Postacie. Jakiś rycerz i jego giermek Pedro, krasnolud, jakaś elfka, wkurzający staruch, koleś, który zakochał się w elfce i ork. No i jeszcze zła postać - jakiś koleś. Super. Mamy tu same puste skorupy.
- Fabuła. Wszyscy nasi bohaterowie podróżują by zdobyć kamienie, dzięki którym znajdą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
582
544

Na półkach:

Stanowczo nie polecam sugerować się opisem. Na pewno nie jest to "doskonały pastisz fantasy". Książka jest nudna i o niczym, a bohaterowie zamiast być śmieszni to są nijacy...
Więcej:
http://dla-przyjemnosci.blogspot.com/2016/04/smocze-zeby.html

Stanowczo nie polecam sugerować się opisem. Na pewno nie jest to "doskonały pastisz fantasy". Książka jest nudna i o niczym, a bohaterowie zamiast być śmieszni to są nijacy...
Więcej:
http://dla-przyjemnosci.blogspot.com/2016/04/smocze-zeby.html

Pokaż mimo to

avatar
152
20

Na półkach: , ,

Książkę kupiłam dawno, zwabiona opisem na okładce. Obiecywano nam tam niesamowitą przygodę z prawdziwym humorem, różnorodność zapowiadanych postaci także przyciągała uwagę, sprawiała, że ciekawość rosła. Cóż, ze smutkiem muszę przyznać, że opis to jedyne, co książka – ostatecznie – miała do zaoferowania.
Nie jestem pewna, od czego powinnam zacząć. Wszystko jest w niej… nijakie. Miałkie. Bez polotu. Postaci? Bez życia. Opisy? Nudne. Rozwiązanie fabuły oraz wątków? Głupie. Humor? Odrażający. Było to ponad pięćset stron nudy. Książka napisana poprawnie, dokładnie (może ciut za dokładnie? Zajmuję się historią sztuki, więc niektóre opisy mnie nie bolały, ale innych czytelników mogły nieźle sfrustrować),ale to wszystko.
Fabuła. Zacznijmy od niej. Pomysł, połączenie historii z fantasy – ciekawe. Wykonanie? Kiepskie. Przede wszystkim połączenie polegało na konflikcie chrześcijaństwa z Abominacją, wprowadzeniem magicznych stworzeń oraz czarów. Historii w tej powieści było tyle, ile bohaterowie nudno perorowali w dialogach. Zgłębiali politykę Konstantynopola, historie powstania pomniejszych mieścin, szczegóły z tamtych czasów, które nijak nie miały wpływu na samą akcję oraz fabułę. Rzucali informacjami jak karabiny maszynowe, a potem inne postaci nawet się do tego nie odnosiły. Ot, przymusowa błyskawiczna edukacja na tematy, które nas nie interesują, kiedy czytamy tego typu książkę. Oczywiście, mamy tych złych. Ale znikają w ostatnim rozdziale. Nawet nie wiemy, czy się magicznie nawrócili na dobrą stronę, czy tak o, po prostu, się znudzili. Same poszukiwania artefaktu kończą się w tak denny sposób, że aż uniosłam uprzejmie zdumiona brew. Naprawdę? Naprawdę całe to pięćset stron po nic? Wyprawa niczego nie zmieniła! Cel, który został postaciom wyznaczony, został im na samiuśkim końcu odebrany!
Postaci. Żadnej nie polubiłam. No, może poza Guido, młodym rycerzem, który jako jedyny zyskał moją sympatię. Było ich mnóstwo, żadna nie została dokładnie zarysowana, w dodatku ten rys polegał wyłącznie na stereotypach. Zabawa stereotypami nie jest prosta – albo wyjdzie zabawnie, albo niesmacznie. Niestety, wyszło niesmacznie. Mamy maga zrzędę, szlachetnych rycerzy pełnych mądrości oraz jednego rycerza, który przeszedł na złą stronę mocy, więc wszystko morduje, maga oddanego złej religii, ale co się z nim stało, Bóg raczy wiedzieć, krasnolud, który by tylko dupczył, ork głupi jak but (który czasami ewoluował w półorka),giermek, którego wątku zupełnie nie rozumiem, jest dla mnie kretyński i niczego nie wnosi do fabuły, głupiutka elfka, która myśli przede wszystkim o fatałaszkach i wszyscy mężczyźni chcą ją zaliczyć. Jeden jedyny Guido przejawiał elementy charakteru. Źli bohaterowie zostali pominięci na sam koniec, bo zaczęli przeszkadzać w fabule. Kiedy postaci ginęły, nie czułam niczego. Wzruszałam ramionami – bo i tak to było napisane, ze wzruszeniem ramion. Zginął? Mózg mu wypłynął, kompani go odkopnęli na bok, bo przeszkadzał. Aha.
Wątki nierozwiązane albo rozwiązane kretyńsko. Błękitna Dama to jedna z większych zagadek logicznych jak dla mnie. Podobnie jak wątek giermka. Ten, kto wytłumaczy mi ostatni występ Svena, głównego złego, dostanie ciastko. Nie mam pojęcia, co się tam stało, po co i dlaczego.
Opisy. Suche, suche, suche, boleśnie dokładne, ale też boleśnie nudne. Szczegółów mnóstwo, aż do frustracji, ale żadnych emocji. Wymienianie. Wymienianie i to wszystko. Jest tak dużo postaci, że żadna się do tego nie ustosunkuje, tak zresztą prowadzona jest narracja. Podano nam fakty, ale przez to, że to tylko suche fakty, niczego nie czujemy podczas czytania. Jak przy śmierci postaci – sam autor wydaje się o to nie dbać, więc jak my możemy się poczuć smutnymi?
Humor leży i kwiczy. Jest obleśny, prymitywny, też nudny. Żarty są rozciągnięte do niewyobrażalnych długości, na kilka stron, przez co coś, co mogło być chwytliwe, robi się ciut żałosne. Zresztą żarty, które dotyczą tylko seksu… ludzie, kto to napisał? Naprawdę humor ogranicza się tylko do żartów o seksie w różnych pozycjach? Od czasu do czasu odnośnie potrzeb fizjologicznych albo chrześcijaństwa. No świetnie. Boki zrywać.
Czy coś mogę jeszcze dodać? Książka mierna. Poprawna, ale mierna, bez pazura, bez tego… czegoś. Wynudziłam się potwornie podczas czytania – miałam nadzieję, że coś mnie wreszcie zaskoczy, ale nie. Nic. Koniec był tak… pusty, głupi, bezsensowny, że… nie wiem. Już dawno mnie tak nie zatkało. Tyle stron narracji, żeby odkryć, że to wszystko było na nic! Naprawdę, to… zabrakło mi słów.
Zawiodłam się. Naprawdę. Tyle obietnic, żadne się nie spełniły. Trudno. Mam nadzieję, że następnym razem trafię na coś dobrego.

Książkę kupiłam dawno, zwabiona opisem na okładce. Obiecywano nam tam niesamowitą przygodę z prawdziwym humorem, różnorodność zapowiadanych postaci także przyciągała uwagę, sprawiała, że ciekawość rosła. Cóż, ze smutkiem muszę przyznać, że opis to jedyne, co książka – ostatecznie – miała do zaoferowania.
Nie jestem pewna, od czego powinnam zacząć. Wszystko jest w niej…...

więcej Pokaż mimo to

avatar
491
446

Na półkach: ,

O, znalazłam! Specjalnie jej szukałam tylko po to, żeby wstawić jak najgorszą ocenę. Książka o bardzo miałkiej treści, napisana wyjątkowo kiepsko, pozbawiona wyrazistych bohaterów (o ile ktoś nie uważa za wyznacznik wyrazistości nienasyconego apetytu seksualnego postaci),po prostu głupawa i bez polotu, w dodatku dość przewidywalna. Nie polecam, wręcz odradzam.

O, znalazłam! Specjalnie jej szukałam tylko po to, żeby wstawić jak najgorszą ocenę. Książka o bardzo miałkiej treści, napisana wyjątkowo kiepsko, pozbawiona wyrazistych bohaterów (o ile ktoś nie uważa za wyznacznik wyrazistości nienasyconego apetytu seksualnego postaci),po prostu głupawa i bez polotu, w dodatku dość przewidywalna. Nie polecam, wręcz odradzam.

Pokaż mimo to

avatar
353
198

Na półkach: ,

Książka, którą dobrze i szybko mi się czytało, jednak po jakimś czasie od jej przeczytania zdałem sobie sprawę... że nie wiem o czym była! Bardzo szybko zapomniałem kim byli główni bohaterowie, jaki był ich cel, jacy byli wrogowie, o o chodziło z tymi kamieniami i jak je zdobywali. To naprawdę niesamowite! Jak można tak szybko, tak wiele zapomnieć! Może kiedyś zechcę ją przeczytać jeszcze raz by dowiedzieć się o czym jest, jednak boję się że znowu będą to stracone godziny, gdyż po co czytać książkę, którą się od razu zapomina?

Książka, którą dobrze i szybko mi się czytało, jednak po jakimś czasie od jej przeczytania zdałem sobie sprawę... że nie wiem o czym była! Bardzo szybko zapomniałem kim byli główni bohaterowie, jaki był ich cel, jacy byli wrogowie, o o chodziło z tymi kamieniami i jak je zdobywali. To naprawdę niesamowite! Jak można tak szybko, tak wiele zapomnieć! Może kiedyś zechcę ją...

więcej Pokaż mimo to

avatar
5
4

Na półkach: ,

Po ksiazke siegnalem zafascynowany kombinacjami fantasy i historii. Czytalem Trylogie husycka, chcialem znalezc cos podobnego. Rece trafialy w pustke do czasu kiedy w ksiegarni znalazlem przypadkiem Smocze Zęby. Na pewno zdolnosci Sapkowskiego autor nie mial, ale stworzy sympatyczną historię wedle najstarszyc prawideł fantasy. Jest misja, jest drużyna, są nawet klasyczne rasy - krasnale i elfy. Ale wszystko jest osadzone w realiach średniowiecznej europy - z Kościołem i krucjatami włącznie. Bywa to zabawne, ale częsciej ciekawi, szczegolnie jesli ktos ma historyczne zboczenia :D

Po ksiazke siegnalem zafascynowany kombinacjami fantasy i historii. Czytalem Trylogie husycka, chcialem znalezc cos podobnego. Rece trafialy w pustke do czasu kiedy w ksiegarni znalazlem przypadkiem Smocze Zęby. Na pewno zdolnosci Sapkowskiego autor nie mial, ale stworzy sympatyczną historię wedle najstarszyc prawideł fantasy. Jest misja, jest drużyna, są nawet klasyczne...

więcej Pokaż mimo to

avatar
577
12

Na półkach:

Nie tak dawno temu wszedłem do księgarni rozejrzeć się za czymś do czytania. Ekspedient polecił mi „Smocze zęby”. Stwierdziłem, ze skoro książka jest polecana, a w dodatku popularyzuje fantastykę hiszpańską to warto spróbować – wszak każdy kraj ma coś innego do zaoferowania. Niestety bardzo srodze się zawiodłem.
Sam pomysł świata jest nawet ciekawy – ziemia w czasie wojen krzyżowych, ale żyją na niej elfy, krasnoludy, orki i smoki, a magia jest wszechobecna (zarówno na usługach kościoła jak i w służbie szeroko pojętego „zła”). Niestety autor nie potrafił wykorzystać tego pomysłu. Kościół zdaje się być po prostu niechętny innym rasom (zwłaszcza orkom) i tyle. Nie zostało w żaden sposób rozbudowane to jak obecność innych ras wpłynęła na kształt świata czy na religię – szkoda zwłaszcza, że książka jest na tyle długa (blisko 500 stron) by wprowadzić takie motywy co by dodało dużo smaczków.
Dalej jest już tylko gorzej. Obiecywany w opisie okładkowym humor ogranicza się prawie tylko i wyłącznie do mniej lub bardziej (raczej bardziej) obscenicznych żartów z seksualności, które w dodatku nijak nie pasują do „poważnej” fabuły.
Fabuła zaś ma konstrukcje straszliwie prostą – idźcie znajdzie 12 kamieni i świat chrześcijański zostanie uratowany. Tytułowe kamienie mają pomóc magowi w opanowaniu potężnej mocy. Oczywiście grupa bohaterów wyrusza w podróż… Samo w sobie to by nie było złe, ale fabuła ma kilka błędów logicznych (a przynajmniej kilka rzeczy wydało mi się nielogicznych podczas czytania). Dodatkowo świat jest strasznie naiwny – wiele osób od setek lat wie gdzie są tytułowe kamienie, a nikt nie chciał zdobyć władzy – wszystko czekało na naszych bohaterów…
Językowo książka nie wywarła na mnie wrażenia – ot poprawnie napisana. Nie wybijała się ani na plus ani na minus.
Podsumowując książka okazała się chybionym wyborem. Autor wpadł na dość ciekawy pomysł świata, ale nie potrafił tego wykorzystać. Humor jest prosty (by nie rzec prymitywny),a fabuła nieskomplikowana i w dodatku nielogiczna. Książkę zdecydowanie odradzam, a z hiszpańską fantastyka będę się musiał zapoznać dzięki innym autorom.

Nie tak dawno temu wszedłem do księgarni rozejrzeć się za czymś do czytania. Ekspedient polecił mi „Smocze zęby”. Stwierdziłem, ze skoro książka jest polecana, a w dodatku popularyzuje fantastykę hiszpańską to warto spróbować – wszak każdy kraj ma coś innego do zaoferowania. Niestety bardzo srodze się zawiodłem.
Sam pomysł świata jest nawet ciekawy – ziemia w czasie wojen...

więcej Pokaż mimo to

avatar
20
9

Na półkach:

doskonała powiesc troche draznil mnie to przeskakiwanie z miejsca na miejsce w opowiadaniu histori ale potem szlo to nawet polubic zaskakuje zakonczeniem:)

doskonała powiesc troche draznil mnie to przeskakiwanie z miejsca na miejsce w opowiadaniu histori ale potem szlo to nawet polubic zaskakuje zakonczeniem:)

Pokaż mimo to

avatar
350
204

Na półkach: ,

Szkoda mi drzew, których do produkcji tej książki urzyto.
Autor wymyślił sobie że krasnolud będzie miał wielkie przyrodzenie, i co jeszcze zapamiętam z tej "książki"? Nic!
OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM!

Szkoda mi drzew, których do produkcji tej książki urzyto.
Autor wymyślił sobie że krasnolud będzie miał wielkie przyrodzenie, i co jeszcze zapamiętam z tej "książki"? Nic!
OMIJAĆ SZEROKIM ŁUKIEM!

Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    68
  • Chcę przeczytać
    34
  • Posiadam
    25
  • Teraz czytam
    3
  • Fantasy
    2
  • Mam - papier
    1
  • Fantastycznie!
    1
  • Celuloza
    1
  • Nieprzeczytane z kiciusiowej półki
    1
  • 2009
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Smocze zęby


Podobne książki

Przeczytaj także